Koniec postępowej iluzji? Trump wraca, Niemcy na krawędzi chaosu!

poloniachristiana.pl 2 godzin temu

Dieter Stein, niemiecki dziennikarz, wydawca oraz redaktor naczelny największego tygodnika konserwatywnego w Niemczech „Junge Freiheit”, wskazuje, iż wybór Donalda Trumpa na prezydenta zbiegł się z innym „epokowym wydarzeniem” – upadkiem koalicji niemieckiego rządu. Za naszą zachodnią granicą, po raz pierwszy od 40 lat, może powstać rząd mniejszościowy, a kraj szykuje się na przedterminowe wybory. Według Steina oznacza to „znaczącą zmianę w polityce niemieckiej i europejskiej”.

Na łamach „The American Conservative” w artykule „Weltschmerz After Trump’s Triumph” Stein przypomina, iż upadek niemieckiego rządu wynikał z długotrwałych sporów dotyczących polityki gospodarczej i ograniczeń budżetowych. W środę późnym wieczorem kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował ministra finansów Christiana Lindnera po nieudanych negocjacjach.

„Dziwnym zbiegiem okoliczności niemal jednocześnie doszło do dwóch historycznych wydarzeń politycznych – w USA i Niemczech. W dniu, w którym potwierdzono zwycięstwo Donalda Trumpa, upadł samozwańczy rząd koalicji postępu Olafa Scholza, składający się z socjaldemokratów, zielonych i liberałów. 6 listopada przyniósł polityczne trzęsienia ziemi po obu stronach Atlantyku” – zaznacza autor. Dodaje, iż Scholz usunął „liberalnego ministra finansów, który domagał się zmiany kierunku polityki gospodarczej, aby odwrócić proces upadku gospodarczego kraju”.

Stein ocenił trzyletnie rządy Scholza jako niezwykle nieudolne, wskazując, iż po raz pierwszy w powojennych Niemczech ekipa rządząca jest aż tak niepopularna. Czerwoną kartkę wystawiło jej aż 85 procent obywateli. Wcześniejsze wybory miałyby odbyć się już w marcu przyszłego roku, a może choćby wcześniej. Prawdopodobnym zwycięzcą i kolejnym kanclerzem Niemiec zostanie przywódca chadeków Friedrich Merz, który zawiąże koalicję z socjaldemokratami lub zielonymi.

Autor nie spodziewa się jednak, iż Merz zdoła zasadniczo „odwrócić politykę, która doprowadziła do upadku Niemiec”. Przypomina, iż chadecja odpowiada za katastrofalne skutki otwarcia granic przez kanclerz Angelę Merkel i wpuszczenie do kraju ponad dwóch milionów migrantów, głównie z Bliskiego Wschodu i Afryki. Merz stwierdził ponadto, iż będzie kontynuował politykę klimatyczną, bo „nie uda się już odwrócić” niezwykle kosztownej „transformacji energetycznej”.

Alternatywą jest partia AfD, ale Stein przypomina, iż to ugrupowanie o „odcieniach lewicowych, liberalnych czy pseudokonserwatywnych”, które stało się choćby najsilniejszą partią w niektórych parlamentach regionalnych Niemiec Wschodnich, żądając zmian w polityce migracyjnej. Alternatywa dla Niemiec jako jedyna partia w Berlinie wyraziła zadowolenie ze zwycięstwa Trumpa.

Powrót Trumpa do Białego Domu wywołał falę szoku w całej Europie, zwłaszcza pośród postępowych elit, które ostrzegały przed wzrostem „faszyzmu” w Ameryce. Redaktor naczelny „Die Zeit”, największego tygodnika w Niemczech, nazwał wybór Trumpa „koszmarem”. Stein twierdzi, iż media w jego kraju tak bardzo wykoślawiały relacje na temat sytuacji w USA i tak jednostronnie prezentowały wiadomości, iż „zdecydowana większość trzech czwartych obywateli w moim kraju była przekonana, iż Kamala Harris naturalnie wygra”.

