Po śmierci znanych osób zwykle pojawia się w środkach masowego przekazu medialny szum. Nagle zjawiają się, nie wiadomo skąd, rozmaici specjaliści od życia oraz spuścizny naukowej czy artystycznej zmarłych postaci. Pospiesznie spisywane opinie i oceny odnośnie życia i myśli tych osób kreują, niejako na nowo, obraz osoby, który odbiorca już w sobie nosi, a który został wytworzony przez wcześniejszy przekaz medialny. Dla mediów to tylko kolejny, obowiązkowy temat na pierwsze strony portali i gazet. Podawany bez emocji (chociaż na nich często bazujący w treści) jedynie dla podniesienia sprzedaży swojego, produktu, jakim jest informacja. Im bardziej okraszona emocjami, sensacyjnymi doniesieniami, domysłami, tym łatwiej jest zdeklasować liczną w takiej sytuacji, konkurencję. Wydaje się to ważniejsze niż rzetelne poszukiwanie prawdy, odpowiednia analiza treści i adekwatny dobór autorów, którzy są obeznani w tematyce.
Ostatni dzień roku 2022 był dniem, kiedy zmarł papież emeryt Benedykt XVI. Już kilka dni wcześniej pojawiły się informacje o stopniowym ustawaniu w organizmie podstawowych funkcji życiowych. Od dłuższego czasu gdzieniegdzie pojawiały się wzmianki głównie o jego stanie zdrowia.
Nie chcę poddawać analizie dorobku teologicznego papieża Benedykta XVI, gdyż to wymaga wcześniejszej dłuższej analizy jego bogatego materiału naukowego. Potrzeba więc miesięcy a choćby lat, żeby choć w uproszczeniu próbować go opisać. Całe swoje życie Josepha Aloisiusa Ratzingera, zmarłego właśnie papieża, przesiąknięte było, z jego zresztą wyboru i zamiłowania, naukową refleksją nad sprawami wiary, Kościoła Rzymskokatolickiego, ale też i sytuacji człowieka we współczesnym świecie.
Jeszcze za życia papieża Benedykta XVI wielu uznawało go za jeden z największych autorytetów teologicznych w historii Kościoła Rzymskokatolickiego. Na pewno dostrzegł to zarówno papież Paweł VI, jak i Jan Paweł II, za którego pontyfikatu kardynał Joseph Ratzinger pojmowany był jako bezkompromisowy strażnik prawd głoszonych przez Kościół Rzymskokatolicki. Niektórzy nazwali go choćby „panzerkardinal” (pancerny kardynał). Ale czy był on aż tak zimnym, twardym człowiekiem? Pomimo swojej wrodzonej cechy przypisywanego narodowi niemieckiemu dystansu, miał w sobie coś, co sprawiło, iż pomiędzy nim a nadzwyczaj otwartym polskim papieżem Janem Pawłem II zrodziła się nieprzerwana nić nie tylko współpracy, ale i głębokiej przyjaźni. Karol Wojtyła dostrzegł w bawarskim kardynale nie zamkniętego tradycjonalistę, ale wrażliwego proroka i wizjonera. Skryty naukowiec z krwi i kości oraz wielki charyzmatyk pociągający za sobą tłumy zjednoczyli się we wspólnym działaniu dla dobra człowieka.
Okres konklawe po odejściu do domu Ojca świętego papieża Jana Pawła II (2 kwietnia 2005 r.) był czasem wielu spekulacji oraz pytań o kolejnego następcą na Stolicy Piotrowej. W gronie tzw. papabili (potencjalnych kandydatów na ten urząd) przewijało się oczywiście nazwisko piastującego szereg ważnych funkcji w urzędach watykańskich, kardynała Josepha Ratzingera.
Kiedy biały dym nad kaplicą sykstyńską uniósł się ku górze, oznajmiając pozytywny wynik głosowania i wyboru nowego papieża, mieszkałem niedaleko Watykanu. Jak wielu, pospieszyłem na plac św. Piotra. Historyczny moment, w którym miałem szczęście osobiście uczestniczyć. Pod balkonem nad ogromnymi wrotami bazyliki zgromadził się już spory tłum. Słucham głosów stojących obok mnie rozentuzjazmowanych ludzi z całego świata. Grupka Amerykanów z nieśmiałą nadzieją spekuluje: „Może to naszego wybrali?”, ale tuż obok Włosi głośno kwitują: „To jeszcze nie czas! Teraz znowu powinien być Włoch!”.
Kotara odsłania się i na balkon wychodzi Jorge Arturo Medina Estévez (prodziekan kolegium kardynałów), który ogłosił wyniki konklawe. Kolejny raz na placu echem rozbrzmiewa oznajmienie „Habemus papam!” Ostatni raz rozbrzmiało ono ponad ćwierć wieku temu. Mam świadomość wyjątkowości tej chwili. Pada imię wybrańca Józef Kard. Ratzinger, a następnie imię, które wybrał na czas swojej posługi: Benedykt XVI. Chwila oczekiwania, aż pojawi się po raz pierwszy i przemówi do wiernych na placu, a poprzez środki masowego przekazu, do całego świata. Zarówno imię, jak i pierwsze słowa nowego papieża wytyczają zwykle główny program pontyfikatu. Sam przedstawia się jako „prosty i skromny robotnik w winnicy Pańskiej”, świadomy swojej słabości i proszący o wsparcie modlitewne. Myślę, iż to niebyły słowa pod publikę, ale rzeczywiście płynęły z głębi jego serca. Nieśmiało odsłonił wtedy nieco swoje oblicze, którego obraz fałszowały opinie o jego twardej osobowości.
Przyznam się, iż i ja im ulegałem wtedy w jakimś stopniu. Jako ekumenista obawiałem się o przyszły kształt dialogu ekumenicznego, któremu Jan Paweł II nadał konkretny kształt, ale drogę tę trzeba kontynuować, by dojść do upragnionej jedności całego Kościoła. Kolejni papieże, jako liderzy wyznania rzymskokatolickiego, w szczególności powinni o to zabiegać.
Szybko jednak spostrzegłem, iż moje obawy były próżne. Benedykt XVI okazał się opatrznościowym człowiekiem, który zwrócił uwagę na chrystocentryczny charakter fundamentu całej ekumeni. Wiele kontrowersji wywołało papieskie przemówienie na uniwersytecie w Ratyzbonie (12 września 2006 r.), które w rezultacie było wynikiem niezrozumienia i złej interpretacji słów Benedykta XVI, co wywołało medialny szum i w konsekwencji jeszcze większe niejasności.
Dla mnie przemówienie Benedykta XVI było tylko potwierdzeniem, jak bardzo papieżowi zależało na przemyślanej, a nie zbudowanej na emocjach i czasem nasyconej próżnymi gestami, formie dialogu ekumenicznego, który nie polega na rezygnacji z tematów drażliwych na wspólnej drodze, ale na odważnej, braterskiej konfrontacji z nimi.
Wielokrotnie, przy różnych okazjach, miałem możność uczestniczyć w celebracjach papieskich Benedykta XVI. Siedziałem tak blisko, iż mogłem wyraźnie widzieć, jak papież je przeżywał i celebrował. Zawsze pełne skupienie i koncentracja. Owa niemiecka precyzja przełożona na rytuał. Dla mnie odległa, ale przecież szczera i autentyczna dla niego. Szacunek przed misterium.
Bezpośrednio miałem możność porozmawiać z Benedyktem XVI po jednej z audiencji w auli Pawła VI. Nieco inne, żeby nie powiedzieć: całkiem inne, wrażenia, jak podczas spotkania z św. Janem Pawłem II, kiedy brakowało słów by wyrzec wszystko, co chciało się wcześniej powiedzieć. Przyznam, iż z wielką chęcią usiadłbym bez pośpiechu i liczenia czasu, przy Benedykcie XVI, żeby porozmawiać jak z mądrym dziadkiem, o problemach współczesnego Kościoła Rzymskokatolickiego, wpisując je w ramy współczesnej teologii. Marzenie, które się już nie spełni.
