Gdy zaczynamy szukać wyjątków, okazuje się, iż jednak były momenty, kiedy ktoś w rodzinie wyciągnął rękę, wysłuchał, kiedy pojawiła się bliskość.
Fragment książki „Gry rodzinne. Jak myślenie systemowe może uratować ciebie, twoją rodzinę i świat”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2025
Patrząc na system rodzinny, można odnieść wrażenie, iż jest on pełen pułapek, które wikłają nas w niechciane i potencjalnie szkodliwe sytuacje. Rzeczywiście może ograniczać, narzucać role, które nam nie służą, i utrwalać schematy trudne do przełamania. Postrzeganie go wyłącznie w ten sposób byłoby jednak uproszczeniem – system nie tylko stawia wyzwania, ale też daje strukturę, wsparcie i przestrzeń do rozwoju.
System nie jest z natury ani zły, ani dobry – jest strukturą, która może działać zdrowo lub dysfunkcyjnie. Kiedy działa dobrze, przypomina sprawnie funkcjonujący mechanizm – coś, co odciąża nas w codziennym życiu, upraszcza decyzje, daje poczucie stabilności i przewidywalności. To dzięki niemu uczymy się, jak współpracować, jak budować relacje, jak radzić sobie z kryzysami. System to nasza wspólna pamięć, tożsamość i przynależność – zasoby, bez których bylibyśmy osamotnieni, zagubieni, a czasem wręcz bezbronni wobec świata.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Wyobraźmy sobie rodzinę, w której funkcjonuje zdrowy podział ról i obowiązków. Nie jest to system opresyjny, ale wspierający – jego członkowie wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać, dzięki czemu ich codzienność jest prostsza. Dziecko, które ma pewność, iż jego emocje są zauważane, a potrzeby brane pod uwagę, buduje w sobie wewnętrzne przekonanie, iż świat jest przewidywalny i iż może ufać ludziom. Z kolei w firmach, organizacjach czy grupach społecznych dobrze działający system to taki, który nie tylko strukturyzuje, ale i uwalnia – pomaga ludziom rozwijać talenty, działać skuteczniej, nie tracąc energii na walkę z chaosem.
System ma też zdolność samoregulacji. Owszem, czasem stabilizuje się w sposób bolesny – utrwalając schematy, które nie służą jednostkom. Ale często działa wręcz przeciwnie: chroni przed poczuciem społecznej entropii, samotności, bezradności. W trudnych chwilach to system – rodzina, grupa przyjaciół, społeczność – może się dla nas stać kotwicą, która trzyma nas na powierzchni.
Najbardziej cenię podejście do systemu, które ani nie ignoruje jego ograniczeń, ani nie sprowadza go do niesprawiedliwej krytyki. Doceniam jego siłę w budowaniu więzi, wspieraniu i stabilizowaniu, ale jednocześnie dostrzegam, jak łatwo w tej samej dynamice zgubić jednostkę. Zamiast postrzegać system jako wroga, warto go zrozumieć – dostrzegać zarówno jego wartość, jak i momenty, w których wymaga zmiany, by odzyskał swoją funkcjonalność i służył tym, którzy go tworzą. […]
Wyjątki
Myśląc o sobie w świecie – i w rodzinie – warto dać sobie przestrzeń na zmianę zdania, na eksperymentowanie z różnymi interpretacjami, na sprawdzanie, co rzeczywiście działa, a co nie. Przecież kontekst naszego życia i życia naszej rodziny nieustannie się zmienia – każdy dzień przynosi nowe doświadczenia, które splatają dla nas kolejne perspektywy. To, co wydawało się adekwatne wczoraj, dziś może stracić na znaczeniu. To, co kiedyś nas ograniczało, teraz może okazać się zasobem. Warto zatem podchodzić do swoich rodzinnych narracji z elastycznością – pozwalając im dojrzewać razem z nami.

Jednym z największych ograniczeń, któremu ulegamy, jest pomijanie kontekstu, w jakim dokonujemy oceny sytuacji lub w jakim dana sytuacja miała miejsce. Często trzymamy się kurczowo diagnozy, interpretacji, określonej perspektywy, narracji na temat nas i naszej rodziny – nie zauważając, iż kontekst wokół już dawno się zmienił. Dzięki dostrzeganiu pola do zmiany możemy uchronić się przed zbyt mocno ugruntowanymi przekonaniami na nasz temat i na temat naszej rodziny, bliskich – ja zawsze, ty nigdy.
Dlatego właśnie w systemowym podejściu tak istotne jest dostrzeganie wyjątków od nadrzędnej narracji. Chodzi nie tylko o identyfikowanie reguł, które rządzą naszym życiem, ale też o zauważanie przestrzeni, w których te reguły przestają działać. Zamiast koncentrować się wyłącznie na utrwalonych wzorcach, warto zadać sobie pytanie: „Czy są momenty, kiedy jest inaczej, choćby minimalnie?”.
Wyobraźmy sobie kobietę w związku, która od lat czuje, iż jej potrzeby są ignorowane, a ona sama odgrywa głównie rolę osoby dbającej o dom, dzieci i emocjonalny komfort partnera. Może powiedzieć: „On nigdy nie interesuje się tym, co czuję”. Ale gdy zacznie szukać wyjątków, może przypomnieć sobie moment, kiedy partner zapytał ją o coś ważnego, kiedy dostrzegł jej zmęczenie i zaproponował, iż przejmie obowiązki. Może przypomnieć sobie dzień, w którym naprawdę czuła się wysłuchana.
Albo ojciec, który myśli, iż jego dorastający syn zupełnie się od niego oddalił. Gdy patrzy na relację w całości, widzi jedynie dystans i brak rozmów. Ale jeżeli zacznie szukać wyjątków, może dostrzec chwile, kiedy syn przyszedł do niego z pytaniem, kiedy razem oglądali film i rozmawiali o czymś innym niż codzienne obowiązki, kiedy syn przyjął od niego radę, choć może nie zrobił tego wprost.
W rodzinach często działają silne narracje typu: „U nas się o emocjach nie mówi”, „Nikt nas nigdy nie wspierał”, „Każdy musi radzić sobie sam”. Ale gdy zaczynamy szukać wyjątków, okazuje się, iż jednak były momenty, kiedy ktoś wyciągnął rękę, kiedy ktoś wysłuchał, kiedy pojawiła się bliskość – choćby w subtelny, niewerbalny sposób.
To subtelna, ale kluczowa zmiana perspektywy. Poszukiwanie wyjątków jest jednym z fundamentów pracy na zasobach – bo jeżeli choć raz czuliśmy się inaczej, jeżeli choć raz sytuacja potoczyła się innym torem, oznacza to, iż istnieje w naszej relacji, rodzinie czy systemie potencjał do zmiany. To, co wydaje się sztywnym schematem, nie jest nieodwracalnym losem. A skoro ten potencjał istnieje, można go wzmacniać, rozwijać i świadomie wykorzystywać.
Oczywiście ta zasada ma swoje ograniczenia. jeżeli jesteśmy ofiarami przemocy i koncentrujemy się na wyjątkach tylko po to, by zwiększyć naszą akceptację dla sytuacji, która nam szkodzi, to nie jest dobra droga. Znalezienie momentu, w którym partner, rodzic czy inna bliska osoba okazały nam czułość, nie powinno służyć usprawiedliwianiu całego systemu, który opiera się na krzywdzie.

