Ania Stachowiak: Odkąd w naszym małżeństwie pojawił się Pan Bóg, pozostało piękniej!

stacja7.pl 10 miesięcy temu

Ania Stachowiak – aktywna w mediach społecznościowych żona artysty Adama Stachowiaka, mama dwójki córek, a także pisarka. Autorka książek: „Wyśpiewaj mi przyszłość”, „Bóg jeden wie”, a już niedługo ukaże się trzecia książka serii pt. „Ostatni grzech”.

Katarzyna Wysocka: Kiedy myślę o Was, o Waszej relacji, o Waszym małżeństwie, to mam takie przekonanie, iż Miłość cały czas zwycięża. Zwyciężyła pierwszy raz, gdy Ty, przygotowując się do ślubu z innym mężczyzną poznałaś Adama i przepadłaś całkowicie. Jak to możliwe, iż od razu wiedziałaś, iż to właśnie Adam, a nie ówczesny narzeczony, będzie tym jedynym, wymarzonym na całe życie?

Anna Stachowiak: Od tego momentu adekwatnie zaczyna się nasza historia. Byłam w długim, siedmioletnim związku, który miał zakończyć się ślubem w kościele. Na pół roku przed uroczystością ja gdzieś czułam, tak wewnątrz, iż to może nie do końca jest to. Ciągle pojawiały się wątpliwości z tyłu głowy, ciągle jakieś pytania, czy na pewno mój przyszły wówczas mąż, miał być tym odpowiednim mężczyzną dla mnie, czy ja na pewno jestem szczęśliwa, a może się po prostu do niego przyzwyczaiłam.

W tamtym czasie chodziłam na piesze pielgrzymki do Częstochowy, a to była moja ostatnia pielgrzymka. Szłam w takiej intencji, żeby Pan Bóg dał mi znak, czy mój narzeczony to ten, z którym mam spędzić przyszłość. Wtedy jeszcze nie znałam Adama. Prosiłam o taki sygnał, iż to na pewno jest to. Ta pielgrzymka była dla mnie najtrudniejsza ze wszystkich, choć wcześniejsze nie sprawiały mi większych problemów. Potem jeden ksiądz uświadomił mi, iż jeżeli niesie się jakąś trudną intencję, to trzeba swoje wycierpieć. Wtedy dwa miesiące później poznałam Adama, przez przypadek. Dostałam zaproszenie do takiego hotelu w Kołobrzegu. W tamtym czasie graliśmy na weselach z moim tatą. Pojechaliśmy na drugi koniec Polski, bo pochodzimy z Rybnika, a tak się złożyło, iż Adam pojechał do tego hotelu odpocząć – również zupełnie przypadkiem – w zamian za kolegę, który złamał nogę. I tak się stało, iż tam właśnie się spotkaliśmy. Adam do mnie podszedł i powiedział: “cześć, będziesz moją żoną”. Dla mnie to był ten sygnał, o który prosiłam, iż to Adam jest tym jedynym. Tak zaczęła się nasza znajomość.

Nie przeszkadzało Ci, iż tak wiele między Wami było różnic. Jak sama piszesz na swoim Instagramie.” Ja z katolickiego domu – on ateista. Ja starsza o pięć lat, on młody, chodzący jeszcze do technikum. Ja z zaraźliwym krzykliwym śmiechem, a on spokojny i wrażliwy”…

Piszę w mediach społecznościowych o tych różnicach, ale tak naprawdę mam wrażenie, iż te różnice przede wszystkim dostrzegało otoczenie. Gdy powiedziałam o Adamie moim rodzicom, przyjaciołom, to zaczęli je dostrzegać między nami. Jestem od Adama 5 lat starsza – on chodził jeszcze do technikum, a ja byłam na studiach. Było takie przekonanie, iż między nami mogła być przepaść. Ja pochodzę z domu, w którym był Pan Bóg, a Adam z rodziny, gdzie Boga w ogóle nie było. Gdy powiedziałam o tym mojej mamie, to popłakała się, bo nie mogła sobie z tym poradzić. Kolejna różnica – odległość. Ja pochodzę ze Śląska, a Adam z okolicy Gorzowa Wielkopolskiego, a wiadomo, iż miłość na odległość nie zawsze się sprawdza. Kolejnym aspektem budzącym wątpliwości rodziców i przyjaciół była pasja Adama – muzyka. Wszyscy mi odradzali związek z artystą, bo brali pod uwagę różne stereotypy. Mówili mi, iż mam uważać, ale ja gdzieś wewnętrznie czułam, iż Pan Bóg postawił go na mojej drodze po coś.

Wybrałaś Adama. Tego, który nie był wierzący. Nie bałaś się – jako praktykująca katoliczka wejść w relację z mężczyzną, który nie jest wierzący? Wiesz, czasami katoliczki mają obawę wejść w relację z osobami niewierzącymi, bo boją się, iż nie uda im się pogodzić kwestii wiary z miłością. Jak Ty to postrzegałaś?

Ja gdzieś po prostu czułam, iż Adam został mi dany przez Pana Boga. Pamiętam taki dialog z babcią, który jest opisany w mojej drugiej książce. Opowiadałam jej o moich obawach, iż jak to będzie wyglądało, jaki będzie ślub – nie taki wymarzony, bo poza kościołem, itd. Babcia wtedy mi powiedziała “Ania, Ty już się nic nie martw. Zobaczysz, on przy Tobie uwierzy”.

Nie miałaś takiej pokusy, żeby namawiać Adama do ślubu kościelnego? W końcu tak bardzo o nim marzyłaś…

Przy pierwszym spotkaniu Adam mi powiedział, iż jest niewierzący, iż w jego domu nie było Boga, ale nie manifestował tego. Po prostu mi to oznajmił, nie było obrażania wiary jako takiej, nic.
Temat po prostu się zakończył, a on zaakceptował, iż ja jestem wierząca, a ja zaakceptowałam to, iż on jest niewierzący. Wtedy pomyślałam na samym początku, iż jeżeli on ma uwierzyć, to musi to się stać samoistnie, nie na siłę. Czasami osoby, które się do czegoś namawia, robią zupełnie na przekór. Dlatego postanowiłam sobie w duchu, iż nie będę atakować Adama Kościołem. Stwierdziłam, iż to się musi zadziać samo w jego głowie. Robiłam swoje cały czas – modliłam się, tak, jak modliłam się wcześniej, chodziłam do kościoła. On obserwował, jak ja żyję i wtedy zaczęły pojawiać się w nim pierwsze pytania.

Czytaj także >>> Jak pokonać samotność i odważyć się zbudować bliskie relacje?

Miłość zwyciężyła po raz drugi. Pomimo tak wielu przeciwności, po roku znajomości – tak, jak Adam zapowiedział Ci na pierwszym spotkaniu – wzięliście ślub, ale cywilny. Jak wspominasz tamten czas? Co Ci najbardziej utkwiło w pamięci?

To w ogóle był czas, w którym Adam był po sukcesie w The Voice of Poland, a my poznaliśmy się na rok przed udziałem w programie. Okolice naszego ślubu to właśnie była jego rosnąca popularność. Ten okres wspominam jako ciągłe wyjazdy, cały czas na walizkach, trasy koncertowe, hotele, wywiady, itp. Sam ślub był jakimś oddechem od tego wszystkiego. Wtedy wzięliśmy trochę więcej wolnego i próbowaliśmy znaleźć czas tylko dla siebie. Mieliśmy piękny ślub, w towarzystwie naszych najbliższych. A potem robiliśmy wszystko, żeby się nacieszyć tym, iż jesteśmy nowożeńcami.

Wzięliście ślub cywilny. Cały czas mówisz, iż miałaś taką iskrę Bożą w głowie, iż On ma na to wszystko swój plan. Ale Kościół jednak jasno mówi, iż tylko śluby sakramentalne są jedyną słuszną drogą małżeństwa. Jako katoliczka miewałaś wyrzuty sumienia, iż jesteś w związku niesakramentalnym? Jak sobie z tym poradziłaś?

