Biskupka Mariann Budde: mam obowiązek bronić bezbronnych

3 godzin temu
Zdjęcie: Mariann Budde


Kim jest kobieta, która dla jednych stała się osobą niepożądaną, a dla innych ikoną walki o prawa wykluczonych?

Czarownica, wariatka, opętana przez demony i nienawidząca Boga lewaczka, a wręcz diabeł wcielony – to tylko niektóre z epitetów, które eksplodowały w przestrzeni publicznej po słynnym już kazaniu biskupki Mariann Edgar Budde wygłoszonym dzień po inauguracji prezydentury Donalda J. Trumpa w katedrze narodowej w Waszyngtonie.

Nie pochodziły one jedynie od anonimowych, internetowych hejterów, ale od piszących pod nazwiskiem protestanckich duchownych i polityków związanych z Trumpem oraz z nowymi, fundamentalistycznymi ruchami religijnymi, które oplotły funkcjonariuszy Partii Republikańskiej i członków administracji 47. prezydenta USA.

Prośba o miłosierdzie

A wszystko przez homilię opartą na fragmencie z Ewangelii Mateusza 7,24–29. Budde skoncentrowała się na budowaniu jedności spolaryzowanego narodu, ale też wokół takich pojęć jak uczciwość i pokora.

Wiedziała, iż wygłosi kazanie przed nowym prezydentem i wiceprezydentem na długo zanim rozstrzygnięte zostały wybory, nowa administracja nie miała zresztą wpływu na organizację nabożeństwa. W wywiadach biskupka przyznała, iż tekst homilii parokrotnie modyfikowała i finalnie zdecydowała się na dodanie jeszcze jednego pojęcia – miłosierdzia.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

25 zł 50 zł 100 zł 200 zł 500 zł 1000 zł

I właśnie ten fragment wzbudził wściekłość jednych, a podziw i uwielbienie innych. Budde mówiła, zwracając się bezpośrednio do Trumpa: „Miliony ludzi panu zaufało. Powiedział pan wczoraj narodowi, iż poczuł pan opatrznościową rękę kochającego Boga. W imię naszego Boga proszę pana, aby miał pan miłosierdzie nad ludźmi w naszym kraju, którzy są teraz przerażeni. To transpłciowe dzieci w republikańskich i demokratycznych rodzinach, które obawiają się o swoje życie. Ludzie, którzy zbierają nasze plony i sprzątają nasze biura, którzy pracują na naszych farmach drobiowych i w zakładach pakujących mięso, którzy myją naczynia, gdy zjemy obiad w restauracji i biorą nocne zmiany w szpitalach – być może nie mają obywatelstwa ani odpowiedniej dokumentacji, ale przeważająca większość imigrantów to nie są kryminaliści. Płacą podatki i są dobrymi sąsiadami. Są wiernymi członkami naszych Kościołów, meczetów i synagog, gurdwar oraz świątyń”.

Budde skierowała prośbę o miłosierdzie, patrząc w oczy nowo zaprzysiężonemu prezydentowi. W ciągu kilku minut media zalały wycinki z transmisji pokazujące mimikę adresata kazania. A później rozpętało się istne piekło. Sam Trump początkowo wypowiedział delikatne jak na niego słowa krytyki, stwierdzając, iż nabożeństwo nie było dobre i „mogli się lepiej postarać”.

Potem jednak pojawiły się kolejne reakcje, używające obraźliwych stwierdzeń pod adresem biskupki (Trump określił ją mianem „tak zwanej biskupki”) Kościoła Episkopalnego USA (ECUSA), ba, była choćby sugestia polityków prezydenta, aby Budde trafiła na listę deportacyjną, mimo iż jest obywatelką USA. Ktoś sformułował wezwanie, aby katedrę narodową odebrać episkopalianom – chętnych nie brakowało, a w kolejce ustawiło się kilku ewangelikalnych pastorów z konserwatywnych Kościołów baptystycznych i zielonoświątkowych.

Eklezjologia Mariann Budde to wizja Kościoła, który nie jest religijnym spa dla polityków, przybudówką jakiejś agendy, choćby spod znaku wartości chrześcijańskich

Dariusz Bruncz

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Przeciwwagą dla kazania Budde stała się modlitwa w dniu zaprzysiężenia Trumpa wygłoszona pod kopułą Kapitolu przez ewangelikalnego pastora Lorenza Sewellę. Duchowny ten to nawrócony dealer narkotykowy, który na krótko przed nieudanym zamachem na Trumpa w Pensylwanii wypowiedział nad nim błogosławieństwo i modlitwę, aby Bóg go ochronił. Kandydat Partii Republikańskiej uznał to za znak i zapamiętał Sewellę. W modlitwie, która była jednocześnie mesjanistycznym manifestem, pastor stwierdził teraz, iż to Bóg powołał Trumpa w „tych trudnych czasach” i iż to właśnie stary-nowy prezydent przyniesie Amerykanom utraconą wolność. Trump był, oczywiście, zachwycony.

Kim jest zatem ta wątłej postury kobieta, zapalona rowerzystka, która dla jednych stała się osobą niepożądaną numer jeden, a dla innych ikoną walki o prawa wykluczonych w czasach MAGA (Make America Great Again, program Trumpa)?

Katedra i jej biskupka

Katedra w Waszyngtonie miała być w zamyśle tym, czym dla Anglików jest Opactwo Westminsterskie, gdzie pochowani są monarchinie oraz monarchowie, znani ludzie kultury i politycy. Zbudowana na początku XX wieku majestatyczna budowla jest Kościołem episkopalnym, a więc amerykańską gałęzią anglikanizmu, dla którego Kościołem-Matką pozostaje Kościół Anglii, ale też niewielki Szkocki Kościół Episkopalny, za pomocą którego ECUSA zdobył niezależną od Anglii hierarchię biskupią. Do tego dochodzą historycznie bliskie związki ze szwedzkim luteranizmem.

Fakt, iż katedra i część religijnego ceremoniału związanego z inauguracją prezydentury ma w USA charakter episkopalny, więcej mówi o przeszłości niż teraźniejszości kraju. Episkopalianinem był pierwszy prezydent USA Jerzy Waszyngton, a ostatnim reprezentantem tej denominacji pośród amerykańskich prezydentów – George W. Bush. Kościół episkopalny od początku był Kościołem politycznych elit, zamożnych plantatorów i właścicieli niewolników, był i w jakiejś mierze jest odwzorowaniem sukcesu białych – oligarchów i burżuazji.

Dziś Kościół episkopalny zaliczany bywa do jednego z najmniejszych Kościołów protestanckich głównego nurtu (mainline protestant), stał się awangardą liberalnego chrześcijaństwa, inkluzyjnym Kościołem, który w ostatnich latach przeżywał wstrząsy i turbulencje w związku z otwartym podejściem do praw osób LGBTQ+.

Konserwatyści, którzy nie zgadzali się na liberalny kurs, pozakładali konkurencyjne struktury podporządkowane afrykańskim Kościołom anglikańskim albo odeszli do innych wyznań – konserwatywnych Kościołów protestanckich, przeszli na rzymski katolicyzm lub prawosławie. Warto dodać, iż znaczna część amerykańskiej hierarchii prawosławnej różnych jurysdykcji to zasadniczo byli episkopalianie.

Promocja!
  • Damian Jankowski
  • Ks. Andrzej Pęcherzewski

Nie ma wiary bez pytań

31,20 39,00
Do koszyka
E-book – 28,08 35,10

Wielobarwność tradycji episkopalnej wyraża waszyngtońska katedra, która z jednej strony łączy neogotyk i dostojną liturgię w najlepszym wydaniu, ale jest też miejscem refleksji dla chrześcijan różnych wyznań, przestrzenią spotkań teologów i artystów, a także wielu innych środowisk, tworzących amerykańską mozaikę religijną.

