USA Trumpa zmienia się w państwo mafijne

3 godzin temu

Trump i Vance wczorajszym potraktowaniem Zełenskiego jasno pokazali – USA zmienia się w państwo mafijne. Stany zamienione w autokratyczne piekło to będzie po prostu „ruski mir” – tylko znacznie bogatszy.

Publikujemy pełną treść wypowiedzi, która ukazała się na profilu Facebook Piotra Wilkina. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Historia dzieje się na naszych oczach. I to nie jest dobra informacja. Obserwujemy, jak USA z kraju, który przynajmniej nominalnie chciał pretendować do roli „przywódcy wolnego świata”, osuwa się w sojusz ze światowymi autorytaryzmami. Geopolitycy zaczną wam tutaj opowiadać różne historyjki o uwarunkowaniach geopolitycznych. Tymczasem tu nie rozstrzygnęła żadna geopolityka. Wręcz przeciwnie, jedyną opowieścią, która sensownie tłumaczy to, co się właśnie stało w Białym Domu, jest opowieść o wartościach.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

25 zł 50 zł 100 zł 200 zł 500 zł 1000 zł

Aby zrozumieć to, co się stało, musimy cofnąć się do czasów tuż po II wojnie światowej. Wtedy kraje Europy oraz USA poszły ścieżką demokratycznej gospodarki rynkowej. W przeciwieństwie do sowieckiego ładu zwącego się komunizmem – a będącego już wtedy de facto radzieckim nacjonalizmem z centralnym planowaniem – uznały, iż wartości takie, jak prawa człowieka, wolność osobista, wolność prasy, równość obywateli wobec prawa i tym podobne są tym lepszym wyborem cywilizacyjnym.

Kapitalizm i demokracja – małżeństwo z rozsądku

I wydawało się, iż historia przyznała im rację – tak przynajmniej myślano po roku 1989. Ale coś się już wtedy zmieniało. Już wtedy wiadomo było, iż kapitalizm niekoniecznie musi się wiązać z wolnością – a mając wybór między kapitalizmem a wolnością, USA wybierały kapitalizm, wspierając rozmaitych watażków np. w Ameryce Południowej.

Od 1989 zmiany znacznie przyspieszyły. Najbogatsi w USA – ale także w niektórych krajach Zachodu – nie mieli już ochoty dzielić się bogactwem. Zobaczyli bowiem, iż nie muszą – iż mogą wytworzyć taki system władzy, w którym społeczeństwo będzie utrzymywane na relatywnie wysokim poziomie dobrobytu, a sami będą pobierać adekwatnie wszystkie owoce wzrostu gospodarczego.

No, ale zostały te paskudne reguły demokracji. To, iż choćby multimiliarderzy musieli się liczyć z opinią publiczną, z mediami, wreszcie – z trendami cywilizacyjnymi dotyczącymi wartości, które otwarta debata w demokratycznym społeczeństwie nieuchronnie kreowała. Że choćby będąc multimiliarderem, nie dostajesz carte blanche na seksualne molestowanie asystentek czy traktowanie swoich pracowników jak niewolników, z którymi możesz robić cokolwiek.

I to się właśnie kończy. To nie przypadek, iż bogaci republikańscy miliarderzy z USA zawarli światopoglądowy pakt z oligarchami z Rosji – i to nie teraz, tylko już przed laty. To nie przypadek, iż od lat trwa solidarne – z jednej strony ze strony Rosji, z drugiej strony ze strony amerykańskiej alt-prawicy – podważanie wartości euroatlantyckiej cywilizacji, sugerowanie, iż jest ona całkowicie i oraz powinna wrócić do swoich rzekomych korzeni – opartych na hierarchiach, sile i podporządkowaniu autorytetom, podlanych sosem religii, która pełni w tej układance rolę, którą tak znienawidzony u nas Marks jej przypisywał – czyli właśnie opium dla ludu.

