Kobiety w Piśmie Świętym
„Wiara nie wyraża się w czynie, ale w konsekwencji czynów. To trwała postawa serca: posłuszeństwo, które nie pyta. Najważniejszą rzeczą, którą zajmuje się wiara, są Boże obietnice” /J. Oswald Sanders/
– Mieszkam wraz z synem w Sarepcie, miasteczku położonym nad brzegiem Morza Śródziemnego – zaczyna swoją opowieść kobieta. – Trochę oliwy i mąki, to wszystko co mamy, a co wystarczy na ostatni posiłek dla mnie i mojego dziecka. Później czeka nas śmierć głodowa… gdyż od dłuższego czasu w kraju panuje straszliwa susza.
– Nie wiemy dokładnie, kiedy przyjdzie śmierć, może zaskoczy nas niespodziewanie o poranku, albo późną nocą głód i pragnienie pozbawią nas życia. Jednak póki co żyjemy, więc postanawiam, iż zbiorę siły i rozpalę ogień, aby upiec ostatni podpłomyk (por. 1 Krl 17, 10 nn).
Zakład o życie
– Przy bramie miasta spotykam mężczyznę. Nie jest stąd, nie znam go. Po chwili słyszę, iż mnie woła. Kiedy pochodzę do nieznajomego, ten prosi mnie o wodę i podpłomyk. Jestem zaskoczona jego prośbą i w kilku słowach opowiadam mu historię moją i mojego syna – mówi kobieta.
– Wysłuchawszy, nieznajomy kieruje do mnie dziwnie brzmiące słowa o Bogu, których nie rozumiem, ponieważ nigdy nie doświadczyłam, iż coś może się zużywać, ale tego nie ubywa (por. 1 Krl 17, 14).
Bóg obcego, którym jest prorok Eliasz, nie jest Bogiem wdowy z Sarepty, gdyż kobieta jest poganką. Mimo jednak swej niewiary wiele słyszała ona o Bogu Izraela i żywi do Niego ogromny szacunek. Mężczyzna wymaga od niej wielkiego aktu wiary w Boga, którego nigdy nie poznała. Wdowa zostaje wezwana, aby zaufać słowom człowieka zupełnie obcego.
– Nie potrafię mu odmówić, ponieważ wiem doskonale jak to jest, kiedy głód skręca ci wnętrzności, a pragnienie spala język. Dlatego dzielę się z nim tym, co mam, chociaż jest tego niewiele.
Można dać bardzo dużo, nie mając prawie nic. Można dać czas, którego nikt nam nie zwróci; oddać serce, które zostanie roztrzaskane na kawałki; ofiarować miłość, która wróci nieodwzajemniona. Jednak prawda jest taka, iż dobro, którym się dzielimy, zawsze wraca do nas pomnożone przez Boga.
– Wręczam mężczyźnie podpłomyk, który miałam ofiarować synowi (por. 1 Krl 17, 11-13). Pomyślisz, iż jestem złą matką, gdyż zamiast troszczyć się o życie dziecka, oddaję ostatni posiłek obcemu człowiekowi. Tak, najłatwiej jest oceniać, wielu ludzi ocenia zamiast zapytać, szukać odpowiedzi i próbować zrozumieć – dodaje kobieta.
Wdowa z Sarepty „(…) w obliczu śmierci znajduje siłę, aby wygrać zakład o życie. Bieda i ból nie uczyniły nieczułym jej serca, nie zamknęły jej umiejętności wiary. Z łagodnością ubogich zgadza się na prośbę Eliasza” (B. Costacurta).
Kryzys przychodzi niespodziewanie…
– Mijają kolejne dni, a ja doświadczam, iż Bóg, o którym mówił nieznajomy, naprawdę troszczy się, abyśmy mieli co jeść. Jednak każdy nowy dzień jest dla mnie sprawdzianem wiary, bowiem otrzymuję pożywienie tylko na jeden raz i nie mogę robić zapasów. Każdy dzień wymaga wiary w słowo, które usłyszałam – stwierdza wdowa.
Kobieta codziennie, wciąż od nowa, przeżywa cud. Codziennie znajduje jedzenie dla trzech osób i… tak przez wiele dni.
Jak żeglarz w czasie burzy wyrzuca kotwicę i widzi, iż w trwałym gruncie znajduje ona swe oparcie, iż może ufać temu gruntowi, tak jej wiara zaczyna znajdować oparcie w Bogu. Wiary nie można uwolnić od tego, w co się wierzy. Gdy zaufanie pozbawione jest godności, można zostać doprowadzonym do przesadnych emocji albo do niepohamowanej zarozumiałości. Tak samo nie można uwolnić wiary od Słowa Bożego.
– Jednak niedługo mogłam cieszyć się cudami, które otrzymywałam z rąk Boga Izraela, gdyż pewnego dnia mój ukochany synek ciężko zachorował i umarł! Jak Bóg, który chronił nas od śmierci głodowej, mógł pozwolić, by śmierć uderzyła zupełnie nieoczekiwanie i z zupełnie innej strony?! – pyta załamana kobieta.
– Wypełniona rozpaczą, słowami pełnymi pretensji uderzam w proroka Eliasza, którego, podobnie jak jego Boga, oskarżam o śmierć dziecka (por. 1 Krl 17, 18).
Również mężczyzna myśli w ten sposób i zarzuca Bogu brak miłosierdzia (por. 1 Krl 17, 20). Jednak jego oskarżenie jest tak naprawdę modlitwą, w której mężczyzna błaga o ratunek. W tym momencie Eliasz pojmuje, co znaczy być prorokiem i uczy się modlitwy wstawienniczej. Ku jego nieopisanej euforii Bóg wysłuchuje jego prośby i przywraca chłopca do życia (por. 1 Krl 17, 19-23).
Matka z powodu śmierci jedynego dziecka przeżywa kryzys wiary. Jednak, kiedy Eliasz składa w jej ramionach żywego chłopca, jej wiara wzrasta do niewyczerpującego się poziomu. Głębokie cierpienie miało wzbudzić w niej wiarę jeszcze silniejszą. Tylko wiara, która przebyła ogniową próbę cierpienia, jest prawdziwa.
– Kiedy klęska głodu dobiega końca, patrzę wstecz na podwójne błogosławieństwo. Doświadczyłam bowiem nie tylko codziennego przedłużenia życia, ale także powrotu z martwych mojego syna. Z tej próby wyszłam dojrzalsza i duchowo bogatsza. Już nigdy nie zwątpię w słowo, które pochodzi od Boga; nigdy nie zwątpię w Jego obietnice – kończy swoją opowieść kobieta.
Wdowa z Sarepty doświadczyła, iż Bóg wynagradza wiarę, która dla niej stała się codziennością, pewnością, prawdą i ufnością.
Anna Gładkowska
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2021) pod tytułem: „Wdowa z Sarepty. Kobieta, która odważnie odpowiedziała na wyzwanie, jakie stawiała przed nią wiara”