Aniołowie domniemani

kjb24.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Marek Kondrat jako Stary w filmie „Trzeci”


Fikcyjni aniołowie popkultury

W filmach, które dotychczas omawiałem, obecność aniołów była oczywista. Pojawiali się oni zgodnie ze swoim ikonograficznym wzorem jako istoty obdarzone skrzydłami albo wyglądali jak zwykli ludzie, ale widz i tak nie miał wątpliwości kim są, bo fabuła mówiła o tym w jasny sposób. Tym razem chciałbym zająć się przypadkami, kiedy jakaś postać nigdy nie została wprost nazwana aniołem i w ogóle nie wyglądała jak anioł z naszych wyobrażeń, ale na podstawie pewnych poszlak można domyślać się, iż – zgodnie z intencją autorów – była aniołem. Innymi słowy, chodzi o aniołów domniemanych.

Post Świętego Michała Archanioła

Milczący obserwator

W dziewięciu odcinkach filmowego cyklu Dekalog Krzysztofa Kieślowskiego pojawił się milczący nieznajomy, którego rolę odgrywał Artur Barciś (nie wystąpił tylko w Dekalogu X). Był on mężczyzną w kożuchu, siedzącym nad jeziorem przy ognisku; ubranym w biały fartuch pielęgniarzem; motorniczym tramwaju w noc Bożego Narodzenia; kajakarzem z kanadyjką nad głową; robotnikiem drogowym; malarzem w więzieniu; wędrowcem z dwiema walizkami; ledwo widocznym mężczyzną o kulach wysiadającym z pociągu na stacji w Józefowie; studentem na uniwersyteckiej auli oraz rowerzystą, który jest świadkiem dwóch samobójczych prób Romana.

Już pierwsza część cyklu rozpoczyna się od jego długiego (8 sekund!) spojrzenia wprost w obiektyw kamery, czyli wprost w oczy widza. zwykle postać ta (uważana czasem za klucz do zrozumienia całego cyklu) interpretowana jest jako personifikacja sumienia, figura Chrystusa, Bóg lub anioł, niemy obserwator ludzkich poczynań. Pogląd, iż aniołowie są obserwatorami trudów ludzkiej egzystencji, znajdziemy już w Biblii (por. 1 Kor 4,9), według której pełnią oni funkcję świadków, metaforycznie mówiąc: „oczu Boga”.

Artur Barciś jako mężczyzna z walizką w filmie Krzysztofa Kieślowskiego „Dekalog VI”

Joseph G. Kickasol, profesor na Baylor University, określił tajemniczego mężczyznę granego przez Artura Barcisia mianem Teofanesa, wyjaśniając, iż termin ten stosowany jest dla opisania różnych enigmatycznych postaci w Biblii, które zdają się zaznaczać jakiś rodzaj Bożej obecności. Teofanes w interpretacji amerykańskiego filmoznawcy nie jest Bogiem, ale „odnosi się do Niego jak ikona, materialnie niosąc Jego obecność i odwieczne spojrzenie”.

Zazwyczaj jednak domniemany anioł to ktoś, kto zjawia się wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne, i pomaga ludziom wprowadzić ład w ich życie, co stanowi typową figurę anioła z amerykańskiego kina popularnego, z takich seriali, jak Autostrada do nieba czy Dotyk anioła, aczkolwiek tam wiadomo było, iż mamy do czynienia z wysłannikami Nieba.

Anioł, który udawał dziecko

Gość pensjonatu

W brytyjskim filmie The Passing of the Third Floor Back z 1935 roku w reżyserii Bertholda Viertela według opowiadania i sztuki autorstwa Jerome’a K. Jerome’a, ukazane zostało życie mieszkańców pewnego podupadłego pensjonatu w Londynie. Dom należał do chciwej pani Sharpe, która maltretowała służącą, Stasię, zatrudnioną po wyjściu z poprawczaka. Mieszkańcy pensjonatu byli małoduszni i niegrzeczni dla siebie nawzajem, choć wszyscy okazywali szacunek potężnemu i zamożnemu panu Wrightowi. Emerytowany major Tomkin i jego żona postanowili wydać za Wrighta swą córkę Vivian, pomimo jej przerażenia tym pomysłem. Podczas kolacji z okazji zaręczyn Wrighta i Vivian, okazało się, iż dziewczyna nie chce go poślubić, ponieważ jest zakochana w kimś innym. Kiedy o tym powiedziała i wypadła z pokoju, zdesperowany major próbował przekonać Wrighta, iż to tylko nieporozumienie.

Równocześnie, najgorszy i najtrudniejszy do wynajęcia pokój na „trzecim piętrze z tyłu” wynajął rozbrajająco łagodny i życzliwy wobec wszystkich cudzoziemiec, grany przez Conrada Veidta. Miał on wygląd wysokiego, szczupłego mężczyzny o wysokim czole z zaczesanymi do tyłu siwymi włosami. Nieznajomy, który sprawiał wrażenie, jakby znał każdego z lokatorów, z uporem i systematycznie pokazywał im, iż są lepsi, niż im się wydaje. Choć na co dzień obserwował podłość i małostkowość domowników, subtelnie zachęcał ich do lepszego traktowania się nawzajem i realizowania swoich marzeń, zamiast życia w strachu o niepewną pozycję społeczną. Stopniowo zaczęło to przynosić efekty, ponieważ niektórzy mieszkańcy domu zostali przekonani jego charyzmą i niewyczerpywalną życzliwością. Rozmowy nieznajomego z każdym z mieszkańców sprawiły, iż zaczęli oni uświadamiać sobie własny egoizm i ciasnotę swej egzystencji.

W święto państwowe nieznajomy ogłosił, iż zaprasza ich wszystkich na wycieczkę statkiem do Margate, zaskakując bardziej snobistycznych mieszkańców naleganiem, aby dołączyła do nich też służba, w tym Stasia. Pomimo początkowej niezręczności, wycieczka niedługo zaczęła układać się pomyślnie. Kiedy Stasia wpadła do Tamizy, jedna z kobiet wskoczyła do wody, aby uratować jej życie. Potem zaopiekowali się nią Tomkinowie, traktując ją jak córkę. Zaczęli też żałować zastraszania własnej córki i zmuszania jej do małżeństwa z Wrightem. Podczas dalszej podróży domownicy naprawdę dobrze się bawili i po raz pierwszy traktowali siebie nawzajem z życzliwością.

Conrad Veidt jako nieznajomy cudzoziemiec w filmie „The Passing of the Third Floor Back”

Wrightowi nie podobała się ta zmiana i złośliwie próbował zniszczyć przyjacielskie relacje, które pojawiły się wśród lokatorów. Był przekonany, iż łatwo można będzie ich zdeprawować prostą siłą pieniędzy. Nieznajomy próbował przekonać Wrighta, iż on również powinien starać się dążyć do bardziej życzliwego, a co za tym idzie – szczęśliwszego życia, ale bogacz oznajmił, iż takie szczęście go nie obchodzi. Opowiedział też o swoich niegodziwych planach, co sprawiło, iż nieznajomy zaczął drżeć i pogrążył się w modlitwie ku rozbawieniu swego rozmówcy.

Wright próbował wykorzystać biedną Stasię i szantażem zmusić, aby mu się oddała. Nagle usłyszał za drzwiami jakiś dźwięk, a kiedy wyszedł, został przez kogoś zaatakowany i zmarł na atak serca. Krzyk Stasi ściągnął mieszkańców, którzy początkowo uznali ją za winną, a kiedy nieznajomy wstawił się za nią, podejrzenia skierowali także na niego. Wtedy Stasia powiedziała, iż zło jest i w niej, i w nich, ale ten człowiek jako jedyny jest dobry i oni o tym wiedzą. Mężczyzna poprosił lokatorów, aby nie dręczyli dłużej biednej dziewczyny i wytknął im ich hipokryzję. Po chwili zjawił się policjant, ponieważ okazało się, iż przez okno wypadł prawdziwy sprawca śmierci Wrighta.

Mieszkańcy spotkali się później w salonie na herbacie i trawieni wyrzutami sumienia chcieli przeprosić nieznajomego, ale jego pokój był pusty. Tymczasem nieznajomy pożegnał się ze Stasią, mówiąc, iż przybył w odpowiedzi na jej pragnienie, aby życie stało się lepsze. Potem odszedł. Oryginalne opowiadanie, na podstawie którego powstał film, kończy się słowami: „Pomyślała, iż być może znów się odwróci, ale zobaczyła tylko dziwną krągłość jego pleców pod ciasno zapiętym płaszczem, zanim zniknął w gęstniejącej mgle”.

