Z religii wypisywały się tam całe klasy – zanim to było modne. "Jedna z najtrudniejszych diecezji"

1 godzina temu
Sosnowiec już kilka lat temu był w czołówce. Z lekcji religii wypisywały się tam całe klasy, a katecheci mogli tylko załamywać ręce. A jak jest teraz? – Zawsze byliśmy jedną z najtrudniejszych diecezji – nie ukrywa jeden z duchownych, z którym rozmawialiśmy. Ale młodych, którzy rezygnują z lekcji religii, rozumie nawet... ksiądz.


Dane z Sosnowca pięć lat temu to był szok. Wiadomo, iż już wtedy pojawiał się trend, by nie chodzić na lekcje religii, ale chyba nigdzie wcześniej nie było to tak widoczne, jak w całej diecezji sosnowieckiej. No może poza Warszawą, ale w przypadku stolicy te statystyki rządzą się swoimi prawami.

"Sosnowiec wyprzeda myśleniem większość miast"


Jeszcze w roku szkolnym 2008/2009 na religię w Sosnowcu uczęszczało ok. 95 proc. młodych osób. Wtedy zwykle chodziło się, bo... chodzili prawie wszyscy. To nie był czas, kiedy tak głośno dyskutowało się o tym, czy lekcje religii powinny odbywać się w szkole i ile godzin tygodniowo na to przeznaczyć.

W 2020 r. lekcjami religii w Sosnowcu zainteresowanych było 75,2 proc. uczniów. Tak wynikało z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w Polsce. Gorzej było tylko w diecezji warszawskiej (58,3 proc.). – Sosnowiec pod względem wszystkich parametrów zawsze funkcjonował na końcu listy diecezji w Polsce – mówi dla naTemat ks. Andrzej Cieślik, proboszcz parafii św. Joachima w Sosnowcu.

W jego diecezji pięć lat temu łatwo było znaleźć całe klasy, które świadomie wypisywały się z religii. Jeden z uczniów w rozmowie z naTemat wolał pozostać anonimowy. Ale stwierdził, iż wbrew stereotypom Sosnowiec wyprzeda myśleniem większość miast. – Znam kilka osób, które chodzą na religię tylko ze względu na "koleżeńską" postawę katechetki – podkreślał.

Liczby z końca 2024 r. pokazują skalę zjawiska z wypisywaniem się. W diecezji sosnowieckiej w lekcjach religii brało udział 72 procent uczniów we wszystkich typach szkół – to również statystyki z ISKK. I ponownie widzimy spadek zainteresowania tymi zajęciami.

Sylwia chodziła do liceum w Sosnowcu w latach 2017-2020. Załapała się więc na czas, kiedy trend z "niechodzeniem" na religię zaczął narastać. Ona też zrezygnowała. – Wiązało się to z moimi poglądami – tłumaczy dzisiaj. W rozmowie z nami nie ukrywa, iż czas nieobecności na zajęciach wykorzystywała na wypoczynek pomiędzy lekcjami lub po prostu na naukę.

U niej większość osób w klasie mimo wszystko chodziła na religię. – Myślę, iż wynikało to z faktu, iż ocena z religii wliczała się do średniej i zajęcia odbywały się w środku dnia, a nie tak jak teraz na pierwszych bądź ostatnich godzinach lekcyjnych – wyjaśnia. – Gdyby takie wytyczne obowiązywały w tamtym czasie, prawdopodobnie byłoby to korzystniejsze, ponieważ zajęcia zaczynałabym później lub kończyłabym wcześniej. A jak wiadomo, przedmiotów w szkole średniej było sporo – dodaje.

Najłatwiej zrozumieć tu młodzież z liceum. Mateusz jest w klasie maturalnej, chodzi do II LO im. Emilii Plater w Sosnowcu. – Ostatnie, o czym myślą uczniowie, to dodatkowa godzina przy bardzo rozbudowanym planie – przekonuje. On też nie chodzi na religię, chociaż deklaruje, iż jest osobą wierzącą. – Zależy mi na tej jednej wolnej godzinie – tłumaczy.

Z jego relacji wynika, iż przez ostatnich pięć lat wśród starszych roczników w Sosnowcu kilka się zmieniło. W mojej klasie jest 34 uczniów, na religię chodzi może sześć osób. Nie dlatego, iż są niewierzący. Widać to też w innych klasach, gdzie na te lekcje wybiera się również pięć, może sześć osób. Ta jedna godzina robi różnicę – nie ukrywa.

Młodych rozumie choćby ksiądz


Ksiądz Cieślik w swojej parafii ma szkoły podstawowe – to trochę inna bajka. – Tam naprawdę nie wygląda to źle i chodzi o pojedyncze osoby, które wypisują się z lekcji religii. Do pierwszej komunii idzie 100 procent dzieci, do bierzmowania około 80-90 procent. Warunkiem uczestniczenia w przygotowania do sakramentów jest uczęszczanie na katechezę szkolną, choćby w tym wymiarze jednej godziny, który nam został – przypomina. Ale proboszcz jednocześnie rozumie te starsze roczniki.

Mateusz z II LO mówi nam, iż słyszał choćby o zdenerwowaniu katechetów, którzy nie rozumieją, dlaczego młodzi wypisują się z katechezy. U niego w liceum religii uczy jednak ksiądz.

Awantura o lekcje religii przypomina też aktualną burzę o edukację zdrowotną. – To samo dzieje się z nowym przedmiotem, który miał wejść w tym roku. Też wypisała się z niego połowa dzieci w skali Polski. Jednym z powodów, i to choćby pani minister zauważyła, jest to, iż ten przedmiot był ustawiany przez dyrektorów na pierwszej i na ostatniej godzinie lekcyjnej. I dokładnie podzielił los katechezy w szkołach. Myślę, iż kompletnie niezależnie od treści, tylko ze względu na samą sytuację i plan lekcji – zauważa ks. Cieślik.

Głos uczniów powtarza się tu jak kopiuj-wklej. – W przypadku religii wybór będzie prosty choćby dla wierzących osób. Plan lekcji jest przeładowany. jeżeli masz opcję, łapiesz jedną czy dwie wolne godziny. Tu serio nie chodzi o wiarę czy jakiś brak ambicji – mówi nam maturzystka Julia, tym razem nie z Sosnowca, ale z Warszawy.

"Jedna z najtrudniejszych diecezji"


Przypadek Sosnowca jest jednak wyjątkowy. Bo dlaczego akurat ta diecezja znalazła się w czołówce, jeżeli chodzi o odpływ uczniów na religii? To pytanie zadałem jeszcze księdzu Cieślikowi.

– Pracuję w Zagłębiu prawie 33 lata, tu się urodziłem i wychowałem. To trudny teren dla wiary, z różnymi silnymi tradycjami, sięgającymi jeszcze ruchów robotniczych okresu międzywojennego. Dochodzi do tego podział na Śląsk i Zagłębie – opowiada.

Są też regiony w Polsce, gdzie choćby rozporządzenie ministra da się obejść po swojemu. W naTemat pisaliśmy o Czarnym Dunajcu na Podhalu. To matecznik PiS i katolickiego konserwatyzmu, gdzie lekcje religii to niemal świętość.

Od 1 września we wszystkich szkołach w gminie uczniowie mają dwie lekcje religii. Decyzja MEN o zlikwidowaniu jednej lekcji w tygodniu spotkała się tu z takim sprzeciwem rodziców, iż gmina już w ubiegłym roku postanowiła sfinansować drugą katechezę. Przeznaczyła na to 700 tys. zł.

Jak informowała nasza dziennikarka Katarzyna Zuchowicz, lekcje już ruszyły. W większości szkół, do których dzwoniła, chodziło na zajęcia 100 lub blisko 100 proc. uczniów. Odzew był taki, iż burmistrz musiał wszystkim opowiadać, jak to się stało. – Jedni twierdzą, iż jesteśmy ciemnogrodem. Inni, iż moralną stolicą Polski – przekonywał w rozmowie z naTemat.

O komentarz dotyczący sytuacji w diecezji sosnowieckiej poprosiliśmy jej rzecznika. Chcieliśmy dostać więcej danych w tej sprawie. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Idź do oryginalnego materiału