Dosłownie hałas budzi niepokój.
W każdym z nas niepokój śpi sobie smacznie, niczym taka
płochliwa sarenka, dzikie zwierzę, które drzemie sobie w swojej kryjówce.
Niektórzy spotkali żywą sarenkę np. podczas spaceru po
lesie. Naprawdę, kilka trzeba, by taką sarenkę spłoszyć – najmniejszy hałas
wywoła jej ucieczkę. Będzie biegła, biegła i biegła, aż z tego wyczerpania może
się wykończyć.
Podobnie jest z niepokojem u człowieka. Zaczyna on wtedy
uciekać, nie dosłownie, ale ucieka w swojej głowie – znajduje sobie coraz to nowsze
zajęcia, rzuca się w wir pracy i jeżeli
nie zwolni tego tempa, jeżeli się nie zatrzyma,
to wpadnie w jakieś załamanie nerwowe albo ten pęd negatywnie odbije się na
jego zdrowiu.
Jakie jest lekarstwo na ten niepokój? To cisza.
Trzeba wejść w ciszę i odłączyć się od tego hałaśliwego
otoczenia, ale niestety jaka jest reakcja niektórych osób? Wchodzą w jeszcze większy
hałas, żeby zagłuszyć tę ciszę, która może ich uleczyć. Dlaczego to robią? Bo
się boją. Pierwszy etap wchodzenia w ciszę nie jest przyjemny, dlatego wiele
osób tu rezygnuje z pójścia dalej. Tu spadają maski i wychodzi cała prawda o
człowieku, nic się nie ukryje, więc wiele osób nie może tego znieść, bo nie
chcą znać prawdy o sobie.
Jednak kiedy się przez to przejdzie człowiek zaczyna być
naprawdę wolny. Z serca spada ogromny ciężar. Posłużę się tu przenośnią z
„Władcy pierścieni” – to jest moment, kiedy Frodo wrzuca pierścień do Góry
Przeznaczenia.
Przyznanie się do wszystkich swoich złych uczynków jest
uwalniające. Podejmiesz się tego wyzwania?
Ewelina
Szot