Godzina Święta. Październik. Trzeci Czwartek Miesiąca. Adoracja z Matką Najświętszą Różańcową.

salveregina.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Chrystus-w-Getsemani


Godzina Adoracji w nocy o 23.

Intronizacja Serca Jezusowego 1922

Nauka.

Godzina Święta (Adoracji) jest to modlitwa myślna lub ustna trwająca godzinę wieczorem we czwartek, na pamiątkę smutku i konania Pana Jezusa w Ogrojcu.

Początek tego nabożeństwa pochodzi od Św. Marii Małgorzaty. Razu pewnego pokazał się jej Pan Jezus i tak do niej powiedział: „Każdej nocy z czwartku na piątek dam ci odczuć ów smutek, jakiego doznawałem w Ogrodzie Oliwnym. Abyś mi towarzyszyła w mej pokornej modlitwie, jaką wtedy zanosiłem do ojca mojego, wstaniesz o godzinie jedenastej, upadniesz na twarz na ziemię, aby uśmierzyć Gniew Boży, i prosić będziesz o Łaskę dla grzeszników, abyś mi osłodziła nieco smutek, jakiego doznawałem opuszczony przez apostołów, którym musiałem czynić wyrzuty, iż jednej godziny nie mogli czuwać ze Mną”.

Niepojętymi Łaskami odpłacał jej Pan Jezus za to pobożne ćwiczenie.

Polecamy wtedy wszystkim przyjaciołom Serca Pana Jezusa, aby odprawiali tę świętą godzinę, o ile już nie każdego czwartku, to przynajmniej przed pierwszym piątkiem miesiąca.

Nabożeństwo to można odprawić w kościele albo w domu.

Nie ma na to żadnej przepisanej modlitwy. Można rozważać o smutkach Pana Jezusa w Ogrojcu, albo o smutku jakiego doznaje, będąc Obecny w Najświętszym Sakramencie. Można w czasie tej godziny odprawiać drogę krzyżową, odmawiać Różaniec, przygotować się do Spowiedzi itp.

Źródło: Głos eucharystyczny nr 10/1929r.

Rozmyślanie. Adoracja z Matką Najświętszą Różańcową.

I. UWIELBIENIE.

Magnificat — Wielbij duszo moja Pana! Ciemno, zimno i głucho było na tej ziemi wygnania, na ziemi przeklętej za grzech człowieka. Przez cztery tysiące lat, ludzkość jęczała w niewoli szatana. W jednym tylko zakątku, w judzkiej krainie, przechowała się była wiara w prawdziwego Boga, Stwórcę Nieba i ziemi. Świat cały spoganiony kłaniał się bałwanom i tonął w odmęcie grzechu. Wśród powodzi ogólnego zepsucia, wśród tego potopu nieprawości i błędu zalewającego ziemię — czysta gołąbka Ducha Świętego nie miała zdaje się gdzie odpocząć choćby na chwilę. A jednak właśnie w śród tej nocy głębokiej, wśród tych ciemności i tego chaosu zła, Nieskończone Miłosierdzie Boże zapala jasną jutrzenkę — zapowiedź zbawienia ludzkości. Oto w cichej mieścinie Nazaretu, nieznana światu ni ludziom, w samotnej komnacie klęczy i korzy się przed Bogiem czystsza i piękniejsza nad wszystkie chóry anielskie Niepokalana Dziewica Marya. Do Niej to, do tej niewiasty jaśniejszej nad słońce szle Bóg Najwyższy wysłańca Swego. „Bądź pozdrowiona Maryo — o Ty Łaski pełna” — mówi do Niej Archanioł, zwiastun wielkich rzeczy, jakie z Woli Bożej mają się w Niej spełnić dla zbawienia świata. Marya słucha, myśli i rozważa, lęka się świętym lękiem dziewiczej skromności, ale wie, iż Pan obrońcą jej, więc słucha dalej. I oto słyszy wiekopomne słowa: „Duch Święty zstąpi na Cię”, Gołąbka Boża – znajdzie miejsce odpocznienia swego. „Poczniesz i porodzisz Syna Najwyższego”. Jakaż to zapowiedź? Czy się nie zatrwoży pokora Dziewicy przed tymi słowy tak przewyższającymi wszystko, co rozum ludzki objąć może? Nie, Marya Najświętsza boi się tylko grzechu, poza tym nie ma dla Niej trwogi. Cicha, spokojna, wielka majestatem Swojego uniżenia przed Bogiem, bo zupełnie zdana na Jego świętą wolę, wypowiada te słowa twórcze, to swoje „fiat” jakoby powtórzenie słów stworzenia. I oto świat nowy staje na zrębie starego, pogańskiego świata. Oko Boże z rozkoszą spoczywa na Tej Najpiękniejszej Istocie, jaka wyszła z rąk Jego, Duch Święty na Nią spływa i Syn Boży staje się Jej Synem. „Wielbij duszo moja Pana!” — zawoła ta najświętsza i najpokorniejsza Dziewica, — „albowiem uczynił mi wielkie rzeczy Ten, Który Możny jest i Święte Imię Jego”.

O Maryo, Matko moja Niepokalana, pozwól mi wraz z Tobą wielbić Pana i Stwórcę mego, ukrytego w Tej Hostii Najświętszej!

Uwielbiam Go zamkniętego w Łonie Twym Najświętszym najpierw, a potem w tej odrobinie chleba. Uwielbiam, o Jezu, Miłość Twoją Niepojętą, przez którą nie wzgardziłeś Najczystszym Łonem Dziewicy i tę tysiąckroć większą jeszcze Miłość, przez którą nie gardzisz sercem tak nikczemnym i nędznym, jakim jest moje biedne, grzeszne serce. O bądź po tysiąckroć razy uwielbiony i Błogosławiony Jezu, Synu Maryi i Synu Boży, a mój Zbawicielu najsłodszy! Pozwól i mnie powtarzać z Maryą „fiat” — tak, niech mi się stanie, niech przyjdzie do mnie, niech zamieszka we mnie, niech się ze mną połączy jak najściślej na wieki Jezus, Pan i Bóg mój i Stwórca!

