Czy rozdawanie Komunii Świętej przez wiernych świeckich może
prowadzić do kryzysu wiary? Czy dotykanie Ciała Pańskiego
niekonsekrowanymi dłońmi jest grzechem? Posłuchajmy co mówi na ten temat
nauka Kościoła i przyjrzyjmy się przypadkowi byłego „szafarza”, który
doświadczał z tego powodu coraz większego rozterek i nie mógł znaleźć
pomocy u księży w swojej parafii.
Żona podesłała mi świadectwo byłego „nadzwyczajnego szafarza”
Komunii Świętej, który podpisał się jako Antoni z okolic Tarnowa,
wyznając z całym naciskiem: „PODJĄŁEM SŁUSZNĄ DECYZJĘ REZYGNUJĄC Z TEJ
POSŁUGI”. Opisana przez niego historia jest dramatycznym dowodem na to,
jakim zagrożeniem duchowym jest praktyka ustanawiania „świeckich
szafarzy”. Świadectwo jest dostępne w kilku miejscach w internecie i na
Facebooku.
Mam na imię Antoni, lat 50. Przez okres 4 lat pełniłem
posługę nadzwyczajnego szafarza Komunii św. W roku 2006 ówczesny
proboszcz naszej parafii ks. Kazimierz, na Mszy św. czytał list Biskupa
naszej Diecezji o powołaniu nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. Prosił
parafian, aby zgłaszali kandydatów, którzy nadawaliby się do pełnienia
tej posługi – zaznaczając, iż mają to być mężczyźni w wieku 35-60 lat,
praktykujący i odznaczający się pobożnością. Po tygodniu ks. Proboszcz
podszedł do mnie i oznajmił, iż parafianie zgłosili moją kandydaturę do
tej posługi i podkreślił, iż jest to wielkie wyróżnienie i zaszczyt – zaczyna swoją opowieść były „szafarz”.
Jak wyjaśnia, jego ówczesny proboszcz był przeciwny przyjmowaniu
Komunii Świętej na klęcząco, a więc w pozycji tradycyjnej i pełnej
uszanowania dla Pana Jezusa. Pan Antoni uznał, iż jako ministrant i przy
okazji „szafarz” będzie mógł przez cały czas przyjmować Komunię na kolanach i do
ust z rąk kapłana i dlatego się zgodził. Ukończył więc kurs w Wyższym
Seminarium Duchownym i zaczął rozdawać Komunię Świętą.
Jednak w krótkim czasie zacząłem czuć wewnętrzny niepokój,
ręce mi drżały, gdy podawałem Komunię św. Pomyślałem, iż to trema i
zbiegiem czasu minie. Ale tak się nie stało – niepokój się nasilał – wspomina pan Antoni, który zaczął wówczas szukać pomocy u księży. Mam
częste kontakty ze środowiskiem szpitala i z pracującymi tam księżmi
kapelanami. Po rozmowie z ówczesnym ks. Krzysztofem W. mówiłem, iż czuję
niepokój i niegodność tej posługi i iż zrezygnuję. Jednak on odradzał
mi motywując, iż to wielki zaszczyt i wyróżnienie – opowiada.
Zamówiłem więc kilka mszy św. w tej intencji ale skutek był
odwrotny… czas płynął… ja uczestniczyłem w kolejnych dniach skupienia i
rekolekcjach. Często uczestniczyłem w Przenajświętszej Ofierze – Mszy
św. i Komunii św. regularnie chodziłem do Spowiedzi św. w pierwszy
piątek miesiąca. Jednak stan mojego wnętrza pogarszał się… Ciągłe
wyrzuty sumienia… i poczucie niegodnej posługi… – kontynuuje.
Po dwóch latach kryzys pogłębiał się, a duchowni przez cały czas nie byli w stanie pomóc mężczyźnie. W
roku 2008 zmieniono nam proboszcza, który pracuje w naszej parafii do
dnia dzisiejszego. Zwróciłem się z moim problemem mówiąc o poczuciu
niegodności i zamiarze rezygnacji, ale mowa była ta sama, iż to… wielki
zaszczyt i wyróżnienie, iż rezygnowanie z posługi jest to… działanie
złego ducha, żebym… nie rezygnował, żebym… modlił się do Ducha Świętego – pisze pan Antoni.
Ale wówczas, pomimo braku pomocy ze strony nieodpowiedzialnych księży, coś zaczęło się w nim przełamywać. Na
kolejnym dniu skupienia w WSD padło pytanie: co należy zrobić, gdy
upadnie Hostia św. na ziemię (posadzkę)? – Podnieść i włożyć do kielicha
(puszki) – zabrzmiała odpowiedź – i podać wiernym, chyba iż jest
zabrudzona, to należy włożyć do naczynia z wodą – (vasculum), które
znajduje się obok tabernakulum. Pomyślałem wówczas: jakże wielki brak
szacunku dla Jezusa Eucharystycznego i traktowanie Go, jakby to był
papier a nie Jezus-Bóg pod postacią Niebiańskiego Chleba – czytamy.
Nie mając pokoju, w dalszym ciągu poszukiwałem informacji,
która by mnie utwierdziła, iż jestem na adekwatnej drodze… modliłem się
do Jezusa przez wstawiennictwo Maryi… Czytałem uważnie Pismo Święte,
rozważałem każdy przeczytany fragment i w końcu znalazłem w Piśmie św.
przytoczony fragment przez ks. prowadzącego kurs, ale sens tego
fragmentu okazał się całkiem inny: w pierwszych wiekach były chleby
pokładne, część tych chlebów, które nie były konsekrowane, były
błogosławione i te były zabierane do domów (były one na wzór
dzisiejszych opłatków) – opowiada dalej.
Moi znajomi jak również rodzina zauważyli, iż ze mną dzieje
się coś złego, iż nie jestem sobą tzn. jestem jak gdyby nie obecny,
zamyślony… Pytano mnie, co się dzieje, gdy powiedziałem, iż czuję się
niegodny tej posługi, iż mam wielkie wyrzuty sumienia i iż zrezygnuję z
tej posługi, bo nie daję rady. Moja starsza siostra odradzała i
tłumaczyła, iż wielki to zaszczyt i wyróżnienie dla całej rodziny – dodaje.
Z coraz poważniejszym przeczuciem, iż coś jest nie tak, łączył się coraz większy kryzys, już nie tylko stricte duchowy. Mój
stan ducha był coraz gorszy… Coraz częściej chodziłem do Spowiedzi św.,
bo trudno mi było wytrwać cały miesiąc… zacząłem popadać w poważne
nałogi (alkoholizm, nieczystość). Prosiłem ks. Proboszcza, czy nie
zechciałby być moim spowiednikiem – z początku nie chciał, ale później
zmienił zdanie. Modliłem się do Jezusa Miłosiernego oraz o światło do
Ducha Świętego w rozeznaniu mojego powołania ( jako szafarza
nadzwyczajnego). Zacząłem odmawiać nowennę obronną do Aniołów Stróżów
oraz modlitwę do ramienia Chrystusa Pana o moje nawrócenie, bo już w
końcu nie wiedziałem czy jestem jeszcze katolikiem czy poganinem – wyznaje pan Antoni.
Po kolejnych perypetiach (opisuję wszystko w skrócie) pan Antoni sięgnął po książkę Ostrzeżenie z zaświatów, a następnie po publikację Szatan istnieje naprawdę,
które utwierdziły go w oczywistej prawdzie, iż Komunii Świętej powinien
udzielać wyłącznie ksiądz, który na mocy święceń ma konsekrowane
dłonie. Złożył rezygnację na ręce proboszcza, który przez cały czas obstawał przy
swoich przekonaniach, nie próbując choćby zrozumieć stanowiska swego
wiernego.
Moje oczy otworzyły się… Zrozumiałem, iż dotychczasową
posługą świeckiego nadzwyczajnego szafarza służę szatanowi a nie Panu
Bogu, iż Komunię Św. może udzielać tylko ksiądz lub diakon, którzy mają
ręce konsekrowane. Powiedziałem do Pana Jezusa: chcę służyć tylko Tobie,
Panie Jezu. Zrezygnowałem z posługi szafarza natychmiast – czytamy.
Dopiero wycofanie się z praktyki „nadzwyczajnego szafarstwa” przyniosło spokój sumienia. Święto
Bożego Narodzenia przeżyłem już z wielką euforią w sercu. Od 4 lat
dopiero w te święta czułem Jezusa w moim sercu. Wiem, iż Jezus nigdy
mnie nie opuścił, był blisko mnie, dał mi to przeżyć, abym zrozumiał i
dał świadectwo, iż szafarzami Eucharystii są kapłani i diakoni i tylko
oni mogą podawać Komunię św. – pisze autor świadectwa.
Historia mówi sama za siebie, ale zwróćmy uwagę na jeden bardzo
ważny aspekt sprawy pana Antoniego. Otóż, gdy miał on w pełni
uzasadnione wątpliwości i nie mógł znaleźć pomocy u księży, to zaczął
szukać po omacku – oddając się modlitwie i czytaniu Pisma Świętego. Przy
całym zrozumieniu i najwyższym szacunku dla zmysłu wiary, jakim wykazał
się pan Antoni, trzeba zauważyć, iż tak postępuje protestant, a nie
katolik! W naszym Kościele istnieje przede wszystkim Urząd
Nauczycielski, który jest wykładnią Tradycji, a więc pierwszego i
najważniejszego źródła objawienia. Sama modlitwa nie wystarczy, by
rozeznać tego typu kwestie, natomiast samodzielna lektura Pisma Świętego
może prowadzić do niezliczonych błędów (wszak wszystkie herezje
tworzone były w oparciu o dowolnie interpretowane fragmenty Biblii!).
Nie wspominając już o podejrzanych książkach opartych na rzekomych
prywatnych objawieniach. Katolik w takim przypadku odwołuje się do
wiążących, nieomylnych dokumentów Kościoła i do świadectw Tradycji, a
nie do modlitwy i Pisma Świętego! Pokazuje to, jak bardzo
sprotestantyzowany jest dziś Kościół i jak wierni wydawani są na pastwę
niewiedzy, a choćby wilków w owczej skórze, którzy zwodzą ich i prowadzą
na manowce duchowego rozstroju.
Najbardziej przeraża postawa wspomnianych księży, którzy choćby ze
zwykłej troski i ludzkiej przyzwoitości powinni byli pochylić się nad
przypadkiem swojego wiernego i zainteresować prawdziwym stanowiskiem
Kościoła w kwestii jego wątpliwości. Pokazuje to, jak bardzo osoby,
które zachowały jeszcze katolicką wrażliwość, są osamotnione w Kościele
posoborowym. Weźmy też pod uwagę, iż mówimy o Polsce, gdzie wciąż
przetrwało trochę więcej pobożności wśród ludu. Natomiast na Zachodzie,
choćby we Włoszech czy w Hiszpanii, od lat mamy do czynienia z
nabożeństwami, które nie przypominają już choćby nowej Mszy i podczas
których kobiety rozdają Komunię Świętą na stojąco i na rękę!
Dotykanie Najświętszego Sakramentu przez wiernych. Co na to Kościół?
W internecie można znaleźć nagrania i pisane omówienia
eksperymentów dokonywanych przy użyciu niekonsekrowanych komunikantów,
których autorzy sprawdzają, jaka jest skala bezczeszczenia Ciała
Pańskiego w przypadku udzielania Komunii Świętej na rękę. W jednym z
takich eksperymentów (17 kwietnia 2002 roku w miejscowości Wheaton w
amerykańskim stanie Kansas) wykazano, iż na palcach „szafarza” i
wiernych przy rozdaniu zaledwie 25 komunikantów pozostały aż 92 dwa
widoczne gołym okiem okruchy. Wyniki obejmowały jedynie te cząstki,
które można były łatwo widoczne, a można się jedynie domyślać, ile było
ich w sumie!
Dlatego każda tego typu sytuacja (a weźmy pod uwagę, iż nieraz
rozdaje się kilkaset komunikantów, a przy okazji Mszy plenerowych
jeszcze więcej!) jest przyczyną niezliczonych profanacji, kiedy Ciało
Pańskie upada z dłoni na ziemię i jest bez uszanowania deptane. Nie
wspominając o podstawowym fakcie, iż w nowej Mszy – w której praktycznie
nie istnieje obowiązek trzymania przez kapłana złączonych palców, a
potem puryfikacji, jak we Mszy tradycyjnej – praktycznie każda
celebracja, choćby bez „świeckich szafarzy” i Komunii na rękę, jest
również okazją do świętokradztwa.
Nauka i praktyka Kościoła w kwestii dotykania Ciała Pańskiego
Papież Leon Wielki w V wieku zaświadczał, iż Komunia Święta
podawana do ust przez kapłana wywodzi się z Tradycji Apostolskiej. To
samo tysiąc lat później potwierdził uroczyście Święty Sobór Trydencki.
Już w III wieku papież św. Eutychian zabraniał dotykania konsekrowanych
Hostii, a w IV wieku św. Bazyli Wielki wyraził przekonanie, iż Komunia
Święta może być przyjmowana własnoręcznie tylko i wyłącznie w przypadku
prześladowań, kiedy wierni są pozbawieni kapłana i byliby całkowicie
pozbawieni Chleba Życia oraz w przypadku pustelników, którzy również nie
mają dostępu do kapłanów.
Wszystkie świadectwa historii są zgodne, iż w takich sytuacjach
stosowano szczególne środki ostrożności, aby nie uronić ani jednej
drobinki Ciała Pańskiego – używano specjalnych chustek, przez które
brano do rąk Pana Jezusa, robiono to powoli i z namaszczeniem, by
uniknąć zbezczeszczenia; istniały też szczegółowe wskazania co do
ułożenia dłoni, palców itd. Takie wyjątkowe okoliczności nie mają
absolutnie nic wspólnego ze współczesną praktyką Komunii na rękę i
praktyką wyznaczania „świeckich szafarzy”.
Co istotne z moralnego punktu widzenia, już wspomniany Bazyli
Wielki nie miał wątpliwości, iż poza tymi rzadkimi przypadkami dotykanie
Ciała Pańskiego przez kogokolwiek innego niż kapłan jest grzechem. Jak podaje Henri Leclercq w Słowniku liturgii i archeologii chrześcijańskiej,
po okresie prześladowań Kościół był zmuszony walczyć z przyjętym
gdzieniegdzie zwyczajem dotykania konsekrowanych Hostii przez wiernych i
było to uznawane za nadużycie. Potwierdził to synod w Rouen w 650 roku,
na którym przykazano duchowieństwu: „Nie kładźcie Eucharystii w ręce
żadnego świeckiego mężczyzny czy kobiety, ale jedynie w ich usta”. Nie
była to zresztą pierwsza taka decyzja Kościoła, gdyż już synod w
Saragossie w 380 roku nakładał ekskomunikę na każdego, kto przyjmowałby
Komunię Świętą na rękę.
Powszechna praktyka Kościoła wynikająca z czci dla Najświętszego
Sakramentu zakazuje dotykania Ciała Pańskiego (a choćby konsekrowanego
kielicha) osobom świeckim. Również kapłani mogą dotykać Go wyłącznie,
gdy jest to konieczne. I tak św. Pius X, gdy był już na łożu śmierci i
nie mógł sam odprawiać Mszy Świętej, nie przyjmował Komunii Świętej
własnymi rękami, ale nakazał duchownym udzielać mu ją do ust.
Odwołajmy się wreszcie do autorytetu św. Tomasza z Akwinu, który
wymieniał trzy powody, dla których Najświętszego Sakramentu powinien
dotykać wyłącznie kapłan:
1. „Kapłan konsekruje Eucharystię z ramienia Chrystusa. Chrystus
sam konsekrował swe Ciało na Ostatniej Wieczerzy, podobnie też sam dawał
je do spożywania. Toteż zarówno konsekrowanie Ciała Chrystusa, jak i
Jego rozdawnictwo należy do kapłana”.
2. „Kapłan pełni rolę łącznika między Bogiem a ludem. Toteż jak
do niego należy ofiarowanie Bogu darów ludu, tak też do niego należy
przekazywanie ludowi darów uświęconych mocą Bożą”.
3. „Uszanowanie dla sakramentu Eucharystii wymaga, by dotykały
się go tylko przedmioty konsekrowane. Toteż konsekruje się korporał i
kielich a także ręce kapłana, ujmujące ten sakrament. Dlatego bez
koniecznej potrzeby nie godzi się dotykać tego sakramentu innym osobom,
chyba iż domaga się tego podniesienie upuszczonej hostii lub jakaś inna
konieczność”.
Nie ma zatem wątpliwości, iż o dotykaniu Ciała Pańskiego przez
osoby inne niż kapłan możemy mówić jedynie w wyjątkowych okolicznościach
– w przypadku niezwykle rzadkiej i bezwzględnej konieczności.
Dlatego czynienie z tego praktyki powszechnej jest niedopuszczalne,
sprzeczne z Tradycją Kościoła, a przede wszystkim z uszanowaniem, jakie
winniśmy Panu Jezusowi ukrytemu pod postacią chleba.
Nie dziw też, iż po „reformie liturgicznej”, która wprowadziła
nową Mszę, wiara w obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie coraz
powszechniej zanika (istnieją badania, które pokazują, iż choćby w
Stanach Zjednoczonych ponad połowa katolików myśli, iż Eucharystia to
jedynie „symbol”). Pokazuje to dramatyczny problem formacji kapłańskiej,
skoro po ukończeniu „zreformowanego” seminarium sami kapłani nie
wykazują świadomości tego, jak mają obchodzić się z Ciałem Pańskim i jak
pielęgnować w wiernych wiarę i nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu.