Kończy się sierpień, kiedy tysiące Polaków pielgrzymuje na Jasną Górę. Większość robi to pieszo. Przez kilka albo kilkanaście dni pokonują długie kilometry, godząc się na bardzo proste warunki. Dlaczego poświęcają swój wolny czas na pielgrzymowanie? O ten fenomen zapytaliśmy studentów, którzy pielgrzymowali w tegorocznej Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymce Metropolitalnej.
CZYTAJ>>> Pielgrzymki 2024. “Widać, iż Kościół żyje” [RAPORT]
Pielgrzymka. Mity, które zniechęcają do wyjścia na szlak
Poszłam po raz pierwszy. Dwa lata biłam się z myślami, dzielnie wspierana i przekonywana przez mojego chłopaka – zaczyna Magda. Ale ilość otrzymanych łask okazała się wprost proporcjonalna do fałszywych przekonań jakie miałam o świecie, o sobie i o swoich możliwościach. Teraz lepiej rozumiem, iż „nie samym chlebem żyje człowiek…”, a myć się może w misce zimnej wody i pozostało piękniej niż w wygodnym domu.
Motywacje były bardzo różne. Ernest mówi, iż chciał przeżyć jakieś niesamowite doświadczenie duchowe. Kuba widział w niej okazję na więcej czasu do refleksji. Magda mówi o bardziej pragmatycznych wyobrażeniach: Postrzegałam pielgrzymkę jako wyzwanie siłowe, może choćby nie do zrealizowania dla mnie.
OBACZ>>> Na Jasną Górę dotarło w tym roku już ponad 100 tys. pielgrzymów. A to jeszcze nie koniec!
Entuzjazm i pielgrzymka? „Marsz wydawał mi się monotonny, jednak…”
„Pytasz, skąd ja mam ten entuzjazm?” – śpiewa do mikrofonu ks. Marek Nowakowski, przewodnik grupy biało-żółtej, która zgromadziła ponad dwustu pielgrzymów, przede wszystkim studentów, ale także rodziny oraz nastolatków. Pozornie powodów do entuzjazmu nie ma wiele: pobudka przed wschodem Słońca (które przecież w sierpniu wschodzi wcześnie!), obolałe stopy i nogi, niekiedy upał lub deszcz, krótkie przerwy na odpoczynek, noclegi pod namiotem i kąpiel w zimnej wodzie.
Momentami dni się ciągnęły, marsz wydawał mi się monotonny – dodaje Kuba. Jednak każdy dzień niósł za sobą jakąś wartość. Szczególnie wyjątkowe było dla mnie przeżywanie codziennej Eucharystii.
Pielgrzymka jest także dla niewierzących!
Z jego odpowiedzią współbrzmi dalszy ciąg piosenki o entuzjazmie: „Jezus mi daje nowe życie, On mi swą euforia dał obficie, to On mi daje ten entuzjazm”. Obecności Pana Jezusa doświadczali wszyscy, zarówno ci, którzy szli na pielgrzymkę jako bardzo świadomi wierzący, jak i osoby, dla których wiara nie jest czymś oczywistym.
Spotkałem na pielgrzymce dziewczynę, która przyszła, choć nie była pewna swojej wiary w Boga. Chciała uporządkować swoje myśli i znaleźć odpowiedzi na pytania, które ją nurtowały. Nie wiem, co dalej się z nią stało, ale mam nadzieję, iż odnalazła to, czego szukała – wspomina Ernest.
Doświadczyłam tego, iż im więcej czasu w modlitwie (nawet tej pozornie mechanicznej), tym łatwiej usłyszeć Słowa Pana – podkreśla Magda.
W pewnym momencie doświadczyłem, iż Bóg realnie, namacalnie do mnie przemówił, poprzez jedno wydarzenie, odpowiadając na to co nosiłem ze sobą w swoich myślach – dzieli się bardzo osobistym przeżyciem Kuba.
Dwie postacie na końcu pielgrzymkowej kolumny…
Takich sytuacji jest o wiele więcej. Na końcu każdej z grup regularnie pojawiają się dwie postacie – jedna w sutannie, obie z plecakami i nakryciem głowy chroniącym przed upałem. To tam, na drodze i w drodze, mają miejsce ważne spowiedzi, trudne rozmowy, dzielenie się duchowymi przeżyciami… na koniec błogosławieństwo, uśmiech, czasem przybita piątka i oczywiście pościg, żeby dołączyć do grupy.
A niedługo później kolejna dwójka zwalnia i zostawia przed sobą kilka metrów przerwy, żeby porozmawiać o tym, co w życiu najważniejsze…
Tysiące machających dłoni
Wspólna wędrówka na Jasną Górę jest pełna wyzwań, ale pielgrzymka to nie tylko trudności. Wspólny śpiew, rozmowy, niewiarygodna życzliwość mieszkańców miejscowości, przez które przechodzą pielgrzymi są czymś, co niosą przez kolejne miesiące roku.
Marta, która pielgrzymuje od wielu lat, co 10 dni umieszcza w mediach społecznościowych dwie liczby – pierwsza to numer kolejnej pielgrzymki, druga informuje, ile zostało do niej dni: 360, 350, 200, 10… Otwarte serca i podwórka gospodarzy, przygotowane przez nich zupy, napoje, tysiące machających dłoni potrafią przywrócić wiarę nie tylko w Boga, ale i człowieka. Ludzie poznają lepiej samych siebie.
CZYTAJ>>> Ta pielgrzymka należy do nielicznych, które z Jasnej Góry wracają pieszo
„Złapałem nie tylko kabelek, ale i kontakt z tą dziewczyną”
To wspaniałe, ale oczyszczające rekolekcje w drodze – zaznacza Magda. Doświadczenie pokazuje, iż jeżeli można na kogoś liczyć na pielgrzymce, można również w każdych innych okolicznościach. Dlatego tak silne są pielgrzymkowe przyjaźnie, a także… małżeństwa.
Drugiego dnia pielgrzymki, na pierwszym, porannym etapie, podeszła do mnie dziewczyna z grupy porządkowych i poprosiła, żebym złapał kabelek [pielgrzymi podczas drogi idą w zwartej grupie, którą wyznacza kabel łączący poszczególne tuby – nagłośnienie – przyp. red.] – opowiada Adam.
To było dokładnie 25 lat temu, dzisiaj idziemy razem z nią, moją żoną, i trójką dzieci. Złapałem nie tylko kabelek, ale i kontakt z tą dziewczyną. Jak widać, trzymam go nadal – śmieje się. Małżeństwa, narzeczeństwa, pary, rodzeństwa, przyjaciele, znajomi z klasy: wiele osób docenia, iż ich relacje po pielgrzymce stają się o wiele głębsze.
Po pielgrzymce zostaje… tęsknota
Najważniejsze są jednak trwałe owoce. Aneta dostrzega je od razu: Po pielgrzymce zauważyłam większą tęsknotę za Panem Bogiem. Mam wielkie pragnienie, aby każdy dzień był dostosowany pod Niego, co wcześniej było dla mnie ciężkim wyzwaniem ze względu na szybkie tempo życia. Widzę, iż dzień jest jakiś taki uporządkowany, kiedy z rana odwiedzę Go na mszy świętej, co więcej, mam więcej miłości do innych! I dodaje: Czuję się, jakby Pan Bóg poszerzył moje pole widzenia.
To najlepsza rzecz, jaką zrobiłem tego lata – wtóruje jej Ernest. Znałem wiele osób z Duszpasterstwa Akademickiego Sandał, do którego należę, więc wiedziałem, iż będzie to udana pielgrzymka. Czułem, iż dam sobie radę, a przy okazji mogłem pogłębić relacje z osobami, które już znałem, oraz poznać nowe, wartościowe osoby. Najważniejszym jednak celem było zacieśnienie więzi z Panem Bogiem, co jest dla mnie kluczowym osiągnięciem na każdej pielgrzymce – kończy.
„Mam tylko jedno przesłanie”
W tegorocznej WAPM wzięło udział ponad 2500 pielgrzymów, ale samych pątników z Warszawy było więcej niż 10 tysięcy (w siedmiu pielgrzymkach). Na 15 sierpnia przybyło pieszo około 50 tysięcy osób, na 26 sierpnia – niemal 30 tysięcy kolejnych. Łącznie w tym roku liczba pielgrzymów przekroczyła 100 tysięcy, jest nieco wyższa, niż rok wcześniej. Wiele osób wciąż się jednak zastanawia.
Dla tych, którzy wciąż wahają się, czy warto wziąć udział w pielgrzymce, mam tylko jedno przesłanie: naprawdę warto. Wierzę, iż każdy, kto zdecyduje się na pielgrzymkę, znajdzie to, czego szuka – w mniejszym lub większym stopniu – namawia Ernest.
Kuba wyjaśnia, jakie powody mogą powstrzymywać przed decyzją. Jeżeli z obaw, iż nie podoła się fizycznie, to bez obaw, zawsze można przejechać kilka etapów. o ile z obaw społecznych, nieśmiałości, które mogą dotyczyć np. nastolatka, to wiem, jak trudne może być przyjąć to na słowo, ale naprawdę warto, ludzie są tu wyrozumiali, uprzejmi i nikt nikogo nie ocenia. o ile z obawy, czy warto poświęcić na to swój czas, to zdecydowanie warto, o ile naprawdę zależy nam na głębokiej relacji z Bogiem. Kolejna okazja w sierpniu 2025 r., ale już teraz warto rezerwować sobie czas…
Więcej informacji o Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymce Metropolitalnej przeczytasz TUTAJ.
Źródło
atom