6 Września.
Żywot Św. Eleuteriusza, Opata.
Żył około Roku Pańskiego 590.
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. V, 1880r.
Św. Grzegorz Wielki, Papież mówi o nim: Eleuteriusz zakonnik klasztoru Św. Marka Ewangelisty przy mieście Spoletańskim, długo tam w klasztorze moim ze mną mieszkając, gdzie umarł. O którym jego uczniowie powiadali, iż płacząc umarłego wskrzesił; bo był mąż takiej prostoty i takiej skruchy, iż w tym nie wątpię, iż one łzy z pokornego i prostego serca pochodzące, u Pana Boga Wszechmogącego wiele mogły. Jego niektóry cud powiem, do którego się i sam w prostocie, gdy go pytano, przyznał. Dnia jednego idąc w drodze, do klasztoru się panieńskiego skłonił, gdzie było dziecko jedno, którego duch zły na każdą noc trapił. Mniszki skoro męża onego Bożego przyjęły, prosiły go, mówiąc: Niech z tobą ojcze to pacholę przez noc zostanie. On je przyjął, i wedle siebie do spania położył. A skoro rano, pytały go pilnie mniszki, jeżeli mu się w czym dziecię ono w nocy nie uprzykrzyło? On dziwując się, iż o to pytały, rzekł: Iż w niczym. I oznajmiły, jako go na każdą noc duch nieczysty przy nim będący dręczy. Przy tym prosiły go bardzo, aby to dziecię z sobą wziął do klasztoru, bo na trapienie jego już same patrzeć nie mogły. Przyzwolił starzec i wziął z sobą synaczka onego do klasztoru, gdzie długo mieszkał, a już duszny nieprzyjaciel do niego przystąpić nigdy nie śmiał. Z uzdrowienia pacholęcia onego, nieco się starzec rozweselił; bo przed braćmi mówił: Z onych sióstr diabeł się śmiał, ale gdy do sług Bożych dziecię to przyszło, przystąpić do niego dalej nie śmie; skoro to wyrzekł, tejże godziny diabeł się do dziecięcia wrócił, i srodze je przed wszystkimi braćmi trapić począł. Co widząc starzec, udał się do płakania, i długo nie przestając, gdy go bracia cieszyli odpowiedział: Wierzcie mi, iż żaden chleba w usta swe dziś nie włoży, aż to dziecię wolne od diabła zostanie. Wtedy wszyscy na modlitwę padli i tak się długo modlili, aż dziecko ono zdrowe i wolne od trapienia zostało, tak doskonale, iż nigdy na potem nieprzyjaciel przystąpić do niego nie śmiał. Wierzę, iż się weń była jaka mała pycha wkradła, iż też Pan Bóg chciał, aby cudu onego, uczniowie jego uczestnikami byli; bo iż sam ciężaru cudu takiego nosić nie mógł, rozdzielił się nim z braćmi.
Jaką moc miała jego modlitwa, jam sam na sobie doznał. Czasu jednego gdy mdłość cierpiałem, i prawie do skonania przychodziłem — (i gdyby mnie byli bracia pokarmem nie posilili, już bym był umarł) — nadchodził dzień wielkanocny, przed którym soboty, w którą i dzieci małe poszczą, pościć nie mogąc, bardziej mnie to, aniżeli niemoc sama trapiło; i smutne ono serce rychlej znalazło radę, żebym tego męża Bożego do i kościoła wprowadził, i prosił go, aby mi na on dzień tak wiele u Pana Boga uprosił mocy, żebym go przepościć mógł. I tak uczynił. Bo skorośmy do kościoła weszli, on pokorną modlitwę z płaczem zaczął i skończywszy po chwili wyszedł; a żołądek mój za jego błogosławieństwem, taką siłę uczuł, iż mi wypadło z myśli jedzenie — i choroba odeszła. Dziwowałem się, iżem się tak dobrze miał, będąc niedawno chorym; gdym wspomniał na niemoc przeszłą, nie czułem nic w sobie, a bawiąc się około zajęć i usług klasztornych, zapomniałem choroby mojej; gdy zaś mi przyszła na myśl, czułem się tak mocnym, iż gdy wieczór przyszedł, mogłem i na drugi dzień post przewlec: i tak na sobie doznałem, iż to wszystko była prawda o tym mężu, com słyszał, a przy czym żem sam nie był. A był to człowiek tak prosty i odznaczający się tak wielką pokutą, iż nie ulega wątpliwości, iż Bóg Wszechmogący wiele dał jego łzom i pokorze!” Panu Bogu Chwała na wieki wieków. Amen.
© salveregina.pl 2024