Film „Pasja” kończy się zwycięstwem Jezusa nad śmiercią. Reżyser odważył się pokazać moment zmartwychwstania Chrystusa, a więc coś, czego nikt nie widział i czego Ewangelie nie opisują. W relacjach ewangelicznych mamy odkrycie pustego grobu, a potem spotkania różnych osób ze Zmartwychwstałym. Nie było natomiast bezpośrednich świadków samego momentu zmartwychwstania. Nikt nie widział Chrystusa wychodzącego z grobu. Co więcej, według Ewangelii Mateusza anioł odtoczył kamień od wejścia do grobu, który już był pusty! Sposób, w jaki dokonało się zmartwychwstanie Chrystusa przekracza po prostu możliwości ludzkiego doświadczenia i poznania.
Mimo to Mel Gibson spróbował wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać. Przypomnijmy więc artystyczną wizję Reżysera.
Zmartwychwstanie w minutę i dwadzieścia sekund
Kamera przesuwa się po grobowcu. Widzimy całun, który powoli zapada się w sobie. Po chwili płótna leżą całkiem płasko. Potem kamera przesuwa się nieco dalej i skupia się na zbliżeniu twarzy Jezusa, który najwyraźniej siedzi na kamiennej płycie, klęczy obok niej lub jest w pozycji przypominającej kucanie. Widać, iż ma odsłonięte ramiona. Jezus otwiera oczy. Przez chwilę patrzy przed siebie, a potem wstaje energicznie, aby opuścić grobowiec. Wtedy możemy przez krótki moment spojrzeć przez dziurę w Jego dłoni i dostrzec mignięcie Jego uda.
Spróbujmy teraz dokonać analizy tej krótkiej sceny (trwającej minutę i 20 sekund) pod katem biblijnym i teologicznym.
1. Opadające płótno całunu
Na podstawie danych z Całunu Turyńskiego i ówczesnych zwyczajów pogrzebowych możemy powiedzieć, iż po zdjęciu z krzyża ciało Jezusa zostało położne na lnianym płótnie (tzw. sindon), mającym 4 m 36 cm długości i 1 m 10 cm szerokości. Płotno to powyżej głowy zagięto, aby zakryć także przód ciała. Następnie znajdujące się w całunie ciało owinięto i związano na krzyż szerokimi opaskami z płótna (othonia). Dopiero tak całkowicie zawinięte i obwiązane jak kokon ciało Jezusa złożono na kamiennej płycie wykutej w grobowcu, a na Jego głowie położono pogrzebową chustę.
W Ewangelii czytamy, iż kiedy Maria Magdalena zobaczyła odsunięty kamień grobowy, poinformowała o tym Piotra i Jana: „Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, ale ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył” (J 20, 3-8).
Dlaczego w tym momencie uwierzył w zmartwychwstanie Jezusa? Ksiądz Antonio Persil (autorytet w dziedzinie filologii greckiej) w książce „Sulle tracce del Cristo risorto: con Pietro e Giovanni testimoni oculari” doszedł do wniosku, że płótna grobowe, które owijały martwe ciało Jezusa były nietknięte i po prostu opadły, ponieważ stały się… puste. Tak należałoby rozumieć greckie słowa „keimena ta othonia”. Innymi słowy, nikt nie rozwiązał opasek i nie rozwinął całunu, aby wyjąć ciało Jezusa. Opaski leżały nierozwiązane, na tym samym miejscu, rozpostarte płasko, jak spłaszczony kokon, który nie miał już czego oplatać.
Ponadto ksiądz Persil uważa, iż informację o chuście, która owijała głowę Jezusa, można rozumieć nieco inaczej niż w większości tłumaczeń, a mianowicie nie jako „oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu”, ale jako „owiniętą w unikalnej pozycji”. Według księdza Persila w przeciwieństwie do reszty płócien była ona uniesiona, na przekór sile ciążenia, znajdowała się w niezwykłej pozycji i wyglądała tak, jakby to, co wcześniej przykrywała, przez cały czas pod nią było. Prawdopodobnie stało się tak dlatego, iż obficie nasycona mieszanką aloesu z mirrą nie opadła na dół, tak jak płótno i opaski, gdy ciało Jezusa zniknęło z całunu.
Naukowcy twierdzą, iż wizerunek widniejący na Całunie Turyńskim powstał na skutek jakiegoś błysku energii od wewnątrz (!), który przez szybkie odwodnienie i utlenienie zabarwił włókna, zostawiając na płótnie trójwymiarowy obraz całego ciała w fotograficznym negatywie. Na płótnie, w które owinięto zakrwawione ciało, powinny być ślady odrywania od niego przyschniętej krwi, tymczasem na Całunie Turyńskim widać nienaruszone skrzepy krwi i nie ma żadnych oznak odrywania płótna od ciała, co oznacza, iż nikt ciała z Całunu nie wyjmował. Tak jakby ono zniknęło, albo w jakiś niepojęty dla nas sposób przeniknęło przez lnianą tkaninę, nie naruszając jej struktury.
Wiemy, iż zmartwychwstałe ciało Jezusa mogło przenikać przez zamknięte drzwi, choć było materialne i można je było dotknąć. Możemy więc chyba także przyjąć, iż Jezus nie musiał wyplątywać się z pogrzebowych szat, ale po prostu przez nie przeszedł (jak później przez zamknięte drzwi), pozostawiając za sobą całun ze swym odbitym wizerunkiem.
2. Uwielbione ciało Jezusa
W „Pasji” przez prawie dwie godziny widzimy, jak ciało Jezusa jest stopniowo coraz bardziej niszczone, coraz bardziej maltretowane i zamieniane w krwawą miazgę. Na głowę wciskają Mu brutalnie wieniec z ostrymi cierniami. Kiedy Jezus jest chłostany dzięki flagrum (bicza z rzemieniami zakończonymi metalowymi haczykami), każde uderzenie zdziera Mu skórę z pleców, pozostawiając na całym ciele surowe, krwawe rany aż do kości. Jakby tego było mało, żołnierze każą Mu położyć się na plecach, aby chłostać także jego klatkę piersiową, brzuch i nogi. A to dopiero początek. Jezus musi ciągnąć krzyż na Golgotę, a jego obdarte ze skóry ciało upada raz po raz jak sterta zakrwawionych szmat. Ścięgna, kości i nerwy zostają rozerwane przez gwoździe, a bok przebity przez włócznię.
Tymczasem w scenie zmartwychwstania ukazanej w „Pasji” ciało Jezusa jest czyste, nie tylko bez śladów niedawnej męki – bez ran, opuchnięć i sińców, ale i bez blizn. Nie wygląda w ogóle jak ciało zmaltretowanego człowieka, poddanego niedawno niewyobrażalnym torturom. Jedynym wyjątkiem są ślady po gwoździach.
Fizyczne ciało Jezusa tak okrutnie zniszczone w męce i śmierci krzyżowej przeobraziło się w ciało uwielbione. Jego zmartwychwstałe ciało nie było po prostu ciałem, przywróconym do życia. Zostało przemienione w wieczne i nieśmiertelne ciało. Człowieczeństwo zmartwychwstałego Chrystusa przynależało całkowicie do porządku zbawienia.
Z relacji ewangelicznych wynika, iż zmartwychwstałe ciało Jezusa posiadało władzę nad rzeczami materialnymi w sposób wykraczający poza nasze doświadczenie i wiedzę. Wiemy na przykład, iż dwa ciała nie mogą zajmować tej samej przestrzeni w tym samym czasie. A jednak Zmartwychwstały Jezus przechodził przez ściany jak światło przez okno i pojawił się nagle w górnej izbie Wieczernika, choć drzwi były zamknięte (J 20,19). Ci, którzy dobrze Go znali (np. Maria Magdalena, czy dwaj uczniowie w drodze do Emaus) mogli Go rozpoznać, dopiero wtedy, gdy On tego chciał. Także apostołowie nie rozpoznali Chrystusa od razu, mimo iż spędzili z Nim dużo czasu. Ciało Jezusa nie było już dłużej nierozłącznie związane z materią. Nie podlegało ono fizyce naszego wszechświata, gdyż mógł On materializować się i dematerializować według własnego uznania. Nie podlegało ograniczeniom materii, przestrzeni i czasu. Dzięki temu, Jezus mógł pojawiać się w różnych miejscach w tym samym czasie (1 Kor 15,6) i nagle znikać (zob. Łk 24,31).
Jego ciało było tym samym ciałem, choć przemienionym. Podczas gdy inne ślady męki zniknęły, na swym uwielbionym ciele Jezus przez cały czas miał jednak otwory po gwoździach i szczelinę po ostrzu włóczni. Do Tomasza powiedział: „«Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku»” (J 20,27), a do wszystkich zgromadzonych uczniów mówił: „«Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, iż Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi” (Łk 24,39-42).
W swojej „Sumie Teologicznej” św. Tomasz z Akwinu zastanawiał się, dlaczego Jezus po zmartwychwstaniu na swoim uwielbionym (a więc w pełni doskonałym) ciele przez cały czas nosił widoczne ślady wcześniejszego przybicia do krzyża i doszedł do wniosku, iż stało się tak dlatego, iż Krzyż i Zmartwychwstanie były częścią tego samego aktu miłości i odkupienia. Zmartwychwstanie nie było jakimś unieważnieniem tego, co dokonało się na krzyżu. Cztery ślady po gwoździach i ślad po rozcięciu włócznią, widoczne także w zmartwychwstałym, chwalebnym ciele Chrystusa, podkreślają ogrom odkupieńczej miłości Boga do ludzkości. Nasz Odkupiciel jest teraz ze swoim uwielbionym ciałem w Niebie i ślady po gwoździach będą tam zawsze, na całą wieczność, jako znak ceny, którą zapłacił.
3. Nagość Jezusa
Oglądając scenę zmartwychwstania w „Pasji” możemy odnieść wrażenie, iż Jezus w tym momencie nie miał na sobie niczego – choćby przepaski na biodra. Mel Gibson, przestrzegając wszystkich artystycznych konwencji, które przedstawiają Jezusa w przepasce biodrowej na krzyżu, zdecydował się zasugerować, iż Jezus powstał z martwych nagi.
Jakkolwiek kontrowersyjna wydaje się ta kwestia, ma ona sens. Jezus został rozebrany przed ukrzyżowaniem, a jego szaty zabrali żołnierze. Gdy został owinięty w całun, był nagi. Świadczy o tym chociażby wizerunek widniejący na Całunie Turyńskim. Wiemy, iż kiedy Jezus zmartwychwstał pierwszego dnia po szabacie, pozostawił za sobą całun i opaski, a zatem, wychodząc z grobu, nie był owinięty w płótna pogrzebowe.
W 1521 roku Michał Anioł (Michelangelo Buonarroti), zakładając, iż Jezus wyszedł z grobu nago, wyrzeźbił figurę nagiego Zmartwychwstałego Zbawiciela, na wzór posągów greckich bogów czy herosów, na której przypomina On muskularnego, antycznego triumfatora wojen czy zawodów. Figurę tę umieszczono w kościele Santa Maria sopra Minerva w Rzymie, a sto lat później w dobie kontrreformacji widoczne wcześniej genitalia Jezusa zakryto zasłoną z brązu, która jako dość minimalistyczna pseudoprzepaska w nieprawdopodobny sposób wisi na ciele postaci, symbolizując prawdopodobnie lniane płótno opadające z ciała.
Istnieje również starsza wersja Chrystusa Zmartwychwstałego, którą Michał Anioł rozpoczął w 1514 roku, ale porzucił pracę nad nią, kiedy odkrył, iż marmur ma skazę. Ta marmurowa figura nagiego Chrystusa stała przez wieki w zakrystii kościoła San Vincenzo Martire w włoskim miasteczku Bassano Romano i dopiero w 1998 roku odkryto, iż jej autorem jest słynny Michał Anioł.
Zdaniem wybitnego amerykańskiego historyka sztuki Leo Steinbera, autora rozprawy „Seksualność Chrystusa. Zapomniany temat sztuki renesansowej” (The Sexuality of Christ in Renaissance Art and in Modern Oblivion), nagość Jezusa na renesansowych obrazach i rzeźbach miała wręcz sens teologiczny. Nowy Testament ukazuje Jezusa jako Drugiego, czy też Nowego Adama (1 Kor 15, 45; Rz 5,14). Przed popełnieniem grzechu Adam i Ewa nie odczuwali względem siebie wstydu. Zasługą Chrystusa było to, iż przywrócił człowieka do jego stanu sprzed Upadku. Chrystus niesie w Sobie zaczyn odnowionego człowieczeństwa i jako Nowy Adam jest On wzorcem uzdrowionej i odnowionej natury ludzkiej. Jak Adam zapoczątkował historię ludzi, którzy muszą umierać, tak Chrystus stoi u początków nowej historii, upływającej pod znakiem odkupienia i życia. Michał Anioł, przedstawiając nagiego Chrystusa po zmartwychwstaniu, poświadczał możliwość istnienia ludzkiej natury, która wolna jest od skażenia grzechem i wstydem. Powodem nagości zmartwychwstałego Jezusa jest to, iż przywrócił On ludzkości niewinność, jaką niegdyś cieszyli się Adam i Ewa przed Upadkiem.
Związek pomiędzy niewinnością Adama a nagością zmartwychwstałego Chrystusa znalazł odzwierciedlenie w praktykach chrzcielnych pierwotnego Kościoła. Chrzest był od początku traktowany jako zanurzenie w śmierć Chrystusa. W starożytnym Kościele nawróceni wychodzili nago z chrzcielnicy (którą w nauczaniu ojców Kościoła często porównywano do grobu Chrystusa) i dopiero potem byli ubierani w białe tuniki. Wspomina o tym św. Cyryl Jerozolimski i św. Jan Chryzostom.
Oczywiście zakładamy, iż kiedy Jezus ukazywał się później uczniom, był już ubrany. No bo przecież nie czynił tego nago. Byłoby to, łagodnie mówiąc, szokujące i na pewno zostałoby odnotowane. Różni artyści przedstawiali Zmartwychwstałego Jezusa zwykle jako bosego z narzuconą na ciało szatą przypominającą togę, a nie ubranego w jednoczęściową tunikę (chitōn), płaszcz z frędzlami (himation) i sandały, które nosił przed ukrzyżowaniem. Uważano bowiem, iż należy przedstawiać zmartwychwstałego Jezusa ubranego w coś wspanialszego niż zwykłe ubranie, które nosił podczas swojej ziemskiej służby.
Skąd jednak wziął takie czy inne odzienie? Teksty ewangelii nam tego nie mówią. Według niektórych wskazówką może być jednak reakcja Marii Magdaleny na widok Zmartwychwstałego. W Ewangelii Jana czytamy: „odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, iż to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, iż to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeżeli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę»” (J 20, 14-15). Na podstawie tego tekstu pojawiła się zaskakująca hipoteza, iż Jezus znalazł ubranie w szopie… ogrodnika i po prostu je „pożyczył”. Jak wiadomo grób znajdował się na zboczu Golgoty w miejscu, gdzie był ogród (J 19, 41).
Albrecht Dürer na wykonanym ok. 1510 roku drzeworycie „Noli me tangere” z cyklu „Mała Pasja Chrystusa” pod wpływem wizji Anny Katarzyny Emmerich ukazał spotkanie Marii Magdaleny z Jezusem, który ma szpadel ogrodniczy przerzucony przez ramię i duży słomiany kapelusz na głowie, jaki wkładano do robót w ogrodzie. Ale z drugiej strony Ewangelia wcale nie pisze, iż Jezus po zmartwychwstaniu był przebrany za ogrodnika, a jedynie mówi, iż w pierwszej chwili wydał się nim Marii Magdalenie.
Te rozważania zresztą nie mają zbyt wielkiego sensu. Kiedy Joanna D’Arc była przesłuchiwana w Rouen przez uczonych teologów, którzy chcieli tę prostą dziewczynę zapędzić w kozi róg, padło pytanie, czy kiedy przychodził do niej św. Michał, był nagi. Dziewica Orleańska odparła wówczas pytaniem: „Czy myślicie, iż Bóg nie ma sposobów, żeby go ubrać?”.
Źródło
atom