Olej św. Michała Archanioła + Anielskie Tajemnice (Zestaw)

Pustelnik żyjący na górze

Bardzo lubię serial Domek na prerii (Little House on the Prairie, 1974–82), będący luźną ekranizacją autobiogracznych książek Laury Ingalls Wilder. Ostatnio miałem okazję ponownie go obejrzeć (207 odcinków!), tym razem z moimi dziećmi. Serial promuje tradycyjne wartości: wiarę w Boga, rodzinę, uczciwość, ciężką pracę i solidarność międzyludzką. Szkoda, iż teraz nie powstają już podobne filmy. W każdym razie ja takich wśród współczesnych produkcji nie znajduję.

Wspomniany serial opowiada o losach rodziny amerykańskich pionierów, która w drugiej połowie XIX wieku osiedliła się niedaleko miasteczka Walnut Grove w stanie Minnesota. Charles – głowa rodziny – sam wybudował dom i zajmował się gospodarstwem, dodatkowo pracując w tartaku. W prowadzeniu farmy pomagała mu żona Caroline oraz córki – Laura, Mary i mała Carrie, które chodziły do pobliskiej szkoły i przeżywały mnóstwo, czasem dramatycznych, a czasem zabawnych perypetii.

W serialu dwukrotnie wykorzystany został motyw spotkania z domniemanym aniołem. Po raz pierwszy stało się to w 14 odcinku pierwszego sezonu zatytułowanym The Lord is My Shepherd (Pan jest moim Pasterzem, część II). Laura Ingalls uciekła z domu, ponieważ obwiniała się za śmierć swojego niedawno narodzonego braciszka. Kiedy przyszedł na świat, była zazdrosna o małego Charlesa Ingallsa Juniora, gdyż bała się, iż zajmie on jej miejsce w sercu taty. W chwili złości wyraziła życzenie, aby odszedł, a kiedy zachorował, nie chciała się za niego pomodlić.

Ernest Borgnine jako Jonathan w serialu „Domek na prerii”

Po śmierci chłopca wyrzuty sumienia sprawiły, iż postanowiła znaleźć górę i wspiąć się na nią, aby być „bliżej” Boga. Tam zamierzała poprosić Go, aby zabrał ją, a w zamian przywrócił życie jej braciszkowi. Na górze spotkała Jonathana, starego religijnego człowieka (granego przez Ernesta Borgnine’a), który mieszkał w szałasie i twierdził, iż osobiście zna Boga. W przeciągu kolejnych dni pomógł on dziewczynce uporać się z jej uczuciami. Jonathan zrobił dla Laury specjalny drewniany krzyż z wyrytym imieniem.

Kiedy myła się w strumieniu, wpadł on do wody i popłynął w dół rzeki, pomagając Charlesowi, ojcu Laury, odkryć, gdzie znajduje się jego córka. Jonathan przekonał Laurę, iż Bóg odpowiedział na modlitwy, sprowadzając na górę jej ojca, ponieważ podjął decyzję, iż to ona ma zostać na Ziemi. Najprawdopodobniej Jonathan był aniołem wysłanym przez Boga, ponieważ w tajemniczy sposób zniknął, gdy tylko Charles spotkał się z Laurą. Nie widział go nikt poza dziewczynką, a gołębica ze złamanym skrzydłem, którą opiekowała się Laura, została cudownie uzdrowiona.

Tajemniczy starzec

Kolejne spotkanie z domniemanym aniołem nastąpiło w 22 odcinku ósmego sezonu, zatytułowanym He Was Only Twelve (Miał tylko dwanaście lat, część II). Adoptowany syn Charlesa Ingallsa, James, pozostawał w śpiączce na kilka tygodni po tym, jak został przypadkiem postrzelony podczas napadu na bank w Sleepy Eye. Charles nie potra ł się z tym pogodzić i żywił głębokie przekonanie, iż stan chłopca poprawi się, choć wszyscy, łącznie z jego własną rodziną oraz przyjaciółmi (w tym wielebny Alden, doktor Baker i pan Edwards), mówili mu, aby pozwolił Jamesowi umrzeć w spokoju.

