Ksiądz ujawnia, ile ludzie dają mu pieniędzy po kolędzie. "Dostaje wtedy reprymendy"

12 godzin temu
Trwa "sezon" wizyt duszpasterskich w domach parafian, czyli potocznie mówiąc: kolęda. Dla osób, które oczywiście zdecydują się otworzyć drzwi księdzu, to często bardzo stresująca sytuacja. Okazuje się, iż duchowni też nie mają łatwo. I nie chodzi tylko o to, iż ludzie dają mało pieniędzy do kopert, ale też o ich zachowanie.


Ks. Wojciech służy w jednej z krakowskich parafii. Opowiedział w obszernym wywiadzie w radiu TOK FM o postępujący kryzysie w Kościele, który jest widoczny nie tylko po coraz mniejszej liczbie uczniów na lekcjach religii, ale i właśnie wizytach duszpasterskich.

Ksiądz opowiedział, z czym musi mierzyć w czasie wizyt duszpasterskich. "Coraz częściej całujemy klamki"


Stwierdził, iż "To już nie te czasy, iż ktokolwiek boi się księdza". – Jak jest okazja, by mu nawrzucać, to ludzie, w tym wierni, ją łapią. Najwięcej obrywa mi się za biskupa Marka. Ostatnio znów coś wypalił, porównał Tuska do Heroda i na kolędzie usłyszałem od pewnego pana: "Służyć pod takim szefem to chyba wstyd?". Zbyłem to żartem, ale gdybym mógł, chętnie bym odpowiedział: "Jędraszewski to nasza Golgota" – mówił duchowny.

Przyznał, iż w Krakowie coraz mniej osób wpuszcza księży po kolędzie. I nie tylko dlatego, iż są np. w pracy, ale po prostu nie chcą.

– Dlatego coraz częściej całujemy klamki. Nie ma w tym nic komfortowego. Ani dla mnie, ani dla ministrantów, którzy pukają do mieszkań. Czasem ktoś trzaśnie im drzwiami przed nosem, a niekiedy jeszcze fuknie, iż klechy nie wpuści. Raz chłopak usłyszał: "Uważaj na tego księdza, bo cię jeszcze zmolestuje". Po co się na to narażać i drażnić ludzi, którzy czują złość na Kościół? – zapytał.

Proboszcz jednak jest innego zdania i uważa, iż księża powinni odpowiadać na takie obelgi. – Czasem go ponosi i dodaje, iż mamy być jak pierwsi chrześcijanie, których poganie prześladowali. Dla mnie to głupota – przyznał wikary. I stwierdził, iż nie czuje się prześladowany, a Kościół jest na innej pozycji niż w starożytności. I ma władzę. Większą niż powinien, "co ludzi już denerwuje".

Ile wierni dają do koperty po kolędzie? "Ludzie ofiarują od 50 do 100 zł"


Rozmowa zeszła też na temat kopert, które księża otrzymują (lub nie) w czasie wizyt. Duchowny ujawnił, iż zawsze je przyjmuje, bo potem jest z tego rozliczany. – Nic nie da się ukryć. Bo jak wizytujemy blok z dwóch stron, czyli proboszcz bierze trzy klatki schodowe, a ja drugie tyle, to widać czarno na białym, kto ile zebrał. On przynosi do kancelarii np. jeden, dwa tys. zł, a ja ledwie 500 – przyznał.

"Wikary dostaje wtedy reprymendy" – czytamy w artykule. Proboszcz wtedy mu przypomina, iż pieniądze zbierają głównie na kościół: ogrzewanie i remont. Dopiero potem część środków idzie do kurii, a na koniec do samych duchownych. Słyszy, iż "zbliżają się trudne czasy, bo Tusk chce nas 'opiłować', zabrać Fundusz Kościelny".

Przyznał, iż nic go nie przekona, by brać od staruszki 100 zł, ale niejako jest to na nim wymuszone. I to właśnie starsze osoby dają więcej do koperty.

– Ludzie ofiarują od 50 do 100 zł. Paradoksalnie, biedne staruszki często czują, iż powinny dać więcej. choćby jeżeli później muszą czegoś sobie odmówić – tłumaczył duchowny.

Wizyty duszpasterskie powoli ulegają zmianom, by dostosować się obecnych realiów. W tym sezonie niektóre wprowadziły nowe zasady: kolędy realizowane są "na zaproszenie" od wiernych lub organizowane są specjalne nabożeństwa.

Idź do oryginalnego materiału