– Problem polega zawsze na tym samym. Używamy alkoholu czy może go nadużywamy? To jest kwestia zasadnicza – mówi naTemat ojciec Paweł Gużyński. Zadaliśmy mu odwieczne pytanie, które stało się jak świąteczna tradycja.
Czy można pić alkohol w Święta?
Dominikanin w rozmowie z nami wskazuje, iż wszystko zależy od sposobu spędzania Świąt, czyli od tego, "kto i co przeżywa". – jeżeli perspektywa religijna jest traktowana poważnie, to mamy wyraźną motywację, by nie pić alkoholu. Natomiast o ile jej nie ma, to działa inaczej. Czyli krótko mówiąc: "jeśli Pana Boga nie ma, wszystko wolno" – tłumaczy zakonnik.
Kościół w żaden sposób nie zakazuje picia alkoholu, jednak jak zaznacza o. Gużyński, "rozumność w postępowaniu zawsze jest w cenie". – jeżeli mamy taką tradycję, że
w Wigilię pościmy, to częścią tego postu powinna być także wstrzemięźliwość od alkoholu – przekonuje.
W sprawie postu pół żartem pół serio zakonnik dodaje: – To też ważne pod względem zdrowotnym, żeby nie pić na pusty żołądek.
Ojciec Gużyński nie ma wątpliwości, iż jeżeli Boże Narodzenie jest dla kogoś ważnym przeżyciem religijnym, to choćby do głowy mu nie przyjdzie, żeby raczyć się alkoholem.
– Bo zwraca uwagę na coś zupełnie innego – precyzuje.
Dopytałem więc wprost, czy wypicie na przykład lampki wina w czasie Świąt może być traktowane jak ciężki grzech. – Nie, absolutnie. Nie rozpatrujemy tego od razu
w kategoriach czy to grzech, czy nie, tylko czy naszym życiem steruje rozsądek i umiar – wyjaśnia duchowny.
Ojciec Gużyński cytując Biblię nawiązał do innego problemu. – Równie dobrze możemy zapytać zasadnie o to, ile jedzenia zostanie wyrzucone po Świętach? To jest poważne marnotrawstwo, bo potrafi urosnąć do rangi dużego problemu – zauważa.
Presja na picie w Święta?
Nie ma wątpliwości, iż Święta w Polsce kojarzą się też z alkoholem. Widać to choćby po reklamach i promocjach, które "atakują" nas w grudniu z każdej strony.
– Producenci alkoholu chcą, żebyśmy kojarzyli Boże Narodzenie z alkoholem, tak samo, jak mecz piłki nożnej mamy kojarzyć z piwem. Te firmy zatrudniają psychologów, neurobiologów, specjalistów od marketingu. Tresują nas do takich reakcji – mówił w wywiadzie dla naTemat Jan Śpiewak, socjolog i aktywista.
Kiedyś zapytaliśmy kilka osób o picie w święta. – Co tu kryć, wódka na stole była i już – przyznała pani Bożena wspominając swoje dzieciństwo, które przypadło na przełom lat 70' i 80' na Kujawach.
W rozmowie z Tomaszem Ławnickim stwierdziła, iż w czasie wigilijnej kolacji nie wypadało postawić wódki na stole, bo jak tu iść po pijanemu na pasterkę. – Ale już zaraz po powrocie z kościoła w środku nocy dorośli coś tam z barku wyciągali. Tak tylko trochę, żeby lepiej się spało – wspominała nasza rozmówczyni.
Dzisiaj w niektórych domach zapanowała też moda na odstawienie procentów, ale jeszcze kilka lat temu aktualna była wymowna zasada. – Rodzinne święta na trzeźwo to naprawdę wyzwanie – żartowała w rozmowie z nami Karolina.
Dla niej rodzinne spotkania, zarówno te w bardzo bliskim gronie, jak i te z udziałem dalszych krewnych, były na tyle rzadkim wydarzeniem, iż alkohol pomagał rozładować napięcie i znaleźć wspólny język.
– Nie jestem zwolenniczką twardych alkoholi na Wigilii. U mnie w domu podaje się tylko czerwone wino. Każdy tak do dwóch lampek – to pozytywnie wpływa na przyswajanie ciężkostrawnych potraw – tłumaczyła nam Karolina.