Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko!
O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. a pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. (Flp 4, 4-7)
W kontekście pytań zadawanych Janowi Chrzcicielowi "co mamy czynić?", właśnie to II czytanie jest podpowiedzią dla nas dziś, tego, co mamy czynić.
Może choćby łatwiej jest oddać ubranie czy jedzenie potrzebującemu, niż okazać wyrozumiałą łagodność osobie, która mnie od lat denerwuje... A zadanie "nie martwić się o nic" - to też nie idzie nam (mi ;) gładko. jeżeli jakoś życie układa się według scenariusza, jaki kontroluję, da się wejść w tę propozycję św. Pawła, ale gdy idzie nie po mojej myśli... nie jest to bliska postawa memu sercu.
A więc jest co robić - jest co robić we własnym sercu - w tym czasie zbliżania się do świąt, do świąt narodzin Tego, który przecież JEST OBECNY w mojej (twojej) codzienności. Co więcej, tę codzienność otwiera jak bramę ku wieczności, jest sens naszych zmagań, jesteśmy w drodze ku Niebu.