- Irena Namysłowska
- Cezary Gawryś
- Katarzyna Jabłońska
Od rodziny nie można uciec
Wyjątków nie szukamy po to, by trwać w tym, co nas rani, ale po to, by zrozumieć, czy i kiedy potrafimy inaczej. Chodzi o zauważenie różnicy! W jakich warunkach pojawiają się te inne, lepsze chwile – czy są one efektem naszej większej asertywności, wsparcia z zewnątrz czy może małych zmian w systemie. Rodzic przytłoczony konfliktami w rodzinie może zauważyć, iż w momentach gdy komunikuje się inaczej – na przykład używa języka „ja” zamiast oskarżeń, zachęca do rozmowy, zamiast oczekiwać posłuszeństwa – napięcia w domu maleją. To przypomnienie, iż sposób komunikacji kształtuje dynamikę relacji – i iż możemy go świadomie modyfikować, by budować lepsze więzi.
Użyteczność
Gdy dostrzegamy kontekst, zaczynamy rozumieć, iż pracując nad sobą i swoim życiem, mamy wybór. Możemy szukać absolutnej prawdy i jedynych adekwatnych rozwiązań, co często prowadzi do frustracji. Albo możemy skupić się na tych interpretacjach i rozwiązaniach, które są przede wszystkim użyteczne – takich, które realnie zmieniają nasze życie na lepsze. Nie chodzi o to, by balansować na granicy „prawdy absolutnej”, bo ten balans może nigdy się nie kończyć. Chodzi o to, by balansować na granicy użyteczności w naszym życiu, wybierając to, co działa, co pomaga i co nas wspiera.
To od ciebie zależy, jak spojrzysz na to, co się dzieje w twoim życiu i w systemie, którego jesteś częścią. Możesz odkryć, iż w pewnych okolicznościach rzeczy, których w sobie nie lubisz, mogą się okazać niezwykle użyteczne – nie tylko dla ciebie, ale i dla całego systemu. Może się okazać, iż twój upór, który często postrzegasz jako wadę, w trudnej sytuacji pozwala ci ochronić siebie lub innych przed podjęciem decyzji pod presją. Może twoja skłonność do unikania konfliktów, którą traktujesz jako słabość, w rzeczywistości zapobiegła eskalacji rodzinnych napięć.
Takie spojrzenie możesz zastosować nie tylko wobec siebie, ale też wobec innych. Możesz dostrzec, iż zachowania, które dotąd wydawały ci się trudne do zaakceptowania – dystans, milczenie czy impulsywność – pełnią w danym systemie określoną funkcję. Osoba, która się wycofuje, może w ten sposób unikać konfrontacji, bo w jej doświadczeniu każda kończyła się zranieniem. Ktoś, kto reaguje agresją, może w rzeczywistości bronić się przed poczuciem bezsilności, które jest mu aż za dobrze znane.
Nie chodzi o to, by usprawiedliwiać szkodliwe zachowania, ale by lepiej rozumieć to, dlaczego się pojawiają – zarówno u nas samych, jak i u innych. Czasem to, co na pierwszy rzut oka wydaje się problemem, w rzeczywistości jest próbą rozwiązania czegoś o wiele głębszego. Na przykład samookaleczanie można postrzegać nie tylko jako autodestrukcyjne zachowanie, ale też jako jedyny znany sposób regulacji emocji w rodzinie, gdzie ich wyrażanie było niedopuszczalne. W takich okolicznościach zamiast koncentrować się na walce z objawem, terapeuta systemowy bada, co to zachowanie daje jego klientowi i czy można znaleźć inne sposoby osiągnięcia tego samego efektu. Zmiana pojawia się nie poprzez walkę z objawem, ale poprzez poszukiwanie nowych, bardziej użytecznych strategii.
Z tego powodu w terapii systemowej nie szukamy odpowiedzi na pytanie, czy coś jest obiektywnie dobre czy złe, ale czy jest użyteczne dla ciebie i twojego systemu. Nie dążymy do stworzenia jednego, uniwersalnego modelu rodziny, który miałby pasować wszystkim. Wręcz przeciwnie – rozumiemy, iż rodziny często mają taki kształt, jakiego potrzebują w danym momencie, i iż to, co z zewnątrz może się wydawać nietypowe lub niewłaściwe, bywa dla nich najlepszym rozwiązaniem. Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie: „Jak żyć?”, jest tylko pytanie: „Co nam służy?”.