🔉Żywot Św. Justa, biskupa Lyonskiego.

salveregina.pl 4 tygodni temu
Zdjęcie: Wszyscy Święci


2 Września.

Żywot Św. Justa, biskupa Lyonskiego.

(żył około roku 379.)

— Grób znajduje się w kościele Saint-Just, Lyon

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. IV, 1880r.

Pierwsze lata młodości Św. Justa nie są nam znane; wiemy tylko, iż z diakona wieneńskiego, przeszedł na kapłana do miasta Lyonu, gdzie z czasem na biskupstwo wyniesiony został. Szanując wysoki urząd, który tak ważne wkładał na niego obowiązki, piastował on go z całą czujnością mądrego i gorliwego pasterza, przyświecając przy tym owieczkom swoim przykładem prostej i serdecznej pobożności.

Dziwna atoli przygoda pozbawiła go biskupstwa, otwierając przed nim surowy zakonny żywot. Dnia pewnego, nagłą furią w szaleństwie porwany człowiek, wybiegł z mieczem na ulicę i pędząc z nim, kogo spotkał zabijał. Na ten widok zbiegli się ludzie i chcąc go pochwycić, rzucili się całym tłumem na niego; ale szalony wpadł do kościoła i drzwi za sobą zatrzasnął. Pospólstwo za nim szturm przypuściło i groziło biskupowi spaleniem kościoła, jeżeli by im człowieka tego nie wydał. Justus atoli żadnym sposobem wydać go nie chciał, mówiąc: iż wedle praw kościelnych, nie godziło się duchownemu do krwi rozlewu rękę przykładać. Aż oto jeden z pierw szych panów miasta, widząc wzburzenie ludu, udał się do biskupa i wymógł na nim wydanie szaleńca, przyrzekłszy mu wprzódy całość i bezpieczeństwo jego osoby. Upewniony tym biskup chcąc zapobiec gorszym skutkom takiej rozjadłości pospólstwa, dał się namówić i owego szalonego wypuścił. Zaledwie go lud ujrzał, nie zważając na usiłowania pana, który go swoją osłaniał opieką, porwał go i włócząc uwiązanego za nogi natychmiast zamordował.

Śmierć owego nieszczęśliwego człowieka, niewymownym strapieniem przejęła Justusa. Jako sprawiedliwy wszystkich uniewinniał, wszystkich pokutujących rozgrzeszał, sam na się wszystkę winę składając. Rozmyślał wtedy jakby się nad swą osobą mógł pomścić, a ów grzech ludzki, grzech swych owieczek, na sobie ukarać. I w końcu postanowił opuścić biskupstwo, a udać się na pustynię, gdzie by nieznany nikomu, pokutę czynił; żeby ten, który

był wielkim urzędu sprawowaniem, większym się stał dobrowolnym wygnaniem. Wracając wtedy z synodu w Akwilei, dokąd za panowania Gracjana cesarza od innych biskupów Galii był wysłany, nie pojechał już do Lyonu, aby tam nie być od ludu przytrzymanym, ale tajemnie tylko niektórych przyjaciół pożegnawszy, sam z młodzieńcem jednym Wiatorem nazwanym podążył do Egiptu, na owe Żywotem Świętych pokutujących wsławione pustynie. I całą w Panu Bogu położywszy ufność, Jemu oddawał się w opiekę, mówiąc: — Wysłuchaj mnie

Boże, zbawienie moje i nadziejo moja!

Przybywszy tam pomiędzy pustelników Świętych, Justus stan swój zataił, i służąc wszystkim w najniższych pracach w pokorze, pełen srogości względem samego siebie, istnie anielski wiódł żywot. Myśli i serce jego nieustannie były z ukochanymi Lugduńczykami, za których nie przestawał czynić pokuty, modlitwy swe i umartwienia Panu Bogu za owce swoje ofiarując.

Wtem trafił się tam pewien człowiek z tejże co i on okolicy, poznał zaraz Świętego i padłszy mu do nóg oznajmił innym, iż to był wielki i zacny biskup imieniem Justus. Zmieszali się bardzo Ojcowie Święci, iż skutkiem niewiadomości swojej dopuścili mu czynić najpodlejsze posługi i chcieli to wyrządzeniem czci należnej osobie jego nagrodzić. ale biskup Święty nie pozwolił na to i mieniąc się być najniższym a nadto wielkim grzesznikiem, prosił by go za takiego jak pierwej mieli.

W czas jakiś potem kapłan jego z Lyonu imieniem Antiochus, człowiek pobożny bardzo i który później w miejsce Justa Świętego na biskupstwo wstąpił rozważając sobie cnoty ukrywającego się gdzieś pasterza, z wielkiej miłości ku niemu puścił się szukać go po świecie. Przejrzał to duchem prorockim Justus Święty i opowiedział Wiatorowd, gdzie którego dnia swej podróży znajdował się Antiochus i kiedy miał się z nim widzieć. Co wszystko najistotniej prawdą się być pokazało.

Po kilku latach cnotliwego i pokutnego na pustyni żywota, mąż Święty szczęśliwie go dokonał. Gdy umierał, płacząc Wiator, wierny uczestnik i towarzysz nędzy jego wołał: — Komu mnie zostawujesz, ojcze miły? — Nie bój się synu, rychło za mną pójdziesz — odrzekł Justus i niedługo po nim jak powiedział, Wiator umarł i stał się towarzyszem Chwały Wiecznej tego, którego prace i pielgrzymstwo dzielił. Lyończycy po śmierci Justa Świętego z wielkim nakładem poselstwo do Egiptu wyprawiwszy, ciało jego do miasta swego przywieźli. A tak ten, który od nich nie odłączał się sercem, po zgonie złączył się z nimi i ciałem: na cześć Pana naszego Jezusa Chrystusa, Którego jest Moc i Sława z Ojcem i z Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.

Pożytki duchowne.

Myśmy zwykli wymawiać się i zawsze prawie na innych winę składać, choćby gdy sami udział w niej mamy. A ten Święty biskup nie tylko, iż całą winę owieczek swoich włożył na siebie, ale i ciężką za nią na całe życie przyjął pokutę. Czułe i trwożliwe jego sumienie pokoju nie miało, iż jakkolwiek mimowolnie, ale zawsze stał się przyczyną morderstwa człowieka i zbrodni ludzi, którzy je popełnili. Boć grzechu nie miał on wcale dając wiarę obietnicy godnego obywatela, który mu bezpieczeństwo owego szalonego przyrzekał. Lepiej jednak zaiste mieć ciasne sumienie, które i małego grzechu lekko sobie nie waży, niżeli zbyt przestronne, dla którego i wielki jest niczym.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału