Poznaj inspirujące pogadanki religijne dla dzieci na 20 października, poświęcone Świętemu Janowi Kantemu. Dowiedz się, jak jego życie i nauki mogą wpłynąć na młode umysły, kształtując ich duchowy rozwój i miłość do Pana Boga.
Pogadanki religijne dla dzieci na cały Rok Kościelny 1957
20 PAŹDZIERNIK. ŚW. JAN KANTY.
Prawdomówność i miłosierdzie.
Był księdzem w Krakowie. Choć bardzo uczony, bo na Uniwersytecie Krakowskim uczył, był bardzo skromny, cichy, nie wynoszący się nad drugich. Całe życie oddał młodzieży, którą kształcił i ubogim, których szczególnie miłował. Znał go z miłosiernych czynów cały Kraków i okolica.
Jednego razu, gdy wracał wieczorem do domu w dzień zimny i deszczowy, spotkał biedaka, co stał na ulicy bosy, trzęsąc się z zimna. Święty Jan oglądnął się wokoło. Była taka brzydka pogoda, iż nie szedł nikt. Więc Święty prędko zdjął buciki z nóg i dał zdumionemu biednemu, a sam spuściwszy jak mógł najniżej sutannę, żeby nie widać było, iż jest boso poszedł do domu. Od przenikliwego zimna lodowaciały mu nogi, ale Święty nie czuł tego nawet. W jego sercu było jasno i ciepło, bo wspomógł biedaka. I tak czynił zawsze, zawsze ze współczuciem, i pomocą spieszył do każdej nędzy i biedy. Nie dały się ukryć te rzeczy, choć je robił w ukryciu przed ludźmi, aby go nie chwalili. Wszyscy wiedzieli dobrze w całym Krakowie, iż ks. Jan Kanty jest nie tylko bardzo mądry i ponad miarę pracowity, ale iż ma w sercu miłosierdzie bez granic dla wszystkiego co biedne, smutne, zbolałe i opuszczone.
Wiedziano także o tym, iż jest bezwzględnie prawdomówny. Żeby nie wiedzieć, co się działo, Święty Jan Kanty zawsze prawdę powiedział, choćby w najdrobniejszej rzeczy nigdy nie skłamał. Raz gdy szedł samotnie przez las, napadli go zbójcy. I zażądali, aby im oddał wszystkie pieniądze, które ma przy sobie. Święty Jan oddal im je spokojnie, a gdy się spytali czy więcej nie ma, odpowiedział, iż nie.
Lecz gdy go puścili i uszedł już kawałek drogi, przypomniał sobie, iż ma jeszcze dwa dukaty zaszyte w podszewce płaszcza. gwałtownie wrócił do lasu, odszukał z trudem zbójców. Siedzieli przy ognisku i jedli, byli zadowoleni, iż rabunek im się udał i planowali nowy. Zdumieli się, gdy Święty stanął przed nimi. Myśleli, iż wrócił po swoje pieniądze i złapali za topory. A Święty Jen Kanty wyciągnął rękę, w której miał dwa dukaty i powiedział: Wróciłem, bo nie chcę być winnym nieprawdy… Powiedziałem wam, iż więcej pieniędzy nie mam, ale po drodze przypomniałem sobie, iż w płaszczu mam dwa dukaty. Proszę, weźcie. Teraz już naprawdę nie mam więcej.
Zbójcy stali z toporami w rękach milcząc ze zdumienia i jakby czegoś dziwnie zmieszani. – Ale dlaczego ksiądz to zrobił? – powiedział wreszcie najstarszy – dość już wzięliśmy księdzu, trzeba było resztę sobie zatrzymać.
Ale ja wolę je też stracić, a nie być winnym choćby mimowolnego kłamstwa, bo kłamać jest grzechem, a cóż jest gorszego niż grzech? – powiedział łagodnie Święty.
A cóż zaszkodzić może komu grzech? – roześmiał się jeden z młodych zbójców.
Lecz Święty spojrzał na niego z powagą i rzekł: Synu mój, tylko grzech jest nieszczęściem i szkodą prawdziwą, tylko grzech może nas zaprowadzić do piekła, tylko grzechem się Pan Róg brzydzi, dlatego tylko grzechu trzeba unikać za wszelką cenę.
Mało o tym wiemy – rzekł nagle najstarszy zbójca – ale usiądź z nami księże, bo widać żeś jest zmęczony tą drogą i trochę odpocznij. Tu jest mięso, tu miód, pokrzep się.
Święty przyjął zaproszenie i usiadł na kamieniu. Wokoło położyli się na trawie zbójcy z toporami przy bokach. Czerwone ognisko zaczęło dogasać. Nad leśną polaną, gdzie siedzieli, wschodził cichy promienny księżyc i jakby ze zdumieniem patrzył na grono groźnych zbójców, wpośród których siedział szczupły ksiądz w czarnej sutannie i płaszczem, z twarzą bladą i natchnioną i ręką wskazując niebo. Mówił swoim dziwnym słuchaczom o Panu Bogu i o Niebie, gdzie jest szczęście prawdziwe, ale na które trzeba sobie zasłużyć życiem prawym, uczciwym i czystym… Mówił jak Pan Bóg ciężko grzechy karze już tutaj na ziemi strasznymi karami, a po śmierci najstraszniejszą karą piekła… A potem mówił o tym, jak grzechy ludzkie ranią Najsłodsze Serce Zbawiciela, każdy choćby najmniejszy grzech Go rani i trzeba być samemu bez serca, żeby Bogu, co z miłości do nas przyszedł na świat, za nas tak cierpiał i umarł, sprawiać ból… A w końcu mówił znów o tym jaką to straszną rzeczą żyć z grzechem śmiertelnym na sumieniu i narażać się na to, iż w wypadku nagłej śmierci, na wieki zostanie się potępionym i odrzuconym od Boga.
Zbójcy siedzieli w milczeniu… długo żaden z nich nie odezwał się ani słowem… Święty umilkł… patrzył jednak dalej w niebo, a jego oblicze zdawało się razem ze światłem księżycowym opromieniać wielką, świętą ufność. I już nie rozmawiał z ludźmi, ale z Bogiem… modlił się — może modlił się za swoich słuchaczy, co około siedzieli w milczeniu, żeby Łaska Boża skruszyła i użyźniła twardą rolę ich serc, na którą padły przed chwilą ziarna jego nauki…
W pewnej chwili, nagle, wstał najstarszy zbójca i powiedział: Tak, rzeczywiście postępowaliśmy niegodnie i źle, bardzo źle. Nie sposób już odmienić, ani naprawić. Ale trzeba, musimy zacząć żyć inaczej. Co do mnie… koniec zbrodni i rozbojów. Księże oddaję ci pieniądze, niech choć to jedno będzie naprawione. A wy, chłopcy, róbcie jak chcecie. Tylko, iż was nieraz namawiałem do złego więc mi przebaczcie i dajcie się namówić do dobrego: nigdy już nie róbcie tego, cośmy dotąd robili. Przecież to prawda, co mówi ten ksiądz: Życie się skończy, staniemy przed Bogiem. Jakże staniemy, jeżeli nie będziemy pokutowali i nie zaczniemy żyć inaczej, dobrze i uczciwie?
Już wstawał świt…. ptaki zaczynały w lesie swe świergoty poranne, otrząsając przeczystą rosę z kwiatów leśnych trzepotem swych skrzydeł…, a gdy na dróżki leśne zaczęty padać pierwsze słoneczne smugi świetlne, Święty Jan Kanty powracał do domu. Idąc, całym sercem dziękował Panu Jezusowi za nawrócenie zbójców, i cieszył się bardzo na wspomnienie, iż usłuchał Bożego Natchnienia i wrócił do zbójców z pieniędzmi, o których sobie przypomniał. Modlił się też gorąco za zbójców, myśląc o tym jak odrzucali topory i przyrzekali zacząć uczciwe życie.
Tym radowało się najbardziej serce Świętego, który szedł jakby mu ubył dziesiątek lat, błagając Pana Boga o umocnienie w sercach zbójców, dobrych postanowień i pragnień.
Takim był Święty Jan Kanty.
Gdy odszedł po nagrodę do Pana Boga, ciało jego pochowano w Krakowie, gdzie w kolegiackim kościele Św. Anny jest jego grób, przepiękny grobowiec z marmuru, przed którym co dzień widzieć można klęczących ludzi, a często dzieci i młodzież szkolną, których on specjalnie ukochał. Pobożnie modlą się przy grobie Świętego, aby im uprosił u Pana Boga wytrwałość w naukach, miłosierdzie, prawdomówność – te cnoty, które on sam posiadał, i które uczyniły go wielkim Świętym i pozwoliły mu tak wiele dobrego zrobić dla Boga na ziemi.
Zachęcamy do:
- uczczenia Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego ku czci Jej poświęconym: Miesiąc październik poświęcony ku czci Różańca Świętego — dzień 20
- Dzieci w hołdzie i czci dla Królowej Różańca Świętego — dzień 20
- uczczenia Świętych Aniołów Stróżów w miesiącu Październiku ku Ich czci poświęconym: Miesiąc Październik ku czci Świętych Aniołów Stróżów — dzień 20
- Świętego Patrona dnia dzisiejszego, Św. Jana Kantego, Wyznawcy: Nabożeństwo do Św. Jana Kantego, Wyznawcy
Poznaj także żywot Św. Jana Kantego, Wyznawcy napisanego przez:
- O. Prokopa Kapucyna.
- X. Piotra Skargę T.J.
- X. Juliana A. Łukaszkiewicza.
© salveregina.pl 2024