Boże Narodzenie – ”Jak bardzo Bóg nas miłuje!”

prawda-nieujawniona.blogspot.com 4 dni temu

Boże Narodzenie – ”Jak bardzo Bóg nas miłuje!”

Boże Narodzenie – ”Jak bardzo Bóg nas miłuje!”

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, iż Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi” (Tt 3, 4). „Bóg. ..w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1).

Źródło wielkiej rzeki

Przytoczone wyżej zdania zostały wypowiedziane i zapisane blisko 20 wieków temu.

Są one jak źródło wielkiej rzeki, która rozlewa się coraz szerzej, niosąc życie i zbawienie. Natchnione słowa św. Jana i św. Pawła świadczą o Wydarzeniu, które w dziejach ludzkości ma charakter szczytowy, gdyż spełnia wielowiekowe oczekiwania i otwiera pomyślną Przyszłość – doczesną i wieczną.
Wszystkie te słowa mówią o Narodzinach Syna Bożego pośród ludzi i wydobywają ich wielkie znaczenie zbawcze.

Narodziny Boga-Człowieka dały początek różnym ważnym procesom w obszarze religii i kultury. W milionach serc uruchomiły lawinę głębokich przeżyć i słów pełnych poezji i patosu. Zainspirowały wielu twórców do stworzenia wspaniałych dzieł – muzycznych i malarskich. One też stały się przedmiotem wielu teologicznych traktatów. O nich mówią kazania i mszalne homilie. Na nich koncentrują się niezliczone medytacje i ewangeliczne kontemplacje, podejmowane czy to w rekolekcyjnej ciszy czy w chwilach zadumy nad Dziecięciem złożonym w różnych żłóbkach i szopkach...

Kilka wieków po Narodzeniu Chrystusa wielki św. Augustyn wołał: „Przebudź się, człowiecze: dla ciebie Bóg stał się człowiekiem! «Zbudź się o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus». Dla ciebie, powtarzam, Bóg stał się człowiekiem”.

Św. Leon Wielki, papież, również w V wieku, tak zaczynał swoje kazanie bożonarodzeniowe:
„Dzisiaj narodził nam się Zbawiciel, radujmy się, umiłowani!
Nie miejsce na smutek, kiedy rodzi się życie; pierzchnął lęk przed zagładą śmierci, nastaje euforia z obietnicy niekończącego się życia. Nikogo ona nie omija, wszyscy mają ten sam powód do tego wesela, bo nasz Pan niweczy grzech i śmierć, a chociaż nikogo nie znajduje wolnego od winy, to przecież wszystkich przychodzi wyzwolić”.

Jak my dzisiaj przeżywamy Boże Narodzenie?

Co my weźmiemy dla siebie ze wspominanych ziemskich Narodzin Syna Bożego?

Jeśli chcemy wziąć z nich dużo i ubogacić się tym, co Najważniejsze, to przypomnijmy sobie wpierw o wielkiej potrzebie i największym pragnieniu każdego człowieka: by być kochanym – i to miłością nieskończoną, wszechmocną, czyli taką, która potrafi nas ocalić.

– Dziecku wystarczy tyle, iż jest kochane.
– Człowiek dojrzewający chce także sam kochać, bo przeczuwa i wie, iż ludzka osoba rozwija się i spełnia jedynie w miłosnej więzi osób.

Z doświadczenia i z obserwacji wiemy, jak się ma sprawa z ludzką miłością w małżeństwach i w rodzinach, w małych wspólnotach, w większych społecznościach i między narodami. Wszędzie widać ogromne niedostatki w miłości...

– Kto powie, iż już czuje się tak kochany, jak tego pragnie?
– I iż sam tak miłuje swoich bliźnich, jak na to zasługują?

Bez wątpienia każdy człowiek nosi w sobie jakiś radykalny brak w zakresie miłości. Świadczą o tym nasze ciche łzy, co dzień doświadczane mniejsze i większe przykrości. A o czym to mówią nasze wyznania (przed człowiekiem i Bogiem), czynione w chwilach szczerości? Także wygląd twarzy, oglądanych w różnych sytuacjach, zda się potwierdzać ten radykalny brak.

Przypomniałem (w taki dzień) doświadczane braki i ograniczenia miłości – po to tylko, żeby tym mocniej i bardziej przekonująco zwiastować Orędzie wpisane w Boże Narodzenie.

Orędzie Miłości

Oto Bóg, nasz Ojciec, daje nam dzisiaj Swego Syna, żeby zapewnić nas o Swej Boskiej Miłości do nas, do ciebie, do mnie.

Jest to Miłość przedwieczna, nieodwołalna, absolutnie wierna, a zarazem nie narzucająca się, delikatna, dyskretna. Po prostu wspaniała. Po prostu taka, na jaką czeka każdy człowiek!

Doprowadzić człowieka (siebie w pierwszej kolejności) do tej prostej i życiodajnej pewności, iż Bóg kocha nas Boską, nieskończoną Miłością – to trudne zadanie. choćby dla Wszechmocnego Boga jest to trudne, bo człowiek, dotknięty skutkami grzechu pierworodnego, jest poważnie chory na niedowierzanie swemu Stwórcy. Człowiek rodzący się na tej Ziemi nie „czuje” tego, o czym Bóg mówi człowiekowi przez Izajasza, iż jest on wyryty na obu dłoniach Boga (Iz 49, 16) i iż Bóg nie może o nim zapomnieć (Iz 49, 15). Choć cały utkany jest z Miłości Boga, to jednak nie ma żywego doświadczenia tej Rzeczywistości.

Dziecko długo rozczarowywane (przez rodziców i inne osoby) brakiem należnej mu miłości, niełatwo uwierzy, iż miłość w tym świecie jest podstawową „daną” i iż jest ona czuła, delikatna i absolutnie wierna.

Tak, wobec Boga Ojca wszyscy stajemy jako takie dzieci, które dotąd nie spotkały miłości na miarę wpisanych w nie pragnień...
A On cierpi wraz z nami, gdy widzi, jakie to pokłady niewiary i podejrzliwości odgradzają nas od Niego. Bóg nie zostawia nas samych z negatywnymi uczuciami. Nasz Stwórca daleki jest od chłodnej zgody na naszą beznadziejność i marne wegetowanie przez ileś tam lat... On, będąc Miłością, po prostu nie może przystać na naszą marną egzystencję – w smutku, zwątpieniu i oporze, pełnym goryczy.

Bóg przekonuje nas, iż być człowiekiem to wielka sprawa.

Zapewnia nas, iż Jemu na nas bardzo zależy.


On „zrównuje się” z nami, gdy w Tajemnicy Wcielenia staje się jednym z nas. Zniża się do naszego poziomu i uniża po to, żeby tym bardziej przekonująco zaofiarować nam możliwość wyniesienia nas na Boski poziom Życia.
Czyn Boga, który nazywamy krótko Boże Narodzenie, jest w swej istocie miłosnym wyznaniem Boga Ojca.
W ziemskich narodzinach swego Syna Bóg Ojciec mówi nam:
Kocham cię, świecie! Kocham cię, człowiecze! Skoro daję wam Mojego Syna, to czy możecie mówić, iż jesteście sami, samotni i zagubieni?
I iż wasz los jest nazbyt trudny i niepewny? I iż nie wiecie, skąd wyszliście i dokąd podążacie?

– Pięknie treść Bożego narodzenia wyraził o. Karl Rahner SJ:
„Kiedy mówimy: jest Boże Narodzenie, to mówimy zarazem: w Słowie Wcielonym Bóg wyrzekł w świat swoje Słowo – ostatnie, najgłębsze i najpiękniejsze. Słowo, którego już nie można cofnąć, bo jest ono ostatecznym czynem Boga, bo jest ono samym Bogiem w świecie. A słowo to brzmi: Kocham ciebie, świecie, i ciebie, człowiecze”.

„Miłość mię sprowadziła i miłość mię zatrzymuje”


Do niezapomnianych słów ojca K. Rahnera chciałbym dodać jeszcze kilka zdań św. siostry Faustyny, która była obdarzona wyjątkową zdolnością widzenia głębi Tajemnicy Boga i tajemnicy człowieka.

W swoim Dzienniczku tak opisuje przeżycia Bożego Narodzenia w roku 1935.
W dzień wigilijny „od samego rana duch mój był pogrążony w Bogu. Jego obecność przenikała mnie na wskroś. Wieczorem przed wieczerzą, weszłam na chwilę do kaplicy, ażeby u stóp Pana Jezusa podzielić się opłatkiem z tymi, którzy są z daleka, a których Jezus bardzo kocha, a ja mam im wiele do zawdzięczenia. Kiedy się w duchu dzieliłam tym opłatkiem z pewną osobą, usłyszałam w duszy te, słowa: – serce jego jest Mi niebem na ziemi. – Kiedy wychodziłam z kaplicy, w jednej chwili ogarnęła mnie wszechmoc Boża. Wtem poznałam, jak bardzo Bóg nas miłuje; o, gdyby dusze choć w cząstce mogły to pojąć i zrozumieć” (Dz 574).

Raczej nie możemy liczyć na takie wizje i tak głębokie zrozumienia Boga, o jakich zaświadcza św. Faustyna (i wielu innych świętych). Mamy jednak prawo, a poniekąd i obowiązek, zapożyczania przenikliwych oczu serca od tych, którzy widzieli więcej i więcej Boga poznali.

– Nieraz fascynuje nas czyjaś inteligencja, czyjeś znakomite ogarnianie jakiegoś fragmentu rzeczywistości. Czasem bywa to psychologia, astronomia, polityka, analizy socjologiczne itd.

– Czy nie powinniśmy z wielkim zainteresowaniem i wręcz pasją poznawać to, co mówią Bogu ci, którym Bóg dawał i daje wyjątkowy wgląd w całą Rzeczywistość.

W Boże Narodzenie roku 1935 uwaga Faustyny skierowana jest ku Tajemnicy Wcielenia. Chce dogłębniej pojąć, co znaczy aż taki czyn Boga, więc pyta: „Jezu, co jest powodem, iż taisz swój Majestat, iż opuściłeś tron nieba, a przebywasz z nami? Odpowiedział mi Pan:
Córko Moja, miłość mię sprowadziła i miłość mię zatrzymuje. Córko Moja, o gdybyś wiedziała, jak wielką zasługę i nagrodę ma jeden akt czystej miłości ku Mnie, umarłabyś z radości.
Mówię to dlatego, abyś się ustawicznie łączyła ze Mną przez miłość, bo to jest cel życia duszy twojej; akt ten polega na akcie woli; wiedz o tym, iż dusza czysta jest pokorna; kiedy się uniżasz i wyniszczasz przed Majestatem Moim, wtenczas ścigam cię łaskami swoimi, używam wszechmocy, aby cię wywyższyć” (Dz 576).

Takiej duchowej wiedzy (jak św. Faustyna) sami z siebie raczej nie mamy. Ale możemy uczestniczyć w wiedzy więcej poznających. Dzięki ich świadectwu możemy odnowić naszą ewangeliczną kontemplację Osoby Jezusa…

Na życie, na czas, na naszą codzienność różnie można patrzeć.

W dzień Bożego Narodzenia sens danego nam czasu życia można by zawrzeć w tym jednym zdaniu: Czas jest czekaniem Boga na moją miłość.

Jaki to będzie dla mnie czas w oktawie Bożego Narodzenia?
Czy Jezus doczeka się choć jednego aktu szczerej miłości do Niego?

Miłość przyzywa miłość

„Miłość przyzywa miłość...Odpowiedz Mi zatem: Pragnę ciebie.

Cóż cię onieśmiela? Twoje powtarzające się zaniedbania? Twoje niedociągnięcia? Brak zrównoważenia? Twoja myśl roztargniona? Złe wspomnienia? Biorę to wszystko na siebie. Zbieram nędzę, a czynię z niej wspaniałości. Daj Mi wszystko. Czy ośmielisz się powiedzieć, iż cokolwiek w twoim życiu mogłoby nie należeć do Mnie – skoro stanowimy jedno…” [1].

Krzysztof Osuch SJ
Idź do oryginalnego materiału