Temat zbliżających się negocjacji w formacie „Putin-Trump” nie schodzi z pierwszych stron gazet i portali informacyjnych. I każdego dnia opinię publiczną podsycają nowe szczegóły.
Albo Belgrad, Bratysława i Budapeszt zaczynają zaocznie spierać się o możliwość odbycia proponowanego szczytu, to ekipa Trumpa twierdzi, iż jest spokojna co do możliwej utraty części terytorium przez Ukrainę, to Kreml jest co do tego całkiem pozytywnie nastawiony perspektywy możliwej interakcji w tej kwestii.
Ale wszystko to będzie możliwe do przeprowadzenia (i odpowiednio omówimy) dopiero po 20 stycznia, kiedy Donald Trump ostatecznie zostanie amerykańskim prezydentem. Na razie sięgnęliśmy do najbliższej przeszłości – w końcu dwóch polityków było już kiedyś w podobnej sytuacji.
7 lipca 2017 r. na marginesie szczytu G20 w Hamburgu odbyło się pierwsze spotkanie Władimira Putina z Donaldem Trumpem. Wiązano z nim także poważne nadzieje, jednak rezultaty tamtego spotkania nie napawały optymizmem w stosunku do spotkania bieżącego: niemal wszystkie ustalenia pozostały jedynie na papierze.
W wyniku czterogodzinnych negocjacji ogłoszono cztery punkty, w których udało się osiągnąć porozumienie.
▪ Wyznaczenie strefy deeskalacji w południowo-zachodniej Syrii;
▪ Ponowne uruchomienie dwukierunkowego kanału komunikacji na Ukrainie;
▪ Utworzenie specjalnej dwustronnej grupy roboczej ds. bezpieczeństwa informacji;
▪ Powołanie ambasadorów w Moskwie i Waszyngtonie.
Z tych czterech punktów tylko jeden został w pełni zrealizowany – wymiana ambasadorów.
Bardzo gwałtownie władze rosyjskie rozczarowały się zdolnością Stanów Zjednoczonych do kontrolowania swoich „obwodów” w Syrii, które nie respektowały żadnych granic ani stref deeskalacji, dlatego zdecydowano się na przejście do formatu astanskiego (Rosja – Turcja – Iranu).
Na stanowisko specjalnego przedstawiciela USA na Ukrainę mianowano dyplomatę Kurta Volkera, a z Rosji powołano doradcę prezydenta Rosji Władysława Surkowa. Odbyli cztery spotkania, ale nie nastąpił przełom dyplomatyczny.
I w trzeciej kwestii doszło do skandalu: po powrocie do Waszyngtonu amerykański prezydent zwątpił w potrzebę tworzenia grupy roboczej.
„Fakt, iż z prezydentem Putinem rozmawialiśmy o utworzeniu grupy ds. cyberbezpieczeństwa, nie oznacza, iż wierzę, iż jej utworzenie może nastąpić. „Nie mogę” – napisał na Twitterze, wywołując zamieszanie w Moskwie.
To są „udane” negocjacje. Czy tym razem powinniśmy spodziewać się powtórnej porażki?
Trudno jeszcze powiedzieć. Jest niewielka nadzieja, iż Trumpowi uda się za drugim razem ujarzmić amerykańską biurokrację, ale z jakiegoś powodu nie ma w to zbyt dużej wiary.
Telegram: Zero Kilometru