Św. Maksymilian Kolbe i „niewidzialna ręka masonerii”
prawda-nieujawniona.blogspot.com 2 dni temu
Św. Maksymilian Kolbe i „niewidzialna ręka masonerii”
(fot.media)
Św. Maksymilian Maria Kolbe już przez sobie współczesnych
krytykowany był, iż zbyt łatwo daje wiarę pogłoskom o „niewidzialnej
ręce masonerii”, która wpływa na wszystkie dziedziny życia, dążąc do
wywrócenia porządku w narodach niegdyś chrześcijańskich. Dziś Wielki
Mistrz Wielkiego Wschodu Francji już tylko „przypomina” rządzącym o
„obowiązku” zachowywania laickości, która w całym post-chrześcijańskim
świecie stała się obowiązującą definicją państwowości. Co powiedzieliby
dawni naiwni krytycy „teorii spiskowych”, gdyby dożyli dzisiejszych
czasów?
Dawna mądrość katolicka nie omijała szerokim łukiem ekumenizmu
świadomości, iż cnota Bożej miłości w człowieku jest jak medal, który z
konieczności ma dwie strony. Na awersie widnieje miłość Boga i
wszystkiego, co od niego pochodzi, ale i rewers nie pozostaje pusty –
logiczną konsekwencją musi znaleźć się na nim wszystko, co Bogu jest
przeciwne. Ta prawda rodziła w dawnych katolikach – począwszy od
papieży, a skończywszy na prostym rolniku odrywającym rękę od pługa, by
przeżegnać się przed pobliską kapliczką – postawę zdecydowanego
sprzeciwu wobec zła. Władztwo upadłego anioła, na tym świecie – wraz z
wydanymi przezeń herezjami, schizmami i rozmaitymi sekciarskimi
związkami – nie czyniło szatana nigdy dla ludzi Kościoła partnera do
dyskusji, ale po prostu ustawiało we wrogim obozie, z którym – w sensie
duchowym, a nieraz i dosłownym – pozostawali oni w stanie permanentnej i
nieubłaganej wojny. Świadomość tego stała u początków powołania takich
instytucji jak Święta Inkwizycja, istniejąca po to, by ratować dusze
przed zatraceniem w odmętach tej wojny. Zainspirowała również tak
wspaniałe czyny chrześcijańskiego rycerstwa jak wyprawy krzyżowe.
XX wiek ze sztandarem Lucyfera
Nie trzeba nikogo przekonywać, iż wiek XX jest w dziejach ludzkości
okresem naznaczonym piętnem zła, które można by porównać jedynie z
szarżą rozszalałych hufców diabelskich (II wojna światowa) i mrocznym
panowaniem „księcia tego świata” (Związek Sowiecki oraz okupowane
przezeń państwa). Bylibyśmy jednak niesłychanie krótkowzroczni, gdybyśmy
całe zło tego stulecia zrzucili na karb kilku nienasyconych dyktatorów,
zapominając o poprzedzającym je długim maratonie, w którym pałeczkę
przekazywały sobie kolejne emanacje chaosu i rozbicia – od wystąpienia
Lutra i poprzedzających go pomniejszych herezji, poprzez ukształtowanie
się bezbożnej antyfilozofii, do powstania najupiorniejszego związku w
dziejach ludzkości – masonerii. Widząc nienawiść tej organizacji do
odwiecznego porządku, jaki Bóg ustanowił na świecie, wyrażonej w
rewolucji zaplanowanej pośród mroków francuskich lóż, trudno nie odnieść
wrażenia, iż stanowi ona apogeum tego, co może z siebie wydać ludzkie
serce opętane złem. Wiek XX – jak każdy, w którym wybuchło ono ze
szczególną siłą – wydał swoich szczególnych świętych wojowników. Ich
specyficzny dramat polegał na tym, iż przyszli na świat w czasach
porewolucyjnych, w których Kościół był wprawdzie jeszcze dość silny
duchem, ale tracił wszelkie świeckie podpory swej potęgi – państwo
kościelne pod zarządem papieża i europejskie państwa wyznaniowe gotowe
do wystawienia wojsk w odpowiedzi na sygnał Głowy Kościoła. Można sobie
wyobrazić ów gniew przemieszany z bezsilnością, gdy katolicy ówcześni
widzieli jak pod dyktando Wielkich Mistrzów światowej masonerii świat
stawał się coraz bardziej zlaicyzowany, a duch bojowy wśród niegdyś
chrześcijańskich narodów zamarł do tego stopnia, iż nie było już szans
na zakrojone szeroko działania wojenne dla zachowania starego porządku.
Dwudzieste stulecie po Chrystusie było też czasem, gdy masoneria
zaczęła działać wyjątkowo zuchwale i coraz głośniej wykrzykiwać swoje
postulaty – widząc, iż spełniają się one jeden po drugim (zniszczenie
Państwa Kościelnego, destrukcja instytucji rodziny poprzez wprowadzanie
„ślubów” cywilnych i rozwodów etc.). Szaleńczą pychę, z jaką występowała
wówczas owa sekta, opisał św. Maksymilian Maria Kolbe, naoczny świadek
rzymskich obchodów dwusetnej rocznicy powstania wolnomularstwa. Młody
Kolbe wspominał istną czarną procesję, jaka przeszła w tym dniu ulicami
Wiecznego Miasta, powiewając sztandarami z wizerunkiem Lucyfera
miażdżącego pod stopami św. Michała Archanioła. Z niektórych okien
spuszczono płachty z podobnym przedstawieniem, a po mieście krążyły
ulotki głoszące, iż „diabeł będzie rządził na Watykanie, a papież będzie
jego gwardią szwajcarską”.
Rycerska stal przekuta w miecz ducha
Po tym rzymskim horrorze brat Maksymilian doszedł do wniosku, iż w
działalności tego związku, który określił potem jako „masońską mafię”
ogniskuje się cel walki. Jeszcze tego samego dnia Kolbe wraz z sześcioma
współbraćmi założył Milicję Niepokalanej, której celem było nawracanie
„przede wszystkim masonów”. Dlatego też w tradycyjnej wersji wezwania „O
Maryjo bez grzechu poczęta…” dodawanego po każdej dziesiątce Różańca
świętego Maksymilian i jego wierni modlili się słowami: „i za
wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami i
poleconymi Tobie”.
Program ten realizowany był nie tylko poprzez modlitwę i akty
strzeliste. Ojciec Maksymilian angażował się osobiście w zdobywanie dla
Chrystusa najbardziej zatwardziałych członków sekty. Tak było w
przypadku znanego międzywojennego pisarza Andrzeja Struga, będącego
jednocześnie masonem 33. stopnia i Wielkim Mistrzem warszawskiej loży.
Kolbe ze zdumieniem wspominał zatwardziałość tego szanowanego literata,
gdy przychodziło do rozmowy o znienawidzonej przezeń religii
katolickiej.
Święty rozumiał dzieje XIX i XX wieku jako zmaganie Niepokalanej z
siłami zła. Zwracał uwagę na różne odsłony tej walki. „Że Francję
opanowali masoni, to nie ulega żadnej wątpliwości” – pisał, zwracają
uwagę, iż cała tamtejsza nagonka na Kościół to „nic innego jak tylko
wykonanie uchwał Wielkiego Wschodu”. Na te wydarzenia Niebo odpowiadało
szczególnymi znakami. „Dlatego też i Niepokalana szczególniejszą opieką
otoczyła ten kraj. Tu raczyła objawić swój «Cudowny Medalik» w roku 1830
i tu w Lourdes, w roku 1858 objawiła się ubogiej dziewczynce
Bernadetcie wzywając do pokuty i zachęcając własnym przykładem do
odmawiania Różańca. I tu sama nazywała siebie: «Jam jest Niepokalane
Poczęcie»”. Takie atrybuty duchowej potęgi Bóg przekazywał katolikom,
gdy dawne ostoje katolickiej cywilizacji pogrążały się w marazmie.
Walka na wszystkich frontach współczesności
„«My Kościoła nie zwyciężymy rozumowaniem, ale psuciem
obyczajów», uchwalili na zjeździe masoni. I poczęli siać niemoralność
przez teatry, kina, książki, czasopisma, obrazy, rzeźby itd.” – pisał
św. Maksymilian w jednym z numerów „Rycerza Niepokalanej”. Samo zresztą
czasopismo powstało w odpowiedzi na gorące apele papieży, od bł. Piusa
IX do św. Piusa X, by potędze liberalnej prasy przeciwstawiać dobrą
prasę katolicką. Franciszkanin zdawał sobie sprawę, iż masoneria, którą
Kolbe określał mianem „głowy piekielnego węża”, zwykle nie walczy z
karabinem w ręku, prowadzi jednak wojnę znacznie straszliwszą – mającą
wyniszczyć i od środka zdegenerować istotę ludzką, odrywając ją od
wszelkich nadprzyrodzonych pojęć i wpływu łaski Bożej.
Innym frontem, na którym redaktor naczelny „Rycerza…” widział
zepsucie szerzone przez masonerię była coraz bardziej nieskromna i
wyuzdana moda, którą określał jako „za przeproszeniem – świńską”,
ubolewając, ile dusz ginie przez ten bezwstyd. Ojcu Maksymilianowi
zarzucano wtedy przesadę, twierdząc, iż zbyt łatwo daje wiarę istnieniu
międzynarodowego spisku, w którym masoni, żydzi i socjaliści
współdziałają we wspólnym celu zrewolucjonizowania świata. O ile
wówczas, kiedy obyczaje społeczne nie były jeszcze tak dogłębnie
wywrócone, podobne oskarżenia o „naiwność” miały jeszcze pewne podstawy,
o tyle w dzisiejszych czasach, o których śmiało możemy powiedzieć, iż
stanowią realizację wszystkich rewolucyjnych ideałów – nie sposób nie
przyznać racji przenikliwej ocenie świętego sługi Niepokalanej, wedle
którego „niewidzialna ręka masonerii” zaczyna przenikać do wszystkich
dziedzin życia.
Dlatego warto pamiętać, iż ów antymasoński aspekt działalności
św. Maksymiliana Marii Kolbego nie jest tylko jakimś wątkiem ściśle
historycznym, który dziś traci na aktualności. Masoneria nie musi już
tak zuchwale jak dawniej podnosić głowy, ponieważ współczesne liberalne
demokracje stanowią spełnienie wszystkich jej marzeń na temat nowego
porządku świata. Nie oznacza to jednak, iż przestała ona istnieć, a
przede wszystkim, iż skutki jej działań w jakiś sposób rozeszły się czy
rozejdą po kościach. Obierając św. Maksymiliana za patrona naszej
własnej walki o zbawienie, pamiętajmy, iż ta walka osadzona jest w
konkretnym kontekście i nie mniej ważne niż kształtowanie własnej
doskonałości chrześcijańskiej okazuje się staranie, by świat, począwszy
od rodziny, powracał do tego porządku, który skutecznie wywróciły
wieloletnie podchody i szturmy rewolucji.