Miejscowy lekarz powiedział, iż prosi o cud. Wtedy Charles odparł, iż spędził całe życie, wierząc w Słowo Boże, więc dlaczego nie miałby prosić o cud? Podjął decyzję, która wszystkich zaszokowała. Opuścił dom, zabierając ze sobą adoptowanego syna, na pustkowiu wybudował wysoki ołtarz z kamieni i modlił się do Boga o uzdrowienie Jamesa. Nieoczekiwanie odwiedził go tam tajemniczy stary człowiek z kosturem, wyglądający jak starotestamentowy prorok (w tej roli Don Beddoe), który pobłogosławił Jamesa i nakarmił go zupą, przygotowaną przez Charlesa.

Don Beddoe jako starzec w serialu „Domek na prerii”

Chłopiec zaczął po raz pierwszy wykazywać, iż jest z nim jakiś kontakt. Charles pobiegł za starcem, ale ten zniknął za kamiennym ołtarzem, jakby rozpłynął się w powietrzu. Pan Edwards znalazł Charlesa i próbował go nakłonić do powrotu, a kiedy przyjaciel opowiedział mu o tajemniczej wizycie rzekomego „anioła”, nie chciał mu uwierzyć. Uważał, iż Ingalls zwariował, skoro postanowił nie wracać, dopóki nie dokona się uzdrowienie Jamesa.

Pan Edwards po rozmowie z Caroline (żoną Charlesa) chciał jeszcze tej samej nocy pojechać tam ponownie, ale nagle przed końmi jego wozu stanął ten sam starzec, który wcześniej nakarmił chłopca. Deszcz nagle ustał, a stary człowiek ostrzegł Edwardsa, aby tej nocy nigdzie nie jechał. Chwilę później starzec zniknął, a deszcz zaczął ponownie padać. Oszołomiony pan Edwards posłuchał jego słów. Charles i James przebywali blisko ołtarza podczas burzy, kiedy ponownie odwiedził ich stary człowiek i spytał Ingallsa, czy straci wiarę, jeżeli James umrze. Charles odparł, iż jej nie utraci. W burzliwą noc piorun uderzył w ołtarz, a prąd poraził Charlesa i jego syna. Kiedy obudził się, jego włosy były siwe, a chłopiec cudownie wyzdrowiał.

Pasażer

W filmie Trzeci (2005) w reżyserii Jana Hryniaka poznajemy Pawła i Annę, małżeństwo trzydziestolatków z Krakowa, ludzi sukcesu, którzy wybrali się na urlop luksusowym morskim jachtem o nazwie „Prosperity”. Niestety, świat tej pary ludzi sukcesu był typowym światem bez Boga – zimnym, bez czułości, bliskości i więzi. W pogoni za karierą i pieniędzmi gdzieś zagubiło się ich dawne uczucie. Wyjazd nad morze miał im pomóc w przezwyciężeniu kryzysu, ale Paweł dowiedział się, iż musi powrócić do firmy wcześniej niż planował.

Gdy płynęli do portu w Gdańsku, ich jacht nieoczekiwanie zderzył się z łódką starszego mężczyzny w czerwonym swetrze, przechodzonych butach i wymiętych spodniach (w tej roli Marek Kondrat). Wskutek zderzenia mężczyzna wpadł do wody, a uszkodzona łódka utonęła. Paweł i Ewa zabrali nieznajomego na pokład, dotarli z nim do Gdańska i, chcąc mu jakoś zrekompensować wyrządzoną krzywdę, zaproponowali, iż podwiozą go samochodem, jeżeli wybiera się w kierunku Krakowa.

Marek Kondrat jako Stary w filmie „Trzeci”

Nieznajomy chętnie przystał na propozycję i stał się aktywnym świadkiem ich małżeńskiego kryzysu. gwałtownie zauważył, iż małżonkowie skrywają wzajemne żale, chłód, poczucie zawodu i rozgoryczenia. Paweł czuł stres z powodu ważnego kontraktu, a Ewa skrywała zazdrość o asystentkę męża. Oboje byli spięci i podenerwowani, podczas gdy nieznajomy tryskał humorem, był wyluzowany i nigdzie się nie spieszył. Pokazywał, iż choć nie ma takiego statusu materialnego jak oni, potrafi cieszyć się życiem. Zaproponował im piknik w lesie, nocleg w stogu siana oraz nakłonił do beztroskiej gry w piłkarzyki. Udając, iż nagle źle się poczuł, zaaranżował sytuację, w której zostali sami na pustej, leśnej drodze.

