ŻYWOT Ś. IZAAKA PATRYARCHY i Rebeki żony jego, z Pisma św.
wzięty. Gen. 21, 22, 24, 27.
Izaak syn Abrahamów, jeszcze poczęciem w żywocie, jako wielkim u Boga i u ludzi być miał, sam Pan Bóg dosyć jaśnie oznajmił, gdy go w starości obudwóch rodziców obiecał i na jego rodzenie nowym a niespodziewanym i niepodobnym u ludzi sposobem, zgrzybiałe ciało ich omłodził i prawie ożywił, tak, iż Paw eł św. Apostoł mówi: Nie tak z ciała, jako z obietnicy i osobnej łaski Bożej urodzony jest. Ten jest, który uśmiech uczynił matce swej, gdy go powiła, iż z wesela wielkiego mówiła: Prawdziwie mi starej śmieszną rzecz uczynił Pan Bóg, dając mi w tak starych latach syna. A jako poczęcie i narodzenie jego dziwne było, tak też i żywot był wielce świętobliwy; z mlekiem zaraz bojaźń Bożą, uczciwe obyczaje i cnoty wielkie wyssał; a z ojca wziął pokorę, sprawiedliwość, nabożeństwo, szczodrobliwość i posłuszeństwo.
Małym będąc, cierpiał od brata swego Izmaela, z niewolnicy Agar urodzonego, prześladowanie, bo iż go nienawidział, przeto gdzie mógł w kącie, gdzieby matka nie widziała, bił i szczypał i różne mu przykrości wyrządzał. ale on z cichości swej i pokory tak był cierpliwy, iż ani matce nie powiadał, ani płakał. Aż razu jednego gdy postrzegła sama matka na oczy, iż on go bije, wnet krzywdy jego nie cierpiąc, poszła do męża, aby onego Izmaela i z matką niewolnicą jego z domu wyrzucił, mówiąc: Ten uczestnictwa w dziedzictwie z synem mym Izaakiem mieć nie będzie. Co lubo obraziło trochę Abrahama, wszakże gdy się z tem Pana Boga radził, kazał mu to uczynić Pan Bóg, co Sara chciała, aby syn jej spokojny był, a onej krzywdy nie cierpiał. Taką łaskę w młodości Izaakowi P. Bóg uczynił.
Wielkie się niewypowiedziane posłuszeństwo i męztwo tego Izaaka w młodych jego latach pokazało, albowiem ojciec jego Abraham nocy jednej, gdy młodym sen smaczny zdrowia i wzrostu przymnaża, obudził go i rzekł: Mamy iść w drogę; wstań a gotuj się prędko; on się nie pytając, czy daleko i po co, porwał, się ze snu prędko i szedł za miłym ojcem, który mu w drodze powiedział, iż na pokłon i ofiary czynienie Panu Bogu idziemy, i dlatego te drwa wieziemy; proszę cię więc, miły synu gotuj się, żebyśmy z wielkiem nabożeństwem ofiarę uczynili Stworzycielowi naszemu. Przytem wspomniał mu Boskie dobrodziejstwa, jako był jemu od Boga zwiastowany i obiecany, i jako się więcej z daru Bożego, niżeli z biegu przyrodzonego w starości urodził, aby myśl jego tem więcej ku Panu Bogu i nabożeństwu a wdzięczności wzruszył, cicho go do śmierci przyprawując. W zdychał miły młodzieniec, a wzdychając wylewał z oczu łzy hojne, dla których Abraham pohamować się nie mogąc, na stronę odchodził, a ocierał strumienie oczu swoich myśląc sobie: Gdybyś wiedział, na co cię wiodę, a jako wnetże zabity być masz. Przecież taił srogą śmierć jego. Aż gdy pod górę już na miejsce ofiary, od Boga ukazane, trzeciego dnia przyszli, drwa, które ze sobą na ośle wieźli, kazał wziąć na wysoką górę Izaakowi i obciążył młodzieńca brzemieniem onem, albo ołtarzem, na którym go ofiarować miał, a sam niósł ogień i miecz. Szedł on kwiat młodości, urodziwy w ośmnastu leciech albo więcej młodzieniec, już zarumieniony i spotniały pod ciężarem onym, i gdy już był w pół góry onej przykrej i wysokiej, mniemając, iż ojciec baranka do ofiary zapomniał, rzekł do ojca zatchniony: Najmilszy panie ojcze! A Abraham odpowie: Czego chcesz, synu mój? A on rzecze: Widzę, iż ogień niesiesz, a ja też drwa niosę, ale bydlęcia do ofiary żadnego nie widzę. O! jako przeraził serce ojcowskie takiem pytaniem, gdy myślił smutny ojciec: Nie wiesz, nędzne dziecię, iż ty masz być miasto bydlęcia, ręką ojcowską według woli Boga zabite; krew twoja z ciebie się dziś wytoczy, sam będziesz, najmilszy synu, ofiarą, bo nie kazano innej szukać, tak się upodobało temu, który cię stworzył; a kto mu śmie czego odmówić, gdy taka jest wola jego? Jednak się jeszcze z tern nie odkrył Abraham, ale statecznie otarłszy oczy, rzekł: O patrzy sobie P. Bóg ofiarę, synu najmilszy.
Gdy już na miejsce zabicia przyszli, zdjął Abraham brzemię z niego wielce spracowanego i drwa ułożył; czeka Izaak, myśląc. Gdzie mój pan ojciec weźmie baranka na ofiarę, aż ujrzy ciekące łzy ojcowskie i usłyszał one słowa: Pytałeś się o ofierze, najmilszy synu; wiedzże, iż ty masz być ofiarą i barankiem Bożym; tak mi rozkazał P. Bóg nasz, który krwi twej pragnie i z niej cześć mieć chce; teraz zabity być ręką ojca twego musisz. O! jak ciężka nowina a niespodziewana, a ktoby (młodszy zwłaszcza) na nię się nie przeląkł? Nie poklęknął Izaak, prosząc się, aby onej tak srogiej śmierci ujść mógł, ale wiedząc, co Bóg i co mu powinno każcie stworzenie, wesołem sercem powiedział: o ile to jest wola Pana naszego, czyń tak najmilszy ojcze, jako on rozkazał. Zatem się polecając i oddając Panu Bogu swemu sercem uprzejmem i pokornem posłuszeństwem , zwłóczyć się z szatek począł i obnażywszy ciało swoje, podał ręce ojcu na związanie, mogąc się ojcu jako już silniejszy wydrzeć, i związany położył się na drzewach onych, czekając cięcia w szyję swoją na krwi wytoczenie i ofiarowanie. O, niesłychana powolności! nie prosi odwłoki, nie odzywa się na lepszy ojcowski rozmysł, nie nazywa okrutnikiem ojca swego, ani ucieka. Kto kiedy taką w młodzieńcu powolność słyszał ku Bogu i ojcu? Nie mówi iż mnie tego Bóg nie objawił, podobnoś nie dosłyszał ojcze miły; m usiałbym też i ja to od Boga słyszeć; zgoła ojcu wierzy, iż to wola Boża, ojca jako głosu Bożego słucha, ojcu tak proste, tak trudne i ciężkie posłuszeństwo czyni. ale P. Bóg na dobrej jego woli i takiej niesłychanej powolności przestając, nowe rozkazanie Abrahamowi dał, aby mu nic złego nie czynił, inną bydlęcą ofiarą zdrowie jego odkupując. Tem Bogu, który na onej jego dobrej woli przestał i ojcu bardzo zalecony Izaak, większej sobie łaski do innych darów Bożych i cnót dostał.
Gdy już lat męzkich doszedł, to jest, gdy miał lat czterdzieści, myślił dla niego ojciec o żonie, wiedząc, iż z potomstwa jego Chrystus się urodzić miał. ale i w tem znać cnotę wielką Izaaka, iż sobie żony nie obierał, ale się wszystek na ojca zdał, który mu po żonę do dalekiej strony, do onej, z której sam był wyszedł, z wielkim dostatkiem w dom Labana sługę mądrego posłał; rozkazując i poprzysięgając go, aby z innego narodu i domu żony nie brał synowi jego. Gdy sługa przyjechał do Mezopotamii, do miasta, w którem mieszkał Nachor powinny Abrahama, nie wiedząc, gdzie się skłonić miał, uciekł się do Pana Boga, aby mu sam jakim znakiem ukazał, o ile szczęścić miał drogę jego, a o ile się na onem trudnem obieraniu dobrej żony synowi pana swego nie omyli; i stanąwszy wedle studni, do której panienki po wodę z miasta wychodziły, pomyślił tak sobie: jeżeli tu jest między temi ta, którą Pan Bóg synowi pana mego naznaczył, gdy prosić wody do napoju będę, a ona mi tak rzecze: Pij sam i dobytkom jeszcze twoim naczerpam, ile trzeba: poznam po tem, Bóg pobłogosławił drogę moją.
Ledwie to w sercu postanowił, aż ujrzał Rebekę córkę Nahora, pannę piękną i męża nieznającą, która wyniosła wiadro wody na ramionach, i rzecze jej: Daj mi się napić trochę wody. Ona mu z wielką ochotą dała i jeszcze rzekła: Wielbłądom twoim naczerpam i napoję dobytki twoje; co uczyniła. Sługa myślił, iż musi ta być, a iż poszczęścił Pan Bóg drogę jego, darował jej zausznice złote, pytając, czyjaby była, a o ile jest w domu ojca jej miejsce do stania? Ona powiedziała, iż jest, siana też i plew dla wielbłądów jest dostatek. Zatem pobiegłszy naprzód do domu, gdy powiedziała o takim a takim gościu, wnetże brat jej Laban wyszedł i wprowadził go w dom, mówiąc: Wnijdź błogosławiony od Boga, a nie stój na podwórzu. Nie chciał jeść ani pić pierwiej on sługa, aż wszystko według rozkazu sprawił i postanowił, iż Rebeka miała dana być za żoną synowi pana jego, którego Pan Bóg wielkiemi dobrami udarował, zatem ukazał wielkie bogactwa dając drogie upominki ojcu, matce, Rebece i braci jej, w szatach, w złocie i srebrze; dopieroż z weselem jedli.
Chcąc nazajutrz pilny on sługa wyjechać, gdy go zatrzymywali, aby przynajmniej przez dziesięć dni zabawił się i odpoczął, on wymawiał się, a tak długo trwać nie chciał. Rzekli rodzice: Zawołajmy panną, czy będzie ona chciała jechać, i spytali jej; a ona powiedziała, iż pojadą, i oddali ją z błogosławieństwem, mówiąc: Siostraś jest nasza, rozmnóż sią na tysiąc tysięcy, a plemię twoje niechaj opanuje zamki nieprzyjaciół swoich. Posłali też z nią Deborę mamkę jej i szczęśliwie przyjechali na one miejsce, gdzie po roli przechadzał, rozmyślając i modląc się Panu Bogu Izaak, którego zdaleka ujrzawszy Rebeka, a dowiedziawszy się, iż to był Izaak, zsiadła z wielbłąda i pokryła twarz swoją. A sługa powiedział wszystko panu swemu Izaakowi, jako mu sią na drodze powiodło. Pojąwszy Izaak Rebeką za żoną, wprowadził ją w namiot matki swej Sary i jej umiłowaniem ucieszył smutek, który miał z śmierci matki swojej.
Potomstwem nie zaraz go Pan Bóg z nią pocieszył, Rebeka bowiem ona była długo niepłodną; a chociaż miał obietnicę od Pana Boga, którą słyszał od ojca, iż miało sią rozmnożyć potomstwo jego, jako piasek morski, jednak prosił Pana Boga, aby zleczył niepłodność jego żony. Wysłuchał go Pan Bóg aż we dwadzieścia lat po ożenieniu się, dał mu bowiem zaraz dwóch synów, Ezawa i Jakóba, którzy go dorośli, Ezaw był łowcem i oraczem, a Jakób prosty człowiek w domu, w namiotach, albo jako jest podanie od żydów, w szkole u Melchizedecha albo Hebera przemieszkiwał, ucząc sią od nich nauki o Panu Bogu i zbawieniu. Ezawa bardziej m iłował ojciec przeto, iż pożywał połowu jego, ale matka bardziej miłowała Jakóba.
Roku jednego tak nawiedził Pan Bóg Izaaka głodem i nieurodzajem, iż z onej ziemi, w której mieszkał,
uchodzić dla chleba musiał; zaczem puścił sią do Amibelecha, króla Palestyńskiego miasta Gerary. Na tej drodze ukazał mu się Pan Bóg i wznowił z nim ono około Messyasza z Abrahamem uczynione przymierze i zmową, mówiąc: Wszystką tą krainę dam narodowi twemu, pełniąc przysięgą moją, Abrahamowi ojcu twemu uczynioną; rozmnożą plemię twoje jako gwiazdy na niebie i w plemieniu twem błogosławione będą wszystkie narody ziemskie przeto, iż usłuchał Abraham głosu, strzegł rozkazania mego, zachował obrządki i zakon mój. Tak wierny i w słowie nieodmienny Pan Bóg nie przypominał obietnicy swojej, ale ludzie nią uczył, aby chcąc jej doczekać, a pożytek z niej mieć, cnoty Abrahama, któremu naprzód dana była, naśladowali.
Gdy tedy został w Gerarys między ludźmi obcymi, widząc, iż żona jego Rebeka była bardzo śliczną niewiastą, bał się, aby go ludzie oni dla niej nie zabili. Więc tak uczynił, jako ojciec jego Abraham, pomniąc na wszystkie postępki jego i naśladując je jako syn wierny ojca swego, powiedział jakoby była siostra jego Rebeka. Czasu jednego gdy król sam Abimelech postrzegł Izaaka, iż sią śmieje z Rebeką, domyślił się, iż była żona jego; zaczem przyzwawszy go, mówił: Na co zmyślasz, jakoby to była siostra twoja? A Izaak się przyznał mówiąc: Bałem się, aby mnie kto dla niej nie zabił; król mu rzekł: Nie miałeś nas tak oszukiwać, bo mógłby któż cudzołożyć z żoną twoją i przywiódł by na nas grzech wielki. Kazał tedy obwołać w ziemi swojej, aby pod gardłem nikt nie śmiał dotykać sią żony jego. Tu uważ, jako sią i pogaństwo sprośnym tym cudzołożnym grzechem brzydziło; a iż grzech jednego złego obala pomstą na wszystką ziemią, a to tajemny i niewiadomy, a cóż jawny i niekarany? Potem Pan Bóg dał tak wielki urodzaj Izaakowi roku onego złego, choć sią innym nie rodziło, iż miał stokrotny z ziemi pożytek i bydła bardzo wiele i wzbogacił sią tak, iż on król Abimelech rzekł: Wynijdź od nas, boś już możniejszy, niżeli my; gdy wychodził, przepraszał go król Abimelech i przymierza od niego prosił, które otrzymał.
Gdy się już zestarzał Izaak, a dla starości nie dojrzał, chcąc błogosławieństwo i przywileje Boskie, które miał od ojca swego, na syna starszego wlać, to jest, aby się z jego plemienia Chrystus urodził; a do tego, aby pierworodnych praw używał, które są, być kapłanem po ojcu i starszym nad bracią, i mieć większą część z ojczystych dóbr; zawołał tedy Ezawa i rzekł: Widzisz, żem się zestarzał, a nie wiem dnia śmierci mojej; chcę ci zostawić błogosławieństwo, jedno pierwiej idź, a z połowu twego zgotuj mi potrawę, którą wiesz, iż rad jadam. Co słysząc żona jego Rebeka, a więcej życząc Jakóbowi młodszemu synowi swemu, ubrała go w szaty Ezawa; a iż był Ezaw kosmaty, a Jakób gładki, obszyła skórkami kosmatemi szyję i ręce jego, zgotowawszy potrawy tak, jako Izaak rad jadał, kazała Jakóbowi starszym się uczynić, a uprzedzić Ezawa do błogosławieństwa ojcowskiego. On się tego bojąc czynić, mówił matce: Gdyby mię ojciec nie poznał, a miasto błogosławieństwa nie dał przeklęstwa; mniemając, jakobym z niego żartować chciał. Ona rzekła: Już ja to przeklęstwo biorę na się, jedno to uczyń synu, coć każę. Uczynił tak, wszedł z oną potrawą i rzekł: Ojcze miły! A on się odezwał i spytał: A ktoś ty synu miły? Rzekł mu Jakób: Jam jest syn twój pierworodny Ezaw; wstań a pożywaj z połowu mego; a niech mi błogosławi ręka twoja. Starzec spyta: A jakoś to zwierzę tak prędko znalazł? Powiedział: Pan Bóg tak chciał, iż mi się tak prędko trafiło. Rzekł tedy ojciec: Przystąp do do mnie, synu mój, abym pomacał, jeżeliś ty syn mój Ezaw; a pomacawszy go rzekł: Głos, głos Jakóbów, ale ręce, ręce Ezawa. I tak nie poznał go ojciec.
Zjadłszy Izaak potrawę onę i wina napiwszy się, rzekł: Przystąp do mnie, synu mój, niech cię pocałuję; i pocałowawszy go, skoro poczuł wonność szat jego, błogosławił mu, mówiąc: Oto woń syna mego, jako wonność płodnej roli, której Pan Bóg błogosławił; daj ci Boże rosę niebieską i tłustość ziemską, obfitość zboża, wina i oleju; niech ci usługują narody i kłaniają się tobie pokolenia; bądź panem nad bracią twoją, a niech się tobie poniżają synowie matki twej; kto cię przeklina, niech przeklęty, a kto cię błogosławi, niech błogosławiony będzie. Ledwie to wymówił i ledwie wyszedł Jakób, gdy^ przyszedł Ezaw z potrawą do ojca i rzekł: Wstań, ojcze miły, pożywaj z połowu mego, a błogosław mi; rzecze Izaak: A tyś kto? Powiedział: Jam jest pierworodny syn twój Ezaw. Przeląkł się starzec i zdumiawszy się bardzo nad podziwienie, rzekł: A kto tu był przedtem, który mi przyniósł także z połowu potrawę do jedzenia? błogosławiłem już temu i będzie błogosławiony. Ezaw to słysząc, krzyknął wielkim głosem i zatrwożony rzekł: I mię błogosław, najmilszy ojcze. A on powiedział: Brat twój rodzony zmyśliwszy twoję osobę przyszedł i wziął twe błogosławieństwo. Ezaw rzekł, sam się sądząc, iż mu był przedał pierwej prawo swe pierworodne za jednę potrawkę; już mię to, powiada, drugi raz podszedł. Wołał tedy z płaczem na ojca: Iżali też dla mnie czego nie zachowałeś? Powiedział ojciec: Uczyniłem go panem twym i wszystkich braci jego na służbę mu podałem; opatrzyłem go zbożem, winem, olejem; a tobie już co mam dać? A on przecię jeszcze prosił, mówiąc: Iżaliś tylko to jedno miał błogosławieństwo? proszę, chciej mi też błogosławić.
A gdy wielkim płaczem ryczał, wzruszony ojciec rzekł: W tłustości ziemi i w rosie niebieskiej będzie błogosławieństwo twoje; mieczem żyć, a bratu twemu służyć będziesz; jednak przyjdzie czas, którego jarzmo jego z szyi twojej złożysz. Tak tedy go odprawił, z tajemnicy jednak Bożej i sprawiedliwego karania nad Ezawem, nie wrócił mu prawa pierworodnego, ale przy Jakóbie zostawił, przeto (powiada Paweł ś.) iż lekce sobie ważył ten dar Boży, a dla obżarstwa swojego śmiał je przedać za trochę potrawy. Jakób zaś słusznie się zwał pierworodnym, bo miał już to prawo od Pana Boga obiecane, jeszcze nim się urodził, które Ezaw głupio za jednę potrawkę jemu przedał. O czem iż ojciec nie wiedział, a jednak błogosławieństwa swego mienić nie chciał, są zakryte tajemnice Boże, które się gdzie indziej u świętych doktorów wykłada ją. Ztąd nauka jest dziatkom, aby sobie ojcowskie błogosławieństwo wielce ważyli, a do niego się posługami i powolnością ku miłym rodzicom ubiegali ucząc się od tego ś. Izaaka nie winności, posłuszeństwa i nabożeństwa gorącego niechaj się brzydzą Ezawa obżarstwem, łakomstwem i rozkoszą cielesną, dla której młodzi wiele sobie tracą dobrego u Pana Boga i ludzi. Żył Izaak sto ośmdziesiąt lat, pełny dni i zasług umarł. Pogrzebli go synowie Ezaw i Jakób, przy ojcu jego Abrahamie, z którym daj nam Boże odpocznienie w królestwie Pana naszego Jezusa, któremu sława z Ojcem i z Duchem świętym teraz i zawżdy na wieki wieków, Amen.
Ks. Piotr Skarga ,,Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień T.I", str. 365-369