Miejsca tworzone przez ludzi o wyjątkowej wrażliwości stają się jednocześnie przestrzenią największych napięć. Praca pod presją artystycznego efektu i niejasne granice między życiem prywatnym a zawodowym tworzą żyzny grunt pod nadużycia.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2025. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
Każdy, kto kiedykolwiek pracował w instytucji kultury, prawdopodobnie zna przynajmniej jedną anegdotę związaną z tzw. urokami tej pracy. Należą do nich między innymi: zostawanie po godzinach „dla dobra projektu”, nocne próby na ostatnią chwilę przed premierą, wysyłane o drugiej w nocy maile, konieczność pracy fizycznej z powodu cięcia kosztów, analizowanie zbyt niskiej frekwencji na wydarzeniach, ciągły brak budżetu itd.
Można by powiedzieć, iż „to normalne”, nic nowego. Śmiejemy się, opowiadamy anegdoty i stwierdzamy: „tak to już u nas wygląda”, bo to wszystko przecież część, no właśnie, uroku pracy w kulturze.
Problem zaczyna się, gdy te uroki stają się normą, cichym obowiązkiem wpisanym w strukturę pracy, pasja – pretekstem do nadużyć, a lojalność – narzędziem kontroli.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2025 jako część bloku tematycznego „Po co instytucje kultury?”.
Pozostałe teksty bloku:
„Instytucje kultury: i hity, i awangarda”, Dominika Kaszewska i Paweł Dobrowolski w rozmowie z Damianem Jankowskim
Szymon Bojdo, „Kultura w ośrodku za rogiem”

3 godzin temu















