MARCIN Z KOCHEM, O.S.F.C. - CZTERY RZECZY OSTATECZNE - ŚMIERĆ, SĄD BOŻY, PIEKŁO i NIEBO (reupload)

novusordo-pl.blogspot.com 1 rok temu

CZTERY RZECZY OSTATECZNE

ŚMIERĆ, SĄD BOŻY, PIEKŁO i NIEBO

MARCIN Z KOCHEM, O.S.F.C.


Ojciec Martin von Cochem urodził się w Cochem nad Mozelą w roku 1625, zmarł w Waghausel w 1712 roku.

Nihil Obstat: Thomas L Kinkead, Censor Liborium

Imprimatur: Michael Augustine --- arcybiskup Nowego Jorku

(Nowy Jork 5 października 1899)

Przekład z języka angielskiego.

Oryginał dostępny na stornie archive.org

Odpowiedzialny za tłumaczenie: Król Krzysztof, 2021


Spis treści

Spis treści 3

CZĘŚĆ I. O ŚMIERCI. 5

I. O strachu przed śmiercią. 5

II. O napaściach szatana w godzinie śmierci. 9

III. O zjawieniu się duchów ciemności. 12

IV. O strachu przed piekłem. 14

V. O sądzie. 16

CZĘŚĆ II. O SĄDZIE OSTATECZNYM 21

I. O znakach, które poprzedzą sąd ostateczny. 21

II. O zmartwychwstaniu umarłych. 25

III. O sposobie, w jaki dobrzy i niegodziwcy zostaną doprowadzeni na miejsce sądu. 30

IV. O tym jak wszyscy ludzie będą oczekiwać przyjścia Chrystusa w Dolinie Jozafata. 33

V. O pojawieniu się krzyża Chrystusa na niebie. 35

VI. O nadejściu Sędziego. 38

VII. O sposobie, w jaki Chrystus zajmie swoje miejsce na tronie sądu. 42

VIII. O powodzie, dla którego pojawienie się Chrystusa w Dniu Sądu Ostatecznego będzie straszne, oraz o ohydzie grzechu śmiertelnego. 47

IX. O sposobie rozpoczęcia Sądu Ostatecznego. 51

X. O długości czasu trwania Sądu Ostatecznego. 54

XI. O ogłoszeniu wyroku wydanego na dobrych i złych. 57

XII. O tym, jak przeklęci na próżno będą prosić o litość i zostaną wrzuceni do piekła. 61

XIII. O tym jak Błogosławieni wstąpią do Nieba po Sądzie. 64

CZĘŚĆ III. O PIEKLE. 69

I. O ogniu piekielnym. 69

II. O głodzie i pragnieniu cierpiących w piekle. 74

III. O ohydnych zapachach piekła. 78

IV. O niektórych innych piekielnych mękach. 80

V. O towarzystwie w piekle. 85

VI. O utracie uszczęśliwiającej wizji Boga. 92

VII. O robaku, który nie umiera. 97

VIII. O wieczności. 100

CZĘŚĆ IV. O NIEBIE. 107

I. O naturze nieba. 107

II. O radościach nieba. 114

III. O radościach nieba (ciąg dalszy). 121

IV. O liczbie zbawionych. 126


CZĘŚĆ I. O ŚMIERCI.

I. O strachu przed śmiercią.

Wydaje mi się, iż zbyteczne jest mówienie o lęku przed śmiercią. Temat został wystarczająco rozwinięty przez różnych pisarzy; poza tym każdy wie i odczuwa na sobie, iż życie jest słodkie, a śmierć jest gorzka. Bez względu na to, jak stary może być człowiek, jakkolwiek zły jest stan zdrowia, jakkolwiek nieszczęśliwa jest jego sytuacja, myśl o śmierci jest niepożądana. Istnieją trzy główne powody, dla których wszyscy rozsądni ludzie tak bardzo boją się śmierci:

Po pierwsze, z powodu miłości do życia, lęk przed śmiercią jest nieodłączną cechą ludzkiej natury. Po drugie, ponieważ każda rozumna istota doskonale zdaje sobie sprawę, iż śmierć jest gorzka, a oddzielenie duszy od ciała nie może nastąpić bez niewysłowionego cierpienia. Po trzecie, ponieważ nikt nie wie, dokąd pójdzie po śmierci ani jak stanie w Dniu Zmartwychwstania.

Dobrze będzie dokładniej wyjaśnić drugą i trzecią z tych przyczyn, aby z jednej strony ci, którzy prowadzą niedbałe życie, mogli zostać przez to obudzeni strachem przed śmiercią i nauczyć się unikać grzechu, a z innej, aby każdy z nas mógł zostać ostrzeżony, aby przygotował się na śmierć, abyśmy nie zostali przez nią zaskoczeni. Każdy instynktownie wzbrania się przed śmiercią, ponieważ jest ona gorzka i bolesna, nie do opisania dla natury ludzkiej. Dusza ludzka podlega wielu niepokojom, lękom i smutkom, a ciało cierpi na ból i choroby wszelkiego rodzaju, ale żadnego z tych cierpień nie można porównać do agonii śmierci. Człowiek, który traci dobre imię i majątek, odczuwa dotkliwy smutek, ale nie umiera z tego powodu. Wszelkie cierpienia i choroby, wszelki smutek i udręka, jakkolwiek straszne, są mniej gorzkie niż śmierć. Dlatego postrzegamy śmierć jako potężnego monarchę, najbardziej okrutnego, bezwzględnego, najgroźniejszego wroga ludzkości. Spójrz na człowieka zmagającego się ze śmiercią, a zobaczysz, jak tyran obezwładnia, zniekształca, wybija ofiarę. Dlaczego śmierć jest tak trudna, tak straszna?

Dzieje się tak, ponieważ dusza musi oddzielić się od ciała. Ciało i dusza zostały stworzone dla siebie nawzajem, a ich związek jest tak intymny, iż rozstanie między nimi wydaje się prawie niemożliwe. Wolałyby znieść prawie wszystko niż zostać rozerwane.

Dusza boi się przyszłości i nieznanej krainy, do której zmierza. Ciało jest świadome, iż gdy tylko dusza od niego odejdzie, stanie się ofiarą robaków. W konsekwencji dusza nie może znieść opuszczenia ciała ani ciało rozstania się z duszą. Ciało i dusza pragną, aby ich związek pozostał nierozerwalny i razem cieszyli się słodyczami życia.

W jednym ze swoich listów do św. Augustyna, św. Cyryl, biskup Jerozolimy, opowiada o tym, co powiedział mu człowiek, który został wskrzeszony z martwych. Powiedział między innymi: „Moment, w którym moja dusza opuściła moje ciało, był jednym z tak okropnego bólu i udręki, iż nikt nie może sobie wyobrazić boleści, którą wtedy zniosłem. Gdyby wszystkie wyobrażalne cierpienia i ból zostały połączone razem, byłyby niczym w porównaniu z torturą, jaką przeszedłem przy oddzielaniu duszy od ciała.” Aby podkreślić swoje słowa, dodał, zwracając się do św. Cyryla: „Wiesz, iż masz duszę, ale nie wiesz, co to jest. Wiesz, iż istnieją istoty zwane Aniołami, ale nie znasz ich natury. Wiesz, iż istnieje Bóg, ale nie możesz pojąć Jego istoty. Tak jest ze wszystkim, co nie ma cielesnego kształtu; nasze rozumienie nie może tego pojąć. W podobny sposób to niemożliwe dla ciebie zrozumieć, jak mogłem cierpieć tak intensywną agonię w jednej krótkiej chwili.” A jeżeli niektórzy ludzie widocznie umierają najspokojniej, to dlatego, iż wyczerpana cierpieniem natura nie ma już siły, by walczyć ze śmiercią.

Wiemy ze świadectwa samego Naszego Odkupiciela, iż ​​żadna agonia nie jest podobna do agonii śmierci. Chociaż przez cały okres swej bolesnej męki był strasznie torturowany, to jednak całego męczeństwa, jakie przeszedł, nie można porównać z tym, co wycierpiał w chwili śmierci. To wnioskujemy z Ewangelii.

Nigdzie nie możemy znaleźć tego, by w jakimkolwiek okresie Jego życia wielkość bólu, który zniósł, wymusiła od Naszego Pana krzyk boleści. Ale kiedy nadeszła chwila, w której umarł i bezlitosna ręka śmierci rozerwała Jego Serce, czytamy, iż zawołał donośnym głosem i oddał ducha. Stąd jest oczywiste, iż w żadnym okresie Męki Chrystus nie cierpiał tak dotkliwie, jak przy najbardziej bolesnym oddzieleniu Swojej świętej duszy od błogosławionego ciała.

Aby ludzkość przynajmniej w jakimś stopniu mogła zrozumieć, jak straszną była śmierć, jaką Chrystus umarł za nas, zarządził, abyśmy po naszej śmierci zakosztowali goryczy Jego śmierci i doświadczyli prawdy następujących słów Papieża, Św. Grzegorza: „Konflikt Chrystusa ze śmiercią reprezentował nasz ostatni konflikt, ucząc nas, iż agonia śmierci jest najgłębszą agonią, jaką człowiek kiedykolwiek doświadczył lub kiedykolwiek będzie odczuwał. Jest wolą Boga, aby człowiek cierpiał tak intensywnie na końcu swojego życia, abyśmy mogli rozpoznać i docenić ogrom miłości Chrystusa do nas, nieocenioną korzyść, jaką dał nam, znosząc śmierć za nas. Byłoby bowiem niemożliwe, aby człowiek w pełni poznał nieskończoną miłość Boga, gdyby on również nie napił się do pewnego stopnia gorzkiego kielicha, który pił Chrystus.”

W tym fragmencie z pism świętego papieża Grzegorza uczymy się, iż Chrystus zarządził, aby wszyscy ludzie w godzinie ich śmierci mieli cierpieć podobne bóle, jakie Chrystus wycierpiał za nas podczas swojej ostatniej agonii, aby mogli zdobyć jakąś wiedzę, na podstawie własnego doświadczenia, o straszliwej naturze śmierci, jaką On dla nas zniósł, i o wielkiej cenie, jaką zapłacił za nasz okup. Jak bolesna, jak straszna, jak okropna będzie dla nas śmierć, jeżeli nasza śmierć będzie w jakimkolwiek stopniu przypominać najbardziej bolesną śmierć Chrystusa!

Jak poważny jest konflikt przed nami, biednymi śmiertelnikami! Jakie męki czekają nas w naszej ostatniej godzinie! Można by pomyśleć, iż lepiej byłoby nigdy się nie urodzić, niż urodzić się, by cierpieć z powodu takiej udręki. Ale w ten sposób można zdobyć Niebo i tylko przez tę wąską bramę możemy wejść do Raju. Dlatego, o Chrześcijaninie, z euforią przyjmij swoje przeznaczenie i podejmij niezachwiane postanowienie znoszenia bezgranicznej goryczy śmierci. Wielką zasługą jest bowiem oddanie życia, które każdy człowiek tak bardzo kocha, i poddanie się z gotowym i chętnym umysłem cierpieniom śmierci. Aby zachęcić was do zdobycia zasługi w ostatnich chwilach, radzę wam podjąć następującą decyzję, by odważnie znieść śmierć.

POSTANOWIENIE

O Boże wszelkiej sprawiedliwości, któryś zarządził, iż od upadku naszych pierwszych rodziców wszyscy ludzie mają umrzeć, a także, iż losem wielu z nas powinno być zasmakowanie w śmierci czegoś z bólu, jaki Twój Syn znosił w godzinie Jego śmierci, najchętniej poddaję się temu surowemu wyrokowi Twemu. Chociaż życie jest dla mnie słodkie, a śmierć wydaje się najbardziej gorzka, jednak z posłuszeństwa Tobie dobrowolnie akceptuję śmierć ze wszystkimi jej bólami i jestem gotów oddać swoją duszę, kiedykolwiek, gdziekolwiek, w jakikolwiek sposób może się to podobać Twej boskiej Opatrzności. A ponieważ sprawiłeś, że śmierć człowiekowi stała się tak gorzka, abyśmy mogli odczuć w pewnym stopniu na podstawie własnego doświadczenia, jak bolesną śmierć poniósł Twój umiłowany Syn za nas, z chęcią przyjmuję karę śmierci, abym mógł przynajmniej w końcu wiedzieć coś o bólach, które mój błogosławiony Pan wycierpiał z mojego powodu. Dlatego na cześć Jego gorzkiej męki i śmierci, teraz z euforią poddaję się wszelkim cierpieniom, przez które zostanę wezwany w chwili odejścia, i oświadczam, iż jestem zdecydowany znosić je z całą stałością, do której jestem. zdolny. Modlę się, aby to postanowienie z mojej strony było miłe w Twoich oczach i abyś dał mi łaskę, abym cierpliwie zniósł moją ostatnią agonię. Amen.


II. O napaściach szatana w godzinie śmierci.

Chociaż śmierć jest sama w sobie najbardziej gorzka, ale jej gorycz nie mało wzmacniana jest przez żywe wspomnienie grzechów naszego poprzedniego życia, przez myśl o nadchodzącym sądzie, o wieczności, która jest przed nami, i przez ataki szatana. Te cztery rzeczy napełniają duszę takim przerażeniem, iż nieomylnie rozpaczałaby, gdyby nie została wzmocniona przez Bożą pomoc.

Omówimy nieco każdą z tych czterech rzeczy, a także wskażemy sposoby zwalczania lęków, które one wzbudzają.

Co się tyczy ataków szatana, wiedz, iż sprawiedliwy Bóg pozwala mu mieć wielką moc, by zaatakować nas w godzinie śmierci; nie dla naszego zatracenia, ale dla naszej próby. Chrześcijanin przed zgaśnięciem musi jeszcze udowodnić, iż nic nie pomoże mu porzucenie swego Boga. Z tego powodu zły wróg wykorzystuje całą otrzymaną moc i sprowadza wszystkie swoje siły na człowieka, który umiera, w nadziei, iż doprowadzi go do grzechu i zepchnie go do piekła. Przez całe nasze życie atakuje nas zaciekle i nie zaniedbuje żadnych środków, którymi mógłby nas oszukać. Ale wszystkie te prześladowania nie dają się porównać z ostatecznym atakiem, z jakim będzie usiłował nas w końcu zwyciężyć. Potem szaleje i krąży jak lew ryczący, szukając kogo pożreć.

Dowiadujemy się tego z następującego fragmentu Apokalipsy: Biada ziemi i morzu, gdyż zastąpił diabeł do was, żywiący wielki gniew, gdyż wie, że ma mało czasu (Ap 12:12). Te słowa mają szczególne znaczenie dla konających, przeciw którym diabeł szykuje wielki gniew i których stara się uwieść. On bowiem doskonale wie, iż jeżeli nie weźmie ich teraz w swoją władzę, nigdy więcej nie będzie miał na to takiej szansy. Posłuchaj, co mówi św. Grzegorz na ten temat:

„Zastanówcie się dobrze, jak straszna jest godzina śmierci i jak przerażająca będzie w tym czasie pamięć o naszych złych czynach. Duchy ciemności przypomną sobie całą krzywdę, jaką nam wyrządziły i przypomną nam o grzechach popełnionych za ich namową, które my popełniliśmy. Nie pójdą tylko na łoże śmierci bezbożnych, ale będą obecni z wybranymi, starając się odkryć coś grzesznego, o co ich oskarżyć. Niestety! A co możemy powiedzieć o sobie, widząc, jak niezliczone są grzechy, o które zostaniemy oskarżeni? Co możemy odpowiedzieć naszym przeciwnikom, kiedy przedkładają nam wszystkie nasze grzechy w celu doprowadzenia nas do rozpaczy?”

Złe duchy będą kusić swoją nieszczęśliwą ofiarę w momencie śmierci w różnych punktach, ale szczególnie w odniesieniu do grzechów, w które popadła. jeżeli za życia żywiła nienawiść do kogokolwiek, wyczarują przed jej umierającymi oczami obraz tej osoby, powtarzając wszystko, co zrobiła, aby ją zranić, aby ożywić płomień nienawiści do tego wroga lub rozpalić go na nowo. A jeżeli ktoś przekroczył czystość, pokaże mu współwinnego grzechu i będzie starał się obudzić poczucie winy, jakie odczuwa ta osoba. Jeśli dręczyły go wątpliwości co do wiary, przypomną mu o artykule wiary, z którym miał trudności z zaakceptowaniem, przedstawiając go jako nieprawdziwy. Jeśli człowiek ma skłonność do małoduszności, złe duchy go w niej zachęcą, aby okraść go z nadziei na zbawienie. Człowieka, który zgrzeszył pychą i chlubił się swoimi dobrymi uczynkami, usiłują usidlić pochlebstwami, zapewniając go, iż stoi wysoko w łasce Boga, a wszystko, co uczynił, nie może nie zapewnić mu miejsca w niebie. I znowu, jeżeli w swoim życiu człowiek oddawał się zniecierpliwieniu, pozwalając sobie na złość i irytację każdym drobiazgiem, sprawiają, iż jego choroba wydaje mu się najbardziej irytująca, może stać się niecierpliwy i buntować się przeciwko Bogu za to, iż mu zesłał tak bolesną chorobę.

Lub jeżeli był letni i nieporadny, bez zapału w modlitwie lub wytrwałości w ćwiczeniach religijnych, starają się utrzymać w jego duszy ten stan apatii, sugerując mu, iż jego fizyczna słabość jest zbyt wielka, by pozwolić mu przyłączyć się do modlitw jakie czytają mu jego przyjaciele. W końcu kuszą tych, którzy prowadzili bezbożne życie i wielokrotnie popadali w grzech śmiertelny, do rozpaczy, przedstawiając ich występki jako tak wielkie, iż przekraczają przebaczenie. Jednym słowem, duchy zła atakują śmiertelników w momencie śmierci najbardziej zaciekle i w ich najbardziej wrażliwym miejscu, tak jak zręczny generał szturmuje fortecę po tej stronie, gdzie uważa mury obronne za najsłabsze.

Ale diabły nie zawsze ograniczają się do kuszenia człowieka w związku z jego głównymi słabościami i dominującymi wadami; często kuszą go do grzechów, których dotychczas nie był winien. Ci sprytni wrogowie nie szczędzą bowiem trudu, aby oszukać umierających, a jeżeli zawiodą w jednym ze sposobów, próbują odnieść sukces w inny. Te pokusy nie mają zwyczajnego charakteru. Czasami są tak gwałtowne, że słabi śmiertelnicy nie mogą im się oprzeć bez nadprzyrodzonej pomocy. jeżeli to wszystko, co może zrobić ktoś, kto jest zdrowy, aby stawić czoła atakom diabła, a choćby taki często jest przez nie zwyciężany, to jak trudna musi być dla osłabionego chorobą walka z tak potężnymi wrogami!

W tej kwestii pobożny pisarz powiada: „Jeśli umierający człowiek nie uzbroił się naprzód przed ostatnią chorobą na te ataki i nie przyzwyczaił się do walki ze swoimi duchowymi przeciwnikami, ma on nikłe szanse na pokonanie ich w tej chwili. jeżeli to uczyni, będzie to tylko z pomocą Boga Wszechmogącego, Najświętszej Maryi Panny, jego Anioła Stróża lub jednego ze Świętych. Bo nasz miłosierny Bóg, Jego Aniołowie i błogosławieni Święci nie opuszczają Chrześcijanina w godzinie jego najpilniejszej potrzeby; spieszą mu z pomocą, to znaczy pod warunkiem, iż zasługuje na ich pomoc.” Aby przygotować się przed ostatnią chorobą do walki z tymi pokusami, wskazane będzie, by z należytym oddaniem odmówić następującą modlitwę:

O Jezu, współczujący Odkupicielu ludzkości, przypominam sobie potrójną pokusę, jakiej podjąłeś się ze strony złego wroga i modlę się do Ciebie przez chwalebne zwycięstwo, jakie osiągnąłeś nad nim, abyś stanął przy mnie w moim ostatnim konflikcie i wzmocnił mnie przeciwko wszystkim jego pokusom. Wiem, iż o własnych siłach nie mogę walczyć z tak potężnym wrogiem i z pewnością muszę zostać pokonany, chyba iż Ty lub Twoi błogosławieni Święci nie udzielicie mi pomocy w odpowiedniej chwili. Dlatego teraz gorąco błagam o pomoc Twoją i Twoich Świętych, i rozważam uzbroić się najlepiej, jak potrafię, z Twojej łaski, aby sprostać pokusom, które mnie czekają. Obiecuję teraz, przed Tobą i świętymi Aniołami i błogosławionymi Świętymi, iż nigdy dobrowolnie nie wystawię się na żadną pokusę, bez względu na jej naturę, ale z pomocą Twojej łaski będę ją energicznie zwalczać. Amen.


III. O zjawieniu się duchów ciemności.

Poza tym, co już zostało wspomniane, straszne pojawienie się złych duchów sprawia, iż ​​śmierć jest dla nas jeszcze bardziej niepokojąca. Wielu Ojców jest zdania, iż ​​każdy, umierając, widzi złego wroga, przynajmniej w chwili ostatniego tchnienia, jeżeli nie wcześniej. Jak okropny jest ten widok i z jakim przerażeniem musi on natchnąć umierających, przewyższa moc słów, jakie można oznajmić. Z relacji brata Gilesa wynika, iż ​​pewnego dnia, kiedy modlił się w swojej celi, diabeł ukazał mu się w tak przerażającej postaci, iż brat stracił władzę mówienia i pomyślał, że nadeszła jego ostatnia godzina. Ponieważ jego usta nie mogły wydać żadnego dźwięku, podniósł serce w pokornej prośbie do Boga i zjawa zniknęła. Później, kiedy opowiadał swoim braciom-mnichom, co go spotkało, drżał od stóp do głów, opisując ohydny aspekt przeciwnika ludzkości. Następnie udając się do św. Franciszka, zadał mu pytanie: „Ojcze, czy kiedykolwiek widziałeś na tym świecie coś, czego widok był tak straszny, iż wystarczyło to do zabicia tego, który to zobaczył?”. A Święty odpowiedział: „Rzeczywiście widziałem coś takiego; to nikt inny jak diabeł, którego wygląd jest tak odrażający, iż nikt nie mógł nań patrzeć nawet przez krótki czas i żyć, chyba iż Bóg specjalnie mu to umożliwił”.

Również św. Cyryl, pisząc do św. Augustyna, mówi, iż jeden z trzech mężów, którzy zostali wskrzeszeni z martwych, powiedział mu: „Gdy zbliżała się godzina mego odejścia, przybyło mnóstwo diabłów, niezliczona ilość, i stanęły wokoło mnie. Ich formy były straszniejsze niż cokolwiek wyobraźnia może począć. Wolałbyś raczej zostać spalony w ogniu niż być zmuszonym do patrzenia na nie. Te demony gromadziły się wokół mnie i wyrzucały mi wszystkie złe uczynki, które kiedykolwiek popełniłem, myśląc doprowadzić mnie do rozpaczy. I rzeczywiście, ustąpiłbym przed nimi, gdyby Bóg w swoim miłosierdziu nie przyszedł mi z pomocą.”

Mamy tutaj świadectwo kogoś, kto rzeczywiście dowiedział się na podstawie własnego doświadczenia, jak przerażający jest wygląd złego wroga i który oświadcza, iż ​​nie ma nic straszniejszego niż postać, którą przyjmuje diabeł.

O mój Boże! Jak przytłaczające przerażenie, które zawładnie nieszczęsnym człowiekiem, który leży u progu śmierci, gdy pojawia się piekielny smok, pełen wściekłości i grożący połknięciem w jego ognistych szczękach.

W tej godzinie największej udręki poślij do mnie mojego Anioła Stróża, Boże, błagam Cię, aby odpędził złego wroga, w przeciwnym razie nieomylnie popadnę w rozpacz i stracę wszelką nadzieję na moje zbawienie.

Najświętsza Maryjo Panno! Która zmiażdżyłaś głowę węża, bądź ze mną w godzinie mojej śmierci i nie pozwól, aby obecność okrutnego przeciwnika spowodowała moje wieczne zatracenie.

IV. O strachu przed piekłem.

Śmierć staje się dla nas jeszcze bardziej gorzka ze względu na strach przed piekłem i jasny obraz wieczności przed nami. Gdy bowiem jesteśmy niebezpiecznie chorzy, a śmierć patrzy nam w twarz, przerażenie, które napełnia nas perspektywą wieczności, jest tak wszechogarniające, iż przepełnia nas strach. Widzimy bowiem wyraźnie, że za kilka dni, kilka godzin, być może musimy wejść w wieczność, a nie wiemy, co nas tam czeka. Strach, byśmy nie poszli na zgubę na zawsze, jest tak wielki, że aż drżymy.

Co więcej, niepokój, który nas dręczy, jest niemało wzmocniony przez wspomnienie grzechów, którymi często zasłużyliśmy na piekło; bo nikt nie może być pewien, czy dobrze uczynił pokutę i czy rzeczywiście uzyskał przebaczenie. Tłumaczy to fragment z pism wspomnianego papieża św. Grzegorza, który opisuje ten lęk następującymi słowami:

„Sprawiedliwy człowiek, który naprawdę martwi się o swoje wieczne zbawienie, będzie od czasu do czasu myślał o swoim przyszłym Sędzi. Będzie rozmyślał, zanim śmierć dopadnie go do sprawozdania, który będzie musiał zdać ze swego życia. jeżeli nie ma wielkich grzechów, które wyrzuca mu sumienie, wciąż ma powód do niepokoju z powodu grzechów codziennych, na które być może nie zwraca uwagi. Jakże często nie grzeszymy w myślach? Stosunkowo łatwo jest uniknąć złych uczynków, ale jest to o wiele trudniejsze sprawić, aby serce było wolne od nieuporządkowanych myśli. A jednak czytamy w Piśmie Świętym: Biada wam, którzy myślicie rzecz niepożyteczną i czynicie zło w łożnicach waszych! (Mich 2:1). I znowu: Albowiem w sercu popełniacie nieprawości (Ps 57:3).

Dlatego sprawiedliwi zawsze boją się strasznych sądów Bożych, gdyż są świadomi, iż wszystkie te ukryte grzechy zostaną postawione przed sądem, jak mówi św. Paweł: w dzień, w którym Bóg sądzić będzie tajemne sprawy ludzkie (Rz 2:16) I chociaż przez całe życie dobry człowiek będzie chodził w strachu przed sądem, to jednak ten strach będzie się znacznie nasilał, gdy zbliży się do końca swoich dni. Mówi się o naszym Panu, iż gdy zbliżał się czas Jego śmierci, zaczął się smucić i lękać się, a będąc w agonii, modlił się dłużej. Czy nie miało to na celu nauczenia nas, jak będzie z nami u naszego końca i jakie cierpienie i udręka nas przytłoczy?”

Takie są słowa papieża św. Grzegorza, obliczone na wzbudzenie lęku nie tylko grzeszników, ale także sprawiedliwych, ponieważ, jak mówi święty, choćby ci, którzy nie są świadomi popełnienia jakichś ciężkich grzechów, są jeszcze pełni lęku wziąwszy pod uwagę wyrok, jaki zostanie na nich orzeczony. jeżeli sprawiedliwi nie są pozbawieni niepokoju, co możemy zrobić my, biedni grzesznicy, którzy wiedzą, iż jesteśmy winni wielu i wielorakich występków i którzy każdego dnia dodają grzech do grzechu? Co się z nami stanie? Co możemy zrobić? Czy nie ma środków, których możemy użyć, aby otrzymać miłosierdzie Boże? Nie znam lepszej rady niż ta, którą sam Chrystus daje nam w słowach: „A przeto czuwajcie modląc się na każdy czas, abyście byli godni uniknąć tego wszystkiego, co przyjść ma, i stanąć przed Synem Człowieczym (Łk 21:36).

Ponieważ Chrystus wskazuje nam modlitwę jako najlepszy i najłatwiejszy środek, niech każdy wiernie postępuje zgodnie z tym wezwaniem i pilnie woła Boga Wszechmogącego i Jego Błogosławioną Matkę oraz wszystkich Świętych, błagając ich dzień po dniu, aby Go chronili, i polecając im swój koniec.


V. O sądzie.

Powyżej i ponad wszystko, co do tej pory uważaliśmy za przyczyniające się do uczynienia naszej śmiercią straszną, jest myśl, iż musimy stanąć przed tronem Bożym i zdać sprawę ze wszystkiego, co zrobiliśmy i pozostawiliśmy niewykonane. Jak straszny jest ten sąd, uczymy się z tych słów św. Pawła: Straszna to rzecz, wpaść w ręce Boga żywego (Żyd 10:31). Bo jeżeli choćby wpadnięcie w ręce rozgniewanego człowieka jest bardzo niepokojące, o ile straszniejsze będzie wpaść w ręce wszechmocnego Boga!

Wszyscy święci drżeli w oczekiwaniu na wyrok, który zostanie na nich wydany przez Boga, ponieważ dobrze wiedzieli, jak niezwykle surowe są Jego wyroki. Królewski Psalmista mówi: A nie wchodź w sąd ze sługą twoim, albowiem nie usprawiedliwi się przed tobą żaden żyjący! (Ps 142:2).

I święty Hiob woła: „Co mam uczynić, jeżeli Bóg powstanie, by mnie osądzić? Kim jestem, żebym Mu odpowiedział? Nie mogę Mu odpowiedzieć jeden za tysiąc”.

Znowu św. Paweł mówi: Do niczego się bowiem nie poczuwam, ale przez to nie jestem usprawiedliwiony; ten zaś, co mnie sądzi, Pan jest. (1 Kor 4:4). Czytamy również w życiu Ojców, iż święty opat Agathon był przytłoczony strachem, gdy zbliżał się jego koniec. Jego bracia powiedzieli mu: „Czemu miałbyś się bać, wielebny Ojcze, prowadziłeś tak pobożne życie?” Ale on im odpowiedział: „Sądy Boże bardzo różnią się od sądów ludzkich”. Święty opat Eliasz powiedział również: „Są trzy rzeczy, których się boję. Po pierwsze, boję się chwili, gdy dusza moja będzie musiała opuścić moje ciało; po drugie, chwili, kiedy będę musiał stanąć przed trybunałem Bożym; po trzecie, chwili, kiedy wyrok zostanie wydany na mnie.” Nikt nie może nie zgodzić się z wypowiedzią tego świętego człowieka, bo rzeczywiście, poza ostatecznym sądem, nie ma nic bardziej do zrozumienia, jak te trzy rzeczy. Wszyscy dobrzy i święci bali się ich, wszyscy się ich boją. Ci, którzy się ich nie boją, udowadniają, iż kilka o nich wiedzą lub prawie wcale o nich nie medytowali. Dla dobra osoby, która może być tak nieoświecona, podam krótkie instrukcje na ten temat.

Zastanów się przede wszystkim, jakie dziwne nowe uczucie będzie dla twojej duszy, kiedy znajdzie się w nieznanym świecie, oddzielona od ciała. Do tej pory nie poznała żadnego istnienia poza ciałem; teraz nagle zostaje od niego oddzielona.

Dotąd żyła pośród upływu czasu; teraz przeszła do wieczności.

Teraz po raz pierwszy jej oczy są otwarte i widzi wyraźnie, czym jest wieczność, czym jest grzech, jaka jest cnota, jak nieskończona jest istota Bóstwa i jak cudowna jest jej własna natura.

Wszystko to wyda się jej tak cudowne, iż będzie prawie skamieniała ze zdziwienia. Po pierwszej chwili zachwytu zostanie postawiona przed trybunałem Bożym, aby zdała sprawę ze wszystkich swoich czynów; a przerażenie, które następnie ogarnie nieszczęśliwą duszę, przewyższa naszą zdolność pojmowania.

Nic dziwnego, iż nieszczęsny grzesznik wzbrania się przed stawieniem się przed trybunałem, gdzie zostanie skazany za wszystkie swoje występki i surowo ukarany za nie! Czyż nie wolałby raczej zostać wrzucony do ciemnego lochu i nakarmiony chlebem i wodą, niż stanąć przed tym tronem sądu i zostać narażonym na jawny wstyd?

Jeśli postawienie przed ziemskim sędzią przestępcy jest tak nienawistne, niech biedna dusza trzęsie się ze strachu, gdy zostanie wprowadzona przed oblicze Boga, surowego i wszechwiedzącego Sędziego, i będzie musiała zdać jak najdokładniejszy rachunek ze wszystkich myśli, słów, czynów i zaniedbań z jej poprzedniego życia. Święty Hiob przyznaje to, kiedy mówi: kto by mi to dał, abyś mię osłonił w otchłani i ukrył mię, ażby przeminęła zapalczywość Twoja (Hi 14:13). Zwróć uwagę, iż choćby cierpliwy Hiob wolałby raczej leżeć w ciemnym dole i być schowanym w ponurej, mrocznej jaskini, niż pojawić się przed obliczem rozgniewanego Boga.

Jest sześć rzeczy, które przerażają duszę, kiedy jest wezwana na sąd szczegółowy.

(1) Dusza boi się, ponieważ wie, iż jej Sędzia jest wszechwiedzący; iż nic nie może być przed Nim ukryte ani też nie można Go w żaden sposób oszukać.

(2) Ponieważ jej Sędzia jest wszechmocny; nic nie może Mu się oprzeć i nikt nie może przed Nim uciec.

(3) Ponieważ jej Sędzia jest nie tylko najbardziej sprawiedliwym, ale najbardziej surowym z sędziów, dla którego grzech jest tak nienawistny, iż nie pozwoli, aby najmniejszy występek przeszedł bezkarnie.

(4) Ponieważ dusza wie, iż Bóg nie jest jedynie jej sędzią, ale także jej oskarżycielem; pobudziła Go do gniewu, obraziła Go, a On będzie bronił swego honoru i pomści każdą zniewagę, jaką mu się uczyniło.

(5) Ponieważ dusza jest świadoma, iż ​​raz wypowiedziane zdanie jest nieodwołalne; nie ma od niej apelacji do sądu wyższej instancji, nie ma sensu skarżyć się na wyrok. Nie można tego odwrócić i musi to zaakceptować, niezależnie od tego, czy jest niekorzystne, czy korzystne.

(6) Najpotężniejszym ze wszystkich powodów, dla których dusza boi się stawić się przed trybunałem, jest to, iż nie wie, jaki będzie wyrok sędziego. Ma o wiele więcej powodów do strachu niż nadziei. A myśl o pomocy dobiegła końca. Na zawsze stracony, na zawsze; na zawsze przeklęty!

Te sześć punktów napełnia duszę tak niewypowiedzianą udręką i przerażeniem, iż gdyby była śmiertelna, a nie nieśmiertelna, byłaby gotowa umrzeć najbardziej okrutną i gwałtowną śmiercią jako środkiem ucieczki.

Zastanów się ponadto, w jakiej formie pojawisz się przed swoim Sędzią i jak zostaniesz wprowadzony w zakłopotanie z powodu swoich grzechów. Gdyby człowiek za karę swoich złych czynów został skazany na ogołocenie w obecności całego tłumu, jak bardzo by się wstydził! Ale gdyby jakiś odrażający i obrzydliwy ból na jego ciele został w ten sposób ujawniony, byłby jeszcze bardziej zawstydzony. Tak będzie z tobą, gdy staniesz przed swoim Sędzią przed licznymi zastępami aniołów. Nie tylko zostaną ujawnione wszystkie twoje złe uczynki, twoje myśli, słowa i uczynki, ale wszystkie twoje złe skłonności zostaną ci objawione i zostaniesz z ich powodu wystawiony na straszny wstyd.

Nie możesz zaprzeczyć, iż te złe skłonności trzymają się ciebie, bo czyż nie jesteś poddany złości, niecierpliwości, zemście, nienawiści, zazdrości, dumie, próżności, zmysłowości, lenistwu, chciwości, miłości własnej, skąpstwu, światowości i wszelkiej złośliwości? Te i inne złe skłonności przylgnęły do ​​twojej duszy i zniekształciły ją tak strasznie, iż po śmierci będziesz przerażony widokiem własnej duszy i serdecznie zawstydzony wszystkimi jej plamami.

Następnie rozważ, w jaki sposób twój święty Sędzia cię przyjmie, gdy pojawisz się przed Nim nie tylko obciążony niezliczoną ilością grzechów, ale w stanie nieopisanej nieczystości. Staniesz przed Nim w największym zamieszaniu, nie wiedząc, w którą stronę patrzeć. Pod twoimi stopami leży piekło; nad tobą gniewne oblicze twego Sędziego. Obok siebie widzisz demony, które są przy tobie, by cię oskarżać. W swoim wnętrzu widzisz wszystkie swoje grzechy i występki. Nie można się ukryć; a ta ekspozycja jest nie do zniesienia.

Byłby to odpowiedni czas, aby wyjaśnić, jak zły wróg oskarży cię, jak wywiedzie na światło dzienne wszystkie twoje grzechy i wezwie za nie pomsty Bożej; a także jak sprawiedliwy Bóg zażąda najdokładniejszego wyjaśnienia wszystkich twoich czynów.

Ale to tak często tworzyło temat kaznodziejów, iż ze względu na zwięzłość nie będę rozszerzać tej części mojego tematu, ale zakończę następującą anegdotą.

Dwóch bliskich przyjaciół zgodziło się razem, iż kto z nich umrze pierwszy, powinien ukazać się ocalałemu, pod warunkiem, iż Bóg mu na to pozwoli. Kiedy w końcu ktoś został usunięty przez śmierć, wierny swojej obietnicy, ukazał się swojemu przyjacielowi, ale ze smutną i żałosną miną, mówiąc: „Nikt nie wie! Nikt nie wie! Nikt nie wie!”.

"Co to jest, czego nikt nie wie?" zapytał jego przyjaciel.

A duch odpowiedział: „Nikt nie wie, jak surowe są sądy Boże i jak surowe są Jego kary!”.

Skoro tak jest, co powinniśmy zrobić, aby nie wpaść w ręce gniewnego Sędziego? Nie mogę ci udzielić lepszej rady niż ta: żałuj swoich grzechów, szczerze je wyznaj, popraw swoje drogi i zacznij poważnie myśleć o swoim wiecznym zbawieniu. Dopóki jeszcze jesteś zdrowy, pomyśl czasem o śmierci i przygotuj się na nią. Nie zwlekaj z tym, aż przyjdzie na ciebie starość albo ogarnie cię śmiertelna choroba. Nie ma większej, ważniejszej sztuki na ziemi niż sztuka umierania dobrą śmiercią. Od tego zależy cała twoja wieczność; wieczność przewyższająca szczęście lub niewypowiedziana męka. Dana ci jest tylko jedna próba; jeżeli nie wytrzymasz tej jednej próby, wszystko stracone, przed tobą wieczność nędzy. A jeżeli nie nauczyłeś się tej najważniejszej sztuki za życia, kiedy jesteś zdrowy i silny, jak możesz praktykować ją dla wiecznej korzyści, gdy jesteś na łożu śmierci? Będzie to dla ciebie całkowicie niemożliwe, jeżeli Bóg nie uczyni w twoim imieniu cudu miłosierdzia. Na to nie możesz liczyć; Bóg tego nie obiecał ani nie zasłużyłeś na tak wielką łaskę. Dlatego błagam cię, abyś postępował zgodnie z moją życzliwą radą i często przygotowywał się na śmierć, będąc w pełni zdrowym i silnym; gdyż jest to jedyny sposób, za pomocą którego możesz mieć nadzieję, iż staniesz się biegły w sztuce dobrego umierania i pomyślnie przejdziesz przez jedyną czekającą ciebie próbę, dzięki której rozstrzygnie się twoje wieczne przeznaczenie.


CZĘŚĆ II. O SĄDZIE OSTATECZNYM

I. O znakach, które poprzedzą sąd ostateczny.

Jezus Chrystus, Sędzia żywych i umarłych, który podczas swojego pierwszego przyjścia pojawił się na ziemi w ciszy i spokoju, w łagodnej i pociągającej postaci, po raz drugi przyjdzie na sąd w wielkim majestacie i chwale.

