🔉POGADANKI RELIGIJNE DLA DZIECI – XV NIEDZIELA PO ZIELONYCH ŚWIĄTKACH.

salveregina.pl 4 tygodni temu
Zdjęcie: Pogadanki dla dzieci 1957


Pogadanki religijne dla dzieci na cały Rok Kościelny 1957

XV NIEDZIELA PO ZIELONYCH ŚWIĄTKACH

Wyjątek z Ewangelii Św. Łukasza 7, 11-16

Treść: Wskrzeszenie młodzieńca z Naim.

Cel pogadanki: Będę się starać zawsze pocieszyć smutnych i strapionych.

Pan Jezus szedł do miasteczka Naim, jak zwykle otoczony całym tłumem ludzi. Z miasteczka właśnie wychodził pogrzeb i także dużo ludzi szło za pogrzebem. Niesiono na cmentarz młodego chłopca. Długo chorował, ale żaden doktor nie mógł mu nic pomóc. Chłopiec umarł. I teraz waśnie był jego pogrzeb. Dużo ludzi przybyło na ten pogrzeb, bo go wszyscy w miasteczku znali i było im go żal, iż taki młody, a musiał umrzeć, więc bardzo dużo ludzi go odprowadzało w tej ostatniej drodze. A jego mamusia szła pierwsza i bardzo płakała. Nikt nie mógł jej uspokoić. Serce ją bardzo bolało. Była wdową, to znaczy iż i mąż jej już umarł i miała tylko tego jedynego syneczka.

Teraz szła i wołała na niego z płaczem, ale on nie słyszał. Gdy żył, biegł do niej na każde zawołanie. Teraz nie pomagał ani jej płacz, ani prośby. Nikt na świecie nie ma takiej siły, aby przebudzić umarłego. Żaden człowiek nie potrafi nic zrobić, gdy śmierć kogoś zabierze. Choćby nie wiem jak chciał, nikt nie potrafi tak zrobić, aby umarły się obudził. Tylko Bóg, Który wszystko może, może też wskrzesić z powrotem do życia. I dlatego… dlatego stało się to, co wam opowiem.

Pogrzeb mijał przechodzącego w otoczeniu tłumów Pana Jezusa. Pan Jezus spojrzał na orszak pogrzebowy, ujrzał matkę chłopca, usłyszał jej bolesny płacz i Jego Boskie Serce przepełniła go ogromna Litość. On odczuł, co czuła ta nieszczęśliwa mamusia i podszedł do niej i powiedział: Nie płacz! — A taki ten Jego Głos był słodki i ogromnie dobry, takiego serdecznego pełny współczucia, iż tkanie matki ucichło od razu, podniosła oczy spłakane i spojrzała na Pana Jezusa…

A Pan Jezus podszedł i dotknął się mar, to znaczy tych noszy, na których niesiono umarłego chłopca. Wtedy ci, co je nieśli, stanęli. Za nimi zatrzymali się inni i zrobiło się zupełnie cicho. Ludzie patrzyli zdumieni: wielu znało Pana Jezusa, wiedzieli, iż uzdrawia chorych, wraca zdrowie trędowatym, ale cóż pomoże umarłemu? Po co więc zatrzymał cały orszak?

A Pan Jezus głośno i powoli rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!

Na te słowa umarły chłopiec otworzył oczy i podniósł się na noszach. Na twarzy miał rumieńce życia i uśmiech szczęśliwy, a Pan Jezus wziął go za rękę, pomógł mu zejść z noszy i oddał go matce, która nie wiedziała teraz, co się z nią dzieje z euforii i wdzięczności, jak przedtem z bólu i z cierpienia. Ludzie stali przerażeni wielkością Cudu i jeszcze milczący, a Pan Jezus spokojnie poszedł dalej…

Tłumy zostały zdumione, przejęte zdziwieniem i strachem. Opowiadali między sobą gorączkowo to, co się stało, przepychali się jedni przez drugich, żeby zobaczyć żywego chłopca, którego przed chwilą widzieli umarłym, odprowadzili go do domu ze szczęśliwą, bezgranicznie uradowaną matką. I roznosili po świecie wieść, iż Pan Jezus jest wielkim Prorokiem. Ale wielu zrozumiało, iż wskrzeszać do życia może tylko Bóg, a więc Pan Jezus jest Bogiem…

A wszyscy myśleli przede wszystkim jedno: iż choć tak potężny, taki mocny, jest zarazem taki strasznie Dobry: obojętnie obok ludzkiego cierpienia, Jego Serce kocha ludzi i nie przeszedł głęboko współczuje ich smutkom i żałobie; Sam wychodzi im na przeciw, pociesza. Ujrzał, iż matka młodzieńca z Naim płacze, więc choć Go nikt nie wołał, podszedł do niej Sam, żeby ją pocieszyć i uspokoić. I jak ją pocieszył! Odeszła uradowana, szczęśliwa.

Ja nieraz widzę, iż ktoś płacze, iż komuś smutno. Czasem inne dziecko płacze, czasem ktoś starszy. Czy staram się wtedy zaraz, ile tylko potrafię, pocieszyć, pomóc w czymś, albo choćby tylko przyjść i uścisnąć i ukochać, żeby mniej smutno mu było?

A zawsze przecież mogę się serdecznie pomodlić za zasmuconych, poprosić Pana Jezusa, żeby ich pocieszył On Sam, skoro my sami zrobić tego nie potrafimy.

Trzeba tak robić, bo tak robił Pan Jezus. Trzeba naśladować Jego Dobroć, Jego Najświętsze Serce.

Chcę zawsze spieszyć z pociechą

jeżeli tylko zobaczę,

że komuś smutno się robi,

że ktoś się martwi i płacze.

Pan Jezus zawsze pocieszył,

gdy spotkał ból czy żałobę,

i ja chcę drugich pocieszać,

żeby się Jemu podobać.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału