Wiara aktora Matthew McConaugheya

chrzescijanin.pl 3 godzin temu
Rodzina McConaugheyów

W pogoni za hollywoodzkimi marzeniami Matthew McConaughey mógłby bez trudu na zawsze pójść własną drogą. Ten urodzony w Teksasie aktor, obdarzony urokiem osobistym i charakterystycznym, słodkim jak melasa akcentem, wydaje się mało prawdopodobnym bohaterem duchowego nawrócenia.

A jednak jego powrót do Jezusa przypomina współczesną przypowieść: syn marnotrawny, który po latach błądzenia pośród hollywoodzkich pokus odnajduje drogę do Stwórcy — dzięki cichemu płaczowi nowonarodzonego dziecka i wierze oddanej żony.

Dorastał na spalonych słońcem równinach Uvalde w Teksasie, w baptystycznym domu, gdzie niedzielne nabożeństwa były nieodłączną częścią życia. Mały Matthew chłonął wiarę, którą siali jego rodzice. Matka, Kay McConaughey — nauczycielka przedszkola i autorka książek, bezgranicznie oddana swoim synom — żyła autentyczną duchowością: w ich skromnym domu rozbrzmiewały hymny, a przy posiłkach wspólnie się modlili.

— Co tydzień siedzieliśmy w kościelnych ławkach — wspominał McConaughey w swojej autobiografii Greenlights, opartej na osobistych zapiskach dokumentujących jego duchową drogę. Ale z czasem, gdy chłopiec dorósł, zasiane ziarna wiary przyschły — przytłoczone ambicjami.

To właśnie na Uniwersytecie Teksaskim w Austin, w wirze studenckiego życia, jego duchowość zeszła na dalszy plan. — Zacząłem kwestionować wszystko — przyznał w szczerym wywiadzie dla Patheos w 2023 roku, opowiadając, jak młodzieńczy bunt i egzystencjalne pytania oddaliły go od Boga.

Studiował filmoznawstwo, gdy niespodziewanie nadarzyła się okazja do zagrania w filmie Uczniowska balanga z 1993 roku. Nie był pierwotnie brany pod uwagę do obsady, ale pewnej nocy wybrał się z dziewczyną na drinka. Trafili do baru hotelu Hyatt, gdzie przypadkiem spotkali dyrektora castingu.

To był przełom. Sława przyszła jak teksański huragan: role w Czasie zabijania czy Prawniku z Lincolna, czerwone dywany i uznanie krytyków, które potwierdzały jego udane przejście od komedii romantycznych do ambitnych dramatów.

Jednak pod powierzchnią sukcesu rósł duchowy głód. — Goniłem za kolejnymi uniesieniami — wyznał magazynowi RELEVANT w maju 2025 roku. — Ale każdy zostawiał mnie bardziej pustym niż poprzedni. Mówiłem sobie, iż to los… dopóki nie zrozumiałem, iż los bez Ojca to po prostu inna nazwa zagubienia.

Punkt zwrotny nastąpił w 2007 roku, na sali porodowej jednego z szpitali w Los Angeles. Jego brazylijska partnerka, Camila Alves — olśniewająca modelka o głębokiej wierze, która niedługo stała się jego duchową opoką — urodziła ich pierwsze dziecko, syna Leviego. Gdy maleństwo trafiło w jego ramiona, w sercu aktora coś się poruszyło. — Gdy tylko zostaliśmy rodzicami, pomyślałem: „Wiesz co? Muszę wrócić do kościoła” — mówił w wywiadzie dla GQ z 2014 roku.

Ojcostwo przebiło iluzję jego własnej samowystarczalności. Niewinne spojrzenie Leviego skłoniło McConaugheya do ponownego spotkania z Bogiem z dzieciństwa — Tym, który, jak sam to później ujął, „stoi tuż za drzwiami i czeka, aż je otworzymy”.

Camila odegrała kluczową rolę w jego duchowym powrocie. Głęboko wierząca katoliczka, delikatnie, ale stanowczo podważała jego duchową bierność. — Dawała przykład — opowiadał McConaughey The Gospel Herald w 2014 roku, opisując, jak jej niezachwiana wiara — zakorzeniona w brazylijskim pentekostalizmie — wprowadziła go w domowe studia biblijne i nocne rozmowy o Bogu.

Ich ślub w 2012 roku, zorganizowany w Austin, był nie tylko przymierzem małżeńskim, ale także duchowym. — Złożyliśmy przysięgę przed Bogiem i sobą nawzajem — mówił — iż wspólnie wyruszamy w tę przygodę, zakotwiczeni w Jego łasce.

Dziś, jako rodzice trojga dzieci — Leviego, Vidy i Livingstona — McConaugheyowie należą do niedenominacyjnego kościoła w Teksasie. Aktor otwarcie mówi o swojej wierze: „Wierzę, iż Jezus jest Synem Bożym, który umarł za nasze grzechy”.

Jego duchowe odrodzenie pogłębiło się podczas pandemii w 2020 roku — okresu, który sam nazywa „wielką pauzą”. Zamknięty na swoim ranczu w Teksasie, z dala od pokus Hollywood, sięgnął po Greenlights, odkrywając na nowo zapiski, które dokumentowały jego drogę powrotu.

Przełomowy moment, opisany w raporcie Movieguide z 2020 roku, miał miejsce w odległym benedyktyńskim klasztorze w Nowym Meksyku. Przez cztery długie godziny spowiadał się przed mnichem o imieniu Christian — szczera, biblijna (Jak 5:16) spowiedź z hollywoodzkich bożków, osobistych porażek i cynizmu, który zakradł się niczym bluszcz.

— Musiałem to nazwać, uznać i uwolnić — mówił później w Relevant Magazine. Gdy opuszczał klasztor, czuł, jak z jego serca spadają kajdany — a ich miejsce zajmuje wolność, którą obiecuje Chrystus w Ewangelii Jana 8:36: „Jeśli Syn was wyzwoli, prawdziwie będziecie wolni”.

Wiara McConaugheya po raz pierwszy tak wyraźnie wybrzmiała publicznie podczas Oscarów w 2014 roku. Odbierając nagrodę za najlepszą rolę męską w Witaj w klubie, zaskoczył zebranych szczerym wyznaniem: — Przede wszystkim chcę podziękować Bogu, bo to na Niego patrzę w górę. — Jego głos był spokojny, gdy mówił o Bożym prowadzeniu: — Coś stoi za mną przez cały czas… i to jest proste: to Jezus.

Nagranie tej chwili, dostępne na YouTube, spotkało się z aplauzem chrześcijańskich znajomych wśród widowni, ale także z niezręczną ciszą ze strony świeckiego środowiska Hollywood — co pokazało, w jak trudnej równowadze porusza się aktor w branży często niechętnej wierze.

Niezrażony, od tamtej pory głosi Ewangelię w różnych mediach — od podcastu Joe Rogana po Fox News — zachęcając słuchaczy, by „gonić za wiarą, nie wątpliwością”, jak to ujął we wrześniu 2025 roku w The Guardian, promując swój nowy zbiór Poems & Prayers.

W tej książce McConaughey szczerze mierzy się ze swoją duchowością — cudami, których nie potrafi do końca zrozumieć, i wątpliwościami, które czasem wkradają się w jego myśli. — Musimy przyznać, iż zło i zwątpienie istnieją… i mimo to wybrać wiarę w coś lepszego — pisze.

A jednak mimo filozoficznych refleksji jedno pozostaje niezmienne: w centrum jego życia stoi Chrystus — rodzina, wyznanie i krzyż.

Dziś, mając 56 lat, Matthew McConaughey pozostaje wyjątkową postacią Hollywood — człowiekiem, który zbudował swoją sławę na solidnym fundamencie: skale wieków, jaką jest Jezus Chrystus. Dla tego teksańskiego aktora najważniejsza rola nie rozgrywa się na ekranie — ale w życiu ucznia. „Alright, alright, alright.”

Źródło: God Reports

Idź do oryginalnego materiału