Nowy kaznodzieja Domu Papieskiego podważa naukę Kościoła o homoseksualizmie?
prawda-nieujawniona.blogspot.com 1 dzień temu
Jak twierdzi Michael Haynes z „Life
Site News”, kapucyn o. Roberto Pasolini, „nowo mianowany kaznodzieja
Domu Papieskiego, ma na swoim koncie historię bagatelizowania kościelnej
nauki o homoseksualizmie, mówiąc, iż Biblia potępia akty homoseksualne
tylko dlatego, iż biblijni autorzy nie potrafili postrzegać
homoseksualizmu jako orientacji, co było pojęciem, które nie istniało w
kulturze tamtego czasu”. O. Pasolini, jak ogłoszono 9 XI, zastąpił
kardynała Raniero Cantalamessę, który został kaznodzieją Domu
Papieskiego w 1980 r. i od tamtego czasu służył na tym stanowisku w
trakcie trzech pontyfikatów.
Zdaniem
Haynes’a nowy kaznodzieja „wprowadza nową epokę” w Watykanie, która
charakteryzuje się kwestionowaniem nauczania Kościoła o homoseksualizmie
i jest odzwierciedleniem „dezorientującej retoryki w tej chwili emanującej z
Watykanu w tej kwestii”. Portal „Informazione Cattolica” sugeruje, iż
o. Pasolini, który jest profesorem egzegezy biblijnej Wydziału
Teologicznego Północnych Włoch w Mediolanie „został wybrany (...) w celu
promowania go jako nowego profesora Papieskiego Instytutu Jana Pawła II
dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną na Papieskim Uniwersytecie
Laterańskim, aby osobiste idee o. Pasoliniego, dotyczące interpretacji
pewnych fragmentów biblijnych odnoszących się do homoseksualizmu, stały
się przedmiotem oficjalnego nauczania”.
Publicysta
„Life Site News” podkreśla, iż Kościół jednoznacznie potępia czyny
homoseksualne, a przykłady można znaleźć np. w listach św. Pawła do
Koryntian i do Rzymian. Tymczasem w lutym tego roku o. Pasolini wygłosił
wykład, w którym wydaje się to nauczanie odrzucać, pytając: „Ale czy
znajdziemy jakiekolwiek formy aprobaty dla związków tej samej płci w
Piśmie Świętym? I odpowiedzią nie jest z pewnością Nie, ponieważ w rzeczywistością mamy opowieści”.
Dalej
o. Pasolini sięgając do Biblii przytacza fragmenty, które według niego
mogą być dowodem na relacje homoseksualne. Choć stwierdza np., iż
określanie relacji Dawida i Jonatana jako homoseksualnej byłoby
„naginaniem tekstu”, to zachęca jednocześnie do „wyobrażenia sobie”, iż
obaj mężczyźni byli aktywnymi homoseksualistami. Bowiem „z pewnością
istniały w tamtym czasie opowieści o miłości homoseksualnej, to jest
oczywiste, a zatem nic nie powstrzymuje nas przed możliwością pomyślenia
o tym, wyobrażenia sobie tego”.
O.
Pasolini także twierdzi, iż nie byłoby niczym „niestosownym”
wyobrażenie sobie, iż setnika, który zwrócił się do Chrystusa o
uzdrowienie swego sługi, łączyła z tym sługą relacja homoseksualna. A
wówczas powinniśmy zadać sobie pytanie: „Kogo Jezus nagrodził najwyższą
pochwałą?” Jego zdaniem zmuszałoby to nas, do „rewizji wszystkich
opinii, jakie mamy”, gdyż jego zdaniem „Jezus w rzeczywistości nie
obawiał się mówić dobrze o ludziach – by wrócić do błogosławieństwa [Fiducia supplicans], które papież niedawno napisał i wsadził kij w mrowisko”.
