Gdyby nie on, nie byłoby Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II? Misja abp. Antoniego Baraniaka

stacja7.pl 2 godzin temu

Rok 2024 jest ogłoszony przez Sejm RP Rokiem abp. Antoniego Baraniaka. To dzięki temu kapłanowi, więzionemu na Rakowieckiej w Warszawie, komuniści nie zdołali wytoczyć pokazowego procesu kard. Stefanowi Wyszyńskiemu i skazać go na wieloletnie więzienie lub wydalenie z kraju.

Abp Antoni Baraniak. Życie w cieniu dwóch wielkich postaci

Całe życie pozostawał w cieniu dwóch wielkich postaci – kard. Augusta Hlonda i kard. Stefana Wyszyńskiego. Dyskretny, milczący, precyzyjny, z wielką delikatnością załatwiał najpilniejsze sprawy związane z Kościołem w Polsce, zarówno na emigracji w trakcie drugiej wojny światowej, jak i w czasie walki ze stalinowskim reżimem.

Prezydent RP Andrzej Duda, odznaczył go pośmiertnie Orderem Orła Białego z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Przytaczamy fragmenty książki “Misja i krzyż”, w której Czesław Ryszka przybliża życie abp. Baraniaka i jego rolę w kształtowaniu współczesnej historii Polski.

Walka o „sprawę polską” w Watykanie

Antoni Baraniak, urodzony w niewielkiej wsi Sebastianowo w powiecie śremskim, salezjanin, gruntownie wykształcony, biskup, więzień okresu stalinowskiego, a po uwolnieniu – arcybiskup metropolita poznański i jeden z najważniejszych członków Konferencji Episkopatu Polski, był człowiekiem niezwykle skromnym i pracowitym. Studiował w Rzymie, gdzie poznał go bliżej prymas Polski August Hlond, również salezjanin, który we wrześniu 1933 roku powołał go na stanowisko osobistego sekretarza.

Po wybuchu drugiej wojny światowej, w efekcie rozmowy nuncjuszem papieskim, przekonującym, iż taka jest wola Stolicy Apostolskiej, opuścił z prymasem kraj. W Rzymie razem z kardynałem podjęli od razu walkę o “sprawę polską”: wspólnie redagowali raporty i przygotowywali informacje radiowe, dzięki czemu z Rzymu docierał do całej Europy głos w obronie narodu polskiego.

ZOBACZ>>> Abp Antoni Baraniak. „Niezłomny żołnierz” Kościoła

Heroiczna pomoc dla internowanych jeńców wojennych

Od czerwca 1940 roku, przebywając w Lourdes, kard. Hlond i ks. Baraniak udzielali pomocy materialnej, prawnej i medycznej polskim jeńcom wojennym internowanym w obozach we Francji, pomagali polskim rodzinom tułającym się po okupowanej Europie, uratowali setki Żydów, załatwiając im katolickie metryki. Po opuszczeniu Lourdes, mimo ukrywania się w klasztorze benedyktyńskim w Hautecombe w Sabaudii, prymas został 3 lutego 1944 roku aresztowany przez gestapo.

Księdzu Baraniakowi udało się uniknąć aresztowania, więc samotnie kontynuował pracę konspiracyjną. Ponownie spotkali się dopiero w Rzymie, po uwolnieniu prymasa przez armię amerykańską. Razem wrócili w lipcu 1945 roku do ojczyzny. Po wojnie ks. Antoni Baraniak stał się najbliższym współpracownikiem kard. Augusta Hlonda. Dyskretny, raczej milczący, niezwykle precyzyjny w pracy kancelaryjnej, ze spokojem prowadził zlecone sobie sprawy Kościoła w Polsce.

Gdyby nie on nie byłoby Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II

Ksiądz Baraniak, zdając sobie sprawę z krzywdzących ocen dotyczących wyjazdu z kraju kard. Hlonda w 1939 roku, złożył świadectwo na temat prawdy historycznej, rzeczywistych motywów i okoliczności wyjazdu prymasa. Pisał m.in.: „Mimo bowiem oddali lat, w ciągu których dostatecznie wyświetlono tę sprawę, ciągle jeszcze pojawiają się tu i tam ludzie, którzy świadomie czy nieświadomie powtarzają opinię, po raz pierwszy głoszoną przez prasę hitlerowską, iż “we wrześniu 1939 roku Hlond uciekł do Rzymu”.

Jako sekretarz kard. Augusta Hlonda, będąc przy jego śmierci w 1948 roku, ks. Baraniak stał się depozytariuszem ostatniej woli prymasa, w której ten wskazywał bp. Stefana Wyszyńskiego jako swojego następcę. To była misja, z którą ks. Baraniak udał się najpierw do abp. Adama Sapiehy do Krakowa, a następnie drogą dyplomatyczną przekazał wiadomość do Watykanu. Można sobie wyobrazić konsekwencje fiaska tej misji: nie byłoby Prymasa Tysiąclecia, nie byłoby też prawdopodobnie i Jana Pawła II.

CZYTAJ>>> Kardynał Hlond. Prymas, którego komuniści chcieli wymazać z historii

Okrutna gehenna tortur i przesłuchań

Po wypełnieniu tego zadania został sekretarzem i kierownikiem biura prymasa Stefana Wyszyńskiego, a także biskupem pomocniczym gnieźnieńskim: redagował i wysyłał do władz państwowych petycje w sprawie uwolnienia aresztowanych i przesłuchiwanych duchownych, odpierał prowokacje i ataki na prymasa.

Aresztowany w 1953 r., tej samej nocy co prymas, umieszczony w warszawskiej katowni na Rakowieckiej, przeszedł gehennę tortur i przesłuchań. Zachowało się z nich 145 protokołów: więźnia trzymano między innymi w tak zwanym karcerze mokrym, w którym przez długi czas przebywał nago w wodzie, a na głowę spadały mu fekalia. Przez cały ten okres zabraniano mu kontaktów z przedstawicielami Kościoła czy rodziną.

Pogłoski o śmierci arcybiskupa

W 1955 roku w londyńskim „Dzienniku Polskim” ukazała się choćby informacja o jego tragicznej śmierci. Wiadomość ta pochodziła od tych, którzy go wówczas spotkali w więzieniu, i była bliska prawdy, skoro same władze, obawiając się jego śmierci, wolały przenieść go najpierw do więziennego szpitala, następnie do domu salezjańskiego w Marszałkach pod Ostrzeszowem, gdzie przez cały czas przebywał pod nadzorem i w izolacji. Potem Episkopat wymógł na władzach zgodę na leczenie biskupa w Krynicy. Pełną wolność odzyskał dopiero z końcem października 1956 roku wraz z kard. Stefanem Wyszyńskim.

Zdaniem abp. Stanisława Gądeckiego, byłego przewodniczącego KEP, bp Baraniak swoją postawą w śledztwie ocalił jedność Kościoła w okresie dyktatury komunistycznej. Wiele bowiem wskazuje na to, iż w czasie jego uwięzienia decydowały się losy Kościoła katolickiego w Polsce. Gdyby obciążył księdza prymasa, w wyniku czego zostałby on skazany lub wydalony z kraju, wówczas nie tylko Kościół katolicki, ale także całe chrześcijaństwo w Polsce zostałoby totalnie zinstrumentalizowane i podporządkowane jego wrogom.

Gdyby nie abp Baraniak…

Abp Marek Jędraszewski, autor pracy “Teczki na Baraniaka”, powiedział wprost: „Bez poświęcenia abp. Antoniego Baraniaka nie byłoby rozpoczętego kilkanaście miesięcy po jego śmierci pontyfikatu Jana Pawła II. Dzieje Kościoła w Polsce potoczyłyby się zupełnie inaczej, w sposób dzisiaj przez nas trudny do wyobrażenia”.

W Zapiskach prymasa Wyszyńskiego z okresu internowania w Komańczy czytamy: Ludzie, którzy udzielili mi pierwszych informacji o bp. Antonim, widzieli go w mokotowskim więzieniu przygodnie z dala, podczas spaceru. Był w sutannie, chodził sam, był bardzo blady, ale pogodny. Opinia krążąca po więzieniu przekazywała o nim najlepsze wrażenie. […] bp Baraniak trzyma się dzielnie i zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano […], iż to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, iż biskup nikogo nie obciążył. Mówiono, iż wywiera on dobry wpływ na więźniów, którym dodaje otuchy, imponuje swoją kapłańską postawą i najlepszym usposobieniem. „Zwycięża siebie”, „zadziwia siłą duchową”, chociaż siły fizyczne są tak słabe, iż budzą obawę wszystkich współwięźniów.

Do końca życia był inwigilowany przez bezpiekę

Po swoim uwolnieniu ks. Baraniak pozostawał kierownikiem Sekretariatu Prymasa do końca maja 1957 roku, czyli do dnia nominacji na arcybiskupa poznańskiego,. Komuniści zgodzili się na tę nominację, licząc na to, iż biskup schorowany i udręczony więzieniem krótko będzie cieszył się tym urzędem. Wcześniej pytano choćby w tej sprawie lekarzy, którzy nie rokowali nadziei na jego powrót do zdrowia. Tymczasem okazało się, iż słabego zdrowia abp Baraniak kierował archidiecezją poznańską przez dwadzieścia lat. Milczał na temat uwięzienia oraz tortur, jakim go poddano.

Do końca życia był inwigilowany przez bezpiekę, prowadzony przez co najmniej kilkunastu tajnych współpracowników. Kontrolowano jego korespondencję i nagrywano wszystkie wystąpienia publiczne, odmawiano wydania paszportu, co milicja motywowała jego rzekomo „antypolskimi” wystąpieniami za granicą. Mimo różnych niegodziwych zabiegów nie udało się bezpiece skłócić abp. Baraniaka z kard. Wyszyńskim i kard. Wojtyłą. W czerwcu 2017 roku prezes IPN Jarosław Szarek poinformował o wznowieniu (umorzonego w roku 2011) śledztwa w sprawie fizycznego i psychicznego znęcania się nad abp. Baraniakiem.

ZOBACZ>>>Jak SB Prymasa Tysiąclecia aresztowało

Ostatnie przesłanie abp Antoniego Baraniaka

Arcybiskup Antoni wielką czcią otaczał Matkę Bożą. Przygotował archidiecezję na nawiedzenie jasnogórskiego obrazu, choć w samym wydarzeniu – które rozpoczęło się w 1976 roku – nie mógł już uczestniczyć z powodu śmiertelnej choroby, która 13 sierpnia 1977 roku przerwała jego pracowite życie.

Swoje ostatnie przesłanie do wiernych zakończył słowami: „Żegnając się, przypominam Wam to, co jest najważniejsze w życiu: Pamiętajcie, jest Bóg Dobry i Miłosierny! Miłujcie Go! Nie zaniedbujcie modlitwy! Kochajcie Chrystusa! Kochajcie Maryję, Wszechpotężną Wspomożycielkę naszą u Boga! Kochajcie Kościół! […] Do zobaczenia w Domu Ojca”.

Fragment książki „Misja i krzyż. Abp Antoni Baraniak (1904-1977)” Czesława Ryszki

Misja i krzyż. Abp Antoni Baraniak (1904-1977)
Czesław Ryszka

W obszernej biografii Czesław Ryszka wnikliwie analizuje życie abp. Baraniaka, odsłaniając jego kluczową rolę w kształtowaniu współczesnej historii Polski. Dziedzictwo arcybiskupa przetrwało w dokumentach oraz świadectwach i przez cały czas może inspirować kolejne pokolenia do walki o największe wartości: wolność, prawdę i wiarę.
KUP KSIĄŻKĘ>>>

Źródło

atom
Idź do oryginalnego materiału