Dla USA – państwa opartego przynajmniej nominalnie na wartościach i światowego hegemona – sojusz z Ukrainą był wartością. Dla USA – państwa mafijnego – jest wyłącznie zbędnym balastem

Piotr Wilkin

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Pisałem od lat, iż zwrot naszej prawicy prędzej czy później wygeneruje w Polsce tendencje prorosyjskie. Moi prawicowi interlokutorzy pukali się w głowę. Tendencje prorosyjskie? W kraju, gdzie 90 proc. ludzi nienawidzi Rosji? Ale oczywiście to niczemu nie przeszkadza, bo „ruski mir” to nie jest coś, co jest przyczepione do kraju „Rosja”, tylko określa pewien porządek moralny (czy też powinienem powiedzieć: amoralny).

Zwrot na Wschód

No i oto mamy ten zwrot prorosyjski już otwarcie. Oczywiście, przez cały czas nie jest on explicite hołdem dla Putina – ale jest hołdem dla Putina zapośredniczonego przez kraje, wobec których nie ma tak mocnej nienawiści symbolicznej. Przez jakiś czas takim krajem były Węgry Orbana, ale te słabo się nadawały do pozytywnej roli mitotwórczej. Teraz natomiast, od wczorajszego spotkania w Białym Domu, taką rolę mogą pełnić USA.

To nie jest przypadek, iż na prawicy chyba nikt tego nie dostrzega. Przez conajmniej ostatnich 10 lat środowiska prawicowe były wystawione na prorosyjską narrację. Powoli odrywano konserwatywny system wartości od wartości europejskich, robiąc z prawa antyaborcyjnego oraz stosunku do mniejszości seksualnych fundamentalną różnicę, która miała to uzasadnić. Z drugiej strony wykreowano Trumpa na postać, która przywróci Ameryce „tradycyjne wartości”, w kontrze do rzekomego zagrożenia straszliwym „terrorem woke”.

I tak oto macherzy propagandy za olbrzymie pieniądze skutecznie zamieszali ludziom w głowach, przekonali ich, iż białe jest czarne, a czarne jest białe. Że coraz bardziej jawne zło, które uprawia Trump w USA, to ewentualnie drobne potknięcia, które są niczym przy prawie zezwalającym na aborcję do 12 tygodnia ciąży. Że brak koedukacyjnych toalet wart jest zamiany kraju w oligarchiczne piekło, gdzie kaprysy miliardera mogą zniszczyć ludziom życie z dnia na dzień i z godziny na godzinę.

Próżno oczekiwać teraz przejawów masowego obudzenia. Bo ludzka psychologia tak nie działa. jeżeli zastanawiacie się, dlaczego w nazistowskich Niemczech nikt nie obalił Hitlera, to właśnie macie odpowiedź. Bo ludzie są świetni w racjonalizowaniu sobie własnego zaangażowania światopoglądowego. Bo będą woleli pójść w zaparte, niż przyznać się do czegoś, co nazywa się „błędem utopionych kosztów” – do tego, iż latami dali się kierować w stronę czegoś, co okazało się obrzydliwym, jawnym złem.

Czy któryś republikański senator w USA odciął się od paskudnego spektaklu Trumpa i Vance’a?Notabene, trudno jest nie dostrzec analogii pomiędzy sugestią Trumpa i Vance’a, iż Zełenski nie „darzy ich odpowiednim szacunkiem” a słynną sceną z „Ojca Chrzestnego”: „Przychodzisz do mnie do domu w dniu ślubu mojej córki…”. Sprzeciwu nie ma, wręcz przeciwnie: słychać entuzjastyczne okrzyki, jak to Trump wreszcie udowodnił, iż wierzy w hasło „America first”. Dlaczego? Bo ci ludzie zrobili już tyle świństw, spalili tyle mostów, zainwestowali tyle w Trumpa, iż teraz już muszą za nim stać. I co najwyżej, jeżeli ktoś z nich jeszcze wierzy w Boga, to wizja rychłego spotkania z Nim może ich doprowadzić jak najwyraźniej doprowadziła Mitcha McConnella – do pewnego otrzeźwienia.

Czas wyboru

Tymczasem naprawdę żyjemy w czasach wyboru między dobrem a złem. Nie, to nie jest książka fantasy, więc dobro nie jest krystalicznie czyste i nieskażone, a zło nie jest jawnie paskudne i groteskowe – chociaż coraz bardziej zmierza ono w tym kierunku. Ale jednak Trump i Vance wczorajszym potraktowaniem Zełenskiego jasno pokazali – USA zmienia się w państwo mafijne. Tak, jeszcze są tam niby jakieś sądy, ale raz, iż Sąd Najwyższy został obsadzony lojalistami, a dwa, iż wyroki sądowe już i tak zaczynają być powoli ignorowane. USA zamienione w oligarchiczne, autokratyczne piekło to będzie po prostu „ruski mir” – tylko znacznie bogatszy, mogący przepalić więcej pieniędzy, ale istotowo nie różniący się wiele.

Wartości tłumaczą też to, dlaczego Trump potrzebował pretekstu, żeby odciąć pomoc Ukrainie i zwrócić się ku Rosji. Nie mógł tej pomocy przerwać tak po prostu – przez cały czas sporo osób w USA popierało Ukrainę, mimo zmasowanej kampanii antyukraińskiej w republikańskich mediach. Dlatego potrzebna była to przedstawienie. Natomiast co do zasady sprawa jest prosta: dla USA – państwa opartego przynajmniej nominalnie na wartościach i światowego hegemona – sojusz z Ukrainą był wartością. Dla USA – państwa mafijnego, którego jedynym celem jest maksymalne bogacenie się oligarchiczno-nomenklaturowego układu u władzy – jest wyłącznie zbędnym balastem.

Promocja!
  • Natalia Bryżko-Zapór

Ja tu zostaję. Fenomen Wołodymyra Zełenskiego
OUTLET

13,00 49,98
Do koszyka
Książka – 13,00 49,98 E-book – 35,00 44,98

Vance i Trump mają gdzieś, czy Putin wymorduje miliony Ukraińców – za to boli ich, iż sankcje na Rosję i ogólna „wroga atmosfera” utrudniają robienie biznesów z krajem, który ma ogromne połacie ziemi i bogactwa mineralne. Gdyby Zełenski jeszcze zgodził się na uczynienie Ukrainy dosłownie amerykańską kolonią – to może by na to przystali. Ale ponieważ się nie zgodził, postawił jakiekolwiek warunki, to usłyszał to, co usłyszał – iż jest niewdzięczny i iż powinien znać swoje miejsce w szeregu, bo zaraz jego kraj zostanie pozostawiony na pastwę Rosji.

Wieloletnia kampania propagandowa spowodowała, iż choćby w miarę sensowni ludzie teraz na serio piszą, iż może i Trump z Vance’m zachowali się słabo, ale Zełenski mógł przecież założyć garnitur i być milszy. Nie, nie mógł. Tutaj kłania się słynny cytat z Churchilla: mógł wybrać wojnę albo hańbę, ale wojnę i tak by miał. Żadne wizerunkowe dekoracje nie miały tu znaczenia – Zełenski musiałby dosłownie sprzedać Ukrainę Trumpowi.

Tak, wiem, iż wśród Waszych znajomych, rodzin, przyjaciół też są ludzie, którzy uwierzyli w propagandę Kremla. Od których zaraz usłyszycie, iż to nic takiego, ze Zełenski jest „skorumpowanym komikiem”, a Trump i Vance to mężowie stanu. Że Ukraina w ogóle jest bezczelna, ciągle czegoś chce, a Ukraińcy w Polsce to też przeginają. Że Polska powinna postawić na strategiczny sojusz z USA, zamiast zdradzać je z naszym odwiecznym wrogiem – czyli Niemcami – jak to już ogłosił Przemysław Czarnek. I nastał moment, żeby powiedzieć stanowcze „nie ”.

Nie chodzi mi oczywiście o potępianie czy moralizowanie. Ale czas na niuansowanie minął. Teraz trzeba asertywnie stać przy swoim. Zdecydować, czy wolimy cywilizację, która, przy wszystkich swoich wadach, potknięciach i ślepych uliczkach dąży do poszanowania ludzkiej godności i wolności, czy wolimy antycywilizację, która opakowuje mafijne rządy pięści i pieniądza w pseudowartości, obłudnie podlane religijnym sosem.

Przeczytaj również: Abp Szewczuk: Rosja chce zarażać swoją korupcyjną mentalnością zachodnich polityków

Idź do oryginalnego materiału