ŻYWOT BŁOGOSŁAWIONEGO ANTONIEGO Z STRONKONIO KONWIERSZA 1. ZAKONU S. FRANCISZKA BRACI MNIEJSZYCH OBSERWANTÓW. (14 lutego)

mocniwwierzeuplf.blogspot.com 16 godzin temu

Lutego 7 dnia.

ŻYWOT BŁOGOSŁAWIONEGO ANTONIEGO Z STRONKONIO KONWIERSZA 1. ZAKONU S. FRANCISZKA BRACI MNIEJSZYCH OBSERWANTÓW. (Chronolog. ord. par. 5. libr. 4.) ŻYŁ OKOŁO ROKU PAŃSKIEGO 1461.

Błogosławiony Antoni urodził się w zamku Stronkonio, w Prowincii S. Franciszka z rodziców godnych, Ojca imieniem Wita, a Matki Izabelli. Ci nabożnemi będąc do Serafickiego Ojca S. Franciszka, zostawali w liczbie pokutujących trzeciego zakonu Minorytów. Dziatki swoje wychowali w szkole bojaźni Bożej, z pośród których wzorem duchownego ukształcenia, został Błogosławiony Antoni. On to jeszcze dziecięciem będąc, męskim i odważnym umysłem przewodził nad ciałem swojem dosyć jeszcze słabem. Dochodząc lat dwunastu życia swego, Duchem świętym oświecony zażądał koniecznie wstąpić do zakonu Ojców Franciszkanów Obserwantów, a stały w tem świętem przedsięwzięciu, nie przyjmując od Ojców starszych, żadnych odradzających uwag, w trudnych zarzutach w młodym wieku, dojrzałe dawał odpowiedzi. Doświadczywszy tedy Ojcowie powołania jego ducha, przyjęli go do zakonu; a gdy w Nowicjacie najpiękniej się sprawował, we adekwatnym czasie uczynił Bogu zakonne śluby. Potem posłano go do Ojca Jana z Stronkonio Stryja jego, mieszkającego na ten czas w Toskanii, który go ujrzawszy, począł wielce powątpiewać o statecznem jego dotrwaniu w tak ścisłym zakonie, mianowicie z powodu jego młodości. Ale przez różne duchowne próby, zakonnej ostrości i prac stanu Braci Konwierszów, przekonał się, iż Antoni był stałego ducha w powołaniu swojem. Po ozdrowieniu z choroby która go dotknęła, z posłuszeństwa świętego, przemieszkał niejaki czas w Korsyce, aż go potem do Prowincii S. Franciszka przywołano.

Ubóstwa poślubionego, troskliwym był postrzegaczem, tak względem siebie jako i innych. Czystość świętą, którą zachowywał od młodości, strzegł jako źrenicę w oku, dla tego unikał obcowania i długich rozmów z płcią niewieścią, ścisłe zachowując milczenie, lubo mu był zlecony obowiązek żebrania jałmużny. W poratowaniu tak Braci, jak innych nędzarzy w niedostatkach żyjących, niezmiernie był troskliwy i pełen miłości bliźniego. Dni i nocy trawił na wysokiej bogomyślności, ztąd wielce kochał osobność, pokładając wszystkie uciechy swoje w samym Najwyższym Pocieszycielu. Podczas obrządku Boskiego w chorze z Bracią, zabawiał się gorącem nabożeństwem. Do Mszy świętej, mianowicie uroczystej zwykł usługiwać z tak serdeczną ochotą, iż choćby zapominał o pokarmie, rozumiejąc iż szczere nabożeństwo, jest jedynym posiłkiem ducha Upraszał tez Braci, aby w chorze nabożnie i powoli Psalmy śpiewali, ponieważ ta Psalmodia przyjemniejszą jest Bogu, nad inne osobiste modlitwy. Raz będącemu na modlitwie, raczył ukazać się Bóg miłościwy, upewniając go łaskawie, ze Mu się podobało wielce nabożne jego służenie do Mszy świętej. Po tak miłem widzeniu Antoni, gorętszego nabierając ducha, gorliwie się starał, aby solenne Msze osobliwie w święta uroczyste, celebrowano przy rozlicznych światłach. Choćby zaś prześwietną Liturgią przeciągniono przez dzień cały i noc, pobożny starzec bynajmniejby sobie nie przykrzył takowej służby. Chorując ciężko z duszy się napierał słuchać Mszy świętej, a gdy Bracia widząc wielką jego słabość, sprzeciwiali się temu, rzekł: O Bracia! gdybyście wiedzieli, jaki pożytek duchowny skarbi sobie człowiek, słuchający najdostojniejszej ofiary ołtarza świętego, wielkieby was zdjęło podziwienie. Najświętszy Sakrament czcił niewymownem uczuciem, wybuchającem z upokorzonego serca, przed tą wielką tajenmicą. Gdy przystępował do świętej Kommunii, Męcząc na kolanach, przepraszał Braci, żebrząc odpuszczenia, o ile w czemkolwiek przewinił. Szczera bowiem pokora, jest najprzedniejszem przygotowaniem pokutujących.
Założywszy tak mocne zasady zakonnej doskonałości, poczytywał się jednak przez pokorę za ostatniego w szeregu ubogich Braci całego zakonu, i z wielką chęcią wykonywał najniższe Klasztorne posługi, a potem na osobne ustępował miejsca dla bogomyślności. Próżnowania się wystrzegał; co mu czasu od modlitwy zbywało, obracał zwolennik ukrzyżowanego, na robienie krzyżów, które stawiał na miejscach stosownych, dla nabożnego, widoku przechodniom. Stałym umysłem poślubiwszy sobie cnotę cierpliwości, znosił przypadające dolegliwości, bez najmniejszego szemrania w cichości, nikogo niewinując. A iż był wielkim postrzegaczem ubóstwa i umiarkowania, oskarżono go niewinnie przed Ojcem Prowincjałem, jakoby wyciął trzydzieści winnych latorośli w ogrodzie. Ten strofował go surowo o zarzuconą szkodę, a ze obwiniony bynajmniej się nie usprawiedliwiał, rozumiejąc przeto iż milczeniem przyznawał się do tej szkody; nakazał mu za każdy szczep, jedne dyscyplinę; Antoni chętnie przyjął wyznaczoną pokutę, lubo na jego karb, kto inny wykroczył.

W dziwnej ostrości utrzymywał swe ciało, duchowi je wytrwale podbijając. Z młodu wykształcony od duchownego Mistrza, co dzień po tysiąckroć na ziemię przyklękał, Bogu cześć oddając. W zimie i w lecie, jednym tylko habitem ubogim okrywał znędzniałe członki, choćby w niepogodne pory, chodząc zupełnie boso z wesołością ducha. Przez cały czas zakonnego życia, żył samym tylko chlebem i wodą, a to jeszcze zagrzaną i piołunem podsycaną; ten zaś gorzki napój, poczytywał za przyprawę lekarską. A lubo tak mało był dbałym o własne wygody, jednak pilno się starał aby towarzysze jego mieli zakonną wygodę; w podróżach bowiem upominał ich, by się pokrzepili posiłkiem potrzebnym do odbywania prac zakonnych, trybem świętego posłuszeństwa. Wielki Tydzień zwyczajnie, przepędzał w gorącem nabożeństwie do męki Chrystusowej; i od czwartku az do wielkonocnej uroczystości, nic prawie do ust nie brał bawiąc się ustawiczną w Kościele bogomyślnością. Mieszkając w Klasztorku ubogo uposażonym pod Assizem, w dzikich rospadlinach góry Subasio, miał sobie zlecony obowiązek żebrania jałmużny wmieście dla Braci. Wpół drogi prawie, którą zwykle przechodził wytryskała krynica zimnej wody, jednak przez lat dwadzieścia i cztery mimo przechodząc Antoni święty, nie skosztował jej i jednej kropli, lubo nieraz słoneczne upały aż nadto dokuczały; a to pragnienie stale wytrzymywał, na pamiątkę upragnionego na Krzyżu Zbawiciela Pana. Gdy w zgrzybiałej starości podupadł na siłach radzili mu Bracia, aby przynajmniej w mocno nadwątlonem zdrowiu używał choć trochę posilnięjszych pokarmów; ale święty starzec odpowiedział: pożyteczne te posiłki dla ciała mego, ale nie dla duszy mojej.

Przy tej ostrości życia, między innemi łask swych darami, obdarzył go Bóg prorockim duchem. Pewna Pani radziła się Błogosławionego Antoniego, czyby Mąż jej mógł bzspiecznie wybrać się z Assiża do miasta Akwili? Sługa Boży odradzał od przedsięwziętej drogi, upewniając, iż o ile się wybierze z domu, powróci z podroży, ale umarły. Nie posłuchał Kupiec zdrowej rady, i w powrocie do domu, w drodze zachorował śmiertelnie, i utracił życie. Pewnego czasu upominał Assyżanów do pokuty, w razie przeciwnym grożąc im Krzyżem; a gdy go pytali, coby to był za krzyż? odpowiedział im , iż ma być ciężka morowa plaga; która proroctwo w rok się spełniło. Na koniec chorobą ściśniony, zapowiedziawszy czas swej śmierci, i opatrzony świetemi Sakramentami, świętą duszę szczęśliwie oddał Bogu, w Klasztorze S. Damiana przy Assyzu, dnia 7 . Lutego Boku 1461. a wieku swego 80. przepędziwszy w zakonie lat 68. Po śmierci zaległ miejsce grobowe \w pośród innych zmarłych Braci, ale pozorniejszym nakryty był kamieniem.

W rok po śmierci Błogosławionego Męża, gdy Bóg miłościwy raczył wyjaśnić godność świątobliwości jego, złożono ciało na przystojniejszem miejscu. Przy tem podniesieniu, znaleziono ciało sługi Bożego bynajmniej nienaruszone, a na prawej ręce piękne wyobrażenie róży z ciała żywego. Co widząc S. Jakób z Marchiy, zawołał, to jest cud Boski! a całując tę rękę, wychwalał nieskończoną wszechmocność Boga, wyświadczającą wielkie laski wiernym sługom swoim, nie tylko za życia, ale i po śmierci. Miedzy wielą cudami, które świadczą wyraźnie liczne wota przy Grobie jego zawieszone: pewna znakomitego rodu siostra trzeciego zakonu S. Franciszka, strasznie skrzywiona i zgarbiona przy ustawicznych bólach, skoro tylko nabożną uczyniła modlitwę przy Grobie jego, wnet odzyskała zupełną czerstwość zdrowia. Ciało tego świętego zakonnika, od kilkaset lat nieskazitelne, aż dotąd spoczywa w Kościele S. Damiana blisko miasta Assyża, i czczone jest częslem nawiedzaniem wiernych. Czczenie to od niepamiętnego czasu okazywane Antoniemu, Alexander VIII. Papież Roku Pańskiego 1687. potwierdził, i z Indultu jego, zakon Braci niniejszych odprawuje o nim obrządek Boski oraz ze Mszą świętą dnia 7. Lutego.


Ks. Juszkiewicz, Herkulan ,,Żywoty świętych i błogosławionych trzech zakonów św. Franciszka czerpane ze znakomitych w Kościele pisarzy, jako też z Brewiarza i innych autorów i porządkiem dni roku ułożone. T. 1" str. 127-136

Idź do oryginalnego materiału