Otyłość, choroba i grubancypacja

2 tygodni temu
Zdjęcie: Katarzyna Głowińska


Zdarza się nam słyszeć: „W Auschwitz nie było ludzi grubych”. Stygmatyzacja i wykluczenie, które bardzo często są naszym udziałem, nie pomagają w mierzeniu się z chorobą – mówi Katarzyna Głowińska.

Katarzyna Jabłońska: Drugą w kolejności grupą, która najczęściej spotyka się w internecie z krytycznymi komentarzami, są osoby z nadwagą. Takie dane przynosi opublikowane w połowie marca badanie „Piekło to inni, czyli jak zmienia się hejt w internecie?”. Co powiedziałaby Pani tym, którzy tak negatywnie wypowiadają się na temat osób z otyłością?

Katarzyna Głowińska: Zapytałabym, czy mają świadomość, iż otyłość to choroba, która wiąże się z możliwością wystąpienia ponad 200 powikłań i może prowadzić do przedwczesnej śmierci. Bo w otyłości chodzi nie tylko o estetykę, czyli o wygląd, który chyba w większości odpowiada za tak krytyczną ocenę osób chorych na otyłość. My borykamy się z wieloma bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi. Dodatkowo stygmatyzacja i wykluczenie, które bardzo często są naszym udziałem, nie pomagają nam w mierzeniu się z chorobą. Tym bardziej, iż zdarza się nam doświadczać ich także w gabinetach lekarskich.

Przygotowany przez Vingardium Grubiosa w 2023 r. raport „«Nie myślała Pani o schudnięciu?» Doświadczenia grubych osób w kontaktach z ochroną zdrowia” przynosi szokujący materiał na ten temat. Pokazuje, iż w gabinecie lekarskim osoby z otyłością bywają nie tylko poniżane, ale też odmówiona im bywa pomoc medyczna.

Nie są to niestety przypadki odosobnione. Jesteśmy grupą pacjentów, od których bardzo często wymaga się samowyleczenia. Z raportu Naczelnej Izby Kontroli z 2023 r. wynika, iż choroba otyłościowa może dotyczyć choćby 9 milionów dorosłych Polaków. Tymczasem, jak podkreśla dr hab. n. med. Mariusz Wyleżoł, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, z powodu choroby otyłościowej leczonych jest zaledwie ok. 1 proc. chorych tego wymagających.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Nierzadko zdarza się, iż osoba chorująca na otyłość słyszy na przykład od lekarza: „Nic dziwnego, iż bolą panią kolana, skoro jest pani taka gruba, proszę się za siebie wziąć i schudnąć, a ból kolan zniknie”, albo: „Proszę najpierw schudnąć, a potem do mnie wrócić, wtedy zajmiemy się leczeniem”.

Brzmi to tak, jakby człowiekowi chorującemu na depresję powiedzieć: „Trzeba wziąć się w garść, a nie użalać się nad sobą”…

A problem w tym, iż zarówno osobie chorującej na depresję, jak i tej chorującej na otyłość, z pewnych powodów trudno „wziąć się w garść”. Zresztą, co to konkretnie miałoby znaczyć?

Tak, wiem, iż tu zaraz padną rady, które bardzo często słyszymy, czyli mniej jeść i więcej się ruszać. Tyle iż w sytuacji, kiedy już jestem chora, takie działania bywają bardzo trudne albo choćby niemożliwe do spełnienia. Doświadczyłam tego na własnej skórze – przez sześć lat byłam uwięziona w domu, zależna od innych, wykluczona z normalnego życia.

Zechciałaby Pani o tym opowiedzieć?

– Już w dzieciństwie chorowałam na otyłość. W wieku 11 lat ważyłam 82 kilogramy, w wieku lat 14 – 120. Od razu dodam, iż byłam dzieckiem ruchliwym, biegałam po podwórku z rówieśnikami, grałam z koleżankami w gumę i „wisiałam” na trzepaku. Tak, choćby z taką wagą mogłam to robić!

Otyłość to choroba biologiczna, która ma swoje konkretne przyczyny kliniczne i może dotknąć absolutnie każdego. Mechanizmy jej powstawania są różne, nigdy nie powinna być jednak odbierana jako wina czy wybór i zaniedbanie chorych

Katarzyna Głowińska

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

W życiu dorosłym moja waga jeszcze wrosła i wynosiła 158 kilogramów przy wzroście 164 centymetry. Otyłość miała bardzo negatywny wpływ na moje zdrowie. W dzieciństwie miałam złuszczenie głowy kości udowej. Nadmierna masa ciała przyczyniła się też do tego, iż pojawił się bardzo poważny problem ze stawem biodrowym, którego efektem był trudny do opanowania i wytrzymania ból. Był permanentny, a silne środki przeciwbólowe mogły go jedynie złagodzić i to tylko na krótki czas. Spowodowało to, iż przestałam wychodzić z domu i nie byłam w stanie już choćby pracować.

Jedynym ratunkiem była operacja ortopedyczna, ale tę uniemożliwiała choroba otyłościowa i nadmierna masa ciała. Wtedy też i ja słyszałam radę medyków: „Proszę wrócić, jak pani schudnie”. Pomogła operacja bariatryczna.

Podczas niej wycięta zostaje część żołądka, wcale jednak nie po to – jak można by sądzić – żeby chory mniej jadł.

– Celem tej operacji jest przywrócenie prawidłowej regulacji spożycia pokarmów, w której biorą udział hormony wydzielane przez komórki endokrynne. Znajdują się one w przewodzie pokarmowym, ale oddziałują na nasz mózg. U nas, osób chorujących na otyłość, wydzielanie tych hormonów jest zaburzone – jest to jeden z mechanizmów rozwoju choroby otyłościowej. Podczas operacji bariatrycznej rzeczywiście część żołądka zostaje wycięta, co pozwala zmniejszyć na przykład wydzielanie greliny. To hormon, który – mówiąc obrazowo – wysyła nam do mózgu rozkaz w rodzaju: „Natychmiast coś zjedz!”.

Już nie odczuwam tego koszmarnego bólu, który towarzyszył mi dzień w dzień przez całe lata. Miałam szczęście, bo spotkałam empatycznego lekarza, który nigdy się nie poddał. A dzięki jego determinacji i ja się nie poddałam.

Bo na szczęście również takich empatycznych lekarzy nie brak.

– To prawda. Jednak muszę jeszcze na chwilę wrócić do kwestii stygmatyzacji chorych na otyłość. U tej grupy pacjentów ryzyko wystąpienia depresji zwiększa się aż pięciokrotnie – jak wynika z raportu „Choroba otyłościowa – wyzwania społeczne, kliniczne i ekonomiczne”. Tymczasem chorzy ci często choćby w gabinetach lekarskich czy w szpitalach nie mogą liczyć na zrozumienie, nie mówiąc o empatii. Ten temat jest wielokrotnie podejmowany w Grupie Wsparcia Stępińska, którą prowadzę od sześciu lat dla pacjentów z nadwagą i chorujących na otyłość. Chorzy skarżą się, iż są źle traktowani. I trudno się temu dziwić, skoro w gabinecie lekarskim takiemu człowiekowi zdarza się usłyszeć: „W Auschwitz nie było ludzi grubych”…

„Ja pani polecę najlepszą dietę, koncentracyjną! […] Nie zna Pani? Czarny chleb i woda”; „Jakby Panią w Auschwitz zamknąć, to by pani nie schudła” – to komentarze, jakie respondenci przywołanego wyżej raportu usłyszeli w gabinetach lekarskich. Być może autorzy takich wypowiedzi – podkreślmy, iż są one naganne – chcieli wstrząsnąć osobami z chorobą otyłościową i zmobilizować je, by podjęły z nią walkę?

Nowość Nowość Promocja!
  • Barbara Józefik
  • Katarzyna Sroczyńska

Gender w gabinecie

39,99 49,99
Do koszyka
Książka – 39,99 49,99 E-book – 35,99 44,99

– Pewnie chodzi tu o walkę z nadwagą, ale nie jestem pewna, czy o walkę z chorobą otyłościową, z którą nie powinno się walczyć – przede wszystkim trzeba ją leczyć. Niestety, problem nadmiernej masy ciała, również przez część środowiska medycznego, nie jest postrzegany w kluczu choroby. Chociaż za tę jest ona uważa przez WHO od 1966 r.

Wiąże się to pewnie również z tym, iż nie ma oddzielnej gałęzi medycyny, która zajmowałaby się tą jednostką chorobową, wciąż częściej więc leczy się powikłania wynikające z otyłości niż nią samą. A co do wywołania wstrząsu krytycznymi i obraźliwymi ocenami czy komentarzami, rzeczywiście bywają one bardzo skuteczne. Potraktowany w ten sposób człowiek nierzadko rezygnuje z podejmowania prób leczenia z obawy, iż znowu może zostać poniżony i upokorzony.

„Otyłość to choroba. Nie oceniaj, nie odchudzaj, tylko lecz” – to hasło społecznej kampanii zainicjowanej w zeszłym roku i kontynuowanej w roku bieżącym przez Fundację na rzecz Leczenia Otyłości. Duża część społeczeństwa jest jednak przekonana, iż za otyłość winę ponoszą przede wszystkim ci, którzy się z nią mierzą.

– Otyłość to choroba biologiczna, może ona dotknąć absolutnie każdego. Mechanizmy jej powstawania są różne, nigdy jednak nie powinna być odbierana jako wina czy wybór i zaniedbanie chorych. Ma ona swoje konkretne przyczyny kliniczne. Jedną z nich jest np. niedobór hormonu GLP-1. Działa on na podwzgórze, czyli obszar mózgu odpowiedzialny za regulację uczucia głodu i sytości. Niedobór hormonu GLP-1 powoduje więc permanentne odczucie głodu, którego – mimo spożycia posiłku – nie można zaspokoić.

My, chorzy na otyłość, przez całe życie staramy się, ale często jesteśmy niestety bezsilni w obliczu choroby. To krzywdzące, iż wiedza medyczna i wypowiedzi wybitnych ekspertów na temat choroby otyłościowej przez cały czas nie są przyjmowane do świadomości i brane pod uwagę.

Chyba żadna z innych chorób, choćby choroba alkoholowa, nie podlega tak negatywnym ocenom jak właśnie choroba otyłościowa, prawda?

– Te tak bardzo dyskryminujące i stygmatyzujące oceny nie tylko nie wspierają nas w działaniach prozdrowotnych, ale też przyczyniają się do tego, iż boimy się walczyć o swoje prawa. Często zamykamy się nie tylko w sobie, ale też w czterech ścianach, nierzadko rezygnujemy z leczenia. Stajemy się niewidoczni jako chorzy w społeczeństwie i w systemie opieki zdrowotnej.

Jeśli choćby nie zawsze jesteśmy skuteczni w leczeniu własnej otyłości, nie oznacza to, iż z natury jesteśmy leniwi, nie możemy być skuteczni w pracy, nie potrafimy budować relacji czy być wsparciem dla innych

Katarzyna Głowińska

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

W kwestii spojrzenia na osoby z otyłością doszło do zbudowania ich absolutnie nieprawdziwego i krzywdzącego wizerunku. Zmaganie się z otyłością wymaga naprawdę ogromnego wysiłku i dotyczy to nie tylko stosowania restrykcyjnych diet.

Tu należy działać – podkreślają znawcy tematu – kompleksowo.

– Otyłość jest bardzo złożoną chorobą przewlekłą i nawracającą. Potrzebna jest przede wszystkim diagnoza, a nie zawstydzanie, oskarżanie czy poniżanie chorego. A także wytyczenie ścieżki leczenia. I oczywiście leczenie to powinno mieć charakter kompleksowy. Chorzy powinni mieć dostęp do wszystkich dostępnych metod leczenia, zarówno chirurgii bariatrycznej jak i farmakoterapii, która niestety na dzień dzisiejszy nie jest refundowana. Niezbędne są działania wielowymiarowe. Pacjent powinien mieć zagwarantowany dostęp do dietetyka, psychologa i rehabilitacji. A także dostęp do specjalistów i częstego monitorowania stanu zdrowia, bo – jak już wspominałam – przy okazji otyłości pojawiają się często różne choroby współistniejące.

Operacja bariatryczna, którą przeszłam w 2018 r., uratowała mi życie i umożliwiła powrót do normalnego funkcjonowania. Niestety, nie miałam możliwości skorzystania z kompleksowej opieki.

Taką właśnie opiekę zapewnia program KOS-BAR, skierowany do pacjentów z otyłością olbrzymią, u których stosowane dotychczas leczenie było nieskuteczne. Obejmuje on opiekę medyczną, psychologiczną i dietetyczną, a także operację bariatryczną.

– Rzeczywiście od stycznia 2022 r. prowadziło go kilkanaście ośrodków koordynujących. Ich zadaniem było zapewnienie pacjentom opieki przed i po wykonanej operacji bariatrycznej. Programem tym miały zostać objęte osoby powyżej 18. roku życia z BMI > 40 (body mass index) i osoby z BMI > 35, u których otyłość była bezpośrednio powiązana z innymi chorobami. Program okazał się sukcesem, ale od marca 2024 r., zgodnie z założeniami pilotażu, który będzie trwać do lipca 2026, nie mogą być do niego włączani kolejni chorzy, został czas jedynie na monitorowanie chorych. Mamy nadzieję, iż to się zmieni i zgodnie z deklaracją Ministerstwa Zdrowia program zostanie wprowadzony do koszyka podstawowych świadczeń zdrowotnych.

Tymczasem chciałabym zwrócić uwagę, iż jeżeli chodzi o monitorowanie problemów związanych z otyłością bardzo istotną rolę mają do spełnienia lekarze POZ. Warto, żeby respektowali obowiązek, aby podczas pierwszej wizyty pacjenta w danym roku kalendarzowym zważyć go, zmierzyć i wyliczyć BMI. To pozwala zauważyć problem, rozpoznać chorobę i powinno być podstawą do skierowania pacjenta do odpowiedniego specjalisty i rozpoczęcia leczenia.

W naszej rozmowie raczej unikałyśmy słowa „gruby”. W odczuciu pewnej części osób, które mierzą się z nadwagą, jest ono obraźliwe.

Promocja!
  • Irena Namysłowska
  • Cezary Gawryś
  • Katarzyna Jabłońska

Od rodziny nie można uciec

39,98 49,98
Do koszyka
Książka – 39,98 49,98 E-book – 36,00 44,98

– Ja też się do nich zaliczam. Wolę słowo „otyłość”.

Są jednak społeczności, w których preferowane jest właśnie słowo „gruby”. Dotyczy to m.in. autorek głośnej książki „Grubancypacja. O grubości bez przepraszania” Urszuli Chowaniec i Natalii Skoczylas. Są one również twórczyniami portalu Vingardium Grubiosa, opowiadają się za emancypacją osób z nadwagą i prowadzą działania przeciw ich dyskryminacji. W tym podejściu wyczuwalna jest akceptacja dla ciała w dużym rozmiarze. Jak to się ma do spojrzenia na otyłość w kluczu choroby?

– Akceptacja siebie i swojego ciała jest czymś ważnym i wartościowym. Marzy mi się świat, w którym człowiek z chorobą otyłościową nie musi nieustannie przepraszać za swój stan zdrowia, masę ciała czy wygląd i nie jest z ich powodów zawstydzany czy poniżany. Kiedy jednak mamy do czynienia z chorobą, wówczas nie jest dobrze sprowadzać tej kwestii jedynie czy głównie do wymiaru estetycznego. Tu bowiem chodzi o sprawę o wiele ważniejszą niż wygląd – chodzi o zdrowie. Oczywiście każdy ma prawo decydować o sobie, jak wygląda i czy będzie się leczył. Ale niech to będą świadome decyzje.

A zatem grubancypacja jak najbardziej, jeżeli dotyczy działań antydyskryminacyjnych i przeciwdziałania stygmatyzacji. Samo jednak twierdzenie, iż ok jest bycie grubym, czyli człowiekiem z nadwagą, budzi moje duże wątpliwości. Z medycznego punktu widzenia otyłość to choroba, która prowadzi do ponad 200 powikłań zdrowotnych oraz przedwczesnej śmierci. Powinna więc być, jak każda inna choroba, rozpoznawana i leczona.

Wiele osób chorujących na depresję mówi, iż bardzo dużo dała im już sama diagnoza. Zanim trafiły do psychiatry, osoby te biczowały się wyrzutami i poczuciem winy, iż za mało się starają, iż sobie pobłażają, iż nie są wobec siebie wystarczająco wymagające. Kiedy lekarz uświadomił im, iż ich permanentne zmęczenie, trudności z koncentracją, wstaniem rano z łóżka etc. wynikają z choroby, poczuli ulgę. Dla wielu był to punkt zwrotny w procesie powrotu do zdrowia. Czy w ten sposób nie należałoby podchodzić do osób z otyłością?

– To wspaniale, iż dziś coraz więcej osób rozumie, iż depresja czy bezsenność tak samo wymagają leczenia jak grypa czy nadciśnienie. Bardzo współczuję tym, którzy chorują na depresję czy mają problemy ze snem. Jednocześnie chciałabym, marzę o tym, żeby w ten sposób spojrzeć na osoby chore na otyłość. Wciąż kilka z nich ma to szczęście. Sama do nich należę. Spotkałam lekarza, do którego gabinetu weszłam jako osoba gruba, a wyszłam jako osoba chora.

Wielu chorujących na otyłość przetestowało na sobie mnóstwo diet, poddało się leczeniu operacyjnemu i farmakologicznemu. Niejeden z nas podejmuje naprawdę duże wysiłki, żeby poprawić swój stan zdrowia. Różnie się to udaje w zderzeniu z chorobą. Sama w tej chwili zmagam się z jej nawrotem. To trudna dla mnie sytuacja. Zrozumienie, iż chorujemy, może pomóc przestać wytykać sobie, iż jestem beznadziejna, iż znowu nie daję rady w mierzeniu się z chorobą, która jest wobec mnie bezwzględna. Takie obwinianie, wbrew przeświadczeniu sporej części osób, wcale nie motywuje, często wręcz jeszcze bardziej demobilizuje.

Zapewne wielu czytających naszą rozmowę pomyśli: „Fajnie znaleźć sobie wymówkę, żeby mieć usprawiedliwienie na swoje zaniedbanie”. Jestem w stanie zrozumieć ten tok rozumowania. Chciałabym jednak przekonać Państwa, iż to nie jest takie proste.

Choroba otyłościowa może dotknąć każdego. A my, zmagający się z nią na co dzień, nierzadko przez całe życie, staramy się coś ze swoją otyłością zrobić. Życie z nadmiarową masą ciała jest trudne, zwykle oznacza liczne choroby, a także, o czym już mówiłyśmy, różnego rodzaju dyskryminację i wykluczenie, również w życiu zawodowym.

Jeśli choćby jednak nie zawsze jesteśmy skuteczni w leczeniu własnej otyłości, nie oznacza to, iż z natury jesteśmy leniwi, iż nie możemy być skuteczni w pracy, nie potrafimy twórczo działać, budować relacji czy być wsparciem dla innych. Jesteśmy w stanie! Masa ciała nie ma tu znaczenia.

Katarzyna Głowińska społeczna rzeczniczka osób chorych na otyłość. Od sześciu lat prowadzi i koordynuje Grupę Wsparcia Stępińska dla pacjentów z nadwagą i chorujących na otyłość, która działa przy Szpitalu Czerniakowskim w Warszawie, prowadzi także grupę wsparcia dla rodziców dzieci chorujących na otyłość. Laureatka Nagrody „Wizjonerzy Zdrowia, Reformatorzy 2024 WPROST i NewsMed” w kategorii pacjent.

Idź do oryginalnego materiału