Aby Jego przyjście nie zastało nas nieprzygotowanych, wyśle ​​uprzednio wiele strasznych znaków, aby ostrzec nas, abyśmy porzucili nasze grzeszne życie. O tych znakach On sam mówi: I będą znaki na słońcu i księżycu i na gwiazdach, a na ziemi uciśnienie narodów od zamieszania szumu morskiego i nawałnicy, skoro ludzie schnąć będą od strachu i oczekiwania tych rzeczy, które będą przychodzić na wszystek świat; albowiem moce niebieskie poruszone będą (Łk 21:25-26); Albowiem naonczas będzie wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd, ani nie będzie. I gdyby owe dni nie były skrócone, nie byłoby zachowane żadne ciało; ale dla wybranych będą skrócone dni owe (Mt 24:21-22). Co za okropne ogłoszenie! Cóż za straszna przepowiednia!

Czyż może być dla nas straszniejsza przepowiednia niż ta, która pochodzi z ust wiecznej Prawdy? Kiedy Bóg miał zniszczyć miasto Jeruzalem, kilkoma znakami zapowiedział jego upadek. Kometa, przypominająca ognisty miecz, płonęła nad miastem, a zastępy uzbrojonych wojowników walczyły w powietrzu. Jerozolima mogła w ostatniej chwili adekwatnie zinterpretować te znaki i uczynić pokutę ku zbawieniu. Ale Jerozolima nie poznała czasu swego nawiedzenia. jeżeli Bóg sprawił, iż przed zniszczeniem jednego miasta pojawiły się takie cudowne znaki, to czyż nie ogłosi zbliżającego się końca świata i kar, które mają na niego przyjść, strasznymi i straszliwymi znakami? Dlatego są wszelkie powody, by sądzić, iż na długi czas przed Dniem Ostatnim we wszystkich krainach i w niebiosach pojawią się straszne znaki. To Chrystus zdaje się wskazywać w słowach: będą znaki na słońcu i księżycu i na gwiazdach; ludzie schnąć będą od strachu i oczekiwania tych rzeczy, które będą przychodzić na wszystek świat. Znaki te będą się stawały z dnia na dzień coraz liczniejsze i ludzie będą tak przerażeni, iż gdyby Bóg nie skrócił tych dni, choćby wybrani zaczęliby rozpaczać. Wtedy, jak mówi św. Hieronim, niebiosa zostaną zaćmione ciężkimi chmurami i nadejdzie straszliwa burza.

Siła wiatru zniesie mieszkańców ziemi z nóg i wyrzuci ich w powietrze; drzewa zostaną wyrwane z korzeniami, domy pozbawione zadaszenia. Długie grzmoty rozbrzmiewać będą w niebiosach, błyskawice, jak węże ognia, rozświetlą niebo, a ich rozwidlonymi językami, grając po mieszkaniach ludzkości, rozpalą powszechny pożar pośród huku piorunów. Wody oceanu będą tak poruszone, iż ich fale będą wznosić się w górę, wznosząc się prawie do chmur. Ryk i wściekłość unoszonych przez burzę fal będzie trwać przez jakiś czas. Wszystkie zwierzęta ziemi podniosą swój głos, a ich ponure wycie wypełni powietrze, tak iż serca ludzkie staną nieruchomo ze strachu.

Jednak to dopiero początek smutku, mówi nam Pan. Co będzie dalej, opisuje On w tych słowach: A natychmiast po utrapieniu owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da światłości swojej, a gwiazdy będą spadać z nieba i moce niebieskie poruszone będą (Mt 24:29).

To zaciemnienie słońca nastąpi w pełnym świetle południa. I tak jak jego złote promienie oświecające oblicze natury radują zarówno człowieka, jak i zwierzę, tak nagłe wycofanie jego światła spowoduje smutek i udrękę w całym stworzeniu. A to tym bardziej, że księżyc przestanie świecić, a jego delikatne, spokojne światło nie będzie już oświetlało cieni nocy. Wszystkie gwiazdy, które również oplatają sklepienie i rzucają blask na ziemię, znikną ze swojego zwykłego miejsca. Ta okropna ciemność wywoła taki niepokój i udrękę w sercach wszystkich żywych stworzeń, zarówno ludzi, jak i zwierząt, iż żałoba i lament będą powszechne.

Z zawodzeniem cierpienia dochodzącym od mieszkańców ziemi, wycie złych duchów w powietrzu zmiesza się w ohydną harmonię, gdyż z tych znaków rozpoznają, iż Dzień Sądu jest bliski; wiedzą, iż niedługo będą musieli stanąć przed surowym trybunałem Bożym; wiedzą, że zostaną zrzuceni do piekła na całą wieczność. Stąd ich furia, wściekłość i szalone zawodzenie.

Tutaj możemy powtórzyć słowa wypowiedziane przez Chrystusa: Ale to wszystko są początki boleści i możemy dodać, iż nie będzie mu końca. Albowiem po straszliwej ciemności wszyscy będą zdenerwowani i w nieładzie, a żywioły zostaną uwolnione, tak iż ludzie będą się bali, iż niebiosa się zawalą, a ziemia zapadnie się pod ich stopami. To właśnie ma na myśli Chrystus, kiedy mówi: gwiazdy będą spadać z nieba i moce niebieskie poruszone będą. Bo zgodnie z wolą Bożą firmament ze wszystkimi jego gwiazdami, słońce z towarzyszącymi mu planetami, atmosfera z zasłoną chmur zostaną tak potężnie wstrząśnięte i wprawione w drżenie, iż straszne odgłosy pękania, łamania, przerażające eksplozje będzie wszędzie słychać. Gwiazdy zostaną wyparte ze swoich orbit, a tym samym wielkie moce Niebios będą ze sobą w konflikcie.

Jakie będą uczucia człowieka, który przeżywa takie wydarzenia? Jak cała ludzkość, wszystkie stworzone istoty będą płakać! Sam Chrystus mówi nam, iż tak się stanie: i będą znaki na słońcu i księżycu i na gwiazdach, a na ziemi uciśnienie narodów od zamieszania szumu morskiego i nawałnicy, skoro ludzie schnąć będą od strachu i oczekiwania tych rzeczy, które będą przychodzić na wszystek świat; albowiem moce niebieskie poruszone będą. (Łk 21:25-26) A w innym miejscu mówi On: albowiem naonczas będzie wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd, ani nie będzie. I gdyby owe dni nie były skrócone, nie byłoby zachowane żadne ciało; ale dla wybranych będą skrócone dni owe. (Mt 24:21-22) Nasz Pan nie mógł użyć mocniejszego wyrażenia, aby opisać całkowitą nędzę nieszczęśliwych śmiertelników, niż mówiąc, iż uschną ze strachu i obawy przed tym, co ma jeszcze nadejść na świat. Jak to możliwe, iż ludzie, którzy będą żyli w tym czasie, nie będą rozpaczali w obliczu tak niezgłębionej nędzy? choćby wiara i odwaga apostoła byłyby usilnie wypróbowane by przeciwstawić się tak niewypowiedzianej nędzy. Wszyscy ludzie będą wyglądać jak ktoś, kto widział ducha. Ich włosy staną, ich kolana uderzą o siebie, będą drżeć ze strachu, ich przerażenie pozbawi ich siły mowy, ich serca umrą w nich z powodu ucisku, stracą rozum i świadomość, nikt nie pomoże jego bliźniemu, nikt nie pocieszy bliźniego, nikt choćby nie zamieni słowa z bliźnim; tylko wszyscy oni zjednoczą się w płaczu i zawodzeniu, i uciekną, by ukryć się w jaskiniach ziemi.

Kiedy ten lament będzie trwał przez jakiś czas, Bóg sprawiedliwości położy kres ich nędzy, a wszystko, co jest pod sklepieniem nieba, zostanie zniszczone przez ogień. Bo ogień spadnie z Nieba i zapali wszystko, z czym się zetknie. W wielu miejscach z ziemi wyrosną płomienie i przerażą nieszczęśliwych śmiertelników do tego stopnia, iż ​​nie będą wiedzieli, jak przed nimi uciec. Niektórzy będą szukać schronienia w piwnicach i jaskiniach, inni zanurzą się w rzekach i jeziorach. Pożerające płomienie będą się rozprzestrzeniać tak szybko, iż lasy staną w ogniu, a miasta i wsie zostaną zniszczone. W końcu cała ziemia stanie w ogniu i nastąpi powszechny pożar, jakiego nigdy nie widziano ani o nim nie słyszano. Gorąc szalejących płomieni będzie tak intensywny, iż kamienie i skały stopią się, a morze i wszystkie wody na ziemi będą wrzeć i syczeć.

Wszyscy żyjący wówczas ludzie, każde zwierzę na lądzie i każda ryba w morzu zostaną zniszczone w tym powszechnym pożarze. W ten sposób cały świat zostanie doprowadzony do strasznego końca, a wszystko na tej ziemi zostanie albo strawione, albo oczyszczone przez ogień. Po tym nastąpi całkowita zmiana wyglądu ziemi.


II. O zmartwychwstaniu umarłych.

Czytelnik być może nie weźmie do serca tego, co zostało powiedziane w poprzednim rozdziale, ponieważ żywi nadzieję, iż nie będzie żył w tym strasznym okresie. Ale to, co teraz powiemy, dotyczy każdego, kimkolwiek jest. Dlatego niech to uważnie przeczyta i poważnie się nad tym zastanowi.

Pierwszym wydarzeniem, które nastąpi po zakończeniu świata, jest ogólne zmartwychwstanie umarłych. Wszyscy ludzie, kimkolwiek są, kiedykolwiek i gdziekolwiek żyli, z wyjątkiem niemowląt, których istnienie trwało tylko jedną krótką chwilę, powstaną ponownie. Uroczystym dźwiękiem trąby Bóg spowoduje wezwanie wszystkich ludzi na Sąd Ostateczny. W związku z tym Chrystus mówi: i pośle aniołów swoich z trąbą i głosem wielkim, i zgromadzą wybranych jego ze czterech wiatrów, od szczytów niebios aż do krańców ich. (Mt 24:31) A św. Paweł mówi: wszyscy wprawdzie zmartwychwstaniemy, ale nie wszyscy będziemy odmienieni. W jednej chwili, w mgnieniu oka, na trąbę ostateczną; zabrzmi bowiem trąba, a umarli powstaną nieskażeni i my będziemy odmienieni. (1 Kor 15:51-52).

Po ogromnym pożarze Bóg wyśle ​​Swoich Aniołów, którzy zadmą w trąbę tak potężną, iż odbije się echem po całym świecie. Dźwięk tej trąby będzie tak uroczysty, iż zadrży ziemia. Jej potężny głos obudzi umarłych, wzywając ich: „Powstańcie umarli i idźcie na sąd! Powstańcie umarli i idźcie na sąd! Powstańcie umarli i idźcie na sąd!” Dźwięk tej trąby będzie głośny, nieprzerwany i najbardziej uroczysty.

Jak przerażone będą wszystkie złe duchy i dusze zgubionych, kiedy usłyszą to wezwanie! Będą wyć i opłakiwać, bo wreszcie nadeszła godzina fatalna, godzina, której tak długo oczekiwali, z takim niewypowiedzianym lękiem. W piekle będzie takie zamieszanie, takie szaleństwo, wściekłość i furia, iż można by sobie wyobrazić, iż wszystkie diabły rozszarpują się nawzajem na strzępy. "Biada, biada!" będą wrzeszczeć w swojej rozpaczy. „Jakże możemy stanąć przed obliczem naszego gniewnego Sędziego! Jakże możemy znieść wstyd, agonię, która będzie naszym udziałem! Czyż moglibyśmy tylko zostać tutaj, jak chętnie byśmy zostali, mimo wielkich mąk, które teraz znosimy!” Ale próżne są wszystkie ich życzenia, daremne są wszystkie ich walki.

Nie mogą wybierać, ale muszą słuchać głosu trąby. Powszechne zmartwychwstanie zaczyna się, gdy jej dźwięk wciąż odbija się echem na całym świecie. Nie zastanawiaj się, jak to się może stać, bo wiemy, iż tak się stanie, na podstawie nieodpartego autorytetu wszechmocy Boga i Jego słowa, które nie może zwieść.

Jakkolwiek dawno ciało człowieka mogło rozpaść się w proch, bez względu na zmiany, przez które przeszło, każda część i każda cząstka połączą się, by ponownie utworzyć to samo ciało, które było jego za życia. i morze wydało umarłych, którzy w nim byli i śmierć i piekło oddały umarłych swoich; którzy w nich byli i osądzono każdego według jego uczynków. (Ap 20:13)

Rozważ tę uroczystą prawdę, Chrześcijaninie, bo ona dotyczy ciebie ściśle. Jak na pewno żyjesz teraz, tak na pewno pewnego dnia powstaniesz z grobu. Przedstawcie tę okropną chwilę żywo przed sobą. choćby gdybyś był pobożny i skończyłbyś swoje dni w łasce Bożej, to jednak, zgodnie ze świadectwem Pisma Świętego i Kościoła katolickiego, ogarnie cię strach i drżenie. Biorąc pod uwagę, jak niewyobrażalnie rygorystyczny będzie Bóg w swoim sądzie nad ludźmi, choćby sprawiedliwi będą mieli powód do lęku przed stawieniem się przed Jego trybunałem, jak za chwilę pokażemy. A jeśli boją się ludzie dobrzy i sprawiedliwi, jaki będzie strach, jaki odczujesz, biedny grzeszniku, gdy trąba wezwie cię na sąd! Dlatego poprawcie swoje drogi i teraz zawrzyjcie pokój ze swym surowym Sędzią przez uczynki pokuty, póki jeszcze jest czas. Teraz, abyście mogli przygotować się na tę straszną godzinę zmartwychwstania, opiszemy najpierw zmartwychwstanie dobrych, a potem potępionych.

Obudzone uroczystym dźwiękiem trąby wszystkie dusze sprawiedliwych zejdą z Nieba i w towarzystwie swoich Aniołów Stróżów udadzą się na miejsce, gdzie pochowano ich szczątki. Groby będą otwarte, a ciała będą w nich widoczne, leżące, nienaruszone, ale pozbawione życia. Ciało każdego dobrego człowieka spocznie w grobie, jakby spał; zakwitnie jak róża, zapachnie jak lilia, będzie świecić jak gwiazda, piękna jak anioł i doskonała w każdym członku. Co powie dusza, gdy ujrzy należące do niej ciało, leżące przed nią w takim pięknie? Powie: „Witaj, błogosławione i umiłowane ciało, jakże się cieszę, iż znowu do ciebie dołączę! Jakże jesteś piękne, jak wspaniałe, jak miłe, jak pachnące! Przyjdź do mnie, abym był zaślubiony z tobą na całą wieczność.” Wtedy dzięki mocy Bożej ciało zostanie ponownie połączone z duszą i w tej samej chwili powróci do życia.

O mój Boże, jakie będzie zdumienie ciała, kiedy znów ożyje i zostanie ulepione w tak piękną formę! Dusza i ciało będą się witać czule i czule obejmować się serdecznymi emocjami. Dusza przemówi do ciała w ten sposób: „Jak bardzo pragnęłam ciebie, jak pragnęłam ujrzeć ten dzień! Teraz zaprowadzę cię w rejony niebiańskiej szczęśliwości, abyśmy mogli razem się radować na wieki”. A ciało odpowie: „Witaj, najdroższa duszo; to prawdziwa radość, iż mogę znowu być z Tobą. Im większy ból spowodowało nasze poprzednie rozstanie, tym większą euforia daje nasze obecne ponowne spotkanie”.

Wtedy dusza przemówi ponownie i powie ciału: „Błogosławiony bądź, mój wybrany towarzyszu, który byłeś mi tak wierny. Błogosławione niech będą twoje zmysły i wszystkie twoje członki, gdyż zawsze powstrzymywały się od zła”. A ciało odpowie: „Bądź raczej ty błogosławiona, o najdroższa duszo, bo to uczyniłem z twego namysłu i ty podżegałaś mnie do wszystkiego, co dobre. Tobie zawdzięczam moje obecne szczęście, dlatego chwalę cię i wywyższam, będę cię chwalił i wywyższał po wieki.” W ten sposób ciało i dusza będą się radować razem z niewysłowioną satysfakcją.

Wtedy święci Aniołowie Stróże będą gratulować tym błogosławionym istotom i razem z nimi radować się z ich radosnego zmartwychwstania. Na wszystkich cmentarzach i miejscach, gdzie jest pochowanych wiele osób, błogosławieni powstaną jako pierwsi ze wspaniałymi, chwalebnymi ciałami. To, iż mają pierwszeństwo przed innymi, można wywnioskować ze słów Chrystusa, gdy mówi: nie dziwcie się temu, bo przychodzi godzina, w której wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego. I wyjdą ci, którzy dobrze czynili, na zmartwychwstanie życia; a którzy źle czynili, na zmartwychwstanie sądu. (J 5:28-29).

A ponieważ na każdym cmentarzu jest wiele osób, które mają powstać ponownie, a wśród nich znaczna część będzie dobra i sprawiedliwa, wyobraź sobie, iż z przyjemnością zobaczą się nawzajem, ubrani w tak lśniące, chwalebne ciała.

Boże daj, abym został zaliczony do liczby tych szczęśliwych osób! Jak gorąco będę Mu dziękować, jeśli spełni moją prośbę!

Zmartwychwstanie niegodziwych nastąpi natychmiast po zmartwychwstaniu sprawiedliwych; ale och, jakie będzie ono inne! Na każdym cmentarzysku zbiorą się wszystkie zagubione dusze, których ciała zostały tam pochowane, i będą zmuszone ponownie je przyjąć i połączyć się z nimi. Ale jaka będzie niechęć, obrzydzenie, z jakim to zrobią! Kiedy dusza zobaczy swoje własne ciało, cofnie się przed nim z największym wstrętem, będzie ono tak ohydne, i poczuje, iż wolałaby raczej pójść prosto do piekła, niż ponownie połączyć się z nim. Albowiem ciała potępionych będą bardziej przypominać diabły niż ludzi, tak straszne, tak odrażające, tak będą obraźliwe. Jednak, mimo iż dusza stawia opór i sprzeciwia się zjednoczeniu ze swoim ciałem, teraz tak ohydnym, to musi się poddać, bo Bóg ją do tego zmusza.

Któż może przedstawić rozpacz, która ogarnia ciało, gdy ożywione przez powrót duszy budzi się ze świadomością, że jest stracone na zawsze. Z wściekłością zawoła: „Biada mi, biada mi na całą wieczność! Lepiej by było, abym tysiąc razy nigdy się nie narodziło niż przyszło do zmartwychwstania w nędzy!” Wtedy dusza odpowie: „Ciało przeklęte, ja już od kilkuset lat musiałam znosić męki piekielne, a teraz muszę z tobą powrócić do wiecznego spalania. Winą za całe to nieszczęście obarczam ciebie, dawałam ci dobre rady, ale nie przestrzegałeś ich. Dlatego jesteś zgubione na zawsze. Biada mi, duszy nieszczęśliwej! Biada mi, teraz i na wieki wieków! Wyrzekam się godziny, w której po raz pierwszy przyszłam zamieszkać z tobą.” I wtedy ciało odpowie duszy w ten sposób: „Duszo przeklęta, jakie masz prawo, aby mnie wykluczyć, skoro sama jesteś przyczyną całej tej nędzy? Powinnaś była rządzić mną mocniej i powstrzymać mnie od zła, ponieważ w tym celu Bóg połączył cię ze mną. Zamiast współpracować ze mną w dziełach pokuty, upajasz się ze mną grzesznymi przyjemnościami. Dlatego do mnie należy przeklinanie cię na całą wieczność, ponieważ to ty jesteś tą, która doprowadziła nas oboje na wieczne zatracenie.” W ten sposób dusza i ciało będą się wzajemnie wyklinać.

Takie nieszczęśliwe okoliczności towarzyszą zmartwychwstaniu ciał potępionych na wszystkich grobowcach i cmentarzach, kiedy opuszczą grób i wejdą w drugie życie.

A teraz, czytelniku, spróbuj sobie wyobrazić wstyd i zmieszanie, które przytłoczy te biedne stworzenia do ziemi, kiedy po raz pierwszy się zobaczą. Spotkają się mąż i żona, bracia i siostry, rodzice i dzieci, przyjaciele i znajomi; ci, którzy mieszkali w tym samym mieście lub tej samej wiosce i znali się od dzieciństwa. Ich wstyd będzie tak przytłaczający, iż woleliby znieść każdą fizyczną torturę, niż być na niego narażeni. A ich ciała będą tak okropnie brzydkie, tak obrzydliwe w wyglądzie, że zadrżą na swój widok. Kto może opisać żałobę i lament, które będą panować wśród tych nieszczęsnych stworzeń! Ich nędza jest rzeczywiście niewymowna.

Pomyśl, kimkolwiek jesteś, który to czytasz lub słyszysz, jaka straszna rozpacz ogarnęłaby cię, gdybyś znalazł się wśród liczby tych zagubionych dusz. W jakich żałosnych głosach opłakiwalibyście swój nieszczęsny los. „Biada! Cóż uczyniliśmy? Biada nam, najnieszczęśliwszym; lepiej byśmy się nigdy nie narodzili! Przeklęta ty, moja żono, który sprowokowałeś mnie do grzechu! Przeklęci bądźcie wy, moje dzieci, którzy jesteście przyczyną mojego przeklęcia! Bądźcie przeklęci, moi przyjaciele i znajomi, bo byliście okazją do tego nieszczęścia, które mnie spotkało! Przeklęci bądźcie na zawsze wszyscy, którzy byliście partnerami mego życia i współtowarzyszami mego grzechu!”

Pomyśl o tym, grzeszniku i pozwól zmiękczyć swoje zatwardziałe serce. Zawsze, gdy przechodzisz obok cmentarza w miejscu, w którym mieszkasz, pamiętaj, iż być może niebawem spoczniesz tam w grobie aż do powszechnego zmartwychwstania.

Dlatego tak dobrze wykorzystaj krótki okres życia, abyś został zaliczony do sprawiedliwych i powstał z nimi do wiecznej szczęśliwości, a nie z potępionymi na wieczne męki. Módl się często tak w swoim sercu: „O najmiłosierniejszy Panie Jezu, błagam Cię ze względu na Twoją gorzką mękę i śmierć oraz przez Sąd Ostateczny, na którym będziesz Sędzią całego świata, udziel mi łaski, by żyć w taki sposób, abym przy zmartwychwstaniu powstał z radością, a nie ze wstydem.” Amen.


III. O sposobie, w jaki dobrzy i niegodziwcy zostaną doprowadzeni na miejsce sądu.

Według powszechnie przyjętej opinii ostateczny wyrok odbędzie się w dolinie Jozafata, w niewielkiej odległości od Jerozolimy. Opinia ta opiera się na słowach proroka Joela: zgromadzę wszystkie narody i sprowadzę je na dolinę Jozafata, i będę się tam z nimi rozprawiał o lud mój. I znowu: Niech powstaną i przyciągną narody na dolinę Jozafata, bo tam siedzieć będę, aby sądzić wszystkie narody okoliczne. (Joel 3:2,12)

Nietrudno wskazać powód, dla którego Chrystus miałby odbyć tam sąd ostateczny, ponieważ jest to w sąsiedztwie miejsca, w którym cierpiał, i czyż nie w tym samym miejscu powinien pojawić się jako nasz Sędzia? Góra Oliwna, scena Jego agonii, była także miejscem Jego chwalebnego Wniebowstąpienia.

Można jednak sprzeciwić się temu, gdyż dolina Jozafata nie mogłaby pomieścić milionów ludzi, którzy zostaną zgromadzeni na sąd. Ale kiedy miejsce zostanie wskazane jako prawdopodobny teatr Sądu Ostatecznego, niekoniecznie oznacza to, iż cała ludzkość zostanie stłoczona w tej wąskiej przestrzeni.

Zastanowimy się teraz, w jaki sposób zostaniemy zgromadzeni na sąd ostateczny. jeżeli dobro i zło zostaną znalezione razem na cmentarzach i gdzie indziej, stanie się tak, jak przepowiedział nasz Pan: tak będzie przy końcu świata; wyjdą aniołowie i wyłączą złych z pośrodka sprawiedliwych (Mt 13:49). Ponieważ dobrzy spoczęli między bezbożnymi, wynika z tego, iż przy zmartwychwstaniu znajdą się między bezbożnymi. W związku z tym po zmartwychwstaniu powszechnym przyjdą święci aniołowie i oddzielą wybranych od potępionych. Mówiąc o tym św. Paweł mówi: „Albowiem to wam oznajmiamy jako słowo Pańskie, iż my, którzy żyjemy, którzy pozostawieni jesteśmy na przyjście Pana, nie uprzedzimy tych, co zasnęli. Ponieważ sam Pan na znak i na głos Archanioła i na dźwięk trąby bożej zstąpi z nieba, i umarli, którzy są w Chrystusie, powstaną pierwsi. (1 Tes 4:15-16) To znaczy, całe dobro będzie niesione na obłokach ze wspaniałością i wielką chwałą przez aniołów na miejsce sądu.

A teraz wyobraź sobie, jaki to będzie piękny widok, kiedy Święci ze swoimi uwielbionymi ciałami, lśniącymi w słońcu jak polerowane złoto, zostaną przetransportowani w powietrze, eskortowani przez ich Aniołów Stróżów! Z jakim uniesieniem i euforią przejdą swoją triumfalną drogę!

A kiedy wszyscy spotkają się w dolinie Jozafata, powitają się serdecznie i przytulą się ze wzajemną radością. Pomyśl przez chwilę, Chrześcijaninie, jak byś się radował, gdybyś miał tyle szczęścia, iż ​​znalazłbyś się wśród liczby błogosławionych. To szczęście jest jeszcze w twoim zasięgu; jeżeli naprawdę tego zapragniesz z całej siły swojej woli, zostaniesz zaliczony do tego szczęśliwego towarzystwa. Podejmij starania, aby dobrze i wiernie wypełniać wszystkie swoje obowiązki, a pewnego dnia dołączysz do tej chwalebnej i triumfalnej procesji.

Zastanowimy się teraz, jak niegodziwcy zostaną przetransportowani do doliny Jozafata i co ich tam czeka. Niestety ich los jest tak bolesny, iż z trudem mogę odważyć się go szczegółowo opisać. Co pomyślą ci nieszczęśliwi grzesznicy, co powiedzą, gdy zobaczą, jak święci aniołowie wyrywają wybranych spośród siebie i niosą ich w chwale i blasku w powietrzu? Mędrzec daje nam wgląd w ich myśli, mówiąc nam: na ten widok będą zatrwożeni bojaźnią straszliwą i zdumiewać się będą nad nagłym i niespodziewanym zbawieniem; mówić będą sami do siebie, żalem zdjęci i w ucisku ducha wzdychając: "Ci to są, którzy niegdyś byli nam pośmiewiskiem i uwłaczającym przysłowiem! My głupi mieliśmy życie ich za szaleństwo i za sromotny ich koniec: a oto jak policzeni są między synów Bożych, i między świętymi dział ich jest! (Mdr 5:2-5) Jakże będzie ich zasmucać widok tych, którymi niegdyś gardzili, teraz tak bardzo czczonych i umiłowanych przez aniołów Bożych i prowadzonych przez nich w chwale i triumfie na spotkanie z Chrystusem. A ci, którzy kiedyś tak popisywali się swoim bogactwem, którzy gardzili wszystkimi swoimi bliźnimi w swej aroganckiej pysze, teraz stoją wśród upadłych aniołów, biednych, nieszczęśliwych, wzgardzonych.

Kiedy aniołowie odprowadzą wszystkich wybranych do doliny Jozafata, będą przepędzać tam wszystkich potępionych, razem ze złymi duchami, które są z nimi zmieszane. Będą wołać donośnym głosem: „Precz z tobą, precz na sąd! Sędzia żywych i umarłych rozkazuje ci stawić się przed Nim”.

Jakiż przeszywający krzyk udręki wydadzą te nieszczęśliwe stworzenia! Zrobią wszystko, co w ich mocy, aby oprzeć się rozkazowi aniołów, ale będą walczyć na próżno; muszą być posłuszni nakazom Bożych posłańców. Razem ze złymi duchami potępieni zostaną siłą wypędzeni na miejsce sądu. Cóż za okropna podróż! Powietrze rozdarte jest okrzykami wściekłości. Duchy ciemności, z diaboliczną złością i okrucieństwem, już wyładowują swoją złość, dręcząc nieszczęsne stworzenia, których grzech uczynił ich ofiarami. Usłysz wrzask rozpaczy wydobywający się z nieszczęsnych istot: „Byliśmy głupcami! Bezmyślnymi głupcami! Dokąd zaprowadziła nas ścieżka przestępstwa? Niestety, zaprowadziła nas przed surowy, straszliwie surowy trybunał Boga!”

Posłuchaj, grzeszniku, bolesnych lamentów i samooskarżeń tych biednych stworzeń. Strzeż się, abyś i ty nie znalazł się w ich liczbie. Módl się do Boga, aby uchronił cię od tak wstrząsającej zagłady i powiedz: „Miłosierny Boże, pamiętaj, za jaką wielką cenę kupiłeś mnie i jak bardzo cierpiałeś za mnie. Ze względu na tę niepoliczalną cenę nie pozwól mi abym się zgubił, uratuj mnie, policz mnie do owiec z Twojej owczarni. Wraz z nimi będę chwalił i powiększał Twoją łaskawość na wieki”


IV. O tym jak wszyscy ludzie będą oczekiwać przyjścia Chrystusa w Dolinie Jozafata.

Rozważmy teraz tłumy zgromadzone na miejscu sądu. Cała ludzkość, każda istota ludzka, która kiedykolwiek żyła na ziemi, a także wszystkie zbuntowane duchy, które zostały wyrzucone z Nieba, będą zmuszone stawić się tutaj przed tronem Chrystusa.

Kto może spróbować wyliczyć te niezliczone rzesze? Liczba mieszkańców Ziemi żyjących w tej chwili sięga około 1 400 000 000. Ta ogromna rzesza zniknie za mniej niż pół wieku, a następne pokolenie, nie mniej liczne, zajmie ich miejsce i na nowo zapełni ziemię. Tak będzie to trwało aż do Dnia Ostatniego. Jakie niezliczone zastępy zostaną postawione przed trybunałem Chrystusa!

Dobrzy będą wszyscy razem, radując się pewnością ich wiecznego zbawienia. Są przystrojeni we wspaniałe szaty i lśnią jak gwiazdy na niebie. Znają się, witają się, gratulują sobie wzajemnie szczęśliwego losu.

Nie tak stoją niegodziwi. Dobrzy stoją po prawej stronie, a oni po lewej. Niestety liczba niegodziwców jest dużo, dużo większa niż dobrych. Zarówno przed przyjściem Chrystusa, jak i po nim, książę ciemności panował nad znacznie większą liczbą poddanych niż sam Chrystus. Niestety! mój Boże, jak wielki tłum będzie po lewej stronie! Żałoba i niedola wśród nich będą tak niezrównane, iż dobrzy, którzy są po prawej stronie, zostaliby głęboko dotknięci współczuciem, gdyby to było możliwe.

Gdyż wszystkie te niezliczone miliony ludzi wyleje swój nadmierny smutek i udrękę w żałosnych lamentach. W oczekiwaniu na nadejście najwyższego Sędziego stoją razem, z dala od sprawiedliwych, pełni pomieszania z powodu własnej ohydy, a zwłaszcza z powodu swej grzeszności, teraz widocznej dla wszystkich.

Jednak ponad i poza całą tą nędzą jest konsternacja, która przeważa z powodu przyjścia Sędziego; nie da się tego wyrazić słowami. Na razie te nieszczęśliwe stworzenia najpierw uświadamiają sobie w pełni, jak straszne są wyroki Boże, na które za życia tak mało zważały. Teraz po raz pierwszy dostrzegają, jak straszną hańbą jest dla nich ujawnienie ich grzechów w obecności wszystkich aniołów i świętych, zarówno w obecności diabłów, jak i straceńców. Teraz po raz pierwszy zdają sobie sprawę z okropnego charakteru wyroku, który zostanie na nich wydany przez Sędziego, którego często bezczelnie znieważali. Te i wiele innych rzeczy przyczyniają się do nasycenia ich tak niewypowiedzianym lękiem przed przyjściem ich Sędziego, że drżą we wszystkich kończynach z przerażenia i omal nie omdlewają z lęku i trwogi. Będą mówić do siebie żałosnym tonem: „Niestety, co uczyniliśmy! Jak strasznie się oszukaliśmy! Przez wzgląd na nieliczne i przemijające radości ziemi musimy przejść przez wieczność udręki. Na cóż nam są bogactwa, zmysłowe przyjemności, pycha, zaszczyty świata dla nas teraz? My, głupcy, rozdaliśmy niebiańskie i wieczne dobra dla biednych i nędznych ziemskich rzeczy. Niestety, co się z nami stanie, gdy pojawi się nasz Sędzia! Góry, padnijcie na nas i wy, wzgórza, okryjcie nas, bo naprawdę byłoby mniej nie do zniesienia, gdybyśmy zostali zgnieceni waszym ciężarem, niż stanąć przed całym światem pokryci wstydem i zamętem, i ujrzeć gniewne oblicze sprawiedliwego Sędziego!”

Nieszczęśliwy grzeszniku, kimkolwiek jesteś, który czytasz tę książkę, nie pochlebiaj sobie próżną nadzieją, iż ten opis nędzy zgubionych jest przesadzony. Będą narzekać tysiąc razy głośniej, a ich ból i nieszczęście będzie niewysłowione. Skorzystaj z krótkiego i cennego okresu twego ziemskiego życia, czyń pokutę, czyń teraz wszystko, czego pragniesz uczynić w Dniu Sądu. Proś Boga o łaskę, aby zmienić twoje grzeszne życie, aby dzień przyjścia Chrystusa nie był dla ciebie dniem niewypowiedzianego strachu.

Mój Boże, przyznaję, iż swoim grzesznym życiem zasłużyłem na wygnanie z Twojej obecności na zawsze. Jednak szczerze żałuję moich grzechów i proszę Cię o łaskę prawdziwego nawrócenia, abym nie oczekiwał Twojego przyjścia wśród zgubionych. Amen.


V. O pojawieniu się krzyża Chrystusa na niebie.

Gdy cała ludzkość zgromadzi się w dolinie Jozafata, spełni się przepowiednia naszego Pana: Ludzie więdnąć będą ze strachu i oczekiwania tego, co przyjdzie na całą ziemię. Będą bowiem tak zaniepokojeni i przerażeni w oczekiwaniu na nadchodzący sąd, iż gdyby coś takiego było możliwe, zemdlałyby. Będą nieustannie spoglądać na Niebiosa ze strachem i drżeniem, a każda chwila, w której przyjście przerażającego Sędziego się opóźnia, zwiększy ich obawę przed tym nadejściem. W końcu niebiosa zostaną otwarte, a znak zwycięskiego triumfu Chrystusa, znak Krzyża Świętego, zostanie przyniesiony przez zastęp aniołów i pokazany całemu światu.

To są słowa naszego Pana dotyczące tej tajemnicy: moce niebieskie poruszone będą. A naonczas ukaże się znak Syna Człowieczego na niebie i wtedy będą narzekać wszystkie pokolenia ziemi. (Mt 24:29-30) Kościół katolicki uczy nas, jaki będzie ten znak, który ma się pojawić w niebie: znak krzyża pojawi się w niebie, kiedy Pan przyjdzie na sąd. Wszyscy Ojcowie jednomyślnie interpretują ten znak, który zostanie ukazany w Niebie jako Krzyż Chrystusa. Chociaż krzyż, na którym cierpiał Nasz Pan, jest teraz podzielony na niezliczone małe części, a choćby na cząstki, to jednak dzięki Boskiej mocy ponownie utworzy kompletną całość. Aniołowie poniosą go z nieba z uroczystym przepychem; a za Aniołami, którzy go niosą, pójdą inni, którzy, jak twierdzi Doktor Anielski, św. Tomasz z Akwinu, będą nosić wszystkie inne narzędzia Męki; to znaczy filar, włócznię, bicze, młot, żelazne rękawice, kostkę do gry, szkarłatną szatę, białą szatę, bezszwową tunikę, święty całun, naczynie zawierające mirrę i wszystkie inne narzędzia, które były używane podczas Męki Pańskiej, a celem tego będzie ukazanie całemu światu, jak liczne i wielorakie były boleści, które Chrystus wycierpiał dla nas.

Teraz, gdy cała ludzkość ujrzy święty krzyż i wszystkie inne święte narzędzia Męki, jaśniejące jak słońce w południe, bo krzyż Chrystusa zabłyśnie blaskiem niespotykanego blasku, ci, którzy czekają na dole, staną w drżącym strachu i smutnym lamencie. Gdyż widok świętego krzyża i innych narzędzi tortur przypomni im o wszystkich bolesnych cierpieniach, które nasz Pan zniósł, choćby w tak mocny i żywy sposób, iż będzie się wydawać, iż cała Jego męka zostanie przed nimi odtworzona. Wtedy najgorsze wyrzuty sumienia napełnią serca niegodziwców. Ale te wyrzuty sumienia, jak wielkie i jak głębokie mogą być, będą daremne. Za późno. Ten żal jest towarzyszem rozpaczy. W udręce duszy i rozpaczy będą wołać razem z Kainem, bratobójcą:

„Moja nieprawość jest większa niż to, abym zasługiwał na przebaczenie” lub z Judaszem, który zdradził swego Pana i Mistrza: „Zgrzeszyłem, zdradzając niewinną krew”. Tak, wszyscy straceni zgodzą się w wołaniu: „Niestety! Zgrzeszyliśmy zdradzając niewinną krew. Torturowaliśmy, ukrzyżowaliśmy, zabiliśmy Syna Bożego naszymi grzechami”. Wtedy wszystkie plemiona ziemi będą płakać, bo zobaczą, jak bardzo obrazili Boga, ale okrzyki żałoby i rozpaczy, które będą panować wszędzie, będą daremne.

Co powiedzą nieszczęśni poganie, którzy nigdy nie słyszeli, nigdy nie wiedzieli nic o męce Chrystusa? Będą gorzko opłakiwać i lamentować nad swoją ignorancją, mówiąc: „Niestety! My nieszczęśliwi, gdybyśmy to wiedzieli, nigdy nie doszlibyśmy do tej nędzy. Gdybyśmy tylko wiedzieli, iż wielki i nieskończony Bóg tak wiele dla nas uczynił i wycierpiał, jakże byśmy byli Mu wdzięczni, jak chętnie byśmy Mu służyli! Daliśmy się zwieść naszym fałszywym bogom. Nie widzieliśmy w nich żadnych cnót, tylko nikczemne i nikczemne uczynki. Wbrew namysłom sumienia naśladowaliśmy ich występki i stąd jesteśmy potępieni. Nie możemy narzekać ani uważać się za skrzywdzonych przez świętego i sprawiedliwego Boga, ponieważ jesteśmy wśród potępionych. Gdybyśmy tylko słuchali głosu naszego sumienia, nie byłby to nasz los.”

A co powiedzą ci, którzy skazali Chrystusa na śmierć? Piłat, Kajfasz, Annasz, arcykapłan, a także Żydzi, którzy wołali: „Ukrzyżuj Go!” i „krew Jego na nas i na nasze dzieci”, wszyscy, którzy wzięli udział w okrutnej, potwornej zbrodni ukrzyżowania swego Boga na widok świętych instrumentów Męki Pańskiej wrzeszczą głośno z rozpaczy i pragnienia unicestwienia. Znienawidzeni i przeklęci choćby przez potępionych, staną tam, napiętnowani jako bogobójcy, obiekt odrazy dla całego świata.

Nie jest moim zamiarem omawianie tego, co w tamtym czasie poczują źli Chrześcijanie, którzy zbluźnili Synowi Bożemu słowem lub czynem; ze względu na zwięzłość zostawiam tobie, czytelniku, abyś sam nad tym rozmyślał. Tylko o jedną rzecz chciałbym cię prosić; Zastanów się nad tym, co byś powiedział, czego byś najbardziej żałował, gdybyś znalazł się wśród liczby potępionych, a wtedy zrozumiesz, iż byłeś przyczyną cierpień Chrystusa i ukrzyżowałeś Go swoimi grzechami. Gdybyś mógł teraz poczuć w swoim sercu coś ze skruchy, która wtedy przeszyłaby twoją duszę, z pewnością nigdy więcej nie popełnisz żadnego ohydnego grzechu przez resztę swojego życia. Gdybyś mógł teraz opłakiwać cierpienia Chrystusa, wyrażając tak przejmujący smutek, jaki wtedy wzbierałby na twoich ustach, uzyskałbyś nieomylnie przebaczenie swoich grzechów. Dlatego często adoruj ukrzyżowanego Zbawiciela, przypominaj sobie Jego cierpienia ze względu na ciebie i odmawiaj następującą modlitwę:

O wierny Odkupicielu świata, któryś zniósł za mnie, nędznego grzesznika tak niewypowiedziane cierpienia, proszę Cię, niech nie daremną mi będzie Twoja gorzka Męka i Twoja śmierć na krzyżu. Wbij pamięć o nich głęboko w moim sercu, abym zawsze miał je przed sobą i uniknął grzechu, który był przyczyną Twojego cierpienia. Tak więc, gdy Twój krzyż ukaże się jasny i jaśniejący w niebiosach w Dniu Sądu, niech nie będzie dla mnie znakiem potępienia, ale zbawienia, znakiem Twojego miłosierdzia i Twojej miłości. Amen.


VI. O nadejściu Sędziego.

To, co do tej pory słyszeliśmy, o chrześcijański czytelniku, jest rzeczywiście najbardziej przerażające i straszne, ale nie jest to nic w porównaniu z tym, co teraz rozważymy. Gdyż przyjście Sędziego będzie tak straszne, tak przeraźliwe, że wszystko, co jest w niebie i na ziemi, zadrży i zostanie wstrząśnięte. Potęgi i majestatu, z którymi przyjdzie, nie da się opisać słowami. Abyśmy mogli coś wiedzieć na ten temat i móc sformułować jakąś koncepcję tego, Chrystus sam zapowiedział swoje przyjście w tych słowach: gdy zaś Syn Człowieczy przyjdzie w majestacie swoim i wszyscy aniołowie z nim, wtedy usiądzie na stolicy majestatu swego. I zgromadzą się przed nim wszystkie narody (Mt 25:31-32). I znowu: i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach niebieskich z mocą wielką i majestatem. (Mt 24:30) Tak więc widzimy, iż nasz Pan dwukrotnie zapewnia, iż ​​przyjdzie na obłokach nieba, w towarzystwie wszystkich swoich aniołów, z wielką mocą i majestatem.

Któż może przedstawić wielkość tej mocy, blask tego majestatu, niezliczoną liczbę anielskich zastępów! Posłuchaj, co Psalmista mówi na ten temat: ogień przed nim pójdzie i spali wokoło nieprzyjaciół jego. Oświeciły błyskawice jego okrąg ziemi; ujrzała i zadrżała ziemia. Góry jak wosk rozpłynęły się przed obliczem Pańskim, przed obliczem Pana wszystka ziemia. Oznajmiły niebiosa sprawiedliwość jego i oglądali wszyscy ludzie chwałę jego. (Ps 96:3-6) A w innym psalmie czytamy: z Syjonu blask piękności jego ... Ogień przed obliczem jego rozpali się, a w koło niego burza wielka. (Ps 49:2) Prorok Izajasz również przepowiada nadejście Sędziego w następujących słowach: bo oto Pan w ogniu przyjdzie, a jak wicher wozy jego, oddawać w zagniewaniu zapalczywość swoją, a łajanie swe w płomieniu ognia. (Iz 66:15) Ponadto sam Chrystus oświadcza: Albowiem jako błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachodzie, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego. (Mt 24:27).

Jeśli w taki sposób przyjdzie Sędzia, jeżeli płomienie ognia wyjdą z Jego twarzy, jeżeli zstąpi z Nieba w ognistym rydwanie, uzbrojony w gniew przeciwko grzesznikom, którzy muszą drżeć na Jego przyjście! W rzeczywistości wszyscy będziemy słabnąć i bać się. Oprócz przerażenia samego Sędziego, widok niezliczonej rzeszy aniołów, która zstąpi z Nim, wzbudzi w nas podziw i wielki niepokój. Albowiem tego dnia ani jeden Anioł nie pozostanie w niebie; wszyscy będą obecni jako świadkowie wyroku.

Otóż, teologowie utrzymują, że w najniższym chórze Aniołów liczba Aniołów jest dziesięciokrotnie większa niż wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek istnieli na ziemi. W drugim chórze jest ich dziesięć razy więcej niż w pierwszym, w trzecim dziesięć razy więcej niż w drugim itd., Tak iż liczba anielskich istot wydaje się nieskończona. Wszyscy ci Aniołowie, którzy są czystymi duchami, a zatem niewidocznymi dla wzroku cielesnego, pojawią się wtedy widzialni, niezmiernie jaśni i chwalebni, aby także potępieni mogli zobaczyć wspaniałość przyjścia Chrystusa.

Św. Jan w swojej Apokalipsie mówi w ten sposób o zastępach aniołów, które będą czuwać nad Sędzią w czasie Jego przyjścia: i widziałem niebo otworzone, a oto koń biały, a siedzącego na nim zwano Wiernym i Prawdziwym i sądzi sprawiedliwie i walczy. Oczy zaś jego jak płomień ognisty i na głowie jego wiele koron ... I ubrany był w szatę skropioną krwią, a imię jego nazywają Słowo Boga. I wojska, które są w niebie, jechały za nim na koniach białych, obleczone w bisior biały i czysty. I z ust jego wychodzi miecz z obydwu stron ostry, aby nim "bił narody." I on "będzie nim rządził laską żelazną"; on też "depce prasę" wina zapalczywości gniewu Boga wszechmogącego. I ma na szacie i na biodrze swoim napisane: "Król królów i Pan panujących". (Ap 19:11-16)

Jakże wszyscy będziemy drżeć, o mój Boże, kiedy ujrzymy te zastępy duchów niebieskich wraz z ich królewskim przywódcą! Prorok Daniel kiedyś zobaczył Anioła i był tak przerażony jego pojawieniem się, iż upadł na ziemię jak martwy. jeżeli taki efekt wywołał na nim widok jednego Anioła, którego zadaniem było ukojenie i pocieszenie, co się z nami stanie, gdy takie setki tysięcy niebiańskich książąt zbliżą się do nas z gniewnymi obliczami? Święty Efrem, mówiąc o tym, mówi: „Aniołowie staną tam z groźną miną, a ich oczy zabłysną świętym ogniem słusznego oburzenia, pobudzone nieprawościami ludzkości”.

A jeżeli widok samych Aniołów, którzy przyjdą na sąd z Boskim Sędzią, jest tak straszny, jaki będzie strach i przerażenie zainspirowane przez samego Sędziego, kiedy przyjdzie w całym gniewie obrażonej sprawiedliwości! Jak w Niebie nie ma większej rozkoszy niż kontemplacja Boga, tak na Sądzie Ostatecznym nie będzie większego bólu niż spojrzenie na rozgniewanego Sędziego. Zanim jednak przejdziemy do wyjaśnienia tego, zobaczmy, z jakim majestatem Chrystus przyjdzie na sąd.

Nadejście Chrystusa będzie tak straszne, iż ani człowiek, ani Anioł nie są w stanie opisać tego adekwatnie. Bo wszystko, co jest najbardziej obliczone na przerażenie grzesznika, będzie tutaj widoczne i nie zabraknie niczego, co mogłoby wzmocnić majestat Chrystusa. Cóż za pompa i przepych okazuje się, kiedy monarcha wkracza do miasta! Dźwięki żywej muzyki mieszają się z bardziej uroczystym biciem dzwonów, słychać saluty, cała ludność się ożywia, wszyscy wytężają oczy, by zobaczyć monarchę; najpierw jego słudzy, potem doradcy, potem szlachcice tej ziemi; wreszcie przychodzi sam, otoczony ogromną rzeszą ludzi.

Ale czymże jest cała ta wspaniałość, jaką świat może zaoferować w porównaniu z majestatem, który będzie towarzyszył przyjściu Króla królów! Porównajmy biednego, obdartego żebraka z suwerennym księciem, który zasiada na rydwanie ze złota, i mamy słaby i niewystarczający obraz różnicy, jaka istnieje między przepychem i wspaniałością tego świata a chwałą, z jaką Chrystus przyjdzie na sąd.

Jednak Jego przyjście będzie nie tylko wielkie i chwalebne ponad miarę, ale będzie również okropne ze swej natury. jeżeli groby otworzyły się na dźwięk trąby Anioła, a dźwięk tej trąby powtórzy się echem po całym świecie, jaka panika i strach ogarnie ludzkość, gdy Aniołowie, którzy poprzedzają triumfalne wezwanie Chrystusa, spowodują, że dźwięk ich trąb będzie usłyszany!

„Co” - pyta św. Augustyn – „stanie się z nami w tym strasznym dniu, w Dniu Sądu, kiedy zstąpi Pan ze swoimi aniołami przy dźwięku trąb, a cała ziemia zadrży ze strachu?”

Kiedy Bóg zstąpił dawno temu na górę Synaj, czytamy w Piśmie Świętym: i już był przyszedł trzeci dzień i ranek zaświtał: a oto. poczęły być słyszane gromy i łyskać się błyskawice, i obłok bardzo gęsty okrywać górę, a brzmienie trąby im dalej, tym więcej się rozlegało. I zląkł się lud, który był w obozie … A wszystek lud widział głosy i błyskania i brzmienie trąby, i dymiącą się górę; a przestraszeni i bojaźnią zdjęci, stali z daleka. I rzekli do Mojżesza: ‘Mów ty do nas, a słuchać będziemy; Niech Pan do nas nie mówi, byśmy snadź nie pomarli!’ (Wj 19:16; 20:18).

Jeśli to wszystko wydarzyło się, gdy Bóg zstąpił z nieba, aby przekazać swoje prawo narodowi hebrajskiemu i adoptować ich jako swoje dzieci, to co, jak sądzisz, Chrześcijaninie, stanie się, gdy przyjdzie zażądać wyjaśnienia sposobu, w jaki Jego przykazania były przestrzegane? Gdy dzieci Izraela były tak przerażone nadaniem zakonu, iż sądzili, iż umrą ze strachu, to jak my, śmiertelnicy, a szczególnie my, Chrześcijanie, będziemy musieli drżeć, skoro tak często umyślnie przekraczaliśmy przykazania Boże!

O Boże, wszechmogący Sędzio wszystkich ludzi, w Dniu Ostatnim zstąpisz z Nieba z wielką mocą i majestatem, aby działać w Twoim charakterze Sędziego, a myśl o Twoim przyjściu wywołuje we mnie drżenie ze strachu. Zainspiruj mnie teraz, błagam Cię, zbawienną bojaźnią, abym uniknął grzechu i nie zasługiwał na to, by zostać zmiażdżonym przez Twój sprawiedliwy gniew. Amen.


VII. O sposobie, w jaki Chrystus zajmie swoje miejsce na tronie sądu.

Zważ, czytelniku, na to, co teraz nadchodzi, i nie myśl, iż cię to nie dotyczy. Z całą pewnością będziesz świadkiem tego wszystkiego pewnego dnia swoimi cielesnymi oczami i wszystko będzie tysiąc razy straszniejsze, niż może to przedstawić moje pióro.

Kiedy Chrystus w swoim ognistym rydwanie dotrze do Góry Oliwnej, zatrzyma się w powietrzu, na takiej wysokości, iż wszyscy ludzie będą go wyraźnie widzieć, aż aniołowie przygotują tron ​​sądu.

Prorok Daniel tak przedstawia tę scenę: przypatrywałem się, aż postawiono stolicę, a Starowieczny usiadł; szata jego biała jak śnieg, a włosy głowy jego jak wełna czysta, stolica jego płomienie ogniste, koła jej ogień rozpalony. Rzeka ognista a bystra wychodziła od oblicza jego; tysiąc tysięcy służyło mu, a po dziesięć tysięcy kroć sto tysięcy stało przy nim. Zasiadł sąd i księgi otworzono. (Dan 7:9-10)

Ale Chrystus nie będzie osądzał sam; dwunastu Apostołów będzie z Nim, zgodnie z obietnicą, którą im dał: zaprawdę powiadam wam: Iż wy, którzyście poszli za mną, w odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy usiądzie na stolicy majestatu swego, będziecie i wy siedzieć na dwunastu stolicach, sądząc dwanaście pokoleń izraelskich. (Mt 19:28)

Kto może dać wyobrażenie o wspaniałości tronu Chrystusa? Trudno to opisać.

Czytamy, iż król Salomon sprawił, iż cudownie piękny tron ​​został zbudowany z kości słoniowej, bogato zdobionej złotem i drogocennymi kamieniami. Ten tron ​​był tak wspaniały, że natchniony pisarz mówi o nim, iż w żadnym królestwie świata nie wykonano żadnego takiego dzieła. jeżeli siedziba sądu króla Salomona była wykonana z tak kosztownego materiału i tak umiejętnie ukształtowana, jaka będzie wspaniałość tronu sądu Króla królów, na którym zasiądzie w swoim majestacie, aby sądzić cały świat!

Nasz Pan mówi o tym tronie jako o tronie wielkiej chwały, kiedy mówi: gdy zaś Syn Człowieczy przyjdzie w majestacie swoim i wszyscy aniołowie z nim, wtedy usiądzie na stolicy majestatu swego. (Mt 25:31).

Pewne wyobrażenie o wyglądzie tego tronu można wyciągnąć ze słów, które właśnie zacytowałem z wypowiedzi proroka Daniela, a także z opisu podanego przez św. Jana: i tęcza była wokoło stolicy, podobna z wyglądu do szmaragdu ... I z tronu wychodziły "błyskawice i głosy i gromy" i siedem lamp gorzało przed tronem - to siedem duchów bożych. (Ap 4:3-5)

Takie są obrazy, w których Pismo Święte przedstawia sąd Chrystusowy. Kto z całej ludzkości odważy się podnieść oczy ku temu ognistemu tronowi? Czy nie będzie jaśniej oślepiający niż błyskawice i ogniste błyski burzy?

Boski Sędzia zasiądzie na tym tronie, a Jego poważne oblicze będzie widoczne dla ludzi i aniołów. Wszystkie stworzone istoty będą drżeć z pełnym podziwu szacunkiem. Św. Jan oświadcza w Apokalipsie: i widziałem tron wielki, biały i siedzącego na nim, "przed którego obliczem uciekła ziemia i niebo i nie znaleziono miejsca dla nich. (Ap 20:11) W tych słowach prorok Nowego Testamentu wydaje się wskazywać, iż niebiosa i ziemia nie będą w stanie znieść spojrzenia swego Sędziego; iż wszystkie rozumne istoty, zarówno aniołowie, jak i ludzie, zadrżą na widok Jego surowego oblicza.

O tym, iż Aniołowie również będą się bać i drżeć, zapewnia św. Augustyn w następującym fragmencie z jego pism: „Kiedy nasz Pan mówi, iż moce Niebios zostaną poruszone, nawiązuje do Aniołów; bo tak straszny będzie sąd, iż Aniołowie nie będą wolni od strachu, oni również będą drżeć i bać się, bo tak jak gdy sędzia siedzi w sądzie, jego poważne oblicze nie tylko przeraża winowajców, którzy są przed nim, ale przeraża urzędników stojących w pobliżu, tak więc kiedy cała ludzkość zostanie postawiona przed sądem, niebiańscy ministrowie podzielą również powszechną grozę i niepokój.” Św. Jan Chryzostom potwierdza to stwierdzenie, kiedy mówi: „Wszyscy będą wtedy pełni zdumienia, lęku, przerażenia, bo choćby aniołowie będą bardzo przerażeni”. Wielu innych Ojców Kościoła i komentatorów Pisma Świętego wyraża podobną opinię.

Otóż, jeżeli według opinii mężów uczonych i świętych choćby Aniołowie nie będą pozbawieni strachu w Dniu Sądu, z o ileż większej przyczyny będą musieli się bać Święci, skoro muszą stanąć przed trybunałem Chrystusa i zdać surowy rachunek ze wszystkich swoich działań. Tak, jest niewątpliwie oczywiste, z tego, co mówi św. Jan w Apokalipsie, iż błogosławieni święci są porażeni strachem i drżeniem. Opisuje, jak ukazał mu się Chrystus i jaki wpływ na niego wywarł: gdy go ujrzałem, upadłem do nóg jego jakby martwy. I położył swą prawicę na mnie, mówiąc: ‘Nie bój się; ja jestem pierwszy i ostateczny’. (Ap 1:17) Gdy umiłowany Apostoł był tak wstrząśnięty widokiem swego drogiego Mistrza i Pana, który przyszedł, aby go pocieszyć, a nie osądzać, upadł do Jego stóp jak martwy i nie mógł zebrać się na odwagę, by wstać, dopóki Chrystus przemówił do niego w najmilszy i najbardziej pocieszający sposób, czy można przypuszczać, iż święci nie będą przerażeni w Dniu Sądu, kiedy zobaczą Chrystusa w Jego strasznym majestacie i zostaną wezwani do złożenia Mu sprawozdania z całego ich życia? I, o biedny grzeszniku, jak to się stanie z tobą i ze wszystkimi potępionymi, jeżeli nawet aniołowie i święci drżą przed przyjściem Sędziego? Słowa nie mogą wyrazić terroru i przerażenia złych duchów i zatwardziałych grzeszników, kiedy ujrzą swego Boskiego Sędziego na tronie Jego majestatu i będą wiedzieć, iż będzie surowo sądził ich i skaże ich na piekło na całą wieczność.

Aby dać wyobrażenie o straszliwym lęku i niepokoju upadłych aniołów i nieszczęśliwych grzeszników, posłuchajmy, co Pismo Święte mówi o przerażającej zewnętrznej stronie Sędziego i wielkości Jego gniewu w pierwszym rozdziale Apokalipsy: gdzie św. Jan mówi nam: a w pośrodku siedmiu świeczników złotych podobnego do Syna Człowieczego, obleczonego w długą szatę i przepasanego przez pierś pasem złotym. A głowa jego i włosy były jasne jak wełna biała i jak śnieg, a oczy jego jak płomień ognia. I nogi jego podobne do mosiądzu rozpalonego i głos jego jak głos wielu wód. A miał w swej prawej ręce siedem gwiazd i z ust jego wychodził miecz z obu stron ostry, a oblicze jego jak słońce świecące w swej mocy.… i na głowie jego wiele koron ... I ubrany był w szatę skropioną krwiąon też "depce prasę" wina zapalczywości gniewu Boga wszechmogącego. I ma na szacie i na biodrze swoim napisane: "Król królów i Pan panujących". (Ap 1:13-16; 19:11-16)

Medytuj nad tymi cudownymi słowami, o Chrześcijaninie i wyobraź sobie swojego przyszłego Sędziego w żywych kolorach. Jak można było opisać Jego majestatyczny wygląd bardziej wymownie niż w słowach, które przed chwilą zacytowaliśmy?

Jaki musi być blask tego oblicza, o którym mówi się, iż świeci jak słońce na swoim południku! Jaki musi być blask tych oczu, które jarzą się świętym zapałem jak płomienie ognia! cóż za siła tego głosu, który ma dźwięk wody! Cóż to musi być za ostry język, który tnie jak miecz obosieczny! Jaka to musi być wspaniała głowa ozdobiona wieloma kosztownymi diademami! Jak okropna musi być ta szata, na którą się patrzy, skropiona krwią! A jaka godność tego królewskiego imienia: Król królów i pan panów! Jakże wszyscy będziemy przerażeni, jaki strach i nieszczęście nas ogarnie, gdy nasz Sędzia na nas spojrzy! I wyobraź sobie, jakie będą uczucia potępionych, gdy zobaczą Sędziego wszystkich ich złych czynów; jak będą się przepychać i drżeć pod Jego spojrzeniem w godzinie Jego sprawiedliwego gniewu!

Być może lepiej zrozumiemy, czym jest gniew Boży, jeżeli posłuchamy, co o nim mówi prorok Izajasz: oto imię Pańskie przychodzi z daleka, gorejąca jest zapalczywość jego i ciężka ku znoszeniu, wargi jego napełniły się gniewem, a język jego jak ogień pożerający. Tchnienie jego jak rzeka zalewająca aż do połowy szyi na wytracenie narodów wniwecz i wędzidło błędu, które było na szczękach ludów. (Iz 30:27-28)

To są naprawdę straszne słowa. Czy nie wskazują jasno, z jakim wielkim gniewem Chrystus objawi się światu? Cóż, niech wszyscy nieszczęśliwi grzesznicy zostaną ogarnięci strachem, przerażeniem i udręką; niech będą wołać do gór, aby na nich spadły, i do pagórków, aby ich przykryły.

Teraz, gdy Sędzia zasiądzie na tronie Jego majestatu, wszyscy, którzy zgromadzą się w dolinie Jozafata, aniołowie i diabły, odkupieni i zgubieni, będą musieli oddawać cześć Chrystusowi, jak mówi św. Paweł: „Wszyscy bowiem staniemy przed stolicą Chrystusa, gdyż napisano: "Żyję ja, mówi Pan, przede mną ugnie się wszelkie kolano, i wszelki język wyznawać będzie Bogu”. (Rz 14:10-11)

Jak uroczysta i wzniosła scena zostanie wtedy odegrana, o mój Boże, kiedy wszystkie miliony i tysiące milionów aniołów wraz z błogosławionymi, w widzialnej postaci, padną na ziemię, a złe duchy z ich nieszczęśliwymi ofiarami i wszyscy potępieni będą zmuszeni wbrew swojej woli oddawać cześć Chrystusowi i uznawać Go za swojego Boga i Sędziego! Te nieszczęsne stworzenia upadną na kolana i pochylą głowy ku ziemi, nie śmiejąc podnieść oczu, aby nie napotkać gniewnego spojrzenia ich Sędziego. Będą lamentować i opłakiwać niewypowiedzianą konsternację i osłupienie. Chętnie chcieliby, żeby otworzyła się ziemia i połknęła ich; nie, gdyby to było możliwe, rzuciłyby się w bezdenną otchłań, zamiast cierpieć takie upokorzenie.

Zatrzymaj się i rozważ, grzeszniku, jakie byłyby twoje uczucia, gdybyś znalazł się wśród liczby tych zagubionych dusz; byłbyś przytłoczony smutkiem i utrapieniem.

Św. Wincenty wspomina, że ​​młody człowiek o rozwiązłym życiu śnił kiedyś, iż został postawiony przed sądem Bożym i musiał zdać sprawę ze swojego źle spędzonego życia. Jego przerażenie było tak wielkie, iż jego włosy stały się idealnie białe. Gdy przerażenie Sądu Ostatecznego, którego doświadczył tylko we śnie, wystarczyło, by zmienić kolor włosów tego młodzieńca, jak myślisz, jaki będzie skutek, jaki wywrze ono na tobie i na mnie, kiedy będziemy obecni, ale nie w śnie, tylko w rzeczywistości na Sądzie Ostatecznym i naszymi cielesnymi oczami zobaczymy naszego Sędziego w całym Jego świętym oburzeniu?

Sędzio najbardziej sprawiedliwy, spójrz w dół, błagam Cię, z Twego tronu w Niebie na mnie, biednego grzesznika i przez wzgląd na Twoje nieskończone współczucie, bądź dla mnie miłosierny w dniu sądu ostatecznego. Wiem, iż nie wytrzymam w tym strasznym dniu, ale sprawiedliwym wyrokiem Twoim będę skazany na wieczne potępienie. Wiem też, iż jeżeli grzesznik błaga Cię o miłosierdzie w czasie łaski, nie będzie mu odmówiona. Dlatego błagam Cię z głęboką pokorą i skruchą, przez Twoją gorzką mękę, abyś przebaczył mi moje grzechy i wydał na mnie łagodny wyrok w Dniu Zmartwychwstania. Amen.


VIII. O powodzie, dla którego pojawienie się Chrystusa w Dniu Sądu Ostatecznego będzie straszne, oraz o ohydzie grzechu śmiertelnego.

Czytelnik może być skłonny zapytać, dlaczego Chrystus, ten sam Chrystus, który żył pośród nas na ziemi z całą łagodnością i pokorą, miałby nałożyć tak straszny aspekt, kiedy przyjdzie, aby być naszym Sędzią? Istnieje wiele powodów, dla których Chrystus w tej roli powinien sądzić ludzkość z tak straszną surowością. Głównym z nich jest to, iż był On najbardziej oburzony ludzkimi grzechami.

Teolodzy twierdzą, iż każdy grzech śmiertelny jest sam w sobie nieskończonym złem i nieskończoną obrazą Boskiego majestatu. Jest to zniewaga tak wielka, iż ​​ani język aniołów, ani język ludzi nie są w stanie jej opisać. Zrozumiejmy zatem, iż jak w każdym grzechu śmiertelnym jest podłość tak głęboko zabarwiona, iż musi głęboko zranić Boskie Serce Jezusa i sprowokować Go do gniewu na osobę, która dopuściła się tego grzechu. Aby było bardziej widoczne, jak sprawiedliwy jest gniew Boży, gdy został wzbudzony przez grzech śmiertelny, dobrze będzie wyjaśnić lepiej, jak wielka jest zniewaga ofiarowana Bogu przez świadomy grzech. Wyobraź sobie, iż trzy Boskie Osoby Trójcy Przenajświętszej są po jednej stronie, ze swoimi nieskończonymi skarbami łaski i chwały, a po drugiej stronie duch zła ze wszystkimi karami i mękami piekielnymi; i człowiek stojący pośrodku między nimi dwojgiem, zastanawiając się w sobie, czy powinien okazywać cześć Bogu, wykonując Jego wolę, czy też powinien działać wbrew Jego woli i w ten sposób rozweselić diabła. jeżeli człowiek popełnia grzech, postępuje przeciwko Bogu, a Bóg patrzy na jego czyn dokładnie tak, jakby wypowiedział te bluźniercze słowa lub inne tego samego rodzaju:

„Naprawdę wierzę, Boże, iż zostałem stworzony przez Twoją wszechmocną moc, odkupiony przez Twoje miłosierdzie, stałem się dzieckiem upodobania Twą łaską, wiem, iż obiecałeś mi życie wieczne, całą najsłodszą błogość Nieba. Jestem również świadomy tego, iż ten przeklęty Szatan, Twój wielki wróg i mój, jest gotów oderwać mnie od wszystkiego, co dobre, i rzucić mnie na wieczne zatracenie. A jednak, ponieważ Szatan kusi mnie teraz, ponieważ sugeruje mi myśl o nieczystość, pragnieniu zemsty, ruchu zazdrości, wolę raczej ulec temu impulsowi i tym samym zasłużyć na wieczną karę, niż oprzeć się i odeprzeć złą sugestię, a tym samym zasłużyć na Niebo w przyszłości i duchowe łaski teraz. Dlatego świadomie i z własnej woli odwracam się od Ciebie, Boże; idę z wyboru za tym nienawistnym demonem, któremu jestem bardziej posłuszny niż Tobie. Chociaż Ty jesteś moim Bogiem i moim Panem, chociaż zabroniłeś nam przekraczać Twoje prawo, chociaż grzech jest nieskończoną obrazą przeciwko Tobie, mnie to nie obchodzi, mimo wszystko popełnię grzech, nie zaprzestanę, ponieważ jest to dla Ciebie zniewaga.

Co więcej, gdybym mógł uczynić wszystko, co uczyniłbym w złości mego serca, okradłbym Cię z Twojej Boskiej głowy, zrzuciłbym Cię z Twego tronu, a na Twoim miejscu ustanowiłbym grzech i oddał mu pokłon iż jako mojemu bogu. Kocham grzech, pragnę się nim rozkoszować i znaleźć w nim swoje jedyne szczęście.”

Takie bluźnierstwa, jakie wyrażają te słowa, są straszne i nie można ich czytać bez dreszczy. Jednak każdy człowiek, który świadomie i wbrew prawu Bożemu popełnia grzech śmiertelny, jest winny bluźnienia Bogu w podobny sposób. Cóż więc dziwnego, że Bóg jest tak głęboko obrażony grzechem śmiertelnym. Ale nie pokazaliśmy jeszcze pełnego zakresu złośliwości grzechu, idzie to jeszcze dalej; jest podwójnie obraźliwa dla Boga, ponieważ grzesznik nie tylko okazuje pogardę Bogu Ojcu, ale także odrzuca Jego umiłowanego Syna, Drugą Osobę Boskiej Trójcy. Przez każdy dobrowolny grzech zdaje się mówić: „To prawda, iż ​​stałeś się dla mnie człowiekiem, szukałeś mnie przez trzy i trzydzieści lat, jak zagubioną owcę; znosiłeś głód i pragnienie, gorąco i zimno, i ze względu na mnie wszelkiego rodzaju trudności, podczas gdy Szatan nic takiego nie uczynił dla mnie, przeciwnie, ściga mnie dniem i nocą i usiłuje mnie usidlić, mimo to wolę należeć do niego, a nie do Ciebie. Wolę jego zadowolić i zasmucić Ciebie.

Czy to prawda, o mój Odkupicielu, że przez wzgląd na mnie zostałeś rozdarty biczami, ukoronowany cierniami, przybitym gwoździami do Krzyża i uśmiercony pośród gorzkich tortur, ale za to wszystko nie dziękuję Ci. Nie, chociaż wiem, iż biczuję Cię swoimi grzechami, krzyżuję Cię, na nowo Cię zabijam, ale nie porzucę swoich grzechów; podeptam Twoją drogocenną krew, będę wielbił Szatana zamiast Ciebie; uczynię go moim najdroższym przyjacielem i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby sprawić mu przyjemność.”

Ponownie pytam, czy te wypowiedzi nie są skrajnie bluźniercze? Czy nie okazują najczarniejszej niewdzięczności grzesznika wobec swego Zbawiciela? Trudno sobie wyobrazić, by Chrześcijanin zasmucił swojego Odkupiciela w tak haniebny sposób. A jednak jest wiele tysięcy tych, którzy, jeżeli nie słowami, to czynami, zwracają się takim językiem do swojego Zbawiciela.

Po trzecie, zuchwały grzesznik obraża i przeciwstawia się Duchowi Świętemu Boga, gdyż jego czyny są równoważne takim wyrażeniom: „Ty, Duchu Święty, z pewnością uświęciłeś moją duszę, oczyściłeś ją krwią Chrystusa i upiększyłeś dzięki Twojej łasce. Wiem, iż Twoja łaska uświęcająca jest tak cenna, iż ​​każda dusza, która jest nią ozdobiona, staje się w ten sposób córką Ojca niebieskiego, siostrą Boskiego Syna, oblubienicą Ducha Świętego, mieszkaniem Trójcy Przenajświętszej, świątynią suwerennego Boga, spadkobierczynią wiecznej szczęśliwości, przyjaciółką Aniołów i Świętych, ale co ja się przejmuję tymi wzniosłymi prerogatywami, po co mi ta bezcenna perła, ten kosztowny klejnot? Precz z nimi; rzucę tę perłę, ten klejnot przed psy i świnie, na dowód moich złych namiętności. Poświęcę im wszystko, będę służyć grzechowi i żyć w grzechu.”

Czy nie widzisz teraz, czytelniku, jak nienawistny jest grzech, jak wstrząsająca natura grzesznika, jak nieskończona obraza Boga, pogarda Boga, która jest nierozerwalnie związana z grzechem? Czy nie jesteś przekonany, iż Bóg ma słuszny powód, aby odczuwać święte oburzenie na grzech i niewolników grzechu oraz skazać grzesznika na wieczne potępienie?

A jeżeli gniew Boga, który jest nieskończony pod względem świętości i sprawiedliwości, jest wzbudzany w takim stopniu przez jeden grzech śmiertelny, jak bardzo musi On, Sprawiedliwy i Święty, być rozgniewany i obrażony przez miliony milionów bezwstydnych i haniebnych grzechów codziennych popełnianych nie tylko przez Żydów i pogan, ale także przez Chrześcijan! Cały ten gniew, całe to poczucie godności oburzonej z powodu zniewagi, którą grzesznik wzbudza w Sercu Boga, jest zachowane aż do Dnia Sądu. Święta ofiara Mszy i potężne wstawiennictwo Świętych powstrzymują póki co Boskie ramię od zemsty.

Ale kiedy ludzie wypełnią miarę swoich nieprawości, nadejdzie dzień gniewu. Nikt nie może sobie wyobrazić, jak straszne będzie wylanie gniewu Bożego na grzeszników. W Psalmach czytamy: Któż zna moc gniewu twego i kto z bojaźni przed tobą srogość twą zmierzyć potrafi? (Ps 89:11)

Biada więc nam, biednym grzesznikom! Wtedy po raz pierwszy docenimy adekwatnie to, co zrobiliśmy i jak bardzo obraziliśmy Boga naszymi ciężkimi grzechami. Gniew Boży jest tak bezgraniczny, iż ani Matka Boża, ani wszyscy Aniołowie i Święci nie mają żadnej mocy, aby go zmniejszyć lub powstrzymać; zwróci się ze świętą gorliwością i wymierzy każdemu człowiekowi za jego zasługi z surową sprawiedliwością. Usłysz, co mówi o tym sam Sędzia, przez usta proroka Ezechiela: teraz koniec na ciebie i puszczę zapalczywość moją na ciebie, i będę cię sądził według dróg twoich, i położę przeciwko tobie wszystkie obrzydłości twoje. I nie przepuści oko moje tobie, i nie zlituję się, ale drogi twoje włożę na cię, a obrzydliwości twoje będą wpośród ciebie; i poznacie, żem ja Pan. (Ez 7:3-4).

To naprawdę okropne słowa, a groźba, jaką zawierają, jest najbardziej przerażająca. O, jak nieszczęsny będzie sąd, na który Bóg, obrażony tak niezliczonymi występkami, wezwie całą ludzkość.

Biada mi i tobie, jeśli znajdziemy się pośród niezliczonej rzeszy grzeszników, a Bóg nie będzie mógł w sprawiedliwości nas oszczędzić! Co zrobimy, abyśmy nie wpadli w ręce rozgniewanego Sędziego?

Musimy porzucić drogę niegodziwości, a teraz, gdy pozostało czas, zawrzeć pokój z Sędzią, którego obraziliśmy. Obudźmy od czasu do czasu szczerą skruchę za nasze grzechy, używając tych lub podobnych wyrazów smutku:

Najsprawiedliwszy Sędzio żywych i umarłych, przyznaję przed Tobą, iż często i ciężko grzeszyłem. Opuściłem mojego Ojca w Niebie; Ukrzyżowałem Cię, mój Odkupicielu; Zasmuciłem Ducha Świętego i zlekceważyłem Jego łaskę. Zrobiłem to przez niezliczone grzechy, które popełniłem myślami, słowami i czynami. Za moje występki poniosę wieczną śmierć. Ale skoro nie chcesz śmierci grzesznika ale raczej, żeby on pokutował i żył, pozwól mi tutaj doświadczyć skutku Twojej sprawiedliwości, która zawsze łączy się z miłosierdziem. Wszystkie próby, które mi zsyłasz w tym życiu, z wdzięcznością przyjmie z Twojej ręki i ucałuję rózgę, którą będziesz mnie karać z ojcowską surowością, abym w Dniu Sądu znalazł miłosierdzie, i byś Ty udzielił mi miejsca w szeregach Twoich wybranych. Amen.

IX. O sposobie rozpoczęcia Sądu Ostatecznego.

Gdy Aniołowie i święci, poza całym towarzystwem diabłów i potępionych, pokłonią się przed Sędzią w pokornej adoracji, On otworzy usta i donośnym głosem wypowie te lub podobne słowa: „Słuchajcie, niebiosa, Mojego głosu, ziemio, posłuchajcie słów, które powiem; słuchajcie, aniołowie, słuchajcie, demony, słuchajcie także wszyscy grzesznicy, bo oznajmiam wam wszystkim, iż Ja, Jezus Chrystus, prawdziwy Syn Boży i z Maryi Dziewicy, wasz Stwórca, wasz Odkupiciel, wasz suwerenny Pan, niedługo będę pełnić mój urząd sędziego. Z nieskończoną cierpliwością znosiłem wasze niezliczone nieprawości: czas łaski już minął, nadszedł czas sprawiedliwości. Każdy będzie nagrodzony według swoich uczynków. Ci, którzy czynili dobro, wkrótce pójdą ze Mną do życia wiecznego a ci, którzy popełnili zło, zostaną wrzuceni w otchłań wiecznej męki i udręki. Całe stworzenie ujrzy i uzna, że ​​jestem Bogiem sprawiedliwym, iż nie sądzę według pozorów, ale według miary tego, na co każdy człowiek zasłużył”.

Niektóre takie słowa wyjdą z ust Sędziego i zostaną wypowiedziane z takim majestatem, iż wszyscy ludzie będą wstrząśnięci i będą drżeć. Wszyscy nieszczęśliwi grzesznicy zaczną na nowo płakać i lamentować, aby cała ziemia została poruszona ze współczuciem. „Biada nam, nieszczęśnikom”, zawołają jednym głosem, „jak możemy stanąć przed obliczem naszego Sędziego! Góry, padnijcie na nas i skały, nakryjcie nas i ukryjcie przed obliczem Tego, który siedzi na tronie i przed gniewem Baranka. Nadszedł bowiem wielki dzień ich gniewu, a któż się ostoi?”

A ponieważ w każdym sądzie musi być obecny oskarżyciel, aby postawić zarzuty osobie, która ma być osądzona, tak więc na tym ogólnym sądzie aniołowie i diabły będą oskarżycielami rodzaju ludzkiego. Św. Michał najpierw wystąpi i powie: „Sędzio najsłuszniejszy, oskarżam te miliony grzeszników, którzy zbezcześcili ziemię swoimi występkami do tego stopnia, iż ​​w swoim świętym oburzeniu uznałeś za stosowne oczyścić ją przez ogniu; wzywam Cię teraz, abyś ukarał tych przestępców według Twojej sprawiedliwości.”

Wtedy Lucyfer, przemawiając w imieniu wszystkich złych duchów, podniesie swój głos z rykiem lwa i oskarży całą ludzkość w słowach: „Najsprawiedliwszy sędzio żywych i umarłych, wnoszę oskarżenie przeciwko wszystkim ludzkim istotom zgromadzonym tutaj. Ponieważ według Twojej surowej sprawiedliwości wydawało się słuszne wygnanie mnie i wszystkich aniołów, którzy przyłączyli się do mnie z Nieba z powodu jednego grzechu, i skazanie nas na wieczne potępienie, sprawiedliwe jest, abyś objął całą ludzkość tym samym potępieniem co moje i wrzucił wszystkich obecnych tutaj ludzi do otchłani piekła. Nie ma tu bowiem ani jednej osoby, która nie popełniłaby grzechu i nie złamała Twego prawa.”

Wtedy Chrystus odpowie na oskarżenie w ten sposób: „Stanie się tak, jak prosicie, aniołowie i demony; wszyscy ludzie muszą stanąć przed moim sądem i każdy otrzyma to, co mu się należy: kara dla niegodziwych, zapłata dla dobrych.”

Kiedy wszyscy, z którymi Chrystus zechciał dzielić Jego urząd sędziego, zajmą swoje miejsca, a Jego apostołowie będą mieli pierwszeństwo przed wszystkimi innymi, rozpocznie się sąd. Z tego, co mówi apostoł św. Paweł, wynika, iż ​​nikt, choćby święci, nie będzie zwolniony z tej próby. Albowiem wszyscy staniemy przed stolicą Chrystusową. (Rz 14:10).

To stanie przed trybunałem Chrystusa napełni każdego lękiem. Nikt nie będzie od tego wolny; do pewnego stopnia odczuje to choćby sprawiedliwy, tak samo jak nieszczęśliwy grzesznik. Chociaż sprawiedliwi mogą nie być świadomi żadnego grzechu, nie pozostaną bez lęku. Mówi to św. Paweł, mówiąc o sobie: do niczego się bowiem nie poczuwam, ale przez to nie jestem usprawiedliwiony; ten zaś, co mnie sądzi, Pan jest. (1 Kor 4:4) Apostoł najwyraźniej zamierza przez to powiedzieć: „Moje sumienie wprawdzie mi nic nie wyrzuca, ale to nie dowodzi, iż jestem sprawiedliwym; muszę poczekać i zobaczyć, jaki wyrok wyda na mnie odwieczny Sędzia”. W rzeczywistości każdy człowiek będzie tak przerażony na pierwsze spojrzenie zirytowanego Sędziego, iż podobnie jak św. Jan padnie do Jego stóp jak martwy.

Wydaje mi się, iż sąd zostanie wydany na dobrych jakby w ten sposób: Aniołowie stróże poprowadzą tych, którzy zostali oddani ich osądowi, na sąd Boży, a wtedy sprawiedliwi padną przed Nim w pokornej adoracji. Zły wróg zacznie wtedy ich oskarżać i przedstawi przeciwko nim wszystko, co w jego mocy. Ale Anioł Stróż będzie bronił swojego klienta, przedstawi wszystkie jego dobre uczynki, jego pokuty, jego cnoty i złoży je na wadze Boskiej sprawiedliwości. A jeżeli nie są zbyt lekkie, Chrystus przyodzieje go w nową szatę, szatę przepychu i ukoronuje go diademem wiecznego królestwa. Kto może powiedzieć, jaka będzie chwała tej chwili! Jakże wszyscy sprawiedliwi będą się radować, iż ich los jest wśród błogosławionych! Jakże uprzejmie chór Aniołów pogratuluje im i uraduje się razem z nimi w błogiej radości. I jak wszyscy, którzy jeszcze czekają na swój wyrok, będą zachwycać się chwałą, która jest ich własnością i zapragną nią z nimi dzielić.

Najdroższy Jezu, w imię wszystkich Świętych i wybranych, których przeznaczasz, aby cieszyli się wiecznym szczęściem, błagam Cię o Twoją nieskończoną, miłującą dobroć, abym stanął pośród Twoich Świętych w Dniu Sądu. W istocie jestem niegodny tej łaski, ale dla większego zaszczytu i pochwały, które zostaną Tobie przypisane, proszę Cię, niech okaże się dla mnie Twoje bezgraniczne miłosierdzie; nie odrzucaj mnie, biednego grzesznika.

Błagam was, Święci Boży, pomóżcie mi w dotarciu do waszego błogosławionego towarzystwa. Wiem, iż wasze wstawiennictwo jest wystarczająco potężne u Boga, aby skłonić Go, by spojrzał na mnie ze współczuciem i był dla mnie nieskończenie miłosierny, oceniając moje życie. Amen.


X. O długości czasu trwania Sądu Ostatecznego.

Jak długo będzie trwać Sąd Ostateczny? Nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ jest to sprawa, o której nikt nie wie; można jednak przypuszczać, iż zajmie to znaczny okres. Niektórzy rzeczywiście mówią, iż to gwałtownie się skończy, ponieważ Bóg może osądzić całą ludzkość w jednej chwili. Jednak wydaje się, iż ta opinia nie jest utrzymywana przez Ojców Kościoła ani nie jest poparta Pismem Świętym, w którym niezmiennie mówi się o dniu sądu.

Na przykład św. Paweł mówi: dlatego iż postanowił dzień, w którym sądzić będzie świat w sprawiedliwości. (Dz 17:31) I czytamy w proroctwach Izajasza: oto dzień Pański przyjdzie okrutny, pełen rozgniewania, gniewu i zapalczywości. (Iz 13:9) W tych i wielu innych fragmentach Pisma Świętego o dniu ostatecznym mówi się o dniu, a nie o natychmiastowym sądzie. Prorok Joel wskazuje, iż dzień będzie długi, kiedy mówi: albowiem wielki dzień Pański. i straszny bardzo, kto go zniesie? (Joel 2:11) I o tym samym dniu św. Jan, prorok Nowej Dyspensacji, również mówi: gdyż przyszedł dzień wielki gniewu ich i któż będzie mógł się ostać przed gniewem? (Ap 6:17)

W wielu innych fragmentach Pisma Świętego znajdujemy podobne wyrażenia; Dzień Sądu nazywany jest wielkim dniem, co prawdopodobnie oznacza długi dzień. Św. Hieronim podtrzymał tę opinię, gdyż mówi: „Dzień Pański będzie wielkim dniem ze względu na następującą po nim wieczność”. Św. Augustyn, mówiąc o czasie trwania sądu ostatecznego, wyraża się w ten sposób: „Przez ile dni sąd będzie się przedłużał, nie mamy środków, aby to ustalić; wiemy jednak, iż w Piśmie Świętym często jest określany jako dzień”. W tej kwestii św. Tomasz z Akwinu zgadza się ze św. Augustynem; przytacza kilka argumentów, aby udowodnić, iż ostateczny wyrok będzie długotrwały.

A dlaczego Bóg miałby skrócić ten dzień? Istnieje wiele powodów, dla których miałby to raczej przedłużyć. Albowiem jest to dzień największego triumfu Chrystusa; dzień, w którym święci osiągną największą chwałę, a potępieni zostaną wystawieni na największy wstyd.

Jest to dzień największego triumfu Chrystusa, ponieważ będzie On wielbiony nie tylko przez wszystkich aniołów i świętych, ale także przez złe duchy i zagubione dusze, a wszyscy uznają Go za swojego Sędziego. W owym dniu wszyscy Jego wrogowie będą pod Jego stopami; tego dnia wszyscy Jego wrogowie będą zmuszeni wyznać swoje grzechy przeciwko Niemu, Boskiemu Arbitrowi. Będą wtedy i tam zmuszeni do posiadania Jego boskości, Jego nieskończonej miłości, niezliczonych dobrodziejstw, które im dał, w zamian, za które prześladowali Go, bluźnili Mu, skazali Go na okrutną śmierć. Po drugie, błogosławieni święci tego dnia osiągną największą chwałę, ponieważ będą oni czczeni i szanowani przez całą ludzkość, jak również przez Boga i aniołów. Chrystus bowiem pokaże wszystkim obecnym, jak wiernie Mu służyli, z jaką ofiarną gorliwością trudzili się, aby nawrócić grzeszników. Następnie objawi potajemne pokuty, które odprawiali, zaciekłe pokusy, którym się opierali. Następnie objawi bezlitosne prześladowania, jakie znosili ze strony dzieci tego świata i jak niesprawiedliwie wypowiadano przeciwko nim wszelkie zło. W ten sposób Chrystus ukoronuje ich należnym im zaszczytem, ​​a wszyscy ich przeciwnicy będą zawstydzeni.

Po trzecie, w tym dniu potępieni zostaną poddani największej hańbie i udręce. Sędzia bowiem ujawni wszystkie haniebne, ohydne charaktery ich występków: na oczach aniołów i świętych, diabłów i potępionych, haniebne czyny, których dokonali pod osłoną ciemności. Tak, wyleje cały kielich swego oburzenia na te nieszczęsne istoty, które pod maską swej hipokryzji ośmieliły się zbezcześcić Jego świątynię. On sprawi, iż ci, którzy byli zepsuci niewinnością, zostaną schwytani i umieszczeni wśród złych duchów, których diaboliczne, trzykrotnie przeklęte dzieło wykonywali na ziemi.

W tym dniu Boski Sędzia da wszystkim zatwardziałym grzesznikom, aby głęboko napili się kielicha wstydu i hańby, jak mówi nam św. Bazyli, kiedy mówi: „Zamęt, który ogarnie bezbożnego grzesznika w Dniu Sądu będzie bardziej okrutną torturą dla niego, niż gdyby został wrzucony do płonącego ognia.” To jest w istocie powód, dla którego Bóg ustanowił sąd ostateczny, aby grzesznicy nie tylko zostali ukarani bólem, który będzie ich udziałem, ale także aby mogli zostać publicznie wystawieni na hańbę. Św. Tomasz z Akwinu mówi: „Grzesznik nie tylko zasługuje na ból, zasługuje na wstyd i hańbę, bo jest to kara, której poddać można tylko istoty ludzkie. Niższe zwierzęta mogą być karane i uśmiercane, ale nie mogą wiedzieć co to znaczy znosić wstyd i pogardę.” To tłumaczy fakt, iż każdy, kto ma choćby iskierkę szacunku do samego siebie, wolałby raczej ponieść najcięższą karę w ukryciu, niż narażać się na publiczną hańbę.

Z tych wszystkich powodów można przypuszczać, iż ostateczny sąd rozciągnie się na znaczny okres czasu, dlatego tym bardziej mamy powód, by drżeć na jego widok i żarliwie modlić się do Boga, aby w tym wielkim dniu On nie przytłoczył nas wstydem i zamętem, ale da nam udział w Jego euforii i chwale.


XI. O ogłoszeniu wyroku wydanego na dobrych i złych.

To, co dotychczas powiedziano o Sądzie Ostatecznym, jest wprawdzie najstraszniejsze, ale to, co ma nadejść, jest jeszcze bardziej: za chwilę będziemy mówić o wyroku wydanym na niegodziwców i o tym, jak zostaną wrzuceni do piekła. To jest tak straszne, że w całej wieczności nie można znaleźć równego temu przerażeniu.

Kiedy Najwyższy Sędzia zbada serca wszystkich ludzi i zważy wszystkie ich czyny na wadze sprawiedliwości, kiedy wszystko zostanie otwarte i ujawnione całemu światu, wyda wyrok na dobrych i złych. Najpierw zwróci łaskawe oblicze do swoich wybranych (którzy stoją po prawicy) i zwróci się do nich pocieszającymi słowami: pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, posiądźcie królestwo, zgotowane wam od założenia świata. Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść: pragnąłem, a napoiliście mnie; byłem gościem, a przyjęliście mnie; nagim, a przyodzialiście mnie; chorym, a nawiedziliście mnie; byłem w więzieniu; a przyszliście do mnie. (Mt 25:34-36)

Byliście Mi wierni aż do końca waszego życia. Wzgardziliście światem i wszystkimi rzeczami tego świata, umiłowaliście Mnie i ponad wszystko staraliście się promować Moją chwałę. Wiele wycierpieliście na ziemi, wykonywaliście ciężkie dzieła pokuty, byliście wzgardzeni i uciskani przez wyznawców tego świata i niegodziwców. Ale teraz czas cierpienia się skończył i zaczyna się czas szczęścia; smutek wasz zamieni się w radość, wieczną radość, której nikt nie może wam odebrać.

„Przyjdźcie więc, przyjaciele moi, przyjdźcie, błogosławieni i wybrani mojego Ojca niebieskiego, przyjdźcie z trudu do odpoczynku, przyjdźcie z żalu do radości, przyjdźcie z królestw ciemności do regionów światła, przyjdźcie z ziemi do nieba. Przyjdźcie i posiądźcie niebiańską krainę, za którą tak często tęskniliście, przyjdźcie i królujcie ze Mną na wieki, bo swoimi dobrymi uczynkami zasłużyliście na tę nagrodę. Wasze szczęście będzie trwać tak długo, jak długo będę Bogiem, a w Mojej obecności będziecie cieszyć się błogością Nieba przez całą wieczność.” Serca wybranych przepełnią się radością, pociechą i zachwytem, ​​gdy usłyszą te pomyślne słowa. Spojrzą w górę na łagodne oblicze swego Sędziego i powiedzą Mu z euforią i wdzięcznością: „Miłosierny Boże i Panie, Twoja łaskawość w stosunku do nas jest nieskończona, a Twoja łaska nie zna granic. Czym żeśmy zasłużyli na tak bogatą nagrodę?

Co zrobiliśmy, by upoważniło to nas do nieskończonego szczęścia? Jedynie dzięki Twemu miłosierdziu i nieskończonej miłości Ty wprowadzasz nas do swojego królestwa chwały. Błogosławiony na wieki; nasze usta będą nieustannie wychwalać Twój majestat!”

Następnie Chrystus rozkaże swoim Aniołom, aby przyprowadzili przed Niego wszystkich Świętych. A gdy staną na Jego tronie, przyodzieją każdego w szatę chwały, błyszczącą i piękną, tak że będą świecić jak gwiazdy. Na ich głowach umieści złote korony o niezrównanej jasności, a w ich ręce da lilie, róże, gałązki palmowe i berła, aby zapamiętali zwycięstwo, jakie osiągnęli nad światem, ciałem i diabłem.

Zgubieni będą świadkami chwały i wywyższenia Świętych. Usłyszą ich triumfalny okrzyk i będzie dla nich żółcią i piołunem. Z wściekłości i wyrzutów sumienia zazgrzytają zębami; cała przyjemność, jaką odczuwali w swoich grzechach, teraz zniknie. Będą płakać i lamentować, i będą mówić wśród szlochów głębokiej rozpaczy: „Niestety, jak nieszczęśliwi, jak nieszczęśliwi jesteśmy! Co zrobiliśmy! Oto ci, których niegdyś gardziliśmy, teraz tak szczęśliwi, zachwyceni, zaszczyceni i uwielbieni a my, którzy myśleliśmy o nich pogardliwie, jesteśmy teraz tak nieszczęśliwi, tak nędzni, tak zhańbieni, naznaczeni na zawsze wszelkimi oznakami potępienia! A jednak mogliśmy zdobyć dla siebie to samo chwalebne przeznaczenie jak oni; trud i znój nie byłyby ponad nasze siły. Ale my w naszym przeklętym szaleństwie odrzuciliśmy najwyższe Dobro i pozbawiliśmy się wiecznej szczęśliwości ze względu na bezwartościowe i przemijające przyjemności. O, cóż za głupota, jakie szaleństwo z naszej strony! Jak mogliśmy pozwolić sobie na bycie oszołomionymi do tego stopnia nikczemną rozpustą świata!”

Po tym, jak te nieszczęśliwe istoty opłakiwać będą swoją niedolę przez dłuższy czas, trąba ponownie wyda potężny dźwięk. Ten dźwięk trąby ma zapowiedzieć wyrok na potępionych i zmusi każdego obecnego do milczenia. Wtedy Sędzia zwróci się do niegodziwców i spoglądając na nich z twarzą rozpaloną świętym gniewem, powie:

„O głupi, ślepi grzesznicy! Teraz nadszedł straszny dzień, o którym mówiłem wam, gdy byłem na ziemi w dniu, godzina sądu”. Teraz stoi przed wami ten, którego wrogiem zawsze się okazywaliście. W swojej aroganckiej zarozumiałości wyrządziliście Mnie, Mojemu Kościołowi, Moim braciom i siostrom wszelkiego rodzaju ból i krzywdę, wszystkim dzieciom Bożym. Spójrzcie na rany, które Mi zadaliście; spójrzcie na bok, który przebiliście; oto krzyż, do którego Mnie przybiliście; oto słup, na którym Mnie biczowaliście i do którego po latach przywiązaliście Mój Kościół, moją nieskazitelną oblubienicę, przez stulecia po stuleciach, kalecząc i rozdzierając jej ciało plagą waszej zuchwałej kpiny, waszej niewiary, waszych skandali, waszych pokus, waszych haniebnych czynów wszelkiego rodzaju.

Z miłości do was zstąpiłem z Nieba i z miłości do was zniosłem okrucieństwa śmierci. A jednak moja miłość, tak cudowna w swoim zasięgu, nie wzbudziła żadnej odpowiedzi w waszych sercach, spotkała się z brakiem miłości w zamian; przeciwnie, odpychaliście Mnie z pogardą i nienawiścią, kiedy stałem u drzwi waszych serc jako błagający, pragnąc tam wejść. Jak często wołałem do was, a wy Mnie nie słuchaliście. Wyciągnąłem moje ręce do was, ale wy cofnęliście się z Mego uścisku. Stosowałem groźby, odwiedzałem was z wieloma miłosnymi karami, ale nie schyliliście waszych dumnych szyi pod Moim słodkim jarzmem. Rozmyślnie wybraliście służyć diabłu jako waszemu bogu, dlatego teraz podzielicie jego los i będziecie z nim w otchłani potępienia na całą wieczność, ja też będę się śmiał z waszej zguby. Oto moi słudzy, wszyscy sprawiedliwi będą jedli i nasycą się, podczas gdy wy będziecie wiecznie łaknąć. Moi słudzy będą pili w obfitości, podczas gdy wy będziecie spragnieni, a i tak nasze pragnienie nigdy nie zostanie ugaszone. Moi słudzy będą się radować, a wy będziecie płakać. Moi słudzy będą się radować z zachwytu, a wy będziecie wrzeszczeć z bólu i rozpaczy. Odejdźcie ode Mnie, przeklęci, w wieczny ogień, który został przygotowany diabłu i jego aniołom. Albowiem łaknąłem, a daliście mi nie jeść; Byłem spragniony, a nie daliście mi pić; Byłem przybyszem a nie przyjęliście Mnie, nagim, nie okryliście Mnie, chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”

Werdykt ogłoszony przez sprawiedliwego sędziego uderzy w uszy potępionych jak grom; padną na ziemię, przytłoczeni tymi strasznymi słowami, a potem wzniosą taki krzyk rozpaczy i wściekłości, iż niebiosa i ziemia zadrżą na ten dźwięk.

„Biada nam, przeklętym i nieszczęśliwym! Musimy teraz zostać wygnani sprzed oblicza Boga i Świętych na całą wieczność! Musimy płonąć na wieki wieków razem z diabłami w ogniu piekielnym! Odejść w ogniu nieugaszonym! O, co za okropny wyrok z ust naszego Sędziego! Wieczne palenie! Wieczna męka! Żadnej nadziei na ratunek! Biada nam, nieszczęsnym grzesznikom; biada nam, biada nam!”

W ten sposób zagubione dusze będą narzekać, płakać i lamentować. Jednak czas łaski dobiegł końca; wyrok został wydany; nie ma już dla nich litości ani łaski.

Zrozumiejcież to, którzy zapominacie Boga, by kiedy nie porwał, a nie będzie, kto by wydarł! (Ps 49:22). Tak, zrozumcie to, nieszczęśliwi grzesznicy i dopilnujcie, żeby was nie ogarnęła podobna kara. Pomyśl, jak byś się czuł, gdybyś znalazł się wśród wielu tych potępieńców. Zastanów się, czego byś wtedy żałował co zrobiłeś i co dałbyś jako cenę okupu, gdybyś mógł zostać wyzwolony.

Cóż, więc zrób teraz to, co byś sobie życzył. Wyznaj i opłakuj swoje ciężkie grzechy, póki jest jeszcze czas, i módl się do Boga, aby uchronił cię od niekończącej się męki.

O, miłosierny Boże, powiedziałeś nam ustami swego proroka: „Czasu upodobanego wysłuchałem cię, a w dzień zbawienia ratowałem cię”. Oto teraz jest dzień zbawienia, dlatego wzywam Cię z największą ufnością i z całego serca błagam Cię, abyś udzielił mi łaski i pomocy proporcjonalnej do moich potrzeb, abym nie został ostatecznie odrzucony. Umarli bowiem nie chwalą Cię, Panie ani ci, którzy zstępują do piekła, ale żyjący, my, którzy żyjemy w Twojej obecności, na wieki wysławiać będziemy Twoje święte imię. Amen.


XII. O tym, jak przeklęci na próżno będą prosić o litość i zostaną wrzuceni do piekła.

Wiemy ze świadectwa własnych słów Chrystusa, iż ​​potępieni będą mogli z Nim rozmawiać po otrzymaniu wyroku. Następnie (to znaczy po ogłoszeniu wyroku) On nam mówi: wtedy mu odpowiedzą i oni, mówiąc: Panie! Kiedyż widzieliśmy cię łaknącym albo pragnącym, albo gościem, albo nagim, albo niemocnym, albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy tobie? (Mt 25:44)

Kiedy zagubione dusze zauważą, że nie ma już resztek nadziei na złagodzenie ich straszliwego wyroku potępienia, w swojej rozpaczy wyrzucą straszne przekleństwa: „Przeklęci rodzice, którzy nas zrodzili; przeklęci niech będą wszyscy, którzy prowadzili nas do grzechu; przeklęci niech będą wszyscy ludzie, którzy żyli z nami na tej ziemi; przeklęty niech będzie Ten, który nas stworzył; przeklęta niech będzie krew Chrystusa, przez którą zostaliśmy odkupieni; przeklęci niech będą wszyscy święci Boży!”

Co zrobi Boski Sędzia, kiedy usłyszy ich złorzeczących Bogu w tak szokujący sposób? Kiedy On sam, stojąc przed radą żydowską, przyznał, iż jest Synem Bożym, arcykapłan Kajfasz rozdarł swoje szaty i zawołał donośnym głosem: „Zbluźnił; teraz słyszeliście bluźnierstwo, co myślicie?”.

A ludzie odpowiadający powiedzieli: „Jest godzien śmierci”. Ta sama scena będzie miała teraz miejsce, tyle iż będzie tysiąckrotnie straszniejsza. Kiedy Chrystus usłyszy te bluźnierstwa, zawoła ze świętym oburzeniem: „Bluźnili Bogu, przeklinali Mnie i Moich Świętych! Sami to słyszeliście, co teraz myślicie?”.

Wtedy wszyscy Aniołowie i Święci odpowiedzą: „Są godni wiecznej śmierci, wiecznego bólu piekielnego! Precz z nimi na miejsce męki, razem z nimi w wieczny ogień!”

Wtedy spełni się to, co jest przepowiedziane w Księdze Mądrości: Przybierze zbroję zapalczywość jego i uzbroi stworzenie dla pomsty na wrogach. Oblecze jako pancerz sprawiedliwość, a za przyłbicę weźmie sąd niezawodny, weźmie prawość jako tarczę niezwyciężoną i zaostrzy srogi gniew na oszczep, i będzie z nim walczył okrąg świata przeciw nierozumnym. Polecą prosto strzały błyskawic i jak z dobrze naciągniętego łuku z obłoków wypuszczone będą, i w miejsce pewne ugodzą. I od opoczystego gniewu grady wielkie będą wypuszczone, wzburzy się przeciw nim woda morska i rzeki gwałtownie się zbiegną. Przeciwko nim stanie duch mocy i jak wichura rozwieje ich; i obróci w pustynię wszystką ziemię nieprawość ich, i złość wywróci stolicę mocarzów. (Mdr 5:18-24)

W tych okropnych słowach Pismo Święte, księga wiecznej prawdy, opisuje święte oburzenie, którym Najwyższy Sędzia ukarze potępionych, kiedy jeszcze są na ziemi. Wszystkie żywioły, grzmoty, błyskawice, burze gradowe, szalejące fale oceanu, wichury i burze, wszystkie siły natury, w skrócie, staną się narzędziami zemsty Bożej na tych, którzy zbuntowali się przeciwko Niemu, przeciwko opuszczonym nieszczęśnikom, których istnienie na ziemi było jednym długim i strasznym oburzeniem przeciwko ich Stwórcy. Bo w swoich słowach i uczynkach bluźnili Mu, Bogu nieskończonej świętości, mocy i miłującej dobroci. Bezmyślnie obrazili Stwórcę i Obrońcę królestwa natury; dlatego cała natura powstaje przeciwko nim z zemstą.

Teraz, kiedy Chrystus wylał na te nieszczęśliwe istoty całą wściekłość sił natury w jej mściwej i prymitywnej furii, ziemia otworzy się pod ich stopami, a one wraz ze wszystkimi diabłami zostaną pochłonięte.

Św. Jan w Apokalipsie mówi: i jeden anioł mocny podniósł jakby wielki młyński kamień i wrzucił w morze, mówiąc: Tym rozpędem wrzucony będzie Babilon, owo miasto wielkie "i już więcej się nie znajdzie. (Ap 18:21)

Czyż te słowa, które wypowiedział Anioł, nie oznaczają, iż wszystkie zagubione dusze zejdą do piekła z impetem kamienia młyńskiego, który tonie na dnie otchłani wód, do których jest wrzucony?

O, straszny upadek potępionych! Kto może o tym pomyśleć bez drżenia! Biada tym, dla których jest przygotowany; lepiej by było dla nich, gdyby się nigdy nie narodzili!

W ten sposób zstąpią, a piekło, gdy do niego dotrą, jak dziki smok otworzy swoje paszcze, aby ich pożreć i zostaną w nich pochłonięci, zgodnie z proroctwem Izajasza: przeto rozszerzyła otchłań duszę swoją i rozwarła paszczę swą bez żadnego końca; i zstąpią mocarze jego i pospólstwo jego, i dostojni a sławni jego do niej. (Iż 5:14)

Kto może przedstawić rozpacz potępionych, wściekłość, z jaką w głębokiej i ponurej otchłani piekła będą szukać w swojej furii, by rozszarpać i zranić się nawzajem. Jakie słowa mogą opisać wycie i jęki, które odbijają się echem w tym miejscu męki? Człowiek nie jest w stanie począć. Bo jeżeli Pismo Święte mówi nam, iż oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani nie weszło do serca człowieka, co Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują, czyż nie mogło być też powiedziane, iż człowiek nie może pojąć, co Bóg przygotował dla tych, którzy tak często i bezmyślnie Go obrażali? A jeżeli euforii Nieba przewyższają wszystkie nasze możliwości opisu czyż męki piekielne również nie będą niewyobrażalnie wielkie?

Zastanów się nad tym, czytelniku, rozmyślaj często nad tym i nie marnuj swojego życia na próżne przyjemności, ale miej nadzieję, iż zbawisz swoją duszę. Wzywaj Boga z całą gorliwością swego serca i błagaj Go, aby udzielił ci korzystnego wyroku w dzień sądu ostatecznego, mówiąc:

Najsprawiedliwszy Boże i Sędzio wszystkich ludzi! Wielokrotnie i ciężko Cię obraziłem i nie mogę oczekiwać od Twojej sprawiedliwości niczego, tylko surowej kary. Jednak teraz wyznaję swoje występki; żałuję ich i brzydzę się nimi i odtąd stanowczo zamierzam być Tobie wierny. Dlatego błagam Cię łaskawie o przebaczenie moich grzechów, abym mógł uniknąć wiecznej śmierci i osiągnąć wieczną szczęśliwość. Amen


XIII. O tym jak Błogosławieni wstąpią do Nieba po Sądzie.

Kiedy ziemia otworzyła się i pochłonęła zagubione dusze, wtedy aniołowie i błogosławieni będą się radować i triumfować. Będą wychwalać sprawiedliwość Bożą i wyznawać, iż potępieni w pełni zasłużyli na swój los.

Św. Jan w swojej Apokalipsie daje piękny opis tego, jak błogosławieni będą się radować i wywyższać Bożą sprawiedliwość: i potem widziałem innego anioła, zstępującego z nieba, mającego moc wielką i zajaśniała ziemia od chwały jego. I krzyknął potężnie, mówiąc: ‘Upadł, upadł Babilon wielki i stał się mieszkaniem czartów’... Gdyż grzechy jej doszły aż do nieba i wspomniał Pan na jej nieprawości. ‘Oddajcież jej, jak i ona oddawała wam, a w dwójnasób podwójnie oddajcie według jej uczynków’ … Jak wielce się wynosiła i w rozkoszach była, tak wiele zadajcie jej męki i smutku … Raduj się nad nim niebo i święci Apostołowie i Prorocy, gdyż Bóg osądził sprawę waszą przeciw niemu. (Ap 18)

Potem słyszałem jakby głos rzesz wielkich w niebie, mówiących: Alleluja, zbawienie i chwała i moc Bogu naszemu, gdyż sądy jego są prawdziwe i sprawiedliwe, on też osądził wielką wszetecznicę, która zepsuła ziemię nierządem swoim i pomścił krew sług swoich z rąk jej. I znowu rzekli: Alleluja. A dym jej wstępuje na wieki wieków. A dwudziestu czterech starców upadło i cztery zwierzęta i pokłonili się Bogu siedzącemu na tronie, mówiąc: Amen, Alleluja. I rozległ się głos od tronu, mówiący: ‘Dajcie chwałę Bogu naszemu wszyscy słudzy jego i którzy się go boicie, mali i wielcy.’ I słyszałem jakby głos rzeszy wielkiej i szum wielu wód i jakby huk potężnych gromów, mówiących: Alleluja, gdyż ‘Pan Bóg nasz wszechmogący objął królestwo.’ Weselmy się i radujmy i dajmy mu chwałę, bo przyszło wesele Baranka, a małżonka jego przygotowała się … Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę weselną Baranka. (Ap 19)

Te słowa rzeczywiście przedstawiają wspaniałą perspektywę. Jakże wspaniała będzie triumfalna pieśń Świętych, gdy wejdą jako goście na wesele Baranka! Jakże słodko zaśpiewają Alleluja! Jak gorąco będą dziękować Bogu za to, iż wybawił ich od wiecznego potępienia i zaliczył ich do swoich wybranych!

Następnie nastąpi wniebowstąpienie do nieba. Czy można zaryzykować opisanie również tego? Najsłodsze dźwięki muzyki wypełnią powietrze. Święty Michał stanie na czele chwalebnej procesji, niosąc krzyż, na którym umarł Chrystus. Ponieważ krzyż i wszystkie inne narzędzia Męki zostaną zachowane w niebie, przynajmniej taka jest opinia kilku uczonych teologów.

Po tych świętych relikwiach przyjdzie pierwszy chór aniołów, wraz z członkami grona zbawionych, którym Chrystus wyznaczył miejsce w najniższym z anielskich chórów. Dzieci, które umarły w niemowlęctwie i dusze, które trwały w grzechu do końca, a mimo to zostały zbawione dzięki nieskończonemu miłosierdziu Boga i prawdziwej skrusze z ich strony, będą z pierwszym chórem aniołów. Jakże gorąco będą chwalić swego Boga za Jego niewysłowione współczucie!

Następnie przyjdzie chór archaniołów, a wraz z nimi ci święci, którzy zasłużyli na miejsce w tym drugim anielskim chórze. Bogobojni małżonkowie, pobożne wdowy, oprócz innych pobożnych osób, które żyły na świecie, przyozdobią się cudownym pięknem, będą chwalić i wywyższać Boga wraz z archaniołami.

Na trzecim miejscu będzie chór mocy, wśród których będą wszyscy kapłani, którzy prowadzili święte życie na ziemi.

Następnie przyjdzie chór księstw ze wszystkimi świętymi biskupami i prałatami, którzy rządzili Kościołem ku chwale Bożej i zbawieniu tych, którzy byli im poddani.

Chór cnót zajmie piąte miejsce, wraz z doktrynami Kościoła i wszystkimi, którzy swoją nauką i głoszeniem nawrócili niewierzących i doprowadzili ich do poznania prawdziwej wiary.

Na szóstym miejscu będzie chór panowania ze spowiednikami, którzy cierpieli wielkie prześladowania za wiarę i zmarli w niedoli i nędzy ze względu na Chrystusa.

Następnie postąpi chór tronów ze świętymi męczennikami, którzy przelali swoją krew i chętnie oddali swoje życie dla imienia Chrystusa.

Ósmy chór to chór cherubinów, w którego szeregach znajdą się te święte dziewice, które nie tylko zachowały swą czystość nienaruszoną, ale które pochłonęła Boża miłość, które prowadziły życie w najwyższej doskonałości.

Dziewiąty i najwyższy z chórów anielskich należy do serafinów. Wraz z nimi będą święci apostołowie i słudzy Chrystusa, którzy idąc śladami Odkupiciela, przeżyli na ziemi życie anioła.

Jednym słowem, każdemu z błogosławionych zostanie przydzielone swoje miejsce w którymkolwiek z anielskich chórów, do towarzystwa których jego cnoty czynią go najbardziej odpowiednim.

Jak chwalebna będzie procesja chórów i jak melodyjnie będą śpiewać niebiańskie pieśni! Brakuje nam słów, gdy próbujemy to opisać. A na zakończenie triumfalnego orszaku przybywa Król Nieba i ziemi, ukoronowany blaskiem, Chrystus, pierworodny Syn Ojca Niebieskiego, w towarzystwie Najświętszej Maryi Panny, Jego Najświętszej Matki. Jest otoczony takim pięknem i majestatem, iż niebo i ziemia, aniołowie i ludzie są zdumieni. W rzeczywistości to wniebowstąpienie do Nieba będzie pod każdym względem z taką wielkością i chwałą, będzie tak niewyrażalnie wzniosłe i piękne, iż choćby usta anioła nie będą w stanie dać o tym adekwatnego wyobrażenia.

Zastanówcie się, jaki będzie zachwyt odkupionych, gdy wzniosą się w powietrze, zarówno dusza, jak i ciało, jakby byli czystymi duchami, wznoszącymi się coraz wyżej, poza lśniące kule nieba ze złotym blaskiem, zbliżając się coraz bliżej do niebieskiego Jeruzalem, miasta Bożego. I och! Jaka ekstatyczna euforia ich odurzy, gdy wejdą przez złote bramy i będą oglądać blask i wspaniałość miasta Bożego. Kiedy królowa Saby ujrzała wspaniałość pałacu Salomona, oniemiała ze zdumienia. Ale jest tam większe niż Salomonowe, a majestat i piękno pałacu Króla królów są nieskończenie większe niż jakiegokolwiek ziemskiego monarchy.

Dlatego możemy przypuszczać, jakie będzie błogie uniesienie błogosławionych, gdy otrzymają pozwolenie zobaczyć, co przygotował Bóg dla tych, którzy Go miłują.

Czy nie pragniesz, pobożny Chrześcijaninie, mieszkać z odkupionymi i cieszyć się niewypowiedzianymi rozkoszami miasta Bożego, niebiańskiego Jeruzalem? Z pewnością tego pragniesz. Wszyscy mamy w sobie potężny impuls, żarliwą tęsknotę za szczęściem i radością. O, nie szukaj tego szczęścia, nie staraj się zapewnić radości, której pragnie twoja dusza na tym łez padole. Podnieś oczy ku krainie, która jest w górze, niech to będzie twój cel, a pewnego dnia wzniesiesz się wysoko z radosnymi pieśniami. Niech Bóg dla ciebie, czytelniku i mnie sprawi, iż dzięki Jego łasce ten szczęśliwy los stanie się naszym udziałem.



CZĘŚĆ III. O PIEKLE.

I. O ogniu piekielnym.

Chociaż w dzisiejszych czasach wielu zaprzecza istnieniu piekła lub w każdym razie wieczności kary, nie uważamy, iż spoczywa na nas obowiązek przedstawienia szeregu dowodów, że istnieje takie miejsce jak piekło. W przypadku czytelnika chrześcijańskiego, dla którego ta książka jest przeznaczona, dowody tego rodzaju są zupełnie zbędne, ponieważ nie rozbił on swojej wiary. Rzeczywiście, jakich dalszych dowodów można wymagać na istnienie piekła i na wieczność kary, biorąc pod uwagę, iż mówią o tym prorocy, sam Chrystus, apostołowie i Ojcowie Kościoła; nie, sami choćby Turcy i poganie mówią o tym jako o niekwestionowanym fakcie. Tych, którzy zaprzeczają istnieniu piekła, należy w konsekwencji zaliczyć do głupców, którzy w swoim sercu mówią, iż nie ma Boga, który karze ich występki.

Niewątpliwie byłoby to bardzo przyjemne dla tych ludzi, gdyby wszystko skończyło się na tym życiu, gdyby nie było dnia rozrachunku albo gdyby piekielne regiony były nieco mniej nieznośne. To wyjaśnia, iż ​​chwytają wszelkie pozorne argumenty, którymi mają się łudzić i usypiać swój strach przed wiecznymi karami piekielnymi. Nie będziemy wchodzić w żadne badanie nieszczęsnych sofizmatów, którymi oszukują się ci głupcy; ponieważ nauka Kościoła katolickiego w tej kwestii jest wszystkim, czego potrzebujemy. Ona uczy, iż istnieje miejsce lub stan niezrównanego i niekończącego się bólu przygotowane dla potępionych.

Wiemy, iż w piekle naprawdę jest ogień, ze słów, które Chrystus powiedział do niegodziwców: Idźcie ode mnie, przeklęci! w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i Aniołom jego. (Mt 25:41) To pokazuje, że w piekle jest prawdziwy ogień i iż w nim potępieni muszą płonąć wiecznie. Człowiek nie jest w stanie opisać, jaka będzie intensywność tego bólu. Ponieważ spośród wszystkich różnych rodzajów fizycznego cierpienia, jakim człowiek może być poddany, nie ma tak wielkiego, tak okrutnego, tak bolesnego, jak to, które jest spowodowane ogniem. Stojak, łamanie kołem, amputacja kończyn ludzkich to straszne tortury, ale nie można ich porównywać z bólem poparzenia. jeżeli ktoś tylko dotknie rozpalonego do czerwoności żelaza, jaki to niezwykły ból! Po chwili skóra jest zdjęta, wystaje surowe mięso, z rany wypływa krew i materia, a ból dociera do samego szpiku kostnego. Nie można powstrzymać się od płaczu i krzyku, jak gdyby kto stracił zmysły. Otóż, jeżeli chwilowy kontakt z rozgrzanym do czerwoności żelazem powoduje tak ostry ból, co by było, gdyby ktoś musiał trzymać rozgrzane do czerwoności żelazo przez dłuższy czas!

Teraz wyobraź sobie, że zostałeś skazany na spalenie żywcem za swoje grzechy i przez cały długi dzień stałeś w płomieniach, nie mogąc umrzeć. Jakże żałośnie byś płakał i zawodził, jak głośno wrzeszczałbyś i ryczał w swojej agonii, tak iż rozdzierające serce wołanie, które wydobywałoby się z ciebie przez tortury, które znosisz, nie tylko wywoływałoby drżenie przechodniów, ale napełniałoby ich szczerym współczuciem. Ten człowiek rzeczywiście musiałby mieć kamienne serce, który mógłby niewzruszony znieść widok takiego spektaklu.

Wkrótce zostaniesz spalony do tego stopnia, iż ​​nie będziesz już rozpoznawalny, zredukowany na pozór żarzącego się popiołu. Zastanów się teraz, o Chrześcijaninie, jeżeli działanie ziemskiego ognia spowoduje taką nieznośną agonię, czym będzie tortura ognia piekielnego, którego żar jest nieporównywalnie intensywniejszy i bardziej dogłębny niż jakikolwiek ogień, który jest nam znany. A jeżeli zapytasz, dlaczego ogień piekielny miałby tak daleko przewyższać ogień ziemski pod względem intensywności jego ciepła, istnieje kilka powodów, które wyjaśniają ten fakt.

Po pierwsze, każdy wie, iż im większy ogień, tym większe ciepło wyrzuca. Płomień stożka woskowego nie jest bardzo gorący, ale jeżeli cały stożek spłonie od razu, powstający z niego płomień będzie znacznie gorętszy. Kiedy dom się pali, ciepło w bezpośrednim sąsiedztwie jest bardzo duże, ale jeżeli cała wioska płonie, żar pożaru staje się nie do zniesienia choćby z daleka. jeżeli taki będzie skutek wywołany przez ogień ziemski, który jest stosunkowo niewielki w swym zasięgu, to jakie będzie działanie ognia piekielnego, który jest niezmiernie większy niż jakikolwiek pożar widziany na ziemi!