Wielbij, o wielbij duszo moja Pana, albowiem wielkie uczynił mi rzeczy On, który możny jest! Magnificat, woła Marya do krewnej Swej Elżbiety, gdy ta przywitana przez nią zwie Ją „błogosławioną między niewiastami”. I oto błogosławieństwo swoje rozlewać już zaczyna, uświęcając Jana Świętego w łonie matki i cudowną wonią cnót swych napełniając dom Św. Elżbiety.

O Jezu, Hostio Najświętsza, Hostio Komunii mojej, bądź uwielbiony, bo i mnie, biedną duszę, Ty czynisz błogosławioną. I mnie pozwalasz unosić z sobą Ciebie wszędy, kędy pójdę. I ja mogę nieść Błogosławieństwo Twoje pomiędzy ludzi, między grzeszników nawet, mówić im o Tobie, o Twojej Dobroci i Świętości, o Twojej Nieskończonej, Niepojętej Miłości. O zaprawdę, wielkie uczyniłeś mi rzeczy, Ty, któryś możny jest, Jezu mój i Panie!

„Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!” Chwała temu Bogu, który się tak uniża nieskończenie, iż z Niebios zstępuje do ubożuchnej stajenki, przybierając postać maleńkiego dzieciątka. O Matko moja, pozwól mi wraz z Tobą uwielbiać tego Boga Ukrytego pod postacią dzieciny. Pozwól mi wpatrywać się w tę cudowną twarzyczkę, jaśniejącą pięknością i blaskiem nadziemskim, — w te oczy, których spojrzenie nawracać będzie grzeszników największych — w te usta, teraz zamknięte, ale które głosić będą kiedyś słowa Boskiej Swej Nauki. O pozwól mi uczestniczyć w tej euforii niepojętej jakiej doznawałaś, wpatrując się z uwielbieniem w Tego Synaczka miłego, a równocześnie tego Boga z nami, Zbawiciela świata!

Jakaż euforia może się równać tej, iż Bóg Najwyższy zstąpił na ziemię i zamieszkał z nami! Przyszedł wyrwać nas z niewoli grzechu, potargać więzy nasze, obdarzyć świętą wolnością dzieci Bożych. I tu, w tej Hostii Najświętszej czyż nie dlatego samego przebywa! Czyż ta okruszyna chleba to nie sto- kroć mniej jeszcze jak drobne ciałko dzieciny?

O Tajemnico Miłości! O Dobroci Niepojęta Boga, Który się wyniszcza, aby nas sobie zjednać, aby nas kupić Sobie i na zawsze do Siebie przywiązać. On, Stwórca wszechrzeczy, Który Chwałą Swą napełnia Niebiosy, Którego świat cały ogarnąć nie może, Który gwiazdom drogi wykreśla, słońca zapala i gasi, Który wszechświat w Dłoni Swej dzierży, — Ten Bóg tak Niezmierzony i Niepojęty tu, w tej białej Hostii się mieści. A jest tu dlaczego? Oto dlatego, żebym, ja drobna, marna istota mógł Mu oddać cześć moją i chwałę, powiedzieć Mu, iż Go kocham, iż chcę Mu służyć tu na ziemi, aby być z Nim kiedyś w Niebie. Aniołowie przed Nim się korzą, niebo całe rozmodlone chyli się w niemej adoracji, piekło choćby drży; uznając Wszechmocną Jego Władzę.

A On, On tu jest dla mego zbawienia. Uczynił się tak małym, tak wyniszczonym, taką nicością, żeby mnie pewniej pociągnąć do Siebie, żeby lepiej móc mi się oddać. O Zbawicielu Najdroższy! Cóż jeszcze uczynić mogłeś dla mnie więcej, jak przyodziać się nicestwem, aby móc połączyć się ze mną, który samą jestem nicością.

O bądź uwielbiony w tej lepiance z chleba, który Ci utworzyła miłująca ręka, w tym ubóstwie Twoim tak zupełnym, w tym ogołoceniu tak niepojętym! Chwała Tobie Chryste, a nam którzy tu kornie u stóp Twoich rozważamy Dobroć Twą bezmierną, nam pełnym dobrej woli dla uczczenia Ciebie, niech będzie pokój, ten pokój obiecany przy Narodzeniu Twoim, pokój już tu na ziemi i pokój kiedyś wiekuisty w Niebie.

Po marmurowych schodach wspaniałej świątyni Salomonowej wstępują Jezus i Marya, aby się tam złożyć w ofierze Bogu Swemu Najwyższemu. „Ofiary i oblaty Boże nie chciałeś, wtedym rzekł: Oto idę, Boże, pełnić Wolę Twoją”. I przyszedł, przyodziany w ciało grzechu, zamieszkał z nami i oto dziś ofiarowuje się Bogu Ojcu za okup świata.

I w tej Hostii Najświętszej jest ten Sam Jezus — Ofiara i uczy nas, jak mamy oddawać się Bogu, jak Mu poświęcać życie od zarania, jak Chwały Jego szukać jedynie. Uwielbiajmy ten Boski Przykład i wraz z Matką Najświętszą ofiarujmy Bogu Ojcu tego Jezusa, co tu na tym Ołtarzu za nas się ofiaruje, a wraz z nim ofiarujmy Mu parę gołąbiąt ofiarę ubogich, miłość naszego ubożuchnego serca i uznanie swojej słabości i nędzy. Tymi darami wykupimy Jezusa i pozostanie z nami i zamieszka w sercu naszym, a Marya Najświętsza strzec Go będzie w nas i nie dopuści, abyśmy Go kiedy utracić mieli.

A jeśli, jeżeli kiedy miałoby się nam zdarzyć to nieszczęście, to jedyne prawdziwe nieszczęście tej ziemi, gdybyśmy z własnej winy utracić mieli Jezusa, o! i wtenczas idźmy do Maryi, Ona dopomoże nam odnaleźć Jezusa, Ona nam pokaże, iż znaleźć Go można jedynie w Kościele Świętym, gdzie się znajduje to źródło zbawienia, ta kąpiel nieporównana we Krwi Zbawiciela, ta zbawcza sadzawka powracająca zdrowie i życie duszy, a z Nią i Jezusa, Spowiedź Święta.

Ale gdybyśmy choćby nie byli tak nieszczęśliwymi, aby przez grzech śmiertelny utracić Jezusa to jednak jeszcze szukać Go nam potrzeba. Tak, szukać Go nam trzeba coraz większą czystością serca, coraz gorętszą miłością, — coraz głębszym skupieniem wewnętrznym, coraz żarliwszą miłością, coraz zupełniejszym zaparciem się siebie, coraz płomienniejszym duchem apostolstwa w ratowaniu dusz bratnich.

O Jezu Hostio, przed Którym tu klęcząc rozważam Tajemnice Życia Twojego, jakże uwielbiam Dobroć Twoją! Przez to Twoje ukrycie się w świątyni przed Najświętszą Matką Twoją i Św. Józefem do iluż aktów cnót dałeś im sposobność! Ile tam było aktów miłości serdecznej, ile, chociaż bez winy, aktów żalu, skruchy, upokarzania się, ile aktów cierpliwości, umartwienia, ile błagania i modlitwy. Chciałeś; Najdroższy Zbawco, abyśmy się od Twej Najświętszej Matki nauczyli szukać Cię, tęsknić za Tobą, pragnąć Cię całym sercem, a potem gdy Cię znajdziemy, abyśmy potrafili nieść Cię drugim, dawać Cię duszom spragnionym tej Łaski, pobudzać dusze oziębłe do szukania Cię, dawać Ciebie poznać tym, co Cię nie znają. O bądź uwielbiony, Jezu Najdroższy, Zbawco nasz i Panie za wszystko, coś uczynił dla nas biednych mieszkańców tej ziemi a już najbardziej za to, żeś się zamknął w tej Najświętszej Hostii, aby z nami się łączyć i z nami przebywać.

O Hostio Święta, Hostio naszych Ołtarzy, uwielbiamy w Tobie tego Jezusa, Który stał się Człowiekiem, stał się Dziecięciem dla zbawienia naszego. O bądź pochwalony i na wieki uwielbiony Jezu, Synu Maryi, Wzorze niezrównany dzieci i młodzieży. O Ty, Który, Bogiem będąc, chciałeś być poddany stworzeniom Swoim, naucz nas posłuszeństwa Świętym Przykazaniom Twoim i Twojej Najświętszej i najdoskonalszej Woli.

II. WYNAGRADZANIE.

„Desiderio desideravi” — Pragnieniem wielkim pragnąłem, — pragnieniem nienasyconym pragnąłem pożywać tej paschy z wami!

Skąd to pragnienie tak gorące, dlaczego, Jezu, tak pragnąłeś tej ostatniej z uczniami Wieczerzy? Także ci pilno było oddać się nam zupełnie w tym Sakramencie Miłości? Tak Cię przyciskał ten ogień pałający w Twej duszy, tak przynaglał do zupełnej z Siebie Ofiary? Jeszcze godzina Męki nie nadeszła, a Ty ją uprzedzasz, oddajesz się nam na Pokarm, wydajesz się w ręce nasze grzeszne, w ręce niekiedy Judaszów-zdrajców. Boś Ty to wiedział, o Panie Najmilszy, i pomimo tego, nie zawahałeś się ani na chwilę, owszem głosem wielkim wołałeś: „Desiderio desideravi — pragnieniem wielkim pragnąłem…”

I oddał się Jezus… Przemienił Chleb w Swoje Ciało Najświętsze i dał do pożywania uczniom Swoim i rzekł: „To czyńcie na Moją pamiątkę”, na pamiątkę tej Męki Mojej, którą mam rozpocząć, na pamiątkę Mojej wielkiej ku wam Miłości!

I wyszli, wyszli z Wieczernika i szli ku Getsemani. „Smutna jest Dusza Moja”, mówi Najdroższy Jezus, „smutna aż do śmierci”. Jezus się smuci… dlaczego, ach bo ludzie grzesznie się weselą. I w Tej Hostii Najświętszej tak nieraz opuszczonej, zaniedbanej, Jezus się smuci widokiem oziębłych, obojętnych Chrześcijan. Smutny aż do śmierci, do ostatecznych granic. „I padł na Oblicze Swoje”… Jezus Odkupiciel, Żertwa Ofiarna, Baranek Niepokalany, korzy się w prochu przed Ojcem Niebieskim. Lęk, boleść niewymowna konania, przejmuje Jego Duszę i wyciska pot krwawy, a Jezus się modli: „Ojcze, nie Moja ale Twoja niech się dzieje Wola!” Ten kielich Męki, tak bardzo gorzki, Ja go wychylę aż do dna, jeśli, Ojcze Mój, taka Wola Twoja. Za tych braci Moich grzesznych, upadłych, za tych zbrodniarzy, za Moich własnych katów, za zdrajczych przyjaciół i za ciebie także, co tu klęczysz przede Mną w kornej postaci, ja cierpię tę Mękę konania, Mękę opuszczenia, Mękę krwawego potu. Czyż nie zechcesz cierpieć wraz ze Mną?

O Panie mój i Boże, w Tej Hostii Najświętszej tu rzeczywiście obecny, bądź stokroć błogosławiony, iż mi pozwalasz uczestniczyć w tym Twoim bolesnym zadośćuczynieniu Sprawiedliwości Ojca Niebieskiego. Chcę z Tobą razem stać się żertwą ofiarną, z Tobą cierpieć i umrzeć na krzyżu. Jakaż to Niepojęta Miłość Twa, o Jezu, iż się tak wydajesz na Męki za nas grzesznych i niewdzięcznych ludzi!

I poszedł, zdradzony pocałunkiem ucznia — zdrajcy, opuszczony przez Swoich, skrępowany więzami, poszedł na Mękę — kto? On Bóg, Pan Nieba i ziemi, Stwórca wszechrzeczy, Wszechmocny związany, Sędzia żywych i umarłych sądzony, jak podły niewolnik biczowany okrutnie, Król królów cierniem ukoronowany, wyśmiewany, wydrwiony, oplwany!

O Jezu, widzę Cię wśród tej Męki Twojej i żal ściska mi serce. Nie mojeż to grzechy, tej katowni przyczyną? Mógłbym patrzeć obojętnym okiem na tyle cierpienia i tyle Miłości. O Jezu, cóż oddam Tobie za to, coś dla mnie nędznego uczynił? Nic nie mam zaprawdę, chyba tę wolę moją, tę gotowość zupełną na wszystko, co zechcesz ze mną uczynić. Tak Jezu mój Najdroższy, pozwól mi wziąć udział w tym zadośćuczynieniu Twojemu Ojcu Niebieskiemu, z Tobą cierpieć, z Tobą umierać o jakże słodko mi będzie! Ale Panie, Ty wiesz, jak jestem słaby i nieudolny i chwiejny, dajże mi siły do tego, abym gotów był na cierpienie i śmierć choćby za Ciebie. O Jezu Hostio, uczyń mnie hostią z Sobą!

„I ukrzyżowali Go”. Pozwól, o ukochany Jezu, iż przez chwilę stanę obok Twej Matki Najświętszej i Matki mojej zarazem, boś mi Ją oddał za Matkę i patrzeć będę na Ciebie Boga mojego w tej okropnej Męce Ukrzyżowania Twego. Co grzech uczynił z Ciebie, Najpiękniejszy z Synów ludzkich! Do czego doprowadziła nasza wola własna, nieokiełznana żądza wolności i swobody! Oto Bóg mój przybity do drzewa krzyża, jakoby jednym uczynion z tym drzewem, które stanie się odtąd drzewem zbawienia.

„Przybity”. O Panie, przybij i mnie wraz z sobą, przybij do tego krzyża Woli Twojej, do tego krzyża, któryś mi przeznaczył, na którym mam się uświęcić.

Przybij, o Panie gwoźdźmi Miłości, abym z niego nie zstąpił samowolnie i nie zmarnował przez to Łaski uświęcenia i zbawienia mego.

„Wykonało się”. Oto dokonane Dzieło Odkupienia naszego. Bóg Ojciec otrzymał zadośćuczynienie Sprawiedliwości Swojej. I tu w Tej Hostii Najświętszej Jezus mój ofiaruje się znowu i tu on przybity do tych Świętych Postaci, i tu Sam dobrowolnie związany więzami Miłości Swojej, oddaje się mnie w Komunii Świętej, abym się nauczył wraz z Nim razem umierać sobie.

O Matko Najświętsza, Matko Bolesna, uproś mi Łaskę, abym poznać i ocenić umiał Miłość Tego Boga, Który za mnie umarł na krzyżu i odpłacić Mu potrafił zupełną z siebie ofiarą!

DZIĘKCZYNIENIE.

Matko Boska, jaką musiała być euforia Twoja, gdy po rozdzierających scenach pretorium i Kalwarii, po żałobnym złożeniu w grobie Najświętszego Ciała Twego Ukochanego Boskiego Syna, ujrzałaś Go nagle o świcie niedzielnego poranka, całego jaśniejącego promieniejącego Pięknością i Chwałą. O, Niepojęta Dobroci Boga, która nigdy ponad siły nie zsyłasz utrapień i z uścisku uczynisz też wyjście! Jakże dziękować musiałaś Mu za tę pociechę, za to szczęście niewysłowione! Z jaką Miłością musiałaś tulić do Swego Macierzyńskiego Łona Tego Jezusa Najukochańszego! Jak Go błogosławić i uwielbić! O Matko moja, naucz i mnie dziękować Jezusowi w Tej Najświętszej Hostii, dziękować najpierw za tę Mękę, którą mnie odkupił i w której pozwala mi uczestniczyć dla zyskania sobie zasługi w połączeniu z Jego Nieskończonymi Zasługami, a potem i za to, iż po ucisku zsyła nam pociechę i ulgę w cierpieniu, iż dźwiga naszego ducha wzwyż tej ziemi, okazując nam w przyszłości chwalebne zmartwychwstanie ciał naszych na wzór Jego Najchwalebniejszego Zmartwychwstania. Naucz mnie dziękować i za to, iż w Ciele Swoim Zmartwychwstałym raczył zachować Blizny Najświętszych Ran Swoich, całe promieniejące Chwałą, ale świadczące o tym, jak drogo musiał okupić nasze zbawienie.

Za Jezusem Zmartwychwstałym odrywa się dusza od ziemi i za Niebem tęsknić zaczyna, a wtedy Jezus Najdroższy prowadzi nas na Górę Oliwną, górę pokoju i stamtąd pożegnawszy Swoich wstępuje do Nieba.

Panie Najdroższy, czemu nas nie zabierzesz z Sobą z tej ziemi, z tego padołu płaczu i cierpienia, gorzej jeszcze, bo z tego królestwa grzechu i nieprawości, gdzie, — choć Ty, mój Jezu, powinieneś panować wszechwładnie, rozpanoszyła się własna wola człowieka a za nią rozkiełznane namiętności i życie zmysłów! O weź nas z Sobą do Nieba, do tego Królestwa Prawdy, Dobra i Piękna Najwyższego, Sprawiedliwości i Świętości! Pociągnij serca nasze ku Sobie, abyśmy w Tobie tylko żyli, Ciebie jednego pragnęli. Niech zbrzydnie nam ta ziemia, to życie zmysłów i pożądliwości, to królestwo pychy i własnej woli. Pociągnij nas do Siebie, o Jezu w Tej Najświętszej Hostii ukryty, naucz znajdować w Tobie to, czego daremnie szukalibyśmy wśród marności tej ziemi.

O Jezu, Któryś dlatego pozostał w Przenajświętszym Sakramencie żeby mieszkać z nami po wszystkie dni żywota naszego, niechaj Ci będą stokrotne dzięki za tę Dobroć Niewysłowioną, i za to jeszcze, żeś dotrzymał Obietnicy Swojej i nie tylko pozostałeś z nami w Eucharystii Najświętszej, ale nadto zesłałeś nam Ducha Świętego, Ducha prawdy i światła, Ducha miłości i wesela. Zesłałeś Go nam, aby nas wszystkiego nauczył, byśmy zrozumieli Naukę Twoją tak wzniosłą, ale trudną do spełnienia.

Dzięki Ci niech będą jeszcze, o Jezu, za ten Skarb niezrównany, Twoją Matkę Najświętszą i naszą Matkę Najdroższą. Przez wzięcie Jej do Nieba dopełniłeś w Niej Dzieła Miłości Swojej uświęcenia Jej i doskonałego zjednoczenia z Tobą przez wiarę, nadzieję i miłość, a nam zapewniłeś Pomoc i Opiekę we wszystkich naszych pracach, cierpieniach i troskach. Jak słodko nam jest pomyśleć, iż mamy w niebie, nie tylko Królową i Panią, ale Matkę Najlepszą!

Ona, ta Gwiazda Morza, wśród burz tego żywota, niesie nam pokrzepienie i drogę zbawienia wskazuje. Ona podnosi myśli nasze ku Niebu, ożywia naszą wiarę, budzi święte pragnienia, rozpala naszą miłość! Ona, ta Najdoskonalsza Miłośnica Jezusa, Ona Łaski pełna i najściślej z Bogiem zjednoczona, uczy nas jednoczyć się z Bogiem, z Tym Jezusem Eucharystycznym, nie tylko przez miłosną adorację, ale jeszcze ściślej przez pożywanie Go w Komunii Świętej!

Dzięki więc składajmy gorące Bogu za ten Dar nad dary, za Wniebowziętą i w Niebie ukoronowaną Panią i Królową Aniołów i ludzi a zarazem naszą ukochaną i najlepszą Matkę.

IV. PROŚBA.

O Hostio Najświętsza, oto przed oczyma naszymi przesunęły się te przecudne Tajemnice Różańca Świętego. Niech patrząc na Ciebie, Dziecinę małą, spoczywającą na Ręku Twej Matki Najświętszej, nauczymy się tak spoczywać na Łonie Opatrzności Bożej ufni w Twą Nieskończoną, Ojcowską Miłość. Niech Twoje lata pacholęce uczą nas posłuszeństwa i uległości Prawom i Rozkazaniom Twoim. Niech w Tajemnicach Bolesnych zapalimy się świętą żądzą cierpienia, jako zadośćuczynienia za grzechy nasze. A Tajemnice Twoje Chwalebne niech ostatecznie pociągną nas ku Tobie, Najwyższemu Dobru naszemu, niech w Nim utoniemy myślą, pragnieniem, pożądaniem gorącym. Amen.

V. Rozważanie. Nieskończona Miłość Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie (Cz. 2).

III. Miłość Chrystusa Pana w Najświętszym Sakramencie jest głęboka.

Gdy szalona burza lub gwałtowny huragan wichru przejdą po lesie, patrz na spustoszenie: wydarte z korzeniami drzewa, wywrócone jodły, połamane pnie wysokich sosen. pochylone, świerki. Wśród takiego ogólnego spustoszenia jeden poważny i potężny swą siłą rozłożysty dąb uszedł nieszczęsnej klęski i wypogodziwszy czoło, czeka na twe przybycie. I dlaczego to, zapytasz może, jeden tylko dąb, jak gdyby świadek smutnych przeszłych chwil, pozostał na miejscu? Dlaczego i nad nim moce burzy nie zatryumfowały? Jeden tego przyczyna, a to. iż właśnie ten dąb przygotował się na takie burze, bo gdy inne drzewa zapuszczają swe korzenie we wierzchnie warstwy ziemi, to on oprócz stalowej siły w konarach, których burza z łatwością nie łamie, wsparty doświadczeniem wieków, sięgnął szeroko i głęboko we wnętrze ziemi, objął ją splotami swych korzeni i utwierdził się na niej na dobre i złe chwile swego życia.

Otóż podobnie jak drzewo w ziemi tak uczucie miłości zapuszcza korzenie w sercu człowieka lub Boga Samego, chociaż nie sposobem materialnym. I gdy Św. Paweł Apostoł prosi Boga Ojca, aby wszyscy ludzie poznali głębokość Miłości Jezusa Chrystusa, — to pragnie jedynie pokazać, iż ta miłość Syna Bożego tak objęła dusze ludzkie i tak głęboko wrosła w ich serca, iż tylko z końcem ludzkości koniec na nią przyjść może. — I żadna miłość ziemska nie może się równać z potęgą Miłości Serca Jezusa Eucharystycznego względem ludzkości, bo miłość w sercu człowieka rośnie płytko, zwyczajnie na jego powierzchni. Nieraz jedno nieprzychylne słówko, czasem mała nieuwaga zrywają złotą nić z obopólnej miłości. Nie chcemy przez to twierdzić, jakoby serce człowieka nie miało żadnego głębszego i trwalszego uczucia. Wiemy przecież z ksiąg świętych, iż Prorok Eliasz tak gorąco ukochał ucznia swego Elizeusza, że, gdy na wozie ognistym miał jechać do Nieba przy pożegnaniu płaszcz mu i ducha swego zostawił, aby tak częścią w Raju, częścią w ukochanym Elizeuszu przebywał. — Szczycił się Św. Antoni płaszczem Świętego Pawła Pustelnika i miał go dlatego w największym poszanowaniu. Zdarzało się nawet, iż jak Judas za brata swego Beniamina, tak inni oddawali się w niewole dla wykupu umiłowanej osoby.

A jakżeż piękna i podziwu godna jest miłość macierzyńska względem swego dziecka lub miłość dziecka względem swej rodzonej matki. Wspanialsza może jeszcze w swym rozkwicie, potężniejsza w uniesiemiach jest miłość bohaterów narodowych względem swej ojczyzny. Głęboko musi ona sięgać swym korzeniem w serce człowieka, gdy w razie potrzeby mąż opuszcza żonę, dzieci, całą zagrodę swoją, nie liczy się utratą życia swego, byle tylko odpędzić wroga od granic ojczyzny, wywalczyć sprawiedliwe prawa dla swego ludu.

Czytamy w historii, iż kiedy matka Spartanka wysyłała synów na wojnę, to dając im tarczę, mówiła z nią albo na niej. Z nią jako zwycięzcy i bohaterzy, ale nigdy jako zdrajcy i zbiegi z pola bitwy nie wracajcie. jeżeli tak nie wrócicie, to raczej na niej zmarłe ciała wasze widzieć pragnę. Pamiętna to chwila, gdy Lwowskie dzieci, broniąc Polskiego Lwowa przed zalewem Ukraińców, padały w jego murach bez jęku, — a rzewniejsza może, gdy matki Lwowskie wysyłały to dzieci do walki. Wkładając im bowiem karabin do ręki, koronkę do kieszeni, robiąc krzyżyk na czole swego dziecka, mówiły: „Idź w bój synu mój z błogosławieństwem matki, gdyż pomocy twej ojczyzna potrzebuje”. Lwowskie matki synów poświęciły, a nie poświęciły ojczyzny. Spełniły to, czego starożytni żądali: „Bonum patriae suprema lex esto”. Dobro ojczyzny niech będzie najwyższym prawem”.

Tak zaiste, potężna jest miłość ojczyzny, która mieszka w sercach jej obywateli! Ona cuda nieraz działa!

Potężna, a jednak i ona ma swoje granice. Gdy bowiem naród zerwie się do walki i mimo wytężających sil swoich, po długim zmaganiu się, ulegnie przemocy, gdy musi tracić prawa i przywileje, wtedy powoli zaczyna się oswajać z narzuconym stanem rzeczy i poczyna kochać ojczyznę, nie matkę swoją własną, ale macochę, której przedtem nienawidził. Przyznajemy, iż nie gwałtownie nastaje w duszy ta przemiana. Pokolenia i pokolenia pamiętają nieraz krzywdę wyrządzoną — choć coraz słabiej, ale z latami przygasa w ich duszy coraz więcej poczucie odrębności, zanika chęć odzyskania praw dawnych. I po wiekach i wiekach całych potomkowie niegdyś wolnego ludu wynaradawiają się zupełnie, pogardzają językiem swych przodków, wypierają się zwyczajów swych ojców.

A teraz spojrzyj na Chrystusa Eucharystycznego i na Jego Miłość, Już XXI wieków świat prześladuje Chrystusa i jak Herod szuka, aby Go zabić. Szuka Go w dzień, szuka Go w nocy, szuka Go po narodach całych, szuka Go w rodzinach, szuka Go i w sercu każdego Chrześcijanina. Szydzi Zeń w pismach teatralnych i kinach. Rozwala świątynie na cześć Jego wzniesione, bezcześci święte postacie chleba, w których się ukrywa. Jedyny to Męczennik świata, Męczennik bez przykładu. Pokażcie mi kraj, w którym by Jezus Eucharystyczny wrogów nie miał. Wymieńcie ten naród, w którym by nie doznał prześladowania. Wskażcie mi je, a uczczę tę część ziemi, w której Jezus gorzkimi nie płakał Łzami. Wysławiać będę te wieki, w których nie czuł nad Sobą miecza Damoklesa, nie ujrzał w źrenicy ludzkiej nienawiści ku Sobie. O, zaprawdę, jakże często Pan Jezus był pośmiewiskiem ludzi i wzgardą pospólstwa.

Ale Miłość Jezusa ku ludziom to potęga, która nie ugnie się przed żadną przemocą, która przetrwa chwile urągania, zniesie w milczeniu chłosty biczów, — nie ostygnie wobec lodów obojętności ludzkiej, — nie pochłonie jej fala herezji, — usłyszysz jej głos wśród szumu burz uderzających na Kościół i na Jego Osobę. Każde ucho słyszy, każde serce wyczuwa te słowa i wkłada w usta Jezusa Eucharystycznego: „Miłością wieczną cię umiłowałem” i „mocna jest jako śmierć Miłość”.

I mimo całej przewrotności ludzkiej, pozostał Jezus na ziemi. „Oto Ja jestem z Wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”, bo rozkoszą Jego jest przebywać (mieszkać) z synami człowieczymi”.

I mamy tego Emanuela ludzkości wśród siebie. Wrósł On Miłością Swoją w glebę serc naszych. w serdecznym uścisku objął wszystkie zbliżające się do Niego dusze ukochał je Miłością Bożą, zespolił się nimi obietnicą przyszłej Chwały. I żadna przemoc nie odłączy Chrystusa od ludzi ani ludzi od Chrystusa.

I mogą dąć wichry, szaleć i ryczeć burze, mogą bić srogie pioruny, ciskane ręką bezbożnych na Głowę Syna Człowieczego, mogą złowrogie okrzyki zdeprawowania natury ludzkiej rozlegać się po świecie, ale Chrystus Eucharystyczny, związany z wybranymi węzłem Miłości, pozostanie na ziemi. Odzieją Go szatą szyderstwa i wzgardy, przyjmie ją w duchu pokory. Plwać będą na Święte Jego Oblicze, nie powie ni słowa wyrzutu. Przywiążą Go do kolumny biczowania, podda się bez zastrzeżeń i tej srogiej katuszy. Poprowadzą Go na Golgotę, by Go ukrzyżować ze złoczyńcami, przyjmie to za okup ludzkości.

Zdarza się czasem, iż uchyli się od korony męczeńskiej i wyprze się swej Świętej Wiary człowiek, przerażony widokiem katuszy. Znienawidzi i porzuci dziecko matkę swoją, która go wychowała i mlekiem piersi swoich karmiła. Zdradzi żołnierz wodza swego i ojczyznę swoją. Wynarodowią się ludy i ulega wpływem zwycięskiego zaborcy, — ale Miłość Chrystusa ku ludziom jest tak wielka, iż jej nie nie przerazi, nic nie zniechęci, nic zgnębić i zdoła. Sięgła ona głębiej w naturę duszy ludzkiej i serca ludzkiego, iżby to oko ludzkie dopatrzyć, a ręka bezbożnych podciąć ją w korzeniu mogła.

Oto Miłość Jezusa Eucharystycznego! Czystsza jest ona niż Duchy Niebieskie, szlachetniejsza niż porywy Świętych, silna jako Wszechmoc Boża, głęboka jak niezbadane Tajemnice Trójcy Przenajświętszej.

IV. Miłość Jezusa Eucharystycznego jest wysoka!

Św. Paweł Apostoł prosi wreszcie Boga, aby ludzie poznali wysokość Miłości Jezusa. Pragnie on przez to zaznajomić nas z tym szlachetnym działaniem i wzniosłem kresem, do którego Miłość Jezusa nas wiedzie. Abyśmy to dobrze pojęli, zwróćmy się myślą wstecz i chciejmy zrozumieć stan i położenie rodu ludzkiego przed Chrystusem, a potem rzućmy okiem na świat nowy, chrześcijański, który Chrystus dźwignął z upadku i ogrzał Miłością Swego Serca.

Kalał się świat pogański w błocie najgorszych występków. Uczucia jego serca zwyczajnie niegodziwe i brzydkie jak wstrętne robactwo szukały pokarmu po trzęsawiskach, które zabagnit nieprzyjaciel Boga. Zasady etyczne i moralne zacierały się coraz bardziej i nikły w jego duszy. Wstrzymał człowiek krok ku swemu szczęściu wiekuistemu. Obniżył lot swój, zmysłowo pojął cel życia swego na ziemi. Ukochał błoto, usiadł jako Job na gnoju i spuściwszy wzrok ku ziemi, szukał pereł w błocie, Człowiek „król stworzenia” nie pojął swej godności, ale upodlił się i stał się podobny do zwierząt (cf. Ps. 48, 13), które również w zaspokojeniu swych pociągów zmysłowych upatrują swoje niebo. ale ponieważ rzeczy tego świata upajają, ale nie nasycają, więc rozszerzył człowiek ramiona, by pochwycić jak najwięcej rozkoszy, przytknął usta do ziemi, by się napić jak najwięcej słodyczy, i pił już nie tylko usty, ale calą duszą i sercem całym.

Od czasu do czasu chciał wprawdzie człowiek przeniknąć tajemnicę swego ziemskiego bytu i swego przeznaczenia, ale głowa, pracując samym rozumem, nie wspomagana światłem Wiary objawionej, męczyła się szybko, a nie znajdując nigdzie punktu oparcia, szła na pasku namiętności, które w przepaść wiodą i w grobie grzebią wszystko co wzniosłe, piękne i szlachetne. Brnął więc człowiek w przepaść i w dole chował całą wielkość swoją, wszystkie skarby duszy swojej. Bił czołem przed bałwanami, które uczyniła ręka jego, składał hołd bożkom swego serca. „Opuścili Pana, bluźnili Świętego Izraelowego, odwrócili się wstecz” (Ks. Iz. 1, 4). „Jako pośniedziało złoto, zmieniła się barwa najlepsza” (Tren IV. 1). Leżał więc człowiek, ten Łazarz moralny, dotknięty naturalną niemocą, spowity więzami własnych namiętności. Mógł powtarzać sobie tylko słowa Jeremiasza proroka i żalić się przed Bogiem: „Zemdlała siła moja. Podał mnie Pan w rękę, z której nie będę mógł powstać” (Tren I. 14).

Z tego stanu upodlenia sam człowiek dźwignąć się nie mógł; stworzenia uszlachetnić go nie były w stanie, więc czekał na ratunek z góry. „Spuście rosę Niebiosa z wierzchu, a obłoki niech spuszczą ze dżdżem Sprawiedliwego” (Ks. Iz. 45, 8).

I zstąpił Syn Boży z Nieba, przyjął naturę ludzką, stał się Człowiekiem, aby człowieka uleczyć, uszlachetnić, wyciągnąć z błota zepsucia, wywyższyć. Przez lat trzydzieści przebywał Chrystus w otoczeniu rodzinnym, dawał przykład pracy, posłuszeństwa, pokory, zaparcia Siebie Samego. Przez trzy lata nauczał Słowem, zakładał Królestwo Boże na ziemi. Jak kiedy pracowity, rolnik bierze się do uprawy leżącego odłogiem pola, tak Chrystus podjął się pracy nad duszami ludzkimi. I jak dobre ziarno, rzucone ręką siewcy na uprawną glebę, nie ginie, ale zapuszcza w niej korzenie i wyrasta w prześliczny łan zboża, na którym oko z lubością spoczywa, tak ziarno Nauki Chrystusa rzucone w serca ludzkie nie zamarło, ale wzrosło w górę ku Chwale Boga i zbawieniu ludzkości. Mimo szykan ze strony faryzeuszów lud prawie cały uwierzył Jego Słowu; szedł za Nim o chłodzie i głodzie hen aż na puszczę, by słuchać Jego Nauk i uświęcić dusze swoje. I chociaż Chrystus śmiercią krzyżową zakończył Swój widzialny pobyt na ziemi wśród ludzi, to Miłość Jego Serca nie pozwalała na trwałą rozłąkę, ani na spoczynek, bo „Jezus umiłowawszy Swe, którzy byli na świecie, do końca je umiłował” (Jan 13, 1). W niezbadanych tajnikach Swojego Serca wynalazł sposób cudownego przebywania osobiście między ludźmi z Bóstwem i Człowieczeństwem Swoim. Przebywa przeto na Ołtarzach naszych, ukryty pod postaciami chleba i wina. A nie przebywa darmo, ale zawsze zajęty pracą nad uświęceniem i uszlachetnieniem naszym. Prowadzi nas wzwyż na sam szczyt doskonałości, a prowadzi drogą świetlaną, jasną. „Kto za Mną idzie, nie chodzi w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” (Jan 8, 12). I nie spocznie dopóki nas nie wyniesie do życia Boskiego, do uczestnictwa w Chwale Bożej i Jego szczęśliwości na zawsze, na wieki.

I chociaż wszystkich chce prowadzić wzwyż, to jednak nie wszyscy poddają się błogosławionym Jego wpływom. Skupiają się około Niego tylko Chrześcijanie. I tych jakby w Ramiona objęła Miłość Jezusa Eucharystycznego, oświeciła ich umysł nadprzyrodzonym światłem Prawdy, uszlachetniła serce, wzmocniła wolę, „podniosła z ziemi nędznego, aby go posadziła z książęty, z książęty ludu swego” (Ps. 112, 8). Jarzmo despoty szatana, gniotące ich szyje ku ziemi, zrzucili z siebie na zawsze, znamię niewolnictwa znikło z czoła ich, a w miejscu jego znak synostwa Bożego opromienia ich twarze. Weselą się wszyscy, a im kto ściślej złączy się z Bogiem Eucharystycznym, tym szlachetniejszym się staje, bo wielką rzeczą jest Miłość Boża. Chcesz widzieć skutki Miłości Jezusa Eucharystycznego w ich duszy, — patrz, ale patrz nie na tych co z połowiczną miłością Go kochają, ale na tych, co sercem całym Mu służą. Rzuć okiem na te zastępy Męczenników, których na ziemi najsroższych mąk pogróżkami do zaparcia się Wiary zniewolono; przyjęli bicze, odebrali chłosty, dali się zakuć w kajdany, poszli do więzień i na tortury, ale nie ulękli się śmierci, nie bili pokłonów przed bogami fałszywymi, nie uderzyli czołem przed dziełami rąk ludzkich. „Zdało się oczom głupich, iż umarli, ale oni są w pokoju. I choć przed ludźmi męki cierpieli, nadzieja ich pełna nieśmiertelności” (Ks. Mądr. 3, 2-4). Idą z palmami w ręku i jak młodzieńcy w piecu ognistym, śpiewają pieśń zwycięstwa i triumfu, sławiąc jednogłośnie Pana Eucharystycznego, Który ich zaprawił i wzmocnił do szlachetnej walki.

Patrz na tych Świętych Wyznawców ze wszystkich krajów, czasów i wieków. Patrzaj na te szeregi dziewic, tych dusz niewinnych, co w śnieżnej szacie Łaski uświęcającej, którą na Chrzcie Świętym otrzymały, idą przed Tron swego Sędziego. Są to jasne gwiazdy i jutrzenki na niebie Kościoła Świętego. Lilia czystości, symbol szczególniejszej Wiekuistej Chwały w ręku ich. Idą z podniesioną głową, depcą tę ziemię, która ich nosi, strząsają proch z nóg swoich, a rzucając wzrok w górę, wołają za Św. Ignacem Loyolą: „O jak cuchnie ziemia, gdy spoglądam w niebo”, lub powtarzają słowa Św. Stanisława Kostki: „Ad maiora natus sum — Do wyższych rzeczy jestem stworzony i dla tych tylko żyć winienem, nie dla tamtych”. I któż to urabiał dusze tych aniołów ziemskich? Kto wychowywał te szeregi Stanisławów, Kazimierzów, Alojzych, Agnieszek? Oto Jezus Eucharystyczny, do którego zawsze tęsknili, z którym się ustawiczne w Komunii Świętej łączyli, którego po kościołach choćby nocą często odwiedzali.

A spojrzyj i na tych największych w Kościele Bożym, na tych pasterzy ludów, na te filary Wiary naszej Świętej, na tych Ojców i Doktorów nauki objawionej. Spojrzyj na te szeregi Atanazych, Augustynów, Grzegorzów, Chryzostomów, Tomaszów, którzy nauką, wymową i świętością życia świat zadziwili. Nienaruszona ich powaga wzniosła się ponad przesądy wieków, przetrwała burze czasów i zasłużyła sobie na hołd bezstronnej potomności. Nie uszły z wiatrem słowa ich, nie pogryzły ich dzieł naukowych mole. Żyli, żyją i żyć będą do skończenia wieków w pamięci następnych pokoleń. Ich książki dziś jeszcze ze czcią biorą do ręki choćby najwięksi myśliciele Obrońcy Wiary skrzętnie szukają w nich zasad do zbijania fałszu. Wielkimi się stali na ziemi. bo wielkimi byli miłością przed Bogiem. Ich rozum czerpał przeważnie światło u stóp Krzyża i z zacisznego Tabernakulum, w którym przebywa Mądrość Nieskończona, Jezus Eucharystyczny. O każdym z nich można by powiedzieć to, co czytamy w życiorysie jednego z największych kaznodziei i mówców Chrystianizmu — świątobliwego Bossueta.

Otóż mówią, iż pewien wielbiciel dzieł Bossueta zadał temu wielkiemu kaznodziei pytanie, które by on ze swoich kazań uważał za najlepsze i które z największym pożytkiem dla wiernych wypowiedziane było? Mąż Boży odpowiedział bez wahania: „To, które przed Tabernakulum prosząc Boga Eucharystycznego o światło, obmyśliłem”. Tak więc widzimy, iż Św. Paweł Apostoł miał słuszność kiedy prosił na kolanach Boga Ojca, aby wszyscy ludzie poznali długość. szerokość, głębokość i wysokość Miłości Jezusa. Najwspanialsza to bowiem Miłość na świecie. Zastanawiajmy się nad nią i chciejmy ją zgłębić, a prysną lody naszej obojętności, rozgrzeje się serce, opadną kajdany naszej zmysłowej niewoli. Oderwiemy wzrok od ziemi, spoglądniemy pełni nadziei w górę oddamy się Mu na własność i głosić będziemy słowem i życiem całym wielkość Miłości Chrystusa ku ludziom.

  • 1 Ojcze nasz i 1 Zdrowaś Marya za konających i grzeszników.
  • 1 Ojcze nasz i 1 Zdrowaś Marya w intencji powszechnego triumfu Najświętszego Serca Pana Jezusa, a specjalnie rozszerzenie codziennej Komunii Świętej, Straży Honorowej, Godziny Świętej i Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa w rodzinach.
  • 1 Ojcze nasz i 1 Zdrowaś Marya w intencjach osobistych wszystkich tu obecnych.
  • 1 Ojcze nasz i 1 Zdrowaś Marya za naszą Ojczyznę, zwłaszcza o zachowanie jej od bezbożności.

Najświętsze Serce Jezusa, przyjdź Królestwo Twoje. (5 razy).

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami. (3 razy).

Święty Józefie, módl się za nami.

Święta Małgorzato-Mario Alacoque, módl się za nami.

Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zobacz.

Po adoracji.

Podziękuj Sercu Panu Jezusowemu za otrzymane w ciągu tej adoracji Łaski…

Przeproś za wszystkie swe niedbalstwa…

Odmów 6 pacierzy za Kościół Święty dla dostąpienia odpustu i oddaj go Maryi do rozporządzenia…

Odchodząc, pozostaw swe serce na straży honorowej Boskiego Serca Pana Jezusowego.

Można posłużyć się innymi wersjami Godziny Świętej podanych w linku strony: Czwartek poświęcony ku czci Przenajświętszego Sakramentu.

Zachęcamy do:

  1. uczczenia Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego ku czci Jej poświęconym: Miesiąc październik poświęcony ku czci Różańca Świętego — dzień 10
  2. Dzieci w hołdzie i czci dla Królowej Różańca Świętego – dzień 10
  3. uczczenia Świętych Aniołów Stróżów w miesiącu Październiku ku Ich czci poświęconym: Miesiąc Październik ku czci Świętych Aniołów Stróżów – dzień 10

Poznaj także żywot Św. Franciszka Borgiasza, Wyznawcy napisanego przez:

  1. O. Prokopa Kapucyna.
  2. X. Piotra Skargę T.J.
  3. X. Juliana A. Łukaszkiewicza.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału