W kinach ekranizacja „Konklawe”, a w moim ręku książkowy pierwowzór. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym go nie przeczytał przed obejrzeniem filmu. Tym bardziej, iż z autorem jest mi wybitnie po drodze. W tym roku pochłonąłem już z przyjemnością jego Wielką Ucieczkę, a Trylogia Rzymska pozostaje moją all time „topką” w tej kategorii.
Harris to mistrz thrillera historycznego. To proza nie jakoś specjalnie trudna, ale uderzająca we adekwatne dla mnie struny - faktograficzny szczegół wykopany z jakiegoś archiwum miesza się tutaj z dynamiczną akcją rodem z kryminału.
Tym razem pisarz buduje opowieść wokół instytucji kościoła katolickiego wraz z jej najbardziej tajemniczą tradycją - wyborem nowego papieża. Instytucja to słowo klucz. Nie dotykamy tutaj bowiem w ogóle szerokich mas wiernych, którzy na kartach tej historii praktycznie w ogóle się nie pojawiają. Wszystko rozgrywa się w najwyższych kręgach hierarchii kościelnej.
Umiera papież reformator, a kardynałowie zbiorą się na konklawe, podczas którego zdecydują, czy postawić na kontynuację zmian, czy konserwatywną kontrrewolucję.
Czy to może być ciekawe? Jeszcze jak!
W świecie napędzanym przez nowoczesne technologie, owładniętym społecznym ekshibicjonizmem mediów społecznościowych i zdemokratyzowanym politycznie, idea religijnej monarchii absolutnej, w której elekcja nowego przywódcy odbywa się w całkowitym odcięciu od świata zewnętrznego, w rytm spisanych wieki temu zasad, przepełniona dziwacznym, acz pociągającym ceremoniałem, musi wzbudzać zainteresowanie. Kto nie chciałby zajrzeć za tę kotarę?
Harris porywa się tutaj jednak na znacznie więcej niż zręczną opowiastkę. Próbuje dla nas odmalować złożoność ludzkiej natury i czyni to na tle ascetycznych i surowych religijnych zasad. Wszystkie ułomności charakteru człowieka, zarówno te niezamierzone, jak i celowe rysują się więc dla nas znacznie ostrzej.
Tajemnice, intrygi, żądze. Te cielesne i duchowe. Z jednej strony przekonują nas, iż kościół jest taką samą grupą społeczną, jak każda inna. Jest tam prawdopodobnie podobny odsetek jednostek patologicznych, jak wśród wędkarzy i cukierników.
Jaki więc sens jego istnienia?
Ano jest to instytucja o nieprzeciętnej skali oddziaływania. Szlachetność, pokora i pobożność ukazana u niektórych postaci tej opowieści, między innymi jej głównego bohatera - kardynała Lomeli, wlewa w nasze serca jakiś rodzaj nadziei. Nie wszystko stracone. Są hierarchowie nie owładnięci obsesją pieniędzy, apanaży, władzy. A połączenie ponadczasowych nauk Jezusa Chrystusa z charyzmą odpowiedniego przywódcy religijnego, to mogłaby być potężna broń pozytywnego, duchowego, masowego rażenia.
Które siły zwyciężą w ostatecznym rozrachunku? O tym, oraz o absolutnie zaskakującej końcówce tej książki będziecie musieli przekonać się już sami. Ja mogę tylko niniejszym bardzo mocno ją polecić. Warto.