Odpowiedzi na kilka moich pytań znalazłem w jego książkach. Traktuję tę lekturę jako formę rozmowy z tym wielkim teologiem naszych czasów. Spotkanie z papieżem Benedyktem XVI natomiast pokazało mi jego oblicze jako człowieka skromnego, który nie stwarzał dystansu. Dobro w głosie, i wcale nie twardość, ale delikatność tonu. Chwila rozmowy, w której czułem się dobrze. Tak, iż w pewnym momencie zacząłem żartować. To spowodowało, iż z ust papieża Benedykta XVI opadł ów dobrze znany mi „wyuczony” uśmiech, a zastąpił go autentyczny, ten spontaniczny i wolny od przyjmowanych schematów. Piękny. Przyznaję, iż taki właśnie obraz Benedykta XVI noszę w sobie. Uśmiechniętego po moim żarcie, odnośnie tego, o czym rozmawialiśmy. A potem przyjazne poklepanie po dłoni i błogosławieństwo, o które poprosiłem.
Rezygnacja papieża Benedykta XVI z pełnionego urzędu była dla mnie, jak i dla wszystkich, zaskoczeniem. I znowu zewsząd mnóstwo pytań dociekań i domysłów. Z wielką ciekawością przeczytałem książkę „Ultime conversazioni” (Ostatnie rozmowy), wywiadu-rzeki z papieżem Benedyktem XVI autorstwa Petera Seewalda. Autor nie pomija pytań trudnych, a papież nie unika na nie odpowiedzi. Na pytanie o powody rezygnacji stwierdza po prostu, iż rozeznał, iż nie był w stanie ze względu na stan zdrowia podołać dłużej niełatwej posłudze papieskiej, więc dla dobra Kościoła chciał zrobić miejsce dla kogoś, kto temu podoła.
Dla mnie rozeznanie własnej sytuacji i perspektyw na przyszłość nie jest oznaką słabości czy poddania się, ale realnego spojrzenia na tę sytuację. Odwagą na pewno jest decyzja usunięcia się na bok, zrobienia miejsca dla innego, zatopieniu się w modlitwie i ciszy. I konsekwentne trwanie w tejże decyzji, do ostatniego tchnienia.
Czekał tego dnia. Zmęczony długim życiem. Spełniony. Już tylko z jedyną nadzieją, którą od samego początku złożył w ręce Chrystusa. Spoczywaj w pokoju, wierny sługo winnicy Pańskiej a obecność Zbawiciela niech będzie Twoim udziałem.
Joseph Ratzinger (1927-2022) – Benedykt XVI (265. papież i 7. Suweren Państwa Watykańskiego 2005-2013). Studiował filozofię i teologię we Fryzyndze i w Monachium w Niemczech. W 1951 r. przyjął święcenia kapłańskie. Dwa lata później otrzymał stopień doktora, w 1957 r. uzyskał habilitację, a w następnie pełnił funkcję profesora teologii dogmatycznej we Fryzyndze i w Bonn w Niemczech. Wykładał też na innych niemieckich uniwersytetach. W latach 1962-1965 uczestniczył w Soborze Watykańskim II jako doradca abp Kolonii kardynała Josepha Fringsa. Już wtedy cieszył się opinią wybitnego teologa. W 1972 r. był współzałożycielem teologicznego pisma „Communio”, które w tej chwili wydawane jest w kilkunastu językach, w tym po polsku.
W marcu 1977 r. Joseph Ratzinger został arcybiskupem Monachium i Fryzyngi. Zaledwie trzy miesiące później został podniesiony do godności kardynalskiej. 25 listopada 1981 r. papież Jan Paweł II powołał go na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Pełnił też cały szereg innych funkcji w Kurii Rzymskiej, a w 2002 r. został dziekanem Kolegium Kardynalskiego.
