Miałam o tym napisać już dawno, ale jakoś się zwlekało. Aż nadeszło Matki Bożej Różańcowej i szkoda przegapić tak odpowiedni moment. A chodzi mi o pewne przypuszczenie co do Pani Tarnopolskiej, od lat czterdziestych XX wieku w OPoznaniu. Przed tym obrazem br. Gwala rozeznawał powołanie, więc zdecydowanie jest istotny dla jego biografii.
Ewidentnie jest to Matka Boża Różańcowa, bo obie jej dłonie oplatają różańce, podobnym bawi się putto ukazane pod sylwetką Maryi. Jednak nie jest to jednak jedno z typowych przedstawień, a więc ani kopia Matki Bożej Salus Romani z rzymskiej Santa Maggiore (tu akurat w wersji krakowskiej), ani Matka Boża wręczająca różańce św. Dominikowi i św. Katarzynie (najbardziej znany obraz tego typu jest w Pompejach), ani samemu Dominikowi.
Zaczęłam szperać i oto, co udało mi się wykopać, z pomocą Wujka Gugla i Ciotki Wiki.
Obok poznańskiej Madonny dzieło Francisko Zurbarána, także Matka Boża Różańcowa, ale ci panowie w białych giezełkach to kartuzi (nie mają mantoletów, czyli pelerynek, przy kapturach, za to przód i tył szkaplerza na wysokości mniej więcej połowy uda są połączone szerokim pasem tkaniny, szkaplerz jest szerszy niż dominikański, tonsura też jest monastyczna, nie OP, ale to już cecha dla koneserów).
Co łączy oba te przedstawienia? Na pierwszy rzut oka jest to układ ciała Matki Bożej, lekko wychylonej ku Jej prawej stronie, z wyciągniętą ręką z różańcem. Druga ukrywa się za Dzieciątkiem błogosławiącym widzowi. Wokół Jej głowy jest nimb, który flankują stada aniołków. Ogólnie oba przedstawienia są nimi usiane (podobnie jak różami), choć autor polskiej wersji powstrzymał się od przedstawienia sugerującego, iż wysypują się spod sukienki Maryi, wolał namalować fragment Jej stopy.
Na obu przedstawieniach Matka Boża i Jej Syn patrzą na wiernego, jednak Tarnopolska Pani lekko się uśmiecha, podobnie jak na kopii Salus Romani z Krakowa. Zresztą ma choćby podobne rysy, upodabniające ją do ikony. Także Jej włosy przykrywa welon, podczas gdy hiszpański mistrz nie zawahał się przedstawić gęstych loków spadających z ramion. Na obu obrazach Matka Boża zasiada na kamiennej ławce, różnica polega na tym, iż na obrazie tarnopolskim część Jej sylwetki przesłania kamień, na którym stoi Dzieciątko, a Zurbarán na lewym udzie Maryi umieścił kulę ziemską, ale z krzyżykiem na szczycie, a więc nawiązującą do królewskiego jabłka. Widać na niej fragment dłoni, ale trudno powiedzieć, czy to dłoń Syna, czy Matki. Pomysłowe. I znaczące.
Jak dla mnie inspiracja jest bardzo widoczna, choć jakby uzupełniona o wpływ znajomości i kontemplacji krakowskiego Obrazu. Nie da się też ukryć, iż jednak co Zurbarán, to Zurbarán – na tarnopolskim wizerunku różnicę biegłości malarskiej widać szczególnie po aniołkach i szatach. Hiszpan swój obraz namalował w pierwszej połowie XVII w., wizerunek dla klasztoru tarnopolskiego ufundowano w połowie wieku następnego, jednak nie widać na nim wpływów rokoko. Spora różnica czasu i geograficzna – skąd na tak daleko wschodnich terenach Rzeczpospolitej inspiracje Zurbaránem?
Zajrzałam do biografii malarza i okazało się, iż był on związany i tak naprawdę zaistniał „w branży” dzięki dominikanom. Oni złożyli u niego pierwsze większe zamówienie i musieli być z niego zadowoleni, bo do malarza zaczęły się zgłaszać kolejne zakony, a pierwsi w kolejce byli właśnie kartuzi. Być może tą drogą ktoś, kto namalował obraz dla Tarnopola (a wydaje się, iż było to twórca-amator) trafił na obraz Hiszpana. A może ktoś uczył się w Hiszpanii lub tam podróżował. A może Potoccy zażyczyli sobie kopię właśnie tego obrazu, bo chcieli, żeby się wyróżniał na tle innych? A może to jeden z braci konwersów, bo zwykle w każdym pokoleniu był jeden lub więcej z uzdolnieniami plastycznymi, z powodzeniem połączył obrazy krakowski i kartuski? Nie wiem, to wszystko wymagałoby szczegółowych badań.
Wiem tylko, iż oba wizerunki są w Poznaniu. Pani Tarnopolska u dominikanów, a Zurbarán w Muzeum Narodowym. Tym samym, jeżeli ktoś chce na własne oczy je porównać, wystarczy mała wycieczka. I nie chcę nic mówić, ale poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kto, dlaczego i jak stworzył obraz Pani Tarnopolskiej, może być fascynującą przygodą. Oczywiście zachęcam.