ŻYWOT BŁOGOSŁAWIONEJ EUSTOCHII PANNY 2. ZAKONU S. FRANCISZKA (13 lutego)

mocniwwierzeuplf.blogspot.com 5 dni temu

Lutego 27 dnia.

ŻYWOT BŁOGOSŁAWIONEJ EUSTOCHII PANNY 2. ZAKONU S. FRANCISZKA (Marcus Ulys et Chrom. ord. Tom 2) ŻYŁA OKOŁO ROKU PAŃSKIEGO 1484.

Błogosławiona Eustochia urodzona z zacnego domu Kalafatów i Kolonnów Rzymskich, na chrzcie świętym otrzymała imię Smaragdy. Z lat młodych dusza jej unosiła się do Boga, i według niepłonnych wróżb i Prorockich obietnic, uzacniła świetną Familię, przedziwną życia świątobliwością. Zaraz od pieluch dziecinnych , za powodem macierzyńskiej pobożności, gotowała się na heroiczne ćwiczenie w rozlicznych cnotach. A już do rozumu przychodząc i podrastając, stosownie do imienia swego, jak drogi kamień jaśniać poczęła, nie tylko piękną urodą, ale też i przykładnością świętych obyczajów. Modlitwy nabożne dzienne i nocne, były ulubioną jej zabawą. Pod drogiemi szatami ostra włosiennica dręcząca delikatne ciało, to był strój ukochany. Chleb i woda przy jakich ogrodowych jarzynach z przyprawą piołunową, to jej roskoszne potrawy. Oczy bystre na widoki próżne trzymać na pilnej wodzy; twarz nadobną grubemi zasłony ukrywać przed okiem dworaków, i narażać umyślnie na słoneczne skwary dla ogorzenia, to była jej wymyślna gotowalnia. Zamiast wolnych przejazdek gdy nie mogła dla słabej płci uchodzić między dzikie pustynie, w ojczystym domu obierała sobie na ustroniu komnatę dla bogomyślności, strzegąc się rozmów, nie tylko z sąsiedzkiemi rówieniczkami, ale i z domowemi, a choćby z własnemi braćmi. o ile zaś przyszło iść do Boskich świątnic; to w poważnem statecznych niewiast i krewnych towarzystwie. Miasto światowych piosnek i tańców, przy miłem brzmieniu muzyki, ona najprzyjemniej spędzała chwilę wylewając obficie łzy serdecne w rozmyślaniu, nad męką Chrystusa, tak, iź raz utkwiwszy głęboko oczy w ukrzyżowanego Pana, w zachwyceniu niebieskiem ogarniona światłem, jakoby obumarła upadła w młodości, aż ją Braterskie ramiona dźwigać musiały, nim do siebie przyszła.

Lubo zaś od dzieciństwa dawała rzadkie dowody pobożności; jednak w roku trzynastym życia z następnej okoliczności, z większym zapałem ducha, chwyciła się zbawiennego ćwiczenia. Modląc się bowiem w Kościele S. Mikołaja przy Ojcowskiej Wiosce, aby ją Bóg dobrotliwy świętem natchnieniem nauczyć raczył, jakimby sposobem według upodobania jego, dalsze lata swoje prowadzić miała. Postrzegła, iż ją ogarnęła jakaś nadzwyczajna zasłona mglistego obłoku, w której zostając nieco, powzięła doskonałą naukę, tak o niestateczności doczesnego życia, jako też o wiernej służbie Boskiej i niewymownej za nią zapłacie. Tak tedy z tej szkoły pobożności wyszedłszy doskonałą mistrzynią, pewnym umysłem przebiegała d rogi, nie tylko przykazań Boskich, ale i rad Ewangelicznych. Ukochawszy dziewiczą czystość, postanowiła zachować ją nieskażoną. Zaczemi będąc jeszcze młodszą, Braterskie namowy zrażała rzewnym płaczem, żadną miarą nie pozwalając na poślubmy małżeńskie, z młodzieńcem równego urodzenia; a Pan Bóg też dopomógł czystym chęciom swej oblubienicy, bo się te weselne zawody rozchwiały, z powodu dalekiego odjazdu oblubieńca. Jeden tylko na nią z tego powodu uderzył szturm straszny, którym powiał duch nieczysty. Ojciec bowiem serdecznie ją kochający, tak prośbami łagodnemi, jak groźbą surową, wiódł ją koniecznie do stanu małżeńskiego, z innym zacnym młodzianem. ale i tu w tej burzy, ocalała za sprawą Boską, a to przez śmierć tak oblubieńca, jako i Ojca. A lubo po większej części przez śmierć Ojcowską, uprzątnęły się Smaragdzie zawady do przyjęcia stanu zakonnego, jako była mocno sobie postanowiła; jednak jeszcze przeszkadzali świętym jej zamysłom bracia i krewni; na których możność oglądając się Ksieni Klarysek Klasztoru Bazikanu, długo się wzbraniała przyjąć do zakonu Smaragdę, choć już przez świętą gorliwość, sama sobie warkocze ostrzygła i w Franciszkańskie przybrała się odzienie. A gdy dzięki Boską ustały i te trudności, w pomienionym Klasztorze Bazikanu, z rzadką pobożnością przyjęła habit drugiej Reguły S. Franciszka , i przy obłóczynach otrzymała imię Eustochii. Potem we adekwatnym czasie uczyniwszy Professię zakonną, tak wysoko postąpiła w świątobliwości, ze była innym zakonnym siostrom wzorem doskonałości duchownej.

Z Hierarchii świętych Pańskich , za szczególnych Patronów obrała sobie: S.Franciszka, S. Pawła Apostoła, S. Hieronyma Doktora Kościoła świętego, i S. Jakuba Tudertina. A idąc torem wytrwałości tych wielkich sług Chrystusa, dręczyła swe ciało ostremi włosiennicam i, krwawem biczowaniem, i kolczastemi łańcuszkami. Takowem umartwieniem znedznione ciało, pokrywała grubą suknią. Przy tutek miała w nędznej izdebce przy wschodach, gdzie spoczywała ledwo nie na gołej ziem i, używając miasto wezgiowka kamienia, albo kloca drzewa. Dla przedłużenia ulubionej modlitwy, napadający sen, zwyciężała nowym sposobem, nacierając oczy jakim gryzącym olejkiem. Zagłębiona w rozmyślaniu tajemnic odkupienia naszego, nowym wynalazkiem , godnym naśladowania w pobożnej wyobraźni, ukształciła sobie w Klasztornych gmachach, drugą Palestyno. W owym bowiem Krużganku, bogomyślnem rozważaniem ustanowiła sobie stajenkę przy Bethleemie z szczupłym żłobem tą ubogą kolebkę słowa wcielonego. W tej zaś sali Jerozolimę, teatr sławny wiekopomnej męki i śmierci Zbawiciela, dla nas podjętej. Tu Wieczernik; owdzie górę Oliwną,, i tak dalej. Tak podzielone w myśli drogi męki Pańskiej obchodząc, starała się ją rospamiętywac, całem sercem i wszystkiemi duszy siłami, i prawie obumierała w rozmyślaniach nad jego gorzkiem cierpieniem. Na pamiątkę tegoż Zbawiciela słabości nasze znoszącego, służyła siostrom . chorującym i w śmiertelnych powietrza zarazach, z niewypowiedzianą miłością, aż do najniższych posług. Sama zaś ciężkie choroby i długie cierpliwie znosiła, jako miłe zadatki Boskiego doświadczenia.

Mocno ustalona w zakonnej doskonałości i zagrzana duchem świętej gorliwości, poczęła zamyślać jakby ów Konwent wolniej żyjący, przywieść do ściślejszego życia sposobu, według pierwszej Reguły S. Klary; i w tym trudnym zawodzie, naradzała się potajemnie z nicktóremi zakonnicami podobnegoż ducha. Ale iż daleko jest łatwiej młode szczepki według woli wiązać i naginać, a niżeli drzewa zastarzałe na miejscu przeto, za ogólną swych wspólniczek radą postanowiła starać się u Stolicy Apostolskie o nową posiadłość Klasztorną Panien ścisk żyjących Klarysek.

Gdy się wydały na jaw tajemne przedsięwzięcia Eustochii, we względzie ściślejszej obserwancii, musiała cierpieć wielki prześladowania, które przykładną znosili skromnością i pokorą, bynajmniej nie tracą nadziei w wszechmocnem wsparciu dobro tliwego Boga, przez które tuszyła sobie wygranę. Jakoż ziściły się jej nadzieje; bo dzięki i radą pobożnej Matki i wiernych przyjaciół, otrzymała łaskawy indult od Kaliksta III. Papieża, przesłany do Arcybiskupa z zezwoleniem, aby Eustochia wybrawszy sobie cztery zakonne siostry, przeniosła się do nowego Klasztoru na ściślejsze zachowanie pierwszej Reguły S. Klary wziętej od S. Franciszka.

Po ogłoszeniu tego Przywileju Eustochia, mając wszystko w pogotowiu, ze czterema siostrami, Elizą Rikcią, Jakobą Pollieyną, Franciszką siostrą rodzoną i Pawią wnuczką, przeniosła się do nowego pomieszkania wygotowanego w Szpitalu starym, przy Kapliczce Najświętszej Panny. Mieszkały tam nieco spokojno służebnice Chrystusowe, ale to miejsce szpitalne szczupłe i bardzo nadwątlone, potrzebowało poprawy. Z szczodrobliwości tedy chwalebnej zamożny Obywatel Messinski Bartłomiej Ansaloni, przy zamku Mamertyńskim, nadał im płac obszerny, i swym kosztem wybudował Kościół z Klasztorem.

Z przyczyny lakowych kłopotów, dla większych zasług w cierpliwości, rozpoczęła się długa choroba Eustoehii, w której przez lat dwanaście cierpiała okropne niemoce. Atoli pomimo tych dolegliwości, musiała rządzie Klasztorem jako Ksieni. Rządy jej zdobiła poważna łagodność; gdy co robić w Klasztorze potrzeba było, nie roskazywała, ale albo upraszała, albo wy rozumie wała powołnem pytaniem, któraby z sióstr dla Boga, lub dla Klasztornej potrzeby podjęła się tej albo owej pracy. Zaczem przez ten skromności tryb Przełożeństwa, znajdowała niewymownie ochotne zakonnice do wszelkiej usługi, choć też najniższej; lubo jej samej nikt nie uprzedził na drodze przykładnej uniżonności. Na godzinach Kanonicznych odznaczała się tak znakomitą pobożnością, iż budowała wszystkich obecnych. Zawsze była jakby zanurzona myślą, w morzu gorzkiem męki Chrystusa; gdy zaś nastąpiła dorocznym obrotem pamiątka tej smutnej, i razem zbawiennej tragedii, obumierała prawie we łzach i żalach. Przez co zasłużyła sobie tę łaskę u Chrystusa, iż w boku, w rękach i w nogach uczuwałą na ten czas, nieznośne boleści, jakby od ran dopiero zadanych. Gorącem upominaniem zachęcała też w Bogu swe córki, bo się i one przejmowały serdecznem uczuciem ku ukrzyżowanemu Zbawicielowi, i dla miłości jego chętnie i cierpliwie znosiły zakonne ciężary i niedostatki.

Dla tak wysokiej świątobliwości Eustochii, Bóg ją zaszczycie raczył rozlicznem i cudami: wiele bowiem w różnych niemocach, świętem przeżegnaniem uleczyła. Nadto różnemi objaśniona widzeniami, przepowiadała przyszłe wypadki. Gdy plaga morowa srodze pustoszyła miasto i Klasztory, Eustochia modląc się za swojem zgromadzeniem, aby go Bóg uchować raczył od tej klęski, w zachwyceniu usłyszała Chrystusa mówiącego do niej: aby nie tamowała drogi dziewicom przenoszącym się do prawdziwej Ojczyzny. Zatem z sześćdziesięciu zakonnic, przez te zarazę, szesnaście poszło do Pana; sama zaś ciężko chorując, cudownie ozdrowiała za przyjęciem Najświętszego Sakramentu. Ten chleb Anielski, w wielu niebespieeznych chorobach, miała ona za jedyne i skuteczne lekarstwo. Gdy nieco powątpiewała czyby odpust wielki Porcyunkuły, duszom będącym w Czystem był pożyteczny; widzenie dusz na różnych miejscach różnie cierpiących, i proszących o ratunek żywych, zniszczyło tę wątpliwość. O czasie bliskiej śmierci, różne ją uprzedziły znaki. Gdy upadła na siłach, w ciężkich boleściach zostawała od dnia S. Andrzeja , aż do S. Sebastiana, w którego uroczystość lat mając 54. w Bogu zasnęła Roku 1487 . Lutego 15. dnia. Ciało jej w Messynie w tymże Klasztorze, w ozdobnej Kaplicy aż dotąd nienaruszone, cudami słynie i od wiernych cześć odbiera. Cześć tę Pius VI. Papież potwierdził i pozwolił władzą Stolicy Apostolskiej, aby jej uroczystość z odmawianiem Kanonicznych pacierzy oraz ze Mszą świętą obchodzono przez zakon Braci Mniejszych, i Kler Messyński.


Ks. Juszkiewicz, Herkulan ,,Żywoty świętych i błogosławionych trzech zakonów św. Franciszka czerpane ze znakomitych w Kościele pisarzy, jako też z Brewiarza i innych autorów i porządkiem dni roku ułożone. T. 1" str. 180-190

Idź do oryginalnego materiału