Podczas konklawe po śmierci Jana Pawła II był jednym z dwóch kardynałów mianowanych jeszcze przez papieża Pawła VI. 19 kwietnia 2005 r. – w drugim dniu konklawe i po czterech głosowaniach – kard. Joseph Ratzinger został wybrany 265. biskupem Rzymu. Przyjął imię Benedykta XVI i dewizę „Cooperatores Veritatis” (Współpracownicy prawdy). 11 lutego 2013 r. ogłosił, iż z dniem 28 lutego rezygnuje z posługi biskupa Rzymu. Jako papież senior zamieszkał w klasztorze na terenie Watykanu.
Joseph Ratzinger uważany jest za jednego z czołowych współczesnych teologów chrześcijańskich. Główne dziedziny jego badań to: teologia dogmatyczna, historia dogmatów i teologia fundamentalna. Był autorem całego szeregu prac, z których znaczna część została wydana w języku polskim. Kard. Joseph Ratzinger kilkanaście razy przebywał w Polsce. Jedna z jego wizyt miała miejsce w październiku 1988 roku.
X. Tomasz J. Chlebowski – filozof, teolog, poeta, dziennikarz i podróżnik. Formację duchową przeszedł w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku; filozofię, teologię, komunikację społeczną studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, gdzie obronił też rozprawę doktorską „Ekumenizm duchowy w nauczaniu papieża Jana Pawła II”. Drugą pracę doktorską „L’incontro come compito essenziale dell’essere uomo nelle opere di Ryszard Kapuściński” obronił na Pontificia Universitàdella Santa Croce w Rzymie.
X. Tomasz J. Chlebowski opublikował następujące książki: „Ekumenizm duchowy w nauczaniu papieża Jana Pawła II” (wyd. Norbertinum, Lublin 2006); “La visione dell’uomo e del mondo nei reportage di Ryszard Kapuściński” (PUSC Roma 2006); “Orizzonti che si incontrano. L’incontro nelle opere di Ryszard Kapuściński” (wyd. Persiani Editore, Bologna 2012); “Horyzonty spotkań Ryszarda Kapuścińskiego” (wyd. Difin, Warszawa 2014); “Drogi i bezdroża Meksyku” (wyd. Bernardinum, Pelplin 2020); tomy wierszy: “Nieobojętność” (Warszawa 2003) i „Czekanie na wiosnę” (Wydawnictwo Politechniki Łódzkiej, Łódź 2004); oraz album dla dzieci pierwszokomunijnych „Pierwsza Komunia Święta (Wyd. Adam, Warszawa 2004).
X. Tomasz J. Chlebowski był współprowadzącym audycje ekumeniczne „Aby byli jedno” w Archidiecezjalnym Radio Józef (Warszawa). W 2013 r.: wykładowca teologii ekumenicznej w diecezjalnej Szkole Teologicznej im. Jana XXIII w Rieti (Włochy). Członek Związku Pisarzy Katolickich (ZPK). Recenzent kwartalnika naukowego „Kultura-Media-Teologia” (wyd. Wydział Teologiczny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie), felietonista „Głosu Słupcy”, w latach 2016-2020: redaktor „Frontiery” (tygodnik włoskiej diecezji Rieti), Współpracuje regularnie z „Martyria” (Czasopismo Społeczno-Katolickie Diecezji Ełckiej). Prowadzi cieszący się dużą popularnością blog z codziennymi rozważaniami ewangelicznymi „Chleb Boski”, www.chleb-boski.blogspot.com a także od niedawna blog „Mi Mexico Blog” (http://arribameksyko.blogspot.com), podejmujący tematykę Meksyku. Podróżnik, szczególnie pasjonat Meksyku, stąd podejmuje często tematykę o tym kraju i niedługo się do niego udaje na stałe.