Porsche nie dla Jezusa? Jak polityczna poprawność wymazuje rzeczywistość

stacja7.pl 1 rok temu

Po internetowym oburzeniu firma „przeprosiła urażonych“, przywracając oryginalny wygląd otoczenia. Tylko tutaj nie chodzi o obrazę czy uczucia religijne, ale zwykły zdrowy rozsądek i… rzeczywistość. Czuję się dziwnie, iż w ogóle muszę o tym pisać.

W starożytnym Egipcie jedną z największych kar, jaką można było wymierzyć pokonanemu władcy było wydłutowanie jego wizerunków oraz imienia z pomników oraz płaskorzeźb. Podobny zabieg – choć dotyczący symboli religijnych – widziałem na świątyniach w Kambodży, gdzie w zależności od preferencji aktualnego hegemona, te same przestrzenie „przerabiano“ na hinduskie lub buddyjskie. W tym sensie chęć ingerowania w otaczającą nas rzeczywistości post factum, jest być może tak stara, jak ludzkość, władza, pieniądze i wiara.

Czytaj także >>> Rytuał „smoczego oddechu” zamiast Eucharystii. W pustkę po chrześcijaństwie wkracza „nowa duchowość”

Manipulowanie rzeczywistością i poprawność polityczna w marketingu

Wszelkie tego typu zabiegi do tej pory pozostawiały jednak blizny. Choć nie można było odczytać imienia faraona lub kapłana, nie dało się ukryć, iż komuś zależało na dokonaniu ingerencji. Dłuto nie należy do subtelnych narzędzi. Niestety w XXI wieku cenzura doszła do takiego poziomu, w którym dłużej nie da się już odróżnić prawdy od cyfrowych manipulacji. Politycy mówią rzeczy, których nigdy nie powiedzieli, zdjęcia oraz wideo przerabia się w dowolny sposób, prawda staje się czymś względnym, mierzalnym nie faktami, ale zasięgiem i emocjami.

O ile trudno się dziwić, iż mając podobną broń, ludzie oraz państwa będą ją wykorzystywać do wojen informacyjnych, oszustw i łatwego wzbogacenia, o tyle nie przestaje zaskakiwać, z jaką lekkością manipulowanie rzeczywistością oraz poprawność polityczna zagościła we współczesnym marketingu. Przypominam sobie debatę, która przetoczyła się przez polską publicystykę w 2014 r., gdy MSZ opublikowało film reklamujący polską turystykę, ale z niewiadomych przyczyn z Giewontu zniknął krzyż. Podobno nie pasował estetycznie do zbliżenia na głowę „śpiącego rycerza“, ale traf chciał, iż innej nie mamy.

Czytaj także >>> Prymas Polak: „Kościół to nie miejsce na agitację polityczną. Zasada ta dotyczy Jasnej Góry, Lichenia, Gniezna i każdej świątyni bez wyjątku”

„Usunięto charakterystyczny punkt orientacyjny”

Niestety coraz częściej przekonuję się, iż świat – takim, jaki jest, ze swoją historią i tradycją – coraz częściej staje się balastem dla agencji reklamowych, które chciałby go widzieć bez symboli, tożsamości i dziedzictwa. Jak w dystopii, w której jednego miasta i jego architektury nie da się odróżnić od drugiego.

Właśnie tak zachowała się firma Porsche, która z okazji 60. rocznicy wprowadzenia na rynek kultowego modelu 911, postanowiła pokazać go nie tylko w salonie, ale również w przestrzeni miejskiej. Padło na malowniczą Lizbonę oraz monumentalny Most 25 Kwietnia, za którym znajduje się mierząca 25 metrów figura Chrystusa Króla „Christo Rei“, oraz postument, pełniący rolę sanktuarium. I właśnie ten element, czyli pomnik Jezusa, został poddany obróbce cyfrowej, znikając ze wszystkich ujęć. To trochę tak, jakby nakręcić film w Rio de Janeiro, pozbywając się z plenerów z monumentem Chrystusa Zbawiciela.

Hey, @Porsche , why did you erase the statue of Jesus Christ from your video filmed in Lisbon? pic.twitter.com/VxcfUBrN8D

— Alex B. (@maisumcarneiro) August 5, 2023

Krzyż to nie kompas

Technologia umożliwia znacznie bardziej zaawansowane rzeczy, nie odpowiada jednak na pytanie: po co to robić?

W czym majaczący w tle sportowego auta pomnik przeszkadzał? Kogo potencjalnie gorszył? Dlaczego element, który jest na stałe wpisany w otoczenie portugalskiej stolicy i przyciąga turystów, nagle dla niemieckiego producenta samochodów okazał się niewygodny? Tego się niestety nie dowiemy. Widząc jednak oburzenie internautów, firma przywróciła oryginalny wygląd Lizbony, publikując kuriozalne oświadczenie. – We wcześniej przesłanej wersji filmu promującego 911 S/T usunięto charakterystyczny punkt orientacyjny. Był to błąd i przepraszamy za ewentualne urażenie odbiorców. Oryginalny film jest teraz dostępny online – stwierdziła rzeczniczka firmy na łamach „Daily Mail“.

Nie wyjaśniono jednak dlaczego celowo usunięto pomnik. Nie nazwano go również po imieniu, zamiast tego określając „charakterystycznym punktem orientacyjnym“. Skoro przyznano się do błędu i „ewentualnego urażenia odbiorców“ – raz jeszcze – na czym polegał błąd? Nie znam ludzi urażonych znikaniem „punktów orientacyjnych“. Nie są nimi również symbole religijne – krzyż to nie kompas.

Trudno stwierdzić, czy to świadoma polityka marki czy nadgorliwość kogoś z agencji odpowiedzialnej za wideo, ale jedno nie ulega wątpliwości – tworząc świat, w którym polityczna poprawność wypiera rzeczywistość, ryzykujemy coś znacznie więcej niż utratę „poczucia komfortu“. Życie to nie wystylizowana reklama luksusowej marki, ale mozaika tradycji, religii oraz stylów architektonicznych, które czynią Europę kolebką cywilizacji Zachodu. Wypierając się tej złożoności, piłujemy gałąź, na której wszyscy siedzimy. I w tym sensie zgoda – brak pomnika Chrystusa, jest jak utrata „punktu orientacyjnego“.

Krzysztof Ziemiec: „Jako wierzący rodzice trafiliśmy na najtrudniejszy moment do przekazywania wiary”
atom
Idź do oryginalnego materiału