„Gdy Chagall maluje, nigdy nie wiadomo, czy robi to we śnie, czy na jawie. Gdzieś w swojej głowie musi mieć anioła”. To opinia Picassa…
Marc Chagall (1887-1985) wyczarowujący na płótnach osobiste projekcje z pogranicza jawy i snu uświadamia nam z fantastyczną prostotą, iż świat wewnętrzny jest równie rzeczywisty jak świat realny. Co więcej, wychowany w ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej i w żywym kontakcie z chrześcijańską, prawosławną tradycją białoruskiego miasteczka, artysta nie ma wątpliwości – sztuka jest z gruntu religijna. To duchowe przesłanie wypływające z najwspanialszego źródła poezji, jakim jest Biblia. Czerpie stąd moc i sztuka i życie.
Biblijny duch miłości i nadziei daje im twórczy impuls, urzekając wyobraźnię malarza od najmłodszych lat. Malarskie komentowanie historii biblijnych staje się dla Chagalla rodzajem artystycznego manifestu i równocześnie jakby społecznego obowiązku, który wypełnia konsekwentnie przez całe lata długiego, aktywnego życia. Inaczej niż inni awangardowi twórcy XX w.
Potrzeba miłości, harmonii i pokoju, konieczność nadania im obrazowego kształtu są dla Chagalla silniejsze, niż rygory antyikonicznej tradycji żydowskiej. Wyrosły w białoruskim Witebsku artysta godzi sprzeczności, przerzuca mosty między religiami, łączy motywy żydowskie i chrześcijańskie. Istotą życia i każdej religii jest miłość, i ten uniwersalny przekaz staje się esencją jego sztuki.
Od malowanych jeszcze w latach 30-tych XX w. gwaszy ilustrujących historie biblijne, akwafort, litografii, witraży, po wielkie olejne płótna z lat 60-tych ofiarowane rządowi francuskiemu. Wyeksponowano je w zaprojektowanym specjalnie w tym celu budynku muzealnym w Nicei. Musee National Message Biblique prezentuje siedemnaście niezwykłych, jarzących się oszałamiającymi kolorami obrazów komentujących Księgę Rodzaju, Księgę Wyjścia i Pieśń nad Pieśniami, przeznaczonych pierwotnie do kaplicy Notre-Dame-du-Calvaire w Vence. Wśród nich – powstały w latach 1960-66 – Abraham i trzej aniołowie (190×292 cm).
Abraham i trzej aniołowie
Dla Chagalla jest oczywiste: „gdyby ludzie uważniej czytali słowa proroków, znaleźliby w nich klucz do życia”. Tkwi on również w historiach starotestamentowych patriarchów: Noego, Abrahama, Jakuba, Mojżesza. Każdą z nich nasyca Chagall inną tonacją barwną… Postać Abrahama umieszcza w płomiennej przestrzeni ognia. Czerwień to miłość, którą Abraham okazuje Bogu bez reszty, a także miłość, którą obdarza go Bóg… Chagallowska wersja biblijnej opowieści to wariacja w czerwieni na temat Bożej miłości…
Temat odwiedzin Boga u Abrahama sięga w sztuce IV w. Księga Rodzaju (18,1-33), wspominając o tym wydarzeniu – zapowiadającym narodziny Izaaka i zniszczenie Sodomy i Gomory – wymienia trzech mężczyzn. Jeden z nich to sam Pan, dwaj pozostali to towarzyszący Mu aniołowie.
Tradycja przedstawieniowa sztuki wschodniej i zachodniej często wyróżniała jednego z mężów dzięki nimbu albo poprzez wyższe usytuowanie. Dla św. Augustyna (De Trinitate) trzej goście reprezentują całą Trójcę Świętą. Spotkanie patriarchy z trzema mężczyznami pod dębami Mamre traktowano więc także jako starotestamentowe objawienie Trójcy Świętej. Postaci siedzą zwykle frontalnie przy czworobocznym stole lub rozmieszczone są przy okrągłym stole tak, iż dwie z nich nachylają się w stronę środkowej. Wariant ten jest charakterystyczny dla prawosławnej ikony. Abrahamowi może towarzyszyć Sara.
Chagall nie trzyma się ściśle tradycji. Daje własną, zupełnie nieortodoksyjną wizję wydarzenia. Głowę jednego z aniołów otacza co prawda aureola, ale brak im surowości adekwatnej starotestamentowym mężom. Co więcej, ciemnowłose i wysmukłe postaci siedzące na ławie przy prostokątnym stole mają raczej miękkie kobiece kształty. Ubrane w długie suknie, zwracają się do widza plecami lub bokiem. Cóż w tym dziwnego? Miłość u Chagalla nosi zawsze kobiece oblicze i reprezentuje żeński aspekt rzeczywistości…
Na stole naczynia z jadłem i napitkiem. Uczta trwa. Stół zajmuje pierwszy plan horyzontalnie rozciągniętego przedstawienia. Tuż obok, z lewej strony obrazu, pełna pokory szczupła postać patriarchy o sześciopalczastej lewej dłoni, w długim granatowym płaszczu z futrzanym kołnierzem. Przy nim Sara niosąca naczynie z jedzeniem. W tle widoczne otwarte drzwi i okno gościnnego domu otoczonego listowiem rozłożystego drzewa, sylwetka człowieka na wielbłądzie, manus Dei – motyw symbolizujący Bożą obecność – i kwitnące drzewo życia.
W prawym rogu obrazu w kolistym polu scena wyobrażająca dalszy ciąg biblijnej historii – Abraham otoczony przez trzy anielskie postaci towarzyszy im w drodze do Sodomy i Gomory. Wokół głównej sceny miniaturowe drzewa, owoce – znaki płodności i obfitości – i zabłąkany wśród gałęzi z ptakami anioł obserwujący zaistniałą sytuację… Prostota, jak prosty jest dla Chagalla przekaz o zaufaniu Bogu i Bożej obecności. Pan zagościć może u nas w każdej chwili, trzeba tylko otworzyć drzwi na oścież…
Brak wieloznacznej metaforyki. Stół wystawiony na wolnym powietrzu, w otwartej przestrzeni… Ale jest to przestrzeń nie podlegająca prawom perspektywy, załamująca się, rozczłonkowana przez czerwone pryzmaty. Aniołowie przysiedli w niej na chwilę jak wielkie upierzone ptaki… A może to właśnie ich obecność zmienia realną strukturę przestrzeni, zawiesza na moment wszelkie naturalne prawa, zaburza proporcje, uabstrakcyjnia koloryt? Biel anielskich skrzydeł ekspresyjnie wysuwa ich postaci w stronę widza. Trzeci anioł w niebieskiej sukni i z żółtymi skrzydłami bardziej wtapia się w otoczenie. I jego także wyobraźnia artysty obdarza sześciopalczastymi dłońmi – tajemnym znakiem przymierza z Abrahamem? Fakturowo, płynnie kładzione, nasycone energią, skrzące się, wyrafinowane barwy. Zmysłowe i fascynujące.
Marc Chagall posiadł niewątpliwie tajemnicę przemiany materii malarskiej w niemierzalne piękno, obdarzone mocą otwierania bram duszy tego, kto dotyka wzrokiem jego płócien. Przeprowadzając widza przez bezkresne błękity, kobalty, fiolety, zielenie i – jak tutaj – czerwienie, uświadamia mu bezustannie, iż to otchłanie koloru stanowią o istocie malarstwa i przenoszą duchowe sensy. Łączą człowieka z Bogiem. Może to właśnie anioł, którego obecność przeczuwał Picasso, odpowiada za to doświadczenie, którym dzieli się Chagall z urzeczonym widzem?
Żaneta Groborz-Mazanek
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2008)