Czołowy felietonista magazynu „Der Spiegel”, który często prezentował karykatury Trumpa, pisał, iż „nie rozumie, jak wykształceni, dobrze poinformowani obywatele w Ameryce mogli tak zagłosować”.

Stein nie ma wątpliwości, iż Berlin nie był przygotowany na powrót republikańskiego polityka. Jest to „szok” dla niemieckiej i europejskiej klasy politycznej. Zmusza on do przewartościowania polityki gospodarczej i bezpieczeństwa. „Brutalny i bezlitosny sposób formułowania amerykańskich interesów narodowych przez Trumpa jest odświeżający. Zrywa zasłonę fałszywej moralności, hipermoralności i ideologicznego kiczu, które w przeciwnym razie przesłania nasze postrzeganie rzeczywistości i bieżących problemów globalnej władzy” – komentuje Stein.

Autor dodaje, iż zbankrutowała postępowa „polityka zagraniczna oparta na wartościach w kretyńskiej formie, którą wymyślił niemiecki rząd (…) i Annalena Baerbock, zielona minister spraw zagranicznych”. To była „naiwna polityka oscylująca między pacyfizmem a wojowniczością”, której brakowało podstawowej wiedzy na temat „polityki siły”.

Konserwatywny redaktor uważa, iż wybór Trumpa co prawda nie oznacza „końca Zachodu i zachodniego sojuszu”, ale z pewnością oznacza powrót do polityki państw narodowych, które realizują swoje interesy. Dodaje, iż obecnej sytuacji musi nastąpić nowy początek w relacjach z Moskwą, by wynegocjować pokój na Ukrainie.

Jego zdaniem ujawniła się również zasadnicza różnica kulturowa. Harris przedstawiano jako potencjalnego „zbawiciela”, a choćby „odkupiciela” świata w obliczu zagrożeń klimatycznych. Postępowe niemieckie elity marzą o „niemieckim Lalalandzie ratującym klimat na świecie”, a Amerykanie okazali się bardziej konserwatywni. „Naszym mediom zupełnie nie udało się zrozumieć i przewidzieć motywów amerykańskiego wyborcy: obaw o gospodarkę, inflację i masową migrację. Ameryka nie jest gotowa poświęcić swojego statusu potęgi numer jeden na świecie na rzecz marzeń o światowym rządzie klimatycznym i światowej demokracji. adekwatnie zawsze tak było, ale teraz Trump jeszcze wyraźniej przypomina o tej prawdzie. Czego ponownie uczymy się z wyniku wyborów: zwykli pracujący Amerykanie mają dość wyrzucania pieniędzy z podatków w imię przebudzenia, lewicowej polityki tożsamości, ideologii DEI, złudzeń klimatycznych i szalejących wydatków socjalnych. Nie poświęcą swojego bezpieczeństwa i tożsamości na rzecz samobójczej polityki migracyjnej otwartych granic. Przede wszystkim chcą wrócić do skutecznej polityki gospodarczej, która przyniesie korzyści Ameryce i amerykańskiej klasie średniej” – czytamy.

Stein zauważa, iż protekcjonistyczne idee Trumpa i nowe cła zaszkodzą niemieckiemu sektorowi produkcji eksportowej, zwłaszcza przemysłowi motoryzacyjnemu. Jednak Niemcy są sobie sami winni z powodu realizowania szaleńczej polityki klimatycznej i transformacji energetycznej, która sprawiła, iż niemiecki przemysł stał się niekonkurencyjny. „Zbyt wysokie koszty energii spowodowane polityką przejścia na zieloną energię, wysoki poziom podatków i kosztów pracy, oraz nadmierna biurokracja przyczyniły się do stałej utraty konkurencyjności” – pisze.

