Dobrze jest umieć patrzeć na naszych poprzedników, przewodników i nauczycieli z podziwem – choćby wtedy, gdy nie zawsze nam z nimi po drodze.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 23 stycznia 2025:
Zbigniew Herbert w liście do Henryka Elzenberga w 1952 r. pisał: „Namawiano mnie do studiowania tomizmu. Zacząłem chodzić na czytanie Summy. Rzeczywiście wiele rzeczy się układało i wyjaśniało. Poczułem się szczęśliwy i wolny. I to już był pierwszy sygnał, iż trzeba uciekać, iż coś w substancji człowieczej się przekręca. Czułem przyjemność sądzenia i klasyfikacji. A przecież człowieka bardziej określają słowa zaczynające się na nie: niepokój, niepewność, niezgoda”.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.
Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Myśl św. Tomasza odegrała szczególną rolę w historii Kościoła katolickiego. Od czasów encykliki „Aeterni Patris” Leona XIII stała się niejako fundamentem gmachu katolickiej teologii i filozofii. Jej systematyczność, precyzja i skupienie na kwestiach metafizycznych przysporzyła św. Tomaszowi tyle samo zwolenników, co przeciwników. Nie było w polskim Kościele XX wieku głośniejszej debaty intelektualnej niż ta między Józefem Tischnerem – autorem słynnego „Schyłku chrześcijaństwa tomistycznego” – a zwolennikami Szkoły Lubelskiej, do której zaliczał się m.in. Stefan Swieżawski.
Czy w konfrontacji z chrześcijańską – a także każdą inną – tradycją jesteśmy skazani na „wybór narożnika”? Inaczej widzi to prof. Piotr Gutowski, kierownik Katedry Historii Filozofii Nowożytnej i Współczesnej KUL. W wywiadzie zatytułowanym „Podziwiam prof. Swieżawskiego, ale nie zgadzam się z jego filozoficzną koncepcją Boga” omawia swój złożony stosunek zarówno do myśli św. Tomasza, jak i badacza jego myśli, a jednocześnie jednego ze swoich nauczycieli, Stefana Swieżawskiego.
Zapytany o to, jak dziś podchodzi do wybitnego polskiego filozofa, Gutowski odpowiada: „Najkrócej mówiąc, jest to stosunek szacunku, podziwu i wdzięczności. Można zapytać, jak można szanować i podziwiać kogoś, z kim w wielu sprawach się nie zgadzamy. Otóż można, zwłaszcza za to, iż na taką niezgodę pozwala swoim uczniom”.
Jest w tym ogromna mądrość i drogowskaz nie tylko na ścieżkach poszukiwań filozoficznych: umieć patrzeć na naszych poprzedników, przewodników i nauczycieli z podziwem – choćby wtedy, gdy nie zawsze nam z nimi po drodze.