🔉3 GRUDNIA. Żywot Św. Franciszka Ksawerego.

salveregina.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Św. Franciszek Ksawery


Święty Franciszek Ksawery, niestrudzony misjonarz, przemierzający odległe krainy, szerząc Wiarę Chrześcijańską. Jego życie pełne oddania i determinacji jest niezwykłym przykładem dla wszystkich wierzącego. Nauki moralne Św. Franciszka Ksawerego, jego poświęcenie i miłość do Pana Boga mogą stać się inspiracją do głębszego zrozumienia wartości chrześcijańskich i duchowego wzrostu. Dowiedz się więcej o jego niesamowitych dokonaniach i odkryj, jak jego przykład może wpłynąć na Twoje życie, poznając jego żywot.

Posłuchaj żywotu:

Żywot Św. Franciszka Ksawerego.

(żył około roku 1550)

Wspomnienie przypada na dzień 3 grudnia.

— Grób. Ciało jego od r. 1554 spoczywa w Goa (Indie); prawe ramię zostało przewiezione w r. 1615 do kościoła al Gesu w Rzymie.

Święty Franciszek urodził się w królestwie Nawarry, w dziedzicznym zamku swej rodziny Ksawerze 1506 roku. Ród jego wywodził się z krwi królów tego kraju, a młodzieniec pobożnie wychowany wzrastając w piękne, Panu Bogu i ludziom miłe przymioty, odznaczał się szczególną skromnością obyczajów, która go wzorem rówieśników jego czyniła.

Gdy inni bracia Franciszka zwyczajem domu tego, w wojskowym zawodzie sławy szukać poszli, on nade wszystko przełożył i obrał sobie kierunek naukowy. Ukończywszy szkoły w swym kraju, puścił się potem do Paryża, gdzie w kolegium Św. Barbary kurs filozofii przeszedł i stopień magistra otrzymawszy, udał się na słuchanie wykładu teologii. Ojciec chcąc położyć koniec wydatkom jakie na utrzymanie syna łożyć musiał, zamierzył przyśpieszyć powrót jego domu, a posuwać go raczej na drodze urzędów i godności światowych, do których pociągały młodzieńca własne jego marzenia: bo w takich to właśnie widokach oddawał on się z tą pilnością i z tym zamiłowaniem naukom. Tymczasem starsza jego siostra ksieni klasztoru w Gand, przenikając zamiary ojca względem Franciszka, odradziła mu takowe, prosząc, ażeby syna od nauki nie odrywał, a proroczym duchem przepowiadając, iż go Pan Bóg na apostoła wschodnich państw obrać raczył. List tego proroctwa ukazują po dziś dzień w zamku w Ksawerze. Znając Jassa świątobliwość swej córki, dał wiarę jej słowu i Franciszek tam gdzie był, zostawiony, ćwiczył się dalej gorliwie w wszelkich umiejętnościach.

Nie długo przecież na tak niepewnej pozostał drodze; zapoznał on się w Paryżu z Ignacym Loyolą, który też właśnie pod ten czas uczęszczał pilnie na wykłady teologii, a pobudzony przykładem życia jego, zwyciężony rozumowaniem człowieka który już światu był umarł, ażeby tylko całą potęgą serca i umysłu Służbie się Bożej poświęcić, wzgardził sam światem, połączył się z Ignacym, który niedługo potem swe Zgromadzenie miał założyć, i odtąd już bardzo pokutny i wyłącznie pobożności oddany wieść począł żywot. Rozmaitymi umartwieniami ciało swe trapił; posty tak ścisłe zachowywał, iż niekiedy i cztery dni w usta nic nie wziął. W modlitwie zaś ustawiczny, z Panem Bogiem w duchu zawsze przestając, miał już lat 30, kiedy wspólnie z Ignacym św. i siedmiu jego towarzyszami ślub uroczysty Panu Bogu uczynił, iż świat opuści, a w ubóstwie ludzkiemu zbawieniu służyć będzie i na opowiadanie Ewangelii Świętej pomiędzy mahometany się uda. jeżeli zaś to się wykonać nie da, w ręce Papieża złoży swe losy, prosząc, aby nim rozporządził tak, jako dobro dusz ludzkich wymagać tego będzie, żadnej wszakże pieniężnej nie biorąc od niego pomocy.