Zdaniem
o. Pasoliniego mówić o kimś dobrze, nie oznacza aprobaty dla całego
jego życia, gdyż nikt z nas nie jest w 100 procentach doskonały. Jednak
każdy potrzebuje błogosławieństwa oraz „szacunku”, „zaufania” i
„miłości”, co w końcu może nam pomóc osiągnąć te 100 proc.
Odnosząc
się do bluźnierczej sugestii aktywistów homoseksualnych, iż Chrystusa i
Łazarza łączyła relacja homoseksualna, o. Pasolini – jak pisze Haynes –
nie odrzuca tego pomysłu, ale zaznacza, iż taka teoria to „sposób
rzutowania na Pismo Święte naszych własnych pytań, naszej ciekawości”.
Porównuje to do... ciekawości, w jakiej sukni była np. panna młoda na
weselu w Kanie Galilejskiej – w Biblii nie ma takich informacji, ale też
nie są one konieczne.
Kontynuując
swój wywód o. Pasolini stwierdził, iż w Biblii znajdziemy „pewne
potępienie tego, co moglibyśmy nazwać homoseksualizmem”. Jego zdaniem
słowo „homoseksualizm” zaczęło oznaczać rzeczy, które w Biblii są
potępione, a mianowicie „akty homoseksualne, bierne i czynne”.
„Biblia
nigdy nie mówi o homoseksualizmie ogólnie – twierdzi duchowny. –
Potępia pewne konkretne postawy, pewne epizody, pewne działania, ale nie
osobę. Nie ma tu żadnego słowa przeciwko skłonności, ale przeciwko
aktom homoseksualnym, temu, co moglibyśmy nazwać homogenitalnością,
to znaczy według Biblii genitalny akt jednopłciowy ma potencjalnie
aktywne znaczenie”. Z tego wynika zdaniem o. Pasoliniego, iż w Biblii
nie ma osądu „homoseksualnej kondycji czy orientacji, czyli tego, co
dzisiaj moglibyśmy nazwać homoseksualizmem jako psychiczną orientacją
czy egzystencjalną kondycją”.
O.
Pasolini twierdzi zatem, iż „Biblia choćby nie zakłada świata, w którym
istnieje inna skłonność niż heteroseksualna”. Tymczasem my najwidoczniej
jesteśmy mądrzejsi i bierzemy pod uwagę koncepcję „osób
homoseksualnych”. W czasach biblijnych o tym nie było mowy i dlatego
tacy ludzie byli „stygmatyzowan z tą siłą aktów homoseksualnych: były to
akty, które od razu kategoryzowano jako coś, co nie istniało, tak jak
kobieta wkładająca spodnie” – snuje swe dywagacje o. Pasolini.
Jak
wyjaśnia te dość mętne wywody Haynes: o. Pasolni „twierdzi, iż Biblia
potępia czyny homoseksualne, ale nie skłonność. Ale potem oświadcza, iż
nie ma biblijnego potępienia pragnienia pozostawania w stanie, w którym
czuje się pociąg do osoby tej samej płci”.
Publicysta
przypomina niezmienne potępienie aktów homoseksualnych przez Kościół i
przytacza dokument Kongregacji Nauki Wiary z 1986 r., kiedy jej
prefektem był kard. Ratzinger. Kongregacja w „Liście do biskupów
Kościoła o duszpasterstwie osób homoseksualnych” nie twierdzi, iż
skłonność homoseksualna jest sama w sobie grzechem, ale ostrzega, iż
„stanowi jednak słabszą błądź silniejszą skłonność do postępowania złego
z moralnego punktu widzenia. Z tego powodu sama skłonność musi być
uważana za obiektywnie nieuporządkowaną”.
Kongregacja
podkreśla też, iż w przypadku duszpasterstwa osób homoseksualnych nie
można takiej posługi prowadzić „bez jasnego określenia, iż aktywność
homoseksualna jest niemoralna. Postawa prawdziwie duszpasterska powinna
brać pod uwagę konieczność unikania u osób homoseksualnych bliższych
okazji do grzechu”.