Prawda jest taka, iż firma ostro przeszarżowała ze skalą działalności i z przewidywaniami co do popytu na jej towary. Zamówień jest po prostu o wiele mniej, niż zapisano w planach spółki. Związkowcy nie zgadzają się na cięcia premii i nagród. Eko Okna, które przedstawiały się jako solidny pracodawca, są w kłopotach.
Nawrócony prezes
Firmą kieruje Mateusz Kłosek, który kilka lat temu porzucił nałogi i rzucił się w wir życia duchowego. Przedstawia się jako nawrócony katolik, płaci swoim ludziom za czas spędzony w firmowej kaplicy.
Kilka lat temu, jak pisało OKO.press, wpadł na pomysł zalania Polski chrześcijańskimi i antyaborcyjnymi plakatami. Nie sposób było nie zauważyć wielkich bilbordów chwalących Boga, cytujących Jana Pawła II albo pytających "Gdzie są TE dzieci?". Za akcję płaciła fundacja zasilana pieniędzmi firmy.
A tych było sporo. Firma ma gigantyczny zakład w Kornicach, zbudowała nowe w Wodzisławiu Śląskim i Kędzierzynie-Koźlu. Pracowników dowozi z całej okolicy darmowymi busami, dobrze płaci. To jeden z największych pracodawców w regionie.
Eldorado się kończy
Jak pisze wp.pl spółka musi ciąć koszty, bo zamówień jest mniej, niż wynika z planów. Z pracą pożegnało się tysiąc osób. Chodzi o ludzi na umowach czasowych i dostarczanych przez agencje. Na razie bezpieczni mają być pracownicy z umowami bezterminowymi. Muszą się jednak liczyć z obcięciem o połowę premii, prowizji i dodatków.
Portal dodaje, iż plan sprzedaży zakładał 40-procentowy wzrost zamówień. Mocno rozjechał się z rzeczywistością. Eko Okna przez cały czas produkują dużo, zatrudniają wielu, ale rozwijają się wolniej, niż zapisały sobie w planie.
Jak czytamy w wp.pl, związkowcy poinformowali, iż nie zgodzili się na likwidację tzw. stażowego, premii weekendowej oraz nagrody jubileuszowej. W przypadku wielu innych nagród, premii i dodatkowych składników wynagrodzenia nie będą mieli wyjścia i po prostu zostaną ich pozbawieni. Pracownicy będą też prawdopodobnie ponosić opłatę za dowożenie ich do pracy.
Eko Okna tną też zadłużenie i koszty. Sprzedały świeżo wybudowane fabryki w Kędzierzynie-Koźlu i Wodzisławiu i (korzystając z leasingu zwrotnego) po prostu je wynajmują na potrzeby swojej działalności. Dzięki temu pozbyły się części ciążącego im długu. Teraz tną koszty osobowe i pozbywają się ludzi, których niedawno same zatrudniały, jak się okazuje – na wyrost.