W lat kilka po wykonaniu takiego ślubu, to jest 1537 roku udał się Franciszek z towarzyszami swymi do Wenecji pieszo, jako ubogi pielgrzym, księgi tylko potrzebne w tłomoczku na sobie niosąc. Tam zastawszy już mistrza swego Ignacego, wraz z nim myśli i śluby swoje wykonywać począł, szpitalom najpierw swe usługi poświęcając. Ksaweremu dostał się w podziale szpital Św. Rocha nieuleczalnych. Z jaką pokorą, z jakim zaparciem siebie zajmował się chorymi nauczając ich, upominając do cierpliwości, gotując do dobrej śmierci i najpodlejsze oddając im posługi, to się żadnymi słowy opowiedzieć nie zdoła. Gdy tam jeden strasznymi okryty ranami, niezmierny wstręt w nim pobudzał, on chcąc się przezwyciężyć i powierzywszy się Panu Bogu, obmierzłe rany jego całował i ropę z nich brał w usta, a Pan Bóg też Swą Mocą sprawił, iż się odtąd i najwstrętniejszą chorobą bliźnich nie brzydził, owszem, najchętniej tym nieszczęśliwym służył.

Przepędziwszy w Wenecji rok cały na takiej pracy, mieli pobożni towarzysze puścić się do Jeruzalem dla rozpoczęcia dzieła nawracania mahometan, kiedy wybuchła między Turkami, a Wenetami wojna, odjęła im możność żeglowania do Ziemi Świętej. Czekając przeto sposobniejszego czasu, przyjęli oni najpierw święcenie kapłańskie i gotując się do pierwszej Mszy Świętej naznaczyli dni 40-ści, które każdy z osobna w jakimś ustronnym miejscu za miastem, na pobożnych ćwiczeniach powinien był spędzić. Franciszek robił niekiedy z ukrycia swego wycieczki w pole i na ulice, gdzie lud prosty zgromadzał i kazania mu czynił. A gdy się dni one spełniły, powrócił do Wenecji i tam z wielką euforią i gorącością ducha, pierwszą Przeczystą Ofiarę odprawił.

Puścił się wtedy Kapłan Święty do Rzymu, w celu oddania siebie i towarzyszy swoich pod rozporządzenie Papieża, według tego jak to dla dobra dusz ludzkich potrzebnym być uzna. Papież rozesłał ich w różne strony na misje: Franciszek przeznaczony był do Bononii, w którym to mieście przykładnym życiem swoim, poświęceniem dla chorych, nauką chrześcijańską do prostaczków i do dziatek, kazaniami po ulicach i słuchaniem Spowiedzi, rozniecaniem w sercach bogaczy wielkiego ku ubogim miłosierdzia, a wielkiej wzgardy świata tego, błogosławione swojej nauki siejąc owoce, wszystkich do cnót wszelakich pobudzał. A po nie jakim czasie wezwany od Ignacego Św. do Rzymu, i tam też równie ważne zasługi w szerzeniu między ludźmi Wiary i płynącego z niej udoskonalenia położył.

Takim to i tak gorliwym nasz Święty oddany był pracom, kiedy Jan III-ci, król portugalski mając już znaczne w Indiach posiadłości, zapragnął tam Naukę Chrześcijańską zaszczepić. A słysząc o zasługach Ignacego Św. i braci jego, polecił posłowi swemu w Rzymie, aby mu w tym celu kilku z jego towarzyszy u Papieża wyjednał. Między wybranymi na poniesienie Ewangelii Świętej do Indii, znalazł się i Franciszek, który z euforią wielką wieść onę przyjął. Wziąwszy wtedy błogosławieństwo papieskie wraz z władzą wielkiego legata, opuścił Rzym, i w towarzystwie posła królewskiego podążył do Lizbony, mając tylko na sobie zwykłą, jedyną suknię, a z sobą Brewiarz. Kiedy przejeżdżał blisko zamku Ksawery, gdzie żyjąca jeszcze matka jego mieszkała, namawiał go poseł, ażeby do niej wstąpił. Ale on oparł się temu stanowczo, gdyż ani dla matki, ani dla żadnej rzeczy zboczyć już nie chciał z drogi, którą w posłudze Bożej przedsięwziął.

Przybywszy na miejsce, Franciszek wraz z bracią swymi przedstawiony został królowi, który im w własnym pałacu przygotował mieszkanie. Oni jednak przyjąć go nie chcąc wyprosili się raczej do szpitala, gdzie jak zazwyczaj, chorym i ubogim służyli. Całe miasto miało na nich oczy zwrócone, i podziwiając ich cnoty, mnóstwo osób schodziło się do nich na rozmowę i naukę. A rozmiłowani w swych mistrzach przedniejsi panowie portugalscy, widząc jak w krótkim czasie wielkie duchowne sprawiali pożytki, postanowili zatrzymać ich w kraju. Uzyskawszy wtedy zezwolenie Papieża, towarzysz Ksawerego, Szymon z Luzytanii pozostał w Portugalii dla założenia w Coimbrze szkoły przyszłych dla Indii misjonarzy, a Franciszek opatrzony władzą duchowną i listami z rąk króla; wsiadł na okręt w towarzystwie dwóch jeszcze kapłanów i puścił się nareszcie w upragnioną podróż, przyjąwszy jedynie od króla hojnie obdarować go chcącego, jedną opończę od zimna i księgi niektóre.

Żegluga Świętego rok cały trwała, tak z powodu przeciwnych wiatrów, strasznych upałów, jak i z przyczyny ciężkich, a długich chorób licznej okrętowej załogi. Franciszek atoli czasu tego nie stracił, i tam szpitalem zajął się najgorliwiej, i tam apostołował, dusze i ciała pielęgnując, od grzechu błędnych odwodząc, do Pana Boga i do pokuty prowadząc, a wszystkich serca jednając sobie. Przezimowawszy nareszcie w Mozambiku, 6-go maja 1542 r. do miasta Goa stolicy Indii przybyli.

Zastał tam wprawdzie Franciszek biskupa i kilku kapłanów, których królowie portugalscy na posługę przebywających w tym kraju Portugalczyków i na nawracanie pogan posłali. Ci jednak zepsutym wśród pogaństwa współziomkom swoim rady dać nie mogli, o nawracaniu wtedy innych i mowy nie było, a o Chrześcijanach z czasu Św. Tomasza Apostoła we wszystkiej Indii stara tylko pamięć została. Wierny powołaniu i zwyczajowi swemu osiadł Franciszek w szpitalu, i z całym poświęceniem chrześcijańskiej miłości służąc zarówno schorzałem duszom i ciałom, jednym i drugim zdrowie przywracał. W niedługim czasie nawrócił wszystkich znajdujących się tam pogan, a następnie puścił się pomiędzy zdrowych i spoganiałych Chrześcijan, Spowiedzi słuchał, kazania im mówił, Sakramentów Świętych udzielał, zwaśnionych jednał, źle żyjących z łagodnością i wielkim pożytkiem upominał, źle nabyte powracać kazał; słowem, stał on się głosem odpowiadającym potrzebom wszystkich. Gromadzili się też około niego poganie, tak iż częstokroć kościół objąć ich nie mógł. Święty wprowadził był zwyczaj w Goa iż chodząc z dzwonkiem po ulicach, wołał: — Posyłajcie dziatki i niewolników do Nauki Chrystusowej. — A prowadząc je do kościoła, śpiewać ich uczył, aby tym sposobem i pacierz, i Credo i inne części Wiary Świętej ochotniej i łatwiej przyjmowali i w pamięć sobie wbijali. Obyczaj ten upowszechnił się do tego stopnia w całej Indii, iż odtąd ludzie i w domu i w polu przy pracy, zamiast gorszących pieśni, naukę i wiarę Chrystusową z zamiłowaniem śpiewali.

