W odpowiedzi na bezczelne ataki mec. Michała Stobnickiego na śp. J. Exc. x. bp'a P. M. Thục'a.

tenetetraditiones.blogspot.com 2 dni temu
Wypociny lidera tzw. "Ruchu Oporu", zasłaniającego się
pseudonimem "wierni świeccy" na stronie "Walka o Wiarę".

22 grudnia ubiegłego roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, na stronie "Walka o Wiarę" (strona lefebrystycznej sekty, tzw. Ruchu Uporu) na Facebooku, pojawił się wpis będący obrzydliwym atakiem zarówno na katolików integralnych, tzw. sedewakantystów, jak również, zwłaszcza, na osobę śp. J.Exc. x. bp'a Pierre Martin'a Ngô Đình Thục'a, za pomocą którego Kościół katolicki zachował do dziś istotną Sukcesję Apostolską. Nie chciałem odpowiadać na te wypociny Sz. P. mec. Michała Stobnickiego, od kilku lat jeżdżącego po Polsce i udającego biskupa (nie podważam tu ważności samej sakry udzielonej Michałowi Stobnickiemu, podważam natomiast jego kompetencje, jest to bowiem człowiek który nie ukończył żadnego seminarium duchownego ani nie odbył żadnej przewidzianej przez Prawo kanoniczne formacji kapłańskiej pod okiem kierownika duchowego, dlatego jego sakra, choć ważna, została przyjęta niegodziwie i świętokradczo, została wyłudzona, i dlatego człowiek ten powinien być przez katolików traktowany w praktyce jak świecki. Pisał o tym śp. x. Antoni Cekada w tekście: Niewyszkoleni i Nietrydenccy: Święcenia Kapłańskie i Kanonicznie Nieodpowiedni), w okresie świąteczno-noworocznym, aby nie dać temu człowiekowi satysfakcji, a czytelników nie odciągać od tego, co w tym czasie powinno być najważniejsze. Nie można jednak pozostawić tego bez odpowiedzi.

Mec. Michał Stobnicki, wcześniej czynny adwokat, w tej chwili
od 2017 r. kapłan, a od 2022 r. biskup sekty "Ruch Oporu",
nie posiadający żadnej formacji ani wykształcenia teologicznego.

Pierwsze, co najbardziej kłuje w oczy, to nazwanie pewnej grupy sedewakantystycznej, która w ubiegłym roku powstała w Polsce mianem "sekty", i to przez człowieka, który w ciągu ostatnich kilku lat pobił wszelkie możliwe rekordy sekciarstwa. Oczywiście Michał Stobnicki (lub jego strona) natychmiast prawdopodobnie stwierdzi, iż osądzam go bezpodstawnie, gdyż tego nie napisał on, ale "wierni świeccy" prowadzący stronę "Walka o Wiarę". Jednak na podstawie wieloletniej i dogłębnej analizy, oraz konsultacji z wieloma osobami, mogę mieć wręcz absolutną, moralną pewność, ze ta strona jest przynajmniej współprowadzona osobiście przez Michała Stobnickiego. Być może nie kłamie on, pisząc o wiernych świeckich, gdyż taka strona może mieć przecież wielu administratorów, a wśród nich większość mogą rzeczywiście stanowić świeccy. Jednak to z pewnością Michał Stobnicki jest tym, który gra tam pierwsze skrzypce. Jest to zresztą oficjalna strona tzw. Ruchu Uporu w Polsce, wielokrotnie wypowiadająca się w sposób autorytatywny, będąca reprezentantem tego środowiska i jego lidera, na której podane są oficjalnie linki oraz adres e-mail, będące oficjalnymi kanałami komunikacji, jest więc niemożliwe, aby nie była ona pod bezpośrednią kontrolą mec. Michała Stobnickiego.


Wracając jednak do zarzutu, wykreowanego przez Michała Stobnickiego, który nazywa tą grupę mianem "sedewakantystycznej sekty", to niech uzasadni on, na jakiej podstawie używa takich słów? To przecież jego ruch od wielu lat, praktycznie od początku swego istnienia, zachowuje się jak sekta, tzn. ukrywa swoją działalność, utajnia, wprowadza jakiegoś dziwnego, obcego Rzymskim Katolikom ducha konspiracji liturgicznej, tajnych zgromadzeń, ukrytych kaplic, utajnionego kultu, niczym u satanistów lub masonów, a nie Rzymskich Katolików integralnych! Pierwszy raz zwróciłem na to uwagę w maju 2022 r., po wizycie bp. Williamsona, która oczywiście była ukrywana do samego końca, i ujawniona dopiero po fakcie (Bp. Williamson w Polsce, bierzmowanie i święcenia kapłańskie. Dlaczego "Ruch Oporu FSSPX" w Polsce ukrywa swój apostolat i zachowuje się jak sekta?). Wówczas miałem jeszcze nadzieję, iż sytuacja się poprawi, a Michał Stobnicki przejrzy na oczy. Niestety, później było już tylko coraz gorzej. W sierpniu 2022 r. Michał Stobnicki przyjął od bp'a Williamsona sakrę biskupią, co oczywiście było ściśle tajne, i zostało ujawnione dopiero 11 miesięcy później [sic!]. Wtedy też na naszej stronie pojawiły się dwa oficjalne oświadczenia, jedno przed ujawnieniem, a drugie już po ujawnieniu konsekracji biskupiej Michała Stobnickiego. Oba były pisane w tonie możliwie przychylnym, ale oczywiście sceptycznym, bo jeszcze wówczas był jakiś cień nadziei, iż sytuacja z czasem się poprawi. Niestety, nadzieja ta była całkowicie złudna. Myliłem się co do Michała Stobnickiego (podobnie jak kiedyś co do M. Woźnickiego, również licząc i mając nadzieję na jego poprawę i nawrócenie).

Dokładnie rok temu Michał Stobnicki przypuścił atak personalny m.in. na dr. Dariusza Olewińskiego, i na moją skromną osobę, nazywając tego pierwszego "pseudoteologiem" a mnie "pseudoredaktorem", co jest rzeczywiście bardzo osobliwe, zważywszy iż on sam nie jest żadnym teologiem (nie ukończył żadnych studiów teologicznych) a w dodatku jest pseudobiskupem, gdyż sama sakra biskupia to za mało, potrzebna pozostało odpowiednia formacja w seminarium duchownym, aby być w ogóle kapłanem, a co dopiero Biskupem! Postaram się to zobrazować trochę przejaskrawionym, ale jednak adekwatnym porównaniem, iż traktowanie Michała Stobnickiego jako biskupa, jest zwyczajnie niepoważne i ośmieszające Kościół! To trochę tak, jakbym ja dziś wsiadł w samolot, poleciał sobie np. do Hiszpanii, do Palmar de Troya, albo do Ameryki Łacińskiej, gdzie znalazł bym sobie jakiegoś biskupa z "trzeciej ligi", któremu bym dobrze zapłacił, i który jutro udzielił by mi wszystkich święceń niższych oraz subdiakonatu, pojutrze wyświęcił by mnie na diakona, za 3 dni na prezbitera, a za 4 dni na biskupa. Za tydzień wrócił bym do kraju jako biskup, jeździł po Polsce, wyświęcał księży, sprawował Msze, udzielał bierzmowania i brał kasę od wiernych... Czy to było by ważne? Możliwe, iż tak. Ale czy to byłoby działanie katolickie, prawowite, sprawiedliwe, godne i zbawienne? Absolutnie, nie. Byłoby to zwyczajne wyłudzenie (kradzież) święceń kapłańskich i biskupich, od Kościoła, który jest ich kustoszem.

jeżeli zaś chodzi o ową sedewakantystyczną grupę, która od kilku miesięcy działa w Polsce, to rzeczywiście, kilka o niej wiadomo. Wiadomo, iż od jakiegoś czasu do Polski przylatuje co jakiś czas J. Exc. x bp. Luis Alberto Madrigal. Pochodzi on z Meksyku, został konsekrowany przez bp. Louisa Vazelisa, więc pochodzi z linii bp. Thuca (bp. Pierre Thuc –> bp. Moises Carmona –> bp. George Musey –> bp. Louis Vezelis). Jest związany z tradycyjnymi franciszkanami z USA, których przełożonym jest J. Exc. x. bp. Giles Butler, pochodzący z tej samej linii. Uznają oni ciekawą tezę, a mianowicie, iż w związku z tym, iż kard. Lienart, który wyświęcił na kapłana oraz konsekrował na biskupa abp. Marcela Lefebvre, był masonem najwyższego stopnia, a więc satanistą, to nie mógł on mieć ważnej intencji sakramentalnej, dlatego też święcenia i konsekracja Marcelego Lefebvra były nieważne, i co za tym idzie, wszystkie dokonane przez niego święcenia i konsekracje były nieważne. W związku z tym traktują oni swoją własną linię jako jedyną ważną, a wszystkich innych (zarówno FSSPX, tzw. Ruch Uporu, jak też sedewakantystów wywodzących się z FSSPX) uznają za nieważnych. Jest to poniekąd podobne myślenie jak wśród zwolenników FSSPV, którzy za nieważne uznają wszystkie święcenia i sakry udzielone przez bp'a Thuca, a siebie samych uważają za jedyną grupę mającą ważne święcenia. Nie jest to jednak powód, aby nazywać ich "sektą". Drugim powodem może być to, iż grupa ta nie ma do tej pory w Polsce żadnej oficjalnej strony internetowej, na której znalazły by się adresy kaplic (a widzimy, na filmiku poniżej, iż podczas jednej z wizyt bp. Madrigal konsekrował w Polsce dwie nowe kaplice) czy wykaz xięży należących do tej grupy, którzy podobno przyjęli ważne święcenia kapłańskie od bp. Madrigala (strona "Walka o Wiarę" sugeruje iż są to : zakonny ks. Leopold P., pustelnik ks. Michał D., ks. Daniel G. oraz ks. Darius O.). Jednak ten sam zarzut można postawić tzw. Ruchowi Uporu, który również nie publikuje ani pełnego wykazu kaplic wraz z adresami, ani wykazu duchownych, którzy otrzymali podobno święcenia "sub conditione" od bp. Williamsona / Stobnickiego. Widzimy więc tutaj pokaz hipokryzji i obłudy Stobnickiego, zarzucającego komuś "sekciarstwo", podczas gdy sam już od blisko 8 lat zachowuje się jak sekciarz, ukrywając swój "apostolat". Poniżej film z kanału bp. Madrigala z wizyty w Polsce:

Nasuwa nam się w tym miejscu wiele ważnych pytań. Czy wymieniony przez Michała Stobnickiego (czy też "wiernych świeckich") ks. Darius O., to nie kto inny jak [ks.?] dr. Dariusz Olewiński, który rzekomo miał kiedyś "pukać" do tzw. Ruchu Oporu? Czy zakonny ks. Leopold P., to nie kto inny jak [ks.?] Leopold Powierża, o którym to w 2022 r. krążyły pogłoski, iż to właśnie on był jednym z tych, którzy wraz z x. Jackiem Bałembą i Dariuszem Kolwalczykiem przyjęli jako pierwsi święcenia "sub conditione" od bp'a Williamsona w maju 2022 r.? W takim razie, dlaczego kapłani ci, zwrócili się jednak do bp'a Madrigala, a nie do Williamsona / Stobnickiego? Czy pustelnik ks. Michał D., to nie kto inny jak [ks.?] Michał Dłutowski, pustelnik z Osuchowej, a ks. Daniel G. to x. Daniel Glibowski (wyświęcony na Chrystusa Króla w Meksyku), znany już wcześniej publicznie w mediach jako "bloger w sutannie", prowadzący bloga Wypłyń na głębię!? Czy powodem tego stanu rzeczy jest fakt, iż Williamson / Stobnicki udzielał tych święceń po kryjomu, bez świadków, gdzieś w zakrystii, poza Mszą św., a więc wbrew temu, co wymagają normy prawno-dyscyplinarne i liturgiczne Kościoła katolickiego? Wg. opinii wielu teologów, sakra biskupia, udzielona poza Mszą św., byłaby nieważna. Może dotyczyć to również święceń wyższych, diakonatu i prezbiteratu. Sakrament święceń jest bowiem nierozerwalnie związany z Sakramentem Ołtarza. Chrystus Pan ustanowił oba te sakramenty tymi samymi słowami i w tym samym momencie – „to czyńcie, na moją pamiątkę”. W tym momencie, powinniśmy więc zapytać, czy duchowni "wyświęceni" sub conditione przez bp. Williamsona, są w ogóle ważnie wyświęconymi kapłanami, skoro w tak rażący sposób naruszał on normy ustanowione przez Kościół? Czy x. Jacek Bałemba, x. Dariusz Kowalczyk i inni, nie powinni w takim razie przyjąć jeszcze raz (a adekwatnie, pierwszy raz!) ważnych święceń kapłańskich od katolickiego biskupa? Co z domniemaną "sakrą biskupią" którą podobno miał przyjąć x. C. M. Viganò? jeżeli ona również odbyła się poza Mszą św., gdzieś po cichu w zakrystii, z pominięciem większości nakazanych przez Kościół obrzędów, to najprawdopodobniej była nieważna. Biorąc to wszystko pod uwagę, całkowicie nie dziwi fakt, iż ci kapłani udali się po ważne święcenia do innego biskupa, gdyż bp. Williamson, ani tym bardziej niedouczony Stobnicki, nie dawali im żadnej pewności uzyskania pewnych, ważnych święceń. W tak poważnych sprawach nie można stawiać na półśrodki!

Ostatnią rzeczą, na jaką trzeba tu odpowiedzieć, to bezczelny atak Michała Stobnickiego na osobę śp. J. Exc. x. bp'a P. M. Thục'a. Stobnicki pisze coś o kreowaniu mitu wielkiego i jedynego obrońcy wiary tragicznej postaci wietnamskiego Arcybiskupa Pierre Martina Thuca, podczas gdy to on jak widać kreuje mit tragicznej postaci Arcybiskupa Marcela Lefebvre, który również należy obalić, gdyż jest to mit bardzo szkodliwy, powtarzany zarówno przez FSSPX, tzw. Ruch Uporu, a choćby część indulciarzy i konserwatystów Novus Ordo. Otóż, abp. Lefebvre nie był żadnym bohaterem ani obrońcą wiary, Atanazym naszych czasów etc. Abp. Lefebvre, podobnie jak bp. Thuc, wielokrotnie próbował się pojednać z modernistami. Różnica pomiędzy abp. Lefebvrem, a bp. Thuc'iem polega na tym, iż ten pierwszy nigdy nie miał odwagi, aby wprost odrzucić fałszywą, modernistyczną hierarchię, i jasno zadeklarować, iż na Stolicy Apostolskiej mamy w tej chwili wakat, a posoborowi uzurpatorzy są fałszywą hierarchią nie posiadającą autorytetu władzy Chrystusa, a ten drugi taką odwagę miał! Ten drugi napisał słynną deklarację episkopalną w Monachium w 1982 roku, w której odrzucił "Sobór Watykański II, Novus Ordo Missae, a w szczególności godność Jego Świątobliwości papieża Jana Pawła II", tym samym oficjalnie odrzucił on modernistyczny Neokościół i dał nam przykład postępowania, którego nigdy nie dał nam abp. Lefebvre, który jednego dnia nazywał JPII "antychrystem", aby następnego dnia nazywać go "Ojcem Świętym", nigdy jednak nie powiedział wprost, iż JPII nie jest papieżem, ponieważ po prostu był zwyczajnym tchórzem i się bał (są świadectwa m.in. spowiednika abp. Lefebvra, który mówił iż ten był od 1988 roku non una cum Wojtyła, jednak nigdy tego nie zadeklarował publicznie). Mamy więc do czynienia z jednej strony z biskupem który nie bał się zadeklarować stanowiska integralnie katolickiego publicznie, ani wiele razy konsekrować biskupów dla sprawy katolickiej, który co prawda później wycofał się z tego i próbował pojednać z modernistami, ale ostatecznie nie ma żadnych dowodów na to, iż zmarł uznając Wojtyłę za prawdziwego papieża, a przede wszystkim który pozostawił po sobie kontynuację tego prawdziwego katolickiego Ruchu Oporu, czyli odrzucenia modernistycznej hierarchii na czele z pseudo-papieżami, a z drugiej strony mamy człowieka który cały czas lawirował i kluczył, wielokrotnie próbował się pojednać z modernistami, nigdy nie wydał tak jednoznacznej deklaracji doktrynalnej w której odrzucił by modernistycznych pseudo-papieży, który do końca życia pozostawał publicznie przy stanowisku uznawania modernistów za prawowitą i legalną hierarchię, i pozostawił po sobie ten fałszywy "Ruch Oporu", czyli współczesne FSSPX które jedną nogą już jest w Neokościele, oraz tzw. Ruch Uporu bp'a Williamsona, które kontynuuje ten bardziej radykalny kurs, przy jednoczesnym braku jasnego postawienia sprawy – czyli stwierdzenia iż ci ludzie nie są prawdziwą hierarchią Kościoła katolickiego.

Szczytem obłudy i hipokryzji Stobnickiego jest wyciąganie zdjęć abp. Thuca, na których najprawdopodobniej uczestniczył on lub odprawiał NOM. Jest to szczególnie obrzydliwe zwarzywszy na fakt, iż abp. Lefebvre, którego próbuje on wybielać, również odprawiał NOM, co nie jest żadną tajemnicą. Aż do lat 80'tych abp. Lefebvre korzystał z tzw. Mszału przejściowego lub soborowego, z 1965 r. Dopiero wówczas, gdy narzucił całemu FSSPX Mszał z 1962 r., sam również zaczął odprawiać wg. tego Mszału, wcześniej jednak odprawiał jak mu się podobało, podobnie też w seminarium FSSPX w Écône, nauczano wg. mieszanych rubryk, wg. uznania, tzn. jak się podobało abp. Lefebvre. Była to więc własna "liturgia z Écône", kilka mająca wspólnego z tradycyjną liturgią rzymską, będąca mieszanką Mszału Roncalliego z 1962, Mszału Montiniego z 1965, niektórych zwyczajów francuskich i osobistych upodobań abp. Lefebvra. Wcześniej jednak, jeszcze przed założeniem seminarium w Écône, abp. Lefebvre kilka razy celebrował Novus Ordo Missae:





Śmieszy mnie fakt, iż oni robią z abp. Lefebvre'a bohatera, a z bp. Thuca modernistę. Przecież to ten pierwszy był w jedności z modernistami... To dzięki niemu istnieje FSSPX, które cały czas robi żałosne umizgi wobec arcyheretyka Bergoliusza, oraz tzw. Ruch Uporu, który stoi niejako w rozkroku, jedną nogą tu a drugą tam, i nie potrafi się jasno opowiedzieć po żadnej ze stron... W przeciwieństwie do tego, szkodliwego, wątpliwej jakości "dziedzictwa", bp. Thuc pozostawił po sobie piękne dziedzictwo, wielu wspaniałych biskupów i kapłanów, jasno dziś świadczących o integralnej Wierze katolickiej! Choć ani jeden ani drugi nie był "bohaterem bez skazy", to obaj przyczynili się do tego, aby Msza św., ważne sakramenty i Sukcesja Apostolska przetrwały w Kościele, a jeżeli chodzi o zachowane po nich dziedzictwo w postaci integralnej doktryny, to zdecydowanie więcej prezentują dziś spadkobiercy bp'a Thuca, który co prawda wyświęcił także kilku niewłaściwych kandytadów, ale w przeciwieństwie do abp'a Lefebvra nie wyświęcił ludzi bez kręgosłupa, sprzedawczyków i zdrajców tradycji takich jak bp. Fellay... „Po owocach ich poznacie!” – jakie są owoce lefebryzmu, to każdy widzi. Oficjalne FSSPX, będące już w praktyce częścią oficjalnego Neokościoła, czyli fałszywej modernistycznej sekty, oraz tzw. Ruch Uporu, sam będący de facto sektą, ukrywający się i nie potrafiący zająć jasnego stanowiska teologicznego wobec modernistycznych uzurpatorów, odrzucając ich jako fałszywą pseudo-hierarchię.

Nie pozwolę więc nigdy na tym podobne ataki na tego wielkiego Prałata, i to przez ludzi tak nikczemnego pokroju, jak p. mec. Michał Stobnicki. Non possumus!

Michał P. Mikłaszewski, redaktor naczelny
Idź do oryginalnego materiału