Kościół ten to nie tylko katedra prymasa ECUSA (obecnie bp Sean Rowe, najmłodszy w historii), jednocześnie jest on katedrą diecezji waszyngtońskiej Kościoła, na którego czele od 2011 r. stoi biskupka Mariann Edgar Budde. Jest pierwszą kobietą pełniącą posługę ordynariuszki episkopalnej diecezji waszyngtońskiej, diecezji skupiającej 85 parafii i ok. 30 tys. wiernych.

Mariann Budde, z domu Edgar, urodziła się w 1959 r. w miejscowości Summit w stanie New Jersey w rodzinie, która od strony matki miała szwedzkie korzenie. Wychowywała się w jednym z wielu surowych Kościołów protestanckich tradycji ewangelikalnej. Po rozwodzie rodziców przeniosła się do Colorado. Po ukończeniu 20 lat dokonała konwersji do Kościoła episkopalnego. Na Uniwersytecie Rochester podjęła studia historyczne, które ukończyła z wyróżnieniem. Następnie rozpoczęła studia teologiczne w prestiżowej Virginia Theological Seminary, najstarszej episkopalnej placówce teologicznej w USA.

W 1988 r. wyszła za mąż za Paula Budde, z którym ma dwóch synów. W 1989 r. obroniła tytuł magistra teologii, a rok wcześniej przyjęła święcenia kapłańskie. Niespełna 20 lat później obroniła doktorat. Początkowo pełniła służbę wikarii parafii episkopalnej Świętej Trójcy w Toledo (Ohio), a w 1993 r. została proboszczką parafii św. Jana w Minneapolis, gdzie pozostała przez 18 lat, do czasu konsekracji na biskupkę Waszyngtonu. Uroczystościom przewodniczyła wówczas Katherine Jefferts Shori, pierwsza i dotychczas jedyna kobieta, która pełniła urząd prymasa ECUSA, licencjonowana pilotka, teolożka, była rzymska katoliczka.

Ze względu na Chrystusa

Chociaż kazanie Budde zostało uznane przez jej krytyków za niedopuszczalną polityczną demonstrację skierowaną przeciwko prezydentowi, który osobiście domagał się od duchownej publicznych przeprosin, to w swojej treści nie było ono ani szczególnie ekstrawaganckie, ani kontrowersyjne.

W niedzielę, po pamiętnym nabożeństwie w amerykańskich Kościołach wygłaszano kazania o kazaniu, sprzyjały temu zresztą Jeremiaszowe czytania o sprawiedliwości i miłosierdziu. W internecie nie brakowało hejtu, ale i wyrazów wsparcia. „Biskupko Budde, zostań moją kumpelą” – pisali niektórzy. To gra słów związana z nazwiskiem duchownej, które wymawia się tak samo jak słowo buddy, czyli kumpel/kumpela.

Nowość Nowość Promocja!
  • Martin Scorsese
  • Antonio Spadaro SJ

Dialogi o wierze

35,92 44,90
Do koszyka
Książka – 35,92 44,90 E-book – 32,33 40,41

Zakonnice z rzymskokatolickiego Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia opublikowały na swoich stronach internetowych oświadczenie: „Jako oddane kobiety wiary, my, Siostry Miłosierdzia obydwu Ameryk, wyrażamy naszą głęboką wdzięczność i nasze wsparcie dla słów Ksiądz Biskup skierowanych do prezydenta Donalda Trumpa podczas nabożeństwa inauguracyjnego w katedrze narodowej na początku tygodnia. Przemawiałaś wiernie, wyrażając miłość i troskę o najsłabszych pośród nas, głosząc Ewangelię w jej najbardziej jasnej formie. Nie wahałaś się mówić prawdy wobec władzy. Nikt nie powinien sprzeciwiać się wołaniu o miłosierdzie i żadne wołanie o miłosierdzie nie powinno zostać zignorowane”.

Wypowiedź sióstr nie różni się co do treści od zaniepokojenia amerykańskich biskupów (nie tylko rzymskokatolickich) wyrażanego w podobnych oświadczeniach w kontekście polityki imigracyjnej nowej administracji. Wiele wskazuje na to, iż konfrontacyjny kurs przynajmniej części amerykańskiego episkopatu rzymskokatolickiego z Białym Domem nie zmieni się, tyle iż z innych przyczyn niż za kadencji Joe Bidena.

Deklaracje solidarności pod adresem biskupki Budde popłynęły z całego świata, jedno z nich podpisał również bp Jerzy Samiec, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, oraz ks. Grzegorz Giemza, dyrektor Polskiej Rady Ekumenicznej, wraz z duchownymi i świeckimi liderami kościelnymi z różnych części Europy i świata, obecnymi we Frankfurcie nad Menem podczas introdukcji ks. prof. Christiane Tietz na nową zwierzchniczkę Ewangelickiego Kościoła Krajowego Hesji i Nassau.

Kazanie w katedrze, które już przeszło do historii, można i chyba należy rozpatrywać jako teologiczną konsekwencję działań Mariann Budde, biorąc pod uwagę wydarzenia z 2020 r. i później. Przypomnijmy, iż czerwiec 2020 to okres ogromnych napięć rasowych w USA po śmierci George’a Floyda, który zmarł po brutalnej interwencji policji.

Śmierć Afroamerykanina wywołała ogólnokrajowe protesty i zamieszki, które odbywały się także w pobliżu Białego Domu i episkopalnego kościoła św. Jana, gdzie tradycyjnie odbywa się nabożeństwo dla prezydenta elekta w dniu zaprzysiężenia. Rozruchy dotarły w pobliże „kościoła prezydentów”, który został uszkodzony.

Bestseller Nowość Promocja!
  • Marek Kita

Zostać w Kościele / Zostać Kościołem

36,00 45,00
Do koszyka
Książka – 36,00 45,00 E-book – 32,40 40,50

Trump wykorzystał sytuację. Nakazał służbom siłowo usunąć, w większości pokojowych, demonstrantów, a następnie sam pozował przed kościołem z Biblią, mimo iż nie miał na to zgody ani proboszcza parafii, ani biskupki Waszyngtonu, czyli Mariann Budde.

Ta wydała specjalne oświadczenie, w którym stwierdziła, iż prezydent nie miał prawa wykorzystywać kościoła do popularyzowania poglądów niezgodnych z Biblią, którą trzymał w ręku, a jego opinia w żaden sposób nie reprezentuje stanowiska Kościoła episkopalnego. Później w wywiadach wyostrzyła jeszcze swoje wypowiedzi, mówiąc, iż kraj potrzebuje innego przywódcy. Do dziś słowa te są jej wypominane i przytaczane przez przeciwników jako dowód na nienawiść wobec Trumpa.

Po tegorocznym kazaniu w Waszyngtonie biskupka podkreśla, iż absolutnie nie nienawidzi prezydenta, ale też nie ma zamiaru przepraszać za swoje słowa, gdyż wynikały one z jej chrześcijańskiego i biskupiego obowiązku. W mediach społecznościowych pojawiły się choćby skany z rytuału konsekracji biskupiej w Kościele episkopalnym – zanim biskup przewodniczący wraz z obecnym episkopatem nałoży apostolskim zwyczajem na nowego biskupa lub biskupkę ręce, zadaje kilka pytań, a wśród nich takie: „Czy będziesz miłosierny/a dla wszystkich, okazywał/a współczucie biednym i obcym, oraz bronił/a tych, którzy nie mają wspomożycieli?”. Biskup lub biskupka-elekt odpowiada: „Będę, ze względu na Chrystusa Jezusa”.

Można zatem zaryzykować stwierdzenie, iż kazanie biskupki Budde nie powinno nikogo zaskakiwać. Chociaż podczas inauguracji pierwszej prezydentury Trumpa jej homilia nie wywołała kontrowersji, to po wspomnianych rozruchach pod kościołem św. Jana można mówić o pewnym momentum, które wypełniło dotychczasowe zaangażowanie Budde teologiczną treścią i w jakiś sposób było już zaprogramowane, na przykład w jej działaniach i publikacjach.

Matt powrócił do domu

Warto przywołać dwa przykłady. 7 października 1998 r. 21-letni Matthew Shepard, student politologii i jednocześnie praktykujący chrześcijanin (był episkopalianinem i osobą o homoseksualnej orientacji), poznał w uczelnianym barze dwóch rówieśników. Ci wywabili go z lokalu, wywieźli poza miasto, pobili i poddali długotrwałym torturom. Zmasakrowanego chłopaka przywiązali do ogrodzenia na noc, gdy temperatury spadały do zera. Umęczonego Matthew znalazł po 18 godzinach przypadkowy rowerzysta, który początkowo pomylił go ze… strachem na wróble. Czaszka była uszkodzona, a ciało mężczyzny pokryte krwią – z wyjątkiem miejsc na zniekształconej twarzy, po których spływały łzy…

Matthew zmarł po czterech dniach w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Następstwa jego historii, o której nakręcono filmy dokumentalne i która stała się przyczynkiem do senackiej ustawy o zbrodni nienawiści, obejmującej również przypadki nienawiści ze względu na orientację seksualną, są przykładem walki środowisk LGBTQ+ o równouprawnienie i szacunek. W dniu pogrzebu Matthew znany z radykalnych treści Kościół Baptystyczny Westboro trafił na czołówki krajowych mediów po tym, jak opublikował tablice z napisem „Matt w piekle” i „Bóg nienawidzi pedałów”. Ciało chłopca poddano kremacji, jednak nie pochowano go na cmentarzu. Rodzice bali się, iż grób może być przedmiotem wandalizmu.

Właściwy pogrzeb odbył się 20 lat później, w 2018 r., w katedrze w Waszyngtonie za zgodą biskupki stolicy Mariann Budde, która współprowadziła uroczysty pogrzeb wraz z bp. Genem Robinsonem, pierwszym biskupem ECUSA otwarcie przyznającym się do swojej orientacji. „Odpoczywaj w tym miejscu, jesteś już bezpieczny. Matthew, witaj w domu” – powiedział bp Robinson. Na pogrzeb przybyło ponad cztery tysiące osób.

Nowość Promocja!
  • Tośka Szewczyk

Nie umarłam. Od krzywdy do wolności

31,20 39,00
Do koszyka
Książka – 31,20 39,00 E-book – 28,08 35,10

Obecni byli również rodzice zmarłego, którzy po śmierci syna założyli fundację jego imienia. Matthew spoczął w krypcie katedry obok prezydentów USA. Nie stałoby się tak bez bezpośredniego zaangażowania biskupki Budde, która przy wielu innych okazjach angażowała się w obronę praw mniejszości seksualnych czy etnicznych. Sama jest, przypomnijmy, nie tylko duchowną, ale i matką dwóch synów.

Odwaga chrześcijanki

Drugi przykład wpisujący się w teologiczny portret Mariann Budde to jej kaznodziejstwo i duchowość. Tegoroczne kazanie często łączone jest z odwagą. Chętnie przywoływane są biblijne obrazy, jak choćby ten z Psalmu 119,46: „Przed królami mówić będę o świadectwach Twoich i nie będę się wstydził” (Biblia Warszawska). Mając w pamięci sytuację z 2020 r. sprzed kościoła św. Jana, biskupka wydała w roku 2023 książkę o wymownym tytule, który w kontekście ostatnich wydarzeń wybrzmiewa jeszcze dosadniej: „Jak możemy nauczyć się bycia odważnym. Decyzyjne momenty w życiu i wierze” (How we learn to be brave. Decisive moments in life and faith).

Już we wstępie stwierdza: „Wszyscy chcemy być odważni, gdy nadejdzie chwila; chcemy być tymi, którzy wychodzą do przodu i wytrwają mimo przeciwności; tymi, którzy postępują słusznie, gdy ma to największe znaczenie. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, gdy jesteśmy wezwani, mówić jasno i z przekonaniem w newralgicznych sytuacjach. Ta książka jest o tych kluczowych momentach, kiedy jesteśmy wezwani do działania z odwagą i ku naszemu wielkiemu zdziwieniu tak też się dzieje, chociaż te najbardziej dramatyczne momenty wydają się nas zaskakiwać. Patrząc przez szerszy pryzmat naszego życia, akty odwagi, które zdumiewają choćby nas, nie są odizolowane”.

W dzisiejszym kontekście, w Sitz im Leben, książkę czyta się jak preludium do kazania w katedrze narodowej, ale jednocześnie z zaskoczeniem, iż podstawowe przesłanie Mariann Budde, oddające treści Jezusowego Kazania na górze i wskazania szeregu starotestamentalnych proroków, mogło wywołać takie poruszenie. To natchnieni prorocy, nabi, przekazywali słowa Boga „nienawidzącego świąt, gardzącego nimi, nie lubiącego uroczystości” (por. Am 5,21n), a pragnącego sprawiedliwości dla wdowy i sieroty. Zdumiewa fakt, iż słowa o miłosierdziu wygenerowały powódź inwektyw i memów – jak choćby obrazek pokazujący ukrzyżowanego Chrystusa, przed którym stoi zirytowany Trump domagający się… przeprosin.

Tłumacząc kazanie, a także i teologiczną tożsamość Budde na aspekt eklezjologiczny, można stwierdzić, iż biskupka rzeczywiście prezentuje radykalizm, ale taki, który staje się sobą dopiero w zestawieniu z przekonaniami trumpistów i ogłoszonej na Kapitolu nowej „złotej ery” dla USA. Eklezjologia Mariann Budde to wizja Kościoła, który nie jest religijnym spa dla polityków, religijną przybudówką jakiejś tam agendy, choćby spod znaku wartości chrześcijańskich czy bogato subwencjonowanych przez państwowy aparat medialno-fiskalnych konfitur.

Wydaje się, iż Kościół w ujęciu Mariann Budde to nie Kościół funkcjonujący na autopilocie, ale taki, który zaczyna być wiarygodny dopiero wtedy, gdy wyjdzie poza strefę sakralnego komfortu, to Kościół walczący, ale nie o swoje przywileje i wpływy, ale spalający się w działaniu dla innych. I nie wypalający się, gdy uwiera możnych i zamożnych.

To zasadniczo Kościół kenotyczny wyzbywający się na wzór Chrystusa światowości, nie po to jednak, żeby się od świata odkleić albo z nim nierozpoznawalnie stopić. To Kościół zatroskany o świat i chcący z nim konsubstancjalnie żyć. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak…

W kontekście spolaryzowanego jak chyba nigdy przedtem amerykańskiego chrześcijaństwa biskupka Budde będzie dla jednych uzurpatorką i apostołką słabnącego wokeizmu, usuwającą z katedry witraże upamiętniające konfederatów, a wstawiającą nowe, celebrujące walkę o prawa człowieka. Dla innych stanie się bohaterką wiary, ale taką zwykłą, która powiedziała to, czego z Biblii obrazkowej uczą się o Ewangelii jeszcze niepiśmienne dzieci.

Idź do oryginalnego materiału