🔉Żywot Św. Mikołaja z Tolentynu.

salveregina.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: Św. Mikołaj z Tolentino


10 Września.

Żywot Św. Mikołaja z Tolentynu.

(żył około r. 1280.)

— Grób znajduje się w Bazylice w Tolentino we Włoszech.

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. V, 1880r.

Rodzice Św. Mikołaja mieszkający w miasteczku Sant-Angello we Włoszech, długie lata bezdzietni będąc, gorące do Pana Boga zanosili modły, aby ich potomstwem obdarzyć raczył. Gdy razu jednego i mąż żona mieli widzenie Anioła, który im rzekł: „Idźcie do Św. Mikołaja do Baru, tam się dowiecie co wam Pan Bóg gotuje”. I nie wątpiąc o Woli Bożej, puścili się pielgrzymką na wskazane miejsce. Stanąwszy w Barze, udali się wprost do kościoła, ale bardzo podróżą znużeni, modląc, zdrzemnęli się na chwilę. A wtedy ukazał im się Mikołaj Święty w swym ubiorze biskupim i rzekł im: — Będziecie mieli syna, i dacie mu imię moje, Mikołaj. Ten sługą Chrystusowym w zakonnym żywocie i na kapłańskim stanie sławnym będzie. — Ocknęli się, i zobopólnie opowiadając sobie widzenie owo prorocze, płakali w pobożnym wzruszeniu, rozważając niegodność swoją, a niesłychane Miłosierdzie Pańskie! — Za czasem urodził im się syn zapowiedziany, i nazwali go na Chrzcie Świętym Mikołaj.

Tak szczególnym wybraństwem Bożym napiętnowane dziecię, odznaczało się od lat najmłodszych niezwykłą powagą w obyczajach. Unikał on wszelkich lekkomyślnych igraszek, szczególne okazywał upodobanie w towarzystwie ludzi zakonnych, i wielką a serdeczną odznaczał się pobożnością. Ile bądź razy miał ku temu sposobność, biegł do kościoła, gdzie nie tylko z niezwykłą w modlitwie zatapiał się gorącością, ale i Słowa Bożego z najwyższym słuchając upodobaniem, z każdego kazania wyniósł dla siebie zbawienną życia naukę.

Do tak pobożnych uczuć, łączył młodzieniec święty i umartwienia i cnotliwe uczynki. Od siódmego roku życia na wzór Świętego Patrona swego pościł trzy raz w tydzień o chlebie i wodzie. Ubogim rozdawał wszystko czym mógł rozporządzać, a gdy mu własnego zabrakło, prowadził ich do rodziców, aby im pomoc u nich wyprosić.

Obok tak wzniosłych i niepospolitych zalet duszy i serca, posiadało też dziecię niezwykle umysłowe zdolności. I gdy wielkie w naukach czynił postępy, rzadką też do stanu duchownego okazując skłonność, w 12-tym roku życia, według ówczesnych zwyczajów, biskup tamtejszy mianował go kanonikiem kościoła Św. Salwatora, pomimo iż mniejsze dopiero odebrał był święcenia.

Godność ta torująca mu drogę do wyższych z czasem godności kościelnych, nie zaspokoiło pragnącego się oddać wyłącznej Służbie Bożej serca młodzieńca. Rozmyślał on właśnie, do którego miał wstąpić zakonu, gdy przybył w te strony nauką i przykładem miły ludziom sławny kaznodzieja, przeor zakonu Św. Augustyna; i każąc na ulicy wśród wielkiej liczby zgromadzonego ludu, mówił te słowa Jana Św.: „Nie miłujcie Chrześcijanie świata tego, nie miłujcie rzeczy, które na nim są, bo świat i żądza jego, mija.” Usłyszawszy te słowa, Mikołaj zapalił się i tym mocniej utwierdził w swym przedsięwzięciu. Wnetże po kazaniu udał się do przeora prosząc, aby go do Zakonu swojego przyjąć zechciał; co uzyskawszy, za przyzwoleniem i z euforią rodziców do nowicjatu wstąpił, i śluby zakonne ubóstwa, posłuszeństwa i czystości wykonał. Wiedząc zaś, iż chcąc im wiernym pozostać, cielesne żądze poskramiać należy, tym więcej postem i innymi umartwieniami trapił swe ciało, stawiąc je za Łaską Bożą mężnym i mocnym w pokusach. Owa niewinność żywota Świętego młodzieńca powszechne zjednała mu uznanie, i po śmierci przedstawiano go w wizerunkach z lilią w ręku, będącą godłem tej cnoty.

Młodziutki, bo zaledwie 12-toletni zakonnik, taką zajaśniał od razu doskonałością, iż stał się niejako wzorem innych braci. Najmłodszemu z nich choćby był na skinienie posłuszny, w pokorze niezrównany, a ciężkimi umartwieniami przyczyniał sobie z dniem każdym pokuty. Biczował się co noc aż do krwi, i nosił włosiennicę drucianymi haczykami nabitą. Mięsa, ryby, jaj i mleka nigdy nie jadał. To też gdy w ostatnich latach życia wycieńczony chorobami, bardzo na siłach upadał, i z rozkazu generała Zakonu razu jednego mięsa skosztować był zmuszony, rzekł do tych co przy nim byli: — Otóżem posłuszeństwu zadosyć uczynił, nie dajcież teraz pobudki obżarstwu mojemu. I poprzestawszy na zwykłych swoich potrawach, niedługo do zdrowia jeszcze powrócił.

