🔉Żywot Św. Jana Franciszka Regis.

salveregina.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Św. Franciszek Regis


17 czerwca.

Żywot Św. Jana Franciszka Regis.

(żył około r. 1620.)

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.

Święty Jan Franciszek Regis, syn znakomitych rodem, bogactwami, i wielce bogobojnych rodziców, Jana Regis i Magdaleny Dari, urodził się w wiosce Foncouvert, w diecezji Narboneńskiej we Francji. Z najmłodszych lat słodki, pobożny, miły każdemu, z rzadkim upodobaniem oddawał się naukom. Wychowując się następnie w kolegium Jezuickim w mieście Beziers, unikał przezornie lekkomyślnych rówieśników, z cichymi tylko i dobrego prowadzenia, ściślejsze zawierając stosunki, postępował z cnoty w cnotę, rósł w Mądrość i Łaskę Bożą. Szczególne mając nabożeństwo do Matki Najświętszej, wziął uczestnictwo w Bractwie Sodalisów, czyli wiecznych sług Panny Maryi. Do Sakramentów Świętych jak mógł najczęściej przystępował. A rówieśnicy jego, którzy patrząc na jego nabożeństwo, niejednokrotnie w żarty i śmiech je obracali, zniewoleni stateczną wytrwałością i wysokimi umysłu i serca jego przymiotami, czcić go, wychwalać i naśladować poczęli.

Razu jednego, w czasie rekreacji, wyszedłszy z towarzyszami nad morze, Jan usiadł w cieniu drzewa i zasnął, po niejakiej chwili gdy ci, którzy z nim przyszli, znużeni upałem mocno spali, on na wpół jeszcze drzemiący, wstał, i idąc dalej naprzód w zamyśleniu, tak blisko ujrzał się morza. iż krok jeden postąpiwszy wpadłby był w wodę. Uderzony niebezpieczeństwem jakiego tylko łaską Opatrzności uniknął znikomością nędznego życia tego, zwrócił całą myśl swoją do Pana Boga, a postanowiwszy opuścić marzenia i dobra światowe, które się jednym niebacznym krokiem utraca, podążyć za Chrystusem Panem ku niezawodzącym rozkoszom. I oddając się opiece świętego swego anioła stróża, podwoił nabożeństwa i umartwień, prosząc Pana Boga, by mu wskazał drogę, na której duszę własną zbawić, a poświęceniem swoim jak najwięcej dusz ludzkich pozyskać Mu zdoła.

Po niejakim czasie wtedy, zamierzył wstąpić do towarzystwa Jezusowego, i w 1617 r, w nowicjacie w Tuluzie suknię zakonną wraz z duchem Św. Ignacego, przyjął. Pierwsze próby zaczynają się zwykle od pokory i posłuszeństwa; tym cnotom Jan z taką odpowiedział gorącością ducha, jakby mu wrodzonymi były. Stosownie do zwyczaju przyjętego dla nowicjuszów Societas Jesu, posyłano go na przemian z innymi do szpitala Św. Jakuba na obsługę chorych. Spełniał ją młodzian święty z całym przejęciem miłującego serca, najpodlejsze biorąc na się obowiązki. Zarażonych, kaleków smrodem odrażających, wrzody i rany zropiałe obmywał, pielęgnował z czułością wtenczas gdy się sami cyrulicy na nie wzdrygali. Uważając się za najgorszego pomiędzy wszystkimi przyjmował każdą naganę, a choćby żart uszczypliwy i szyderstwo, ze słodyczą i wewnętrzną uciechą, sam karząc się surowo za to, co uważał być uchybieniem. Im niżej się upokarzał, tym wyżej Chrystus Pan do siebie go podnosił. Często bywał jak w zachwyceniu, zatapiając się w myślach o Panu Bogu, o Niebie i o wieczności, a przełożeni patrząc na świętobliwość jego, widzieli w nim wzrastającego prawie apostolskiego męża.

Po ukończeniu nowicjatu, wysłany został Jan Franciszek do Turonu na słuchanie wykładów filozofii, skąd wypraszał się często na towarzysza kapłanom wychodzącym na misje do Wiwaryńskiej ziemi, kalwińskim odszczepieństwem dotkniętej, i niewymowny pożytek nauczaniem swoim, odstręczaniem od gry i pijatyki, a zachętą do pobożnego życia, sprawował.

Gdy już kapłanem został, usilnymi u przełożonych prośbami wyjednał sobie uwolnienie od profesorstwa szkół, jakie od pewnego czasu miał sobie powierzone. I cały zajęty pragnieniem zbawienia ludzkiego, począł zaraz obiegać, zawsze prawie pieszo, obszerne diecezje kraju swego, aż na wysokie Wallonów wdzierając się góry. Nieraz w noc ciemną, nie zważając na wiatry burzliwe, deszcze, śniegi i mrozy, bez posiłku, przebiegał lasy i niebezpieczne przestrzenie, udając się ze wsi do wsi, gdzie po dniach całych uczył katechizmu, spowiadał, Sakramentów Świętych udzielał, kazania miewał, a nocą znowu, aby dnia próżno nie tracić, do najbliższej zdążał wioski. O zakonnika towarzysza swego troskliwy będąc jemu ile mógł wygadzał. Dla siebie samego cieszył się, gdy nieraz upadając ze znużenia i głodu, schronienia choćby na chwilowy odpoczynek nie znalazł. Ksiądz jeden zacny, zachęcał go aby sobie niekiedy w podróży i pracy pobłażał, na co mu rzekł misjonarz: Mój ojcze, mogęż ja o tym i na moment pomyśleć, gdy mnie Pan Bóg ustawicznie do pracy pobudza, i cudowną popędza ręką? Trafiło mi się, iż idąc na misją, z góry spadłem i goleń złamałem wobec tych co mi towarzyszyli, ale za natchnieniem Boskim, nie dbając na to, jak mogłem, o kuli postępowałem, im dalej tym sporzej (*) z podziwieniem wszystkich, a dwie mile ubiegłszy, stanąłem u celu, gdzie nogę odwinąłem i ujrzałem jak dzisiaj, zdrową. Każesz-że mi ojcze cudowną Prawicę Pana Boga mojego hamować, i sprzeciwiać się Woli Jego? Przełożonych tylko czułość, miarkowała czasami gorliwość Jana. Wzywany do kolegium, tam mimowolnie zmuszony był krótkim się odpoczynkiem pokrzepić, po czym z błogosławieństwem tychże starszych, powracał do ludu, którego sercem tak władał, iż o mil kilkanaście gonili za nim, aby ich słuchał Spowiedzi, a wrażając wszystkim w pamięć, iż nie będzie miał w Niebie z Panem Bogiem pokoju, kto go mieć z bliźnim na ziemi nie chce; nie przeszedł z jednej wsi do drugiej, dopóki zwaśnieni się nie pojednali, i nie powynagradzali sobie zrządzonej szkody. Gospodarzy i gospodynie przyuczał, aby domowników swoich przed spaniem zwoływali do wspólnej modlitwy. A kiedy się dowiedział, iż panowie poddanym krzywdę czynili, starał się najpierw ufność ich i serce pozyskać, a potem łagodnymi, a dzielnymi słowy skłaniał ich do uznania własnej winy.

Zacny ten i mężny ubóstwa opiekun, ulegając posłuszeństwu zakonnemu, zwrócił się także i do miast znaczniejszych, aby tam słowem odwiecznej prawdy, życie z Wiary opowiadać, a obrzydzając słuchaczom nikczemność i brudy ich postępowania, do pokuty ich i do zbawiennej poprawy przywodzić. Kazania jego w Annécy i w Montpellier mówione, od najniższych do najwyższych stanów gromadziły tłumy, a on niemniej gorliwie publiczne jak inne grzechy z całym zapałem karcił, zgorszeniu zapobiegając.

Jakich środków anielskie serce jego używało ku poprawie bliźniego, dadzą nam poznać następujące przykłady: W mieście Annecy kupiec jeden lżył i szkalował naszego Świętego, iż go często upominał o naganne postępki jego. Wiedząc o tym Jan Święty, zaczął go tym więcej nawiedzać, z wielką czcią go traktując, a dostawszy u dobrodziejów pieniędzy, towary u niego kupował, kupujących mu przywabiał, i niemało zysku przyczyniał, nie zaniedbując jednak w zdarzonej porze, zbawiennych z nim rozmów o życiu wiecznym, o pokucie i o tym, jak człowiek znający Pana Boga, śmie Go obrażać, i choć na moment w grzechach trwać może. Zniewolony takim postępowaniem kupiec, pokochał go bardzo, i w skrusze wielkiej uczyniwszy przed nim spowiedź z całego życia, zalewał się łzami. Nie przeszkadzał mu w tym Święty, a za pokutę naznaczył tylko pacierz jeden. Rozrzewniony i podziwiony penitent, większej domagał się pokuty, ale mu Jan Święty obiecał, iż sam za niego przez dni czterdzieści pokutować będzie. Z wielkim zbudowaniem wszystkich, dotrwał potem w dobrym życiu do końca pomieniony kupiec.

Nie mniej szczęścił Pan Bóg robotnikowi swemu w zwracaniu heretyków do jedności Kościoła Świętego. Znaczna pani jedna w kalwiniźmie uparcie trwająca, a która najoczywistszymi dowodami rozumu i Pisma Świętego przekonać się nie dała, zeszła się z nim raz w gościnie. Tu Apostoł Święty ujrzawszy ją, zbliżył się do niej, a przywitawszy, rzekł jej: A ty to zacna pani, nie chcesz zostać Katoliczką? Żywym przejęta wzruszeniem, odpowiedziała: Zostanę i zaraz, kiedy każesz, mój ojcze! Co też, gości pożegnawszy, wnet wykonała.

Umiał Święty, gdy widział tego potrzebę, i srogości też zbawiennej zażywać względem tych zwłaszcza, którzy płci słabszej zgubne zastawiali sidła. ale jak to się rozumie, niemało na tej drodze spotykał trudności. Mieszkając w Montpellier, zwróciwszy uwagę na szerzące się zepsucie, pilnie wyszukiwał wszetecznym obyczajom oddające się niewiasty, a wystawiając im sprośność ich stanu i niebezpieczeństwo potępienia wiecznego, do pokuty je przywodził. Żeby zaś obwarować je przez cały czas przeciw ponownym upadkom, założył domy ucieczki, czyli schronienia, które z czasem bogatymi funduszami opatrzone. zostały. Tak wtedy i słowem i uczynkami zapobiegać się starał złemu. Obruszeni sumienną gorliwością Świętego, ci których nieuczciwemu życiu największe stawiała ona zapory, kilkakrotnie zmawiali się, ażeby go zgładzić ze świata. Ale Pan Bóg strzegł stróża swojego prawa, bo zniósłszy zawsze cierpliwie łajania i obelgi, odważnym z Ducha Bożego słowem, napastników rozbrajał.

Nędzy, ubóstwu i wstydzącym się zebrać, niósł Święty pomoc na jaką tylko zdobyć się zdołał, radą, usługą i jałmużną. Wielką ilość odzieży sporządzał, i nią zbiegających się do niego, obdzielał. A gdy wystarczyć ich potrzebom nie mógł, zmówił bogate i zacne panie, iż między sobą utworzyły stowarzyszenie, którego członkowie obowiązani byli nawiedzać kolejno chorych i nieszczęśliwych, roznosząc im lekarstwa i wszelkiego rodzaju wsparcia. Nie mniej troskliwą opiekę rozwinął mąż Boży nad więźniami. Odwiedzał ich codziennie; czytaniem duchownym i nauką namaszczenia pełną, serca ich ku uznaniu błędów własnych skłaniał; częstą Spowiedzią i Komunią Świętą, do skruchy i poprawy prowadząc. W każdą sobotę i wigilię święta, jałmużny im wedle potrzeby rozdawał, i namówił trzydzieści pań zacniejszych w Montpellier, iż każda z nich raz w miesiąc więźniom wszystkim obiad sprawiała; zgoła, winowajcom onym, więzienie szkołą cnoty uczynił.

Krewni i ziomkowie jego zapragnęli też, aby i ich Jan Święty odwiedził, i swą świętobliwością ubłogosławił. Na ich prośby wtedy udał się do Foncouvert, i gdy wszyscy ubiegali się aby go mieć u siebie, Święty po krótkiej u każdego wizycie, zamieszkał w szpitalu. Tam zaraz zwykłym idąc trybem, usługi swe poświęcał wszelkiego rodzaju nędzy; a gdy chodząc z domu do domu jałmużnę dla ubogich zbierał, i razu jednego wyżebrane wory i słomę dźwigał, nie dbając na lekkomyślnych którzy z niego szydzili, krewnym swym możnym bardzo, wymawiającym mu wstyd jakim ich okrywał, Święty odpowiedział: Honor i sława ludzka nigdy gruntowniej nie stoi, jak kiedy się na Chwale Boskiej opiera.

Nad wszelki wyraz hojny dla innych, sam jak był wzorem pokory, czystości, posłuszeństwa zakonnego, miłości Pana Boga i bliźniego, tak też był i ubóstwa wzorem. Chodząc po misjach w największe zimna, na całą ochronę miał tylko sutannę przetartą i płaszcz łatany, za łóżko ziemię gołą lub ławę, a na całodzienną strawę, trochę mleka z chlebem razowym, lub jabłko. Do tego wszystkiego, ciało swe dręczył włosiennicą i dyscyplinami tak okrutnie, iż socjusz jego wejrzawszy raz znienacka na plecy Świętego, wzdrygnął się zobaczywszy je całe sine, strupiałymi ranami pokryte, albo krwią świeżą zbroczone.

Posiadał też Św. Jan Franciszek wysoki dar proroctwa; nie jest to zaiste cnotą, ale jest świadectwem cnocie od Pana Boga danym. Osobie jednej, troszczącej się przy spowiedzi o wytrwałość swoją w poprawie, powiedział: Szósty miesiąc nie wyjdzie, a osobliwej Łaski Bożej doznasz. I tak się stało, bo osoba ta odtąd nieodmiennie i aż do śmierci w pobożności żyła. Innym razem, gdy mąż święty usilnie nad odwróceniem od złych cielesnych nałogów pewnej pogrążonej w nich, znakomitej pani, pracował, kapłan jeden odezwał się do niego: – Daremne łożysz usiłowania ojcze, chociażby i obiecała poprawę, powróci prędko do swoich nałogów. Na co mu Św. Jan odpowiedział: – Znać zacny panie, na ułomność ludzką pamiętasz tylko, a na dzielność Łaski Bożej, nie zwracasz uwagi. Wierz mi, iż w cnocie. – Pani ta z Pomocą Boską dotrwa ona w Awiniońskim klasztorze później, z wielkim zbudowaniem wszystkich, pokutne wiodła życie. W wielu bardzo okolicznościach Jan Święty przepowiadał zdarzenia, które się najściślej urzeczywistniały. Przepowiedział też wreszcie i własnej śmierci godzinę w 44 roku wieku swego. Niedługo przed świętami Bożego Narodzenia, przyszedł do kolegium w Annecy, i oznajmił spowiednikowi swemu, iż trzydniową rekolekcją do śmierci przygotować się pragnie, po czym na misję wyjść musi. – Jakoż to być może? rzecze spowiednik; odnowienie ślubów zakonnych następuje, te ci wykonać trzeba. – Odnowienia ich czekać nie mogę, bo mój nauczyciel Pan Jezus, w drogę mi iść każe. I wziąwszy błogosławieństwo rektora, z towarzyszem jednym puścił się w góry Wiwaryńskie, a brodząc po wielkich śniegach, znużony i słaby, stanął w Wigilię Bożego Narodzenia, w noc późną, we wsi Luwerku.

Gdy zbiegawszy wieś całą, nigdzie w gospodę przyjęci nie byli, schronili się podróżni do pustego chlewa. Tam Święty padł na kolana, i na modlitwie noc całą strawił, w niezmierne pociechy wewnętrzne opływając. Równo ze świtem pospieszył do kościoła, gdzie przez dwa dni bez przestanku słuchając Spowiedzi i sześć kazań na dzień mówiąc, tak stracił głos i siły, iż go z ambony zniesiono i w plebańskim złożono domu. Cierpliwie leżał sługa Boży w ciężkich opłucnych bólach; a nazajutrz opatrzony Sakramentami Świętymi w Panu Bogu cały zatopiony, spokojnie czystą swą duszę w Jego Ręce oddał dnia 31 Grudnia 1640 r. Życiem świątobliwym i mnogimi cudami jakie się przy grobie Jana Świętego działy, pobudzony Papież Klemens XII, w poczet Świętych go policzył r. 1737. Za co Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu Chwała na wieki nieskończone. Amen.

Pożytki duchowne.

Wiara tylko, i z wiary płynąca modlitwa ściąga Błogosławieństwa Niebios na uczynki człowieka; w niej cała potęga Woli i spraw Jego. Dlatego to mąż święty, o którym mówiliśmy dopiero, znając z jaką ufnością i wiarą owe zbłąkane niewiasty szukały u stóp krzyża siły ku swej poprawie i zbawieniu; przejrzał i oną Łaskę Bożą, która je w pokucie odrodzić, i podwoje życia wiecznego otworzyć im miała.

——————————————

Przypis do powyższego żywotu:

(*) sporzej – oznacza szybciej

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału