Jedynym wygranym tego spotkania jest Władimir Putin i Rosja. I to jest w nędznym spektaklu walki o pokojowego Nobla odgrywanym przez prezydenta USA najsmutniejsze.
Zacznijmy od tego, co wynika z tego spotkania. Wszystko wskazuje na to, iż jeżeli chodzi o przybliżenie się do pokoju, to absolutnie nic. Usłyszeliśmy wiele pustych słów Donalda Trumpa, który mówił o tym, iż „przybliżono się do pokoju” (tłumacząc to na zwyczajny język, można powiedzieć, iż „nic nie ustaliliśmy”), iż „będą go obgadywać” (w normalnym języku znaczy to, iż media i światowi politycy ocenią to spotkanie negatywnie) i wreszcie, iż liczy na biznes z Rosją (co oznacza, iż Putin znowu zwodził go takimi możliwościami).

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Władimir Putin, choć mówił dłużej, był bardziej konkretny i przyznał, iż w istocie nic nie ustalono, a potem jasno wyraził swoje geopolityczne credo: „Wydarzenia w Ukrainie są fundamentalnymi zagrożeniami dla naszego bezpieczeństwa. Zawsze uważałem, iż naród ukraiński jest narodem bratnim, jakkolwiek dziwnie może to nie brzmieć w obecnych warunkach. Wszystko to, co się dzieje, jest dla nas wielkim bólem. Nasz kraj szczerze zainteresowany, aby skończyć z tą sytuacją. Aby Ukraina była uregulowana w sposób długoterminowy, powinny zostać zaadresowane wszystkie przyczyny pierwotne kryzysu i odbudowanie sprawiedliwej równowagi bezpieczeństwa w Europie” – mówił.
Co to oznacza? W wielkim skrócie tyle, iż dopóki Ukraina nie wróci geopolitycznie na jego stronę, dopóki NATO nie zostanie odepchnięte od Rosji (a te elementy dotyczą Polski i państw bałtyckich), dopóty pokoju nie będzie. I właśnie w tej sprawie Putin wyraził nadzieję, iż nikt nie będzie przeszkadzał…
Tyle, jeżeli chodzi o słowa, które padły. Ale są jeszcze obrazy, nie mniej w polityce ważne. Władimir Putin, zbrodniarz wojenny, jest witany przez prezydenta USA (określanego liderem wolnego świata) oklaskami. Człowiek ścigany na świecie za zbrodnie w Ukrainie wita się z uśmiechem z prezydentem Trumpem, lekceważy pytania dziennikarzy o swoje zbrodnie, dyktuje warunki spotkania. To jest prawdziwy obraz tego spotkania. jeżeli ktoś na nim zyskał, to wizerunkowo wyłącznie Putin. Donald Trump zaś po raz kolejny pokazał, iż ani na geopolityce się nie zna, ani jej nie rozumie. I iż jedyne, co go interesuje to obsesyjny cel, jakim jest… pokojowy Nobel.

Trump nie umie, nie jest w stanie, nie chce odrzucić umizgów zbrodniarza, i wciąż daje się zwodzić urokowi KGB-isty
Tomasz P. Terlikowski
Poza tym pokojowych konkretów na Alasce nie było żadnych. Ani słowa o zawieszeniu broni, ani słowa o wstrzymaniu ataków na niewinnych, ani słowa o zawieszeniu ofensywy. Cywile przez cały czas będą ginąć, bo Rosja nie osiągnęła swoich celów, a USA nie chcą (Zachodnia Europa zaś sama nie jest w stanie) postawić tamy jej zbrodniczym działaniom. Ukraina przez cały czas będzie krwawić, bo Trump nie umie, nie jest w stanie, nie chce odrzucić umizgów zbrodniarza, i wciąż daje się zwodzić urokowi KGB-isty.
I choćby jego „groźne miny”, ostrzeżenia, przesuwane w nieskończoność ultimata, pokazują, iż tak właśnie jest. Prezydent USA ma narzędzia, by koniec tej wojny przyspieszyć, ale ich nie używa. Zamiast tego serwuje nam spektakl z sobą samym (jego zdaniem, bo w istocie rolę główną w tym spektaklu odgrywa Putin) w roli głównej. My mamy siedzieć i oglądać jego kolejne sukcesy – a to, iż ludzie giną, iż Ukraina się wykrwawia, a Putin realizuje swoje geopolityczne cele, nie ma znaczenia.
Jeśli jednak mówimy o konkretnych skutkach tych rozmów, to pozostało kilka, kluczowych z perspektywy politycznej i geopolitycznej. Putin dostał kolejną porcję czasu, by realizować swoje cele militarne. Trump uległ jego urokowi i pozwala mu (tak, odpowiedzialność za to spada właśnie na niego) przez cały czas prowadzić działania wojenne i przez cały czas mordować cywilów.
Putin – i to jest drugi jego zysk – zobaczył na własne oczy, iż Trumpa można zwodzić w nieskończoność, bo jego relacja z rzeczywistością funkcjonującą poza jego emocjami, jest nikła. A to oznacza, także dla nas w Polsce, iż świat, nasza jego część, jest w coraz bardziej niebezpiecznej sytuacji. jeżeli za miraż pokojowego Nobla Trump może „sprzedać” Ukrainę, to naiwnością jest twierdzenie, iż nie może sprzedać Polski.
I na koniec, jeszcze jedno. Jest błędem uznanie, iż to, co wydarzyło się na Alasce, jest analogiczne do tego, jak Zachód oddał Związkowi Sowieckiemu Europę Środkową w Jałcie. Jest błędem, bo z perspektywy zachodniej (niezależnie od ceny, jaką nam przyszło za to zapłacić) Jałta była czystym zyskiem, bo stworzyła warunki do spokojnej odbudowy Europy. Owszem za ten rozwój zapłacili wolnością Polacy, Czesi, Słowacy, Litwini czy Łotysze, ale geopolitycznie to był zysk Zachodu (Stalina i ZSRS także). Dzisiaj na spektaklu Trumpa zyskuje tylko Putin. Nikt więcej. I to jest kluczowa różnica.
Przeczytaj również: Applebaum: Trump nie rozumie gry prowadzonej przez Putina