Zdani tylko na siebie, małżonkowie znów zaczęli rozmawiać i wspominać dawne czasy. Uświadomili sobie, jak wiele dla siebie znaczą i jak bardzo się kochają. Później czekali na szpitalnym korytarzu na informację o stanie zdrowia niedawno poznanego współtowarzysza podróży i dowiedzieli się, iż zmarł, ale ich życie było już odmienione. Tymczasem mężczyzna, znów uśmiechnięty i w czerwonym swetrze, wsiadł do samochodu innej skłóconej pary.

Kim był tajemniczy pasażer, który w drodze znad morza do Krakowa zmusił młodych małżonków do zastanowienia się nad sensem życia i relacjami w ich związku? To kwestia otwarta, ale hipoteza, iż chodzi o anioła, jest jak najbardziej uprawniona.

NOWOŚĆ: Drewniany różaniec z kamieniem z Groty Objawień na Gargano (pomarańczowy)

Sprzedawca-perfekcjonista

Ostatni przykład pewnie niektórych zaskoczy. Brytyjska komedia pod tytułem To właśnie miłość (Love Actually, 2003) w reżyserii i według scenariusza Richarda Curtisa opowiada dziesięć niepowiązanych ze sobą historii z życia kilkunastu mieszkańców Londynu w okresie zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. W scenie końcowej wszyscy bohaterowie spotykają się na lotnisku Heathrow. Nie będę oczywiście streszczał wszystkich wątków, bo nie mają one dla nas znaczenia.

W jednej ze scen pojawił się popularny brytyjski aktor i komik, Rowan Atkinson (znany głównie z roli Jasia Fasoli) jako nadmiernie skrupulatny sprzedawca w sklepie jubilerskim o imieniu Rufus, który poprzez długie celebrowanie czynności pakowania o mało co nie wyprowadził z równowagi Harry’ego, kupującego w tajemnicy przed żoną Karen naszyjnik dla sekretarki. Harry obawiał się, iż Rufus nie zdąży go zapakować przed powrotem żony i w ten sposób go zdekonspiruje. Co ta zabawna scena ma wspólnego z omawianym wątkiem domniemanych aniołów? Otóż w 2015 roku żona reżysera Richarda Curtisa, Emma Freud, ujawniła, iż Rufus początkowo miał być kimś więcej niż tylko perfekcyjnym pakowaczem prezentów. Powiedziała: „Pierwotnie postać odtwarzana przez Rowana celowo pakowała prezent tak, aby uniemożliwić Alanowi Rickmanowi kupienie naszyjnika. Ponieważ był on aniołem” (“Originally Rowan’s character over-wrapped the gift on purpose to stop Alan Rickman being able to buy the necklace. Because he was an angel”).

Rowan Atkinson jako Rufus w filmie „To właśnie miłość”

We wcześniejszej wersji Rufus miał sprawić, iż Rowan nie kupi prezentu swej sekretarce i ostatecznie nie zdradzi żony. Według pierwotnego scenariusza Rufus był aniołem, który subtelnie próbował wpłynąć na wszystkie postacie w filmie poprzez niewielkie ingerencje w ich życie. Scen z „aniołem”, wkraczającym, aby zainterweniować dla dobra bohaterów, miało być znacznie więcej, a po ostatnim dobrym uczynku miał on rozpłynąć się w powietrzu. Na ostatecznym etapie realizacji zrezygnowano jednak z tego pomysłu. Została jedynie scena, w której na lotnisku Heathrow Rufus zaabsorbował personel przy stanowisku odpraw, prosząc o potrzymanie różnych osobistych rzeczy, po czym oświadczył, iż zostawił swoją kartę pokładową tam, gdzie pił kawę, co pozwoliło nastoletniemu Samowi ominąć ochronę i pożegnać się z sympatią, zanim odleciała.

***
Podane powyżej przykłady to oczywiście filmowa fikcja, ale istnieje wiele prawdziwych świadectw osób przekonanych, iż spotkały anioła, który pojawił się pod ludzką postacią, aby im pomóc. O takich przypadkach można przeczytać chociażby w książce Joan Wester Anderson Anielskie drogi. Prawdziwe historie o gościach z niebios, wydanej przez jezuickie wydawnictwo WAM.

Roman Zając

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2023)

Historie ze świata aniołów – ks. prof. Henryk Skoczylas CSMA
Idź do oryginalnego materiału