Nauką i cnotą wsławiony Mikołaj, uzyskał po niejakim czasie i godność kapłańską. Posyłano go wtedy z klasztoru do klasztoru, aby przykładem swoim budował innych braci, aż ostatecznie w Tolentynie stale zamieszkał. Tam to zarówno własnym sposobem życia jak też i pracą, nauczaniem i umoralnianiem ludu stał się wzorem, i niejako ojcem duchownym całej okolicy. Ale czuwając tak nad innymi, niemniej i nad samym sobą czuwać był zmuszony. Nieprzyjaciel zbawienia rozmaite nastawiał mu zasadzki. I tak na przykład: w pobliskim klasztorze mniej surowe wiodącym życie, przełożonym był bliski jego krewny; ten ubolewając nad ubóstwem i nędzą jego, namawiał go usilnie do swojego klasztoru, wielkie stąd i dla niego samego i dla innych przedstawiając mu korzyści. Dręczony niepewnością jak sobie miał postąpić, wszedł Mikołaj do kościoła, i gdy się modlił żarliwie, prosząc by go Pan Bóg od wszelkiej złej pokusy wybawił, ujrzał młodzieńców w białych szatach z jaśniejącymi twarzami, którzy jednym głosem do niego przemówili: „W Tolentynie, w Tolentynie będzie koniec twój; trwaj w powołaniu, do którego jesteś wezwany, bo w nim będzie zbawienie twoje”. To rzekłszy, zniknęli młodzieńcy, a on poznawszy objawienie w tym Boże, w Tolentynie stale pozostał.

Każdy dzień nowych przymnażał zasług Świętemu Słudze Bożemu. Kochając się bowiem w miłosiernych uczynkach, nie było nędzy której by w pomoc nie spieszył. Chorych nawiedzał i pielęgnował, smutnych cieszył, niezgodnych jednał, braci gościnnej służył, ubogich o ile mógł pokrzepiał i wspomagał. A obdarzony Łaską czynienia cudów, rozliczne dobrodziejswa jakie tę drogą ludziom w ciężkich ich chorobach i dolegliwościach świadczył, postawiły go w rzędzie największych cudotwórców. Zdarzyło się pewnego razu, iż Najświętsza Marya Panna, Która wraz z Panem Jezusem ukazywała mu się niejednokrotnie, wielkie przynosząc mu Łaski i pociechy wewnętrzne, ukazała mu się też w chorobie, gdy miotany niezwykłą obawą Sądów Bożych, bliskim prawie był rozpaczy, a widokiem i słowy swymi wlawszy do serca jego pełne otuchy uspokojenie, kazała mu pobłogosławić i zjeść maleńki kawałeczek chleba. Co uczyniwszy Święty, natychmiast ozdrowiał. Na pamiątkę to cudu tego Augustianie poświęcają kawałki chleba, które mają własność uzdrawiania chorych jeżeli ich wiara godnymi ich tego czyni.

Czasu jednego jakby drugi Józef, widział Mikołaj Święty gwiazdę jakoby z ojczyzny swej idącą, do Tolentu, która zatrzymała się w kościele na miejscu gdzie rad się modlił i Mszę Świętą miewał; a ludzie różnych narodów schodzili się do niej. Ocknąwszy się z widzenia swego, zwierzył się z niego bratu jednemu który mu rzekł: — Ta gwiazda świętobliwość twą i grób oznacza; do niego schodzić się ludzie, i Dobrodziejstwa od Pana Boga wypraszać będą. — Zmieszał ten wykład pokornego zakonnika, i nie uwierzył mu pierwej, aż tę gwiazdę po kilkakroć na tymże miejscu widział. Po jego zaś śmierci gwiazda owa długo przez wszystkich widywana tam była, i na tym miejscu zwłoki jego złożono. Na sześć miesięcy przed zgonem na każdą noc słyszał Mikołaj Święty śpiewanie Anielskie, które go taką napełniało słodkością, iż się już z ciałem rozstać pragnął. A wiedząc iż to już niedługo nastąpić miało, gdy zachorował, wezwał braci i prosił wszystkich pokornie o odpuszczenie, przeora zaś o rozgrzeszenie i o udzielenie mu Świętych Sakramentów. Potem zażądał krzyża srebrnego, w którym zawarte było Drzewo Krzyża Świętego, i całując Go ze czcią mówił: — Witam Cię, Drzewo Święte, na Którym Pan mój, Jezus, zapłacił dług ludzkości, Łotrowi Raj obiecał, Matkę Uczniowi zlecił, i za Swych nieprzyjaciół się modlił. Niechże mnie Pan mój broni przez Cię tej godziny. — A do brata, który go w chorobie pilnował, rzekł: — Proszę, gdy mówić już nie będę, powtarzaj mi w uszy te słowa z Psalmu: „Potargałeś, Panie, więzy moje, Tobie ofiarować będę ofiarę Chwały”. I niedługo też zaniemówiwszy, z wesołą twarzą rozstał się z tym światem roku 1360, dnia 10 Września. Kanonizował go Papież Eugeniusz IV. r. 1446, na Chwałę Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego na wieki. Amen.

Pożytki duchowne.

„Trwaj w powołaniu twoim, bo w nim jest twoje zbawienie”. Słowa te uczą nas wszystkich, iż trzeba mężnie wytrwać na stanowisku, na jakim nas Pan Bóg postawił. W rzadkich tylko wypadkach, w szczególnych widokach Mądrości Swojej wskazywał On ludziom cudownymi sposoby, ich powołanie. W zwyczajnym porządku rzeczy, każdy ma mniej lub więcej wytkniętą drogę przed sobą. Idzie tylko o to, żeby usiłował poznać, jakie w niej nakreślone są obowiązki? A tym zadosyć czyniąc na podstawach Prawa Bożego, wytrwać mężnie wśród ciężkich nieraz walk i trudności do końca. Bo: „Nie ten, co dobrze zaczął, ale ten, co dobrze skończył, zbawion będzie” — mówi Pismo Święte.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału