Matka czy Współodkupicielka? Wokół „Mater populi fidelis”

1 godzina temu
Zdjęcie: „A Matka Boża powiedziała, że…”, czyli autorytet w kryzysie


Maryja nie musi nas chronić przed Bogiem jak piorunochron, ponieważ nikt nie jest dla nas tak dobry i kochający jak On.

Jedni interpretują ją jako atak na ukochane modlitwy i podważenie prawa do własnej pobożności. Inni przyjęli ją z ulgą jako długo wyczekiwane uporządkowanie i pretekst, żeby przestać w końcu śpiewać pieśni o Matce broniącej swoje dzieci przed rozwścieczonym Ojcem. W minionym tygodniu Dykasteria Nauki Wiary opublikowała Notę doktrynalną „Mater populi fidelis”. Co Nota rzeczywiście mówi na temat takich tytułów maryjnych jak „Współodkupicielka” czy „Pośredniczka wszystkich łask”? Dlaczego wzbudza ona tyle emocji? I czy jest się w niej czego obawiać?

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

„Mater populi fidelis” to dokument niezwykle istotny dla rozumienia i przeżywania wiary, zwłaszcza w odniesieniu do relacji z Maryją. Z jednej strony pozwala on uporządkować pewne zamieszanie terminologiczne związane z tytułami maryjnymi, z drugiej – jego lektura to dobra okazja, by trochę szerzej przypatrzeć się tematom związanym ze zbawieniem, łaską oraz wstawiennictwem umieszczonym w kontekście chrystologicznym.

Sumienie w jedności z Kościołem

Tekst rzeczywiście przedstawia temat w szerokiej perspektywie. Czytelnik znajdzie w nim odniesienia do nauk biblijnych, historii, kultury oraz teologii systematycznej i teologii duchowości. Ta szeroka perspektywa jest jego szczególną wartością.

Z drugiej strony lektura dokumentu napisanego w tak pogłębiony sposób uświadamia, w jak wielu przypadkach brak dogłębnej i szerokiej analizy zagadnień teologicznych – często ujmowanych fragmentarycznie – prowadzi do uproszczeń oraz niepotrzebnych nieporozumień. Ostatecznie nieporozumienia te skutkować mogą odejściem od zdrowej katolickiej doktryny. Nie wystarczy bowiem gorliwie się modlić – trzeba jeszcze modlić się zgodnie z wyznawaną wiarą.

Promocja!
  • Damian Jankowski
  • Ks. Andrzej Pęcherzewski

Nie ma wiary bez pytań

31,20 39,00
Do koszyka
Książka – 31,20 39,00 E-book – 28,08 35,10

Nota doktrynalna znalazła w minionym tygodniu zarówno wielu zwolenników, jak i przeciwników. Jedni odetchnęli z ulgą, inni z kolei poczuli się zagrożeni, jak gdyby tekst Dykasterii był zamachem na ich sposób przeżywania wiary. Te różnorodne odczucia są oczywiście uprawnione. Jednocześnie po raz kolejny pokazują one, jak dalece Kościół w Polsce jest spolaryzowany i – niestety – przeniknięty kulturą subiektywizmu i indywidualizmu.

Jakkolwiek osoby wierzące zawsze mają prawo i obowiązek postępować zgodnie z sumieniem, to jednak warto przypomnieć o znaczeniu kształtowania tego sumienia w jedności z Kościołem. Jedność tę zachowuje się natomiast przez wspólnie wyznawaną wiarę, której strzeżenie oraz tłumaczenie stanowi szczególne zadanie papieża.

Maryja konieczna do zbawienia?

Wczytując się w tekst Noty doktrynalnej, zauważyć można kilka niezwykle istotnych intuicji. Po pierwsze, Dykasteria wyraża negatywne stanowisko wobec używania tytułu „Współodkupicielka”. Odnosi się to przede wszystkim do dwóch aspektów.

Z jednej strony chodzi o uniknięcie jakiejkolwiek sugestii, iż odkupieniu dokonanemu przez Jezusa Chrystusa czegokolwiek brakuje, jak gdyby miało być ono niewystarczające. Z drugiej – odnosząc się do eklezjalnego realizmu – w świadomości wiernych często powstaje teologiczne zamieszanie: jeżeli Maryja jest Współodkupicielką, to znaczy, iż jej życie i współdziałanie były potrzebne, a może choćby konieczne w kontekście naszego zbawienia.

Rzeczywiście, poprawne zrozumienie tego tematu wymaga nieco więcej niż przeciętnej wiedzy teologicznej, ponieważ spontanicznie rodzi się pytanie, na czym adekwatnie ma polegać współdziałanie Maryi w dziele odkupienia, skoro wszystko, co zrobił dla nas Jezus Chrystus, jest wystarczające dla skuteczności zbawienia.

Trzeba przy tej okazji dodać, iż język i terminy, których używamy, mają znaczenie dla naszego rozumienia wiary oraz jej przeżywania, gdyż to język kształtuje naszą świadomość. O tę poprawność, a zarazem adekwatność języka Kościół dbał od początku swojego istnienia.

Bóg nie tylko dla wybranych

Z terminem „Współodkupicielka” korespondują pozostałe tytuły i tematy związane z pośrednictwem Maryi, jej rolą w historii zbawienia, a także jej macierzyństwem w Kościele.

Przy okazji rozpatrywania tytułów maryjnych w Nocie przypomniana została niezwykle istotna teologia łaski oraz wstawiennictwa. Dykasteria podkreśla absolutne pierwszeństwo Boga w Jego przychodzeniu do człowieka i działaniu w nim. To pierwszeństwo związane jest z samym faktem inicjatywy Boga, jak i z jego skutecznością i pewną intymnością. Na nowo wybrzmiewa prawda o Bogu, który zamieszkuje w wierzących najbardziej dogłębnie. Nie jest to rzeczywistość zarezerwowana tylko dla wybranych mistyków. Przeciwnie, życie chrześcijanina to mieszkanie w Bogu lub, inaczej rzecz ujmując, zamieszkiwanie Boga w człowieku.

Nie wystarczy gorliwie się modlić – trzeba jeszcze modlić się zgodnie z wyznawaną wiarą

Magdalena Jóźwik

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Przypomnienie tej prawdy jest niezwykle istotne w kontekście zrozumienia idei pośrednictwa i wstawiennictwa innego niż Chrystusowe. Pomaga ono uświadomić sobie na nowo, iż Bóg nie jest daleki – nieosiągalny i niedotykalny przez zwykłych śmiertelników – ale właśnie bliższy niż jakiekolwiek stworzenie. Gdy w tej perspektywie podejmuje się temat wstawiennictwa, przestaje on przypominać – potępioną zresztą przez Dykasterię – neoplatońską wizję rzeczywistości bądź system monarchistyczny, w którym tylko nieliczni mogą cieszyć się audiencją u władzy. Chrześcijaństwo jest doktryną o absolutnej bliskości pomiędzy Bogiem a człowiekiem, która przewyższa jakąkolwiek inną bliskość.

Jak w tym kontekście rozumieć wstawiennictwo Maryi, ale także każde inne? Skoro Bóg jest źródłem łaski, a w łasce usprawiedliwienia oraz łasce uświęcającej działa On sam, bez niczyjej pomocy ani wstawiennictwa, to jak rozumieć sens modlitwy wstawienniczej? Dykasteria przypomina:

Jego (Chrystusowe) jedyne pośrednictwo wzbudza wśród stworzeń rozmaite współdziałanie […], zmartwychwstały Pan wspiera, przemienia i uzdalnia wierzących do współpracy z Nim w Jego dziele. Nie dzieje się tak z powodu jakiejkolwiek słabości, niezdolności lub potrzeby samego Chrystusa, ale właśnie dzięki Jego chwalebnej potędze, która potrafi włączyć nas jako hojnych i bezinteresownych współpracowników Jego dzieła (p. 28–29).

Autorzy Noty zaznaczają, iż kooperacja ta jest bardziej owocna, jeżeli człowiek pozwala przemienić się łasce. W tym kontekście Maryja jako „pełna łaski” jest przypadkiem szczególnym w gronie świętych, a zarazem całej ludzkości. Cieszy się przywilejem szczególnej świętości, która przecież nie jest wypracowaną zasługą, ale działaniem Boga.

Wymodlić łaskę?

Temat łaski w tekście Noty zostaje podjęty również w kontekście dość kontrowersyjnego tytułu Maryi jako „Pośredniczki wszelkich łask”. Dykasteria przypomina, iż jakiekolwiek wstawiennictwo nie może sugerować, iż istnieją łaski, które można uzyskać tylko przez Maryję (jakby miała ona coś zarezerwowanego tylko dla siebie).

Nowość Promocja!
  • Tośka Szewczyk

Nie umarłam. Od krzywdy do wolności

31,20 39,00
Do koszyka
Książka – 31,20 39,00 E-book – 28,08 35,10

Zarówno temat wstawiennictwa, jak i pośrednictwa w łasce narażony jest na błędy właśnie ze względu na zbytnie uproszczenie oraz częste niedoważenie innych wątków teologii systematycznej. Zarazem jest on dość nośny ze względu na jego kulturowe i psychologiczne konotacje.

Człowiek w trudnej sytuacji, szukając pomocy w obliczu cierpienia i trudu, często potrzebuje odzyskać poczucie sprawczości, a także doświadczyć wsparcia. U osób wierzących mechanizm ten spotyka się z rozwiniętą potrzebą religijną, przez co dość łatwo przychodzi im wysyłanie próśb o modlitwę, szukanie „skutecznych” modlitw, uciekanie się do ulubionych świętych.

Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, iż towarzyszy temu choć odrobina świadomości i dystansu do tego, co się robi; pod warunkiem, iż człowiek wierzący wie, iż tak naprawdę prośby o modlitwę są z jednej strony naturalnym szukaniem wsparcia (także tego duchowego), a z drugiej – formą szukania woli Bożej i otwierania się na nią. Już w 529 roku synod w Orange, rozstrzygając kwestię skuteczności w proszeniu o łaskę, potwierdził, iż gdyby jej otrzymanie zależne było od modlitwy (proszącego bądź innych), to łaska przestałaby być łaską, ponieważ inicjatywa pochodziłaby od człowieka (proszącego), a nie od Boga.

Przedstawia syna

W kontekście wstawiennictwa Maryi oraz jej tytułów pojawia się często argument dotyczący starożytnej zasady lex orandi, lex credendi („prawo modlitwy jest prawem wiary”). Argument ten używany jest do wsparcia tezy jakoby używanie każdego tytułu Maryi było w pełni uzasadnione, pod warunkiem, iż tytułem tym modli się Kościół.

Jak na ironię, zasada lex orandi, lex credendi została sformułowana w kontekście doktryny o łasce: skoro o nią prosimy (w liturgii), to dlatego, iż zdajemy sobie sprawę, iż nie możemy na nią zasłużyć, a zarazem iż potrzebujemy jej do zbawienia (inaczej niż w pelagianizmie). Użycie tej zasady jako argumentu w obronie pojęć takich jak „Współodkupicielka” czy „Pośredniczka wszelkich łask” stanowi przykład pewnego pomieszania znaczeń: lex orandi właśnie miała potwierdzać pierwszeństwo łaski, a nie je deprecjonować jak gdyby otrzymywanie łaski zależne było od modlitwy Kościoła, świętych czy Maryi.

Osoby wierzące zawsze mają prawo i obowiązek postępować zgodnie z sumieniem. Warto jednak przypomnieć o znaczeniu kształtowania tego sumienia w jedności z Kościołem

Magdalena Jóźwik

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Kolejnym dobrym przykładem ignorowania kontekstu – i powstających w ten sposób uproszczeń teologicznych – jest wspomniana w tekście Noty kwestia ikon. Ich zrozumienie jest bowiem możliwe wtedy, gdy odniesie się je do hymnów liturgicznych. Bez nich mogą wierzącym uciekać istotne teologiczne kwestie.

Dykasteria przypomina, na przykład, iż Maryja trzymająca Chrystusa nie jest obok Niego przedmiotem kultu, ale jako Theotokos przedstawia swojego Syna Jezusa Chrystusa (por. p. 11). Ignorowanie adekwatnych kontekstów niesie ryzyko oddalenia się od pierwotnego znaczenia, przy jednoczesnym usprawiedliwianiu błędnych praktyk. Takich błędów w historii Kościoła przecież nie brakuje, a sam Kościół sukcesywnie się z nich oczyszcza.

Takiego właśnie oczyszczenia Kościół potrzebuje dziś prawdopodobnie w niektórych tekstach modlitw czy pieśni. Maryja nie musi nas przecież chronić przed Bogiem jak piorunochron, ponieważ nikt nie jest dla nas tak dobry i kochający jak On. Piękno i świętość Maryi nie są przeciwko Bogu, ale stanowią przejaw Jego miłości i dobroci. To patrząc na Nią podziwiać można, co Bóg potrafi zrobić w człowieku. Tym samym stanowi Ona wręcz dowód „za” Bożą dobrocią i miłością.

Maryja na adekwatnym miejscu

Czy tekst Noty doktrynalnej zmienia coś w wierze Kościoła? Zdecydowanie nie. Niewątpliwie jednak mocno przypomina o priorytetach i głębi przeżywania wiary. Być może wielu wierzących zaprasza on do refleksji i rachunku sumienia z niekiedy nieco pogańskiego bądź pelagiańskiego podejścia do wiary.

O podejściu pelagiańskim mówić można gdy szuka się sposobu na otrzymanie łaski, a ostatecznie jej otrzymanie przypisuje się swoim zasługom czy wysiłkom (choć na potrzeby tego tekstu to nieco uproszczone wyjaśnienie). Podejście pogańskie zakłada natomiast traktowanie Boga (podobnie jak w religiach naturalnych) jako kogoś groźnego, nieco nieobliczalnego, wymagającego ofiar, modlitw, pośredników; to bóg daleki, a relacja z nim wymaga sporego wysiłku.

Tymczasem w codziennym przeżywaniu wiary właśnie przykład Maryi oraz jej rola w historii zbawienia jako Matki Wcielonego Słowa (a w związku z tym Matki Kościoła) dosadnie przypomina, iż prawdziwie „Słowo stało się ciałem”. To Ona jest tą, która rzeczywiście (nie: metaforycznie czy duchowo) urodziła Syna Bożego.

Nota doktrynalna niczego Maryi nie odejmuje – przeciwnie, potwierdza ona te właśnie najpiękniejsze prawdy o Niej samej i o Jej roli w historii zbawienia. Jest to rola szczególna, której nie dorównuje nikt z ludzi: tylko Ona doświadczyła w tak pełny sposób zbawienia (przez przywilej niepokalanego poczęcia oraz wniebowzięcie), tylko Ona jest Matką Boga i to właśnie Ona – w swojej macierzyńskiej miłości – modli się za Kościół i kocha Go bardziej niż jakikolwiek inny człowiek.

Idź do oryginalnego materiału