Takimi to i tym podobnymi środkami Franciszek Święty swe apostolstwo po całych Indy ach, przenosząc się z jednej do drugiej prowincji, z jednej do drugiej wyspy, sprawował. Zdarzało się iż mając do czynienia z ludźmi bardzo w grzechach zatwardziałymi, wpraszał się całą siłą w ich towarzystwo, podzielał w granicach wszelkiej uczciwości i miary ich uczty i zabawy, i tak ich sobie ująć umiał, iż i najgorsi rozmiłowawszy się w nim słuchali z posłusznością nauki i upominania jego, a poddając się pokutnej poprawie, żywot swój odmieniali zupełnie.

Wielkie i poświęcenia pełne usiłowania Świętego, Pan Bóg wielkimi cudami popierał. W miasteczku Puniciale, gdy morowe powietrze grasowało, cisnął się lud do Franciszka o ratunek prosząc, a on nad nimi Ewangelię Świętą czytając, wszystkich Imieniem Chrystusowym uzdrawiał. Tamże mąż święty trzech umarłych wskrzesił, o czym w aktach króla Jana przechowane są wielkorządcy Indii i świadectwa. o ile obarczony posługami około dusz ludzkich, sam wezwaniu licznych chorych odpowiedzieć niekiedy nie był w możności, posyłał do nich młodych swych uczniów, którzy Naukę Chrześcijańską i Credo nad nimi mówiąc, lub Krzyżem Świętym je przeżegnawszy, niezwłocznie ich uzdrawiali. Dziatki w niektórych mianowicie okolicach, pilnie się garnęły do Wiary Świętej i do nauki Św. Franciszka, a on nawzajem znajdował w nich gorliwą pomoc w tępieniu bałwochwalstwa.

Na grzeszników zatwardziałych Święty odpowiednie miłości serca swego wynajdywał sposoby: spotkawszy raz w Goa człowieka desperata bardzo dzikiej i ostrej natury, skłonił go do uczynienia Spowiedzi, za pokutę mu pacierz tylko i Zdrowaś Marya dawszy, podczas gdy sam srodze się za niego biczował. Dowiedział się o tym ów człowiek i podziwiony wyrozumiałością, a skruszony uświęceniem Sługi Bożego, ścisłą za grzechy swoje postanowił sobie pokutę i odtąd wszystkich przykładnym życiem swoim budował.

Tak bezustanną, a ciężką pracą mąż święty przeszło 60,000 Indian do Chrztu Świętego przywiódł, nie licząc tych wszystkich, którzy z dawna nosząc Chrześcijan nazwisko, wśród pogan, pogańskimi obyczajami żyli, a jego świętym trudem Panu Bogu i ludziom znowu się odrodzili.

W Goa założyli ci zacni Misjonarze kolegium, w którym dziatki pogańskie wychowanie chrześcijańskie pobierać, a na kapłanów i na przyszłych przewodników i mistrzów narodu swego kształcić się mieli. Król Jan nadał to kolegium odpowiednimi dochodami i kościół imieniem Św. Pawła przy nim zbudował.

Po wsiach i miastach kędy Franciszek nowo ochrzczonych opuścić musiał, a nie miał dość kapłanów, którym by opatrywanie potrzeb ich duchownych mógł powierzyć, obierał w każdym jednego lub dwóch mężów pobożnych i dobrej u wszystkich sławy, i czynił ich dozorcami, jakoby plebanami nad wszystkimi, z obowiązkiem nauczania, czuwania nad obyczajami powierzonych sobie owieczek, a w nagłej potrzebie i chrzczenia choćby dziatek.

Wśród takich to prac i starań, a nadto i niebezpieczeństw na jakie w ciągłych pielgrzymkach swych apostolskich był często narażony, doznawał on niewymownych pociech niebieskich, tak, iż niekiedy słyszano go jak zatopiony w modlitwie powtarzał: — Dosyć już, Panie! dosyć tych pociech. Albo ich ujmij, albo mnie zabierz do Siebie, gdzie będę miał dość siły, ażeby ich kosztować.