Po drugie, ogień zamknięty w piecu płonie znacznie bardziej gwałtownie niż gdyby znajdował się na wolnym powietrzu, ponieważ zamknięte ciepło nie może się wydostać i rozproszyć, ani nie może być regulowane przez otaczające powietrze. jeżeli tak jest, z jaką wściekłością będą szalały płomienie wielkiego pieca piekielnego, z jaką intensywnością będą się świecić! Wyobraźmy sobie takie nieszczęście, jak wrzucenie człowieka do pieca wapienniczego lub pieca rozpalonego do białego żaru, jak straszne byłyby jego cierpienia!

Następnym powodem, dla którego ogień piekielny przewyższa intensywność ciepła wszystkie inne ognie, jest to, że jest on rozpalany tchnieniem Boga. Albowiem prorok Izajasz mówi:

Oto imię Pańskie przychodzi z daleka, gorejąca jest zapalczywość jego i ciężka ku znoszeniu, wargi jego napełniły się gniewem, a język jego jak ogień pożerający. I znowu: „Bo nagotowany jest od wczorajszego dnia Tofet, od króla zgotowany, głęboki i rozszerzony. Podnietą jego jest ogień i drew wiele; tchnienie Pańskie jak rzeka siarki, podpalająca go. (Iz 30:27,33)

Cóż za przerażający opis piekła i jego torturującego ognia. Nie mówcie, iż w tych i innych znanych fragmentach Pisma Świętego użyte wyrażenia są zwykłymi figurami, zgodnie z którymi prorocy przepowiedzieli Boskie sądy, które niedługo spadną na grzeszne narody i nie będą brane w dosłownym znaczeniu, jako odnoszące się do piekła i jego kary.

Nie oszukujmy się. Wprawdzie te obrazy są w swoim pierwotnym znaczeniu, które należy rozumieć jako wskazujące na zagładę grzesznych narodów, ale w szerszym i wyższym sensie, zgodnie z interpretacją podaną przez interpretatorów Pisma Świętego, są one przepowiedniami kary sądowej, która po sądzie ostatecznym przypadnie na potępionych grzeszników.

Święta Brygida słusznie mówi w swoich objawieniach: „Żar ognia piekielnego jest tak wielki, iż gdyby cały świat został owinięty płomieniami, żar tego pożaru byłby niczym w porównaniu z nim”.

Dlatego dowiadujemy się, że ten ziemski ogień nie jest bardziej podobny do ognia piekielnego niż słaby płomień wosku do białego żaru żarzącego się pieca. Pamiętaj o tym, grzeszniku, i dobrze sobie to połóż na sercu. Św. Augustyn mówi nam, iż najbardziej przerażający ogień na ziemi, w porównaniu z ogniem piekielnym, przypomina obraz przedstawiający ogień w porównaniu z prawdziwym ogniem.

Kiedy zobaczysz ogień, przywołaj na myśl ogień piekielny. A ponieważ nie mógłbyś znieść choćby chwili włożenia ręki w ten ogień, pomyśl, jakie musi być ciepło ognia piekielnego, przewyższając nieskończenie mały ogień, który widzisz przed sobą. jeżeli nie możesz znieść tego, jak możesz znieść ten drugi?

Stało się teraz jasne, że potępieni będą pewnego dnia wrzuceni z ciałem i duszą do ogromnego i okropnego pieca piekielnego, do ogromnego jeziora ognia, gdzie zostaną otoczeni płomieniami. Pod nimi będzie ogień, nad nimi ogień, ogień dookoła nich. Każdy oddech będzie palącym oddechem pieca. Te piekielne płomienie przenikną każdą część ciała, tak iż nie będzie żadnej części ani członka, wewnątrz ani na zewnątrz, który nie byłby przesiąknięty ogniem.

Jak rozpaczliwe krzyki, jak bolesne wrzaski, które będą unosić się z tego łoża tortur! „Biada nam, nędznym stworzeniom! Biada nam po tysiąckroć! Jesteśmy torturowani w tym płomieniu! Potworny ból przenika każdy członek naszego ciała; nieznośna agonia nie daje nam spokoju! Gdybyśmy tylko mogli umrzeć, gdybyśmy tylko mogli umrzeć aby uciec od tej straszliwej tortury! Niestety, to pragnienie jest daremne! Umarli, jeśli chodzi o życie duszy, umarli, ponieważ utraciliśmy łaskę, miłosierdzie Boże, jesteśmy jeszcze skazani na życie, życie na wieki wieków!

Jakim przywilejem byłaby dla nas śmierć, unicestwienie! Ale wymyka się nam to z ręki; nie możemy już mieć nadziei, iż nadejdzie, aby wyzwolić nas z tej nędzy, z tej tortury, z tego pieca piekielnego. Niestety, jak wielkie było nasze szaleństwo! Z powodu bezwartościowych przyjemności chwili, ponieśliśmy tę nieznośną nędzę, nędzę, która będzie trwała przez całą wieczność.”

Zrozumiejcież to, mówi Dawid, którzy zapominacie Boga, by kiedy nie porwał, a nie będzie, kto by wydarł! (Ps 49:22) Posłuchaj tego grzeszniku, i niech lament zgubionych będzie dla ciebie pouczający. Wyobraź sobie jamę ognia, w której te nieszczęsne stworzenia muszą odpokutować swoje grzechy. Czy mógłbyś, ponownie zapytam, za jakąkolwiek sumę pieniędzy, bez względu na to, jak dużą, zgodziłbyś się spędzić jeden dzień zanurzony w tych płomieniach? Nie, choćby za cały świat nie zgodziłbyś się pozostać w tym ogniu przez jedną krótką godzinę.

Jeśli tak jest, dlaczego to dla jakiejś grzesznej przyjemności, jakiegoś to niesprawiedliwego zysku, dobrowolnie rzucasz się na zawsze w ogień piekielny? O co za głupota, co za szaleństwo ostateczne! Niech Bóg sprawi, iż ci ślepi grzesznicy zostaną oświeceni, aby zdali sobie sprawę z niemądrego postępowania i mogli w porę zająć się sprawami, które dotyczą ich zbawienia.

O Boże sprawiedliwości! Jak wielki jest Twój gniew i jak wszechmocna jest Twoja nienawiść do grzechu i do grzesznika! Biada mnie i wszystkim, którzy mają straszne nieszczęście popełnienia grzechu śmiertelnego. Niech Bóg zachowa mnie od takiego grzechu, który byłby środkiem wrzucenia mnie w wieczne zatracenie. Z euforią będę cierpieć wszystkie rzeczy, największe doczesne kłopoty, najostrzejsze bóle, nawet najokrutniejszą śmierć, aby uniknąć wiecznej męki w piekle. To jest mój niezachwiany cel; udziel mi więc łaski Twojej i umocnij mnie w dobrym postanowieniu.


II. O głodzie i pragnieniu cierpiących w piekle.

Jak przestępstwa, przez które grzesznik w tym życiu wywołuje gniew Boży, są różnego rodzaju, tak bóle piekielne, którymi te zbrodnie zostaną ukarane, również różnią się w swej naturze. Wiemy, iż ludzie często grzeszą przez brak umiaru, łapczywie oddając się jedzeniu i piciu. W konsekwencji Bóg wyznaczył surową karę za ten grzech w następnym świecie. Chrystus zapowiada to, w rzeczy samej, w słowach: Biada wam, którzy jesteście nasyceni, albowiem łaknąć będziecie. (Łk 6:25)

Kiedy Nasz Pan wypowiada słowo „Biada”, zawsze zamierza zagrozić lub przewidzieć jakieś wielkie nieszczęście. Zastanówmy się przez chwilę, co tak naprawdę jest w tym przypadku. Niemożliwe jest, abyśmy stworzyli prawdziwe wyobrażenie o bólach głodu, ponieważ nigdy ich nie odczuwaliśmy. jeżeli przez cały dzień nie ma się nic do jedzenia, czas wydaje się bardzo długi i bardzo chce się trochę jedzenia. A gdyby ktoś był pozbawiony pożywienia na dwa lub trzy dni, cóż to by było za nieszczęście! Ale gdyby człowiek przez cały tydzień nie miał co jeść i stałby się ofiarą głodu, co by się z nim stało?

W czasach głodu i niedostatku człowiek jest przerażony, widząc skutki głodu i jak strasznym nawiedzeniem jest niedobór pożywienia. Aby uśmierzyć nieznośne bóle głodu, ludzie będą pożerać wszystko, na co tylko wpadną; trawa, liście, nieczyste i obrzydliwe zwierzęta, ba, ludzie byli przyparci choćby do karmienia się ciałem swoich bliźnich, matki do składania w ofierze swoich dzieci, a niektórzy choćby gryźli własne ciało. A kiedy biedni, wygłodzeni nieszczęśnicy nie mają już nic więcej, błąkają się jak cienie dawnych siebie, bladzi i wychudzeni jak sama śmierć.

Wleką przeciągającą się egzystencję, aż cała ich siła zostanie skonsumowana; w końcu przez tortury głodu tracą zmysły; bredzą, płaczą i wyją, i umierają najnieszczęśliwsza ze śmierci.

Jeśli takie są skutki głodu na ziemi, jaki będzie głód, którego doświadczysz w piekle?

Jeśli brak pożywienia na kilka dni powoduje tylko takie tortury, czym będzie ciągły, niekończący się głód? Kto może myśleć bez przerażenia o cierpieniach głodu w piekle! Biada tym, którzy muszą to znosić. Prorok Izajasz świadczy o istnieniu prawdziwego głodu w piekle w tym fragmencie Pisma Świętego, Bóg przemawia w ten sposób ustami proroka:

„Przeto iż wołałem, a nie odpowiedzieliście, mówiłem, a nie słuchaliście i czyniliście zło w oczach moich, a obraliście, czego ja nie chciałem. Przeto to mówi Pan Bóg: Oto słudzy moi jeść będą, a wy łaknąć będziecie; oto słudzy moi pić będą, a wy będziecie spragnieni; oto słudzy moi weselić się będą, a wy się zawstydzicie; oto słudzy moi wykrzykiwać będą z euforii serdecznej, a wy będziecie wołać z boleści serca i ze skruszenia ducha wyć będziecie. (Iz 65:12,13,14) Któż może powiedzieć, jak straszny będzie ten głód w piekle? Psalmista mówi o wrogach Boga, iż ​​będą cierpieć głód jak psy. (Ps 58:7) Potępiony będzie wtedy nieustannie dręczony najbardziej żarłocznym głodem, głodem tak wielkim, iż przewyższy ponad miarę głód znoszony w czasach głodu, głód, który będzie ich męczył na zawsze.

Cóż uczyniliście, nieszczęśliwi grzesznicy! Sprowadziliście na siebie ten wieczny ból. Gdybyś nie pokutował w tym życiu, nie stałbyś się ofiarą tego wiecznego głodu. Ale pragnąłeś jeść i być nasyconym w swoim życiu, w związku z tym musisz teraz znieść to, co Chrystus przepowiedział, iż będzie twoim losem:

Biada wam, którzy jesteście nasyceni, albowiem łaknąć będziecie.

Niech to sobie położy na sercu szczególnie ten, który jest przyzwyczajony do świadomego zaniedbywania przepisanych postów i do jedzenia mięsa w dni abstynencji. Każdy bowiem, kto spożywa pokarm w postach Kościoła bez konieczności i bez dyspensy, popełnia grzech ciężki. Takie postępowanie jest równoznaczne z przeciwstawieniem się Kościołowi i dobrowolnym wykluczeniem siebie z jego błogosławieństwa. A kto trwa w tym grzechu i nie żałuje go serdecznie, nie może mieć nadziei na wieczne szczęście. Cóż może być bardziej pochopnego i głupiego niż tak nikczemna satysfakcja wystawiania się na niebezpieczeństwo wiecznej zatracenia!

O, zatwardziały grzeszniku, dokąd idziesz! Pomyśl o niekończącym się głodzie do zniesienia w piekle i miej litość nad własną duszą!

Oprócz głodu potępieni cierpią najbardziej palące pragnienie, którego nie da się opisać słowami. Każdy wie, jak straszne są cierpienia spowodowane pragnieniem: są one po prostu nie do zniesienia.

Ci, którzy są nękani pragnieniem, będą pić z najbardziej nieczystych źródeł, a jeżeli w ogóle nie można zdobyć nic, aby zaspokoić ich pragnienie, rezultatem jest długotrwała i bolesna śmierć. Pragnienie, którego doświadczają zagubione dusze, jest nieskończenie większe, intensywniejsze i bardziej bolesne niż jakiekolwiek pragnienie doświadczane na ziemi, bez względu na to, jak wielkie może być. Gdyby śmiertelnik mógł to poczuć choćby przez krótki czas, zemdlałby i natychmiast umarł.

Dla potępionych nigdy nie ma odpoczynku ani wytchnienia; są nieustannie przepędzani od jednej udręki do drugiej. To wywołuje pragnienie. Ale żar ognia piekielnego, w którym płoną dzień i noc, na wieki wieków, jest główną przyczyną nieznośnego pragnienia, które ich pochłania. Są zanurzeni w płomieniach i nigdy nie otrzymują orzeźwienia w postaci wody. Mój Boże, jak wielkie musi być ich pragnienie! Jest to nie do zniesienia, a mimo to muszą to znieść. Wsłuchaj się w żałosne wezwanie zagubionej duszy, która gorąco błaga o dar jednej kropli wody: Ojcze Abrahamie! Zmiłuj się nade mną, a poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego we wodzie i ochłodził język mój, bo cierpię męki w tym płomieniu. (Łk 16:24) „Miłosierny Boże, proszę tylko o wodę; pragnę tylko jednej kropli wody, aby dać chwilową ulgę mojemu płonącemu językowi. Nie odmówisz tak umiarkowanej prośbie, Ty, którego wszystkie Twoje stworzenia wychwalają jako dobroć”.

Ale ta prośba jest daremna. Bóg jest głuchy na głos ich błagania. Nie podaje się ani jednej kropli wody, aby złagodzić ich cierpienia.

Czy to możliwe, o mój Boże, że możesz być tak surowy? Ojcze współczucia, dlaczego nie wysłuchasz ich modlitwy? Twoja sprawiedliwość i nienawiść do grzechu nie pozwolą Ci ustąpić; zobowiązują Cię do wiecznego karania grzechów w najstraszniejszy sposób.

Ale powiedziano nam, że potępieni są nie tylko dręczeni nadmiernym głodem i pragnieniem, ale także karmieni są płomieniami i piją z kielicha Bożego gniewu. jeśliby się kto kłaniał bestii i obrazowi jej i przyjąłby znamię na swe czoło, albo na rękę swoją i on pić będzie z wina gniewu bożego, które zmieszane jest ze szczerym winem w kubku gniewu jego i będzie męczony ogniem i siarką wobec aniołów świętych i wobec Baranka. A dym męki ich wznosić się będzie na wieki wieków. (Ap 14:9-11) W Księdze Mojżesza czytamy również: żółcią smoczą ich wino i jadem żmijowym nieuleczalnym. (Pwt 33:33)

Zastanów się, grzeszniku, nad tą nieopisaną agonią. Ogień i siarka będą pokarmem dla potępionych, a ich napojem wino gniewu Bożego. Co może przekroczyć taką torturę? Mój Boże, jak rygorystyczny jesteś! Jak surowe są Twoje kary!

Pomyślcie, grzesznicy, którzy teraz pijecie w nadmiarze, pomyślcie, jakie wino będzie przygotowane dla was później, pomyślcie o straszliwym pragnieniu, które pochłonie was na całą wieczność. jeżeli nie możesz znieść pragnienia przez jeden dzień, jak zniesiesz palące pragnienie, od którego nigdy nie osiągniesz ulgi? Zastanów się nad tym w swoim sercu i nie poddawaj się już swojemu nieumiarkowaniu. Porzuć ten występek, który nieomylnie pociągnie cię na zatracenie.

Św. Paweł wyraźnie zamyka przed wami drzwi Nieba, kiedy mówi: „ani chciwcy, ani pijacy, ani złorzeczący, ani drapieżcy nie posiędą królestwa bożego. (1 Kor 6:10)

Oto twój wyrok, wydany na ciebie z góry. jeżeli przez cały czas będziesz podążać swoją złą drogą, nie możesz powoływać się na ignorancję, gdyż ostatecznie cię to potępi.


III. O ohydnych zapachach piekła.

Aby niczego nie brakowało plagom piekielnym, którym dręczą zagubione dusze, Bóg w Swoim gniewie zarządził, iż to okropne więzienie zostanie przesiąknięte obrzydliwym smrodem, jako kara dla tych, którzy przebywając na ziemi, czerpał nadmierną euforia z używania wybranych perfum.

W ten sposób spełni się proroctwo Izajasza: I będzie zamiast wdzięcznej woni smród. (Iz 3:24) Rozkładająca się materia zwierzęca wydziela tak okropny zapach, iż nikt nie lubi się do tego zbliżać. Ale jeśli wyobrazimy sobie nie jedne skażone zwłoki, ale setki tysięcy zebranych razem, powietrze w promieniu wielu kilometrów byłoby tak zainfekowane, że spowodowałoby śmierć wszystkich w pobliżu.

Jednak choćby ten smród w porównaniu ze smrodem piekielnym wydaje się niczym, a raczej przyjemnym zapachem. Wypływ piekła pochodzi przede wszystkim z samego miejsca, które ze swej natury jest najbardziej okropnym i plugawym regionem. Żaden oddech czystego powietrza nie może przeniknąć przez szczelnie zamknięte ściany tego więzienia. Co więcej, całe piekło jest jeziorem płonącej siarki i smoły, a każdy wie, jak agresywne są wydzielane przez nie opary.

Bojaźliwym zaś i niewiernym i obmierzłymi mężobójcom i rozpustnikom i czarownikom i bałwochwalcom i wszystkim kłamcom - tym przypadnie część w jeziorze gorejącym ogniem i siarką ; to jest śmierć druga (Ap 21:8)

Prorok Nowej Dyspensacji mówi tutaj o sadzawce pełnej stojącej, cuchnącej, cuchnącej wody, dla której nie ma ujścia. Dodaje, iż to sadzawka jest wypełniona płonącą siarką, z której unosi się gęsty dym, jak mówi w innym miejscu: Dym ich udręk będzie się unosił na wieki wieków.

Same ciała potępionych są tak obrzydliwe i wstrętne, iż wydzielają najbardziej odrażający zapach, gorszy niż jakikolwiek odór na tym świecie. Według św. Bonawentury, ciało jednego potępieńca tak skaziłoby powietrze na ziemi, iż spowodowałoby śmierć wszystkich żywych istot zbliżających się do niego.

Jeśli z jednego ciała wydobywa się tak okropny smród, czym może być ten wydech, który unosi się z wielu milionów tych nieszczęsnych istot?

Za tyrana Maksenciusza wiadomo, iż za karę miał on zwyczaj zmuszać żywego człowieka do przywiązania do zwłok twarzą w twarz i kończyny do kończyny, aż nieszczęśliwa ofiara zemdlała, a choćby umarła w wyniku kontaktu ze zmarłym i rozkładającym się ciałem. To jest rzeczywiście tortura, o której nikt nie może myśleć bez drżenia. O ile gorzej będzie w piekle, gdzie ciała będą leżeć blisko siebie, bez żadnej nadziei na rozdzielenie.

Chociaż ten smród jest zły, jest on znacznie zwiększony przez obecność diabłów, które naturalnie są o wiele bardziej agresywne dla nozdrzy niż ciała zgubionych.

W żywocie św. Marcina czytamy, że kiedyś ukazał mu się zły duch, a smród wypełniający pokój był tak przytłaczający, iż święty powiedział do siebie: „Jeśli jeden diabeł ma tak obrzydliwy zapach, cóż może za smród jest w piekle, gdzie razem są tysiące diabłów? "

Ile cierpienia musi powodować ten ohydny smród potępionym! Jak to musi potęgować ich cierpienie i ból! Musi być bowiem szkodliwy nie do opisania, powstający tak jak z tak wielu różnych źródeł, samego piekła, ciał potępionych, diabłów, robaków i gadów, ognia, smoły i siarki, z których każdy śmierdzi w nozdrzach zagubionych. Oceń po tym, co zostało powiedziane, jak nie do zniesienia muszą być połączone zapachy tych wszystkich rzeczy.

Biada nieszczęsnym istotom, które są skazane na oddychanie taką atmosferą! Biada biednym grzesznikom, którzy muszą w niej mieszkać przez wieki! Muszą się pod nią zanurzyć, muszą nieustannie znajdować się na krawędzi śmierci. O mój Boże, błagam Cię o Twoją nieskończoną łaskę, zachowaj mnie od tak strasznego losu.


IV. O niektórych innych piekielnych mękach.

Wielu jest zdania, że ​​niektórzy potępieni będą skazani, pośród wielu innych nieznośnych bólów, na znoszenie najbardziej przerażającego zimna.

Czcigodny Beda opowiada następującą anegdotę o człowieku, który nazywał się Trithelmus. Ten człowiek był niebezpiecznie chory i pewnej nocy uznano go za martwego. Następnego ranka odzyskał przytomność, ku zdziwieniu wszystkich, którzy z nim byli, i wstał z łóżka, mówiąc, iż Bóg dał mu przedłużenie jego dni, aby mógł prowadzić inne życie niż dotychczas prowadził.

Po podzieleniu majątku między dzieci i oddaniu jego części ubogim, rozpoczął zupełnie inny tryb życia. Zamykając się w małym namiocie nad rzeką, całe dnie i noce płakał. Zimą rzucił się i zanurzył do gardła w lodowatych wodach rzeki, a potem drżący i otępiony zimnem zanurzał się w gorącej wodzie, co sprawiło mu tyle bólu, iż nie mógł powstrzymać płaczu.

Zapytany o powód swojego dziwnego zachowania i o to, jak mógł znieść nagłe zmiany skrajnego upału i ekstremalnego zimna, odpowiedział: „Widziałem gorsze rzeczy niż to”. „Co widziałeś?” inni go pytali. Odpowiedział: „Widziałem, jak nieszczęśliwe dusze w innym świecie są wyrzucane z szalejącego ognia do lodowatego mrozu, a z lodowatego mrozu z powrotem w płonące płomienie. Kiedy zdaję sobie sprawę, co muszą znosić, liczę moje drobne cierpienia jak nic.”

Ta anegdota, opowiedziana przez tak poważnego i świętego człowieka, jak czcigodny Beda, pokazuje, jak straszne są męki piekielne.

Chrystus mówi nam o ciemnościach piekła w tych uroczystych słowach: Związawszy ręce i nogi jego, wrzućcie go w ciemności zewnętrzne: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 22:13) Nasz Pan mówi o ciemności piekła jako o ciemności zewnętrznej, najbardziej przerażającej, najbardziej strasznej, jaka może być. Podróżnik, który zgubił drogę w lesie i jest opuszczony, czuje, jak ogarnia go bezimienny strach.

Jest kraina okryta cieniem śmierci, w której nie panuje porządek, ale wieczny horror. Ta ziemia to piekło. Na zgubionych ciąży przygnębiający mrok; panuje nieopisanie straszna ciemność.

Na tym świecie chorzy nie boją się niczego bardziej niż nocy, ponieważ czas wydaje się im płynąć tak wolno, a ich ból wydaje się podwójnie męczący. Liczą godziny, a każda wydaje się tak długa, jak noc. Czymże to będzie dla mieszkańców piekła, gdzie panuje gęsta ciemność, a noc nigdy nie ustępuje blaskowi dnia?

W tej straszliwej ciemności przeklęci leżą bezradni jak ślepcy lub jak ci, którym okrutnie wyłupiono oczy. Nic nie widzą, bo gryzący dym kłuje ich oczy, a trujące opary siarki niszczą ich wzrok. Wiemy, jak gęsty jest ten dym, z relacji podanej przez św. Jana: i dano jej klucz od studni przepaścistej. I otworzyła studnię przepaścistą i wzniósł się dym ze studni jak dym z pieca wielkiego (Ap 9:2) I znowu: A dym męki ich wznosić się będzie na wieki wieków i nie mają odpoczynku we dnie i w nocy. (Ap 14:11)

To są naprawdę straszne groźby, a proroctwo to przepowiada w najprostszy sposób, jaki będzie los tych, którzy są sługami grzechu i diabła. Będą dręczeni ogniem i siarką do tego stopnia, iż ​​dym ich męki będzie się unosił na wieki wieków. O straszne słowa! O niewysłowiona tortura!

Zastanów się, o zwiedziony grzeszniku, jakie byłyby twoje uczucia, gdybyś został zamknięty na jeden dzień w tym ciemnym i hałaśliwym lochu. Wiesz, jak nieprzyjemny, ostry dym jest dla oczu i nozdrzy; w rzeczywistości nikt nie może przebywać w nim przez kwadrans bez uduszenia i oślepienia. jeżeli tak jest na ziemi, co będzie w piekle?

Istnienie potępionych bardziej przypomina śmierć niż życie; jest to żywa śmierć, wieczna, nieograniczona tortura i nędza. A ponieważ powiedziano nam, iż dym ich męki unosi się na zawsze, wynika z konieczności, iż w piekle musi panować całkowita ciemność. W związku z tym tematem czcigodny Beda opowiada o doświadczeniach człowieka Trithelmusa (o którym już wspomniano), gdy leżał w transie i miał być martwy. Po odzyskaniu przytomności opowiadał między innymi: „Zostałem poprowadzony przez istotę odzianą w lśniące szaty przez kraj zupełnie mi nieznany, aż dotarliśmy do regionu pogrążonego w gęstej ciemności, która sprawiła, że ​​zadrżałem ze strachu i przerażenia. Nie mogłem rozróżnić nic poza postacią mojego przewodnika. Kiedy wnikaliśmy coraz głębiej w tę ciemność, dostrzegłem pośród ciemności otchłań o ogromnej wielkości wypełnioną dymem i ponurym blaskiem, którego widok spowodował, iż moje włosy stanęły dęba z przerażenia. Z tej otchłani wychodziło żałosne zawodzenie, które brzmiało tak, jakby wielu mężczyzn i kobiet poddawano okrutnym torturom i śmierci.”

„Ale najgorsze było to, iż mój przewodnik zniknął, zostawiając mnie samego w tym strasznym miejscu. Nie potrafię opisać bolesnego lęku, który mnie ogarnął; na próżno rozglądałem się w nadziei znalezienia pomocy lub pocieszenia. Strach, który odczuwałem, był taki wielki, że pomyślałem, iż umarłem.”

„Kiedy spojrzałem w dół, w czarną otchłań, bałem się, iż wpadnę w nią i zgubię się, z ciałem i duszą. Gdyż wraz z upiornymi płomieniami, które nie wznosiły się z otchłani, pojawiły się płonące iskry, które spadały z powrotem do niej z ogłuszającym hałasem, poza tym masy chmur przypominające siarkowy dym, które zdawały się w każdej chwili zmiatać mnie z nimi w głębiny ognistej zatoki. To były wszystkie zgubione dusze, które były unoszone w górę jak iskry z płonących kłód przez siłę podziemnego pożaru.”

„Tylko Bóg jeden wie, co wycierpiałem; zimny pot spłynął po całym mnie. Kiedy stałem tam w agonii, nie wiedząc, w którą stronę się zwrócić, z daleka rozległy się okrzyki śmiechu i zmieszany ze śmiechem gorzki płacz. Gdy ten hałas był bliżej, zobaczyłem wiele diabłów, które miały ze sobą pięć bezbronnych dusz, które prześladowały i dręczyły. Diabły radowały się, kpiły i śmiały się; dusze były zrozpaczone, wypowiadając lamenty i krzyki przejmującej udręki. Wyobraź sobie, jakie były moje uczucia, gdy usłyszałem ich krzyki i zauważyłem, iż przeklęte diabły zbliżają się coraz bardziej.”

„Kiedy podeszły do mnie blisko, byłem tak przerażony, iż pomyślałem, iż powinienem zemdleć i wierzę, że gdyby Bóg mnie nie wzmocnił, umarłbym tam i wtedy.”

„Gdyż demony patrzyły na mnie swymi ognistymi oczami w tak niepokojący sposób, a biedne dusze tak żałośnie wzywały mnie o pomoc, iż byłem podzielony między strach i współczucie, a moje serce było tak, jakby musiało pęknąć. Gdy dusze zostały przepędzone za mnie, zostały wtrącone w głębiny otchłani przez złe duchy z taką gwałtownością, że niebo i ziemia zdawały się drżeć, a chmura iskier wzbiła się w górę tak, że bałem się, iż mnie zakryje. W końcu, ku mojemu wielkiemu smutkowi i trwodze, kilka złych duchów zbliżyło się do mnie, dysząc wściekłością i furią, i robiąc wrażenie, jakby chciały mnie zaciągnąć ze sobą w czarną otchłań.”

„Wtedy w skrajnym przerażeniu płakałem, lamentowałem i błagałem o pomoc z jakiejś strony, albowiem w tej gęstej ciemności nie widziałem nic oprócz szyderczych diabłów, ziejącej zatoki i skaczących płomieni, i nie wiedziałem, dokąd się zwrócić po wybawienie.”

„Kiedy moje cierpienie osiągnęło szczyt, pojawił się mój przewodnik; uratował mnie od moich wrogów i wyprowadził z tego ciemnego, okropnego, okropnego miejsca. Ponadto powiedział mi, iż mam wrócić do swojego ciała i iż mam obwieścić jak największej liczbie moich bliźnich istnienie tej krainy straszliwej ciemności.”

Oprócz złowrogiej ciemności, która panuje w piekle, spowodowanej dusznym dymem unoszącym się w gęstych chmurach z jeziora siarki, istnieje obecność przerażających demonów, które zwiększają ból i udrękę potępionych.

W legendzie o św. Antonim Pustelniku czytamy, iż demony często ukazywały mu się pod różnymi postaciami, nękając go i przerażając w nieopisany sposób. Czasami przybierały postać dzikich bestii, lwów, niedźwiedzi, smoków lub dzikich psów; kiedy indziej pojawiali się w ludzkiej postaci, w postaci groźnie wyglądających mężczyzn, pięknych kobiet lub potworów o ohydnym wyglądzie. Czasami biły go i maltretowały tak barbarzyńsko, iż zostawiały go na wpół martwego; czasami sprawiały mu takie przerażenie swoimi dziwnymi widmowymi objawieniami, iż gdyby nie Bóg i jego Anioł Stróż nie przyszli mu z pomocą, bezustannie by umierał.

A jeżeli zrobiły to wszystko człowiekowi świętego życia, nad którym nie miały należnej władzy, czego nie zrobią w piekle bezbożnym grzesznikom, którzy są całkowicie zdani na ich łaskę?

Bez wątpienia te diaboliczne widma, przybierając postać dzikich zwierząt, spadną na nieszczęsnych grzeszników i haniebnie się z nimi obejdą. To będzie dla nich nowa nędza. Nikt nie może sobie wyobrazić, jakie nowe przerażenia i udręki pomysłowość tych duchów piekła wymyśli, by nękać potępionych i wylewać na nich swoją diabelską złośliwość.

Jeśli boisz się tej ciemności i wszystkich okropności, które jej towarzyszą, to bój się uczynków ciemności, o których Chrystus mówi: każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości, i nie przychodzi do światłości, żeby nie były zganione uczynki jego. (J 3:20)

Ale jeżeli kochasz ciemność i szukasz ciemności, abyś mógł grzeszyć z większą bezkarnością, nie będzie aktem niesprawiedliwości ze strony Boga wrzucenie cię w wieczne ciemności, a przy twojej śmierci mówienie do diabłów: „Ponieważ przez cały czas Jego życia umiłował ciemność i uczynki ciemności, zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnętrzne ciemności, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów.”

Oby wszyscy zatwardziali grzesznicy mogli to zobaczyć i zastanowić się nad strasznymi mękami, które czekają na niedbałych i obojętnych. Albowiem za to, w czym zgrzeszyliśmy, również zostaniemy ukarani. A ponieważ w naszych czasach jest tak wielu letnich i niedbałych Chrześcijan, którzy nie mają najmniejszego zapału do religii lub ćwiczeń religijnych, radzimy im wystrzegać się, aby pewnego dnia nie zostali wrzuceni do ognia piekielnego na rozkaz Tego, który nazywa siebie Bogiem zazdrosnym, którego należy się tylko bać, ponieważ może „zatracić ciało i duszę w piekle”.

Dlatego zastanówcie się, zimni i nieostrożni Chrześcijanie, jaki los czeka was. Naprawdę, gdybyście rozważyli te straszne męki, od razu weszlibyście w nowe życie. Zamiast być letnimi, ospałymi, rozluźnionymi, zimnymi Chrześcijanami, gwałtownie stalibyście się gorliwymi, aktywnymi, skrupulatnymi, gorliwymi sługami Bożymi.

Precz więc, z całym chłodem i obojętnością w wielkim interesie naszego zbawienia. Kimkolwiek jesteś, kto to czyta, zdecyduj się wypełniać swoje obowiązki jako Chrześcijanin z całą powagą. Podchodź do sakramentów częściej niż dotychczas; słuchaj Mszy częściej niż dotychczas, módl się bardziej natychmiast i żarliwie niż dotychczas. Myśl częściej o Bogu i sprawach ostatecznych. W ten sposób przezwyciężysz obojętność, chłód, który cię ogarnął, uczynisz Boga swoim przyjacielem, wzrośnie w tobie nadzieja wiecznej szczęśliwości i stanie się błogosławioną pewnością. Niech Bóg sprawi, iż dzięki Jego łasce tak będzie z tobą i ze mną!


V. O towarzystwie w piekle.

Istnieje wielu odważnych grzeszników, którzy, gdy zostaną ukarani za swoje zbrodnie i zagrożeni ogniem piekielnym, nie będą zuchwale odpowiadać: „Gdziekolwiek pójdę, w każdym razie nie będzie mi brakowało towarzystwa”, jak gdyby obecność innych dałaby im pocieszenie lub ulgę w ich udręce. Aby ci bezwstydni grzesznicy mogli zobaczyć, jak się mylą, mówiąc w ten sposób i jak mało mają powodów, aby spodziewać się ulgi od towarzystwa, w którym się znajdą, ten rozdział poświęcony jest pokazaniu im, jak smutna będzie to towarzystwo i jak to pogorszy ich nędzę.

Społeczeństwo potępionych składa się z diabłów i zgubionych dusz. Oba są niezliczone. jeżeli chodzi o społeczność diabłów, jest to tak obrzydliwe, iż można to uznać za najgorszą karę dla zgubionych w piekle. Miejsce męki znacznie mniej zasługiwałoby na to miano, gdyby nie było w nim diabłów. Z powodu mnóstwa demonów panuje taki zamęt, taki smutek, taka nędza, taka tyrania, iż ​​nawet myślenie o tym jest bolesne.

My, śmiertelnicy, nie mamy gorszego wroga niż diabeł, który nienawidzi nas tak silną nienawiścią, iż w każdej chwili pragnie zrzucić nas w otchłań zatracenia. A kiedy w końcu złapie kogoś w swoją moc, radzi sobie z nim bardziej barbarzyńsko niż jakikolwiek dziki despota kiedykolwiek rozprawił się ze swoim najniebezpieczniejszym wrogiem.

Wszelką zazdrość i nienawiść, które począł w czasie swego upadku przeciwko Bogu, a której nie może wylać na Niego, kieruje na potępionych, dręcząc ich plagami, o których sama myśl sprawia, iż ​​krew ludzka staje się zimna. choćby gdyby nie wyrządził żadnej krzywdy potępionym, sam fakt jego przebywania z nimi przez całą wieczność byłby tak straszną nędzą dla nieszczęśliwych grzeszników, iż groza ich pozycji byłaby dla nich ustawiczną śmiercią.

Ze wszystkich upadłych duchów żaden nie jest tak ohydny jak wódz wszystkich, wyniosły Lucyfer, którego okrucieństwo, zjadliwość i złośliwość czynią go przedmiotem strachu nie tylko dla potępionych, ale także dla podległych mu diabłów. Ten Lucyfer jest nazywany różnymi imionami w Piśmie Świętym, a wszystkie wskazują na jego złośliwość. Ze względu, iż jest odrażający jest nazywany smokiem; ze względu na jego zaciekłość lwem; ze względu na swoją złość, starym wężem; ojcem kłamstwa ze względu na jego oszustwo; z powodu swej wyniosłości króluje nad wszystkimi dziećmi pychy; i ze względu na jego wielką moc i potęgę, księciem tego świata.

Posłuchajcie, co Ojcowie Kościoła i niektórzy interpretatorzy Pisma Świętego mówią o strasznym wyglądzie, jaki przedstawia szatan: odnoszą do niego opis lewiatana podany w Księdze Hioba: bo któż się może sprzeciwić obliczu memu? Kto mi dał pierwej, żebym mu oddał? Wszystko, co jest pod niebem, moje jest. Nie przepuszczę mu: i słowom możnym i do proszenia ułożonym. - Któż odkryje wierzch odzienia jego, a w środek paszczy jego kto wejdzie? Wrota paszczęki jego kto otworzy? Wkoło zębów jego - strach. - Ciało jego jak tarcze lane, spojone łuskami przyciskającymi się. Jedna z drugą się spaja i choćby powietrze nie wejdzie przez nie. Jedna do drugiej przylgnie, a trzymając się siebie, w żaden sposób nie będą rozdzielone. - Kichanie jego to blask ogniowy, a oczy jego jak powieki jutrzenki. Z ust jego lampy wychodzą jak pochodnie ognia zapalone. Z nozdrzy jego wychodzi dym jak z garnca podpalonego i wrzącego. Dech jego węgle zapala a płomień z paszczy jego wychodzi.

W szyi jego będzie mieszkała moc, a niedostatek przed obliczem jego chodzi. Członki ciała jego wzajemnie się spajają; wypuść nań pioruny, a na inne miejsce się nie uniosą. Serce jego jest twarde jak kamień i zbite jak kowalskie kowadło. - Gdy się podniesie, zlękną się aniołowie, a przestraszeni oczyszczać się będą. Gdy go dosięgnie miecz, ostać się nie będzie mógł ani oszczep, ani pancerz; poczyta bowiem żelazo za plewy, a miedź za spróchniałe drewno. Nie spłoszy go strzelec, w źdźbło mu się obróciły kamienie procy. Młot za źdźbło sobie poczyta i śmiać się będzie ze świstającego oszczepu - Pod nim będą promienie słoneczne, i naściele sobie złota jak błota. Uczyni głębię morza wrzącą jak garniec i jak kocioł maści kipiący. Za nim świecić będzie ścieżka, głębia się wyda jakby osiwiała. - Nie masz na ziemi mocy, którą by z nim porównać można; on jest uczyniony, aby się nikogo nie bał. Wszystko, co jest wysokie, widzi; on jest królem wszystkich synów pychy. (Hi 41)

W opinii św. Cyryla, św. Atanazego, św. Grzegorza i innych uczonych interpretatorów zarówno Kościoła greckiego, jak i łacińskiego, chociaż ten opis, wzięty dosłownie, jest opisem potwora morskiego, to jednak jest zamierzony, w sensie mistycznym, aby zastosować go do Lucyfera. A jeżeli porównać to, co zostało powiedziane o lewiatanie, z atrybutami przypisywanymi księciu ciemności, nie można zaprzeczyć ich zbieżności; co więcej, ogólnie wiadomo, iż złe jak i dobre rzeczy mają swoje typy i figury w świecie przyrody, jedne służą nam jako ostrzeżenie, a inne jako przykład.

Oprócz księcia ciemności istnieją setki tysięcy podrzędnych diabłów, które chociaż są mniej złe i ohydne niż on sam, są jednak tak nikczemne i okropne, iż ledwo można na nie spojrzeć i żyć.

Św. Antoni opowiada, że ​​jeden z braci jego zakonu wydał przeszywający krzyk na widok diabła, który mu się ukazał. Jego bracia mnisi, podbiegając do niego z niepokojem, znaleźli go bardziej martwego niż żywego. Po podaniu mu czegoś, co go ożywiło i wzmocniło, zapytali go, co się stało. Wtedy powiedział im, iż ukazał mu się diabeł i przeraził go, tak iż całe życie z niego wyszło. A gdy pytali, jak wygląda diabeł, odpowiedział: „Tego naprawdę nie mogę powiedzieć; mogę tylko powiedzieć, iż gdyby mi dano wybór, wolałbym raczej zostać wrzucony do rozpalonego do czerwoności pieca, niż spojrzeć ponownie na oblicze demona.”

Tak samo czytamy z życia św. Katarzyny ze Sieny. Ona również oświadczyła, iż ​​wolałaby przejść przez płonący ogień niż przez chwilę spojrzeć na diabła.

Jeśli sam widok złego jest tak przerażający, iż święci uważają go za bardziej nie do zniesienia niż ból wystawienia na działanie płonącego ognia, czym, mój Boże, musi być strach i przerażenie potępionych, zamieszkałych na zawsze pośród niezliczonych biesów!

Jakże byłbyś przerażony, gdyby nagle wściekły pies rzucił się na ciebie, powalił cię na ziemię i zaczął rozdzierać zębami! Nie wyobrażaj sobie, iż diabeł spadnie na potępionych z mniejszą wściekłością lub potraktuje ich bardziej miłosiernie. Relacja Hioba o swoich prześladowcach bardzo dokładnie opisuje stan zagubionej duszy w piekle:

Zebrał zapalczywość swą przeciw mnie, a grożąc mi zgrzytał na mnie zębami swymi, nieprzyjaciel mój straszliwymi oczyma patrzał na mnie. Otworzyli na mię usta swoje i szydząc bili twarz moją, nasycili się mękami mymi. Zamknął mnie Bóg u nieprawego i wydał mię w ręce niezbożnych. Ja, kiedyś bogaty, z nagła starty zostałem; ujął mię za szyję, złamał mię i jakby za cel postawił mię sobie. Otoczył mię włóczniami swymi, zranił biodra moje, nie przepuścił i wytoczył na ziemię wnętrzności moje. Posiekł mię raną na ranę, rzucił się na mnie jak olbrzym. (Hi 16:10-15) Ten fragment da nam wyobrażenie o okropnym charakterze towarzystwa, w którym potępieni znajdą się w piekle.

Potępiony może jednak pocieszać się myślą: w każdym razie w piekle będziemy mieli naszych bliźnich i nie zabraknie ich. Uważajcie, jak oszukujecie się tym fałszywym pocieszeniem. Każda zagubiona dusza o wiele bardziej wolałaby być sama w piekle, gdyby dano jej taką możliwość.

Bo jak w piekle nie ma miłości Bożej, tak nie ma miłości bliźniego; przeciwnie, wszyscy potępieni są tak zgorzkniali jeden przeciwko drugiemu, iż życzą sobie tylko zła, a wzajemnie naśmiewają się i przeklinają się nawzajem w najbardziej niemiły sposób.

A ponieważ na ziemi bardzo ciężko jest być zmuszonym do życia z wrogiem, który wyrządza komuś wszelką krzywdę, więc nie jest małym utrapieniem nieustanne przebywanie z tysiącami ludzi, którzy wszyscy nienawidzą i gardzą z całego serca.

Jakie myślisz, byłyby twoje uczucia, gdybyś był dotkliwie dręczony, maltretowany i prześladowany przez diabły, tak iż nie mógłbyś powstrzymać się od wydawania głośnych okrzyków bólu i udręki, a jednak pośród wszystkich tysięcy, które ci towarzyszą, nie mógłbyś znaleźć kogoś, kto mógłby okazać ci choćby najmniejsze współczucie, ale będziesz wyśmiewany i przeklinany przez wszystkich, bo każdy radowałby się z twojej nędzy. choćby twój ojciec i matka, twoja żona i dzieci, twoi bracia i siostry, twoi przyjaciele i krewni byliby wtedy twoimi zadeklarowanymi wrogami i zamiast okazywać ci jakąkolwiek wdzięczność, staraliby się tylko zranić cię.

Ale pośród wszystkich twoich wrogów najbardziej zatwardziałymi będą ci, których zgorszyłeś swoim złym przykładem, których doprowadziłeś do grzechu radą lub przykładem, którzy zawdzięczają ci swoją zgubę. Będą cię tak gorzko nienawidzić i potępiać, i dręczyć cię z taką wrogością, iż będą mniej przypominać ludzi, a bardziej wcielonych diabłów.

W związku z tym tematem św. Bernardyn przytacza następujący przykład: „Miał bogaty lichwiarz dwóch synów, z których jeden wstąpił do zakonu, a drugi pozostał na świecie z ojcem. Niedługo po śmierci ojca, w niedługim czasie poszedł za nim do grobu syn, któremu przekazał cały swój majątek.

Drugi syn, który został mnichem, był bardzo zaniepokojony losem swoich krewnych i gorąco błagał wszechmocnego Boga, aby objawił mu ich los w innym świecie. Jego błagania ostatecznie zwyciężyły; pewnego dnia został przeniesiony w duchu do piekła, ale chociaż rozglądał się wokół siebie, nie mógł ujrzeć ojca i brata. Niebawem zauważył ognistą otchłań, której płomienie wzniosły się na wielką wysokość. W tej rozpadlinie ognia ujrzał tych, których szukał, spętanych żelaznymi łańcuchami, szalejących i bredzących na siebie. Ojciec przeklinał swego syna, zrzucając na niego całą winę za jego potępienie, mówiąc: Przeklęty zły synu, ty sam jesteś przyczyną mojego zatracenia. Przez wzgląd na ciebie, aby cię uczynić bogatym, praktykowałem lichwę; gdyby nie ty, nie byłbym teraz w tej nędzy. Wtedy syn odparł swojemu ojcu, mówiąc: „Przeklęty bezbożny ojcze, bo ty sam jesteś przyczyną mojego zatracenia. Gdybyś nie wziął lichwy i nie przekazał mi swoich niesprawiedliwych zdobyczy, nie byłbym właścicielem nieuczciwie zdobytych bogactw i nie doszedłbym do tej nędzy.”

Tak będzie z tobą, jeśli jesteś w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za utratę duszy. Twoja żona i dzieci będą cię przeklinać i ganić cię za okazje do grzechu, które kładłeś na ich drodze.

Bogacz odczuwał to tak mocno, że usilnie błagał ojca Abrahama, aby posłał Łazarza do domu jego ojca, aby zaświadczył swoim braciom o cierpieniach, które zniósł, aby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Nie uczynił tego z miłości do swoich braci, jak mówi św. Antoni, ale dlatego, iż zdawał sobie sprawę, iż jeżeli dołączą do niego w piekle, to znacznie pogorszy jego udrękę.

Ale choćby zakładając, iż w piekle przez cały czas istniałoby naturalne uczucie, zwłaszcza między tymi, którzy szczerze kochali się nawzajem na ziemi i którzy nie byli przyczyną wzajemnego potępienia, to towarzystwo kogoś, kto był tobie bliski, raczej zwiększyłoby niż zmniejszyło twój ból, i to proporcjonalnie do miłości, jaką go darzyłeś.

Jakąż to byłoby dla ciebie udręką, gdyby twój najdroższy przyjaciel był torturowany i dręczony na wszelkie możliwe sposoby. Wystarczyłoby, by twoje serce pękło ze smutku i współczucia. Poza psychicznym bólem i żalem potępieni znacznie zwiększają swoje zewnętrzne i cielesne cierpienia. Przede wszystkim dlatego, iż leżą ściśnięci blisko siebie. Po drugie, ponieważ wszyscy wydzielają tak agresywny i nieznośny smród. Po trzecie, ponieważ wyją tak żałośnie i sprawiają, iż piekło odbija się echem ich żałosnymi lamentami.

O tym Chrystus mówi, kiedy mówi: „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Powtarza te słowa więcej niż raz, aby nadać im większą siłę i wpoić w nasze umysły ogrom tortur, jakie znosili zgubieni.

Diabły również połączą swoje wycie z wrzaskiem potępionych i podniosą taki wrzask, iż zadrży samo piekło.

Udrękę potępionych jeszcze bardziej spotęguje przerażający wygląd ich ciał i horror, którym się nawzajem inspirują. Bo św. Anzelm mówi: „Tak jak żadnego smrodu nie można porównać do smrodu potępionych, tak nic na tym świecie nie może dać wyobrażenia o ich ohydnym wyglądzie”.

Tak więc, ilekroć jedna zagubiona dusza patrzy na drugą, tak często drży z wstrętu, obrzydzenia i odrazy. Gdyby nie było innych tortur poza tą w piekle, wystarczyłoby, aby jego więźniowie byli najbardziej nieszczęśliwi.

Wreszcie męka piekła jest znacznie zwiększona przez wieczny wstyd, który będzie jej udziałem.

Św. Tomasz z Akwinu mówi nam, że grzechy każdego będą tak dobrze znane innym, jak gdyby mogli je oglądać oczami cielesnymi.

Każdy może sobie wyobrazić, jaka to musi być udręka. Cóż jest tak bolesnego na ziemi, jak narażanie się na publiczną hańbę?

Dla człowieka, który stracił dobre imię, życie nie jest warte życia; jest to dla niego tylko ciężar. W przeszłości w niektórych krajach zwyczajowo piętnowano na przykład złoczyńców, złodziei, piętnem na czole lub ramieniu. Co za hańba dla wszystkich, kto miał choć iskrę szacunku do samego siebie! Ilekroć ktoś na niego patrzył, musiał zarumienić się aż na szkarłat.

Diabeł naznaczy wszystkich potępionych piętnem hańby na ich czołach lub na tej części ciała, w której zgrzeszyli, aby wszystkie haniebne czyny popełnione w ich życiu zostały ujawnione. To jest ta wieczna hańba, którą Bóg przepowiada grzesznikowi ustami Swojego proroka: i dam was na urąganie wiekuiste i na sromotę wieczną, która nigdy nie będzie zapomniana (Jer 23:40). Niech potępieni robią, co chcą, żaden wysiłek z ich strony nigdy nie pomoże zetrzeć tego znaku ani ukryć go przed współcierpiącymi ludźmi. Tak więc, jak mówi św. Efrem, ten wstyd i hańba będą bardziej nie do zniesienia niż sam ogień piekielny, ponieważ będzie stale trzymał przed nimi pamięć o grzechach, którymi skalali się na ziemi.

Dionizy, kartuz, mówi o jednym ze swoich braci zakonnych w Anglii, który po transie trwającym trzy dni, na żarliwą prośbę mnichów, opowiedział o tym, co zobaczył: „Mój przewodnik prowadził mnie bardzo daleko, aż dotarliśmy do krainy mroku i przerażenia, gdzie znajdowała się niezliczona rzesza mężczyzn i kobiet, cierpiących straszne męki. To byli ludzie, którzy zgrzeszyli swoimi ciałami; byli nękani przez ogromne ogniste potwory, które skakały na nich i pomimo ich oporu ściskały ich i obejmowały łapami, aż wrzeszczeli z bólu.

Wśród tych, którzy byli tak dręczeni, widziałem człowieka, którego znałem bardzo dobrze i który był bardzo szanowany i poważany na świecie. Widząc mnie, zawołał głośno żałosnym tonem: Biada, Biada! Biada mi, iż zgrzeszyłem tak jak za życia, bo teraz ból, który znoszę, z dnia na dzień rośnie. Ale najgorsze ze wszystkiego, co czuję najbardziej dotkliwie, to wstyd i hańba, na jakie narażają mnie moje grzechy, bo wszyscy je znają i wszyscy mną gardzą i z ich powodu naśmiewają się ze mnie.”

Stąd okazuje się, iż jak niezmierzone są męki piekielne, to, czego potępieni lękają się jeszcze bardziej niż fizyczne męki, to bycie przedmiotem pogardy i drwin dla ich współbraci z powodu ich grzechów. W ten sposób ich nędza, daleka od zmniejszania się przez towarzystwo innych, jest przez to znacznie większa. Dlatego nie myśl pocieszać się myślą o towarzyszach, których znajdziesz w piekle, bo ich towarzystwa należy się tylko bać. Abyś nigdy nie znalazł się w takim towarzystwie, strzeż się przebywania na tym świecie z kimkolwiek, kto może wprowadzić cię do grzechu i być może na zatracenie.


VI. O utracie uszczęśliwiającej wizji Boga.

Mówiliśmy już o wielu strasznych karach wymierzanych potępionym, ale to tylko bardzo nieznaczna część całości. Jest ich niezliczona liczba; i tak wielkie i okropne, że, jak mówi św. Augustyn, wszystkie cierpienia tego świata są niczym w porównaniu z wiecznym ogniem i mękami piekła.

Jak mówi apostoł Paweł: czego oko nie widziało i ucho nie słyszało i w serce człowiecze nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują, tak można by powiedzieć: Oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jakie kary przygotował Bóg dla tych, na których spadną Jego sprawiedliwe sądy. A kiedy czytamy o strasznych karach, którymi Bóg grozi, choćby na tym świecie, przestępcom wobec Jego świętego prawa, czyż nie będziemy mieć pewności, że wyleje całą furię swego gniewu na tych zuchwałych grzeszników, którzy odrzucają Jego ostrzeżenia i z diabelską złośliwością realizowane są w swojej nieprawości aż do końca życia?

Pamiętajcie, co Bóg powiedział do ludu Izraela: ogień rozgorzał w zapalczywości mojej i będzie gorzał aż do spodu otchłani, i pożre ziemię z jej urodzajem i gór podstawy wypali. Zgromadzę na nich nieszczęścia i strzały moje wystrzelam na nich. Zginą od głodu i pożrą ich ptaki dziobaniem nieznośnym; zęby zwierząt zapuszczę w nich wraz z jadem czołgających się po ziemi i pełzających. Zewnątrz pustoszyć ich będzie miecz, a wewnątrz strach, młodzieńca wespół i pannę, ssącego z człowiekiem starym. (Pwt 32:22-25)

Pismo Święte zawiera wiele podobnych i równie przerażających widm. Nie ma wątpliwości, iż w następnym świecie, gdzie panować będzie sprawiedliwość, a nie miłosierdzie, Bóg ukarze bezczelną ręką zuchwałych gwałcicieli Jego świętych przykazań. Kary wieczności będą niezliczone i nieograniczone. Potępieni będą ogarnięci uciskiem i smutkiem, z niezliczonymi udręczeniami i udrękami. Św. Bernard mówi, iż boleści potępionych są niezliczone, żaden śmiertelny język nie może ich wyliczyć.

Jednak z tych wszystkich bólów to, co wywołuje najgłębszą udrękę, to jest pozbawienie możliwości oglądania Boga. Potępionym nigdy nie będzie dane ujrzeć Boskiego oblicza. Ten ból znacznie przewyższy wszystkie inne udręki, o których mówiliśmy.

Śmiertelny człowiek nie jest w stanie zrozumieć, jak to może być tak wielkim utrapieniem dla potępionych.

Jednak taka jest nauka Ojców; wszyscy utrzymują, iż nie ma niczego, czego zgubieni opłakiwaliby tak gorzko, jak odcięcia się na zawsze od oglądania Boga. Żyjąc na tym świecie, niewiele myślimy o oglądaniu Boga i o tym, co by było z nami, gdybyśmy zostali go wiecznie pozbawieni. Wynika to ze nieostrości naszego postrzegania, która uniemożliwia nam zrozumienie nieskończonego piękna i dobroci Boga oraz zachwytu, jakiego doświadczają ci, którzy oglądają Go twarzą w twarz. Ale po śmierci, kiedy uwolnimy się od pułapek ciała, nasze oczy otworzą się i przynajmniej do pewnego stopnia dostrzeżemy, iż Bóg jest najwyższym i nieskończonym Dobrem, a radowanie się Nim naszym największym szczęściem.

I wtedy takie gorliwe pragnienie zawładnie naszą duszą, aby patrzeć na to najwyższe Dobro i cieszyć się nim, tak iż będzie nieodparcie pociągnięta do Boga i będzie tęsknić ze wszystkich swoich sił, by kontemplować Jego niewysłowione piękno. A jeżeli z powodu swoich grzechów zostanie pozbawiona tej uszczęśliwiającej wizji, spowoduje to najgłębszą udrękę. Żaden smutek, żadna tortura znana na tym świecie nie może być w jakikolwiek sposób z tym porównana.

Świadczy o tym św. Bonawentura, mówiąc: „Najstraszniejszą karą potępionych jest odcięcie się na zawsze od błogiej i radosnej kontemplacji Trójcy Świętej”. Ponownie św. Jan Chryzostom mówi: „Wiem, iż wielu ludzi boi się piekła tylko z powodu jego bólu, ale zapewniam, iż utrata niebiańskiej chwały jest źródłem bardziej gorzkiego bólu niż wszystkie męki piekielne”.

Sam Zły został zmuszony do uznania tego, jak czytamy w legendach błogosławionego Jordana, niegdyś generała Zakonu Dominikanów. Gdy Jordan zapytał szatana w osobie opętanego, jaka była główna męka piekielna, odpowiedział: „Bycie wykluczonym z obecności Boga”. „Czy zatem Bóg jest tak piękny, gdy się na niego patrzy?” - zapytał Jordan. A gdy diabeł odpowiedział, iż jest rzeczywiście najpiękniejszy, zapytał dalej: „Jak wielkie jest Jego piękno?”. „Głupcze” - brzmiała odpowiedź - „głupcem jesteś stawiając mi takie pytanie! Czy nie wiesz, iż Jego piękno jest niezrównane?”. „Czy nie możesz podpowiedzieć żadnego podobieństwa,” kontynuował Jordan, „które może dać mi przynajmniej do pewnego stopnia wyobrażenie o Boskim pięknie?” Wtedy Szatan powiedział: „Wyobraź sobie kryształową kulę tysiąc razy jaśniejszą niż słońce, w której jest piękno wszystkich kolorów tęczy, zapach każdego kwiatu, słodycz każdego pysznego smaku, kosztowność każdego drogocennego kamienia, dobroć ludzi i atrakcyjność wszystkich aniołów razem wzięte; jakkolwiek szlachetny i cenny byłby ten kryształ, w porównaniu z Boskim pięknem, byłby brzydki i nieczysty.”

„I módl się”, zapytał dobry mnich, „co byś dał, aby zostać dopuszczonym do widzenia Boga?” Diabeł odpowiedział: „Gdyby istniał słup sięgający od ziemi do Nieba, z nabitymi ostrymi końcówkami, gwoździami i hakami, z euforią zgodziłbym się być ciągniętym w górę i w dół tego słupa od dzisiaj aż do Dnia Sądu, gdybym tylko mógł mieć pozwolenie na kilka krótkich chwil wpatrywania się w Boskie oblicze.”

Stąd możemy zrozumieć, jak nieskończone jest piękno oblicza Boga, gdyby choćby duch zła poddał się takim fizycznym torturom, jakie opisuje, aby cieszyć się przez kilka chwil widokiem tego łaskawego i majestatycznego oblicza. Nie ma zatem wątpliwości, iż nic nie jest źródłem takiej udręki diabłów i potępionych, jak pozbawienie uszczęśliwiającej wizji Boga.

W konsekwencji, gdyby Bóg wysłał Anioła do bram piekła, z tym przesłaniem do nieszczęsnych mieszkańców tego miejsca męki: „Wszechmocny zlitował się nad wami w swoim miłosierdziu i chce, abyście zostali uwolnieni od jednej kary, które znosicie; która to będzie?” Jak myślisz, jaka byłaby odpowiedź? Wszyscy jak jeden człowiek wykrzyknęliby: „O dobry Aniele, módl się do Boga, gdyby tylko z Jego łaski nie odbierał nam widoku swojego oblicza!” To jest jedyna łaska, o jaką błagaliby Boga. Gdyby w środku ognia piekielnego mogli ujrzeć Boskie oblicze, dla euforii z tego powodu nie zważaliby już na pożerające płomienie. Bo wizja Boga jest tak piękna, tak błoga, tak pełna zachwytu i nieskończonej rozkoszy, iż wszystkie euforii i atrakcje ziemi nie mogą się z nią równać w najmniejszym stopniu.

W rzeczywistości wszelkie niebiańskie szczęście, jakkolwiek by nie było wielkie, zamieniłoby się w zgorzknienie, gdyby brakowało oglądania Boga; a odkupieni woleliby raczej być w piekle, gdyby mogli tam cieszyć się tą uszczęśliwiającą wizją niż być w niebie bez niej. Tak jak przywilej posiadania Boskiego oblicza stanowi główne szczęście błogosławionych, bez którego wszystko inne nie byłoby w ogóle szczęściem, tak jest głównym nieszczęściem piekła jest to, iż ​​zgubione dusze są na zawsze wykluczone z tego. Na ten temat św. Jan Chryzostom mówi: „Udręki tysiąca piekieł są niczym w porównaniu z udręką wygnania z wiecznej błogości i oglądania Boga”.

Aby w jakimś stopniu uświadomić sobie, jak wielki jest ten ból straty, powinniśmy pamiętać, że zostaliśmy stworzeni przez Boga, aby być na zawsze szczęśliwymi. Ta miłość do szczęścia, ta tęsknota za nim, którą każdy z nas odczuwa w swoim sercu, nigdy nie zostanie zniszczona, choćby w piekle. W tym życiu ludzie, pchani tym pragnieniem i zaślepieni namiętnością, szukają szczęścia w bogactwach, zaszczytach, w zmysłowej satysfakcji. Te próżne obrazy szczęścia zwodzą nas, dopóki nasza dusza jest zjednoczona z naszym ciałem. Ale kiedy dusza zerwie połączenie z ciałem, wszystkie te fałszywe, ulotne przyjemności znikną i staje się świadoma, że ​​tylko Bóg jest źródłem wszelkiego szczęścia i iż może znaleźć szczęście wyłącznie w posiadaniu Go.

Nie oszukana już przez fałszywe pozory, nie zaślepiona już namiętnością, dostrzega wyraźnie niewysłowione, zachwycające piękno Boga i Jego nieskończoną doskonałość; widzi Jego nieskończoną moc w stwarzaniu świata, Jego nieskończoną mądrość w rządzeniu nim, Jego nadmierną miłość do niej we Wcieleniu, w umieraniu za nią, w oddaniu się jej jako pokarmu jej duszy w Najświętszym Sakramencie, w przeznaczeniu jej, by na zawsze dzielić Jego szczęście w Niebie. Ta wiedza o wielkości, dobroci i urodzie Boga pozostanie w Niej głęboko odciśnięta przez całą wieczność. Zobaczy również sprawiedliwość kar, jakie Bóg wymierza na zawsze w piekle na wszystkich, którzy nie przestrzegają Jego przykazań.

Następnie potępiona dusza, tęskniąca za szczęściem i nieodparcie pociągnięta do Boga, który jako jedyny może ją uszczęśliwić, usiłuje pędzić do Boga z całą porywczością swojej natury, aby Go ujrzeć, cieszyć się Nim, być zjednoczoną z Nim; ale czuje się odpychana z nieskończoną siłą od Boga i znienawidzona przez Niego z powodu jej grzechów. Gdyby wszystkie bogactwa, zaszczyty i przyjemności świata były teraz ofiarowane tej duszy, odwróciłaby się od nich, a choćby przeklęłaby je wszystkie, ponieważ tęskni za samym Bogiem i może być szczęśliwa tylko w Bogu.

Potępiona dusza w piekle, pobudzona straszliwym bólem, szuka wokół niej jakiegoś ukojenia, jakiegoś słowa pocieszenia; ale nie wita jej choćby współczujące spojrzenie, gdyż jest otoczona przez okrutne diabły i zaciekłych wrogów. Nie spotykając się z żadnym współczuciem tam, gdzie jest, podnosi oczy do Nieba i widzi je tak piękne, tak czarujące, tak zachwycające, tak pełne prawdziwego szczęścia. Pamięta, że ​​została stworzona i przeznaczona do radowania się jego błogością, a teraz, pośród jej najbardziej rozdzierających bólów, tęskni za swoimi przyjemnościami z jeszcze bardziej nieopisaną tęsknotą i czyni niezwykłe wysiłki, aby tam dotrzeć, ale nie może opuścić swej siedziby męki.

Wydaje się, iż nikt w niebie nie zwraca na nią uwagi. Widzi tron, który Bóg w swojej dobroci przygotował dla niej, teraz zajmowany przez kogoś innego! Nie ma już dla niej miejsca w niebie. Widzi tam swoich krewnych, towarzyszy i znajomych; ale jej nie słuchają. Widzi wszystkich wybranych w niebie pełnych euforii i wesela. choćby jej nie współczują, ale jak śpiewa Psalmista, będzie się weselił sprawiedliwy, kiedy ujrzy pomstę. (Ps 57:11)

Daremnie potępiona dusza wzywa Świętych, Najświętszą Dziewicę i samego naszego Boskiego Zbawiciela. Czuje pociąg do Boga nieodparty impuls i rozumie, iż tylko Bóg może zaspokoić jej pragnienie przyjemności i uszczęśliwić ją. Pragnie Go zobaczyć i posiąść; wielokrotnie usiłuje skoczyć do Niego, ale czuje się przez Niego odpychana z niezwyciężoną siłą; widzi siebie jako obiekt Boskiego gniewu, Boskiej klątwy. Jest świadoma, iż jej przypadek jest beznadziejny i iż nigdy nie zostanie przyjęta do rezydencji błogosławionych ani nie opuści miejsca niekończącej się nędzy.

Rozpacz ogarnia ją; wypowiada najstraszniejsze przekleństwa przeciwko Bogu i wybranym, przeciwko Niebu, przeciwko sobie, swoim rodzicom, swoim towarzyszom, przeciwko wszystkim stworzeniom. Całe piekło rozbrzmiewa jej okropnymi bluźnierstwami, a ona w swoim bełkocie staje się obiektem terroru dla wszystkich innych potępionych.


VII. O robaku, który nie umiera.

Nasz Boski Zbawiciel mówi: a jeśliby ręka twoja gorszyła cię, odetnij ją; lepiej ci jest wejść do życia ułomnym niż mając obie ręce, iść do piekła w ogień nieugaszony, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. I jeżeli noga twoja gorszy cię, utnij ją; lepiej ci jest wejść chromym do życia wiecznego, niż mając obie nogi, być wrzuconym do piekła ognia nieugaszonego, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. A jeżeli oko twoje gorszy cię, wyłup je; lepiej ci jest wejść jednookim do królestwa Bożego niż mając dwoje oczu, być wrzuconym do piekła ognistego, gdzie robak ich nie umiera a ogień nie gaśnie (Mk 9:42-47)

Tymi słowami nasz błogosławiony Odkupiciel chciał wpoić w nasze umysły konieczność unikania okazji do grzechu i podejmowania choćby najbardziej bolesnych ofiar, aby uniknąć grzechu i tym samym uciec przed niekończącymi się bólami piekła. Co więcej, chciał wyryć głęboko w naszych umysłach to, iż dwie z najbardziej przerażających udręk piekła to jego nieugaszony ogień i nigdy nie umierający robak. W poprzednim rozdziale widzieliśmy, na czym polega straszliwy ogień piekielny. Teraz pozostaje nam zbadać, na czym polega „robak, który nie umiera”.

Wszystkie zmysły potępionych mają swoją osobliwą karę; ich rozum, czyli intelekt, jest karany bólem straty, jak widzieliśmy w poprzednim rozdziale, karą znacznie przewyższającą te zmysłowe. Pamięć potępionych dręczy „robak, który nie umiera”, czyli najostrzejsze i nieustanne wyrzuty sumienia, które nie dają im spokoju.

Zgubiony grzesznik będzie pamiętał, ile łask i środków zbawienia miał za życia, aby zbawić swoją duszę; jak Bóg zesłał mu tak wiele świętych natchnień, jak otrzymał tak wiele dobrych wskazówek, jak miał w mocy łaskę modlitwy, aby umożliwić mu praktykowanie cnót swego stanu, przezwyciężanie pokusy, przestrzeganie przykazań Bożych i Jego Kościoła; jak jego pobożni przyjaciele zachęcali go, aby prowadził dobre życie, zarówno przez ich napomnienia, ale przede wszystkim przez ich dobry przykład; jak miał tak wiele okazji, aby nauczyć się wypełniania swoich obowiązków, słuchając słowa Bożego i czytając dobre książki oraz umacniając się w wypełnianiu swoich obowiązków poprzez przyjmowanie sakramentów i praktykę nabożeństwa do Matki Boskiej!

Jednym słowem, zgubiony grzesznik przypomni sobie, jak niewielkim kosztem mógł ocalić swoją duszę i uniknąć piekła. Powie do siebie: „Tak mało wysiłku było potrzebne do mojego zbawienia; choćby po wielu moich grzechach wystarczyłaby dobra spowiedź. Ale ze wstydu, przez ludzki szacunek, nie zrobiłem tego. Jaki byłem głupi! Jak często to moje sumienie, moja rodzina, moi przyjaciele namawiali mnie do spowiedzi! Ale to wszystko poszło na marne. Inni popełnili większe grzechy niż ja, ale je opłakiwali, poszli do spowiedzi i zmienili swoje życie, a teraz cieszą się niewysłowionym szczęściem w Niebie. A ja jestem zgubiony na zawsze, i to z własnej winy, gdyż miałem do dyspozycji aż nadmiar środków zbawienia. Ale teraz pokuta jest daremna, jest już za późno!”

Rozważmy jednak wyrazy żalu różnych zgubionych grzeszników. Ich żal jest daremny, bo podobnie jak u Judasza, jest żalem rozpaczy.

„Za życia”, powiedzą sobie zagubieni grzesznicy, „kochałem wygodę, wygodę i luksus, piękne szaty, kosztowną biżuterię i książęce rezydencje. Aby je zdobyć, nie miałem skrupułów oszukiwać bliźniego na każdy możliwy sposób. Kradłem od mojego pracodawcy, składałem fałszywe przysięgi, wstąpiłem do tajnych stowarzyszeń, nawet sprzedałem swoją cnotę! Trzymałem się z daleka od Mszy św., jadłem mięso w zakazane dni, zaniedbałem sakramenty, posunąłem się aż do zaparcia się wiary, zawarłem małżeństwo przed sędzią cywilnym lub przed duchownym-heretykiem; zawarłem małżeństwo mieszane bez dyspensy; rozwiodłem się, a potem ośmieliłem się złamać prawa Boże i Kościoła, ponownie ożeniłem się! Chciałem żyć w wolności i czynić jak mi się podoba.

Prawa Boga i Jego Kościoła zabraniały mi częstych niebezpiecznych okazji i wzgardziłem tymi prawami, ponieważ chciałem się bawić i zaspokajać swoje namiętności, udając się z osobami i do miejsc, które były dla mnie niebezpieczne, i w ten sposób wielokrotnie popadałem w grzechy, choćby te najbardziej haniebne.

Bóg nakazał mi być czystym i nieskalanym, a ja lubiłem zaspakajać moje najskrytsze namiętności na każdy możliwy sposób i szukałem każdej okazji, aby to robić. Jakże zbrodniczo postąpiłem zaniedbując naukę religii dla moich dzieci, przez co sprawiłem, że zatraciły one dusze! Za życia lubiłem słuchać i włączać się w obmawianie, oszczerstwa, nieprzyzwoite, a choćby antyreligijne rozmowy. Uwielbiałem czytać nieczyste powieści i patrzeć na nieskromne obrazy i przedmioty. Będąc na ziemi, poddałem się swojej pasji do mocnego trunku i oddawałem się jej w nadmiarze, aż zdegradowałem się poniżej zwierzęcia i popełniłem niezliczone zbrodnie przeciwko mojej żonie i dzieciom, przeciwko mojemu bliźniemu.

Za życia lubiłem kląć, przeklinać, wygłaszać straszliwe przekleństwa, kłócić się, uprawiać hazard i prawie każdą zbrodnię.

A teraz znajduję się w ponurym więzieniu piekielnym, w towarzystwie niezliczonej rzeszy złoczyńców, morderców, najbardziej zdegradowanych istot, jakie kiedykolwiek żyły. Nie mam już kochającego rodzica, kochającego dziecka, sympatycznego przyjaciela. Nie; wszystkie więzi przyjaźni, wszystkie więzi natury są na zawsze zerwane, na zawsze zamienione w diabelską nienawiść. Każdy zły duch, każdy potępiony obraża mnie, przeklina, torturuje, stara się, abym bardziej cierpiał. Muszę się temu wszystkiemu podporządkować, bo za życia nie podporządkowałem się świętej woli Bożej. Tak łatwo mogłem zostać uratowany, a teraz jestem zgubiony, zagubiony na zawsze, i to z własnej winy! Nigdy nie zobaczę Boga, nigdy nie będę się cieszył rozkoszami Nieba, nigdy więcej nie uwolnię się od tych strasznych udręk. Jest już za późno!”

To wszystko i wiele więcej powie robak sumienia potępionym, kłując go tak bezlitośnie wyrzutami, iż prawie oszaleje z rozpaczy. W rzeczywistości potępieni będą wściekać się i szaleć, jakby byli opętani, i będą wzywać na siebie przekleństwa. Ale wszystko na próżno; na pokutę jest już za późno. Te straszne wyrzuty sumienia nie pomogą w zadośćuczynieniu za ich grzechy, tylko zwiększą ich udrękę.

Rozważ to, zatwardziały grzeszniku, który tak zuchwale grzeszysz, gdy kłuje cię sumienie, skieruj głuche swe ucho na jego wyrzuty. Bądź pewien, iż pewnego dnia twoje własne sumienie będzie twoim dręczycielem i będzie cię dręczyć bardziej zawzięcie niż same demony. Jeśli chcesz uciec od tej niekończącej się nędzy, posłuchaj teraz głosu sumienia, postępuj zgodnie z jego radą, gdy każe ci powstrzymać się od czynienia zła, i nalega, abyś zrobił to, co słuszne.


VIII. O wieczności.

Na poprzednich stronach przedstawiono czytelnikowi niewielki opis męki piekielnej; teraz wieczność jest tematem, który musi zająć naszą uwagę, tematem, na który nie jest łatwo pisać ani mówić. Wszystkie męki piekielne są tak straszne, tak przerażające, iż wystarczą, by zadrżał najodważniejszy człowiek. Ale myśl o wieczności jest tak okropna, że ​​poważne rozważenie jej wystarczy, aby pozbawić się zmysłów. Bo na tym świecie, jakkolwiek cierpi człowiek, ma jedno pewne źródło pocieszenia, świadomość, iż wcześniej czy później jego nędza się skończy.

Do natury ludzkiej należy zmęczenie wszystkim po pewnym czasie, choćby rzeczami zgodnymi z naszą naturą i dostosowanymi do naszego gustu. Gdyby człowiek był zmuszony siedzieć przy stole przez cały dzień, odczuwałby wstręt do potraw, które miałby przed sobą. Gdyby ktoś zostałby zmuszony do spania dniem i nocą przez cały tydzień w najdelikatniejszym i najwygodniejszym łóżku, jak długi wydawałby mu się czas. Gdyby najgorętszy kochanek tańca był zmuszony do kontynuowania tej ulubionej rozrywki dzień i noc bez odpoczynku, nabrałby do niej silnej niechęci.

A jeżeli tak jest w przypadku rzeczy, które są zgodne z naszą naturą i skłonnościami, co by to było z tymi, które są dla nas nieprzyjemne i odrażające? Gdyby mały kamień dostał się do buta i w ramach pokuty trzeba go tam trzymać przez cały tydzień, wydawałoby się to prawie nie do zniesienia. A jeżeli niewielki ból lub niedogodność stają się po pewnym czasie strasznie uciążliwe, jak można znosić poważną chorobę lub prawdziwy dyskomfort bez szemrania i zniecierpliwienia?

Gdyby było możliwe, by nieszczęsnego grzesznika skazano na całoroczne leżenie w piecu ze związanymi rękami i nogami, czy cierpienie nie pozbawiłoby go rozumu? Nikt nie mógłby mieć tak twardego serca, aby nie odczuwać najgłębszego współczucia dla kogoś tak dręczonego.

Teraz spójrz w dół w otchłań piekła, a zobaczysz tam tysiące i tysiące tych nieszczęśliwych stworzeń w jeziorze ognia i męki. Wielu z nich spędziło już dwadzieścia, sto, tysiąc, a nawet pięć tysięcy lat w tym strasznym stanie cierpienia.

Ale co jest przed nimi? Nie więcej niż pięć tysięcy lat, ani sto tysięcy, ani tysiąc tysięcy tej straszliwej agonii, muszą ją znosić na wieki wieków; czeka ich wieczność, bez pociechy i komfortu, bez łaski i miłosierdzia, bez zasługi i nagrody, bez nawet nikłej nadziei na wyzwolenie. To właśnie sprawia, iż ​​męka potępionych jest tak niezmierzona; to właśnie doprowadza ich do wściekłości i rozpaczy.

Jak myślisz, czym naprawdę jest wieczność lub jak długo będzie trwać? Wieczność to coś, co nie ma początku ani końca. To czas, który jest zawsze obecny i nigdy nie przemija. W ten sposób męki potępionych nigdy się nie skończą, nigdy nie przeminą. Kiedy minie tysiąc lat, rozpocznie się kolejny tysiąc i tak dalej na wieki. Żaden z potępionych nie może policzyć, jak długo przebywają w piekle, ponieważ nie ma następstwa dnia i nocy, nie ma podziału czasu, ale ciągła i wieczna noc od pierwszej chwili ich wejścia do piekła na zawsze. A gdybyś wyobraził sobie jakąś nikłą ideę wieczności, przypuśćmy, iż cała ziemska kula składa się z nasion prosa, i przypuśćmy, iż co roku przylatuje ptak i wybiera jedno z tych maleńkich nasion, jaka musi upłynąć nieskończona liczba lat, zanim cała ziemia została w ten sposób pożarta. Nie, ile tysięcy lat musi minąć, zanim jeden mały pagórek zostanie zniszczony. Niemożliwe jest oszacowanie.

Być może myślisz, że zniszczenie Ziemi w tym powolnym procesie zajmie całą wieczność. Ale wierz mi, może zostać zniszczona wiele razy, zanim wieczność się skończy. Ziemia bowiem musi się wreszcie skończyć, choćby raz na stulecie z całości zostało wyjęte jedno ziarno, ale wieczność nie może się skończyć, bo nic nie może być z niej odebrane.

Jak straszna jest ta myśl! To naprawdę przerażające, gdy ktoś próbuje to sobie uświadomić.

Potępieni byliby radośni, dziękowaliby Bogu, gdyby mogli mieć nadzieję, iż po milionach i milionach lat udręki wreszcie zostaną uwolnieni od swej nędzy.

Ale nie ma żadnej nadziei na ostateczne uwolnienie się od piekielnych bólów. Nikt, kto myśli o tym poważnie, nie może nie być zdumiony i przerażony. O Boże, jak straszny jesteś! Jak wielka jest Twoja surowość! Jak możesz, Ojcze miłosierdzia, widzieć te nieszczęśliwe stworzenia skazane na takie kary na wieki wieków, jak możesz słuchać niewzruszony ich rozpaczliwego wołania!

Wszystko to uczy nas, jak ciężki musi być każdy grzech śmiertelny, skoro Ty, wszechmiłosierny Boże, możesz skazać grzesznika na wieczne potępienie za jeden grzech śmiertelny. Chrześcijaninie, błagam cię, w imię wszystkiego, co święte, nie grzesz tak lekko, nie myśl tak mało o grzechu śmiertelnym, zobacz, jak straszna jest kara wymierzana nieszczęśliwym grzesznikom. Może ci się wydawać mało wiarygodne, że Bóg, którego miłosierdzie jest nieskończone, może nałożyć na jedno ze swoich słabych stworzeń niekończącą się karę za jeden grzech śmiertelny.

A jednak tak jest; i jest nawet prawdą, iż człowiek, który prowadził pobożne życie, jeżeli przed śmiercią spotka go niewypowiedziane nieszczęście popełnienia grzechu śmiertelnego i umrze nieskruszony, zostanie skazany na wieczne zatracenie.

Psalmista nie mógł nie wyrazić zdziwienia tym; w rzeczywistości wydaje się, iż jest to prawie niemożliwe. Posłuchajcie jego słów: Rozmyślałem o dniach starodawnych i lata wieczne miałem w pamięci. I rozważałem w nocy w sercu moim, i rozpamiętywałem, i przetrząsałem ducha mojego. Czyż na wieki Bóg odrzuci i czy już więcej nie będzie łaskaw? Czyż do końca odejmie miłosierdzie swoje z pokolenia na pokolenie? Czyż Bóg zapomni zmiłować się albo w gniewie swym wstrzyma miłosierdzie swoje? (Ps 76:6-10) W innym Psalmie odpowiada na następujące pytania: odkupi człowiek; nie da Bogu ubłagania za siebie, ani zapłaty na odkupienie duszy swojej, i będzie się trudził na wieki, i będzie żył dalej do końca. (Ps 48:9-10)

Powodem, dla którego wszechmiłosierny Bóg karze grzech śmiertelny wieczną karą i nigdy go nie przebacza, jest to, iż grzesznik, gdy zostanie potępiony, nie obudzi w swym sercu skruchy i smutku ani nie poprosi Boga o przebaczenie. Bo jeżeli ktoś umiera w grzechu śmiertelnym, jest w nim tak zatwardziałym, iż nie zaprzestanie go na całą wieczność. A ponieważ Bóg skazał go na zatracenie, wyobraża sobie tak silną nienawiść do Niego, iż zraniłby Go na wszelkie możliwe sposoby.

Zamiast ukorzyć się przed Bogiem i błagać o przebaczenie, zniesie jeszcze większe tortury w piekle. Dlatego też, ponieważ grzesznik nie żałuje swoich grzechów ani nie prosi o przebaczenie za swoje grzechy, pozostaje na wieki w stanie grzechu, a ponieważ jego grzech nigdy nie jest odpokutowany ani nie żałuje, kara jest również wieczna.

Bóg bowiem nie przestaje karać, dopóki grzesznik nie pokutuje, opłakuje swój grzech i nie poprosi o przebaczenie.

Stąd widać, iż Bóg nie wyrządza krzywdy potępionemu, poddając go wiecznej karze, ponieważ Boska sprawiedliwość wymaga, aby jeżeli grzech trwa wiecznie, kara za ten grzech również musi być wieczna.

Można przypuszczać, że potępieni przyzwyczaili się do swoich udręk i w końcu stają się niewrażliwi i prawie obojętni na nie.

To jest dalekie od tego. Potępieni odczuwają tortury w pełnym wymiarze i zawsze w takim samym stopniu. Każdy z nieszczęsnych mieszkańców piekła odczuwa teraz swoje cierpienia równie dotkliwie, jak w pierwszej godzinie swojego potępienia i będzie przez cały czas odczuwał je nie mniej dotkliwie po tysiącach i tysiącach lat.

Ponieważ potępieni wiedzą doskonale, iż nigdy nie zostaną uwolnieni z piekła, ale muszą tam pozostać na zawsze; ponieważ wiedzą, iż straszne tortury, które znoszą, nigdy się nie skończą; ponieważ wiedzą, iż żadna stworzona istota nigdy im nie współczuje, ale wszyscy uznają sprawiedliwość ich zagłady; z tego powodu zaczynają rozpaczać i przeklinać siebie i wszystko, co stworzyła ręka Boża.

Ich rozpacz tylko potęguje ich cierpienia. Widzimy to na przykładzie naszych bliźnich na ziemi, jeżeli ulegają rozpaczy. Nic nie można zrobić z rozpaczającym człowiekiem; nikt nie może mu pomóc ani pocieszyć, nikt nie może go pocieszyć ani zmusić do rozsądku. Wygląda jak widmo; szaleje i majaczy jak sam diabeł; oświadcza, iż ​​położy kres swojemu życiu, iż utonie lub powiesi się; niszczy wszystko, co stanie mu na drodze; przeklina wszystkich ludzi i wszystko. Tak czynią potępieni w swojej rozpaczy i przez to torturują siebie choćby bardziej, niż diabły mogą ich torturować. Wrzeszczą i wyją, przeklinają i przysięgają, burzą i wściekają się; w rzeczywistości zachowują się tak, jakby byli biesami wcielonymi.

W swojej wściekłości i złości atakują się nawzajem z najbardziej zaciekłą wrogością; nie, starają się na wszelkie możliwe sposoby udusić się w swojej szalonej rozpaczy.

Ich wysiłki są jednak daremne. Wszystko, co osiągają, to potęgują swoją mękę i zadają sobie nowe boleści.

Oby każdy zatwardziały grzesznik wziął to sobie do serca i uważał, aby któregoś dnia nie stał się ofiarą tej wiecznej rozpaczy.

Straszna to rzecz, wpaść w ręce Boga żywego - mówi św. Paweł (Hbr 10:31) Jeśli teraz boimy się piekła, nie będziemy mieli żadnego powodu, by się go bać lub znosić w następnym życiu.

Każdy ma wystarczające podstawy, by się go bać. Sprawiedliwi i święci powinni bać się piekła, ponieważ mogą jeszcze do niego wpaść. Dopóki pozostają na ziemi, otaczają ich niebezpieczeństwa nie tylko zewnętrzne, ale także wewnętrzne. Poza nimi jest świat z jego powabami, jego zgorszeniem i pokusami oraz szacunkiem od ludzi.

W nich mieszkają gwałtowne namiętności i słaba wola. Tylko jeden grzech śmiertelny wystarczy, aby ich potępić w piekielnej otchłani. Iluż jest teraz w piekle, którzy przez jakiś czas byli niezwykli ze względu na swoją pobożność i cnotę, ale którzy stopniowo stawali się niedbali w służbie Bogu, a ostatecznie popadli w grzech śmiertelny i umarli, nie pojednawszy się z Bogiem. choćby wielkiej św. Teresie groziło potępienie, gdyż Bóg wskazał jej miejsce przeznaczone dla niej w piekle, jeśli nie zrezygnuje z pewnych błędów.

Najwięksi święci wzdrygnęli się i drżeli na myśl o niebezpieczeństwie, w jakim znaleźli się, popełnienia grzechu śmiertelnego i skazania za niego na niekończące się męki piekielne. Święty Piotr z Alkantary, który odprawiał tak wielkie pokuty, choćby w ostatnich chwilach obawiał się niebezpieczeństwa wpadnięcia do piekła. Św. Augustyn i św. Bernard byli przerażeni samą myślą o piekle i niebezpieczeństwie w jakim byli, że na nie zasłużyli.

Nieostrożny, letni Katolik powinien przede wszystkim bać się piekła, ponieważ nieustannie kroczy po krawędzi piekielnej otchłani. kilka sobie robi z nakazów słuchania Mszy świętej, nakazanej abstynencji od mięsa, ma skrupuły by zaniedbywać religijnego wychowania swoich dzieci, przebywa z osobami i w miejscach, które są dla niego okazją do grzechu, poddaje się nieczystym myślom, popełnia grzechy nieczystości bez wyrzutów sumienia, ustępuje mściwym uczuciom wobec bliźniego, przywłaszcza sobie dobra bliźniego, oddaje się nadmiernemu jedzeniu i piciu, zaniedbuje modlitwę i sakramenty. Teraz jest czas, aby został wybudzony ze swojego grzesznego życia, teraz jest czas, aby porzucił grzech i zmienił swoje życie, bo jeżeli zwleka z tym, niedługo może być za późno. To rzeczywiście może być ostatnie ostrzeżenie, jakie daje mu Bóg. O, gdyby potępieni mogli wrócić do życia, jakim pokutom i wyrzeczeniom nie poddaliby się ochoczo i radośnie!

Prorok Izajasz pyta: któż z was będzie mógł mieszkać z ogniem pożerającym? (Iz 33:14) Czy potrafisz znieść straszliwe męki piekielne przez całą wieczność, ty, który tak lubisz wygodę i który jesteś tak wrażliwy na najmniejszy ból? Który z was zasłużył na zamieszkanie w piekle? Każdy z nas już zasłużył na skazanie, zaraz po pierwszym grzechu śmiertelnym, na tę otchłań nędzy i nieszczęścia! To dzięki Bożemu miłosierdziu nie zostaliśmy tak potępieni.

Gdyby był Pan mnie nie wspomógł, o mało nie zamieszkałaby dusza moja w otchłani! (Ps 93:17) Jesteśmy pewni, iż zasłużyliśmy na piekło, ale nie jesteśmy aż tak pewni, że zostało nam przebaczone. a przecież nie wie człowiek, czy jest miłości czy nienawiści godzien. (Koh 9:1) Co za straszna niepewność? Jak bardzo powinno nas to wprawiać w drżenie!

Izajasz ponownie pyta (Iz 33:14): kto z was zamieszka z paleniem wiecznym? Odpowiedź brzmi: wszyscy grzesznicy, którzy nie wyrzekną się grzechu, którzy nie opłakują, nie wyznają swoich grzechów i nie poprawiają swojego życia, będą mieszkać z paleniem wiecznym!

Podejmijmy, drogi czytelniku, każdy wysiłek, naprężmy każdy nerw, cierpmy, ponieśmy wszelkie ofiary w tym życiu, abyśmy mogli uniknąć strasznego losu tych, którzy z własnej winy padli ofiarą Boskiej sprawiedliwości! Żaden ból nie jest zbyt wielki, żadna ofiara nie jest zbyt droga, jeżeli chodzi o unikanie wiecznych mąk. Powiedzmy więc za św. Augustynem: „Panie, spal nas tutaj, zetnij i zetrzyj nas w tym życiu, pod warunkiem, iż oszczędzisz nas w wieczności”!



CZĘŚĆ IV. O NIEBIE.

I. O naturze nieba.

Nie możemy, jak niektórzy to czynią, wyobrażać sobie Nieba jako królestwa czysto duchowego. Niebo jest bowiem określonym miejscem, w którym jest nie tylko Bóg, a teraz są Aniołowie, ale także Chrystus w swoim świętym człowieczeństwie, i Matka Boża ze swoim ludzkim ciałem. Tam także wszyscy błogosławieni będą mieszkać ze swoimi uwielbionymi ciałami po Sądzie Ostatecznym. jeżeli Niebo jest określonym miejscem, musi być odpowiednio widzialnym, a nie duchowym królestwem; albowiem miejsce ze swej natury musi do pewnego stopnia odpowiadać tym, którzy w nim mieszkają.

Poza tym wiemy, iż po Sądzie Ostatecznym Święci będą oglądać Niebo swoimi cielesnymi oczami, a co za tym idzie, musi to być widzialne królestwo. Nie wiemy, jaka będzie materialna struktura Nieba, wiemy tylko, iż będzie to coś nieskończenie wyższego i bardziej kosztownego niż materia, z której powstają inne sfery, słońce, księżyc i inne ciała niebieskie.

Odkąd Bóg stworzył Niebo dla siebie i dla swoich wybranych, uczynił je tak pięknym i chwalebnym, że błogosławieni nigdy nie znudzą się kontemplacją jego wspaniałości przez całą wieczność.

Jednak, powtarzam, nie jest w mocy pisarza opisanie ani w mocy czytelnika zrozumienie, z czego adekwatnie składa się Niebo. Być może można się czegoś dowiedzieć na ten temat z tego, co pisze św. Teresa. Mówiąc o sobie, mówi: „Błogosławiona Matka Boża dała mi klejnot i zawiesiła mi na szyi wspaniały złoty łańcuszek, do którego przymocowany był bezcenny krzyż. Zarówno złoto, jak i otrzymane w ten sposób drogocenne kamienie są tak różne od tych, które mamy na tym świecie, iż nie można ich porównać. Są piękne ponad wszystko, co można sobie wyobrazić, a materia, z jakiej są zbudowane, jest poza naszą wiedzą. To, co nazywamy złotem i drogocennymi kamieniami obok nich, wydaje się ciemne i matowe jak węgiel drzewny”

Na podstawie tych słów możemy sformułować pewne wyobrażenie o pięknie, rzadkości i kosztownym charakterze kamieni, z których zbudowane są ściany Nieba. Wiemy z nich, iż światło Nieba jest tak olśniewające, iż nie tylko zaćmiewa słońce i gwiazdy, ale powoduje, że cała ziemska jasność jawi się jako ciemność. Poza tym mamy wszelkie powody, by wierzyć, iż w świetle Nieba wszystkie kolory tęczy rozbłyskują, nadając im nieopisany urok oczom błogosławionych. Co więcej, ciała odkupionych jarzą się światłem, a im bardziej święte było ich życie na ziemi, tym jaśniej jaśnieją w niebie.

Jaka musi być chwała tego niebiańskiego firmamentu, jaśniejącego blaskiem wielu tysięcy gwiazd! Nie ma nic przyjemniejszego dla oka niż światło; jak jasne, jak piękne musi być światło Nieba, skoro w porównaniu z nim jasne promienie słońca są tylko ciemnością.

Jakże odkupieni powinni mieć upodobanie w kontemplacji tej jasnej i olśniewającej jasności.

O mój Boże, udziel mi łaski, abym na ziemi kochał światło i unikał uczynków ciemności, abym mógł kontemplować wieczne i wiekuiste światło!

Jeśli chodzi o rozmiar Nieba, wiemy tylko, iż jest ono niezmierzone, niepojęte, niezrozumiałe.

Uczony Boski, mówiąc na ten temat, mówi: „Gdyby Bóg uczynił z każdego ziarenka piasku nowy świat, wszystkie te niezliczone sfery nie zapełniłyby ogromu Nieba”. Św. Bernard mówi również, że mamy rację w przekonaniu, iż każdemu ze zbawionych będzie przydzielone miejsce i dziedzictwo bez granic w niebiańskiej krainie.

Jakże niezmiernie rozległe musi więc być Niebo! Dobrze, niech prorok Baruch zawoła: O Izraelu, jakże wielki jest dom Boga i niezmierne miejsce posiadłości Jego! Wielkie jest i nie ma końca, wysokie i niezmierne (Bar 3:24-25)

Możemy z łatwością w to uwierzyć, ponieważ mamy przed oczami bezgraniczne królestwa przestrzeni kosmicznej. Ale o naturze nieskończonych królestw Nieba nic nie wiemy, a mimo to możemy do pewnego stopnia wyobrazić sobie je w naszej wyobraźni. Byłoby sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem myślenie, iż te rozległe domeny niebieskie są puste i nagie, iż wielki Twórca, dla którego tworzenie światów jest bardzo małą rzeczą, pozostawiłby je nie upiększone i pozbawione ozdób.

Jeśli książęta i panowie wypełniają każdą przestrzeń i nie pozostawiają żadnego zakątka w swoich pałacach lub na ich terenach bez ozdób i nieupiększonego, czy możemy przypuszczać, iż wielki Król Niebios pozwoliłby, aby Jego królewski pałac, Jego niebiański raj, był pozbawiony wspaniałości i piękna? Co byłoby zachwycającego zmysły Świętych, gdyby Niebo było dużą, pustą przestrzenią? Jaką radość mieliby, poza uszczęśliwiającą wizja Boga, gdyby stali wszyscy razem na jałowej równinie, jak owce w stadzie? Czy nie możemy wierzyć, iż w Niebie są wspaniałe i przestronne rezydencje zbudowane z niezniszczalnych materiałów?

Co więcej, uczony interpretator Pisma Świętego uważa za prawdopodobne, iż dzięki cudownym umiejętnościom i mądrości wielkiego Stwórcy te piękne pałace i mieszkania mają różną formę i rozmiary, niektóre są niższe, inne wyższe, niektóre bogatsze od innych. Górujący ponad wszystkim i przewyższający wszystko wielkością i wspaniałością, pałac wielkiego Króla Jezusa Chrystusa wyróżnia się na pierwszym miejscu; a następnie w blasku i godności plasuje się siedziba naszej Wszechwładnej Pani, Królowej Nieba. Następnie pojawia się dwanaście pałaców dwunastu apostołów, które są tak bogate i piękne, iż samo Niebo zachwyca się ich wspaniałością. Poza tym są to niezliczone rezydencje i mieszkania, które sprawiają, że niebiańskie Jeruzalem jest nieopisanie imponujące i atrakcyjne. Te wspaniałe siedziby zostały stworzone, gdy samo Niebo zostało stworzone i przeznaczone na mieszkania odkupionych.

Kościół uczy nas w urzędzie męczenników, iż każdy z wybranych będzie miał swoje miejsce w królestwie niebieskim. Dabo sanctis meis locum nominatum in regno Patris mei, dicit Dominus. „Dam Moim Świętym wyznaczone miejsce w królestwie Mojego Ojca”. A Królewski Psalmista mówi: rozweselą się święci w chwale, rozradują się na łożach swoich. (Ps 149:5)

Mamy także słowa Chrystusa: czyńcie sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwości, aby, gdy ustaniecie, przyjęli was do wiecznych przybytków, to znaczy wydawajcie to, co macie, na dzieła miłosierdzia i dobroci, aby okazały się one dla was przyjaciółmi, którzy uzyskają dla was wejście do wiecznych i niebiańskich mieszkań. (Łk 16:9)

Znowu: w domu Ojca mego jest mieszkania wiele. Stąd można wywnioskować, że każdy z odkupionych ma swoje oddzielne mieszkanie w Niebie. Jak bowiem sprawiedliwy i roztropny ojciec dzieli swoją rzeczywistą i osobistą własność między swoje dzieci, przydzielając każdemu z nich określoną część, tak nasz niebiański Ojciec rozdziela każdemu ze Swoich wybranych część swoich niebiańskich skarbów, zarówno widzialnych, jak i niewidzialnych, dając każdemu mniej lub więcej, w zależności od kwoty, jaką zasługuje by otrzymać.

Kto opowie o majestacie i chwale tych niebiańskich pałaców? jeżeli królowie i książęta tego świata budują dla siebie wielkie i kosztowne pałace, jaki musi być blask i piękno niebiańskiego miasta, które Król królów zbudował dla siebie i tych, którzy Go kochają i są Jego przyjaciółmi? Posłuchaj, co św. Jan mówi o tym mieście: i okazał mi miasto święte Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, Mające jasność Bożą: a światłość jego podobna kamieniowi kosztownemu, jako kamieniowi Jaspisowemu, jako kryształ. a samo miasto: złoto czyste, podobne szkłu czystemu. A fundamenty muru miasta ozdobione wszelakim kamieniem drogim. (Ap 21:11,19,20)

Mówiąc o wielkości miasta, ten sam apostoł pisze: Ten zaś, co ze mną mówił, miał trzcinową, złotą miarę, aby mierzyć miasto i bramy jego i mur. Miasto leży w czworoboku, a długość jego jest tak wielka, jak i szerokość. I zmierzył miasto trzciną złotą na dwanaście tysięcy stadiów i długość i wysokość i szerokość jego są równe. I zmierzył mur jego: sto czterdzieści cztery łokcie miary człowieka, to jest anioła.

Stadium to dwieście dwadzieścia jardów, a osiem stadiów to mila. Należy zauważyć, iż Anioł nie zmierzył obwodu miasta, a jedynie długość muru, która wynosiła dwanaście tysięcy stadiów. Po pomnożeniu przez cztery daje to czterdzieści osiem tysięcy stadiów jako obwód miasta, co odpowiada sześciu tysiącom mil. By zaludnić miasto tej wielkości potrzeba byłoby wielu tysięcy milionów mieszkańców.

Z informacji przekazanych przez św. Jana, który mówi nam, iż długość, szerokość i wysokość miasta są równe, formułujemy pewną ideę imponującej wysokości tej niebiańskiej budowli. To miasto nie stanowi całości niebieskiego Jeruzalem, jest to szczególne miejsce zamieszkania Boga Najwyższego, w którym mieszka święte człowieczeństwo Chrystusa, wraz z wieloma zastępami aniołów i najwybitniejszych świętych. Albowiem oprócz tego dostojnego miasta są jeszcze inne niezliczone na niebiańskich równinach, gdzie odkupieni mieszkają pośród społeczności aniołów. Im więcej dobrego uczynił święty na ziemi, tym wspanialsza jest jego rezydencja w Niebie. Te pałace i rezydencje są przezroczyste jak kryształ i zbudowane z najdroższych kamieni szlachetnych. I możemy dodać na podstawie autorytetu uczonego teologa, że ​​błogosławieni utrzymują stosunki między sobą i spotykają się razem, aby wychwalać i wywyższać wszechmoc Najwyższego, który przygotował dla nich takie chwalebne siedziby, i przyłączyć się do wychwalania Jego mądrości i Jego miłości.

Czyż nie odczuwasz, duszo moja, głębokiej tęsknoty, by ujrzeć to niebiańskie miasto i co więcej, mieszkać w nim na wieki? Bardzo cenimy sobie wizytę w pięknym mieście, znanym z architektonicznych i innych atrakcji; i wielu jest podróżników, którzy podróżują po całym świecie, aby zobaczyć obce miasta i napawać się ich pięknem. Czym są te miasta na ziemi w porównaniu z miastami niebieskimi? Gdybyśmy mogli tylko przez chwilę się temu przyjrzeć, jakie cudowne rzeczy zobaczymy! Powinniśmy z pewnością wołać, słowami króla Dawida: jak miłe przybytki twoje, Panie zastępów! Pożąda i tęskni dusza moja do przedsieni Pańskich! Serce moje i ciało moje uweseliły się do Boga żywego! Bo i wróbel znalazł sobie domek, i synogarlica gniazdo dla siebie, gdzieby złożyła pisklęta swoje: ołtarze twoje, Panie zastępów, królu mój, i Boże mój! Błogosławieni, którzy mieszkają w domu twoim, Panie! na wieki wieków będą cię chwalić. Błogosławiony mąż, którego pomoc jest od ciebie! ułożył wstępowania w sercu swoim przez padół płaczu na miejsce, które zgotował. Albowiem da błogosławieństwo zakonodawca, pójdą z mocy w moc, oglądać będą Boga nad bogi na Syjonie. Panie, Boże zastępów, wysłuchaj modlitwę moją, usłysz, Boże Jakuba! Spójrz, obrońco nasz, Boże i wejrzyj na oblicze pomazańca twego. Albowiem lepszy jest jeden dzień w przedsieniach twoich niż tysiące. Wolałem być najpodlejszym w domu Boga mojego, niźli mieszkać w przybytkach niezbożnych. (Ps 83)

Jeśli zaryzykujemy mówienie o wnętrzu królestwa niebieskiego, możemy założyć, iż rozległa, niezmierzona przestrzeń Nieba zawiera nie tylko te niebiańskie miasta, ale o wiele więcej, a wszystko to potęguje rozkosz tej błogiej krainy. Bo jak królowie i książęta na ziemi mają ogrody i tereny rekreacyjne rozłożone obok swoich pałaców, gdzie bawią się w okresie letnim, tak wielu teologów twierdzi, iż istnieją rajskie krainy, które zwiększają euforia błogosławionych.

Albowiem nie tylko dusze zbawionych, ale także ich chwalebne ciała zostaną wyprowadzone przez aniołów Bożych do Nieba po Dniu Sądu.

Św. Augustyn, św. Anzelm i wielu innych świętych nie wahają się utrzymywać, iż w Niebie są prawdziwe drzewa, prawdziwe owoce i prawdziwe kwiaty, nieopisanie atrakcyjne i zachwycające widokiem, smakiem, zapachem i dotykiem, różniące się od wszystkiego co możemy sobie wyobrazić.

W objawieniach Świętych wspomina się o ogrodach w niebie i kwitnących tam kwiatach; i wiemy, iż jest zapisane w legendzie o św. Dorocie, iż wysłała Teofilowi ​​przez ręce Anioła kosz kwiatów zebranych w ogrodach niebiańskiego raju, o tak nieziemskim pięknie, że ich widok doprowadził go do stania się Chrześcijaninem i oddania swojego życia za wiarę w Chrystusa.

W życiu świętego Didakusa czytamy również, iż dochodząc do siebie po transie, w który wpadł na krótko przed śmiercią, zawołał głośno: „O, jakie kwiaty są w raju! Jakie kwiaty są w raju!”. W żywotach Świętych często można spotkać podobne incydenty.

Zastanów się, jak cudowne będzie błądzenie po niebiańskich ogrodach i kontemplowanie tych pięknych kwiatów dla szczęśliwych, którzy zostaną zbawieni. Jakże przyjemne są dla oka piękne kwiaty, jak cudowny jest ich zapach! Prawdę mówiąc, gdyby człowiek zdobył jeden z tych niebiańskich kwiatów, wywarłoby to na nim taki sam efekt jak na Teofila. Byłby zepsuty przez całe piękno ziemi i całą duszą dążyłby do doskonałego piękna Nieba.

Dlatego często medytujcie o sprawach niebieskich; podnieście oczy i serce ku jasnemu sklepieniu w górze i wzbudźcie w swym sercu w ten czy inny sposób gorące pragnienie ujrzenia rezydencji wiecznego Ojca i zamieszkania w nich na wieki.

O Boże, który wzbogaciłeś niebiańskie Jeruzalem takim pięknem, abyśmy my, biedne dzieci ziemi, jeszcze bardziej pragnęli je ujrzeć, błagam Cię, rozpal moje serce żarliwym uczuciem i tęsknotą za niebiańską siedzibą, którą przygotowałeś dla nas. Błogosławieni, Panie, którzy mieszkają w domu Twoim; będą cieszyć się pełnią szczęścia na wieki i na wieki będą chwalić moc, mądrość i łaskę naszego Boga. Obym był godny, by być związanym z tym bezgrzesznym towarzystwem, by widzieć to piękne miasto, by stać się jednym z jego szczęśliwych mieszkańców. Udziel mi tej łaski, Boże, proszę Cię; nie pozwól mi być wykluczonym z liczby Twoich wybranych.

O błogosławieni święci Boży, wy, którzy mieszkacie na dziedzińcach niebieskiego Jeruzalem, pokornie błagam was, abyście wstawiali się za mną, aby Bóg miłosierdzia w swej nieskończonej łasce obdarzył mnie życiem, abym został uznany za godnego przyjęcia do waszego błogiego towarzystwa.

Wysłuchaj modlitw Twoich Świętych, o najbardziej współczujący Boże, i przez zasługi Jezusa Chrystusa daj mi udział w tym dziedzictwie, które On nabył dla nas Swoją drogocenną krwią. Niech rzeczy tego świata stracą wszelką wartość w moich oczach, a sprawisz, iż moje serce zajaśnieje gorącym pragnieniem ujrzenia Ciebie i miasta, które zbudowałeś, niebieskiego Jeruzalem. Amen.


II. O radościach nieba.

Teraz, gdy rozważaliśmy niebiańskie Jeruzalem, miasto Boże, przystąpimy do rozważania szczęścia, jakim cieszą się mieszkający w nim święci, zarówno na ciele, jak i na duszy. To prawda, iż ​​jako reguła nie mają jeszcze swoich ciał, ale w Dniu Ostatecznym wszyscy znowu je będą mieli, a ciała te będą wtedy tak piękne, iż nic na świecie nie będzie mogło się z nimi równać. Dzieje się tak głównie dlatego, że każdy członek będzie wyposażony w cztery cechy lub atrybuty, a mianowicie: piękno, niecierpiętliwość, zwinność i subtelność. Ze względu na swoje piękno lub chwałę, ciało każdego z wybranych będzie świecić jak gwiazda, ale tak jak jedna gwiazda różni się od drugiej w chwale, tak święci będą świecić z większym lub mniejszym blaskiem, w zależności od ich życia na ziemi, czy było mniej lub bardziej święte.

W tych gloryfikowanych i promiennych ciałach błogosławieni będą tak niewyrażalnie piękni, iż gdyby śmiertelnik ujrzał teraz jedną z tych olśniewających istot, byłby oślepiony jej blaskiem i byłby gotowy umrzeć z euforii serca.

W swoim objawieniu dla św. Brygidy Błogosławiona Matka Boża powiedziała kiedyś: „Święci stoją wokół mojego Syna jak niezliczone gwiazdy, których chwały nie można porównywać z żadnym doczesnym światłem. Uwierzcie mi, gdyby można było zobaczyć świętych jaśniejących chwałą, którą teraz posiadają, żadne ludzkie oko nie mogłoby znieść ich światła, wszyscy odwróciliby się oślepieni.”

Pomyśl, jakie to będzie szczęście dla ciebie, gdy twoje ciało będzie świecić jak słońce w południe. Wszystko, co żyje i porusza się, raduje się światłem i ciepłem słońca: raduje ono całe oblicze natury. W podobny sposób twoje ciało będzie euforią i rozkoszą dla ciebie samego i tych wokół ciebie w Niebie, z powodu jego piękna i chwały.

Drugą cechą jest niecierpiętliwość, ponieważ uwielbione ciało jest niezdolne do cierpienia. Nigdy nie będzie chore ani niedołężne, nie zestarzeje się ani nie będzie brzydkie. Nigdy więcej nie będzie mu przeszkadzał głód ani pragnienie, upał lub zimno, susza czy wilgoć. Nigdy więcej nie może zostać spalone przez ogień, utopione w wodzie, zranione mieczem lub zmiażdżone pod ciężarem; będzie nieśmiertelne, niezmienne, wiecznie obdarzone doskonałym zdrowiem i niewyczerpaną siłą. Gdyby ktokolwiek na ziemi mógł kupić ten dar niecierpiętliwości, z jaką euforią dałby wszystko, co by posiadał, aby go otrzymać!

Trzecią cechą jest zwinność. Uwielbione ciało będzie w stanie pokonać największą odległość z prędkością myśli. W jednej chwili może zstąpić z Nieba na ziemię; w jednej chwili może przejść z jednego końca Niebios na drugi, bez wysiłku, bez zmęczenia, bez trudności. Często pragniemy latać jak ptaki, pędzić po drodze jak chmury na skrzydłach wiatru, podążać za myślami w ich szybkim locie. Gdyby można było kupić tę moc, każdy rozstałby się z całym swoim światowym bogactwem, choćby po to, by otrzymać ją na jeden rok.

Jak więc to się dzieje, iż tak mało się starasz, aby zapewnić sobie posiadanie tego daru na całą wieczność?

Czwartym atrybutem uwielbionego ciała jest subtelność, która polega na zdolności przenikania całej materii, wchodzenia i wychodzenia, gdziekolwiek zechce. Żadna ściana nie jest tak gruba, żadna żelazna brama nie jest tak masywna, żadna góra nie jest tak wielka, by stanowić przeszkodę dla uwielbionego ciała. Jak promienie słoneczne przechodzą przez szkło, tak ciała odkupionych przebywających w niebie przenikają przez wszelką materię, bez względu na to, jak gęsta i solidna może być. Mogą też dowolnie stawać się widocznymi lub niewidzialnymi. Czego byś nie dał, aby stać się właścicielem takiej zdolności?

Jak wielka jest Twoja łaska, wszechmocny Boże, względem Twoich wybranych! Obdarzasz ich cennymi i wzniosłymi darami, których żadna ilość bogactw tego świata nie jest w stanie kupić. Któż nie zechciałby spędzić swojego życia na Twojej służbie i cierpieć na tym świecie, aby posiadać te nieocenione dary na całą wieczność?

Zapytaj to biedne, kruche ciało, czy nie chciałoby świecić jak światło, być wolne od cierpienia, poruszać się z prędkością myśli, być nieskrępowane jak duch? Posiadanie takich mocy byłoby rzeczywiście niewysłowioną euforią i pocieszeniem.

Czy nie zgodziłbyś się, by na cały rok nałożono na ciebie ciężką pokutę, gdyby na koniec zostały ci nadane te atrybuty? jeżeli tak, to nie uważaj za żal prowadzenia tutaj życia pokutnego, w nadziei, iż te piękne dary będą twoje przez całą wieczność. Zobacz, iż tu na ziemi miłujesz światło, światło dobrych uczynków; znoś z cierpliwością wszelki ból i ucisk, bądź prędki i gorliwy w służbie Bogu; coraz bardziej umartwiaj w sobie wszystkie zmysłowe pragnienia, a na pewno będziesz szczęśliwym posiadaczem tych czterech atrybutów uwielbionego ciała.

Skierujemy teraz naszą uwagę na przyjemność i satysfakcję, jakiej będą doświadczać błogosławieni za pomocą tych pięciu zmysłów; a przede wszystkim zapytamy, jaką satysfakcję znajdą w ich wzroku. Siła wzroku będzie tak doskonała, iż ​​nic nie będzie mogło być ukryte przed ich oczami. Będą widzieć to, co jest odległe tak wyraźnie, jak to, co jest blisko, najmniejszy obiekt tak wyraźnie, jak największy, ciemność będzie dla nich tak wyraźna jak światło. Ich wizja będzie tak niezakłócona, iż ​​będą mogli patrzeć bez mrugnięcia okiem na słońce, choćby jeżeli jego światło byłoby stokrotnie bardziej oślepiające. Ich wzrok będzie tak przenikliwy, iż żadna przeszkoda nie stanie mu na przeszkodzie. Pomyśl teraz, jaka rozkosz czeka twój zmysł wzroku, gdy twoje oczy spoczną po raz pierwszy na chwale Nieba. Najpierw zobaczą samo miasto, z jego pałacami i rezydencjami, którego blask i majestat są tak wielkie, iż kontemplacja tych wspaniałych budowli zapewniłaby przyjemne zajęcie na całą wieczność.

Po drugie, będziesz z zachwytem spoglądać na piękne kwiaty, drzewa, ogrody i wszystkie inne piękne widoki, które przyciągną wzrok w niebie.

Po trzecie, z niewypowiedzianą przyjemnością ujrzysz siebie i wszystkich innych Świętych odzianych w piękno, chwałę, blask, wdzięk i majestat daleko przewyższające wszystko, co widziano na tym świecie.

Po czwarte, zobaczysz niezrównane piękno aniołów, ponieważ uważa się, iż te duchy niebieskie przyjmą ciała o wielkiej urodzie uformowane z powietrza, aby stać się widzialnymi dla błogosławionych. Ta opinia jest utrzymywana przez św. Anzelma. A jeżeli piękno Anioła niezmiernie przewyższa wszelkie ludzkie piękno, czy nie będziesz radować się kontemplacją tak wielu tysięcy istot anielskich, wszystkich o ponadprzeciętnej piękności, przez całą wieczność?

Po piąte, na niczym nie spoczną twoje oczy z taką radością, jak na niewyrażalnym pięknie Jezusa i Maryi, których chwalebne ciała są tak nieodparcie czarujące, atrakcyjne, piękne i majestatyczne, iż gdyby pozwolono potępionym je oglądać, nie uważaliby już dłużej piekła za nie do zniesienia.

A teraz zastanówcie się, jakie to obfite źródło radości, nieustannie i na zawsze otaczać się widokami tak czarującymi i tak wzniosłymi. Nasza naturalna skłonność prowadzi nas tutaj na tej ziemi, by odbyć dalekie podróże w celu zobaczenia pięknego widoku, by wydać duże sumy na zdobycie jakiegoś pięknego przedmiotu, a choćby zagrozić naszym duszom w naszych gorliwych poszukiwaniach tego, co piękne.

Ponieważ miłość do piękna jest tak głęboko zakorzeniona w naszej naturze, to dziwne, iż nie tęsknimy za pięknem Nieba. Dlaczego nie zamykamy oczu na uroki ziemi, abyśmy mogli zostać uznani za godnych otwarcia ich na blask nieba?

Od wzroku przejdźmy do słuchu. Byłoby nierozsądne, gdybyśmy próbowali opisać satysfakcję dla ucha, gdy usłyszymy pieśni aniołów i delikatną muzykę ich harf. Dziewięć chórów anielskich będzie śpiewać na chwałę Boga, a błogosławieni przyłączą się do nich nie tylko sercem, gdyż także zmieszają swe głosy w słodkiej harmonii. W ten sposób będą ćwiczyć moce duszy i ciała, a chwała Boża wzniesie się w melodyjnych hymnach i niebiańskich pieśniach.

Jeśli bowiem żarliwa miłość i szczera euforia skłaniają nas, śmiertelników, do podniesienia głosu w pieśni, o ileż bardziej uczynią to święci aniołowie i błogosławieni święci, wszyscy płonący miłością Boga i przepełnieni niewypowiedzianą radością. Ich hymny uwielbienia będą rozbrzmiewać bez przerwy na dziedzińcach nieba.

W duchu proroczym starszy Tobiasz mówi: bramy jerozolimskie z szafiru i szmaragdu będą zbudowane, i z kamienia drogiego wszystek okrąg murów jego. Kamieniem białym i czystym wszystkie ulice jego będą wyłożone, a po ulicach jego będą śpiewać Alleluja! (Tob 13:21-22)

Słowa te zdają się wskazywać, że odkupieni będą chodzić ze sobą według własnego upodobania w niebieskim Jeruzalem, a ich głosy będą jednoczyć się w szczęśliwym Alleluja.

W cudownej harmonii aniołowie i święci będą wychwalać i wywyższać swojego Boga. Jakie szczęście dla nich, Boże mój, jaka słodycz, co za radość! jeżeli tu radują nas słodkie pieśni i budzą wzniosłe uczucia w naszych piersiach, kantyki Aniołów i Świętych rzeczywiście wywołają uniesienie i zachwyt, kiedy będziemy mieli szczęście, by zostać dopuszczonymi do ich błogosławionego towarzystwa.

Mój Boże! Jak wielka jest obfitość łask, jakie przygotowałeś dla tych, którzy Cię miłują! Moje serce pragnie strumienia niebiańskich radości. Błogosławieni, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie; będą Cię chwalić na wieki wieków. Święci będą się radować i cieszyć z tej chwały, a wielka chwała Boża będzie na ich ustach. Oby nawet teraz dane mi było dołączyć do tych obywateli nieba i wraz z nimi na zawsze wychwalać Twoje imię! Kiedy nadejdzie godzina, ta szczęśliwa godzina, w której będę miał zaszczyt ujrzeć majestat Twojego domu? Dopóki to nie nadejdzie, będę cierpliwie znosić wszystkie cierpienia i udręki tego świata i rozjaśnię moją podróż przez tę dolinę łez, wyśpiewując Twoją chwałę; Będę błogosławił Pana przez cały czas, Jego chwała będzie zawsze w moich ustach. Wywyższajcie ze mną Pana, Aniołowie i Święci; wychwalajmy Jego imię na wieki.

Od zmysłu słuchu przejdziemy do węchu. Pyszne zapachy raju przewyższają wszystko, co człowiek może sobie wyobrazić. Najpiękniejsze lilie, róże, fiołki, goździki i inne rzadkie i piękne kwiaty rosną w ogrodach niebiańskiego raju, a ich zapach jest tak zachwycający, że gdyby człowiek miał tylko płatek jednego z tych kwiatów, zostałby przytłoczony słodyczą perfum. Izrael [to jest towarzystwo odkupionych] wypuści się jako lilia, i puści się korzeń jego jako Libanu. (Oz 14:6)

Doświadczenie obficie pokazało, iż ciała Świętych już w grobach wydzielają aromatyczny zapach; o ileż potężniejszy będzie ten zapach, gdy zostaną ponownie wzbudzeni do życia i uwielbieni. Przede wszystkim ciała Chrystusa i Jego Błogosławionej Matki będą dawać tak słodki zapach, iż całe Niebo zostanie nim przesiąknięte.

Jak piękne są Twoje przybytki, Panie, w których ożywią nas aromatyczne zapachy, które nas otaczają! Bo jeśli słodkie zapachy odświeżą i ożywią nas tutaj na dole, zapachy Raju z pewnością dodadzą siły i orzeźwienia błogosławionym.

W Niebie choćby zmysł smaku zostanie zaspokojony nie przez spożywanie zwykłego pożywienia, ale w sposób, o którym nie możemy choćby snuć przypuszczeń. Błogosławieni skosztują słodkiego pożywienia, które ich zadowoli, jak uczymy się ze słów królewskiego psalmisty: będą upojeni hojnością domu twego: i strumieniem rozkoszy twojej napoisz ich (Ps 35:9)

Zmysł dotyku będzie miał swoją osobliwą przyjemność. Im bardziej ktoś umartwił się tu na ziemi, tym większy będzie jego dobrobyt cielesny w przyszłości. Św. Anzelm mówi: „W przyszłym życiu Święci doznają niewypowiedzianego komfortu i łatwości. To przyjemne uczucie przeniknie do każdego członka, wywołując cudowne poczucie spokoju i zadowolenia”.

W rzeczywistości, czego może brakować uwielbionemu ciału w Niebie? Cieszy się wiecznym zdrowiem, nieustannym odpoczynkiem, wiecznym szczęściem, tak iż w nadmiarze euforii i satysfakcji nie zdaje sobie sprawy, jak godny pozazdroszczenia jest jego stan.

Wreszcie odkupieni z wielką przyjemnością będą patrzeć na siebie nawzajem, rozmawiać ze sobą, w miłym obcowaniu i przyjacielskiej komunikacji. Pomyśl, jak piękny będzie widok setek tysięcy istot w całym blasku ich uwielbionego stanu. jeżeli na ziemi uważamy, że przyjemnie jest patrzeć na przystojną twarz, możemy w pewnym stopniu docenić, jak będzie wyglądać Niebo, gdzie najniższy z jego mieszkańców odznacza się pięknem daleko przewyższającym osobisty urok każdego śmiertelnika.

Co więcej, odkupieni są zjednoczeni więzią wzajemnej miłości, ponieważ kochają się bardziej niż najbardziej uczuciowi bracia i siostry. jeżeli nigdy nie spotkali się na ziemi, znają się lepiej niż gdyby byli razem wychowywani. Każdy będzie wiedział, co się wydarzyło w jego ziemskiej karierze.

Każdy będzie mógł zajrzeć w serce drugiego i wiedzieć, jak bardzo darzy go uczuciem. Każdy będzie się radował chwałą drugiego, tak jakby była jego; a najniższy w królestwie niebieskim raduje się chwałą najwyższych, na ile ci ostatni mogą. Wyjaśnił to św. Augustynowi św. Jan Chrzciciel w wizji. „Wiedz”, powiedział do niego, „że z powodu niewysłowionej miłości, jaką błogosławieni darzą jedni drugich, wywyższanie drugiego sprawia każdemu nie mniejszą przyjemność, niż gdyby to była jego własna. Co więcej, ten, kto jest większy, pragnie, aby niżsi byli mu równi, a choćby bardziej zaszczyceni niż on sam; bo w ich triumfie on także odniesie zwycięstwo.”

„Podobnie ci, którzy są na nędznym miejscu, cieszą się z chwały tych, którzy są na najwyższym miejscu; nie zazdroszczą im, są daleko od tego. Nie chcieliby wysokiego stanowiska, gdyby inni go nie mieli; chcieliby raczej dać im część ich własnej chwały, gdyby to było możliwe.”

Stąd widać, iż święci cieszą się wspaniałością, jaką koronowani są ich współbracia, i okazują każdemu z nich serdeczne uczucie. W szczególności kochają tego, który słowem lub przykładem pomógł im w ich drodze do nieba; takiemu nie wiedzą, jak mogą dostatecznie zaświadczyć o swojej wdzięczności.

Każdy będzie też czuł szczególną miłość do Świętego, którego wybrał na swojego patrona na ziemi i którego zaszczycił szczególną pobożnością; a to uczucie zostanie odwzajemnione. Ci, którzy stali w tej relacji, będą się częściej spotykać; będą rozmawiać na święte tematy i wzajemnie opowiadać swoje doświadczenia na ziemi, opowiadając, jak cudownie opatrzność Boża ocaliła ich od wiecznego zatracenia. Jednym słowem, przyjemności zapewnione odkupionym przez ten stosunek będą niezliczone i zrobią wszystko, co w ich mocy, aby zaspokoić i okazywać sobie nawzajem życzliwość.

O Boże wszelkiego miłosierdzia! Kto nie chciałby wejść do tej krainy wiecznego pokoju, gdzie są radości przekraczające wszystko, co śmiertelny człowiek może sobie wyobrazić, radości tak liczne i tak wielorakie, tak cudowne i tak słodkie! Czasami przyjemności tego świata tak fascynują człowieka, iż ​​nie może się ich wyrzec, mimo iż widzi przed sobą otwarte piekło. A jednak te przyjemności są mniej niż niczym w porównaniu z radościami Nieba; w rzeczywistości wszystkie radości, jakie można sobie wyobrazić, lub pragnienie własnego ja, nie mogą równać się najmniejszej i najniższej radości, która będzie nasza przez całą wieczność! O mój Boże, jak niewypowiedziana będzie błogość Nieba! Niech będzie to i dla mnie szczęśliwy udział w tym szczęściu!

Natchniony tym pragnieniem, nie dam Ci spokoju, każdego dnia będę Cię błagał, abyś zabrał mnie do siebie. Oderwę swoje serce od tego świata, całkowicie wyrzeknę się wszelkich ziemskich przyjemności; wszystkie moje aspiracje, wszystkie moje uczucia będą skupione na niebiańskich skarbach i każdego dnia będę przygotowywał się do opuszczenia tej ziemskiej sceny. Im szybciej przyjdzie do mnie śmierć, tym bardziej będzie mile widziana, gdyż opuszczę ten kraj wygnania i wkroczę do mojego prawdziwego kraju. Niech Bóg tak się stanie. Amen.


III. O radościach nieba (ciąg dalszy).

W odniesieniu do duchowych radości odkupionych w Niebie, jest ich tak wiele, iż mówiąc o nich nie wiadomo, od czego zacząć ani gdzie zakończyć. Pomyśl o duchowych pociechach udzielonych wybitnym sługom Bożym na tym świecie. Wiemy o niektórych świętych, iż ich życie na ziemi było bardziej życiem aniołów niż ludzi, więc często byli obdarzani ekstazami, wizjami, wewnętrznym światłem i wszelkiego rodzaju Boskimi pocieszeniami. A jednak wszystkie te łaski były tylko kroplą z bezkresnego oceanu niebiańskiej słodyczy. Jakim zachwytem będzie dla świętych dusz w niebie pić z fontanny i czerpać swobodnie z niewyczerpanego źródła wszelkiego szczęścia! Wszystkie siły umysłu, rozum, pamięć, wola, wyobraźnia, każda myśl, każde pragnienie, cała intelektualna istota, wzniesiona i udoskonalona przez samego Boga, będą w pełni usatysfakcjonowane i dodadzą i spotęgują radości duszy.

Ze zrozumieniem błogosławieni ujrzą wszystko, co stworzone, w świetle Boga i zgłębią tajemnice natury. Jest zapisane o królu Salomonie, iż dał też Bóg Salomonowi mądrość i roztropność bardzo wielką, i przestronność serca jak piasek, który jest na brzegu morskim. I przechodziła mądrość Salomona mądrość wszystkich ludzi wschodnich i Egipcjan. I był mędrszy od wszystkich ludzi: mędrszy niż Etan Ezrahita i Heman, Chalkol i Dorda, synowie Mahola, i był sławny u wszystkich narodów okolicznych. Wypowiedział też Salomon trzy tysiące przypowieści, a pieśni jego było tysiąc i pięć. Rozprawiał też o drzewach, od cedru, który jest na Libanie, aż do hizopu, który wyrasta ze ściany; i mówił o zwierzętach i ptakach, i płazach, i rybach. I przychodzili ze wszystkich narodów słuchać mądrości Salomona, i od wszystkich królów ziemi, którzy słyszeli o mądrości jego. (3 Krl 4:29-34)

Nigdy nie słyszeliśmy o równej tej mądrości ani nie możemy przestać się dziwić szerokiemu zakresowi i bystrości zrozumienia tego wielkiego króla. Jednak w porównaniu z mądrością najmniejszych Świętych w Niebie, nie plasuje się ona wyżej niż wiedza posiadana przez trzyletnie dziecko obok erudycji i mądrości najbardziej uczonych ludzi. Przy wszystkich działaniach natury wszystkie moce wszechświata są otwarte i objawione najmniejszemu ze Świętych w Niebie. W jego oczach nic nie jest ukryte ani tajemnicze. On wie wszystko, czego Trójca Święta dokonała od wieków, w jak cudowny sposób niebiosa i ziemia zostały stworzone z niczego, jak mądrze wszystko zostało uporządkowane i utrzymane od początku do końca czasu. On wie, jak Syn Boży został zrodzony z Ojca przed wszystkimi wiekami; wie, jak Duch Święty odwiecznie pochodzi od Ojca i Syna. On wie, jak Chrystus narodził się z ziemskiej matki bez naruszenia jej dziewictwa; wie wszystko, co nasz Pan uczynił i wycierpiał przez całe swoje życie, i jak każdy święty i każdy sługa Boży żył dla Boga i pracował w Jego służbie. Wszystko to, co w Piśmie Świętym jest dla nas tajemnicze i niezrozumiałe, w tajemnicach religii i przyrody, rozumie bez chwili namysłu. Gdybyś był na ziemi tylko prostym, niepiśmiennym chłopem, przy wejściu do nieba otworzyłyby się twoje oczy i wszystko byś widział i rozumiał doskonale. Jaką radością, jakim szczęściem będzie dla ciebie ta wiedza i jasny wgląd! Cóż za podziękowania oddasz Bogu za to!

Po drugie, jeżeli chodzi o pamięć, błogosławieni również odnajdą pełnię euforii w niebie, gdyż będzie ona, podobnie jak rozum, oświecona przez Boga; a wszystkie wydarzenia z ich przeszłego życia będą tak świeże i wyraźne dla ich pamięci, jak gdyby widzieli je wypisane na tablicach na ich oczach. Wtedy dostrzegają, w jak cudowny sposób Bóg prowadził ich do ich wiecznego celu, jak miłosiernie przebaczył ich występki, jak pomógł im w godzinie pokusy i jak sprawił, iż wszystkie rzeczy działały razem dla ich dobra.

Ta retrospekcja wzbudzi w sercu każdego najświętszą wdzięczność wobec Boga i często wyrażą ją oni w ten sposób: O mój Boże, którego kocham ponad wszystko, jak wielkie są dary i łaski, którymi mnie obdarzyłeś, jak hojny byłeś dla mnie, jak często ratowałeś mnie od niebezpieczeństwa popadnięcia w grzech, jak miłosiernie zachowałeś mnie od wiecznego potępienia i jak cudownie poprowadziłeś mnie drogą zbawienia! Jak mogę dostatecznie chwalić i wywyższać Twoją nieskończoną nagrodę? Jak mogę Ci wystarczająco podziękować i wielbić Cię za dobrodziejstwa, którymi mnie obdarzyłeś?

Po trzecie, wola każdego z błogosławionych będzie ukoronowana szczęściem i rozpalona miłością Boga i błogosławionych, w których towarzystwie się znajduje. Najszlachetniejsze przyjemności, z jakich może cieszyć się człowiek, pochodzą z jego woli. Człowiek jest szczęśliwy, gdy wszystko mu się udaje zgodnie z jego życzeniem; kiedy zdobędzie i posiądzie wszystko, czego może zapragnąć jego serce; kiedy jest powszechnie szanowany i chwalony przez swoich bliźnich; kiedy kocha i jest kochany przez przedmiot jego uczuć. To i wiele więcej, jest częścią błogosławionych, ale w najwyższym stopniu i w największej możliwej doskonałości.

Miłość Boga do nich i ich miłość do Niego są tak głębokie, iż są tak rozpaleni i pochłonięci Bożym miłosierdziem, iż ich wola przypomina żywy węgiel, żarzący się światłem i ciepłem, dopóki nie zostanie pochłonięty przez ogień, którego jest częścią. Tak jest ze Świętymi w Niebie; przepojeni Bożą miłością, płoną i jaśnieją w świetle Boga i coraz bardziej odbijają Jego obraz. Św. Jan mówi: wiemy, iż gdy się ukaże, podobni mu będziemy, gdy go ujrzymy, jak jest. (1 J 3:2)

W miłości Boga i w jedności z Nim znajdują taką niewysłowioną radość, iż upojeni słodyczą Boskiej miłości zatracają się w Nim.

Nie ma większego szczęścia na ziemi niż kochać i być kochanym, a im bardziej delikatna, czysta i żarliwa jest ta miłość, tym większą euforia i zachwyt nam daje. Miłość do Nieba, miłość odkupionych do Boga i do siebie nawzajem, jest najczulszym, najczystszym, najbardziej żarliwym uczuciem, nieskończonym i bezgranicznym uczuciem; w konsekwencji jest źródłem ogromnej euforii i niewysłowionego szczęścia. Niech Bóg wszelkiej łaski uczyni nas uczestnikami tej miłości, a wtedy z doświadczenia dowiemy się, iż słowa nie przekazują żadnej idei. Nikt nie będzie miał przywileju uczestniczenia w tej miłości, jeżeli tutaj, poniżej, nie będzie żył w miłości Boga i nie umrze w Jego przyjaźni. Starajmy się zatem wzrastać w nas tej Boskiej miłości, abyśmy mogli zostać dopuszczeni odtąd do pełnego korzystania z Jego miłości.

Błogosławiona wizja Boskiego oblicza jest euforią ponad wszystkimi radościami, rozkoszą daleko przewyższającą wszystkie niebiańskie przyjemności, o których mówiliśmy. Bez tego wszystkie inne euforii straciłyby swój smak, zamieniłyby się w gorycz. Pewnego razu, gdy diabeł przemawiał ustami opętanej osoby, powiedział: „Gdyby całe niebiosa były arkuszem pergaminu, gdyby cały ocean był atramentem, gdyby każde źdźbło trawy było piórem i każdy człowiek na ziemi, uczonym w Piśmie, nie wystarczy opisać intensywnej, niezmierzonej rozkoszy, jaką wizja Boga daje błogosławionym.” Innym razem powiedział, iż gdyby Bóg zechciał tylko dać mu przywilej oglądania Jego Boskiego oblicza przez kilka chwil, to on, gdyby to było możliwe, z euforią znosiłby w swojej osobie wszystkie męki piekielne aż do Dnia Sądu. To uczy nas, iż gdyby człowiek spędził całe swoje życie na uczynkach najcięższej pokuty, a po śmierci miałby tylko przez jedną chwilę wpatrywać się w oblicze Boga, otrzymałby obfitą zapłatę za wszystkie swoje umartwienia.

Rozważmy teraz, jak transcendentna musi być błogość, którą święci czerpią z kontemplacji, euforii i posiadania najwyższego Boga! jeżeli wpatrywanie się w Boskie oblicze przez jedną mijającą chwilę jest euforią wykraczającą poza wszystko, co życie pełne przyjemności oferuje światu, to jakim zachwytem będzie patrzenie na wieczność, niewzruszonymi oczami, na Jego nieskończone piękno, jakim zachwytem nazywać to najwyższe Dobro na całą wieczność!

Bóg jest istotą, w której wszystko, co najbardziej godne podziwu i pożądane, istnieje w najwyższym stopniu. W Nim jest wszystko, co najbardziej nas przyciąga i fascynuje; łaskawość, piękno, sprawiedliwość, współczucie, mądrość, majestat, każdy słodki i wzniosły atrybut w całej jego doskonałości. Od Boga pochodzi wszelka łaska, wszystko, czego potrzebujemy dla naszego duchowego i doczesnego dobrobytu, całe szczęście, radość, odpoczynek, pociecha, wszystkie dobrodziejstwa i błogosławieństwa, którymi cieszą się Jego stworzenia w niebie i na ziemi. A kiedy odkupieni zaczną kontemplować to nieskończone Dobro, mając to źródło wszystkiego, co ma być kochane, podziwiane i pożądane, ich euforia naprawdę będzie pełna. Jaką niewysłowioną euforia sprawi im zrozumienie tajemnicy Wcielenia, tajemnicy Najświętszej Eucharystii!

Jaką niewysłowioną radością będzie dla nich zrozumienie, w jaki sposób Bóg może sam być niewidzialny, a mimo to wszystko widzieć; jak On sam może być niewzruszony, a jednocześnie źródłem wszelkiego ruchu; jak On może być sobą niezmiennym, a jednocześnie autorem wszelkich zmian. Te i wiele innych tajemnic zostanie wyjaśnionych błogosławionym w świetle Boga, a to źródło wiedzy nie zostanie wyczerpane na całą wieczność. Im lepiej poznają Boga, tym bardziej wzrośnie ich pragnienie poznania Go lepiej, a wiedza ta nie będzie miała granic ani defektu.

W ten sposób zawsze będą łaknąć, a mimo to będą doskonale nasyceni; ten bogaty skarb zawsze będzie dla nich otwarty i nigdy nie wyczerpią całego zawartego w nim bogactwa.

Czytelniku, często rozmyślaj nad tym tematem i wzbudzaj w duszy gorące pragnienie radowania się Bogiem na wieki wieków.

O mój Boże! Który jesteś nieskończonym pięknem, nieskończoną słodyczą, nieskończoną obfitością! Z całego serca tęsknię za Tobą. Jak łania pragnie strumieni wody, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boga potężnego i żywego; kiedy przyjdę i ukażę się przed Twoją obecnością? Kiedy będę szczęśliwym ujrzeć Ciebie i cieszyć się Tobą na zawsze? Ośmielam się mieć nadzieję, iż ta euforia będzie moja; Pokornie pokładam nadzieję i ufam Twojej nieskończonej dobroci, bo nie odrzucasz nikogo, kto przychodzi do Ciebie ze skruszonym i kochającym sercem. Jak bogaty, jak szczęśliwy, jak radosny będę, gdy będę miał to najwyższe Dobro na własność i obejmę Cię z czcią, zatracę się w Tobie, gdy kiedyś będę miał Ciebie na własność.

Jestem gotów, pragnę, Boże mój, uczynić wszystko, co jest w mojej mocy, aby stać się godnym wejścia do Twojej obecności. Jestem gotów cierpieć wszystko, co pozwoli mi znieść moja słaba natura. Jestem gotów wycofać się ze świata, wyrzec się wszystkiego, co ziemskie, o ile pozwalają na to obowiązki wynikające z mojego stanowiska. Jestem gotów pracować, o ile trzeba, dla Twej służby; i uczynię to w nadziei, że zdobędę Ciebie, nieskończone i wieczne Dobro, i spoglądał będę na Twoje nieskończone piękno na wieki. Nie, choćby gdybym wiedział, iż powinienem się zgubić, przez cały czas będę Cię kochał. Albowiem nie kocham Cię, ponieważ mam nadzieję na wieczne zbawienie przez Ciebie, ale kocham Cię, ponieważ jesteś doskonałym Pięknem i nieskończoną Dobrocią, godną tego, by być jedynym przedmiotem naszych uczuć i aspiracji.

Tak wierząc i mając taką nadzieję, pragnę żyć i umrzeć i wzywam aniołów i świętych, aby świadczyli o prawdzie tego, co mówię.

Na potwierdzenie tego powtarzam sercem i głosem:

Mój Boże, kocham Cię nie dlatego, iż mam przez to nadzieję na Niebo;

Ani też dlatego, iż ci, którzy Cię nie miłują

Muszą płonąć wiecznie.

Nie z nadzieją zdobycia czegokolwiek,

Nie szukając nagrody;

Ale tak jak Ty mnie umiłowałeś,

O zawsze kochający Panie.


IV. O liczbie zbawionych.

W trzech poprzednich rozdziałach naszym przyjemnym zadaniem było wskazanie, jak piękny jest raj niebiański, jak wielkie jest szczęście, jakim cieszą się odkupieni. I niewątpliwie w sercu każdego z naszych czytelników zrodziło się gorące pragnienie, aby dostać się do królestwa wiecznego światła i stać się uczestnikiem jego radości. Być może każdy będzie miał pewność, iż jego nadzieje w tym zakresie się spełnią.

Jednakże należy się bardzo obawiać, iż wielu osobom nie uda się osiągnąć celu i na zawsze zostanie wykluczonych z królestwa niebieskiego, jak ma to wykazać ten rozdział. Pozwólcie jednak, błagam wszystkich, którzy go uważnie czytają, aby nie pozwolili, aby to, co się mówi, zniechęciło ich i uczyniło ich małodusznymi, ale raczej niech wzbudzi w nich ducha pokory i zbawiennego lęku oraz pobudzi ich do większej energii i pilności w wypracowaniu zbawienia, jeżeli wydaje im się to trudniejsze, niż byliby skłonni sobie wyobrażać. Moim jedynym motywem pisania tego rozdziału jest otwarcie oczu czytelnika i pokazanie mu niebezpieczeństwa. Gdybym tego nie zrobił, mógłby on pójść na oślep po złej drodze i uświadomić sobie, iż jest to droga zatracenia, gdy jest już za późno, aby cofnąć jego kroki, gdy ręka śmierci odsuwa zasłonę z jego oczu. Dlatego uważam, iż wyświadczę wędrowcy przysługę, jeżeli oświecę go co do ryzyka, jakie ponosi, i spróbuję skierować jego kroki na ścieżkę do Nieba.

Pozwól, iż cię zapytam, czytelniku, w jakiej proporcji myślisz, iż ci, którzy żyją na tej ziemi, zostaną zbawieni? Połowa? Czy trzecia część? A może ćwierć? Niestety, obawiam się i nie bez powodu, iż liczba ta nie będzie choćby aż tak duża. Jezus Chrystus, który jest wieczną Prawdą, Jego święci Apostołowie i Ojcowie Kościoła, wszyscy nam mówią, iż tak się stanie.

Co Chrystus mówi o liczbie wybranych? Jego słowa są następujące: wielu jest powołanych, ale mało wybranych. Powtarza te słowa, gdy mówi o gościu, który nie miał na sobie szaty weselnej: zwiążcie jego ręce i nogi i wrzućcie go w zewnętrzną ciemność. Wielu jest powołanych, ale niewielu wybranych. Gdyby w całym Piśmie Świętym nie można było znaleźć niczego podobnego, ten fragment nie mógłby nas zaniepokoić. Ale jest wiele innych podobnych, z których przytoczę jeden lub dwa.

W Ewangelii św. Mateusza czytamy, iż Nasz Pan powiedział: wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka brama i przestronna jest droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest, którzy przez nią wchodzą O jak ciasna brama i wąska jest droga, która wiedzie do życia, a mało jest tych, którzy ją znajdują! (Mt 7:13-14) Czy te słowa nie mają na celu zainspirować nas niepokojem i lękiem? Czy nie możemy być wśród tych, którzy wchodzą przez szeroką bramę, którzy kroczą szeroką drogą, która kończy się wiecznym zatraceniem?

Abyś lepiej zrozumiał znaczenie słów naszego Pana i wyraźniej dostrzegł, jak niewielu jest wybranych, zwróć uwagę, iż Chrystus nie powiedział, iż było ich niewielu, którzy kroczyli ścieżką do nieba, ale iż było tylko niewielu tych, którzy znaleźli tę wąską drogę. O jak ciasna brama i wąska jest droga, która wiedzie do życia, a mało jest tych, którzy ją znajdują! To tak, jakby Zbawiciel zamierzał powiedzieć: Ścieżka prowadząca do Nieba jest tak wąska i tak szorstka, tak zarośnięta, tak ciemna i trudna do rozpoznania, że ​​jest wielu, którzy przez całe życie nigdy jej nie znajdują. A ci, którzy ją odnajdują, są nieustannie narażeni na niebezpieczeństwo odejścia od niej, obrania błędnej drogi i nieświadomego oddalenia się od niej, ponieważ jest ona tak nieregularna i zarośnięta. Tak mówi św. Hieronim w swoim komentarzu do omawianego fragmentu. Znowu są tacy, którzy, gdy są na dobrej drodze, spieszą z niej zejść, ponieważ jest tak stroma i uciążliwa.

Jest też wielu, którzy są kuszeni do opuszczenia wąskiej ścieżki przez podstępy i oszustwa diabła, a tym samym, prawie niezauważalnie dla siebie, są prowadzeni w dół do piekła. Z tego wszystkiego, co zostało powiedziane, możemy wywnioskować, iż niewielu jest tych, którzy znajdują drogę do Nieba, a jeszcze mniej jest tych, którzy wytrwale podążają za nią do końca.

Ponieważ Chrystus wiedział, że te Jego słowa zostaną błędnie zinterpretowane i zrozumiane w fałszywym znaczeniu zarówno przez wierzących, jak i niewierzących, przy innej okazji zaakcentował i podkreślił to, co już powiedział o małej liczbie wybranych. Gdy jeden z uczniów zapytał Go: Panie, czy mało jest tych, co mają być zbawieni? On zaś rzekł do nich: Usiłujcie wejść przez ciasną bramę; bo powiadam wam, iż wielu będzie chciało wejść, a nie będą mogli. (Łk 13:24) Posłuchajcie słów Boskiego Nauczyciela. Nakłania nas do starań, kłopotów, wykorzystania wszystkich naszych mocy, aby wejść przez ciasną bramę. A co jest jeszcze bardziej przerażające, dodaje, iż wielu będzie starało się wejść, ale nie będą mogli.

Jeśli ci, którzy pragną i starają się wejść do królestwa niebieskiego, nie osiągną tego, co stanie się z tymi, którzy prowadzą niedbałe, być może bezbożne życie i nie okazują gorliwości, nie interesują się tym, co dotyczy ich wiecznego zbawienia?

Już trzykrotnie słyszeliśmy, jak Chrystus oznajmił nam, iż liczba wybranych jest niewielka; że proporcjonalnie do wielkiej masy ludzkości tylko nieliczni zostaną zbawieni. A ponieważ był świadomy, iż nie powinniśmy wmawiać sobie tej ważkiej prawdy tak, jak mamy w zwyczaju, powtarza ją w jeszcze wyraźniejszym języku.

Po tym, jak powiedział bogatemu mężczyźnie, który przyszedł do Niego, aby zostawił cały swój majątek i poszedł za Nim, a człowiek ten odszedł zasmucony, rzekł do swoich uczniów:

Ci, co pieniądze mają, o jak trudno wejdą do królestwa Bożego! Uczniowie zaś zdumiewali się na słowa jego. ale Jezus znowu odpowiadając, mówi im: Dzieci! Jak trudno tym, co w pieniądzach ufają, wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przez ucho igielne przejść, aniżeli bogaczowi wejść do królestwa Bożego. A oni tym więcej się dziwili, mówiąc sami do siebie: I któż może być zbawiony? A Jezus spojrzawszy na nich, mówi: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; albowiem u Boga wszystko jest możliwe.. (Mk 10:23-27)

Zaprawdę, te słowa, pochodzące z ust naszego Boskiego Mistrza, wystarczą, aby nas zainspirować głębokim niepokojem; są one prawie wystarczające, aby doprowadzić nas do przygnębienia. Ponieważ wyraźnie mówią nam, iż dzieło naszego zbawienia jest dziełem ogromnych trudności, prawie cudownym osiągnięciem i iż jest prawie niemożliwe, aby biedna ludzkość mogła wejść do królestwa niebieskiego. W rzeczywistości jest to tak samo cudem dla człowieka, by uciec od wiecznego zatracenia i osiągnąć wieczne szczęście, jak gdyby jeden człowiek samotnie pokonał i zmusił do ucieczki całą armię. Albowiem wszystkie potęgi piekła sprzymierzone są przeciwko nam ze złym światem; wszystkie moce piekła ustawiają swoje siły w szyku, aby podbić i zniewolić każdego z nas, śmiertelników. I z okropnymi mocami ciemności zły, przebiegły świat tworzy wspólną sprawę, a pożądliwości ciała robią to samo, aby sprowadzić naszą ruinę.

Skoro jest tak wielu przeciwników, którzy nas atakują, przeciwników tak przebiegłych, tak silnych, tak zaciekłych, któż może uważać się za pewnych zwycięstwa? kilka brakuje do cudu, jeżeli ktoś wymknie się ze szponów tak licznych i tak groźnych wrogów. Kto może mieć nadzieję, iż własnymi siłami zatriumfuje nad nimi? Musimy przyznać, że wszyscy, którzy pokonali złego wroga, zły świat i własne złe skłonności, zostali wzmocnieni przez Boga przy Jego szczególnej pomocy. Stąd widzimy, jak uciążliwą i żmudną pracą jest zdobycie Nieba; i uczymy się prawdy ze słów naszego Pana, kiedy powiedział: królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je. (Mt 9:12)

Dla pocieszenia i zachęty Chrześcijanina należy tutaj zauważyć, iż jeżeli liczba jego wrogów jest tak przerażająco duża, liczba jego przyjaciół pozostało większa.

Nie bój się; bo więcej ich jest z nami, niźli z nimi. Tak powiedział prorok Elizeusz do swego przestraszonego sługi: i otworzył Pan oczy służebnika, i ujrzał, a ona góra pełna koni i wozów ognistych. (4 Krl 6:16) Nie jesteśmy pozostawieni samym sobie; nasz święty Anioł Stróż i wszystkie błogosławione duchy są po naszej stronie; możemy liczyć na potężną opiekę Matki Bożej, na cnotę sakramentów, zasługi męki Chrystusa, natchnienie Ducha Świętego, pomoc Wszechmogącego Boga. Za pomocą tych potężnych pomocy zwyciężymy, jeżeli będziemy walczyć odważnie i nie poddamy się w niewolę, jak nieszczęśliwie czyni to zbyt wielu. Bo te płoche, leniwe, bezduszne osoby łudzą się fałszywą nadzieją, iż przecież Niebo nie jest trudne do zdobycia. Myślą i mówią sobie: Nie jest tak źle, jak niektórzy mówią; Chrystus nie cierpiał za nas na próżno; gdyby nie wolą Boga było, abyśmy byli zbawieni, nie stworzyłby nas dla euforii Nieba. Te i podobne słowa słyszymy z ust dzieci tego świata; żyją zgodnie z tymi poglądami i udaje im się oszukiwać siebie i innych.

Pismo Święte nie pozostawia wątpliwości, iż takie osoby są w błędzie i iż idą szeroką drogą, która prowadzi do zguby.

Całe nauczanie Ewangelii jest całkowicie sprzeczne z zasadami, których przestrzegają; a ci, którzy prowadzą beztroskie życie i pobłażają zmysłom, są wielokrotnie ostrzegani, iż ich udziałem będzie wieczna śmierć. Posłuchajcie napomnienia, które Chrystus kieruje do wyznawców tego świata i miłośników jego luksusów: „Wszakże biada wam bogaczom; bo macie pociechę waszą. Biada wam, którzyście się nasycili; albowiem łaknąć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie; bo będziecie narzekać i płakać”, to znaczy, kiedy ludzie o złych zasadach, przeciwni maksymom religii, oklaskują wasze słowa, czyny, wasze opinie. To potępienie z ust naszego Pana może napełnić nas przerażeniem.

Jaki cel w życiu ma ogromna większość ludzkości? Do czego dążą i czego pragną?

Pragną być bogaci, zamożni, żyć w luksusie i być chwalonymi przez bliźnich. Nikt nie uważa tego za grzech. A jednak Nasz Pan oświadcza, iż ​​wieczna śmierć będzie zgubą takich osób, i potępia ich w dobitnych słowach.

Z tych i podobnych fragmentów, które są obfite w Piśmie Świętym, widzisz, iż Bóg jest bardziej surowy, niż myślisz, i łatwiej jest stracić duszę, niż myślisz. Dlatego nie żyj już tak nieostrożnie, ale czyń swoje zbawienie z bojaźnią i drżeniem, jak napomina cię Apostoł. Święci czynili to przez cały czas, mając zawsze przed oczyma bojaźń przed sądem Bożym. Przeciwnie, bezbożni mieli zawsze zwyczaj powtarzać, jak wielu robi to obecnie: Bóg jest miłosierny, nie skazuje nas tak lekko na wieczne potępienie. Ale pamiętajcie, co jest powiedziane w Piśmie Świętym: za odpuszczony grzech nie bądź bez bojaźni i nie przykładaj grzechu do grzechu. I nie mów: "Miłosierdzie Pańskie wielkie jest, zmiłuje się nad mnóstwem grzechów moich”. Miłosierdzie bowiem i gniew prędko przybliżają się od Niego, a na grzeszników patrzy gniew jego. (Syr 5:5-7)

Widzimy również św. Katarzynę ze Sieny, która mówi: „O nieszczęśliwi grzesznicy, nie polegajcie na wielkości miłosierdzia Bożego; wierzcie mi, im bardziej wywołujecie gniew tego miłosiernego Boga świadomym grzechem, tym głębiej zostaniecie wrzuceni w otchłań zatracenia.”

Niewątpliwie prawdą jest, że powinniśmy pokładać ufność w miłosierdziu Boga; ale jaka powinna być natura naszej ufności, uczy nas św. Grzegorz. Mówi: „Niech ten, kto czyni wszystko, co w jego mocy, mocno polega na miłosierdziu Boga. Ale dla tego, kto nie czyni wszystkiego, co jest w jego mocy, polegać na miłosierdziu Bożym, to zwykłe zuchwalstwo”. Apostoł Piotr mówi do każdego z nas: dlatego, bracia, tym bardziej się starajcie, żebyście przez dobre uczynki pewnym uczynili wezwanie i wybranie wasze. (2 P 1:10)

Kilku Ojców Kościoła uważa, że ​​z faktu, iż w czasie potopu uratowano tylko osiem osób, podczas zniszczenia Sodomy i Gomory tylko cztery, a mianowicie Lot, jego żona i dwie córki uciekli z życiem, i z sześciuset tysięcy ludzi, którzy opuścili Egipt, nie więcej niż dwóch dotarło do Ziemi Obiecanej, a pozostali wszyscy umierali na pustyni, można więc wnioskować, iż liczba wybranych wśród Chrześcijan będzie proporcjonalnie mała. Zgadza się to z tym, co św. Jan Chryzostom powiedział kiedyś, gdy głosił w Antiochii: „Co myślicie, moi słuchacze, ilu mieszkańców tego miasta może być zbawionych? To co powiem będzie bardzo straszne, ale nie będę tego przed wami ukrywał. Z tego gęsto zaludnionego miasta z tysiącami jego mieszkańców nie zostanie uratowana choćby setka; wątpię nawet, czy będzie ich aż tylu. Jaką obojętność widzimy wśród starszych, jaką niegodziwość wśród młodych, jaka bezbożność wśród wszystkich klas ludzi.”

Takie słowa mogą wprawić nas w drżenie. Z wahaniem wierzymy, iż wyszły z ust tak wielkiego Świętego i Ojca Kościoła. A jeżeli prawdą jest, iż w pierwszych pięciu wiekach, kiedy gorliwość i oddanie Chrześcijan były znacznie bardziej żarliwe niż obecnie, tak niewielu osiągnęło wieczne zbawienie, co będzie w naszych czasach, gdy panuje przestępczość i występek w tak strasznym stopniu?

Ponieważ nikt nie może zaprzeczyć, ani choćby wątpić, iż liczba wybranych jest niewielka w stosunku do liczby potępionych, proszę cię, czytelniku chrześcijański, staraj się jak najlepiej wykonać dzieło zbawienia. Wiesz, jak straszną rzeczą jest być potępionym na wieki.

Plagi i męki piekielne są tak straszne, iż nie można znaleźć słów, aby je opisać. Rozważ wieczność tych niewypowiedzianych tortur i uważaj, abyś i ty nie został wrzucony w otchłań niekończącej się udręki.

Jak mógłbyś znieść męki tak niezmierzone, tak nieskończone? Czyż nie będziesz przygnębiony i zrozpaczony, czyż nie będziesz wzburzony i wściekły? Jednak nic ci to nie pomoże; to tylko zwiększyłoby twoje cierpienia i twoją nędzę.

To wszystko jest najstraszniejsze, najbardziej okropne, najbardziej przerażające. Jak to się dzieje, iż nie myślisz o tym częściej? Jak to możliwe, iż możesz żyć tak beztrosko? Jak to możliwe, iż nie boisz się więcej piekła? Czy myślisz, iż niebo masz zagwarantowane? Jak to się dzieje, iż idziesz z tłumem, jakbyś nie wiedział, iż grozi ci wielkie niebezpieczeństwo zginięcia z tłumem?

Jeśli chcesz być zbawiony, postępuj zgodnie z radą św. Anzelma, który mówi: „Jeśli chcesz być pewien, że jesteś w liczbie wybranych, staraj się być jednym z nielicznych, a nie jednym z wielu. A jeżeli chcesz być całkiem pewny swego zbawienia, staraj się być jednym z nielicznych; to jest: nie idź za większością ludzkości, ale idź za tymi, którzy wchodzą na wąską drogę, którzy wyrzekają się świata, którzy oddają się modlitwie i którzy nigdy nie osłabiają swych wysiłków w dzień ani w nocy, aby osiągnąć wieczną szczęśliwość.”


PODSUMOWANIE.

Drogi Czytelniku, zróbmy wszystko odważnie i radośnie, podejmijmy się wszystkiego, poświęćmy wszystko, abyśmy mogli zdobyć niewysłowione szczęście Nieba, bo nie możemy nigdy kupić Nieba za zbyt wysoką cenę. Nie zniechęcajmy się trudnościami na naszej drodze, bo przecież nie jest tak trudno zasłużyć na Niebo. Gdybyśmy zrobili dla Nieba połowę tego, co ludzie robią, aby zarobić na życie, by zdobyć trochę bogactwa, władzy lub sławy lub by cieszyć się życiem, bylibyśmy pewni, iż zapewnimy sobie wysokie miejsce wśród Świętych. Wszystko, co musimy zrobić, aby zdobyć Niebo, to przestrzegać przykazań Boga i Jego Kościoła, nieść nasze małe krzyże, wypełniać obowiązki wynikające z naszego stanu życia, przezwyciężać pokusy; i chociaż jest to ponad naszą naturalną siłą, to jednak możemy liczyć na łaskę Bożą, jeżeli będziemy się o nią żarliwie modlić i z Bożą pomocą wszystko stanie się stosunkowo łatwe, ponieważ, jak mówi św. Paweł: wszystko mogę w tym, który mię umacnia. (Flp 4:13) Szczera, wytrwała modlitwa zapewni nam Niebo.

Teraz, drogi czytelniku, kieruję do Ciebie słowa, które matka Machabeuszów skierowała do swojego najmłodszego syna, zwykłego chłopca, gdy miał być zamęczony na śmierć, tak jak jego sześciu braci było przed nim: Synu mój, błagam cię, abyś spojrzał w niebo. Każdego dnia spoglądaj w niebo, zwłaszcza w czasie próby i pokusy. Niebo jest warte każdego cierpienia, każdej ofiary i każdej wymaganej od nas walki, a choćby tysiąc razy więcej! Życie jest krótkie; jego próby, jego cierpienia, jego trudy, jego walki, jego krzyże również są krótkie i przemijające; ale Niebo i jego euforii są niepojęte, zaspokajające wszelkie pragnienia serca i nie kończące się! To bowiem obecne, prędziutko przemijające i lekkie utrapienie nasze sprawuje w nas nader wielki ogrom wiekuistej chwały. (2 Kor 4:17)

Niech Bóg w swoim miłosierdziu da ten szczęśliwy koniec autorowi tej książki i wszystkim, w których ręce może ona wpaść.


Idź do oryginalnego materiału