Niemiecki przemysł od pewnego czasu przegrywa i pozostaje w tyle. Nie jest już innowacyjny w przeciwieństwie do przemysłu amerykańskiego, który z Elonem Muskiem u swojego boku „chce znów sięgnąć gwiazd”. Ameryka nie da się wyprzeć z światowej czołówki pod względem technologii, ani nie pozwoli Chinom na wyprzedzenie jej pod względem zdolności innowacyjnych i siły gospodarczej.

Autor podaje szokujący przykład podejścia niemieckiego w porównaniu z amerykańskim, pisząc, iż „Musk wysyła rakiety w kosmos i buduje błyszczące cybertrucki, podczas gdy idiotyczni niemieccy postępowcy zachwycają się pomysłem, aby nieporęczne rowery cargo zastąpiły samochody”.

Zresztą „Musk jest znienawidzony przez europejskie lewicowe elity za wyzwolenie Twittera/X i przywrócenie zdrowej równowagi sił na platformie wcześniej zdominowanej przez lewicowców. Opowiada się za maksymalną wolnością wyrażania opinii i demokratyczną debatą. To wizja grozy dla strażników establishmentu, którzy starają się kontrolować dyskurs w tym kraju i cenzurować niepożądane opinie. To, czego nie lubią, odrzucają jako dezinformację. Zwycięstwo Trumpa stanowi przełom w kulturowej walce z lewicową kulturą anulowania” – komentuje Stein.

Przypomina, iż Trump, a w lutym także senator J.D. Vance, miał rację, wytykając słabość niemieckich sił zbrojnych i „swobodne korzystanie z amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa”. Do tej pory nie osiągnięto poziomu wydatków na armię w wysokości 2 proc. PKB, a „Bundeswehra ledwo jest w stanie zebrać jedną brygadę gotową do walki”. Minister obrony Niemiec Boris Pistorius z trudem zgromadził wystarczające zasoby, aby przenieść jedną brygadę do państw bałtyckich. Co gorsza, sytuacja nie zmieniła się od czasu agresji Rosji na Ukrainę i ogłoszenia przez Scholza pod koniec lutego 2022 r. „Zeitenwende”, czyli historycznej zmiany sytuacji.

„Trump po raz kolejny przedstawi nam projekt ustawy, którego rządy Niemiec, od Schrödera po Merkel (i Scholza, byłego ministra finansów Merkel) sądziły, iż mogą obejść. Po upadku komunistycznego imperium sowieckiego Niemcy mieli nadzieję na zawsze cieszyć się pokojową dywidendą kosztem obrony narodowej, pozostając w cieniu NATO i pod osłoną amerykańskiej broni nuklearnej niemal za darmo. Teraz jest czas na zemstę. Trump w końcu zmusi nas do znacznie większych inwestycji we własne siły zbrojne. Jest to warunek wstępny, jeżeli chcemy być bardziej niezależni i suwerenni” – czytamy.

Stein dodaje, iż ekipa Trumpa będzie miała wiele powodów do tego, by drwić z „dotychczasowej arogancji moralnej” Niemców, którzy pouczają innych, jak mają żyć, a sami nie potrafią zapewnić sobie bezpieczeństwa. Pouczają „na temat klimatu, LGBTQ, adekwatnego sposobu radzenia sobie z przeszłymi grzechami i konieczności przezwyciężenia państwa narodowego w nowym globalistycznym otoczeniu, ale ta tendencja na szczęście będzie musiała się skończyć. Pod rządami Trumpa będziemy stać sami na deszczu”.

Niemiecki konserwatysta podsumowuje, iż polityka Trumpa „America First” „może zapewnić ideologiczny impuls partiom prawicowym lub prawicowym rządom w Europie”. Chociaż Niemcy czeka pogorszenie sytuacji ekonomicznej, to jednak „trend w prawo, na odnowę czy politykę ceniącą bardziej dynamiczną, wolną gospodarkę i wolność narodową – wszystko to jest pożądaną zmianą”.

Źródło: theamericanconservative.com

Idź do oryginalnego materiału