We wtorek 26 listopada we Włoszech dobył się pogrzeb 38-letniej Deborah Vanini. Kobieta zmarła na raka płuc, o którym dowiedziała się będąc w ciąży.
„W dniu, w którym dowiedziałam się, iż jestem w ciąży, dowiedziałam się również, iż mam raka w czwartym stadium. Szok. Do poprzedniego dnia miałam wymarzone życie. Od najlepszych wiadomości do najgorszych w 25 sekund” – pisała jakiś czas temu w mediach społecznościowych.
Jak przyznała, nowotwór w tak zaawansowanym stopniu wymagał intensywnego leczenia. „Miesiące testów, dni w szpitalu, wyczerpujące i bolesne wizyty, przeszkody fizyczne, leki, lawina leków, z których większość nie sprzyja ciąży” – podkreślała. Niestety leki były tak mocne, iż zagrażały jej jeszcze nienarodzonej córeczce.
ZOBACZ TEŻ>>> Gdy była w ciąży, zdiagnozowano raka piersi. „Oddałam się Matce Bożej. Nikt lepiej nie zrozumie strachu o dziecko”
Zrezygnowała z leczenia dla córki
Wtedy Deborah postanowiła przerwać leczenie. Nie wahała się ani chwili. Nie wiem, co czuje kobieta, gdy spodziewa się dziecka, ale nie miała wątpliwości. Powiedziała mi: urodzę dziecko, wtedy pomyślę o sobie – wyznał jej partner w rozmowie z jednym z włoskich portali.
Dziewczynka urodziła się 18 września. Niestety nie obyło się bez komplikacji. Mała Megan urodziła się przedwcześnie, w 35 tygodniu ciąży i ważyła 1900 gramów. „Ciekawe jak długo będę mogła na Ciebie patrzeć. Każdy miesiąc, dzień, godzina, jest cennym darem” – pisała Deborah w swoich mediach społecznościowych.
Niestety kobieta zmarła dwa miesiące po narodzinach córki.
opoka.org.pl, milano.corriere.it, vanityfair.it, pa/Stacja7
Źródło
atom