W tamtym momencie Adam był bardzo elastyczny, jeżeli chodzi o kwestie wiary. Proponowałam mu w tamtym czasie ślub jednostronny, ale on wtedy poprosił mnie, żebym jeszcze z tym ślubem zaczekała. Powiedział, iż on być może kiedyś weźmie ślub kościelny. Taki, żebyśmy mogli oboje przysięgać przed Bogiem. Wtedy były to dla mnie takie puste obietnice, bo nie wiedziałam, czy w nim jest jakakolwiek iskierka wiary, bo tak rzadko o tym mówił. Mimo to zaufałam mu, bo pomyślałam o tym, iż zaczyna przemawiać przez niego taka Boża mądrość. Widocznie wiara zaczęła już wtedy w nim kiełkować. Wtedy cieszyłam się po prostu z tego, iż zostaję jego żoną, iż będziemy już razem jako małżeństwo. Jednocześnie miałam wielką nadzieję na to, iż któregoś dnia Adam uwierzy i pójdzie po wszystkie sakramenty i wtedy odbędzie się nasz wspólny ślub kościelny.

Wspomniałaś, iż Adam nie wierzył, ale ty mimo wszystko cały czas dawałaś swoje świadectwo. Modliłaś się, chodziłaś do Kościoła i cały czas wierzyłaś w taki Boży, szalony Plan. A jak wyglądała Twoja codzienność? Jak w tamtym czasie wyglądała Twoja wiara?

Funkcjonowałam tak, jak zawsze, według swojego planu dnia. jeżeli chciałam się modlić – modliłam się. jeżeli chciałam wyciągnąć różaniec – robiłam to. jeżeli chciałam iść do kościoła – szłam. Pamiętam, kiedy przyjechaliśmy na Boże Narodzenie do moich rodziców i powiedziałam Adamowi, iż idę do kościoła, wydaje mi się, iż to była Pasterka. A on powiedział, iż pójdzie ze mną. Czuję, iż Duch Święty musiał mi bardzo pomagać w tamtym czasie i kierować moimi emocjami, słowami, bo nie wybuchłam wtedy żadną euforią. Po prostu, ze spokojem, normalnością i spokojem odpowiedziałam – no to idziemy! Po tym dniu w kościele, zaczął zadawać mi pierwsze pytania na temat wiary i Boga.

Jakie to były pytania?

Pierwsze pytania były takie bardzo proste. Zapytał mnie np. kim była Matka Boża. Wydawać by się mogło, iż to śmieszne pytanie, przecież każdy wie, kim jest Matka Boża. Ale on nie wiedział, bo nikt mu o tym nie opowiedział, nie miał kontaktu z wiarą. Odpowiadałam na jego pytania ze spokojem i bez zbędnych komentarzy. Nie wyśmiewałam go, tylko po prostu tłumaczyłam. Teraz, gdy chodzi na katechumenat, żeby przyjąć chrzest święty, razem studiujemy Katechizm Kościoła Katolickiego i te pytania, rozmowy są już zupełnie inne, na zupełnie innym poziomie.

Super! Właśnie miałam Cię zapytać, bo wyobrażam sobie, iż skoro Adam był z niewierzącego domu, to pewnie nie chodził na religię, pewnie w ogóle nic nie wiedział o tym, w jakiego Boga wierzymy. Pewnie wiedział, iż jest jakaś wiara, iż jest kościół, ale przecież on nie miał z tym w ogóle żadnej styczności….

Kompletnie. Dlatego mówię, iż te pytania na początku były takie proste. Teraz, gdy chodzi na katechumenat, żeby przyjąć sakrament chrztu świętego i wszystkie sakramenty, to na bieżąco się uczy Katechizmu Kościoła Katolickiego. Sam wcześniej zaczął studiować Biblię i znajdować odpowiedzi na pytania. Pamiętam, iż gdy nie raz wracałam z pracy i widziałam go wczytanego w Pismo Święte, które u mnie było zawsze na takim widocznym miejscu. I to były takie jego pierwsze, potężne sygnały, które pokazywały, iż naprawdę go to interesuje i iż chce się w tę wiarę zagłębić.

A kiedy Adam podjął taką ostateczną decyzję, iż chce naprawdę poznawać Boga, iż chce stać się Katolikiem?

Momentem przełomowym było pojawienie się naszych dzieci. Taka pierwsza deklaracja pojawiła się przy chrzcie świętym naszej drugiej córeczki Alicji, iż może na tej samej Mszy świętej on również przyjąłby ten sakrament. Miał wtedy taką myśl, iż to wszystko odbędzie się bardzo szybko. Z tego, co się dowiedział, byłaby choćby taka możliwość, ale on nie chciał, żeby ta droga była łatwa, żeby on też mógł to wszystko bardziej zrozumieć i pojąć. Teraz, gdy z nim rozmawiam na tematy religijne, to jest tak bardzo oczytany, iż choćby porusza takie tematy bardzo teologiczne. Bardzo się w nim to wszystko rozwinęło, przeszedł naprawdę ogromną przemianę.

Miłość zwyciężyła po raz kolejny. Na świecie powitaliście Wasze dwie, piękne córeczki. Co dzieci zmieniły w Waszej relacji? Czy dostrzegłaś w Adamie jakieś zmiany?

Dzieci zmieniają życie o 180 °. Staje się ono o wiele piękniejsze, ale też o wiele bardziej wymagające. Więcej trzeba się przyłożyć do codzienności, więcej od siebie dać. Nasze córeczki są po prostu naszymi iskierkami. Już nie można wyobrazić sobie życia, jak było przed nimi. Jesteśmy taką rodziną, która się trzyma razem. Gdy Adam jedzie na wywiad, gdy jedzie na koncert, my zawsze jesteśmy z nim! Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Nigdy nie zostawiamy dzieci, bo one są najważniejszą częścią naszego życia. Dlatego chcemy, żeby razem z nami uczestniczyły w tym wszystkim, co jest dla nas wyjątkowe. Córeczki zmieniły przede wszystkim to, iż pokazały, iż można jeszcze mocniej, inaczej kochać. Byliśmy zakochani w sobie, w Panu Bogu, a to pozostało inny rodzaj miłości. Nie sposób tego do niczego innego porównać.

Miłość znów zwyciężyła. Adam uwierzył w jedynego Boga. Czy odkąd on realnie poczuł Bożą obecność coś zmieniło się w Waszym życiu?


Wszystko wygląda całkowicie inaczej. Wszystko jest postrzegane przez pryzmat wiary. Nie zmieniło się na pewno to, iż nikomu nie narzucamy naszych przekonań, gdy rozmawiamy z innymi. Dopiero domu analizujemy, w których momentach było Działania Ducha Świętego, gdzie jest działanie złego, itp. W taki sposób analizujemy nasze życie. Robimy wszystko, żeby zbliżać się do Pana Boga i bardzo dużo o tym rozmawiamy – to jest priorytet w naszej relacji. Odkąd Adam uwierzył, na tyle się zmieniło wszystko, zmieniła się także nasza rozmowa na kierowanie się dobrem, iż coś musimy zrobić lepiej. Mam wrażenie, iż nasza miłość zawsze była taka, iż między nami dobrze się układało, ale kiedy pojawił się Pan Bóg, pozostało piękniej.

Miłość już niebawem znów zwycięży. Ogłosiliście z Adamem, iż już niedługo planujecie wziąć ślub kościelny. To niesamowite! Jak dojrzewała w Was ta decyzja?

Mniej więcej mija rok od momentu, w którym Adam powiedział mi, iż idziemy razem po ślub kościelny. On wtedy już chodził na nauki przed chrztem. Dobrze było usłyszeć to od niego, iż jego wielką potrzebą serca jest wzięcie ze mną ślubu kościelnego. Oczywiście ja się bardzo ucieszyłam, bo jestem kobietą, zawsze marzyłam o ślubie w kościele, a w dodatku w mojej parafii, gdzie byłam ochrzczona, gdzie mam swoich bliskich. Co ciekawe, w tym roku przeprowadziliśmy z powrotem w moje rodzinne strony i to też jest taki duży krok, ponieważ w pewnym momencie ja wyprowadziłam się zostawiając wszystko. A teraz tutaj wróciliśmy. Historia zatoczyła koło, a w dodatku – taka fajna historia. Wyprowadziłam się w dniu odpustu naszej parafii, a wprowadziłam się również w dzień odpustu. Czuję, iż to jest znak od Ducha Świętego.

Czytaj także >>> „Mamo, najbardziej brak mi Ciebie”. Adam Stachowiak w poruszającej piosence dla zmarłej mamy

Na pewno! Duch Święty potrafi działać w niesamowity sposób, ale niesamowite było także w waszej historii, iż Adam oświadczył Ci się po raz drugi. Właśnie przed ślubem kościelnym.

Kompletnie się tego nie spodziewałam, a mój mąż lubi zaskakiwać (śmiech). Nasze pierwsze zaręczyny były takie prowizoryczne, formalne. Byliśmy wtedy młodzi i nie mieliśmy w ogóle pieniędzy. Adam oświadczył się takim srebrnym pierścionkiem ze znakiem nieskończoności, kiedy akurat składałam pranie. To było dla mnie takie urocze i cudowne. Widzieliśmy, iż chcemy przeżyć ze sobą całe życie. Teraz było zupełnie inaczej. Mój mąż zaplanował wyjazd na piknik. Myślałam, iż będziemy korzystać z dziećmi z ostatnich dni lata, bo za chwilę miała zacząć się jesień. Było bardzo ciepło i pojechaliśmy na piknik. Zobaczyła, że, Adam ustawia sprzęt, żeby zrobić zdjęcie. Myślałam, iż chce zrobić jakąś rodzinną fotografię. W tym czasie wyjął balony z serduszkami. Nie wiem w ogóle, jak on to przemycił (śmiech). Zrobił mi tym naprawdę gigantyczną niespodziankę. W naszych mediach społecznościowych jest filmik z tych oświadczyn i można zobaczyć, jak bardzo byłam zaskoczona! Ten pierścionek jest tak piękny, iż choćby w nim śpię!

To niesamowite, Wasza historia jest niesamowita! Wspaniale się tego słucha. Trzeba powiedzieć, iż te zaręczyny są pewnie dla Was takim przypieczętowaniem tej decyzji o ślubie kościelnym.

Oczywiście, to taki symbol, iż znowu idziemy razem, choć tym razem wchodzimy na inną drogę. Przed nami ostatnia prosta do Pana Boga!

Świat nam teraz często podpowiada, iż ślub kościelny to przeżytek, iż lepsze są śluby cywilne, a choćby humanistyczne. Wy nie baliście się powiedzieć publicznie, iż już niedługo weźmiecie ślub kościelny. Z jakimi komentarzami się spotykaliście w związku z Waszą decyzją? Macie wsparcie bliskich?

Jeżeli chodzi o naszych bliskich, to tutaj już dawno nie ma żadnego zmartwienia, bo oni już zauważyli, iż dawniej się mylili co do mnie i Adama. A jeżeli chodzi o naszych fanów, którzy są z nami – byli bardzo szczęśliwi i gratulowali decyzji. Większość naprawdę komentowała bardzo pozytywnie. Oczywiście, zdarzyły się też mniej pochlebne komentarze, ale było ich bardzo mało. choćby jeżeli niektórzy nie są z Panem Bogiem na dobrej drodze, to pisali, iż to jest nasza decyzja i nie będą jej ani popierać, ani negować. Wiec generalnie i nasze zaręczyny i decyzja o ślubie kościelnym spotkała się z pozytywnymi komentarzami.

Czytaj także >>> Adam Stachowiak chce przyjąć chrzest święty i wziąć ślub kościelny. „Jezus czekał na mnie przez tyle lat”

Skoro ślub to także… wesele! Jak idą przygotowania do Waszego wielkiego dnia?

Coś tam zrobimy, ale właśnie w gronie najbliższych. Nie będziemy za bardzo szaleć, ale jakieś przyjęcie na pewno będzie, bo chcemy podzielić się naszą euforią z przyjaciółmi i rodziną. Więc można powiedzieć, iż takie małe wesele urządzimy. Planować jeszcze nie planujemy, bo nie znamy daty chrztu Adama. Dopiero wtedy będziemy mogli zacząć działać. Ślub może być tego samego dnia, co chrzest i inne sakramenty, albo w inny.

Chcecie położyć na coś szczególny nacisk w związku z Waszą uroczystością w Kościele i zabawą po?

Jeżeli wyobrażam sobie ten dzień, to moich wyobrażeniach przedkładam nad siebie Adama. Można w ten sposób powiedzieć, iż mimo tego, iż gdzieś tam pewnie będę miała sukienkę, którą sobie wymarzyłam, jakieś dodatki. Ale najbardziej nie mogę doczekać się tego momentu, w którym zobaczę, jak Adam pierwszy raz przyjmuje Komunię świętą, iż przyjmuje chrzest i to jest to jest dla mnie najważniejsze. Tak bardzo się cieszę z tego powodu, iż w ogóle nie myślę o tych swoich wizjach. Myślę tylko o tym, jak on to przeżyje.

Wzruszyłam się, gdy to powiedziałaś, wiesz? Zwróciłaś uwagę na to, co w ślubie, w sakramentach jest najważniejsze. Nie to, jaką będziesz miała suknię, nie to, kto będzie śpiewał na ślubie – cała ta otoczka jest nieważna. Najwazniejsi jesteście Wy i to, jak przeżywacie tę namacalną obecność Pana Boga w swoim życiu.

Właśnie chciałabym na to zwrócić też uwagę. Mój pierwszy ślub, który miał być z moim pierwszym narzeczonym, tam wszystko było dopracowane na ostatni guzik. Najlepsza sala weselna, najlepsze zaproszenia, druhny, kolory. Wszystko było przygotowane pod jeden styl. Właśnie wtedy zastanawiałam się nad tym, czy ja tak naprawdę tego chcę. Wtedy zadałam sobie jedno pytanie, czy gdybym miała za niego wyjść tak po prostu, żeby wziąć z nim ślub – np. w kapliczce w górach, gdzie nie byłoby całej tej otoczki, czy byłoby to dla mnie tak samo ważne? Właśnie dlatego zaczęły się pojawiać te moje wątpliwości, bo na to pytanie nie umiałam znaleźć odpowiedzi. Oczywiście, iż za niego bym wyszła w kapliczce w górach, tylko bardziej zależało mi na samym dniu ślubu. A gdyby ślub się skończył, zaczęłoby się samo życie, zostałyby ze mną te wątpliwości, które miałam wcześniej. Z Adamem od razu miałam taką pewność, iż nie jest mi to potrzebne. Nasz ślub cywilny pokazał, iż miłość zwycięża. Organizowaliśmy go bardzo szybko, mieliśmy mało gości, nie było niczego wyjątkowego, ale dla nas on był absolutnie wyjątkowy i nie chodziło o tę całą otoczkę, ale o naszą miłość.

Tak sobie myślę, iż naprawdę potwierdza się to, o czym cały czas mówię w pytaniach – miłość u was zwycięża na każdym kroku. A skoro tak jest, czy masz może jakieś rady dla osób w związkach, dla osób, które szykują się do ślubu, a może dla związków małżeńskich z długoletnim stażem, żeby nie stracili takiej iskry w sobie?

Dużym sukcesem w naszym małżeństwie jest to, iż nigdy nie kładziemy się spać, pokłóceni. Wiadomo, zdarzają nam się kłótnie tak, jak w każdym małżeństwie, ale nigdy nie kładziemy się spać bez rozmowy, bez buziaka, bez takiego uczucia, iż wszystko zostało przedyskutowane, wybaczone. choćby papież Franciszek powiedział, iż możecie rzucać talerzami, ale kładźcie się spać w zgodzie. Jesteśmy tego samego zdania. Oczywiście nie wiemy, jakby się to sprawdziło w innych związkach, ale u nas właśnie sprawdza się rozmowa. My ze sobą ogólnie bardzo dużo rozmawiamy. Nie ma wieczoru, żebyśmy nie usiedli i nie pogadali. Więc to taka rada ode mnie i od mojego męża – rozmawiajcie ze sobą i nie chodźcie spać pokłóceni~

Bardzo Ci dziękuję za te rady, za całą naszą rozmowę. Na koniec chciałabym Wam życzyć z całego serca, żeby ta miłość zawsze u was zwyciężała tak, jak dotąd. Czego jeszcze Wam mogę życzyć na koniec?

Zdrowia. Bo jeżeli jest miłość, szczęście to jedynie niech ono nam dopisuje!

Tego wam zatem życzę i bardzo Ci dziękuję za tę piękną opowieść o Waszej miłości!

Również dziękuję.

Zobacz piosenkę Adama Stachowiaka:

„Nic prócz nas” to piosenka, która powstała tuż przed drugimi zaręczynami Ani i Adama. Posłuchajcie!

atom
Idź do oryginalnego materiału