Z kart historii
„Ja bardzo lubiłem ich córkę Stasię, tę najstarszą. To była bardzo mądra dziewczyna, pomagała mi w lekcjach, bo ze wszystkim sobie od razu radziła. (…) mieliśmy się przygotowywać do Pierwszej Komunii w następnym roku, od września – wspominał bł. Stanisławę Ulmę jej brat cioteczny, Roman Kluz. – Tylko iż ona już nie zdążyła”. Mała męczennica z Markowej, córka bł. Józefa i Wiktorii Ulmów, zachowała się na zdjęciach zrobionych przez ojca. Dobrze jej z oczu patrzy. Na jednym ze zdjęć, z lata 1943 r., siedzi koło koleżanki, Hani Szylar, z którą wypasa krowy. Za nimi po horyzont pola.

Obie dziewczynki są uśmiechnięte, szczęśliwe – na zdjęciu nie widać śladu strachu. Obie jednak nazbyt dobrze znały strach. Rodzice obu zdecydowali się ukrywać Żydów przed Niemcami. Ośmioro przebywających u Ulmów zamordowano 24 marca 1944 r. razem z całą rodziną gospodarzy. Koleżanka Stasi z pasionki miała więcej szczęścia. Szylarowie przetrwali wojnę, mimo iż ukrywali siedmioosobową rodzinę Weltzów.
Śmierć Ulmów miała być przykładem dla pomagających Żydom i w przypadku Szylarów mało brakowało, by terror okazał się skuteczny: „Po tym wydarzeniu Andrzej Szylar myślał o wygonieniu wszystkich Żydów, dopiero po długich błaganiach rodzina zdecydowała się przez cały czas ich ratować. I choć wszyscy przeżyli, odcisnęło to duże piętno na rodzinie. Dorota Szylar miała później problemy psychiczne, nie wytrzymywała tego strachu i do końca życia żyła na tabletkach” – mówił dr Mateusz Szpytma, historyk Markowej.
Przed wojną mieszkało w Markowej kilkadziesiąt rodzin żydowskich. Niemcy zajęli ten teren 9 września 1939 r. Jeszcze we wrześniu zaczęli „oczyszczać” z Żydów – jak pisali w raportach – okoliczne miejscowości. W Markowej zainstalowali posterunek granatowej policji, starali się kontrolować wieś.
W grudniu 1942 r. urządzili obławę, w której brali również udział pod przymusem mieszkańcy Markowej. W trakcie obławy znaleziono w ziemiance w lesie i rozstrzelano cztery Żydówki, którym ukrywać pomagał się Józef Ulma: Ryfkę, jej dwie córki i wnuczkę. Nie każdy potrafił oprzeć się terrorowi. Gdyby nie donos – prawdopodobnie kogoś z mieszkańców Markowej – nie byłoby prawdopodobnie mordu na Ulmach i ukrywanych przez nich Żydach.
Cztery miesiące później Niemcy opuścili wieś. Na jej terenie znaleziono w wyniku ekshumacji w 1947 r. ciała 49 zamordowanych Żydów. 21 ukrywanych Żydów doczekało szczęśliwie końca wojny. Aż dziewięciu markowian zostało za pomoc Żydom odznaczonych medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Ignacy Masny
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2024)