🔉Żywot Św. Makryny, dziewicy, siostry Bazylego Wielkiego.

salveregina.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Św. Makryna dziewica


21 Lipca.

Żywot Św. Makryny, dziewicy, siostry Bazylego Wielkiego.

(żyła około r. 390.)

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. IV, 1880r.

Święta Makryna, nosząc imię swej ojczystej babki, która za czasów prześladowania, dla Chrystusa Pana cierpiała, pierwszym będąc dziecięciem u matki, z rzadką troskliwością była od niej wychowana. Nie od świeckich atoli poczynała ona z nią nauk; od mądrości raczej Salomonowej i od psalmów, od urabiającej duszę jej pobożności i modlitwy, którą czy w ważnych, czy w innych przez matkę naznaczonych dnia godzinach i przed rozpoczęciem jakiego bądź zajęcia lub jedzenia, wzwyczajała się odmawiać. A ręce swe na wełnie i kądzieli do pracy przyuczała.

Gdy doszła lat 12, tak rzadką zajaśniała urodą, iż wielu zapragnęło pojąć ją w małżeństwo. Ojciec obrał pomiędzy nimi bogobojnego, i dobrego młodzieńca, którego cnotliwe, pełne skromności poznawszy obyczaje, wziął do domu swojego. Umarł niedługo ów młodzieniec, a ojciec powiedział jej dopiero, iż to był jej oblubieniec. Wiadomość ta posłużyła Makrynie za powód do zachowania na zawsze panieńskiej czystości.

Nie przystoi – mówiła – abym innego szukała męża jak tego, którego mi ojciec naznaczył, i za grzech miałabym sobie, gdybym nie dochowała wiary temu, który odjechał, ale nie zginął, a w Panu Bogu żyje i zmartwychpowstanie. Pozostała przeto przy matce, poświęcając się jej usługom, i chociaż tego nie potrzebowała, wszelako, nagradzając jej dobrodziejstwa, rękami własnymi dla niej pracowała.

Ona to, gdy brat jej Bazyli Wielki, pyszny z nauki swojej, gardząc dostojnościami i urzędami do domu wrócił, umiała bujające myśli jego tak uskromić, iż go do owego umartwionego, ubogiego i świętobliwego przywiodła żywota, którym później zajaśniał. Ona to drugiego brata swego Nankracjusza świętymi rozmowami swymi do tyla wzruszyła, iż opuszczając wszystko, poszedł na pustynię, i tam służąc pustelnikom, młodo bardzo dni swoich dokonał. Ona to wreszcie matkę swą do tego skłoniła, iż świat i dostatki porzuciwszy, wraz z nią klasztornemu poświęciła się życiu. Tak więc odsunąwszy się od frasunków doczesnych, i wszelkie ziemskie bogactwa, cześć i chwałę próżną, jako proch z siebie otrząsłszy, wiodły obiedwie ów żywot anielski, rozkosze swoje w tym pokładając, iż nic tu nie posiadały; a serca ich nie krępowane cielesnymi więzami, nie znając zazdrości, nienawiści, ani podejrzenia, rozmyślaniem tylko Boskich Doskonałości, modlitwą i pracą około potrzeb bliźnich, napawać się mogły. Wśród pobożnych swych ćwiczeń, matka Makryny na ręku swej córki ducha Panu Bogu oddała. niedługo potem dowiedziała się owa święta dziewica, iż brat jej Bazyli na biskupstwo wstąpił, i drugiego brata swego Grzegorza, ręką swą na kapłaństwo poświęcił. Czym ucieszona niewypowiedzianie, rzewne, gorące Chrystusowi Panu za Łaski Jego, składała dzięki.

W dziewięć lat potem Bazyli Wielki umarł, a Grzegorz, który wygnany od arianów długo się błąkał i od lat ośmiu nie widział swej siostry, poszedł ją wreszcie nawiedzić. Znalazł ją chorą bardzo, i nie na łóżku, ale na ziemi na deskach leżącą. Wdzięczną i wesołą twarzą przyjęła go Święta: a gdy Grzegorz dźwignąwszy ją, na łóżko podniósł, i uczyniwszy wzmiankę o Bazylim, łzami się zalał; ona, nie ukazując żadnego wzruszenia, mówiła tylko o Mądrości dziwnych Boskich Wyroków, o celu dla którego człowiek został stworzony, i jako nieśmiertelnym się staje; i ożywiając, a uweselając tak własnego ducha, jego też boleść koiła. Wyliczając następnie wszystkie Dobrodziejstwa Boskie jakich wraz z domem swoim i sama doznała, a między innymi: jako nigdy od nikogo dobrodziejstw nie żądała; jako nigdy rękoma swymi na chleb wyrabiać nie przestawała, a proszącym nigdy jałmużny i pomocy jakiej bądź, nie odmawiała; iż Pan Bóg Szczodrobliwością Swoją, małą pracę jej hojnym plonem opłacał, upominała go, aby w uczynkach i modłach swoich, za takie Łaski Panu Bogu dziękować nie przestawał.

Nazajutrz, gdy się koniec jej zbliżał, Św. Makryna wolna od bojaźni, owszem, euforii pełna, o Panu Bogu tylko i rzeczach niebieskich mówiła. A zwracając się myślą do Zbawiciela, rzekła: – Tyś Jezu Chryste oddalił od nas bojaźń śmierci; Tyś uczynił, iż koniec tego życia, początkiem nam jest lepszego. Tyś nas od grzechu wybawił! Wieczny Boże! którego tak miłowałam, iż od młodości ciało i duszę moją Tobie oddałam; Ty któryś skruszył miecz ognisty broniący nam wstępu do raju, i dałeś Raj człowiekowi na krzyżu obok Ciebie zawieszonemu, przydaj mi Anioła Światłości, aby mnie doprowadził na miejsce wiecznej ochłody. Odpuść mi grzechy moje, myśli, mowy i uczynków, ażeby dusza moja czysta i bez zmazy, przed Twym Miłosiernym Obliczem stawić się mogła. To mówiąc, Krzyż Święty uczyniła, i oczy na wieki zamknęła. Wiele opowiadali zdziałanych przez nią cudów ci, co blisko jej osoby żyli. Cuda, jak wiemy, są miarą miłości i wiary naszej, którą Pan Bóg nimi potwierdza i nagradza. Za co Panu Jezusowi Bogu naszemu Chwała nieprzestanna na wieki wieków. Amen.

Pożytki duchowne.

Wiara w nieśmiertelność duszy i w zmartwychwstanie, jaką ta święta dziewica okazała, służyć nam za przestrogę powinna, jak mamy czcić i szanować pamięć tych, którzy nas do wiecznego żywota poprzedzili. Wszakże oni odchodzą tylko, a nie giną; oglądać ich kiedyś mamy, chrońmy się przeto w jaki bądź sposób uwłaczać drogim ich cieniom i umniejszać tę miłość, jaka nas kiedyś na wieki z nimi łączyć będzie, o ile złości nasze nie rozłączą nas na wieki.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału