Z obrzeży Kościoła na Jasną Górę. Właśnie tam

2 godzin temu
Zdjęcie: plakat


Nie idziemy na Jasną Górę pod żadnymi sztandarami. Nie idziemy przeciwko nikomu. To nie jest żadna walka. Kto w ten sposób to ocenia, mierzy własną miarą.

W najbliższą sobotę, 4 października 2025 r., na Jasnej Górze w Częstochowie odbędzie się Pielgrzymka z obrzeży Kościoła. To inicjatywa Moniki Białkowskiej i grona słuchaczy jej internetowego programu „Reportaż z wycinków świata”.

W programie pielgrzymki znajdują się:
– dyskusja panelowa w Bastionie św. Barbary o godz. 12.30 (udział wezmą: Monika Białkowska, dominikanin Maciej Biskup, ks. Dawid Dyrcz, paulin Michał Legan, Zbigniew Nosowski)
– obrzęd mandatum (obmycia nóg); będzie również okazja do spowiedzi
– Msza święta, wieńcząca pielgrzymkę, pod przewodnictwem bp. Artura Ważnego.

Do udziału w pielgrzymce z obrzeży Kościoła – jak od początku pisała Monika Białkowska – zaproszeni są ludzie, którzy w Kościele zostali skrzywdzeni, wykluczeni, odrzuceni, zgorszeni i pozbawieni nadziei. Organizatorzy zaproponowali, aby uczestnicy przywieźli ze sobą listy do Boga”. „Napiszmy o tym, co nas w Kościele zabolało, co nas zawiodło, co zgorszyło. Kiedy i dlaczego poczuliśmy, iż jesteśmy w nim niechciani. Kiedy i dlaczego – jeśli w ogóle – zadaliśmy sobie pytanie: czy jest tu dla mnie miejsce? Opowiedzmy swoją historię, swoje rany i swoje nadzieje. Listy przywieźmy w zamkniętych kopertach. Nie chodzi o to, żeby z naszych historii robić show albo zapewniać komuś fascynującą lekturę. Chodzi o to, żeby złożyć nasze historie przed Bogiem – i żeby je tam zostawić. Zostawić na Jasnej Górze jako modlitwę, jako wotum i jako świadectwo”. W intencji całego Kościoła i autorów tych listów będą następnie odprawiane Msze święte.

Inicjatywa ta spotkała się z ostrym atakiem ze strony Jana Pospieszalskiego.

*

Na całe szczęście byłam za granicą, kiedy wokół Pielgrzymki z obrzeży Kościoła rozpętała się jakaś wielka awantura.

Na szczęście: bo mogłam spojrzeć na to z dystansu. Na szczęście: bo stałam wtedy przy grobie papieża Franciszka i mogłam zachować spokojną pewność, iż nie robię niczego „wbrew” ani „przeciwko”. Że od początku chodziło mi tylko o jedno: żeby tym, którym jest źle, powiedzieć: to nie Bóg jest temu winien.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Powiedzieć każdemu i każdej z nich: nie odrzucaj Boga tam, gdzie skrzywdzili cię ludzie – choćby skrzywdzili cię w Jego imię, choćby uderzali w ciebie, posługując się Jego imieniem. Nie wierz im. Nie daj się temu zniszczyć. Przez chrzest zostałeś włączony w Jego Miłość i nikt ci tego nie odbierze. Przez chrzest na zawsze zostaniesz w samym centrum Bożego horyzontu.

Jesteś Synem Umiłowanym, a może Zaginioną Owcą – nikomu z nas to oceniać. Bóg cię kocha, a to znaczy, iż choćby wypędzony na obrzeża, jesteś w centrum Jego serca. Jesteś w centrum Kościoła. Jest nas w tym centrum wielu i nikt z nas nie jest ze swoim zagubieniem sam.

Czego nie widział starszy syn?

Lubiłam kiedyś patrzeć na starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym. Zawsze miałam przy tym intuicję, iż on coś wielkiego marnuje, choć jego gniew i rozżalenie jakoś po ludzku były słuszne. Było mi go żal, iż niby jest wierny, a nie dostrzega w Ojcu najważniejszego: nie widział miłości.

Dziś ta opowieść mnie przeraża, gdy czytam, do czego są w stanie posunąć się tacy zawsze wierni synowie. Do jakich słów. Do jakiej niechęci. Do jakiej nienawiści. Do jakiej pogardy…

Jeśli czujesz się w Kościele źle, nie uciekaj jeszcze, ale przyjdź. Tylko tyle mogę powiedzieć, tylko do tego zaprosić

Monika Białkowska

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Wiesz, starszy synu? Ciebie też Bóg kocha. To, iż przygarnie ostatnich, nie znaczy, iż o tobie zapomni. W niczym ci nie zagraża ten najsłabszy i najmniejszy.

Jeśli pokochasz miłosierdzie swojego Ojca, sam doświadczysz jego miłosierdzia. jeżeli kochasz tylko Jego sprawiedliwość: kiedyś wobec tej sprawiedliwości staniesz. Jesteś pewien, iż własne zasługi ci wystarczą?

Nie pod sztandary

Dużo złych i fałszywych słów padło w ostatnich dniach wokół pielgrzymki. Pewnie poszłabym dalej i się przy nich nie zatrzymywała, gdyby nie niepokój, który zasiały. Teraz wracam prosto od grobu papieża Franciszka, naszej inspiracji w tworzeniu tej pielgrzymki – i wyjaśniam, prostuję. Może ktoś będzie chciał jeszcze usłyszeć.

Uspokajam po pierwsze: nie zapisujemy nikogo pod żadne sztandary. Mam do sztandarów wrodzony wstręt. Zrozumiałam to, kiedy miałam osiem lat i w szkole kazano nam przygotować chorągiewki na pierwszomajowy pochód: czerwone lub biało-czerwone. Ot, moja komunistyczna przeszłość, gdyby ktoś uznał za stosowne ją wykorzystać dla mojej kompromitacji. Uznałam wówczas, iż z czerwoną będzie łatwiej. Nie trzeba przecież kleić ani malować. Dziadek wtedy twardo oświadczył: „zrobisz biało-czerwoną”. Zrobiłam, ale przecież dopiero wiele lat później zrozumiałam, o co dziadkowi chodziło.

Nie zapisujemy się pod żadne sztandary. Sztandary zawsze oszukują, a człowiek pod nimi szczelnie się ukrywa. Pod sztandarem można wyłączyć myślenie i iść za tłumem albo za prowodyrem.

Bestseller Nowość
  • Marek Kita

Zostać w Kościele / Zostać Kościołem
Książka z autografem

36,00 45,00
Do koszyka
Książka – 36,00 45,00

Nie idziemy na Jasną Górę pod sztandarami. Nie idziemy przeciwko nikomu. To nie jest żadna walka. Kto w ten sposób to ocenia, mierzy własną miarą i was okłamuje.

Jak chwycenie się płaszcza

Protestuję przeciwko ustawianiu tej pielgrzymki w jakimkolwiek podziałowym kluczu. Nie sprawdzam poglądów politycznych, przynależności partyjnej, historii życia i związków, diety i abonamentu na tytuły prasowe. Nie obchodzi mnie, jakiego radia słuchasz, na kogo głosowałeś, czy chodzić na uwielbienia, czy na Msze trydenckie.

Mówię tylko: jeżeli kiedykolwiek oberwałeś i czułeś, iż w Kościele tak być nie powinno, bądź z nami 4 października na Jasnej Górze. jeżeli czujesz, iż teoria rozmija się z praktyką i zwyczajnie to ciebie boli – bądź. jeżeli czujesz, iż ostatnią rzeczą, która łączy cię jeszcze z Kościołem, jest chrzest i Credo – bądź. To już jest ważne. To już jest znak.

Nawet jeżeli jest to jak chwycenie się płaszcza Jezusa, gdzieś z ziemi, po której inni depczą, z jakiejś dziury, na którą nikt nie zwraca uwagi – On wie. I nic to, co pomyślą o tobie i o samym Jezusie wszyscy faryzeusze tego świata.
A czy potem wrócisz do słuchania Radia Maryja, czy do lektury „Tygodnika Powszechnego”? A jakie to ma znaczenie, jeżeli w swoim cierpieniu chwytasz się płaszcza Jezusa?

Właśnie Jasna Góra

Wciąż słyszę: „dlaczego Jasna Góra?” Mówi mi wielu: „nie chcę tego miejsca, brzydzę się, stało mi się obojętne, jest zabrudzone”. A ja powtarzam: właśnie Jasna Góra.

Gdyby sobie znaleźć inne miejsce i inne sanktuarium, brnęlibyśmy dalej w dramatyczną polaryzację Kościoła w Polsce. Byłoby znów i nadal: jedni od Kefasa, inni od Pawła, jeszcze inni od Apollosa. To nie jest chrześcijaństwo.

Jasna Góra jest sanktuarium. Nie należy i nie może należeć do żadnej „bańki”. Należy do Boga, więc wszyscy mamy zadane się tam mieścić. Dla mnie odejście z Jasnej Góry, odcięcie się od niej oznaczałoby wewnętrzną zgodę na podział, przyjęcie tego podziału do wiadomości, smutną rezygnację, iż już zawsze i wszędzie nasze drogi będą się rozchodzić. Nie ma we mnie tej zgody: cokolwiek pisać będą jedni publicyści.

Kościół nie może krzywdzić?

A inni mówić będą: w Kościele nie ma obrzeży. Kościół nie może krzywdzić. Owszem, znam doskonale teologię – dlatego tak mocno boli mnie życie. Dlatego czasem nie mogę spać po rozmowach, które odbywam, po mailach, po wiadomościach, po kolejnych spotkaniach z ludźmi, którzy w Kościele i w imię Jezusa potraktowani zostali nieludzko.

Zazdroszczę tym dziennikarzom, którzy twierdzą, iż złe historie się nie dzieją: podajcie mi proszę adres, w którym żyjecie i plan dnia, w którym takich ludzi nie spotykacie. Podzielcie się, żebym mogła choć na chwilę odpocząć. A może po prostu wystarczy słuchać?

Że Jezus nie miał z tym nic wspólnego? Owszem – nie miał. Macie rację. On sam nikogo nie skrzywdził. Ale też wydał się w ręce ludzi, którzy zbyt często nie zawahają się użyć Go do najpodlejszych czasem działań. Czy na łzy tych ludzi możemy być obojętni? Czy sam Jezus byłby na to obojętny?

Nowość
  • Ks. Andrzej Draguła

Syn marnotrawny. Biografia ocalenia
Książka z autografem

49,00 Do koszyka

Możecie spać spokojnie z myślą, iż choćby jedna osoba skrzywdzona w imię Jezusa odeszła od Boga? Umiecie pomyśleć, iż to jej wina? Umiecie nie upomnieć się o nią przed Bogiem, przemilczeć tę wołającą o pomstę do nieba krzywdę? Naprawdę takie właśnie milczenie wyczytujecie z kart Ewangelii?

Jeśli…

Mówią, iż wmawiam ludziom krzywdę. A ja tylko powtarzam: jeżeli czujesz… Ty sam wiesz najlepiej, jak ci jest w Kościele i z jakiego powodu. Ty sam wiesz najlepiej, czy uwiera cię sumienie, czy oberwałeś/oberwałaś zbyt mocno, żeby coś dźwignąć. Nie wejdę w to ani ja, ani żaden ze światłych publicystów. Nie mam prawa choćby o to pytać.

Jeśli poczułeś się źle. jeżeli poczułaś się skrzywdzona. jeżeli poczułeś się zdradzony i odepchnięty. jeżeli poczułaś się niechciana, niewygodna. Jeśli…

Nie wiem, co się wydarzyło i nigdy się nie dowiem. Nie mam prawa oceniać ani wydawać wyroków na podstawie tego, co czujesz. Nie mam też prawa mówić ci, iż czujesz źle lub bezpodstawnie. Czujesz i to jest twoje, i nie odbiera ci prawa do bycia chrześcijaninem.

Chcę tylko powiedzieć: jeżeli czujesz się w Kościele źle, nie uciekaj jeszcze, ale przyjdź. Tylko tyle mogę powiedzieć, tylko do tego zaprosić.

Nienawiść „w obronie Kościoła”

A jeżeli tego nie czujesz i nie doświadczyłeś, po prostu przejdź obok. To nie jest zaproszenie dla ciebie. Nie jadę przecież na tysiące innych pielgrzymek i w tysiące innych miejsc. Nie będę uczestniczyć w pielgrzymce prawników, katechetów ani poławiaczy pereł.

Nie oznacza to, iż tamci robią źle: oni stają przed Bogiem w prawdzie własnego życia. Nie będę ich zatem kwestionować, nie będę z nimi walczyć. Broniłam przecież w sierpniu żołnierzy na Jasnej Górze – choćby tych z pełnym uzbrojeniem na warcie przed Cudownym Obrazem. Powtarzałam, iż mają swój język i swoją pobożność, stają przed Maryją z całą swoją codziennością i mają do tego prawo, i gdy mówią Bogu prawdę o sobie, nie są dla nikogo zgorszeniem.

Dajcie to prawo również tym, którzy czują, iż wzgardzono nimi z Jezusem na ustach. jeżeli sam się czujesz wzgardzony, dajemy ci miejsce. jeżeli się nie czujesz – przejdź po prostu, pomimo. Nie szukaj kolejnej okazji, żeby nienawidzić, rzekomo w obronie Kościoła. Nienawiść „w obronie Kościoła” przez cały czas jest przeciwieństwem miłości.

Nie dla kamer

Proszono mnie z różnych mediów o nazwiska uczestników: o kogoś, kto stanie przed kamerami i powie: tak, to ja jestem z in vitro, ja jestem gejem, ja jestem w powtórnym związku. Przekonywano, iż na pewno takie osoby znam.

To była doskonała okazja, żeby zagrać takimi postaciami. Opowiedzieć poruszające historie. Na przykładach udowodnić, iż to ja mam rację.

Ale nie o mnie tu chodzi i nie o moją rację. Chodzi tylko o to, żeby dać przestrzeń. Chodzi tylko o to, żeby ludzie bezpiecznie mogli stanąć przed Bogiem – nie obawiając się swoich „starszych braci”, którzy tylko czekają, by obłożyć ich zarzutami.

Dlatego nie szukałam ani aktorów, ani prawdziwych ludzi przed kamery. Nie mam pojęcia, kto w sobotę na Jasną Górę przyjedzie i ilu nas tam będzie. Może będzie nas garstka, kilku organizatorów i mała grupka przyjaciół. Pomodlimy się wtedy wspólnie i też będzie dobrze.

Ale jestem przekonana, iż ludzkie dramaty, czasem latami niewypowiedziane, nie są spektaklem na sprzedaż. Dlatego nie robiliśmy zapisów. Dlatego nikogo przed żadną kamerę nie wystawię. Wspólnie w gronie organizatorów podjęliśmy decyzję – po sygnałach i obawach ze strony uczestników – iż na Pielgrzymkę z obrzeży Kościoła nie będą wydawane akredytacje dla żadnych mediów. Nie chcemy dzielić mediów na lepsze i gorsze, na przyjazne i nieżyczliwe.

Smutne jest tylko to, iż jeden człowiek – powołując się na swoją wiarę – potrafił wokół inicjatywy niemającej w sobie grama agresji rozkręcić taką falę hejtu, iż ludzie zaczęli się bać. Proszę posłuchać, jak to brzmi: ludzie wierzący zaczęli się bać przyjazdu na Jasną Górę, żeby nie spotkał ich ostracyzm ze strony innych wierzących. Jak daleko zabrnęliśmy w tym dzieleniu na „naszych” i „obcych”? Jak daleko jeszcze zabrniemy?

Jeden i powszechny

Pielgrzymka z obrzeży Kościoła nie jest szkalowaniem Kościoła i nie jest oskarżeniem Kościoła. Przeciwnie: jest przypomnieniem, iż przez chrzest DNA Kościoła płynie w żyłach każdego z nas.

Niezmiennie wierzę w Kościół, który jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Tego Kościoła zawsze będę bronić.

Pielgrzymka to nie oskarżenie Kościoła. To wołanie do sumień „starszych braci” – co zrobili i jak potraktowali tych słabych, iż tamci boją się Ojca i boją się wrócić? Co zrobili, iż tak wielu się przestraszyło, iż Ojciec na nich nie czeka? Co powiedzieli, iż tamci przestali wierzyć w Miłość?

Nie chcemy rewolucji. Nie mamy postulatów. Chcemy tylko opowiedzieć Bogu o tym, co nas spotkało. My sami, po cichu Bogu. Pozwólcie nam na to. I pozwólcie, żeby to On nas sądził.

Przeczytaj także: Gdy dorosłe dzieci odchodzą od Kościoła, Monika i dk. Marcin Gajdowie w rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim

Idź do oryginalnego materiału