Między wielkimi cudami jakimi Pan Bóg apostolstwo jego potwierdzał, policzyć trzeba i kilkakrotne zwycięstwa, jakie z pragnienia dopiero Chrześcijanie odnosili na słowo jego nad kilkakrotnie liczniejszym i potężniejszym nieprzyjacielem, z saracenów lub pogan złożonym. W podróżach morskich, gdy z dowodu braku słodkiej wody, liczna załoga okrętowa niebezpieczeństwem życia zagrożona była, Święty znakiem Krzyża Świętego zamienił morską wodę w słodką, która im na długą żeglugę wystarczyła.

Roznosząc światło Ewangelii Świętej po wszystkich stronach Indii a będąc w Kochinchinie, zaszedł Franciszek Święty pobożną pielgrzymką do miasta Meliapora, gdzie było sławne niegdyś miasto Salaminia. Tam to został włócznią przebity Św. Tomasz, Apostoł, i tam dotąd w kościele na cześć jego zbudowanym, ciało jego spoczywa. Tam więc Ksawery Św. na wielkim przy grobie jego nabożeństwie i na wielce skutecznej dla dusz ludzkich pracy, kilka miesięcy przepędził.

W jednej z podróży swoich spotkał się Święty z pewnym poganinem, Angarem Japończykiem, który sławą jego ściągnięty przybył aż tutaj szukać u niego prawdy, lekarstwa na swe słabości i grzechy, oraz pociechy jakiej mu jego wiara dać nie umiała. Poznał w nim Franciszek Święty szlachetne naczynie, które też z rozumem i gorącością ducha Naukę Chrześcijańską przyjęło. On to pierwszy podał mu myśl udania się do Japonii na Boskie Żniwo, dokąd mąż święty wraz z nowo-nawróconym Angarem, przybrawszy jeszcze kilku kapłanów, w 1548 r. podążył.

Po kilkomiesięcznej z niemałymi trudnościami połączonej żegludze, przybył nareszcie Święty do celu swej podróży. Znalazł w Japonii lud szczery, prosty, roztropny i do wszystkich cnót skłonny; w bogactwie się nie kochający, nadzwyczaj zgodny w domowym pożyciu, umiarkowany w jedzeniu, a naukę lubiący i chwytający skwapliwie wszelką prawdę, skoro mu tylko rozumnie przedstawioną była. Franciszek uprzejmie tam przyjęty, miał w Angarze już podtenczas ochrzczonym, gorliwego w szerzeniu Boskiego Słowa pomocnika. niedługo on i rodzinę swoją i kilku Bonzów, to jest kapłanów indyjskich, a za nimi do stu innych osób do Wiary Chrystusowej przywiódł. Franciszka wszyscy usilnie słyszeć pragnęli. Mąż święty przeto wyuczył się jak mógł najspieszniej japońskiego języka, aby im wielką Naukę Boską jak najjaśniej wykładać. Po czym oprowadzany z miasta do miasta, od jednego do drugiego z książąt japońskich, od jednych nader łaskawie był przyjmowany, od drugich wiele niekiedy wzgardy i upokorzeń doznał. A jednak pomimo to, obfite bardzo swej pracy świętej zbierał żniwo. Sama cierpliwa tych mężów świętych pokora, budowała patrzących na nią pogan, którzy mówili sobie, iż ludzie takiej cnoty, złej nauki przynosić nie mogą. I liczne ich zastępy garnęły się do wygłaszanego przez nich Pana Boga.

Wszechmocny podnosił sławę wielkiego sługi swego, dając mu i tu moc czynienia cudów. Umarłą córeczkę zamożnego pana jednego, swą modlitwą wskrzesił. Trędowaty jeden usłyszawszy o nim, wzywał go do siebie ażeby go zleczył; ale on się wymówił i posłał tylko towarzysza swego z zaleceniem jak miał postąpić. Ten spytał trzykrotnie trędowatego, jeśliby chciał być Chrześcijaninem? A gdy odebrał potwierdzającą odpowiedź, przeżegnał go Krzyżem Świętym, trąd zginął w tejże chwili, a uzdrowiony do Chrztu Świętego przystąpił.

Cuda i święty żywot, a mądrość nauki Ksawerego, rozsławiały go po całym państwie. Niektórzy z królów tamtejszych z czcią wielką na dwór go swój wprowadzali, i w obecności swojej dysputy z Bonzami prowadzić mu dozwalali, skutkiem czego wielu z pomiędzy najuczeńszych zostawało Chrześcijanami. Nareszcie po dwuletnim pobycie w Japonii, powrócił Św. Franciszek do Indii, gdzie odwiedziwszy główne chrześcijańskie siedziby i kolegia OO. Societatis Jesu, które już i z Indian i z Luzytanów złożone, niemałe Wierze Chrystusowej przynosiły korzyści i niejednego dostarczyły już męczennika, postanowił udać się do Chin, aby i temu krajowi światło Ewangelii Świętej ponieść.

Puścił się więc w tę podróż z kilku swymi towarzyszami, i dość ją odbył szczęśliwie. ale przypłynąwszy do wyspy Saneyanum, gdzie Luzytanie, czyli Portugalczycy z Chińczykami handlowe prowadzili interesa, tam się zatrzymał, szukając kto by mu wejście do państwa chińskiego ułatwił. Nikt wszakże odważyć się na to nie chciał, wiedząc, iż ktokolwiek by tam Chrześcijanina, a tym też więcej misjonarza wprowadził, więzieniem lub śmiercią karany będzie. Wiedział on dobrze, jakie jemu samemu zagrażało niebezpieczeństwo, a jednak i życie stracić był gotów, byleby tylko ludowi temu Światło Boże ukazać.

Tymczasem wyspa, na której się zatrzymał, nie miała żadnych mieszkań; przybywający tam kupcy uplatali sobie szałasy z chrustu i w nich się chwilowo przed zimnem i słotą chronili. Tak i też znalazł tam jedynie przytułek i Św. Franciszek Ksawery. Zachorował więc ciężko i przeleżawszy parę tygodni w najnędzniejszej owej, pełnej wilgoci, a miotanej wichrami lepiance, nie mając prawie żadnego posiłku, zakończył swą ziemską pielgrzymkę dnia 2 Grudnia 1552 roku, mając lat 46, z których dziesięć na nawracaniu Indian i Japończyków przepędził.

Ciało jego cudami słynące, przeniesiono do miasta Goa, gdzie dotąd pozostaje. A Papież Grzegorz XV w poczet go Świętych zaliczył. Na cześć Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, Którego Chwała trwać będzie na wieki wieków. Amen.

Pożytki duchowne.

Wybitną cechą żywota Św. Franciszka Ksawerego, jest owo pozyskiwanie sobie serc ludzkich, które zdobywszy miłością, poświęceniem i wszelkimi szlachetnymi sposoby, słowem, stając się wszystkim dla wszystkich, oświecał je, prostował, umacniał i prowadził do Pana Boga przez Wiarę i cnotę, do której jedynie dobrze zrozumiana Religia drogę wskazuje.

Uważajmy stąd, iż chcąc na innych dobrze wpłynąć, przede wszystkim przekonać ich musimy o naszej szczerej ku nim, a chrześcijańskiej miłości, której zamiarom jedynie Pan Bóg błogosławi i szczęśliwe dozwala wydawać owoce.

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.

Poznaj także żywot Św. Franciszka Ksawerego napisanego przez:

  1. O. Prokopa Kapucyna.
  2. X. Juliana A. Łukaszkiewicza.

Zachęcamy do:

  1. poznania Nauki katolickie. Okres Bożego Narodzenia – Adwent.
  2. uczczenia Tajemnicy Wcielenia Syna Bożego: Nabożeństwo na okres Adwentu.
  3. uczczenia Najświętszej Maryi Panny, Niepokalanie Poczętej w nabożeństwie miesiąca Grudnia ku Jej czci poświęconym: Nabożeństwo grudniowe ku czci Niepokalanego Poczęcia NMP — dzień 3
  4. Rodzina w okresie Bożego Narodzenia. Cz. 1. Przed Narodzeniem Pana Jezusowym. Dzień 3
  5. Świętego Patrona dnia dzisiejszego, Św. Franciszka Ksawerego: Nabożeństwo do Św. Franciszka Ksawerego.
  6. Akcja ratunku dla Polski: Siła Katolickiego Patriotyzmu przez wstawiennictwo dusz czyśćcowych.
Idź do oryginalnego materiału