Rozmaite tematy
Dodano: 1.06.2025

Płonąca pochodnia modlitwy
Tytułowe określenie: płonąca pochodnia modlitwy zostało użyte w watykańskim dokumencie o modlitwie poprzedzającym Rok Jubieleuszowy 2025. Określało ono wspólnoty kontemplacyjne, które swoim życiem trzymają wciąż jaśniejącą tę pochodnię, która rozświetla drogę, rozjaśnia życiowe zapętlenia, rozgrzewa zziębnięte serca i umysły.
Zainspirowana tymi słowami przygotowałam tomik ze zbiorem myśli na każdy dzień świętej Elżbiety od Trójcy Świętej, karmelitanki bosej, w którym możemy odkryć jej duchowy świat skoncentrowany na Bogu żyjącym w duszy, a także jej życie i drogę modlitwy.
Elżbieta Catez żyła zaledwie 26 lat, z czego pięć we francuskim Karmelu w Dijon. Urodziła się 18 lipca 1880 roku w Garnizonie wojskowym w Avor, gdzie stacjonował jej ojciec, Józef Catez. Wyrazista, żywiołowa i dynamiczna osobowość Elżbiety objawiała się od samego początku jej życia, co ją różniło od spokojnej i łagodnej młodszej siostry Małgorzaty. Żywa, popędliwa, złoszcząca się szybko, Elżbieta była jak nieujarzmiony wulkan wyrzucający na wszystkie strony swoją energię, zapał, wrażliwość. gwałtownie jednak zaczęła nad sobą pracować – ucząc choćby swoją lalkę modlitw i adekwatnego klęczenia.
Bóg i muzyka, to dwa kierunki, w jakich skanalizowała się energia i wrażliwość Elżbiety. Jeszcze przed wstąpieniem do Karmelu napisała w liście: „Abym uczyniła z mego życia ustawiczną modlitwę”. Bóg, którego obecność odkryła w głębi serca, przez co nazywa je „niebem na ziemi” zogniskował jej uwagę i całą energię. Gotowa była zatem zrezygnować z dobrze zapowiadającej się kariery pianistki z propozycją przejścia z konserwatorium w rodzinnym Dijon do tego w Paryżu. Tuż przed wstąpieniem do Karmelu (po długo odwlekanej zgodzie matki) została laureatką pierwszej nagrody pianistycznej konserwatorium w Dijon. Pozostawiła jednak muzykę zbudowaną z dźwięków, by zanurzyć się w tę utkaną z ciszy, pełną Bożej Obecności…
Do wyczekiwanego i upragnionego Karmelu w Dijon wstąpiła w sierpniu 1901 roku, a w listopadzie 1906 umarła w zakonnej infirmerii. Dotknięta ciężką chorobą (prawdopodobnie choroba Addisona), która niesie ze sobą oprócz bólu, wielkiej słabości, niemożności przyjmowania posiłków, także wahania nastroju i depresję – Elżbieta tymczasem z niesamowitą pogodą ducha szybowała w łono Trzech – jej Miłości.
Wiele z jej myśli zawartych w tym tomiku może nas przerastać, wydawać się odległymi od naszej skromnej duchowości. Niech jednak nie przeraża nas ich niebosiężność, bo Elżbieta wskazuje nam tym samym kierunek naszego duchowego rozwoju. Ona przeżywała „niebo na ziemi”, wpierw za mocną zasłoną wiary, a z czasem, z coraz głębszym przeczuciem i doświadczeniem wielkości, potęgi, piękna i miłości obecnego w niej Boga.
Elżbieta z całą żarliwością jej kochającego serca weszła w proste życie Karmelu koncentrując się na Bogu, wzrastając w głębokiej wierze, w pełnym zdaniu się na Boga. Charakteryzowała ją też wielka wrażliwość serca, uważność, uległość względem Bożego działania – była jak struna liry czy harfy pod delikatnym dotknięciem Artysty dusz.
Nieustannie powracającym wątkiem w zapiskach Elżbiety jest odkrycie „bycia zamieszkaną” przez Boga w głębi własnego serca, a w konsekwencji stawanie się Uwielbieniem Trójjedynego Boga, czy jak to ona określa: Laudem gloriae – Uwielbienie Sławy [Chwały] Boga. To ostatnie określenie zaczerpnięte jest z listów św. Pawła, którymi nieustannie się karmiła i które kształtowały jej duchowość.
Jak napisała w jednym z listów:
„W niebie moim posłannictwem będzie pociąganie dusz, pomagając im wyjść z siebie,
aby przylgnąć do Boga poprzez bardzo prosty i pełen miłości odruch,
oraz na strzeżeniu ich w tym wielkim milczeniu wewnętrznym, które pozwala Bogu
odcisnąć się w nich i przekształcić je w Niego samego”.
U Elżbiety nie znajdziemy systematycznej nauki o modlitwie, ale jej pisma są pełne drobnych podpowiedzi, rzucanych jakby mimochodem, naturalnych, lekkich jak swobodne uderzenia klawiszy pianina czy pociągnięcia strun harfy, jak wolna i niezależna wokaliza, która reaguje na natchnienia serca – a wszystko w rytmie miłości i łaski.
s. Elżbieta